S Y S T E M DYDAKTYCZNO - PEDAGOGICZNY
K om isy i edukacyi narodow ej.
Już od w ystąpienia Stanisław a K onarskiego zakorzeniło, się w społeczeństw ie polskiem przekonanie, że upadającą ojczyznę trzeba ratow ać między innemi i za pomocą dobrze urządzonej edu kacyi. Pierw szy rozbiór Polski, dokonany w r. 1772, nietylko u trw a lił to przekonanie, lecz zamienił je naw et w dogmat i hasło pracy narodow ej, mającej dźwignąć naród i zapobiedz dalszym nieszczęś ciom. D ążenia te znalazły także nielada podnietę w reformach w ycho wania, podejm ow anych w tym czasie za granicą. Rozwiązanie za konu Jezuitów w Polsce, zadekretow ane przez papieża K lem ensa XIV w r. 1773, i zam knięcie szkół jezuickich, których było w P ol sce najwięcej, wprowadziło spraw ę reform y w ychow ania odrażu w stadymm aktualności, niedającej się żadną m iarą odroczyć.
Stało się więc, że już sejm rozbiorow y musiał się zająć roz wiązaniem tej kw estyi. On to pow ołał do życia w r. 1773 Komi- syę edukacyi narodow ej, powierzając jej najwyższą władzę nad wszystkiem i szkołam i i nad całem w ychowaniem publicznem i pry- w atnem w Polsce. Niebawem oddano Komisyi i nieograniczoną władzę zarządzania majątkami pojezuickimi, które przeznaczono na cele edukacyi. K om isya stała pod protekcyą króla, a była odpo wiedzialna tylko przed sejmem, zresztą nie zależała od nikogo na w et pod w zględem finansowym, bo miała w łasne fundusze. Była
więc w zasadzie tem, czem są dzisiejsze m inisterya oświaty,
a przew yższała je tem, że nie zależała od ministeryum skarbu. Komisya edukacyjna nie miała przed sobą ani po sobie podobnej do siebie w ładzy szkolnej.
Pierw szych komisarzy w liczbie ośmiu zamianował odrazu sejm rozbiorowy, a w dalszym ciągu miał ich powoływać król. K andydatów brano w równej liczbie ze stanu senatorskiego i rycer skiego, mężów, którzy, jak mówi Piramowicz, „świetność w yso kiego urodzenia z rządkiem światłem umysłu, z rzadszem jeszcze od w łasnego zysku oddaleniem łączą“. Należeli do Komisyi ludzie tej miary, jak: Ignacy Potocki, A dam Czartoryski, Andrzej Zam oy ski, Juliusz Niemcewicz, Feliks Oraczewski i inni. Sekretarzem Ko misyi był największy swego czasu pedagog X. Grzegorz Piramowicz. System edukacyjny, który Komisya stworzyła, doczekał się swego czasu europejskiego rozgłosu i uchodzi dziś jeszcze po prze szło stu latach za w zór z wielu względów godnji naśladowania, a naw et niedościgły. W glądnijm y w jego szczegóły.
Istotę w ychow ania publicznego określiła Komisya w krótkich
ale bardzo treściwych słowach. Powiedziała lakonicznie, że to
wszystko je st istotą edukacyi, co może „ucznia sposobnym ze wszech miar uczjmić do tego, żeby i jem u było dobrze i z nim dobrze“. Do tych słów dodała Komisya obszerniejszy, bardzo ciekawy ko mentarz. Orzekła, że to wszjistko stanow i osnowę, istotę i zada nie edukacyi narodowej, cokolwiek czyni człowieka „pobożnym ku Bogu, oświeconym i cnotliwym względem bliźnich, dobrym ojczy zny synem, szlachetnym w zdaniach, posłusznym praw u, znającym swobody swoje, około w łasnego dobra opatrznym “, cokolwiek służy „do w ychow ania zdrowego, męskiego, od wymysłów płochych da lekiego“, cokolwiek je st podw aliną szczęśliwości publicznej, jak rów na i najściślejsza sprawiedliwość, praw odaw stw o mądre, obrona krajowa, cnoty obywatelskie, niepodległość w zdaniu, szlachetność myśli i postępków , szanow anie jako największe własności cudzej“. Chciała Komisya, mówiąc krótko, wychować wzorowego człowieka, obyw atela i chrześcijanina.
