• Nie Znaleziono Wyników

Budkiewicz Helena

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Budkiewicz Helena"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

1

(2)

S P IS Z A W A R T O Ś C I T E C Z K I — ....M ^ A ^ . ...

f ó u c L I / J - e t ie z H e le n a

jp&.. . ...

1/1. Relacja . —

I/2. Dokum enty (sensu stricto) dotyczące osoby relatora ■"

I/3. Inne m ateriały dokum entacyjne dotyczące osoby relatora

II. Materiały uzupełniające relację v/

111/1 - M ateriały dotyczące rodziny relatora

III/2 - M ateriały dotyczące ogólnie okresu sprzed 1939 r.

III/3 - M ateriały dotyczące ogólnie okresu okupacji (1939-1945) III/4 - M ateriały dotyczące ogólnie okresu po 1945 r.

III/5 - in n e __

IV. Korespondencja —

V. Nazwiskowe karty inform acyjne ^

VI. Fotografie

2

(3)

3

(4)

WSPOMNIENIE

(

1904

-

90

)

Dr Helena Budkiewicz

T7iedy 4 września 1944 r. spod gruzów, 1Y zbom bardow anego gm achu PKO - na rogu Marszałkowskiej i Święto­

krzyskiej - wyciągnięto ciężko ran­

ną komendant szpitala powstań­

czego dr „Justynę” , przybyły dowódca okręgu warszawskie­

go AK płk Antoni Chruściel (ps. „Monter”), bardzo nie- konspiracyjnie, głośno po­

w iedział: „Brakuje słów, aby wyrazić uznanie, braku­

je odznaczeń, które uhono­

rują męstwo, ofiarność i charakter pani doktor He­

len y Budkiewicz”.

Helena Budkiewicz urodzi­

ła się 29 lutego 1904 r. Oj­

ciec Bolesław był inżynierem, matka Józefa (z domu Karyo- ry) nauczycielką.

U rodziła się w W arszawie i z tym miastem związane było Jej ży­

cie: od chrztu w kościele św. Barba­

ry, gimnazjum, poprzez studia na Wy­

dziale Lekarskim Uniwersytetu Warszawskie­

go, członkostwo - od 1930 r. - w Warszawskiej Izbie Lekarskiej, wolontariat w Centralnym Instytucie Wychowania Fizycznego na Bielanach i Dcfmu im. Boduena, pracę w Szpitalu Dzieciątka Je­

zus, uczestnictwo w obronie Warszawy w 1939 r.. działalność kon­

spiracyjną w ZW Z i AK (ps. „Justyna”) i komendanturę szpitala w powstaniu warszawskim. Po powrocie z obozu jenieckiego w Ze- ithain. od 1945 r. przez wiele lat związana była zip stołecznymi oś­

rodkami i placówkami zdrowia, m.in.: Grupą Techniczną, Zakła­

dami Tytoniowymi. Zwarze w Międzylesiu, radościańską przy-

ar p,y i * . -

H F i / n n i n r » i

chodnią. Także po przejściu na emeryturę, do końca swoich dni dr Helena prowadziła praktykę lekarską w domu rodzinnym. Przyj­

mowała i leczyła, choć sama potrzebowała pomocy, bowiem rany nóg z powstania nigdy się nie zagoiły. Mimo bólu i trudności

w chodzeniu, była zawsze człowiekiem pogodnym, życzliwym, skromnym.

Uhonorowana wysokimi odznaczeniami, w tym JCrzyżem Walecznych, Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami - nie­

chętnie m ów iła o swoich dokonaniach i w yróżnieniach.

Miała niezwykły dar o*dczuwania i rozumienia cierpienia innych. Dotyk jej dłoni łagodził ból, przyjazne słowa przy­

wracały wiarę.

Do odległego od stacji domu przy ul. Planetowej 70 (let- niaka z lat 30., zbudowanego z grubych drewnianych ba­

li) spieszyli chorzy z różnych części kraju. Wieści o pani doktor z Radości nieśli sami pacjenci.

