• Nie Znaleziono Wyników

"System kolonialny Rzeszy Niemieckiej 1884-1919", Wiesław Hładkiewicz, Zielona Góra 1986 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""System kolonialny Rzeszy Niemieckiej 1884-1919", Wiesław Hładkiewicz, Zielona Góra 1986 : [recenzja]"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Czapliński, Marek

"System kolonialny Rzeszy Niemieckiej

1884-1919", Wiesław Hladkiewicz,

Zielona Góra 1986 : [recenzja]

Przegląd Historyczny 7 9 / 1 , 195-200

1988

Artykuł umieszczony jest w kolekcji cyfrowej bazhum.muzhp.pl,

gromadzącej zawartość polskich czasopism humanistycznych

i społecznych, tworzonej przez Muzeum Historii Polski w Warszawie

w ramach prac podejmowanych na rzecz zapewnienia otwartego,

powszechnego i trwałego dostępu do polskiego dorobku naukowego

i kulturalnego.

Artykuł został opracowany do udostępnienia w Internecie dzięki

wsparciu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach

dofinansowania działalności upowszechniającej naukę.

(2)

R EC E N Z JE

195

w momencie, gdy żyli jeszcze ostatni świadkowie epoki, o której mowa. Dzięki tem u m onografia nasycona jest realiam i, w których przyszło żyć polskiem u inteligentowi Prus Zachodnich. Czytelnik odnosi wrażenie, iż a u to r z łatwością potrafiłby rozbudow ać niemal każdy z poruszanych wątków, nie czyni tego jednak w trosce o konstrukcję i kompozycję. Nie jest to przy tym książka odpersonalizow ana, co grozi każdem u studium dziejów klas i w arstw społecznych.

Pomyłek i miejsc nasuwających wątpliwości prawie nie ma. N a s. 72 źle obliczono odsetki: z przytoczonych wcześniej danych wynikałoby, iż księży — Polaków w 1914 r. było w diecezji chełmińskiej nie 61% , ja k podaje autor, a 67% . W szystkich duchow nych katolickich m iało być wówczas 560 (Borzyszkowski korzystał tu z diecezjalnego elenchu), tymczasem B. K um or za innym ogólnoniemieckim wydawnictwem kościelnym podaje liczbę 60310. N a s. 24-25 i 68 zamieszczono te same informacje o biskupie A nastazym Sedlagu. W spom inając na s. 280 o A ntonim Donim irskim , potom ku znanej pom orskiej rodziny ziemiańskiej, w latach siedemdziesiątych XIX w. dyrektorze polskiego banku w T oruniu, napisano, że to „późniejszy dziennikarz i działacz w arszawski” ; m ożna było dodać, że konserwatywny i ugodowy.

N a „skrzydełku” okładki wydawnictwo umieściło m.in. zdanie: „K siążka ta wypełnia lukę w historiografii polskiej i stanowi punkt wyjścia do szerszych porów nań inteligencji polskiej Galicji i K rólestwa Polskiego z inteligencją polską żyjącą pod panow aniem pruskim ” . Nie m a w tym nic z reklamowej przesady.

Andrzej Szwarc

Wiesław H ł a d k i e w i c z , System kolonialny R zeszy Niemieckiej 1884-1919, W ydawnictwo Wyższej Szkoły Pedagogicznej, Zielona G óra 1986, s. 333.

Tem at omawianej książki om ijała historiografia polska. Poruszano go na marginesie innych zagadnień i do dziś nie doczekał się on systematycznego ujęcia, stąd też w ybór autora należy uznać za trafny. K siążka Wiesława H ł a d k i e w i c z a ukazała się w małym nakładzie i rozprow adzana jest poza norm alną siecią D om u Książki, wymaga zatem szczegółowszego niż w innych przypadkach omówienia. N a dzieło składa się wstęp, sześć rozdziałów , zakończenie, przypisy, bibliografia i streszczenia niemieckie i angielskie.

