• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1978, nr 1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1978, nr 1"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)
(5)

EWANGELIA - ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA - JEDNOŚĆ - POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

„On patrzy na krań­

ce ziem i i widzi wszystko, co jest pod niebem ”

(Hiob 28,24)

N a z d j . : W id o k z ie m i z p r z e s t r z e n i k o s m ic z n e j

(6)

CHRZEŚCIJANIN Jezus

nadzieją świata!

EWANGELIA

ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ

POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

Rok założenia 1929 Nr 1., styczeń 1978

r.

J E Z U S — N A D Z IE JĄ Ś W I A T A ! D L A C Z E G O M A M Y W IE R Z Y C W P A N A J E Z U S A ?

Św i a d e k j e z u s a U F N O Ś Ć W P A N U

W P O S Z U K IW A N IU P R Z E W O D N IK Ó W Z Ż Y C IA C Y G A N A -E W A N G E L IS T Y B A Ł W O C H W A L S T W O

P R O R O C K I A S P E K T Z I E M S K IE J H IS T O R II K O Ś C IO Ł A (2) O S Z U K A N IU B O G A ...

S Z K O Ł A B IB L IJ N A :

W Z R A S T A N IE W C H R Y S T U S IE L I S T D O R E D A K C J I

Ż Y C IE W M O D L IT W IE (W S P O M N IE N IE ) K U R S W K O S Z A L IN IE

I I Z B Ó R W S Z C Z E C IN IE K R O N IK A

M ie s ię c z n ik „ C h r z e ś c i j a n i n ” w y s y ł a n y j e s t b e z p ł a t n i e ; w y d a w a n i e j e d n a k c z a ­ s o p is m a u m o ż liw ia w y ł ą c z n i e o f i a r n o ś ć C z y te ln ik ó w . W s z e lk ie o f i a r y n a c z a s o ­ p is m o w k r a j u , p r o s i m y k ie r o w a ć n a k o n t o Z j e d n o c z m e g o K o ś c io ła E w a n g e ­ l ic z n e g o : P K O W a r s z a w a , I O d d z ia ł M ie j­

s k i, N r 1531-10285-136, z a z n a c z a j ą c c e l w p ła ty n a o d w r o c ie b l a n k i e t u . O f ia r y w p ł a c a n e z a g r a n i c ą n a l e ż y k i e r o w a ć p r z e z o d d z ia ły z a g r a n i c z n e B a n k u P o l s k a K a s a O p ie k i n a a d r e s P r e z y d i u m R a d y Z j e d n o c z o n e g o K o ś c io ła E w e n g e .ic z n e g o w W a r s z a w ie , u l. Z a g ó r n a 10.

Wydawca: Prezydium Rady Zjedno­

czonego Kościoła Ewangelicznego w PRL. Redaguje Kolegium: Józef Mrózek (red. nacz.), Edward Czajko (sekr. red.), M ieczysław Kwiecień, Marian Suski, Jan Tołwiński, Ryszard Tomaszewski.

Adres Redakcji i Administracji:

00-441 Warszawa 1, ul. Zagórna 10.

Telefon: 29-52-61 (w. 5). Materiałów nadesłanych nie zwraca się.

Indeks: 35462

RSW „P rasa-K siążk a-R u ch ” , W a r­

szawa, Sm olna 10/12. Nakł. 5000 egz.

Obj. 3 ark. Zam. 1570. F-104.

U w aża się, że jed n ą z g łów nych życiow ych sił człow ieka je st nadzieja i ja k długo tli się ona w lu d zk im sercu, czło w iek ży je; um iera zaś — gdy swą ostatnią n adzieję utraci.

Często byw a, że nadzieją m ł o d y c h jest, po prostu, młodość. Ich uroda, spraw ność psychofizyczna, w d z ię k i chęć „wybicia się”. O czyw iście m a to w szy stk o sw ą w artość. Jednakże, ja k często doznają rozczarow ania ludzie m łodzi, u p a tru ją cy w ty m .w yłącznie sw o jej nadziei. S tąd w iele — n aw et jeszcze — m łodych, k tó rzy po doznanych niepow odzeniach są ta k przy - gnieceni, iż w y d a je się im , że doszli do końca i stoją przed w ielk ą n iew ia ­ domą, pytając — czy, gdzie i ja k skierow ać następny krok.

Podobnie te ż z nadzieją s t a r s z y c h i s t a r y c h byw a; stąd biorą się zaw ołania: „M łodzież — nasza nadzieja”! A le nie odbierając n ik o m u n i­

czego: Czy ta k je st napraw dę? Czy nie są to złudne oczekiw ania? Przecież d zieciństw o i m łodość m ija ją szybko, choć m ają i sw ój w d z ię k i znaczenie.

A le czy na trw ałe m ogą być one oparciem dla nadziei; chociażby — czy mogą być nadzieją rodziców ? Jeśli tak, dlaczego ty le zaw iedzionych? D la­

czego „Domy O p ieki” pełne są ludzi, k tó rzy sw e nadzieje pokładali w d ziz- ciach? A czy nie podobnie byw a z nadzieja m i sportow ców na — jakŻ2 często zw o d n iczy — „sukces”; z nadzieją zakochanych — na ja k że w s p a ­ niale zapow iadającą się „miłość”, któ ra w kró tce skończyć się m oże — i czę­

sto ko ń czy się — rozczarow aniem . Inne o d m i a n y lu d zk ie j n a d z i e i — to nierzadko ta k nieokreślone sp ra w y i rzeczy, ja k „postęp” i „przyszłość”

lub rów nie ogólnikow o pojm ow ane „szczęście” i „rozw ój”. A w śród ludzi religijnych — „religia”. M am na m yśli, oczyw iście, nie w i a r ę b i b l i j n ą , czyli osobiste zaufanie do Pana Jezusa, jako Boga, K róla i Z baw iciela — ale te przeróżne odm ia n y relig ijn ej obrzędowości, poczynając od n a jp ry ­ m ity w n ie jszy c h do n a jw yszu k a ń szy ch , któ ryc h celem je st w yłącznie za ­ gw arantow anie sobie egoistycznego szczęścia w tzw . „życiu p ozagrobow ym ”.

W y zn a ję na ty m m iejscu, że w ierzę w życie w ieczne z Bogiem i je st ono dla m n ie d a lszym ciągiem tego samego życia wiecznego, które Bóg zaczął w m o jej zie m sk ie j egzystencji, d zię k i u sp ra w ied liw ien iu przez w iarę w Pana Jezusa Chrystusa.

Pow iadają też, ile lu d zi — ty le rodzajów nadziei, i ile ludzi — ty le poszu­

k iw a ń N adziei p ra w d ziw e j — N adziei je d y n e j i ży w e j! P rzesuw anie się na ­ tom iast od je d n e j „nadziei” do drugiej je st św ia d o m ym lub nieśw iadom ym pragnieniem znalezienia w y jśc ia z p rzeklętego kręgu rozczarowań, n ie p e w ­ ności i bezsensu. To przecież podobno u bram p ie kie ł um ieszczono słowa:

„Witajcie, k tó rzy nie m acie ża d n ej nadziei”. I ta k ludzie m ający różnego rodzaju „ nadzieje” ale szu k a ją cy ciągle N adziei P ra w d ziw ej zapytują: Czy je st jeszcze dla nas (dla m nie) Nadzieja? Gdzie? J a k ją znaleźć?