Bo chociaż wiedza medyczna stanowiła kanon Jej lecze­

nia, niezwykła była więź psychiczna, której doświadczał każdy chory.

Mówiła zawsze pacjentom prawdę, lecz w taki sposób, żę była to prawda przyjmowana ja k lekarstwo. Nawet bardzo gorz­

kie. ale wzmacniające, bo z nadzieją. Dr Budkiewicz leczyła cia­

ło, ale i... ducha.

Jej pasją były też kwiaty, krzewy i drzewa. Umiała je pielęgno­

wać, z nimi rozmawiać. Uważała, że dają Jej cierpliwość, energię, siłę. Chociaż była piękną kobietą i miała wielu starających, włas­

nej rodziny nie założyła. Pomagała kochanym rodzicom, siostrze, siostrzeńcom i służyła wielkiej rodzinie ludzi chorych, potrzebu­

jących nie tylko pomocy lekarskiej, ale też zrozumienia ich stra­

chu, bólu, odtrącenia przez innych, często najbliższych.

22 listopada 1990 r., po śmierci dr Heleny Budkiewicz, Jej pa­

cjenci napisali:

„Była z pokolenia siłaczek, lekarką z pasji i powołania, patriot- ką, żołnierzem Polski Walczącej. Pamiętamy Jej serce i umiejęt­

ności zawodowe, dzięki którym wielu z nas odzyskało zdrowie, ocaliło życie” .

Przypomnijmy sobie tę niezwykłą i piękną osobowość - w 100.

rocznicę urodzin dr Heleny Budkiewicz. ou;- rć , f

Ja n Bu d k i e w i c z (b r a t a n e k)

4

(5)

TRÓJMIASTO

WSPOMNIENIE

(

1904

-

90

)

Dr Helena Budkiewicz

TT'iedy 4 września 1944 r. spod gruzów zbombar-

A dowanego gm achu PKO - na rogu M arszał­

kowskiej i Świętokrzyskiej - wyciągnięto cięż­

ko ranną komendant szpitala powstańczego dr

„Justynę” , przybyły dow ódca okręgu w ar­

szawskiego AK płk A ntoni Chruściel (ps.

„Monter”), bardzo niekonspiracyjnie, głoś­

no powiedział: „Brakuje słów, aby wyrazić uznanie, brakuje odznaczeń, które uhono­

rują męstwo, ofiarność i charakter pani dok­

tor Heleny Budkiewicz” .

Helena Budkiewicz urodziła się 29 lutego 1904 r. Ojciec Bolesław - był inżynierem, mat­

ka Józefa (z domu Karyory) nauczycielką.

U rodziła się w Warszawie i z tym miastem związane było Jej życie: od chrztu w kościele św.

Barbary, gimnazjum, poprzez studia na Wydziale Le­

karskim Uniwersytetu Warszawskiego, członkostwo - od 1930 r. - w Warszawskiej Izbie Lekarskiej, wolontariat w Central­

nym Instytucie Wychowania Fizycznego na Bielanach i Domu im.

Boduena, pracę w Szpitalu Dzieciątka Jezus, uczestnictwo w obro­

nie Warszawy w 1939 r„ działalność konspiracyjną w ZWZ i AK (ps. Justyna) i komendanturę szpitala w powstaniu warszawskim.

Po powrocie z obozu jenieckiego w Zeithain, od 1945 r. przez wie­

le lat związana była ze stołecznymi ośrodkami i placówkami zdro­

wia, m.in.: Grupą Techniczną, Zakładami Tytoniowymi, Zwarze w Międzylesiu, radościańską przychodnią. Także po przejściu na emeryturę, do końca swoich dni dr Helena prowadziła praktykę le­

karską w domu rodzinnym. Przyjmowała i leczyła, choć sama po­

trzebowała pomocy, bowiem rany nóg z powstania nigdy się nie zagoiły. Mimo bólu i trudności w chodzeniu była zawsze człowie­

kiem pogodnym, życzliwym, skromnym.