W rozdziale pierwszym a u to r omówił niemieckie przedsięwzięcia i plany kolonialne sprzed 1876 r. Wyszedł od najwcześniejszych p rób kolonizacji Ameryki w XVI w., przedstaw ił afrykańskie kroki Brandenburgii z w ieku X V II, a na koniec te nowe zjawiska wieku X IX , które spowodowały ponow ne pojawienie się planów kolonialnych, a więc: m asow ą emigrację, rozwój misji chrześcijańskich poza Europą, rozprzestrzenienie się handlu europejskiego na całą kulę ziemską, a także podróże naukow o- badawcze likwidujące białe plam y na mapie świata. Hładkiewicz przytoczył fakty i liczby wskazujące na szybkie tem po rozw oju gospodarczego Niemiec po zjednoczeniu oraz na wagę zakłócenia tego rozwoju przez wielką depresję. Szczegółowiej zajął się pierwszym quasikolonialnym „projektem S am oa” , narastaniem agitacji prokolonialnej, rozrostem stowarzyszeń propagandow ych. Niewiele powiedział o postawie Bism arcka wobec kolonii zupełnie nie w spom inając o kontrow ersjach jakie kwestia ta wywołała w literaturze historycznej1.

Posunięcia kolonialne Niemiec au to r przedstawił na tle polityki zagranicznej wykorzystując w tym celu publikow ane w okresie międzywojennym niemieckie dokum enty dyplom atyczne. W podrozdziale om aw iającym strategię kolonialną rzeczników W eltpolitik wiele miejsca poświęcił stosunkom niemiecko-angielskim i sprawie burskiej. W tym też pierwszym rozdziale omówił niemiecką ideologię wielkiej przestrzeni życiowej oraz wyższości rasowej.

10 B. K u m o r, Ustrój i organizacja Kościoła polskiego w obrębie niewoli narodowej 1772-1918, K raków 1980, s. 191.

(3)

Rozdział drugi — oparty przeważnie o polską literaturę etnograficzną i politologiczną — om aw ia stosunki ludnościowe ziem, które stały się później koloniam i niemieckimi. K olejno, kolonia za kolonią, Hładkiewicz om aw ia skład plemienny, gospodarkę tych ludów , a także strukturę władzy najważniejszych plemion. Pom inął jednak lud Ewe z T ogo, który dużo wcześniej niż np. lud H ausa wszedł w ścisły kon tak t z N iem cam i i m a obszerną literaturę, w tym również w języku polskim 2. Tymczasem w książce znajdujemy schem at graficzny struktury władzy ludów H ausa czy Mossi, ale nie znajdziemy Ewe.

W rozdziale trzecim a u to r zrelacjonow ał zajm owanie przez Niemców kolejnych kolonii. Zwrócił przy tym uwagę na rozm iary gospodarczego zaangażow ania się obywateli niemieckich na danym terenie i na w ydarzenia dyplom atyczne ilustrujące spory m ocarstw o terytoria kolonialne. W rozdziale IV pt. „System kolonialny i jego struktury” H ładkiewicz wyszedł od omówienia obszaru, liczby ludności i granic poszczególnych kolonii. Omówił napływ ludności białej oraz kształtowanie się podziału adm inistracyjnego, opisał ap arat adm inistracyjny i wojskowy, przedstaw iając wynik swych ustaleń schem atem graficznym. Podjął też próbę wyjaśnienia, jakie zmiany tradycyjnych stru k tu r ludów kolonizowanych przyniosło narzûcenie im obcej władzy.

W osobnych podrozdziałach opisał a u to r działania misji chrześcijańskich w koloniach niemiec­ kich oraz pow stawanie i rozwój przedsiębiorstw kolonialnych. O drębny podrozdział poświęcił pracy przymusowej, choć zajął się tu również innymi kategoriam i pracy ludów kolonizowanych. Nie bardzo mogę zrozumieć, dlaczego w tymże rozdziale znalazło się miejsce na międzyrasowe kontakty seksualne, które aczkolwiek doskonale ilustrują m entalność kolonizatorów i klim at obyczajowy, chyba nie mieszczą się w strukturach kolonializm u niemieckiego.

W rozdziale piątym znajdujem y obszerną relację o najważniejszych form ach oporu antykolonial- nego przeciw władzy niemieckiej. Szczególnie dużo miejsca pośw ięcono tu wielkim pow staniom w niemieckiej Afryce. Trochę tylko dziwi fakt, że au to r uznał za konieczne omówienie pow stania „bokserów ” w C hinach, które w niewielkim stopniu było związane z niemiecką kolonią K iauczou. N atom iast pom inięto walkę antykolonialną ludów O ceanii, w tym pow stanie na Ponape.