R ozm yślając o m o jej N adziei, siedząc sobie któregoś grudniow ego dnia, w ziąłem do p rzejrzen ia św ieżą prasę religijną. I nagle, ja k to się m ó w i —

„zatkało m n ie ”. N ie dow ierzając oczom, zacząłem czyta ć * : „»Paweł V I na­

dzieją św iata« (W ystąpienie kard- Sergio Pignedoli P ierw sza reakcja była taka: p rzecież to kła m stw o ! Ż aden śm ierteln ik, żaden papież, czy ten, któ ry obecnie sp ra w u je rządy, czy ci, k tó rzy byli przed nim , czy te ż ci, k tó rzy m ogą być jeszcze po n im — nie byli, nie są i nie mogą być nadzieją św iata. N a d z i e j ą ś w i a t a b ył je st i będzie ty lk o Pan Jezu s C hrystus!

To nie chodzi przecie o to, by ko m u ś odm aw iać szacunku, albo w trącać się w w e w n ę trzn e sp ra w y innego w yznania, ale gdy ktoś n a w e t sła w n y lub w ie lk i odbiera takie hołdy i p rzyp isu je m u się prerogatyw y, któ re tylko Bogu należą, to postępow anie tego rodzaju należy zaliczyć do je d n e j z od­

m ia n ja k że rozpow szechnionego bałw ochw alstw a. Są bow iem granice i w składaniu w yra zó w uznania i w o ka zyw a n iu n a w e t w ielkiego szacunku.

A k c e n t za w a rty w ty tu le a rty k u łu je st zn a k iem obecności starej idolatrii, i dla chrześcijan (i to chyba nie ty lk o chrześcijan w ierzących w edług Biblii) je st nie do przyjęcia! O czyw ista, na leży i trzeba życzy ć zdrow ia ludziom , nie je st z tego w yłączony pap. P aw eł V I, ale nigdy zapom inać nie należy, co św. Jan napisał do w szystkic h , k tó rzy w ierzą w Boga i m iłu ją Go: „D zie­

ci, w ystrzegajcie się fa łszyw yc h bogów ”.

W yznaję, że zn alazłem niezaw odną N adzieję, spolegam na p ew n ej Oso­

bie. To P ra w d ziw y C złow iek i P ra w d ziw y Bóg; to Ten, o któ rym W szech ­ m ocny Ojciec m ó w i „Tyś je st S y n m ó j u m iłow any, którego sobie upodoba­

łe m ” (M k 1,11). On je st nadzieją św iata! On je st m oją N adzieją i w ielu, w ielu chrześcijan. T ylk o On! J e z u s !

M. Kw.

* „ S tó w o P o w s z e c h n e ” , n r 275 (9601), s t r . 7.

2

(7)

Dlaczego mamy wierzyć w Pana Jezusa?

„I n ie ma w nikim ly, bawienia, albowiem nie ma żadnego Imienia pod niebem, danego u w a prze* które moglibyśmy być zbawieni”.

Dz. Ap. 4,12

Gdybyśmy zapytali przeciętnego chrześcijani­

na, dlaczego wierzy w Chrystusa, odpowiedział­

by zapewne, że wierzy dlatego, że urodził się i wychował się w rodzinie chrześcijańskiej i zo­

stał ochrzczony w kościele. Gdybyśmy z kolei zapytali człowieka niewierzącego dlaczego nie wierzy w Chrystusa, odpowiedziałby prawdopo­

dobnie, że dlatego, ponieważ nie widzi potrze­

by lub przyczyn dla których miałby wierzyć.

Dla jednych i drugich chciałbym więc podać uzasadnienie powodów dla których w arto i po­

winniśmy wierzyć w P ana Jezusa. Gdy czy­

tam y Słowo Boże znajdujem y aż pięć takich przyczyn. Każda z tych przyczyn lub inaczej mówiąc powodów wystarczyłaby aby uwierzyć z całego serca w Pana Jezusa, a jest ich jak powiedzieliśmy aż pięć. W niniejszym artykule omówimy tylko pierwszą przyczynę.

W i e r z y m y w P a n a J e z u s a , p o n i e ­ w a ż j e s t B o g i e m . Są, co prawda, takie wyznania, których członkowie naw et chodzą z Pismem Świętym i przekonują ludzi, że Jezus nie był i nie jest Bogiem, ale taka nauka jest herezją. Apostoł Paw eł wyraźnie ostrzega nas w Liście do Galacjan w rozdziale 1, w. 8 po­

wiadając: „Ale choćbyśmy naw et my albo anioł z nieba zwiastował wam ewangelię odmienną od tej, którą myśmy wam zwiastowali, niech będzie przeklęty!” Bardzo mocne i stanowcze słowa, lecz gdy chodzi o zachowanie czystej nauki Ewangelii nic nie jest za mocne, zwłasz­

cza w ustach Apostoła Chrystusowego. Cóż bo­

wiem Nowy Testament mówi nam o bóstwie Chrystusa?

Wielu z nas zapewne pam ięta wstęp do Ewan­

gelii św. Jana zaczynający się od słów: „Na po­

czątku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bo­

giem było Słowo...” W tym samym rozdziale w wierszu 18 czytamy: „Boga nikt nigdy nie wi­

dział, lecz jednorodzony Bóg, który jest na ło­

nie Ojca” .

Apostoł Tomasz wątpiący w zm artwychwsta­

nie Pana Jezusa gdy staje tw arzą w tw arz ze zmartwychwstałym Panem, woła: „Pan mój i Bóg mój” ! (Ew. Jana 20,28). Czyż on mógł się pomylić? A co mówi Apostoł Paweł w Liście do Rzymian 9,5: „Do których należą ojcowie, i z których pochodzi Chrystus według ciała. Ten jest ponad wszystkich, Bóg błogosławiony na wieki. Amen”. Czy Apostoł Paw eł się mylił?

A co mówi z kolei Apostoł Jan, te n umiłowa­

ny uczeń Pański? W 1 Liście Jana 5,20 czyta­

my: „Wiemy też, że Syn Boży przyszedł i dał nam rozum abyśmy poznali tego który jest prawdziwy. My jesteśmy w tym , który jest prawdziwy, w Synu jego Jezusie Chrystusie.

On jest tym prawdziwym Bogiem i życiem wiecznym”. Czyż Apostoł Jan się mylił?

„O, tak ”, powiadają niektórzy, „Jezus był może Bogiem, ale nie był równy Bogu Ojcu, nie był Wszechmogącym”. W takim razie czy­

tajm y dalej. Ten sam Apostoł, w pierwszym rozdziale Objawienia w wierszu 8 pisze: „Jam jest (a mówi te słowa do Jan a — Sam P an Je­

zus !) alfa i omega (początek i koniec) mówi Pan, Bóg. Ten który jest i który był i który ma przyjść, Wszechmogący”.

Komu więc wierzysz, Drogi Czytelniku: Apo­

stołom, Chrystusowi, Duchowi Świętemu — au­

torowi Pisma Świętego, czy też jakiemuś czło­

wiekowi? Niektórzy z ludzi odmawiających Chrystusowi Jego boskości powiadają, że On sam powiedział: „Ojciec mój jest większy niż ja...” Owszem, święta prawda! Tylko musimy wiedzieć i nie zamykać oczu na fakt, że kiedy Pan Jezus to mówił, był w ciele1 ludzkim! To znaczy przez ciało ludzkie był ograniczony w swej boskości, zresztą na „m ałą chwilę” tylko jak mówi Słowo Boże w Liście do Hebrajczy­

ków (r. 2). Będąc Bogiem nie mógł z powodu ograniczenia przez ciało przebywać jednocześ­

nie w różnych miejscach, tak samo jak każdy człowiek odczuwał pragnienie picia, jedzenia, snu, zmęczenie, itp. Bóg Ojciec będąc Duchem tego nie odczuwa. Z tych i innych powodów P an Jezus był mniejszy od Ojca, ale kiedy zmartwychwstał, w stąpił do nieba i siedzi na prawicy Boga Ojca i kiedy przyjdzie panownie na ziemię aby być Królem i Panem, jest i bę­

dzie Wszechmogącym!

