• Nie Znaleziono Wyników

Wulgaryzm jako głos społecznego podziału: "Wysokie okna" Philipa Larkina i "v." Tony'ego Harrisona

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wulgaryzm jako głos społecznego podziału: "Wysokie okna" Philipa Larkina i "v." Tony'ego Harrisona"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Wit Pietrzak

Wulgaryzm jako głos społecznego podziału: "Wysokie okna" Philipa Larkina i "v." Tony’ego Harrisona

Prace Literaturoznawcze 3, 57-66

2015

(2)

UWM PRACE LITERATUROZNAWCZE III ISSN 23153-5164

2015 5 7-66

Wi t Pi e t r z a k

Uniwersytet Łódzki

W ulgaryzm y ja k o g ło s sp o łe c z n e g o p o d zia łu . W ysokie okna P h ilip a L arkina

i v. Tony’eg o H arrison a1

V u lgarism s A s V oices o f S o c ia l A lleg ia n ce.

P h ilip L ark in ’s High Windows a n d Tony H a rr iso n ’s v.

Słow a kluczow e: Philip Larkin, Tony Harrison, wulgaryzmy, poezja współczesna Key words: Philip Larkin, Tony Harrison, vulgarisms, contemporary poetry

D zisiaj w u lgaryzm y w poezji nikogo ju ż ta k bard zo nie gorszą. Wręcz przeciw nie, ich użycie m oże dodać w ersom p ik a n te rii albo otw orzyć zupełnie n iesp o d zie w an ą ścieżkę in te rp re ta c y jn ą . W poezji an gielskiej słow a n ie p a r la ­ m e n ta rn e obecne s ą n a s z e rsz ą sk alę p rzy n ajm n iej od p rzeło m u m o d e rn i­

stycznego drugiej d ek ad y XX w ieku. Choć każdy, kto u to ż sa m ia te n okres z tw órczością E lio ta , będzie zdziw iony (a n ty se m ity zm - ta k , ale cham stw o - nigdy!), bo a u to r Z ie m i ja ło w e j stylizow ał się nie tylko n a co d zień n a g e n tle m a n a sta re j daty, ale ta k ż e w poezji zachow yw ał się z ró w n ą d y sty n k ­ cją. P od ty m w zględem jego n ajb ard ziej z n a n y p o em at je s t w yjątkiem . P o­

czątkow o z a ty tu ło w a n a H e Do the Police in M a n y Voices („Udaje policję n a w iele głosów”), Z ie m ia ja ło w a d a w a ła w yraz kryzysow i k u ltu ry wysokiej i sz u k a ła in sp iracji, np. w nowo pow stałej m uzyce jazzow ej. Rzecz do ro z m ia ­ rów, ja k ie znam y, przyciął P ound, n a d a ją c d ziełu E lio ta w ydźw ięk m ity czn e­

go z m a g a n ia z lu d zk im o d rętw ieniem . J a k n a ironię, w pro w ad zen ie podw ór­

kowej ła c in y n a k o ry ta rz e g m a c h u z kości słoniow ej to z a s łu g a a u to r a M auberleya. P rzypom nijm y pierw sze w ersy n iesław nej P ie śn i XV:

Scukrzali, leżący w glukozie, napuszeni - w wacie

cuchnący jak tłuszcz w Grasse,

wielka szorstka dupa, srająca muchami [.]2

1 Praca naukowa finansowana przez Fundację na rzecz Nauki Polskiej (FNP).

2 E. Pound, Pieśń XV, w: tegoż, Wiersze, poematy i pieśni, red. i tłum. L. Engelking, Wrocław 2012, s. 116.

(3)

Po P o undzie poeci k lęli ju ż znacznie odw ażniej. J e d n a k re w o lta antym o- d e rn isty c z n a w la ta c h sześćdziesiątych w A nglii p rz y n io sła pow rót do zarów ­ no k lasycznych form poetyckich, i ja k n ajb ard ziej rodzim ej (co w ed łu g n ie ­ k tó ry ch kry ty k ó w znaczyło zaściankow ej) trad y c ji poetyckiej. W niniejszym a rty k u le u w a g a zo stan ie pośw ięcona je d n e m u z n ajp o p u larn ie jsz y ch u tw o ­ rów liry k i anglojęzycznej, w ierszow i Wysokie o kn a P h ilip a L a rk in a ; w iersz te n zestaw io n y j e s t t u z p o em ate m v. m łodszego o pokolenie od L a rk in a Tony’ego H a rriso n a . K w e stią kluczow ą w obydw u u tw o ra c h j e s t pojęcie p rzy ­ należności społecznej, k tó re użycie ję z y k a w u lg arneg o prob lem aty zuje. O ile L a rk in u ży w a p rz e k le ń s tw a po to, żeby w m ia rę rozw oju w ie rsz a u k a z a ć stery ln o ść i n aiw ność tego ty p u idiom u, o ty le H a rris o n pokazuje, że języ k te n trz e b a zasym ilow ać, w s k u te k czego poezja m oże sta ć się d y sk u rse m praw dziw ie inkluzyjnym .