W rozdziale szóstym („U padek systemu i jego znaczenie” ) opisano szczegółowo przebieg działań w ojennych w poszczególnych koloniach, następnie podział zdobyczy przez państw a Ententy. N a samym końcu zajął się a u to r „globalnym znaczeniem system u” , próbując zbilansować korzyści wyniesione z posiadanych kolonii i poniesione w związku z nimi koszty. Nie było to zadanie łatwe, jak o że koszty były ukryw ane w różnych pozycjach budżetow ych, a i korzyści miały nieraz charakter pośredni np. w postaci dyw idend firm handlujących nie tylko z koloniam i, czy sum przekazywanych na konta niemieckie w wyniku sprzedaży produktów kolonialnych do krajów trzecich. A utor ograniczył się więc do danych podstawowych: kapitałów niemieckich spółek kolonialnych, dotacji i pożyczek rządowych dla kolonii, przychodów i rozchodów budżetow ych poszczególnych kolonii, oraz ich eksportu i im portu. Wszystkie te dane skłoniły go do wniosku, że w porów naniu z innymi państw am i kolonialnym i zam orskie posiadłości Rzeszy m iały niewielki udział w handlu m etropolii i były nieopłacalne.

Wiele konstatacji zaw artych w zakończeniu jest niewątpliwie słusznych. T rudno nie zgodzić się z opinią autora, że nadrzędnym celem Niemców w koloniach była eksploatacja a nie cywilizowanie. C hoć za odważne należy uznać nazwanie niemieckiego systemu kolonialnego systemem niewolni­ czym, są niewątpliwie racje, aby tak właśnie go nazwać. T rafne są też uwagi au to ra oceniające walki antykolonialne w im perium niemieckim.

Przy lekturze książki odnosi się wrażenie, że au to r nie bardzo mógł się zdecydować, ja k ą wybrać jej konceptję — rekonstrukcję w ydarzeń, czy analizę systemu. W ybrał kom prom is, ale m ożna mieć wątpliwości czy był to słuszny wybór. Rekonstrukcja w ydarzeń jest spraw ą relatywnie prostą, analiza systemu, to rzecz dużo trudniejsza, zwłaszcza gdy a u to r nie może się zdecydować, co będzie rozum iał pod słowem „system ” . Z darza się bowiem, że term in „niem iecki system kolonialny” rozum ie po p rostu ja k o „wszystkie kolonie niemieckie” (np. na s. 159: „Stw orzony przez Bism arcka niemiecki system kolonialny nazyw ano oficjalnie Niemieckimi O bszaram i O chronnym i” ). Część analizująca

(4)

R E C E N Z JE

197

system jest na pew no bardzo odległa od tego, co zaprezentow ał nam ostatnio Jan K i e n i e w i c z 3. Znajdziemy tu raczej opis niektórych elementów systemu, niż prawdziwą analizę jego funkcjonow a­ nia. Z drugiej strony przy rekonstrukcji wydarzeń, któ ra przecież pow inna zmierzać do syntezy, razi w wielu miejscach przeładow anie książki drobiazgam i, wyliczanie liczb, faktów, posunięć dyplom a­ tycznych, wydarzeń m ilitarnych, bez próby wydobycia czy usystem atyzowania rzeczy najważniej­ szych.

Język Hładkiewicza pozostaw ia nieco do życzenia zarów no pod względem jasności, ja k i popraw ności, zwłaszcza w przypadku zbyt dosłownych tłumaczeń. Złą polszczyzną trąci zdanie „Niemcy opracow ali projekt pożądanych obszarów zam orskich w Afryce” (s. 49), językiem dzisiejszych gazet stwierdza, że adm irał „odw ołał z tronu króla M alietoa” (s. 136). M am poważne wątpliwości, czy term in „D eutsche Schutzgebiete” należy tłumaczyć (jak to niestety zdarzało się w polskiej historiografii) „Niemieckie obszary ochronne” . Lepiej oddają zamysł autorów tego term inu „niemieckie tereny chronione", lub po prostu „protektorat", bo w takim sensie termin ten początkow o był używany. Niezbyt przem yślane wydaje mi się też zdanie: „Wiele jednak prac dotyczących biografii w ybitnych polityków kolonialnych, tow arzystw handlowych i misji katolickich zawiera teoretyczną sam oobronę interesów kolonialnych Niemiec w Afryce i m a charakter apologetyczny” (s. 16).