Inni z kolei ludzie powiadają, że Jezus był dobrym, moralnym człowiekiem, założycielem jednej z większych religii świata, uznają Go naw et za proroka, ale również odmawiają Mu boskości, dodając jeszcze, że byli przecież inni, podobni do niego założyciele wielkich religii i Jezus jest podobny do tam tych wybitnych ludzi. Pan Jezus powiedział, że „wszyscy ilu przede m ną przyszło, to złodzieje i zbójcy”. Mo­

żemy powiedzieć, że żaden z tak zwanych wiel­

kich ludzi żyjących zarówno przed jak i po Chrystusie nigdy nie może się równać z Jezu­

sem. On bowiem zasadniczo różnił się od nich, był wcielonym Synem Bożym, Bogiem, i takie­

go Jezusa opisuje Pismo Święte, takiego Jezusa znamy i takiego Jezusa głosimy, i przez takiego Jezusa, a ściśle mówiąc, jak czytamy w Dzie­

jach Apostolskich 4,12 „przez Imię Jego dostę­

pujem y zbawienia”. Nikt więc nie może mówić, że przez jakieś inne imię bywamy zbawieni.

Owszem, Bóg w Starym Testamencie często, ale nie zawsze objawiał się pod imieniem Jah ­ we, ale w Nowym Testamencie, a więc dla nas obecnie żyjących ludzi objawia się pod Imie­

niem i w osobie Jezusa. Jeśli więc ktoś chce napraw dę być zbawiony musi całym sercem,

(8)

dziecięcą w iarą oddać się Chrystusowi, pojed­

nać się z Bogiem Ojcem przez Niego, a dokład­

nie mówiąc przez Jego ofiarę na Krzyżu Gol­

goty poniesioną za każdego człowieka. P an J e ­ zus powiedział a zapisane to w Ewangelii św.

Jana 14,6: „Ja jestem droga i praw da i żyw ot,' nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie”.

Tak, Drogi Czytelniku! Jeśli napraw dę prag­

niesz pojednać się z Bogiem Ojcem, jeśli na­

prawdę chcesz mieć życie wieczne, jeśli na­

prawdę chcesz być chrześcijaninem według Pis­

ma Świętego — istnieje dla Ciebie tylko jedna droga: przez Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, ucieleśnionego Boga.

P an Jezus jest Bogiem. Przytoczyliśmy na dowód tej wielkiej i wspaniałej praw dy kilka

wersetów z Pisma Świętego, choć wystarczyło­

by tylko jeden, bowiem każde słowo, każdy wiersz z Pisma Świętego jest Słowem Bożym i nie wymaga dodatkowego poparcia. Nie wierz więc różnym naukom ludzkim, często na pierw ­ szy rzut oka wyglądającym na prawdziwe, ale w rzeczywistości będącym przekręconą, a więc inną Ewangelią... Strzeż się „innej” to znaczy wywróconej Ewangelii. Weź Pismo Święte do ręki i czytaj je z modlitwą, a Duch Święty otworzy Ci oczy duchowe i zrozumiesz prawdy Boże bez pomocy ludzkiej. Niech Ci Bóg w tym dopomoże!

Jan Tołwiński

Ś w i a d e k J e z u s a

.,VV piętnastym roku panowania cesarza Tyberiusza. gdy nam ie­

stnikiem Judei, byl Poinic jusa Piłat, tetrarchą galilejskim Herod, tetrarchą iturejskim i trachonickim Filip, brat jego, a tetrarchą abileńskim Lizanlasz, za arcykapłanów Annasza i Kajfasza, do­

szło Słotwjo Boże Jana, syna Zachariasza, ma pustyni. I prze­

szedł całą krainę nadjordańską, głosząc chrzest upamiętniania na odpuszczenie grzechów. Jak było napisane w księdze słów pro­

roka Izajasza: Głos wołającego na pustyni: Gotujcie drogę Pań­

ską, prostujcie ścieżki jego. Każdy padół niech będzie wypełnio- niony, a każda góra i pagórek zniesione, drogi krzywe wyprosto­

wane. a nierówne wygładzone. I ujrzą wszyscy ludzie zbawienie Boże” (Ewang. w g św. Łuk. r, 3,1—6).

W piętnastym roku rządów cesarza Tyberiu­

sza. Każdy historyk wie, że jest to 28 lub 29 rok naszej ery. Nazwisko cesarza Tyberiusza znane jest w kronikach światowych.. Ale w tekście przedstawione jest i kronika lokalna, czytamy:

kiedy Poncjusz Piłat był nam iestnikiem Judei, Herod te trarcha Galilei, a jego odpowiednicy panowali nad sąsiednimi ziemiami. Wspominany już tekst mówi i o urzędującym wówczas arcy­

kapłanie Kajfaszu i jego szarej eminencji An­

naszu. Ewangelista Łukasz precyzując powyż­

sze sprawy m a nam niew ątpliw ie coś ważnego do zakomunikowania. Nie chodzi tu jednak o n a­

rodzenie Mesjasza. Tu chodzi o wskazanie na rozpoczęcie Jego działalności. Jednak Jezus jeszcze nie pojawia się. Jeszcze nie nadszedł Jego czas. Być może zajęty jest pracą w Naza­

recie lub jego' okolicy. Poprzednikiem ... Jezusa jest Jam, syn Zachariasza. J e s t on posłańcem i heroldem zwiastującym działalność nadchodzą­

cego Mesjasza. i

Jezus Chrystus m a przyjść i objawić się jako ratujący grzeszników Zbawiciel. W Nim i przez Niego każdy grzesznik będzie mógł pojednać się z Bogiem. Ewangelista Łukasz wskazuje w y­

raźnie, że oni należą do siebie: Jezus z Nazaretu i Jan, syn Zachariasza. Chrystus Zbawiciel i Jego świadek. Mesjasz i ten, który na Niego wskazuje.

Jezus jest drogą, praw dą i życiem. Czytamy, że doszło Słowo Boże do Jana, syna Zachariasza.

Jan rozpoczyna swą działalność nad rzeką Jo r­

dan. Tutaj głosi i chrzci. Ewangeliści przedsta­

wiają go jako niezwykłą, pełną tajem nicy po­

stać. Jan żywi się szarańczą i. miodem leśnym, a odziany jest sierścią wielbłądzią. On pochodzi z pustyni, a więc z marginesu życia i spoza krę­

gu cywilizacji. I w łaśnie ten przybysz z pustyni przynosi praw dę o Jezusie. O Jezusie C hrystu­

sie, który m a przyjść i przynieść każdemu po­

trzebującemu ratunek i zbawienie.. Prawda 0 Bożym wybawieniu nie jest więc wytworem ludzkiej nauki i wyobraźni, ale istotnie zosta­

ła objawiona. Jan, nieznany ludziom, ale po­

święcony. znany i bliski Bogu,, nie zawiódł po­

kładanych w nim nadziei. Przyszedł z, dalekiej dzikiej pustyni do ludzi cywilizowanych,, osia­

dłych n a stałe, podporządkowanych władzy 1 rządzących się 'Swoimi prawami. I. co on miał im do; powiedzenia? Co on chciał zmienić i wprowadzić? Zastanów się nad tym i ty, drogi czytelniku. Czy Chrystus, który miał przyjść, nie objawiłby się sam? Czy nie wystarczyłoby pójść drogą, któ rą On wskaże i wytyczy? Na­

turalnie, że to wystarczyłoby: Ale mąż, który znalazł się nad Jordanem, napełniony Duchem Świętym, wskazywał n a Mesjasza zgodnie z pro­

roctwem Izajasza proroka. Jan, człowiek z pu­

sty n i,: reprezentu je i wypowiada to, co zwiasto­

wali już przed nim starotestam entow i prorocy.