L a rk in określił m o d ern isty czn e odw ołania do tego, co E lio t n az w ał „m e­

to d ą m ity c zn ą” jak o „pospolitą re k w izy to rn ię m itó w ”, stw ierd z ając po p ro stu , że poezja to zapis dośw iadczenia, „fizyczne u w o lnienie albo ro zw iązan ie splo­

t u p alących po trzeb - chęci tw o rzen ia, u z a sa d n ia n ia , chw alen ia, w y ja śn ia ­ n ia, u z e w n ę trz n ia n ia , zależnie od okoliczności”3. W W ysokich o kn ach owym dośw iadczeniem czekającym n a u z e w n ę trz n ie n ie je s t, j a k to często u L a rk i­

n a, gorycz, której w yraz daje on ju ż w pierw szej strofie, w u lg arn ie opisując dwoje m łodych ludzi. W ulgaryzm ów p rz y k u w a uw agę, a j e s t szczególnie za sk ak u jący d la cz y te ln ik a poezji L a rk in a , w której niew iele znaleźć m o żna d o sadny ch słów (w przeciw ieństw ie do Tony’ego H a rris o n a , któ reg o jed n y m ze znaków rozpoznaw czych j e s t w prow ad zenie do poezji ję z y k a pełnego p rz e ­ k le ń stw i inw ektyw ). W słynn ym poem acie v. H a rris o n folguje sobie zu p eł­

nie, k ln ą c w yjątkow o szp e tn ie u s ta m i m łodego p seudokibica, k tó ry pojaw ia się w w ierszu jak o a d w e rsa rz poety. J e d n a k w obydw u p rz y p ad k ac h w u lg a r­

ny języ k służy nie tylko w y ra żen iu silnych, n eg a ty w n y ch uczyć, lecz ta k ż e sa m sta je się p rz ed m io tem zm agań. Do kogo bow iem , z a p y tu ją obaj poeci, n a le ż ą te w szy stk ie p rz ek leń stw a?

W pierw szej strofie W ysokich okien siedzący w ja k im ś pu blicznym m iej­

scu p o e ta sp o g ląd a n a „parę szczeniaków ”:

Kiedy widzę parę szczeniaków I wiem, że on ją pierdoli, a ona

Bierze pigułki lub wkłada sobie kapturek, Jestem pewien, że to właśnie jest raj, O jakim każdy staruch marzył całe życie [.]4.

3 Borges? A kto to taki? Z Philipem Larkinem rozmawia Robert Philips, przeł. A. Arno,

„Literatura na Swiecie” 2011, nr 3-4, s. 354.

4 Wiersz cytuję w przekładzie J. Jarniewicza, Larkin. Odsłuchiwanie wierszy, Kraków 2006, s. 121-122.

(4)

Wulgaryzmy jako glos społecznego podziału. „Wysokie okna” Philipa Larkina... 59 W arto przypom nieć, że w iersz skom ponow any był w 1967 ro k u , gdy k u ltu rę p o p u la rn ą zdom inow ały ru c h y m łodzieżow e. J a k p isa ł L a rk in w A n ­ n u s M ira b ilis, „S to su n ek płciowy rozpoczął się w ro k u / Tysiąc dziew ięćset sześćd ziesiąty m trze cim ” - niestety, „D la m n ie za późno”. W zakończeniu w ie rsz a p o e ta stw ierd z a, że „Zycie było pięk n iejsze w ro k u / T ysiąc dziew ięć­

se t sześćdziesiątym trze cim ”, choć nie b ra k tu ironii, bo p iękno tego ro k u polega m iędzy in n y m i n a tym , że „Zycie zm ieniło się [...] w p asm o / U d an ych skoków n a b a n k o w ą k a s ę ”5. J e ś li więc m łodzież żyje te ra z w piękniejszym świecie, to j e s t to p łask ie piękno nieśw iadom ości. W W ysokich o kna ch n ie ­ chęć d la m łodego pokolenia je s t zdecydow anie siln ie jsz a niż w au to iro n icz­

nym , ale też p ełn y m tęsknoty, A n n u s M ira b ilis. W u lgary zm w W ysokich o knach je s t też w yraźnie, w ręcz n ie-L arkino w sk o agresyw ny. W To m oże ta ki w ierszyk (jedynym , poza W ysokim i o k n a m i, w ierszem w całym opus L a rk in a zaw ierający m w oryg in ale słowo ,/u c k ”) p o e ta rów nież daje u p u s t swojej niechęci d la m łodości - „ Je b ią ci życie m am cia z ta tk ie m , / M oże i nie chcą, ale je b ią ”6 - lecz czyni to z d u ż ą dozą s a rk a z m u , cały czas b a la n su ją c m iędzy z a rz u te m a k p ia rstw e m i krotochw ilą. W W ysokich oknach p o e ta p ełen je s t g n iew u i niechęci d la - w sum ie B ogu d u c h a w in n e j- pary. D la ścisłości zw róćm y uw agę, że nie w iadom o, co a k u r a t „szczeniaki” te robią, rów nie dobrze m ogą po p ro s tu rozm aw iać, a to sp ro śn a i w ypaczon a fru s tr a c ją w y o b ra ź n ia p o d m io tu lirycznego p o d s u w a m u nieo b y czajn e obrazy. R aj, 0 k tó ry m m ówi poeta, je s t więc podszyty iro n ią, ale też n ie do końca, bo przecież „każdy s ta ru c h ”, w łączając w to sam ego poetę, o ta k im „m arzył całe życie”. J e ś li więc d la poety m łodzi s ą p ełn i ohydy, to jego w łasn e pokolenie n ie je s t lepsze. S am zaś podm iot w iersza, g ard zący zarów no s ta rsz y m i, ja k 1 m łodszym i, choć zazd ro sn y o ich przyw ileje, k tó re nie ob ejm u ją je d n a k jego, ja w i się ja k o fig u ra zdecydow anie n ajm n iej przy jem na.