W recenzowanej pozycji Hładkiewicz zaprezentow ał d o b rą znajom ość problem u. Zdobycie tej wiedzy nie było łatwe. A u to r wykorzystał najdrobniejsze wzmianki w polskiej literaturze history­ cznej, ekonom icznej, politologicznej i etnograficznej. Sumiennie spenetrow ał przedw ojenną literatu­ rę niemiecką i am erykańską oraz pow ojenną niem iecką z N R D i radziecką. Sięgnął do najważniejszej pozycji francuskiej, zdobył niektóre opracow ania zachodnioniemieckie. Przypisy i bibliografia robią na pierwszy rzut o k a dobre wrażenie. Jednak większość pozycji wymienionych w przypisach po słowach „zob. szerzej” była dla autora niedostępna. Szkoda, bo istnieje dziś obszerna literatura pochodzenia zachodnioniem ieckiego, afrykańskiego, australijskiego i amerykańskiego, szereg niedrukow anych opracow ań w N R D , pozwalających om aw iane przez au to ra kwestie potraktow ać pełniej, precyzyjniej i w sposób bardziej wyważony, niż uczyniono to w książce w oparciu o pozycje z lat trzydziestych i pięćdziesiątych4. K ilka prac, na które a u to r powołuje się w przypisach, w ogóle nie znalazło się w bibliografii (np. K o m o r o w s k i e g o , M a l i n o w s k i e g o , Ł ę t o c h y , M r o z e k- D u m a n o w s к i ej , L e o p o l d , Z i m m e r m a n n a itp.). Za to umieszczono w bibliografii szereg pozycji, do których autorow i chyba nie udało się bezpośrednio dotrzeć, bo w odpow iednich partiach tekstu w ogóle ich nie wykorzystuje ( A y d e l o t t e , B a l d , K l a u s , K n o l l , L e w i n , M e n h e r t , S a f a r i , S c h r e c k e r, S m i t h , S t o e c k e r , T e t z l a f f ) · W bibliografii w ym ieniono też archiwalia Reichskolonialam tu z Poczdam u, ani razu nie cytow ane w przypisach. Ławo się zorientow ać, że au to r w swym dążeniu do syntezy z założenia opierał się na literaturze. C hyba dlatego nie próbow ał syntetycznie przew ertować stenogram ów Reichstagu, poza zasięgiem swych zainteresow ań pozostawił prasę władz i organizacji kolonialnych, wykorzystał tylko nieliczne pam iętniki kolonizatorów .

Odnoszę wrażenie, że wiele zaw artych w pracy pomyłek wynika ze złej pracy redakcji i korekty, czy oczywistych przeoczeń au to ra, ale niektóre pochodzą z cytowanej literatury. Jest to skutek czerpania pokaźnej części informacji z drugiej, a naw et trzeciej ręki, z pozycji, które nie zasługują na pełne zaufanie, lub takich, dla których sprawy, o których mowa, stanowiły jedynie m argines zainteresowania. Przykładow o więc: N u s s b a u m n i e napisał „całościowej m onografii” niemiec­ kiej polityki kolonialnej (s. 17), a tylko w stępną analizę jej pierwszego okresu5. W zrost długości linii kolejowych z 1957 na 34 000 km nie jest w zrostem o 72% (s. 26). Peters nie zajął w 1884 r. Z anzibaru, a Niemcy w 1885 r. nie opanow ały K arolin i M arianów (s. 40). „C ourt o f Equity” nie był firmą

3 J. K i e n i e w i c z , O d eskspansji do dominacji. Próba teorii kolonializmu, W arszawa 1986. 4 Przydałyby się autorow i zwłaszcza pozycje: B a d e g o , B a l d a , G r ü n d e r a, T e t z l a f f a, B l e y a , E s t e r h u y s e , G o l d b l a t t a , K n o l l a, S c h r e c k e r a , H e m p e n s t a l l a , F i r t ­ h a, S m i t h a , K e n n e d y ’e g o , M o s e s a nie mówiąc o mniejszych artykułach, czy dysertacjach.