Uhonorowana wysokimi odznaczeniami, w tym Krzy­

żem Walecznych, Złotym Krzyżem Zasługi z M iecza­

mi - niechętnie mówiła o swoich dokonaniach i wy­

różnieniach. M iała niezwykły dar odczuwania i ro­

zumienia cierpienia innych. Dotyk jej dłoni łago­

dził ból, przyjazne słowa przywracały wiarę.

Do odległego od stacji domu przy ul. Planeto­

wej 70 (letniaka z lat 30., zbudowanego z gru­

bych drewnianych bali) spieszyli chorzy z róż­

nych części kraju. Wieści o pani doktor z Rado­

ści nieśli sami pacjenci.

Bo chociaż wiedza medyczna stanowiła kanon Jej leczenia, niezwykła była więź psychiczna, któ­

rej doświadczał każdy chory.

Mówiła zawsze pacjentom prawdę, lecz w taki spo­

sób, że była to prawda przyjmowana jak lekarstwo. Na­

wet bardzo gorzkie, ale wzmacniające, bo z nadzieją. Dr Budkiewicz leczyła ciało, ale i... ducha.

Jej pasją były też kwiaty, krzewy i drzewa. Umiała je pielęgno­

wać, z nimi rozmawiać. Uważała, że dają Jej cierpliwość, energię, siłę.

Chociaż była piękną kobietą i miała wielu starających, własnej rodziny nie założyła. Pomagała kochanym rodzicom, siostrze, sio­

strzeńcom i służyła wielkiej rodzinie ludzi chorych, potrzebują­

cych nie tylko pomocy lekarskiej, ale też zrozum ienia ich strachu, bólu, odtrącenia przez innych, często najbliższych.

22 listopada 1990 r. po śmierci dr Heleny Budkiewicz jej pacjen­

ci napisali:

„Była z pokolenia siłaczek, lekarką z pasji i powołania, patriot- ką żołnierzem Polski Walczącej. Pamiętamy Jej serce i um iejęt­

ności zawodowe, dzięki którym wielu z nas odzyskało zdrowie, ocaliło życie” .

Ja n Bu d k ie w ic z (b ra ta n e k)

WSPOMNIENIE

(

1912

-

44

)

RUBRYKA POŻEGNANIA

5

(6)

6

(7)

7

(8)

8

(9)

9

Cytaty

Powiązane dokumenty

Maria Kuncewiczowa, kiedy potrzebowała pomocy, zwracała się do mnie Pani Kuncewiczowa, szczególnie gdy umarł Jerzy [Kuncewicz], [kiedy] potrzebowała jakiejś pomocy, zwracała

Metodologicznie chybiony jest pogląd, jakoby nauka powstawała tak, iż najpierw wskazuje się przedmiot zamie- rzonego badania, niczym pole do uprawy; potem szuka się stosownej

Osuszacze zmienoobrotowe ALUP AVSD umożliwiają osiągnięcie najwyższej jakości powietrza przy niewyo- brażalnych wcześniej oszczędnościach energii.. Ich napęd o

Umyślnie chował przede mną swoją twarz, jakby bojąc się, że jeśli na mnie spojrzy, wybuchnie z wściekłości?. Skąd w ogóle się

mała się wydawała, Zarzeczenie się siebie samego, którego Bóg po swoich wyciąga sługach y umartwienie jego niepospolite było. Odebrawszy wiadomość o śmierci

Marek Paryż: W swojej autobiografi i zatytułowanej Wróbli ogród, przełożonej na polski w 2007 roku, koncentruje się pan na dwóch okresach: z jednej strony na latach

Jechaliśmy nie raz w południe, tylko jak już jechaliśmy w południe na zboże, tośmy zawsze anioł pański odmawiali. Ale nikt nie widział

nież błogosławieństwo. Kleiner, który sądził, że poza scenami z Orciem w dramacie obecne jest jedynie cierpienie bohatera jako poety, nie zaś cierpienie hrabiego Henryka