W kolejnych w e rsach p o e ta daje się poznać jak o p ro d u k t ciężkich czasów, nie tylko z uw ag i n a k o n serw aty zm obyczajowy, ale też „lęk w ciem nościach / P rze d p iek łem ” i w yjaw ieniem , „Co sąd zi o k się d z u ”. W ulgaryzm y nie p o ja­

w ia ją się ju ż do ko ń ca w iersza, z a stą p io n e języ k iem zdecydow anie bardziej poetyckim . N a tle całości pierw sze trz y w ersy z osadzonym p o śro d k u w u lg a­

ry zm em w y ró ż n iają się ty m b ard ziej, że su g eru ją , iż p o e ta nie b lu źn i n a co dzień, ale po p ro stu p rz y trafiło m u się p rzek leń stw o , słowo n ie n a tu ra ln e w jego u sta c h , za to pow szechne pośród p rz ed staw icieli rew olucji punkow ej drugiej połowy la t siedem dziesiątych. K iedy więc to m ik Wysokie o kn a tra fił do k się g a rń w 1974 roku, a szczególnie po w y d an iu broszurow ym z 1979 roku, dru g i w ers w iersza m u siał nieodm iennie kojarzyć się z n afaszero w an ym i ob­

scenicznym wręcz językiem w ystąp ien iam i m uzyków punkow ych w rod zaju

5 P. Larkin, Annus Mirabilis, w: tegoż, Zebrane, przeł. i red. J. Dehnel, Wrocław 2008, s. 122.

6 P. Larkin, To może taki wierszyk, w: tegoż, Zebrane, s. 118.

(5)

członków Sex P istols. Choć tego L a rk in przew idzieć n ie mógł, to n a pierw szy rz u t o k a w ydaje się, że część ję z y k a b u n tu w eszła ta k ż e w jego u zu s. C hło­

p a k dziew czynę „pierdoli” i to j e s t ra j, ale przecież po dm iot liryczny nie znosi tego m iejsca, obrzydzeniem n a p a w a go b ez cerem on ialny s to su n e k do seksu.

W p o ró w n a n iu do op isu chw ili obecnej, przeszłość - czasy n ib y to dusznej m łodości poety - w ydaje się zn acznie przyjem niejsza.

Więzy i gesty zepchnięte na bok Ja k przestarzała żniwiarka,

A wszyscy młodzi w dół lecą na długiej zjeżdżalni Do szczęścia, bez końca [...].7

Ś w ietnie podsum ow uje to przejście od o b ra zu doczesnego ra ju do w ielo­

znacznej ew okacji przeszłości R y an H ibbett:

Na początku Larkin zazdrośnie sugeruje, że młodzi przeżywają w rzeczywistości to, czego wcześniejsze pokolenie doświadczyło tylko w wyobraźni; używając obra­

zu „przestarzałej żniwiarki” prezentuje „więzy i gesty”, które obecne pokolenie odrzuciło. Jednakże w tej zazdrości osadzona jest też nostalgia Larkina za tym, co zostało utracone; „więzy” mogą odnosić się do istotnych i trwałych (choć potencjalnie opresyjnych) związków międzyludzkich, „gesty” zaś przynoszą kono­

tacje z dawnymi honorem i godnością. Nie tylko radość, ale i smutek wyzierają z obrazu spisanej na straty żniwiarki, symbolu brytyjskiej pomysłowości i przed­

siębiorczości, które są teraz spychane na margines przez zmieniający się system wartości8.

P o n ad to obraz m łodych ludzi, k tó rzy „lecą n a długiej zjeżdżalni / Do szczęścia, bez koń ca”, su g eru je u p a d e k bard ziej n iż w zlot k u szczęściu. Je śli więc tera źn iejszo ść je s t ra je m , to je s t to raj n a opak, gdzie w szy stk ie w a rto ­ ści z o sta ły zd y sk re d y to w a n e . Z a m y k a ją c y w ie rsz o b ra z w y so k ich o k ien w zm acn ia w rażen ie, że pozornie lepszy św ia t późnych la t sześćdziesiątych to tylko m iraż:

[...] I wtedy natychmiast

Szybciej niż słowa zjawia się myśl o wysokich oknach:

Szkło, co pojmuje słońce,

A za szkłem głębia błękitu, która mówi O niczym, i jest nigdzie, i jest bez końca.9

O k n a s ą w ysokie, n ied o stęp n e - choć w p u szczają p ro m ien ie słońca, by przy pom nieć sp oglądającym z dołu ludziom , że gdzieś ta m j e s t wolność, gdzieś ta m , za szkłem i za językiem istn ie je coś, co łatw iej byłoby n azw ać rajem .