(5)

198

R EC E N Z JE

angielską (s. 120), ale rodzajem sądów w portach afrykańskich, w których handlow ali kupcy europejscy*. W Niemczech nie istniał „U rząd M orski” , ale U rząd M arynarki Rzeszy (Reichsm ari­ neam t) — odpow iednik M inisterstw a M arynarki w innych krajach (s. 140,144). N ie znam urzędnika niemieckiego nazwiskiem Fechlenburg, wymienionego rzekom o w mojej książce. Chodzi tu wyraźnie o Tecklenburga. Oddziały kolonialne w K am erunie (Schutztruppe) pow ołane zostały do życia dopiero w 1895 r., nie mogły więc ju ż w 1885 r. liczyć 14 kom panii piechoty plus artyleria (s. 165 n.)7. N igdy zaś Schutztruppe nie utw orzono w Togo, o czym a u to r w innym miejscu sam pisze. W ojska von T rothy zostały wysłane do Niemieckiej Afryki Południow o-Zachodniej dopiero po wybuchu pow stania Hererów a nie „dla zapobieżenia wybuchowi pow stania” (s. 198)8. Peters nigdy nie był gubernatorem Niemieckiej A fryki W schodniej (s. 189), H enryk W itbooi chow ał się w górach N aukluft, a nie N auliuft (s. 197), ja k podał au to r za rosyjską pozycją. G ubernatorem Niemieckiej Afryki W schodniej na przełomie wieków nie był Leutwein, ale E duard von Liebert (s. 206f . Nie byli generałami a gubernatoram i Jesco von Puttkam er (s. 185) i T heodor Seitz (s. 222). Inicjatorem ruchu M aji-M ąji nie był czarow nik H ongera (s. 207), ale Kinjikitile Ngwale, który przyjął tytuł „B okero” , a swych pom ocników m ianow ał „ H o n g o ” 10. Palestyna, Irak, Syria i Liban nigdy nie zaliczały się do kolonii niemieckich (s. 236). Pożyczki państwow e dla kolonii niemieckich na pewno nie sięgały rzędu 600 000 000 milionów m arek (s. 239). Stolica K am erunu dopiero w czasie wojny została przeniesiona do Jaunde, a funkcję stolicy spełniała początkow o K am eru n d o rf czyli D uala, później zaś zbudow ana w lepszym klimacie Buea (s. 165)11. N a s. 241 w spomina a u to r o „K olonialnym Urzędzie G ospodarczym ” , podczas gdy w Niemczech takiej instytucji nie było, a powoływany w tym miejscu C z u b i ń s к i pisze wyraźnie o K olonialnym Komitecie G ospodarczym , który miał charakter zupełnie pryw atny. Chyba przypadkow o znalazła się w odsyłaczu 21 do rozdziału V pozycja Tim m a (nie Thim m a) „M orenga” , m ająca charakter powieściowy.

Nigdzie Hładkiewicz nie wyjaśnił koncepcji zamieszczanych w książce schem atów, a szkoda, bo m ają one różne charaktery, i w prow adza to czytelnika w błąd. Jedne przedstaw iają stan statyczny, inne zaś zmiany dynamiczne. N ie wiem, do którego z nich zakwalifikować schemat na s. 161 zatytułow any „A dm inistracja kolonialna w systemie politycznym Niemiec” . M am duże wątpliwości, czy został on głębiej przem yślany. U rząd Kolonialny Rzeszy istniał przecież dopiero od 1907 г., a R ada K olonialna w tym czasie została właśnie zlikwidowana. Pow oływ ana zaś była nie przez U rząd K olonialny, ale przez cesarza, z inicjatywy W ydziału K olonialnego12. U rząd K olonialny Rzeszy po 1907 r. był równy a nie podległy M inisterstw u (Urzędowi) Spraw Zagranicznych czy M inisterstwu (Urzędowi) Poczt. Z abrakło w schemacie istniejącego 17 lat W ydziału (czy ja k chce au to r D epartam entu) K olonialnego mającego przecież wyjątkow ą pozycję w Urzędzie Spraw Z agrani­ cznych. W ojska kolonialne (czy ja k pisze au to r — oddziały ochronne) były podporządkow ane kanclerzowi a adm inistrow ane przez Wydział, a potem U rząd K olonialny, a nie M inisterstw u Spraw Wojskowych13. Zdziwienie budzi umieszczenie w schemacie, jak o odrębnej a centralnej instytucji, „R ządu Rzeszy” podległego Reichstagowi, a wyżej jeszcze kanclerzowi. D obrze przecież w iadom o, że centralną postacią rządu Rzeszy był kanclerz. Z drugiej strony rząd Rzeszy na pewno nie był bezpośrednio podporządkow any Reichstagowi. We wszystkich znanych mi schem atach Reichstag nie jest umieszczany na linii cesarz — rząd Rzeszy, lecz z boku, gdyż form alnie nie m iał żadnego wpływu na powoływanie rządu czy kanclerza. Poza tym dow ództw o m arynarki nie było podporząd­ kow ane rządowi, lecz bezpośrednio cesarzowi. Nieścisłe jest też stwierdzenie z tejże 161 s., że R ada K olonialna „przygotowyw ała pon ad to kadry kolonialne w utw orzonym w 1908 r. w H am burgu

6 M . H a g e n , Bismarcks Kolonialpolitik, Stuttgart 1923, s. 158. 7 Drang nach Afrika, hrsg. H. S t o e c k e r , Berlin 1977, s. 52-54.