W jego świadectwie i słowach odżywają na nowo Boże obietnice. On mówi o miłosierdziu, łasce, sprawiedliwości i Sądzie Bożym. I dlate­

go świadectwo Jana, zwiastowane nad Jorda­

nem, było kazaniem n a czasie. Świadectwo Jana odkrywa i wiąże w jedną całość praw dę o Bogu objawionym w Jezusie Chrystusie. To, co on czyni, nie jest przypadkiem, lecz zgodne jest

(9)

z wolą Bożą. Jan dlatego należy do Chrystusa, bo zna prawdę o Nim i tylko ją zwiastuje. Wska­

zując na grzech i odstępstwo od Boga, jedno­

cześnie nawołuje do pokuty i wskazuje n a Je ­ zusa idącego w jego kieruinku, powiedział do otaczających go ludzi: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy św iata”.

Ewangelista Jan (1,78) tak charakteryzuje działalność Jana Chrzciciela: „Ten przyszedł na świadectwo, aby zaświadczył o światołości, by wszyscy przezeń uwierzyli. Nie był on światło­

ścią, lecz miał zaświadczyć o światłości”. Jan kazał otaczającym go ludziom, że Jezus nie nie przyszedł po to, by ulepszać świat. Jezus nie był moralistą, rewolucjonistą ani reakcjonistą.

Jezus jest Zbawicielem i każdegoi, kto doń przyjdzie, nie odrzuci precz. Przyjdź więc w po­

kornej modlitwie do Jezusa, On ciebie nie od­

rzuci precz. Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam i n a wieki. Praw dę o Jezusie, którą wy­

powiadał Jan nad Jordanem, przypominamy i dziś tobie, drogi czytelniku. Ale Jain w swoim świadectwie nawoływał też do pokuty i upa- miętania. Grzech powoduje nienawiść, wszel­

kie zło, odstępstwo od Boga i beznadziejność.

Grzech czyni ziemię niegościnną i nieznośną do życia. Tworzy podziały i granice między ludźmi.

Rabuje w ewnętrzny spokój i sieje zwątpienie.

Jan Chrzciciel jest więc postacią jasną. Jest kaznodzieją łaski, wskazującym na Jezusa Chry­

stusa, Baranka Bożego, który gładzi grzech świata. Nawołuje do pokuty i wskazuje światło Bożego wybawienia. Jan jest kaznodzieją po­

kuty, ostrzegającym przed lekceważeniem Bo­

żej dobroci i przypominającym, że dobroć Boża prowadzi do upam iętania. I dlatego ton Jego wypowiedzi brzmi nieraz ostro i twardo. A tych, którzy przyjm ują jego- posłannictwo', chrzci w wodach Jordanu.

Świadectwo Jana jest kazaniem o Chrystusie i wskazuje na Chrystusa, który wkrótce przyj­

dzie. Jest więc świadectwem ważnym i aktual­

nym dla każdego człowieka. W Jezusie jest ra­

dość, pokój i nowe życie. Jeśli zrozumiesz to świadectwo' i przyjmiesz Jezusa jako swojego osobistego Zbawiciela, staniesz się człowiekiem szczęśliwym. Wędrówka z Jezusem przez ży­

cie — to radość i przywilej. Wtedy każda skom­

plikowana droga, staje się prosta. Ciemność staje się jasnością. Jan działający nad Jordanem jest człowiekiem w iernym i oddanym Bogu, jest przykładem gGdnym naśladowania i dla nas.

Wskazuje on na Chrystusa i chce, ażeby każdy człowiek przyszedł do poznania praw dy i pojed­

nania z Bogiem.

Drogi Czytelniku! Kiedy przyjmiesz Jezusa do swojego1 serca, niech odwaga i wierność spra­

wie Boiżej staną się i twoimi cechami, a wtedy błogosławieństwo Boże nigdy nie odejdzie od ciebie.

Kazimierz M ura.it y

Ufność w Panu

Apostoł Jan zapisał w swej Ewangelii: „Do swojej własności przyszedł, ale swoi go nie przyjęli” (Jan 1,11). Szedł przez życie ziemskie głosząc, że przybliżyło się Królestwo Niebios.

Szedł uzdrawiając, wypędzając demony, czyniąc dobrze, niosąc miłość i dobroć. „Swoi go nie przyjęli”. Więcej jeszcze, na każdym kroku za­

myślali, jak Go pojmać, jak oskarżyć. Szukali podstępu. Wydał Go jeden z dwunastu. Poca­

łunkiem. Jezus, Syn, Boży, Zbawiciel, Król. Zo­

stał ukrzyżowany. Umierał jak przestępca, mię­

dzy przestępcami. Bóg — został odrzucony.

Dlaczego? Szatan nie mógł znieść obecności Jezusa przez sam fakt,, że On był bez winy, że szedł według woli Ojca, że nie miał nad Nim żadnej władzy. Kiedy Jezus, jako P an i Król przychodzi do ludzkiego serca, diabeł tego też znieść nie może. Rozpoczyna walkę. Walkę o wszystko. Pan Jezus powiedział: „...aż dotąd Królestwo Niebios doznaje gw ałtu” (Mat. 11,12).

Dlaczego? Z powodu Jezusa Chrystusa zniena­

widzonego przez diabła. Z tego powodu, że Je­

zus jest Panem i Królem, że Jezus jest w pełni chwały, że Jezus ma władzę, że On, będzie są­

dził, że tylko Jego Królestwo trw ać będzie wie­

cznie.

Jedenasty Psalm mówi o takiej sytuacji. Da­

wid musiał na sobie odczuć i doznać tego cał­

kowitego odrzucenia — jak Jezus, tylko z te­

go powodu, że był sprawiedliwy i że wypełniał wolę Boga.

Według przekładu ks. Wójka pierwszy wiersz tego Psalm u brzmi: „Na koniec, Psalm Dawido­

w y”. Było doświadczenie. Było przeżycie tego całkowitego odrzucenia. Na koniec tego zwraca się do Boga ze słowami, z wyznaniem: „W Pa­

nu ja ufam ”. Nowy tekst oddaje tę myśl podo­

bnie: „zaufałem P anu”. Nie tylko zaufałem, ale nadal ufam. Ufam, choć jestem odtrącony.

Ufam, choć mną pogardzono. Ufam, bo On jest Panem i Królem. Ufam, bo mam Jego obietni­

ce. Ufam, bo swoje życie buduję na Opoce.

Ufam, bo i Jezus był odtrącony i dlatego zo­

stał tak wielce wywyższony.

„Jakże możecie mówić do mnie, ulatuj jak ptak w góry”, to nie pytanie, to wymówka, czy nagana. Ludzie, przecież ja zaufałem Panu — cóż w y macie do powiedzenia. Mówicie w praw ­ dzie żebym uleciał w górę jak ptak, bo nie mo­

żecie mnie znieść z powoda Pana Jezusa, ale tylko On, Pan ma tu prawo decydować, nie wy!

Klimat duchowej walki doskonale oddaje tłumaczenia ks. Wójka: „Jakoż mówicie duszy mojej...”. To wezwanie „ulatuj w górę” jest z powodu duszy, to jej tyczy. Ta walka bowiem to nie walka z ciałem i krwią. To walka w tym drugim wymiarze, duchowym. Angielskie tłu­

maczenie nazywa wprost „głupimi”, tych, co mówią. Jest to biblijna prawda, że głupotą jest nie tylko odrzucenie Boga, ale walka ze świę­

tymi. Strzała przyłożona, łuk naciągnięty, że­

by ugodzić, żeby ranić, żeby zadać cios. Cios Świętemu, cios świętym.