7 P. Larkin, Wysokie okna, w: tegoż, Zebrane, s. 105.

8 R. Hibbett, Philip Larkin, British Culture, and Four-Letter Words, „The Cambridge Quarterly” 2014, nr 2, s. 133.

9 P. Larkin, Wysokie okna, w: tegoż, Zebrane, s. 105.

(6)

Wulgaryzmy jako głos społecznego podziału. „Wysokie okna” Philipa Larkina... 61 W te n sposób podm iot w ie rsz a przecho dzi od id io m u w u lg arn eg o do wysoce poetyckiego. S a m a z re s z tą id e a w ysokich o kien nosi w sobie w znio­

słość, o k tó r ą tru d n o gdzie indziej w tw órczości L a rk in a . J e ś li je d n y m i z definicyjnych cech poezji jego i in n y ch p isarz y p o ko len ia zw iązan ych z tzw.

„the m ov em en t”, m iałb y być „nonkonform izm , chłód, n aukow ość i a n a lity c z ­ ność”10, to zakończenie W ysokich okien je s t dow odem n a nietypow ość tego w iersza. Oto L a rk in sta je p rz ed obrazem , którego nie d a się anality czn ie p rzed staw ić, ale przecież w łaśn ie tego dokonuje p oeta. U ciek ając się do oksy- m oronu, L a rk in odwołuje się do trad y c ji szerszej niż tylko o s ta tn ie dwie d ek ad y poezji an ty m o d ern isty czn ej. Jego p u n k te m o d n iesien ia s ta ją się ta k ie dzieła, ja k R a j utracony J o h n a M ilto n a z opisem p ie k ła ja k o „m rok w id zial­

ny ” [„m roku w idzialnego”]11 oraz c a ła p óźn iejsza tra d y c ja w zniosłości ro m a n ­ tycznej, tyle że w izja L a rk in a sp ro w a d za się do próby o p isa n ia k la tk i, nie zaś niesam ow itego k ró le stw a w yobraźni; ja k u ją ł to S eam u s H eaney, „u L a rk in a p rz e s trz e n ie słońcem p o ra żo n e p ro w a d z ą do n iesk o ń czo n o ści t a k p u s te j i n e u tra ln e j ja k owe »oślepiające p rz ed n ie szyby aut«, k tó re lś n ią b ezład n ie i bezsensow nie w Weselach w Zielone Ś w ią tk i”12. N ie m a w yjścia z pom iesz­

czen ia z w ysokim i oknam i, nie m a n a w e t słów n a sam o pom ieszczenie, a jeśli są, to jed y n ie ta k ie , k tó re w y m y k ają się um ysłow i.

W ko n tek ście ję z y k a swoiście w zniosłego, czegoś, co m o żn a by nazw ać

„patosem nicości” - jednocześnie ciążącym k u p y tan io m m etafizycznym i od ty ch p y ta ń się odżegnującym 13 - początkow y w ulg ary zm okazuje się w ybie­

giem wysoce dw uznacznym . P o e ta rozum ie, że ra j, ta k sam o z re s z tą ja k i piekło, to koncepcje złożone, w ielow ym iarow e i p a ra d o k sa ln e w swej istocie

— zw yczajny języ k nie je s t w s ta n ie ich w yrazić. J e ś li więc u c ie k a się on do w u lgarnego ża rg o n u m łodzieżow ego, to czyni ta k po to, żeby pokazać, ja k srom otnie ów języ k u p ra sz c z a w szy stk ie spraw y. N a w ięk sz ą sk alę p o eta przech w y tu je d y sk u rs rebelii, p ełn e ag resji p rz e k le ń stw a ch a ra k te ry sty c z n e d la Sex P isto ls i pokazuje, że języ k te n zdolny j e s t m ówić tylko o gniew ie, o niechęci, ale nie n ależ y do pow ażnej poezji, bo n ie p o tra fi wyjść poza n ie o k rz e sa n ą dosłowność. J e ś li z a te m pojaw iający się w d ru g im w ersie w u l­

gary zm j e s t zapożyczeniem z ję z y k a k u ltu ry m łodzieżow ej, to jedn ocześnie L a rk in języ k te n w yszydza n a rów ni z niezd ający m i sobie n a w e t sp ra w y ze swego zn iew olenia „szczeniak am i”.

O ile a n i Wysokie okn a , a n i To m oże ta k i w ierszyk nie bu d ziły k o n tro w e r­

sji swoim użyciem podw órkow ej łaciny, o tyle p o e m a t v. H a rris o n a p rzy sp o­

rzył m u n ie la d a zm artw ień . V. p o w stał w połowie la t osiem dziesiąty ch, d w adzieścia je d e n la t po publikacji to m u Wysokie o k n a , a d e b iu t swój m iał

10 A. Hartley, Poets of the Fifties, „Spectator” 27 sierpnia 1954, s. 23.

11 J. Milton, Raj utracony, przeł. M. Słomczyński, Warszawa 2011, s. 24.

12 S. Heaney, Radość lub noc: rzeczy ostateczne w poezji W. B. Yeatsa i Philipa Larki­

na, przeł. J. Jarniewicz, w: Zawierzyć poezji, red. S. Barańczak, Kraków 1996, s. 226.