8 H. D r e c h s l e r , Südwestafrika unter deutscher Kolonialherrschaft, Berlin 1985, s. 151.

9 H. G r ü n d e r , op. cit., s. 248.

10 J. I l i f f e , A Modern H istory o f Tanganyika, Cam bridge 1975, s. 169. 11 E. M v e n g, Histoire du Cameroun, Paris 1963, s. 298, 313.

12 G . W e s t p h a l , Der Kolonialrat 1890-1907, Berlin 1964, passim.

(6)

R E C E N Z JE

199

Instytucie K olonialnym ” . W momencie utw orzenia Instytutu R ada ju ż nie istniała, zresztą nigdy nie zajm owała się kształceniem k ad r14.

T rudno uznać, aby nadania olbrzymich, idących w m iliony hektarów , obszarów K am erunu spółkom S üd-K am erun i N ord-W est-K am erun „stw orzyło przesłanki dla rolniczej eksploatacji kolonialnej” (s. 179). Plantacjam i zajęły się ju ż wcześniej inne firmy, natom iast wymienione wyżej w ykorzystały m onopol działania na pozyskanym terytorium głównie dla handlu15. Niesłusznie łączy Hładkiewicz opodatkow anie ludności tubylczej z odkryciem i eksploatacją bogactw m ineralnych (s. 186). Jak wskazują kom petentni historycy, w większości kolonii N iem com chodziło o pozyskanie tą drogą siły roboczej dla plantacji16. A utor praw idłow o zauważył, że proletaryzacja ludności w Niemieckiej Afryce Południow o-Zachodniej wiązała się z u tra tą jej bydła. Przesadą jest jednak winienie za ten fakt głównie rekwizycji, gdy niepodejrzany o stronniczość historyk z N R D pisze, że większość bydła H ererów (a ono to było zasadniczym problem em ) wyginęła na skutek zarazy17. Pisząc później o zagładzie Hererów w czasie wielkiego pow stania au to r mylnie przyczynę widzi w ogniu artyleryjskim , choć bardzo głośny był fakt rozm yślnego wypuszczenia A frykańczyków w kierunku bezwodnej pustyni, gdzie większość plemienia wyginęła18.

W analizie han d lu kolonialnego Hładkiewicz pom inął kapitalny problem — ja k duży procent handlu niemieckich kolonii wiązał je z krajam i trzecimi. A przecież według najbardziej optym isty­ cznych danych na Niemcy przypadało zaledwie 70% wywozu i 60% przywozu niemieckich kolonii19. Tablica na s. 246 m im o woli w prow adza więc w błąd czytelnika. N ie podjęto w książce próby odpowiedzi na kapitalne pytanie — ja k ą część zapotrzebow ania na tzw. produkty kolonialne pokryły Niemcy im portem z własnych posiadłości, choć odpow iednie dane nietrudno jest znaleźć naw et w literaturze znanej autorow i.

Parę tw ierdzeń zaw artych w zakończeniu jest dla mnie albo niezrozumiałych albo wątpliwych. Nie bardzo rozum iem konstatacji: „System kolonialny Capriviego okazał się w praktyce em anacją tradycyjnego dem okratyczno [sic/] — m ilitarystycznego systemu zarządzania w P rusach” (s. 251). Być może m amy tu znów do czynienia z prostym przeoczeniem, ale naw et gdyby „dem okratyczno” zmienić na „au to k raty czn o ” , to co do prawdziwości całego zdania m iałbym wątpliwości, gdyż system rządów w koloniach niemieckich dopiero w późniejszych latach rzeczywiście ukształtow ał się na w zór pruski. Podobnie nieostrożny wydaje się pogląd, że właśnie dla sędziwego kanclerza H ohenlohego „utrzym yw anie i rozwój systemu kolonialnego” było „głów nym zadaniem polityki zagranicznej” (s. 252)20. Zupełnie zaś nie rozum iem zdania z s. 255: „K olonie jed n ak nie mogły wpłynąć na rozszerzenie niem ieckich rynków zbytu, stanowiły bowiem terytoria ekonomicznie nierentow ne (dom inow ały surowce roślinne a nie przemysłowe), wymagały dużych nakładów finansow ych oraz m aterialnych” . C hyba a u to r nie zauważył, że surowce roślinne m ogą być surowcam i przemysłowymi (np. k o p ra czy kauczuk), oraz że istniały w świecie kolonie dostarczające głównie produktów roślinnych a przecież bardzo opłacalne dla m etropolii (np. H olenderskie Indie W schodnie czy małe Antyle). Nie w spom inam już o tym , że konieczność dużych nakładów na jakim ś terenięjiie wyklucza, że może się on stać szerokim rynkiem zbytu, zwłaszcza gdy zwiększa się tam ludność.