5

(10)

Kto to czyni? Nasze nowe [tłumaczenie mówi

„bezbożni...” Kto to czyni?

Inne tłumaczenia oddają sens lepiej- Biblia Gdańska mówi o „niepobożnych”, ks. Wójek tłumaczy: „grzesznicy”. Więc nie ci którzy Bo­

ga nie uznają (bezbożni), ale ci, którzy Go zna­

ją ale nie są Mu posłuszni (niepobożni lub źli).

To za ludźmi, którzy nie trw ają w P anu Jezusie staje szatan, aby ich użyć do walki po swojej stronie. To diabelskie działanie jest perfidne, chodzi wyraźnie o to, „aby ukradkiem miotać ją na praw nych” . Działanie ukradkiem, pod­

stępne. W tłum aczeniu ks. Wójka czytamy ten tekst: „Aby postrzelali w ciemnościach pra­

wych sercem”. Nie tylko podstępnie, ale w ciemnościach. Jezus jest w spaniałą światłością.

Wszystko co czynił — czynił w jasności, nic nie miał do ukrycia. On jest cudowną światłością i chce, aby ci którzy są Jego św iątynią też by­

li światłością. Szatan działa tylko- w ciemności, bo to co on czyni jest tak okrutne, podstępne i kłamliwe, że może być czynione tylko w cie­

mności. „Głupimi” nazwani są ci, którzy stają do tej walki po stronie szatana.

Trzeci wiersz tego Psalm u budzi zdziwienie.

Ilu tłumaczy, każdy oddaje ten tek st inaczej, każda myśl inna, a wszystkie jak bardzo tra ­ fne. Zróbmy przegląd tego wiersza i myśli w nim zawartych: a) „kiedy będą zburzone pod­

stawy, cóż pocznie spraw iedliwy?” — przyj­

dzie czas, że podstawy tego świata runą. P y­

tanie jest retoryczne. Sprawiedliwy będzie u Pana, z Panem. Na myśl przychodzi inne pyta­

nie: cóż pocznie głupi, który się wdał w walkę ze świętymi? (To jest polskie najnowsze tłum a­

czenie. Tekst dający nowe myśli), b) „ale za­

mysły ich będą skażone, bo sprawiedliwy cóż uczynił? — tekst według Biblii Gdańskiej odda­

je tę myśl inaczej. Ci, którzy walczą przeciwko Bogu i Jego K rólestwu nie tylko m ają umysły skażone ale tacy również pozostaną. Pozostaną w całej wieczności. Bo z kim walczą? Ze spra­

wiedliwym? Z Jezusem? Któż jest uprawniony do sądzenia? Czy człowiek na ziemi ma takie prawo? Będą skażeni, ci którzy walczą ze spra­

wiedliwością, po-tępieini, na wieki, c) „albowiem coś był sprawił, skazili, sprawiedliwy co uczynił?” Ksiądz: Wójek sięga najgłębiej swych myślach. To jest jakby zwrot do sa­

mego Boga ze skargą i żałosnym wołaniem, że to co sam Bóg sprawił, co jest doskonałe w swej istocie zostało przez człowieka—wroga skażone. Coś był sprawił — skazili! Jak miłoś- ciw jest Bóg, że czeka ze swymi sądami, że da­

je jeszcze czas łaski! Co może uczynić człowiek sprawiedliwy? Pytanie, tylko Ty możesz uczy­

nić! d) „gdy walą się fundamenty, cóż może działać sprawiedliwy?” w tym tłumaczeniu Bi- bli Tysiąclecia jest zupełnie nowa myśl. Odczy­

tuje ją jako pytanie sprawiedliwych w Jezusie Chrystusie, pytanie Bogu zadane: cóż możemy uczynić? e) „nic nie może uczynić sprawiedli­

wy kiedy rzeczy rozpadają się” — to angielskie tłumaczenie stawia sprawę w innym, trybie. To już nie pytanie.. To stwierdzenie. Nic nie mo­

że uczynić sprawiedliwy. Tylko Bóg może, mo­

że wszystko. Sprawiedliwy może tylko stanąć po Jego stronie przeciwko złu. Jak nie dzięko­

wać Bogu za tak ą w ielką ilość myśli i wrażeń, za taką w ielką ilość pytań i stwierdzeń zawar­

tą w jednym zdaniu? A przecież dalecy jesteś­

my od tego-, żeby znać to jedno zdanie w pełni.

Dzięki Bogu przed nami wieczność! Wieczność z Bogiem! To jest jakby pierwsza część tego Psalmu. Część mówiąca o walce duchowej, tekst mówiący o tym, że świat za szatańską namową odrzuca od siebie to, co Boskie.

Z tej przyczyny bracia tak wrogo odnieśli się do Józefa. Wtrącono go do studni, sprzeda­

no, został niewolnikiem. Później był wywyższo­

ny-

Z tego samego powodu odrzucono Daniela.

Szukano u niego powodu do tego-, aby się go pozbyć. Został jednak wywyższony.

Odtrącono Dawida. Wołano: nie chcemy go i nie znamy. Został królem.

Jezusa swoi nie przyjęli. Został przez Ojca jednak wywyższony, otrzym ał pełnię władzy w wiecznym Królestwie. Panuje i będzie panował!

Druga część tego Psalm u dotyczy Boga i J e ­ go Królestwa oraz Jego- mocy.

„Pan jest w świętym przybytku, P an które­

go tro n w niebie...” Wspaniała praw da o Bogu, który był i jest. Praw da o Bogu, który jest i będzie. Ksiądz Wójek tłumaczy: „Pan w koście­

le swym świętym...” Pan jest nie „gdzieś”, ale w swoim Kościele! Jego Kościół to nie ten rę­

ką ludzką budowany, ale człowiek, jego serce.

„W niebie stolica jego”. P an m a swój tron, jest królem. Jedno królestwo- będzie zburzone.

Chwieją się jego podstawy. Królestwo Boga trw a na wieki. Teraz można raz jeszcze powró­

cić do pytania postawionego przez Ducha Świę­

tego w tym Psalmie: Cóż pocznie sprawiedli­

wy? Znajdzie się w Królestwie, które nie prze­

mija. Cóż pocznie grzesznik strzelający w ciem­

ności? Jego królestwo upada, wali się, pozosta­

nie wieczna beznadziejność, wieczność w ciem­

ności. Czy aby ta k będzie? Odpowiedź przycho­

dzi natychm iast: „...oczy jego widzą, powieki je­

go badają ludzi. P an bada sprawiedliwego i bezbożnego. A nienawidzi tego, kto kocha bez­

prawie. Na bezbożnych zsyła deszcz rozżarzo­

nych węgli i siarki, a wicher palący jest udzia­

łem ich”.

P an jest, Pan widzi, Pan ocenia. Czy to nie wspaniała nadzieja dla wierzących ludzi, dla miłującego Jezusa i idących Bożą drogą! Jego Boże oczy przenikają wszystko. Jego cierpli­

wość oparta jest n a miłości i łasce. Wspaniała nadzieja! Przyjdzie czas kiedy ręka bezbożnych będzie ukrócona. Tak bywało zawsze, w całej przeszłości. P an był litościwy dla Adama i Ewy i szukał ich w ogrodzie Eden. To On wołał

„Adamie, gdzie jesteś”, to Bóg pytał „czemuś nagi”. Chciał przyznania się, pokuty. To Bóg znajduje Kaina i pyta, gdzie b rat twój? On jest pełen miłości, przychodzi, znajduje grzesznika i woła do siebie a kiedy przychodzi czas, to mi­

łość staje się świętością. Bóg jest święty i tego co złe, grzeszne — nienawidzi! Nisziczjy!