13 Zob. J. Jarniewicz, dz. cyt., s. 134.

(7)

w telew izji. C zy tan y przez sam ego a u to ra p o e m a t zyskał n aty ch m iasto w y rozgłos. W zam yśle v. je s t ra p o rte m o s ta n ie p a ń stw a : w alce k la s i ra s, e fek tach th a tc h e ry z m u w północnych re g io n ach A nglii (zw łaszcza w rejon ach L eed s i N ew castle), pogoni za p ien iąd z em , ale p rzed e w szy stk im j e s t to w iersz o p o szu k iw a n iu ję z y k a szczerej arty sty czn ej ek sp resji.

P o e m a t - podobnie ja k jego p re k u rs o r E leg ia n a p isa n a n a w iejskim cm en ta rzu T h o m asa G ra y a - rozpoczyna się o b razem poety przychodzącego n a cm en ta rz, kiedy „Ś w iatem ju ż tylko ciem ność”, ja k pisze Gray, „i m yśl m oja w ła d a ”14. J a k co ro k u w iększość nagro bkó w p o k ry ta je s t n am alo w a n y ­ m i sp rejem w u lgaryzm am i. O kazuje się, że w a n d a la m i s ą pseudokibice m iej­

scowego k lu b u p iłk arsk ieg o L eeds U n ited . C hociaż p o e ta p ełen j e s t gniew u, zw łaszcza gdy odkryw a, że grób jego rodziców n ie został oszczędzony - to w sk an d a lic zn y m zach o w an iu chuliganów w idzi rów nież p rzejaw ag resji zro­

dzonej n a sk u te k o sa m o tn ie n ia i b ra k u p e rsp e k ty w n a przyszłość d la m ło­

dych m ieszkańców m ia sta . P ośród licznych „n ieo krzesan ych pięcioliterow ych słów”15 d o strze g a p o w ta rz a ją c ą się lite rę „v”. D la kiboli „v” ozn acza po p ro s tu v e rsu s: ich zespół je s t przeciw k a ż d e m u in n em u , ale p o eta d o strze g a głębsze konotacje:

To V to wszystkie versusy życia od Leeds v. Derby, czarny/biały i (jak się niestety okazało) mąż v. żona, Komuniści v. Faszyści, Lewica v. Prawica, klasa v. klasa z grymasem jak kiedyś zajadłym, niekończąca się przemoc NAS i ICH,

uosobiona w 1984

przez Szefa MacGregora i Górnicze Związki, Hindus/Sikh, dusz/ciało, umysł v. serce, Wschód/Zachód, mężczyzna/kobieta a każde starcie toczy się w człowieku [...]. (v. 238)

P o w ta rz a ją c e się „v” to więcej niż ty lk o w y raz g n iew u fanatyczn eg o kibica, to kondycja sp ołeczeństw a an g ielsk ieg o 16, a m o żn a by zaryzykow ać

14 T. Gray, Elegia napisana na wiejskim cmentarzu, w: Od Chaucera do Larkina, przeł.

i red. S. Barańczak, Kraków 1993, s. 240.

15 T. Harrison, v., Newcastle upon Tyne 1989, s. 237. Dalej cytaty lokalizuję w tekście jako v. z podaniem numeru strony. Przekładu wszystkich cytowanych fragmentów poematu

dokonał autor artykułu.

16 Na uwagę zasługuje tu fakt, że poemat Harrisona pozostaje prekursorskim oskarże­

niem brytyjskiego systemu klasowego, który rodzi patologie. W ostatnim czasie poezja z Wysp mniej zdaje się skupiać na problemie klasowości, choć nie jest to kwestia zupełnie nieobecna - wspomnieć tu należy zaangażowaną politycznie lirykę Jeremy’ego H. Prynne’a i Kestona Sutherlanda; za to proza pozostaje czuła na niesprawiedliwości podziału społecz­

nego. W jednym z wywiadów pisarz szkocki Ian Rankin stwierdził, że „powieść kryminalna jest niemal produktem kapitalizmu”, a zatem tematem jej stają się „nierówności społeczne”.

(8)

Wulgaryzmy jako glos społecznego podziału. „Wysokie okna” Philipa Larkina... 63 tw ierd zen ie, że rów nież zachodniego. C iągłe z m a g a n ia n a tle ideologicznym , politycznym , ekonom icznym m a ją źródło w b ra k u za an g a ż o w a n ia w sp raw y społeczne.

Tam, gdzie były wazony na kwiaty i balie na wodę, i zsypy na zwiędłe kwiaty teraz puszki po piwie kibic z Leeds walnie.

nie tylko oni są winni, również ja i ty. (v. 239)

Nikogo n a d o sta tn im p o łu d n iu A nglii nie obchodzi los górników po za­

m k n ięciu w ielu k o p alń przez rz ą d T h a tc h e r w ra m a c h zw ię k szan ia re n to w ­ ności p rz em y słu brytyjskiego w la ta c h sied em d ziesiąty ch i o siem d ziesiąty ch XX w ieku. A jeszcze b ard ziej nielicznych in te re s u ją p raw dziw e powody b ez­

m yślnej ag resji m łodych ludzi. H a rris o n nie oszczędza poetów, k tó ry ch s z tu ­ k a - kom ponow anie w ersów - obecna je s t w słowie versus. P rz e k le ń stw a w y m alow ane sp rejem n a grobach to z a te m w yraz podstaw ow ej p o trzeby e k s ­ p re sji p iętrz ący c h się gn iew u i fru stra c ji. J u ż n a ty m e ta p ie w iersza widać, że podm iot liryczny H a rris o n a , w p rzeciw ieństw ie do L arkinow skiego, nie p o tęp ia zbuntow anego pokolenia, ale próbu je je zrozum ieć. J e d n a k pom im o fa k tu , że wywodzi się z L eeds, zajm u je on pozycję zew nętrzn ego o b serw ato ­ ra , nie n ależ y ju ż do społeczności.