S tosow nie do swych celów, rozgałęział się system na trzy rów norzędne działy: na edukacyę rozumu czyli instrukcyę, na eduka c ją serca i woli czyli m oralną i na edukacyę ciała, czyli fizyczną. Komisya przeprow adziła system swój przez wszystkie szkoły publiczne i pryw atne i ogarnęła nim cala młodzież narodow ą, tak męską jak i żeńską. Szkoły Komisyi redukują się do nielicznych typów. Naczelne miejsce zajmowały obie szkoły główne czyli uni w ersytety, krakowski i wileński. Pomijamy je w niniejszej pracy, jako instytucye, oddane głównie pielęgnow aniu czystej nauki, a mniej w ychow yw aniu młodzieży. Za niemi szły szkoły gimnazyalne czyli w edług ówczesnej terminologii wydziałowe i półwydziałowe, z któ rych jedne i drugie, gdy m iały sześciu profesorów, kończyły bieg
2 2 4 S Y S T E M D Y D A K T Y C Z N O -P E D A G O G IC Z N Y K O M . E D U K . N A R .
nauki w siedmiu latach, a gdy miały pięciu, czterech lub trzech profesorów, rozkładały naukę na sześć lat. Z tego widać, że nauka w niektórych klasach rozciągała się na dw a lata. Za szkołami wydziałowemi i podwydziałowemi stawić trzeba pryw atne pensvo- naty dla młodzieży żeńskiej. W łasnych szkół żeńskich nie zdą żyła Komisya zorganizować. Najniższe miejsce zajmują szkoły p a rafialne, przeznaczone dla dziatw y miejskiej i wiejskiej.
W przeprow adzeniu system u w poszczególnych typach szkół nie było zasadniczych różnic. Była różnica tylko w zakresie środ ków edukacyjnych. W yższy typ miał ich więcej, najniższy naj mniej. D a się to stwierdzić we wszystkich trzech działach w y chowania, a przedew szystkiem w edukacja intelektualnej, od której szczegółowe rozpatryw anie system u rozpoczynamy.
Poniew aż całość w ychow ania w pojmowaniu Komisyi miała uczynić człowieka szczęśliwym a dla drugich pożytecznym, przeto też i edukacya intelektualna miała za zadanie kształcić i oświecać rozum młodzieży narodowej „um iejętnościami rzetelnie użytecznem i“ tak, aby taż młodzież, wychodząc ze szkół, była „przygotow aną do wszelkich stanów i do dalszych nauk tymże stanom w łaściw ych“, co samo uczyni ją najzdatniejszą do oddania usług ojczyźnie.
Do tego zasadniczego celu dostroiły się plany naukow e po szczególnych szkół. Normalny plan nauk w szkołach w ydziało wych i podw ydziałowych o sześciu profesorach z siedmioletnim biegiem nauk, odsłania nam m aksym alny zakres i istotny kierunek wiedzy, udzielanej w szkołach gimnazyalnych.
W klasie pierwszej uczono języka łacińskiego z polskim, arytm etyki, moralnej nauki i początków geografii.
W klasie drugiej brano te sam ^ przedm ioty w dalszym ciągu z książek, przepisanych na tęż klasę.
W program nauk klasy trzeciej wchodziła łacina i język pol ski, arytm etyka z początkami geom etryi, historya naturalna ze szeze- gólnem uwzględnieniem ogrodnictwa, historya Azyi i P ersyi z geo grafią oraz nauka moralna. W łacinie czytano zazwyczaj Ż yw oty Korneliusza Neposa, Ziemiaństwo W ergilego, niektóre listy Cyce rona i Pliniusza oraz wyjątki z Kolumelli O życiu wiejskiem (de vita rustica).