Wypędzony zostaje Adam sprzed Bożego oblicza. Ponosi K ain karę. Przychodzi na ludz-

(11)

kość potop. Pomieszane zostają języki. Ginie Goliat, Saul, Atalia, Baltazar. Musi zginąć J u ­ dasz i Safira. Wszystko to, co stanęło po stro­

nie szatana, jest już potępione. W yrok wydany, choć okrzyk „upadł Babilon” jeszcze nie rozle­

ga się. „Kto mimo wielu napom nień trw a w uporze, będzie nagle bez ratu nk u zdruzgotany”

(Przyp. Sal. 29,1). W Biblii Gdańskiej czytamy, że wszystkie te plagi są „...cząstką kielicha”.

Tak więc są do w yboru dwa kielichy. Kielich, z którego pił P an Jezus Chrystus — jako dział z Nim. Można wziąć Jego kielich, kielich miłości, a też goryczy. Dzielić się z innymi jak On. Do­

stąpić chwały jak On. Można też wziąć ten d ru ­ gi kielich. Kielich złości, zła i głupoty. Można zamiast dawać — brać, pożądać, mieć chciwość.

Wtedy wszystkie plagi będą ostatecznym dzie­

dzictwem, cząstką tego kielicha. „Sprawiedli­

wy jest Pan, kocha sprawiedliwość”. To jest wspaniała nowina. P an jest sprawiedliwy. Wię­

cej, On kocha sprawiedliwość. On kocha Jezu­

sa. Kocha tych, którzy miłują Jezusa i są Jego braćmi. On kocha Kościół, swój Przybytek. Ko­

cha tych, którzy cierpią, są prześladowani, ale mówią „zaufałem P an u ”. Jest dla tych nagroda wspaniała: „prawi zobaczą oblicze Jego”. Wspa­

niała praw da o zm artwychwstaniu. Boża obiet­

nica, że nie ma śmierci, bo została ona pokona­

na. Jezus wykonał wielkie dzieło zbawienia.

Przyjdzie czas sądu, czas radosny, czas zm art­

wychwstania, czas stanięcia przed Bożym obli­

czem. „Praw i zobaczą oblicze Jego”.

Według Psałterza w tłum aczeniu Romana B randstaettera ten tekst brzm i bardziej dosa­

dnie: „Prawi patrzeć będą w oblicze Jego”. Nie tylko zobaczą co kojarzy się z zobaczeniem raz, na moment, ale będą patrzeć, to znaczy będą z Nim stale, żeby patrzeć w Jego oblicze. Będą z Nim. To jest przypomnienie dla nas Jego obietnicy zapisanej w Objawieniu św. Jana.

Angielskie tłumaczenie jest je s z c z e bardziej precyzyjne w swej myśli: „Ci którzy są mu po­

słuszni będą żyli w Jego obecności”. Jakby po­

lecenie: być posłusznym i obietnica, że ci bę­

dą z Nim żyli, będą żyli w Jego obecności. Jest walka, choć w yrok został wydany. Można sta­

nąć po jednej albo drugiej stronie. Można wziąć ten, albo tam ten kielich, pić teraz i później i mieć też jego cząstkę. Cząstkę tego samego kie­

licha. Można żyć w ciemności i walczyć ze świę­

tymi, albo w jasności chodzić z Chrystusem, z Nim cierpieć. Można biec do Królestwa, które nie mija, jest wieczne. Można żyć w królestwie, którego podwaliny łamią się, które przemija.

Można mieć wieczność w deszczu rozżarzonych węgli i siarki. Można żyć wiecznie w Jego obe­

cności !

Trzeba wybrać! Nie! Trzeba wybierać ciągle, codziennie, w każdej godzinie. Jezus mówił do Izraela: nawróćcie się. Mojżesz mówił: Słuchaj Izraelu! Szamma Izrael! Pan Jezus mówi: „Kto ma uszy niechaj słucha, co Duch mówi do Zbo­

rów ”. „Zaufałem Panu. Pan jest w świętym swym Przybytku, Pan, którego Tron w niebie...

sprawiedliwy jest Pan... prawi zobaczą oblicze Jego”.

c.m.

W poszukiwaniu przewodników

„Bo ani od wschodu, ani od zachodu, ani od pustyni n ie przychodzi wywyższenie.

Bowiem Bóg jest sędzią, Tego poniża, a tamtego w ywyższa”.

Biblia często relacjonuje, że Bóg szuka czło­

wieka spełniającego ściśle określone warunki.

Chodzi tu nie o ludzi, lecz o jednego człowieka, a więc nie o grupę ludzi, lecz o pojedynczą osobę.

Zarówno Biblia, jak i historia Izraela oraz historia Zboru potwierdzają, że Bóg posługuje się człowiekiem, który odpowiada postawionym przez Boga w arunkom i jest gotów ponieść wszelką cenę naśladownictwa Jezusa Chrystusa

— pomimo tego, iż te n człowiek przejawia pew­

ne słabości. Takimi ludźmi byli Mojżesz, Ge­

deon, Dawid, Luter, Wesley i wielu innych. Pod pewnym względem zawsze można było stw ier­

dzić brak takich osobowości przywódczych, gdyż większość ludzi wydawało się, iż są to wygóro­

wane żądania. Dzisiaj jednak można chyba stwierdzić szczególnie duży deficyt ludzi, którzy by pozwolili wyposażyć się przez Boga i użyć w Jego służbie.

Jeśli Zbór chce spełnić swoje zobowiązanie wobec dorastającej młodzieży, wówczas potrze­

buje on przewodników, którzy cieszą się auto-

(Psalm 75,7,8)

rytetem , ponadto są ludźmi duchowymi oraz w ykazują gotowość do ponoszenia ofiar.

Potrzebny jest autorytet, gdyż ludziom jest potrzebny ktoś, kto wzbudza zaufanie oraz wie, dokąd zmierza. Ludzie chętnie poddają się prze­

wodnictwu osób trzym ających się tego, w co wierzą, mądrych i silnych. Przewodnik zboru musi być człowiekiem duchowym, gdyż niedu- chowne kierownictwo opierające się na natu­

ralnych predyspozycjach nacechowane jest bra­

kiem owoców, zaś w ostateczności prowadzi do bankructw a duchowego i moralnego.

Poprzez swoją gotowość do ponoszenia ofiar udowadnia om, iż na jego życiu w ywarł silne piętno Ten, który Siebie samego ofiarował za cały świat i pozostawił nam przykład, abyśmy szli w ślad za Nim. Zbór zawsze w zrastał wtedy, gdy był ubłogosławiony przewodnikami o dużej mocy Ducha, którzy liczyli się z Bogiem i w służbie trw ali z Nim w stałym kontakcie. Brak takich ludzi jest oznaką choroby, która nas za­

atakowała. Gdzież są ci ludzie, którzy byliby 7

(12)

w stanie przekazać młodszemu pokoleniu siłę prawdziwego duchowego kierownictwa?