S p ra w a u le g a zm ianie, gdy n ag le n am y sł p oety p rz e ry w a głos młodego skin a:

Co te nieokrzesane słowa pokazują?

Co też ten akt agresji sugeruje?

Czy duchom swą ksenofobię okazują, Może to cri-de-coeur za dawno zmarłym?

A co to, to twoje cri-de-coeur, ty cipo? Gadać jak twoja m atka nie umiesz. Pomyśl o niej!

Tylko po jebanym Grecku umiesz szprechać?

Idź się pierdol się ze swoim cri-de-coeur! (v. 241)

D la m łodego c h u lig a n a s p ra w a je s t p ro sta: m y v. oni, zgodnie z logiką znanego so n e tu H a rris o n a zatytuło w anego T h em a n d [uz] („Oni i m y”), gdzie p o e ta o d rzu ca jed n o lito ść k u ltu ry w ysokiej, „tw orząc te k s t graficznie i fonicz­

nie niejednolity, ja s k ra w ie hybrydyczny”17. W v., podobnie ja k w T h em a n d [uz], w a ż n ą rolę odgryw a k w e stia języka. O ksfordzki ak c e n t i zapożyczenia z francuskiego lub łaciny są znakam i sta tu su oraz intelektualnego w yrafinow ania Cyt. za B. Korte i G. Zipp, Poverty In Contemporary Literature, London 2014, s. 41. Zob.

też M. Amis, Lionel Asbo. Raport o stanie państwa, przeł. K. Karłowska, Warszawa 2013, R. Doyle, Paddy Clarke Ha Ha Ha, przeł. B. Stokłosa, Warszawa 1995, A. Hollinghurst, Linia piękna, przeł. L. Haliński, Warszawa 2005.

17 J. Jarniewicz, W brzuchu wieloryba. Szkice o dwudziestowiecznej poezji brytyjskiej i irlandzkiej, Poznań 2001, s. 90.

(9)

ludzi, d la k tó ry ch poezja je s t p rzeznaczona. H a rris o n sp rzeciw ia się ta k ie m u stan o w isk u , u w a żając je za uproszczenie i w sonecie p rz y p o m in a W illiam a W ord sw o rtha, k tó ry w słynnej przedm ow ie do B a lla d lirycznych p isał, iż głów nym jego celem je s t „w ybieranie zd a rz e ń i sy tu acji z życia codziennego i relacjonow anie ich czy też opisanie, od p o cz ątk u do końca, w m ia rę m ożli­

wości językiem n ap raw d ę używ anym przez ludzi”18 - nie zaś do stojną a n ­ gielszczyzną p isarzy w rod zaju S am u ela Jo h n so n a. W v. w a lk a o język p rzed ­ staw io n a zostaje w postaci dialogu pom iędzy p o etą a skinem ; lecz t u sp ra w a je s t bardziej złożona, bo ch u lig an odrzuca lirykę w jakiejkolw iek postaci, p rzy ­

pom inając poecie, że jego pochodząca z klasy robotniczej m a tk a „nie ro zu m iała twojej zasran ej sztuki! / D la niej t a tw oja piep rzo n a poezja by ła w u lg arn a!” (v.

241). W szelkie próby p rz ek o n an ia chłopaka, że w iersz m oże pomóc - „tę k sią ż ­ kę piszę po to, niew dzięczna ty cipo, / żeby tak ich, ja k ty w reszcie usłyszeli” (v.

242) - zo stają wyszydzone. S k in nie m a w iększych am bicji, n ie potrzebuje być słyszanym , przynajm niej n a pozór, bo jego obsceniczny języ k nafaszerow any p e łn ą nienaw iści w ulgarn o ścią z d rad za fru stracje i L arkin ow sk i b ra k nadziei.

Jed y n e, co skinow i pozostaje, to bezsensow ne a k ty w andalizm u, w a lk a nie w ja k im ś celu, ale d la poczucia chwilowej ulgi.

P rzełom nadch o d zi w sied em d ziesiątej strofie. P o e ta rz u c a w yzw anie skinow i, „Jeśli ta k i z tego je s te ś dum ny, w łasn e im ię dopisz t u /, gdy znow u u p ity piw sk iem i uzbrojony w sprej / pójdziesz ty m sk ró te m po kolejnym m eczu” (v. 244). W odpowiedzi, „aerozolem w yp isał swoje im ię, k tó re okazało się m oim ” (v. 244). Stopniow o u św ia d a m ia m y sobie, że m łody gniew ny, k tó re ­ go głos dobiega nie w iadom o sk ąd , je s t p ro jek cją daw nego „ja” poety. W yda­

w ało się, że zostało ono p og rzebane p rz ed laty, kiedy w yjechał on z L eeds n a stu d ia , ale te ra z długo b u d o w a n a fa s a d a człow ieka k u ltu ry zostaje zniszczo­

na: „ Je d n a część m n ie jeszcze żyje, lecz in n a u m a rła , / Gdy sk in częściowo w ysprejow ał m oje im ię pośród m artw y c h ” (v. 244). Po n a p is a n iu swojego im ie n ia sk in znika, ja k gdyby z pow rotem zo stał w chłonięty przez ja ź ń poety.