Pom iędzy przedm iotami klasy czwartej był język polski i ła ciński z początkami nauki wym owy, geom etrya i algebra oraz w stę pne wiadomości z fizyki, history a naturalna, uw zględniająca rolni ctwo, historya i geografia G recyi oraz nauka moralna, a w szcze gólności praw o natury. L ektura łacińska obejmowała tych samych autorów , co w klasie trzeciej z małymi dodatkami.
P lan nauki klasy piątej, obliczonej na dw a lata, zaw ierał prócz łaciny i języka polskiego dalszy ciąg geom etryi i algebry, fizykę, mineralogię, zoologię i botanikę, m iernictwo, hygienę, historyę i geografię rzym ską oraz naukę m oralną i praw o, a w szczegól ności praw o ekonomiczne i polityczne. Prócz tego czytali ucznio wie tej klasy pod dozorem nauczyciela dzieje średniow ieczne i no wożytne, których w planie nauki nie było. Z autorów łacińskich, uwzględniono przedew szystkiem mówców i poetów klasycznych. Nauka miernictwa miała się odbywać na polach, przyczem ucznio wie mieli się nauczyć używ ania narzędzi i robienia zdjęć m ier niczych.
W klasie szóstej, najwyższej, w ykładano teoryę wymowy i poe- zyi, czytając przytem Cycerona, Liwiusza, Kurcyusza, T acyta, oraz List H oracego „O sztuce rym otw órczej“. O bok tego uczono logiki z praktycznem przystosow aniem tejże do zadań życiowych i spraw moralnych, historyi sztuk i kunsztów , historyi i geografii polskiej oraz nauki i praw a, a w szczególności praw a narodu polskiego. Nauka sztuk i kunsztów odbyw ała się po największej części prak tycznie przez zwiedzanie w arsztatów i badanie rzeczy na targach i w kramach. Byłato więc nauka o rzeczach.
Nadobowiązkowo uczono języka niemieckiego we w szystkich szkołach wydziałowych i podw ydziałowych, a w szkołach bazyliań- skich także „słow iańskiego“. Na żądanie rodziców organizowano nadto naukę języka francuskiego i innych przedm iotów.
W zakres szkół wydziałowych i podw ydziałow ych nie wcho dziła greka. Komisya nie zapoznawała piękności dzieł, pisanych w tym języku, ale nie uznała ich za konieczny środek dla swoich celów w szkołach średnich. Umieściła grekę natom iast w7 planie nauk szkół głównych.
W klasie pierwszej wszystkich przedm iotów obowiązkowych uczył jeden i ten sam nauczyciel, zwany profesorem pierwszej klasy, tak samo w drugiej w szystkie przedm ioty w ykładał profesor drugiej klasy. W czterech następnych klasach podzielono p rz e d mioty obowiązkowe pomiędzy czterech nauczycieli, pom iędzy pro fesora wymowy, profesora matematyki, profesora fizyki oraz p ro fesora moralnej nauki i praw a. Prócz rzeczywistych p ro feso ró w wchodzili w skład zgrom adzenia nauczycielskiego danej szkoły prefekt czyli kaznodzieja szkolny, profesorow ie zasłużeni czyli eme ryci, ew entualni m etrowie przedm iotów nadobow iązkow ych oraz substytuci z grona kandydatów stanu nauczycielskiego.
W szkołach wydziałowych i podw ydziałow ych wyznaczano w każdej klasie tygodniow o po 20 godzin nauki, a mianowicie:
S Y S T E M D Y D A K T Y C Z N O -P E U A G O G IC Z N Y KOM ED U K . N A R .
dwie rano i dwie popołudniu z w yjątkiem dw u dni w tygodniu t. z. rekreacyjnych, w których nauki popołudniowej nie było. O bo wiązkowych przedm iotów uczono od 8 — 10 i od 2 — 4 godziny; nadobow iązkow e brano po obowiązkowych. Naukę religii w yzna czono na niedziele i święta.
P ensyonaty czyli konw ikty męzkie musiały, chcąc uzyskać zatwierdzenie Komisyi, przyjąć jej system w jTchowania, a zatem i program nauk przez nią przeznaczonych.