Oczywiście czytelnik zastanaw iając się, czy m a wziąć tę książkę do ręki musi pam iętać, że w każdej recenzji pisze się więcej o tym , co m ożna skrytykow ać, niż o tym, co m ożna pochwalić. K ażda książka

14 Zob. przyp. 12.

15 J. B a l l h a u s , Die Landkonzessionsgesellschaften, [w:] Kamerun unter deutscher Kolonial­

herrschaft t. II, Berlin 19.68, s. 99-178.

18 Kamerun unter deutscher Kolonialherrschaft t . l , h t s g . \ . H. S t ö c k e r , Berlin 1960, s. 261 nn.; D. B a l d , D eutsch-Ostafrika 1900-1914, M ünchen 1970, s. 50-55; S. F i r t h , Arbeiterpolitik in

Deutsch-Neuguinea vor 1914, [w:] Tradition und Neubegin, hrsg. von J. H ü 11 e r, K öln 1975, s. 486.

17 H. D r e c h s l e r , op. cit., s. 105. 18 Tamże, s. 158-160.

19 P. H a m p e , Die oekonomische Imperialismustheorie, M ünchen 1976, s. 362.

20 Por. H. H o 1 b o r n, Deutsche Geschichte in der N euzeit t. III, F ran k fu rt/M 1981, s. 95 n.; G. G r a i g , Deutsche Geschichte 1866-1945, M ünchen 1980, s. 235 nn.

(7)

200

R EC EN ZJE

o charakterze pionierskim jest trudniejsza do napisania. Inna spraw a, ża au to r chyba przepuścił zbyt dużo pomyłek w swym dziele. M ożna się z niego wiele dowiedzieć, ale trudno być pewnym prawdziwości podanych informacji. Między innymi, wbrew tem u co pisze au to r na s. 18, niżej podpisany nie udzielał m u żadnych wskazówek przy pisaniu om ówionej książki.

M arek Czapliński

M arek M a c i e j e w s k i , Ruch i ideologia narodowych socjalistów w Republice

Weimarskiej. O źródłach i początkach nazizmu 1919— 1923, PW N W arszawa-W rocław

1985, s. 518.

Prezentow ana praca o narodzinach N SD A P, w ydana nieatrakcyjnie i w małym nakładzie, przeszła bez echa. A przecież rozw ażania o faszyzmie nie są tylko akadem icką dyskusją o zamierzchłej przeszłości, dotyczą choroby, k tó ra wykluła się w Niemczech i Włoszech dopiero po I wojnie światowej. „Faszyzm — podkreśla M arek M a c i e j e w s k i — m ożna uznać za formę ruchów totalitarnych, kształtujących się w tym samym okresie w innych krajach europejskich” (s. 417). Nie wszystkie z tych ruchów znalazły swój finał w roku 1945. C horoba totalitaryzm u zagraża stale ludzkości. Dyskusje o hitleryzmie czy faszyzmach południowej E uropy to studia nad sym ptom am i tej choroby, nä k tó rą ciągle nie ma skutecznego lekarstw a.

M arek M a c i e j e w s k i podjął tem at, który w naszym kraju po raz ostatni, w formie dużej, naukowej m onografii przedstaw ił 18 lat tem u Jakub B a n a s z k i e w i c z 1. K siążka Maciejewskiego dzieli się (choć nie w yodrębniono tego form alnie) na dwie części. Pierwsza (rozdziały I i II) om aw ia „Przesłanki n arastania narodow ego socjalizmu” oraz „Pow stanie i rozwój N SD A P do 1924 ro k u ” . D ruga (dwa ostatnie rozdziały) — ukazuje „Ź ródła doktryny narodow ych socjalistów” i „Ideologię narodow ych socjalistów ” . N iewątpliwą zaletą książki jest przejrzystość. Pierwszy rozdział podzielo­ no na trzy podrozdziały. Pierwszy z nich zatytułow ano „Sytuacja polityczna w Niemczech po I wojnie światowej” .