J e d n a k w ty m m om encie podm iot liryczny u le g a zm ian ie, powoli odk ry w ając sw oją złożoną tożsam ość.

O pis p o w ro tu do dom u z c m e n ta rz a sta je się ew o kacją p rz e s trz e n i k o n ­ flik tu we w spółczesnym świecie: w ojna k la s n a d a l trw a , a do tego dochodzi szerzący się ra siz m i toczące się ciągle w różny ch z a k ą tk a c h globu wojny.

W ydaje się, że t a je d n a lite ra - v. - pozostaje najlep szy m k o m e n ta rz e m do kondycji w spółczesnego św iata. W poecie w z b ie ra żal, k tó ry w ydaje się su g e ­ row ać, że języ k sk in a, jego w u lg arn y pogląd n a życie, je s t w rzeczyw istości n ajlep szy m opisem rodzim ej i m iędzynarodow ej sy tu acji społecznej. J e d n a k w za ko ńczen iu w iersza H a rriso n znajd u je in n ą odpow iedź n a w szędzie w i­

doczną p a n o ra m ę zapaści:

18 W. Wordsworth, Przedmowa do Ballad lirycznych, przeł. K. Tarnowska, w: Manife­

sty romantyzmu 1790-1830: Anglia, Niemcy, Francja, red. A. Kowalczykowa, Warszawa 1995, s. 45.

(10)

Wulgaryzmy jako glos społecznego podziału. „Wysokie okna” Philipa Larkina... 65

Ci, których miłością obdarzamy stają się kotwicą, gdy cumy naszych więzów krwi pękają.

Lecz głos, co gniewem się zanosi, krzyczy: cwel!

To skin ze sprejem, którego spotkałem rano.

Nie chciałby tego wiedzieć mój alter ego, Przez gardło by nie przeszło słowo MIŁOŚĆ, Skińskie UNITED murem stoi za poetą[.] (v. 248)

J e ś li istnieje wyjście z p u łap k i ciągłego konfliktu, to je s t n ią m iłość do drugiej osoby. W n am alow anych n a grobach słow ach „U nited v.”, po których n a stę p u je n az w a dowolnej innej drużyny, H a rriso n d ostrzega n iero zerw aln ą p a rę dialektyczną. T ak ja k u H egla, u n iw ersaln e praw o ko nflik tu pociąga za sobą konieczność przezw yciężenia przeciw ieństw : te z a - a n ty te z a - synteza. W k o n ta k ta c h m iędzyludzkich za tę syntezę, ja k sugeruje H arriso n , odpow iada miłość. W te n sposób język w ulgarny, dający w yraz nienaw iści i fru stracji, je s t konieczną, choć p ry m ity w n ą i z konieczności srodze uproszczoną fo rm ą b u n tu wobec za sta n y ch no rm i reguł podtrzym ujących od la t p an u jące podziały spo­

łeczne. Dopiero zin tern alizo w aw szy w u lg a rn ą m owę sk in a, p o e ta p o trafi z n a ­ leźć drogę do p o je d n a n ia gniew nego „ja” b u n tu i refleksyjnego „ja” poezji.

N a koniec zw róćm y uw agę, że L a rk in koniec końców odcin a się od obsce­

nicznego ję z y k a pokolen ia rebelii, w yszydzając jego p ro sto tę i pozorne w y­

zw olenie; w p rz e c iw ie ń s tw ie do „ o d lu d k a z H u ll”, H a r r is o n p rz y jm u je w u lg a rn y idiom po to, aby zjednoczyć w ysoki re je s tr liry k i z po to czną m ow ą ulicy. W efekcie tak ieg o p o łączenia pow staje s z tu k a zdo ln a objąć cały św iat, zaró w no przeszło ść, j a k i te ra ź n ie jsz o ść . G dy L a r k in k ln ie , to czyni to z z e w n ątrz św ia ta w spółczesnej k u ltu ry m łodzieżow ej, rozu m ie on, że tego ty p u słow a m ogą dodać p ik a n te rii albo być z a b a w n e 19, ale nig dy nie w y ra żą złożoności życia a n i n ie p o w strz y m a ją s tra c h u p rz e d śm iercią; H a rris o n w puszcza in w ektyw y do v. z pozycji szczerego u ż y tk o w n ik a tego ty p u słów, ale też kogoś, kto nie z n a innego sposobu n a w y rażen ie kłębiących się w n im fru stra c ji. Toteż H a rris o n p rz e m a w ia w w ierszu jak o „w an dal po sublim a- cji”20, n ieo g arn ięty obezw ładniającym gniew em , ale gotowy szu k a ć now ych połączeń pom iędzy trad y c y jn ie rozbieżnym i ideam i. Do ty ch „szczeniaków ”, w k tó ry ch L a rk in w idział tylko błogą nieśw iadom ość, H a rris o n skrom n ie i z za sta n o w ien iem w yciąga rę k ę ja k o p a rtn e r, ale też przew odnik.