Dar kierowania (przewodzenia) często jest utożsamiany z naturalnym i predyspozycjami, ze zdolnościami intelektualnym i, siłą woli i entuz­

jazmem. Zdolności, doświadczenia i przyswo­

jona wiedza są wprawdzie ważne i przynoszą korzyści dla służby, jednakże same przez się nie czynią one nikogo duchowym przewodni­

kiem. Duchowi przewodnicy nie pow stają rów­

nież poprzez wybór lub nominację na konfe­

rencjach względnie synodach. Nie jest jeszcze przewodnikiem duchowym ten, kto piastuje czołowe stanowisko, uczęszcza na specjalne kur­

sy albo postanawia sobie, iż zostanie przewod­

nikiem. Nie, do tego można się tylko zakwali­

fikować. Stanowiska mogą być przydzielane przez biskupów i komitety, zaś autorytet ducho­

wy będący istotą chrześcijańskiego usługiwania

— nie. Ten autorytet — często niespodziewanie

— staje się udziałem tych, którzy wyróżnili się życiem duchowym, dyscypliną, umiejętnościami oraz pracowitością. Są nimi ludzie, którzy usłu­

chali rady: „Czy pragniesz wielkich rzeczy dla siebie? Nie domagaj się tego”, i zamiast tego, pragnęli wielkich spraw dla Boga. Dar kiero­

wania (przewodnictwa) jest spraw ą Ducha Bo­

żego; udziela go zaś Sam Bóg. Jeśli szukający wzrok Boga zatrzyma się na człowieku, który udowodnił swą gotowość do służby, wówczas On go namaszcza Swoim Duchem oraz przezna­

cza do Swojej specjalnej służby (Dz. Ap. 9,17;

2 2,2 1).

Samuel Logan Brengle był jednym z rzeczy­

wiście wielkich przywódców „Armii Zbawie­

nia”. Jako człowiek wykształcony posiadający zarazem jedyną w swoim rodzaju pełnię w ła­

dzy duchowej, w następujący sposób przedsta­

wił drogę do duchowego autorytetu:

„Uzyskuje się go nie poprzez awansowanie, lecz przez modlitwę i łzy. Można go osiągnąć tylko przez wyznanie w in; jeśli pozwolimy Bo­

gu wybadać i upokorzyć nas, poprzez oddanie się Bogu i odważne wyrzeczenie się każdego

bożka, przez śmiałe, wytrwałe, bezkompromi­

sowe i cierpliwe obejmowanie Krzyża oraz przez ciągłe, zdecydowane spoglądanie na Jezusa Ukrzyżowanego. Osiąga się pełnię wówczas, jeśli -— podobnie jak Apostoł Paweł — rzeczy będące dla nas zyskiem uznajemy stosownie do

woli Jezusa Chrystusa za szkodę.

Jest to wysoka cena, lecz powinna ona bez w ahania być poniesiona przez, tego, kto nie z nazwy, lecz. w rzeczywistości byłby duchowym przewodnikiem, człowiekiem, którego pełnomoc­

nictwo duchowe byłoby uznane i odczuwalne, w niebie, na ziemi, oraz w piekle. Takich ludzi szuka Bóg, na nich chce przejawiać Swoją moc (II Kron. 16,9).

Chyba jednak nie wszyscy, którzy szukają zadań kierowniczych, są gotowi zapłacić tak wy­

soką cenę. Trzeba jednak w cichości przyjąć Boże w arunki — jeszcze wówczas zanim On publicznie powierzy nam zadania. Nasz Pan w yraźnie dał Jakubowi i Janowi do zrozumie­

nia, że Bóg w Swoim Królestwie przydziela czołowe stanowiska niezależnie od nikogo. Są one związane z próbą w cichości.

Z tej próby w ynika ich szczególny charak­

te r: nie pełnomocnictwo w świadomości własnej siły, lecz w świadomości polegania wyłącznie na Bogu; nie pełnomocnictwo zrozumiane jako panowanie nad służącymi, lecz pełna pokory służba ;na rzecz współsług. Tak wygląda pełno­

mocnictwo tych, którym powierzono służbę przewodzenia.

W naszych Zborach znamy niestety nie tylko ten typ, lecz. również coś takiego, jak typ przy­

wódcy negatywnego. Kto spraw uje w Zborze kierownicze funkcje i nie prowadzi go w roz­

woju duchowym coraz dalej, ten doprowadza Zbór do kryzysu duchowego — niezależnie od faktu, czy tego chce, czy też nie.

Oswald Sanders

tłu m . M .S,

O s w a ld S a in d e rs : V e ra ritw o irtu n g — L e i t u n g — D i e n s t . F li h - r u n g s a u f g a b e n i n d e r G e m e i n d e u n d M is s io n , W u p p e r t a l 1977, B r o c k h a u s v e r l a g ( f r a g m e n t d z i e ł a ) .

Z życia Cygana — ewangelisty

Pomiędzy żołnierzami angielskimi pracował podczas wojny znany ewangelista Gipsy Smith, który jest Cyganem z pochodzenia. Swoje prze­

życia, jako kapelana wojskowego, opisał w ma­

łej broszurce, z której wybrałem dwa urywki.

Śp i e w a j c i e j e s z c z e

„Obawiam się”, rzekł do mnie pewien ksiądz, że „nasi żołnierze w nic nie w ierzą” .

„Niech pan, idzie ze mną ju tro ”, odparłem.

„Dowiodę panu, że to nie odpowiada prawdzie” . Pół godziny przed rozpoczęciem zebrania przyszliśmy do sali, w której zgromadziło się ponad tysiąc mężczyzn. Śpiewali właśnie, gdy wchodziłem do wnętrza, jakąś piosenkę „O sta­

rym kogucie”. Czy sądzicie, że szybko przerw a­

łem śpiew i zganiłem ich: „skończcie tę głupią piosenkę?” Więcej much można złapać na cu­

kier niż na ocet... Popatrzyłem na żołnierzy i rzekłem: „To jest wspaniałe! Zaśpiewajcie to jeszcze raz”. Zwróciłem się do księdza i zapy­

tałem go: „Czy to nie jest piękne?” Czekając na rozpoczęcie, rzekłem: „Chłopcy, musimy za­

śpiewać jeszcze inną pieśń”.

„Czy tego samego gatunku?”, pytali. „Niech będzie” —- odpowiedziałem. I zanucili „Gdzież jest tw a miła dzieweczka?” — a gdy skończyli, zawołałem: „Chłopcy, jeszcze jedną” . Cóż to będzie? -— „Jedna z pańskich pieśni” — zawo­

łali chórem. Nie na darmo im zaufałem. „Dob­

rze, wybierzcie to-, co się wam podoba” . Wy­

brali jedną z najpiękniejszych pieśni chrześci­

jańskich. „Gdy spojrzę na cudowny krzyż...”

(13)

Śpiewali ją tym chętniej, że i ja śpiewałem z nimi poprzednie piosenki. Zanim doszliśmy do końca pierwszej zwrotki, niektórzy żołnierze płakali i nie było- trudno pomodlić się. Wcale nie jest daleko od piosenek żołnierskich -do reli­

gijnych.

Kiedy skończyli, powiedziałem: „Chłopcy, chcę wam opowiedzieć historię nawrócenia mo­

jego- ojca”. Miałem przecież przekonać księdza, że chłopcy w coś jednak wierzą. Zaprowadzi­

łem ich więc do cygańskiego nam iotu mojego ojca i opowiadałem im o- ojcu i pięciu osiero­

ciały ch dzieciach; jak Jezus przyszedł do tego nam iotu ratując ojca i pięciu chłopców, z któ­

rych wszyscy stali się kaznodziejami.

Zapytałem: „Czy mój ojciec zrobił źle, jeśli zaprowadził swoje dzieci do Chrystusa?” Jede­

naście set głosów odpowiedziało: „Nie, panie” .

„Czy zrobił rzecz słuszną?” — „Tak, panie”.

„A co wy powinniście zrobić?” •— „To samo, panie”.