Szczególną uw agę zwróciła Komisya edukacyjna na pensyo naty żeńskie, bo uw ażała spraw ę w ychow ania kobiet za nader w ażną i doniosłą tak ze względów społecznych, jak narodow ych, Zganiła surowo dotychczasow y sposób w ychow ania płci żeńskiej, który kładzie nacisk na pow ierzchow ny blask, a prowadzi nieje dnokrotnie 'do skażenia w yobraźni i zbałam ucenia serca. Polecając w miejsce tego gruntow ne w ykształcenie, uwzględniające przyszłe zadania i obowiązki kobiety, jako Polki, żony, matki i pani domu, w prow adziła Komisya do planu naukow ego przedewszystkiem nau kę języka i literatury polskiej, obok tego arytm etykę, roboty ręczne, naukę religii i obyczajów oraz liistoryę i geografię, zwłaszcza polską. Języków obcych nie zabroniła uczyć, zakazała jednak czy tania rom ansów francuskich, z w yjątkiem Telem aka Fenelona. I tu więc w idoczną je st tendencya system u, aby w ychow anie intelek tualne skierow ać na tory życiowej, społecznej i narodow ej uży teczności.
Do praktycznych celów zdąża przedewszystkiem plan nauki szkół najniższego typu. W większych szkołach parafialnych uczo no religii i nauki obyczajowej, czytania, pisania, rachunków , poda w ano niezbędne wiadomości o mierzeniu, miarach, w agach i m one tach, brano naukę ogrodnictw a i rolnictw a, polegającą więcej na okazywaniu samychże robót, niż na wyliczaniu i mem orowaniu prze pisów, daw ano niezbędne w skazówki o zachowaniu zdrowia, o le czeniu zw ierząt domowych, o handlu miejscowym i okolicznym, a nareszcie tłumaczono, ja k spożytkow ać te rzeczy, które się czę. stokroć po wsiach i miasteczkach m arnują, a użytecznemi bj7ć m o gą, jak: szmaty, popiół, sierść bydlęca i t. p. Mniejsze szkoły miały podobny, ale szczuplejszy plan nauki.
Książki szkolne, czyli, jak w tedy mówiono, elem entarne, uw a żała Komisya za najskuteczniejszy środek przeprow adzenia progra mu naukow ego. T rudne zadanie dostarczania szkołom jaknajle- pszych książek pow ierzyła Komisya „Tow arzystw u do ksiąg ele m entarnych“, zorganizow anem u przez nią w r. 1775 i zostającemu pod jej rozkazami.
Głów nie chodziło o podręczniki dla szkół wydziałowych i pod- w ydzialowych. N apisanie podręczników do nauki obyczajowej, do historyi, do języka polskiego i łacińskiego oraz hygieny powierzo no w ybranym siłom krajowym . Książki zaś do historyi naturalnej, fizyki,' arytm etyki, algebry, geom etryi, mechaniki, logiki oraz w y mowy i poezyi uchwalono uzyskać w drodze konkursów , ogłoszo nych po polsku i po łacinie, a wzywających do udziału w pracy uczonych krajow ych i zakrajowych. W konkursowych w arunkach pow iedziano wszystko, czego się od poszczególnej książki wymaga. A utorow ie mieli najprzód przysłać prospekty książek, które im Tow arzystw o po zbadaniu w racało razem z ew entualnem i swemi uwagami. G otow y rękopis poddaw ano w Tow arzystw ie szczegó łowem u ocenianiu i roztrząsaniu. Jeżeli rękopis w ym agał tłumacze nia, to dokonyw ano tej pracy pod ścisłą kontrolą Tow arzystw a. Przyjęty przez T ow arzystw o, przechodził podręcznik do Komisyi która go ostatecznie zatwierdzała i polecała.
Kom isya przestała istnieć, zanim T ow arzystw o dokonało całej pracy. Zdołało jednak w ydać cały szereg dzieł wybornych. Na szkoły parafialne w yszedł Elem entarz, zawierający naukę pisania i czytania, naukę rachunków oraz początkową naukę chrześcijańską i obyczajową. Szkoły wydziałowe i podwydziałowe otrzymały wprawdzie nie wszystkie, ale najważniejsze podręczniki.