19 W często pełnych humoru listach do przyjaciół (zwłaszcza Kingsleya Amisa, też zna­

nego dowcipnisia) Larkin potrafi doskonale skalkulować, gdzie zmieścić przekleństwo, aby wywołać uśmiech na twarzy czytelnika. Gdy zmarł H. G. Wells, Larkin skwitował go tak:

„Nie umiał drań pisać, nie umiał drań myśleć, umiał za to pisać drańsko dobre drańskie romanse naukowe, drań jeden”. Selected Letters of Philip Larkin, red. A. Thwaite, London 1992, s. 122.

20 B. Woodcock, Classical Vandalism: Tony Harrison’s Invective, „Critical Quarterly”

1990, nr 2, s. 60.

(11)

B ib lio g r a fia

Źródła

Harrison Tony, v., Newcastle upon Tyne 1989.

Larkin Philip, Selected Letters o f Philip Larkin, red. Anthony Thwaite, London 1992.

Larkin Philip, Zebrane, przeł. i red. Jacek Dehnel, Wrocław 2008.

Philips Robert, Borges? A kto to taki? Z Philipem Larkinem rozmawia Robert Philips, przeł. Anna Arno, „Literatura na Swiecie” 2011, nr 3-4, s. 331-354.

O pracow ania

Amis Martin, Lionel Asbo. Raport o stanie państwa, przeł. Katarzyna Karłowska, Warszawa 2013.

Doyle Roddy, Paddy Clarke Ha Ha Ha, przeł. Bożena Stokłosa, Warszawa 1995.

Gray Thomas, Elegia napisana na wiejskim cmentarzu, w: Od Chaucera do Larkina, przeł. i red. Stanisław Barańczak, Kraków 1993, 240-242.

Hartley Anthony, Poets o f the Fifties, „Spectator” 27 sierpnia 1954, s. 22-23.

Heaney Seamus, Zawierzyć poezji, red. Stanisław Barańczak, Kraków 1996.

Hibbett Ryan, Philip Larkin, British Culture, a n d Four-Letter Words, „The Cambrid­

ge Quarterly” 2014, nr 2, 120-139.

Hollinghurst Alan, Linia piękna, przeł. Lesław Haliński, Warszawa 2005.

Jarniewicz Jerzy, Larkin. Odsłuchiwanie wierszy, Kraków 2006.

Jarniewicz Jerzy, W brzuchu wieloryba. Szkice o dwudziestowiecznej poezji brytyjskiej i irlandzkiej, Poznań 2001.

Korte B arbara i Georg Zipp, Poverty In Contemporary Literature, London 2014.

Milton John, R aj utracony, przeł. Maciej Słomczyński, Warszawa 2011.

Pound Ezra, Wiersze, poematy i pieśni, red. i tłum. Leszek Engelking, Wrocław 2012.

Woodcock Bruce, Classical Vandalism: Tony Harrison’s Invective, „Critical Q uarter­

ly” 1990, nr 2, 50-65.

Wordsworth William, Przedmowa do Ballad lirycznych, przeł. Krystyna Tarnowska, w: Manifesty romantyzmu 1790-1830: Anglia, Niemcy, Francja, red. Alina Kowal- czykowa, Warszawa 1995.

Summary

In the present article I set out to investigate the role of vulgarisms in Philip Larkin’s High Windows and Tony Harrison’s long poem „v.” The key problem at issue here is the notion of social belonging, which both poems probe into. While Larkin uses the curse in order, as the poem unravels, to show the naivety and sterility of vulgar language, Harrison shows that that kind of language needs to be assimilated, for only in that case can poetry become a discourse accepting of otherness. Thus Larkin is revealed here as a critic of the rebellious generation that regards vulgar language as their principal means of expression, whereas Harrison posi­

tions himself as their advocate and, to some extent, leader of the „angry young men” of the 1980s in Britain.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Określ, jaki problem podejmuje Jerzy Stempowski w podanym tekście. Zajmij stanowisko wobec rozwiązania przyjętego przez autora, odwołując się do tego tekstu oraz do innych

S zczególną uw agę zw raca prof. Ja>ko przykłady, uzasadn iające tę hipotezę, prof.. jezuickie), zaś stosunki ukraińsko-m ołdawskie m iały charakter bardziej

Nauczyciel, w oparciu o słownik terminów literackich, definiuje pojęcie stylu jako: „sposób ukształtowania wypowiedzi polegający na określonym wyborze, interpretacji i

Rozum nowożytny, który Habermas w swym Dyskursie określa jako instrumentalny bądź celowy, jest według Hobbesa po prostu kalkulacją, kalkuluje bowiem użycie określo- nych

Przyszłość ta związana jest, jak się wydaje, z możliwością zachowania idei swoistości ludzkiej świadomości, działania i praktyki (jako jawnych dla samych siebie),

jańskiej Bóg nie jest i nie może być niczym w tym świecie, ale przecież jest On 1 i pozostaje wszystkim dla tego świata. To właśnie mamy na myśli,

Określ, jaki problem podejmuje Jerzy Stempowski w podanym tekście. Zajmij stanowisko wobec rozwiązania przyjętego przez autora, odwołując się do tego tekstu oraz do innych

Starałam się również dowieść zdolności propriów do precyzowania pory dnia w  prozie, przedstawiłam także nazwy własne jako środek przyśpieszający lub zwalniający