Jest to istotnie kwestia, bez wyjaśnienia której nie sposób przedstaw ić początków N SD A P. Czy jednak w 500-stronicowej książce nie należało napisać o rewolucji listopadowej w Niemczech nieco więcej niż 92 wiersze? Ten bardzo oszczędny szkic zawiera z natury rzeczy wiele uproszczeń trudnych do zaakceptow ania. Czy m ożna bez kom entarzy napisać, że „kierow nictw o SPD i Niezależnej Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (U SPD ), reprezentujące ugodow e stanow isko wobec sił kontrrew olucji, pow ołało w spólny rząd o nazwie R ada Pełnom ocników Ludowych w celu zaprow adzenia ładu społecznego i ochrony dominującej pozycji klas posiadających” (s. 10)? Czy rząd ten m ożna nazwać po p rostu „antysocjalistycznym ”? Przecież na lewo od radykalnej U SPD oraz ogrom nej i dośw iadczonej SPD stała tylko nieliczna, nie posiadająca zaplecza grupa Spartakusa. Robotnicy niemieccy nie wybrali ani jednego z jej członków na ogólnoniemiecki kongres rad w połowie grudnia 1918 roku. W takich w arunkach realizowanie progranu K arola Liebknechta i Róży Luksem burg było niemożliwe i sprzeczne z wolą większości proletariatu niemieckiego. K PD pow stała dopiero w styczniu 1919 roku i, ja k stwierdza sam au to r, „nie zdołała uzyskać wpływu na postępow anie mas, ani też zdobyć doświadczenia niezbędnego do urzeczywistnienia zasad ustroju socjalistycznego” (s. 11). M im o tej konkluzji M arek Maciejewski w wielu miejscach przeciwstawia SPD a początkow o i U SPD — proletariatow i ...

Szkoda jednocześnie, że a u to r nie napisał ani słowa o genezie, konsekwencjach i przebiegu berlińskiego pow stania ze stycznia 1919 roku, wywołanego właśnie radykalizm em Spartakusa i części U SPD . M ożna było też pokazać, ja k listopad 1918 roku w płynął na samego H itlera, wówczas przejściowo ociemniałego kalekę w szpitalu wojskowym w Pasłęku, opłakującego śmierć kolegów z wojny, nadarem ną jego zdaniem wobec rewolucji, H itlera składającego ślubowanie, że zostanie

1 Powstanie partii hitlerowskiej. Studium socjologiczne genezy fa szy zm u niemieckiego 1919— 1923,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jeżeli faktycznie plejotropowe działanie małych dawek riwaroksabanu w połączeniu z ASA jest tak korzystne dla pacjentów z miażdżycą — nawet tych wiele lat po

W odniesieniu do statyn, jako klasy leków, nie stwier- dzono znamiennej różnicy pod względem wzrostu stę- żenia CK o znaczeniu klinicznym (0,6% uczestników) w porównaniu z

Mieliśmy taki piękny [tekst] o księdzu: „Madonna tronująca z lipowego drzewa”, też chyba Olek Rowiński [napisał], a może ktoś inny, już nie pamiętam.. Ponieważ tekst był

Wiadomo, są takie fundacje, które zajmują się dziećmi chorymi na raka, ale co z tymi, którzy nie mogli na przykład wybrać sobie rodziny, w której przyszło im się

nieszczęśliwą minę, że obelgi więzną mi w gardle. I im dłużej doktor Dusseldorf milczy ze swoją zmartwioną miną, tym bardziej ja czuję się

Warto przy okazji zapytać, czy podejmując ludzkie działania, mamy punkt odniesienia, czy są one prze- niknięte Bożym duchem, czy to tylko nasze ludzkie wyrachowanie.

- W cyklu współczesnym wyróżnia się dwie fazy: ożywienie ( Expansion) i recesję*(Contraction)..  Charakteryzuje się asymetrią rozwoju,

Jak twierdzi archeolog Maciej Szyszka z Muzeum Archeologicznego w Gdańsku, który przyczynił się do odkrycia owej piwnicy, pierwotnie budowla ta była jadalnią i kuchnią, w