„Kto chce mieć Jezusa w swoim życiu?” — prawie każdy z żołnierzy powstał. Mówicie, że nie wierzą w Chrystusa. Ale ja wam powiem kiedy nie wierzą; tylko wtedy, gdy widzą ka­

rykaturę Chrystusa we mnie i w tobie.

P R Z E M Ó W IE N IE D O K A T O L IC K IC H Ż O Ł N IE R Z Y

/

Pewnego raz przyszedłem do baraku zajmo­

wanego przez Związek młodych mężczyzn. Miej­

sce znajdowało- się w zasięgu obstrzału arty­

leryjskiego. Wszystkie budynki na około były mocno uszkodzone. Kierownikiem był pewien ksiądz angielski, którego żołnierze bardzo- lubili.

„Gipsy Sm ith” — rzekł, „nie wiem, co tu bę­

dziesz robił; zakwaterowani w tym tygodniu żołnierze są katolikami. Szkoda, że nie było ciebie w zeszłym tygodniu; mieliśmy tutaj ewangelików”.

„Czy myślisz, że nie przyjdą na zebranie?”

„Nie wiem, odpowiedział; przychodzą z każ­

dego innego powodu! Przychodzą po papierosy, świece, guziki, mydło, papier listowy i inne rze­

czy. Ale -czy przyjdą na zebranie religijne, nie w iem ”.

„Dobrze”, odparłem, „możemy spróbować”.

Było to w południe, a zebranie miało się odbyć wieczorem o pół do siódmej.

,,-Czy masz chłopca, który by mógł przygoto­

wać jakieś -ogłoszenie dla m nie?” — zapytałem.

„Owszem, mam takiego, który podobne rze­

czy pięknie w ykonuje”.

„Niech narysuje na zielonym papierze na­

stępujące słowa i nic więcej”, rzekłem. „Cygan Smith będzie dziś przemawiał o- pół do 7-e-j.

Temat: „Życie Sm itha”.

Wiedziałem, że to ich przyciągnie.

O godzinie pół do siódmej szopa była zapeł­

niona 800 żołnierzami. Jeżeli kiedy łowiłeś ry ­ by, albo jeśli się znasz na tym , to- wiesz, że trzeba dwie lub trzy rzeczy mieć na oku, aby mieć powodzenie. Musisz znać swoję wędkę, musisz dobrać przynętę, i musisz znać obyczaje ryb. Kiedy nadeszła pora rozpoczęcia zebrania, jeden z pracowników zapytał się:

„Czy mam przynieść śpiewniki?”

„Nie”, odrzekłem, to byłaby zła przynęta”.

Ci żołnierze nie znają śpiewników. My ew an­

geliści musimy opuścić nasze kazalnice i nie mówić o tym, co nam się podoba, l-ecz o tym, co przyciągnie uwagę słuchaczy. Jeśli jakaś piękna, łatwo wpadająca w ucho pieśń religijna pociąga tłumy, to dlaczego mamy upierać się przy śpiewaniu chorału? Jeśli muzyka na in­

strum entach lepiej ich uchwyci, dlaczegóż ma­

my grać na organach?

„Schowaj śpiewniki”, rzekłem. „Nie znają ich zupełnie” . Mogłem sobie dobrze wyobrazić, jaki by to miało skutek, gdybyśmy od chorału roz­

poczęli.

W stąpiłem na mównicę, popatrzyłem na 800 chłopców i rzekłem: „Przyjaciele, czy jesteście przygnębieni?”

„Nie” — zawołali.

Możecie sobie wyobrazić, jak to brzmi, gdy 800 głosów zawoła „nie”. Uważnie słuchali. Nie wiem, co by się stało-, gdyby następnej niedzieli w ikariusz zapytał się w kościele, „czy jesteście przygnębieni?” Jestem pewny, że stało by się to powodem wielkiego poruszenia; ja zaś wolę poruszenie a nie martwotę.

Gdy żołnierze usiedli, rozpocząłem opowiadać o życiu cyganów. Nie ma człowieka, który by wiedział, skąd oni pochodzą. Można śledzić hi­

storię -cyganów aż do Indii, ale stam tąd nie po­

chodzą. Jesteśm y najstarszą rasą na świecie, tak starą, że n ik t nie wie, jak -długo ona istnie­

je. Opowiadałem im -o języku, i -dałem im przy­

kłady; a tutaj czułem się na pewnym gruncie.

Jest to język bardzo- piękny, pełen poezji i mu­

zyki. Następnie mówiłem -o sposobie życia cyga­

nów —■ i przez 40 m inut zapomnieli o wszyst­

kim, wybuchając od czasu do czasu śmiechem pod wpływem moich wypowiedzi. Właśnie wy­

szli z piekła frontowego. Mieli wygląd ludzi zmęczonych, oszołomionych, zgłodniałych, i je­

żeli mogłem skłonić ich do śmiechu, do zapom­

nienia scen walki, którą niedawno przeszli — to był -czas dobrze wykorzystany.

Po 40 m inutach przystanąłem i zapytałem:

„Chłopcy, to jest dopiero początek, czy chcecie więcej usłyszeć?”

„Chcemy, chcemy” -— odpowiedzieli.

„Przyjdźcie znowu ju tro ” — rzekłem.

Kiedy rybołowca przestanie łowić, a iryby są głodne, to przyjdą później znowu. Przez, sześć wieczorów opowiadałem historie z życia cyga­

nów. Powiodłem ich do- lasów. Poszliśmy po­

między koniczyny w dzień lipcowy i dałem im odczuć cudowny zapach. Zaprowadziłem ich po­

między kw iaty na łące. Opowiadałem im, ż-e rę­

ka Miłości i uśmiech nieskończonej Mądrości ubrały bratki w ich cudowne pręgi i plamy, a fiołki w cudowny błękit. Następnie poszliśmy między ptaki i widzieliśmy, jak Bóg brał śpiew z ust serafinów i kładł je w gardła ptasząt.

Żołnierze mogli zobaczyć Pana Jezusa w każ­

dym bratku, w każdym pierwiosnku, w każdej stokrotce, w każdej kropli rosy i słyszeli coś ze śpiewu anielskiego w trelach słowika i sko­

wronka. O, Jezus był między nami a żołnierze odczuwali i widzieli Go. Zaprowadziłem ich po­

9

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nagórnego, który wskazuje na pewne warunki konieczne do powstania tego typu społeczeństwa, jego zdaniem warunkiem podstawowym jest dostępność członków

Jednak, jak twierdzi Edward Lipiński, powinniśmy tłumaczyć go następująco: „Na początku stwarzania przez Boga nieba i ziemi”, ponieważ w ten sposób wyraża się

Niebo, jako spełnienie miłości, zawsze może być człowiekowi tylko darowane; piekłem zaś dla człowieka jest samotność, wynikająca stąd, że nie chciał tego przyjąć,

Pytanie „kiedy malowidło staje się obrazem?” zapytuje nie tyle o mo- ment tej przemiany, co o miejsce, w którym ona zachodzi, a ponieważ dokonuje się ona w oku widza – to

Plany związane z dalszym funkcjonowaniem klasy o profilu dziennikarskim z pewnością łączą się również z rozpalaniem pasji młodych ludzi oraz wska- zywaniem, że wiele

Plany związane z dalszym funkcjonowaniem klasy o profilu dziennikarskim z pewnością łączą się również z rozpalaniem pasji młodych ludzi oraz wska- zywaniem, że wiele rzeczy

To, co tomistyczny punkt wi- dzenia na moralność pozwala nam powie- dzieć, to to, że w każdej sytuacji, w której się znajdziemy, gdy podejmowane są dane decyzje

Nagród się tu nie przyznaje, formą wyróżnienia jest wybór filmu jako tematu do obrad i dyskusji „okrą­.. głego stołu” - seminarium