Razem z książkami w eszła do szkół now a m etoda uczenia zalecona już przez Konarskiego. Książki elem entarne miały pogo dzić w sobie „prostotę i łatw ość z dokładnością i ścisłością“, miały się stosow ać do poziomu pojętności ucznia i prowadzić go jak gdy by po w ygodnych stopniach do coraz wyższej nauki. Tej samej metody mieli się trzym ać nauczyciele. Mieli dążyć do tego, aby „nigdy nie kłaść rzeczy, albo w yrażeń ogólnych, ile możności, przed szczegółowemi, trudniejszych przed łatwiejszemi, złożonych przed pojedyńczemi i prostemi, oderw anych myślą przed podpadającemi pod zm ysły". Mieli baczyć na to, aby „uczniowie więcej na rozum i pojęcie, niżeli na pamięć się uczyli“. Uczeń miał się nauczyć zastanawiać nad rzeczami i myśleć.
W doborze m ateryału do książek szkolnych i w wyborze auto rów do czytania dan o * w y raz zasadzie, że wszystkie trzy gałęzie edukacyi mają się łączyć i wzajemnie wspierać. Ściślejszy jednak związek zachodził między edukacyą intelektualną a m oralną z je d nej, a pomiędzji tą a fizyczną z drugiej strony. Nauki miały oświe cać rozum i zaostrzać dowcip, a przytem prostow ać serce. Ten naturalny związek prowadzi nas prostą drogą do omówienia z kolei drugiej gałęzi wychowania, którą je st edukacya moralna.
2 2 8 ' S Y S T E M D Y D A K T Y C Z N O -P E D A G O G IC Z N Y K O M . F.DUK. N A R .
Edukacya m oralna rozszczepiała się na dw a działy, na w y chowanie religijne i na w ychow anie obyczajowe. K ażda zaś z obu dziedzin w ym agała od nauczyciela podwójnej pracy, t. j. instrukcyi czyli w ykładu zasad, oraz przyzw yczajania m łodzieży do ochoczego w ykonyw ania tychże zasad w życiu.
Religię i praw dziw ą pobożność uważała Komisya za najstoso wniejszą część edukacyi, one bowiem były „zasadą życia chrześci jańskiego a poświęceniem w szystkich cn ó t“. Żądała przeto Komi sya, aby „zawczasu wpajać je w um ysły i serca młodych, naprow a dzać ich na praw dziw ą drogę doczesnej i wiecznej szczęśliwości, ochronić od wszelkiej w tej mierze nieprzyzw oitości i pom yłek".
Było obowiązkiem każdego nauczyciela tłómaczyć uczniom przy każdej nadarzonej sposobności i okoliczności praw dy w iary i obowiązki chrześcijańskie. Prócz tego wyznaczono osobne godzi ny w tygodniu na w ykład religii. W szkołach parafialnych i niż szych klasach wyższych szkół męskich i żeńskich uczyli jej nau czyciele świeccy, w wyższych klasach kaznodzieje szkolni. D la świeckich nauczycieli religii w ydała Komisya szczegółowe instruk- cye. Między innemi zabroniła im w daw ać się w subtelne roztrzą sania, które zazwyczaj utrudniają zrozumienie rzeczy. Sami mieli się do w ykładu jaknajlepiej przygotow ać i traktow ać przedm iot z jaknajw iększą powagą, gorliw ością i przejęciem. W serca mło dzieży mieli wpoić praw dziw ą, gruntow ną pobożność, a w ykorze nić z nich w strętną dewocyę i obłudę; mieli ich przekonać, że po bożność nie zasadza się na bezm yślnem odm aw ianiu w ielu pacie rzy i m odlitw w śród nieprzyzwoitych poruszeń oczu, tw arzy i rąk, że nie polega na zaniedbyw aniu obow iązków stanu swego, a do gadzaniu gnuśności pod pozorem nabożeństw a. W szystkie po wierzchowne nabożeństw a nie podobają się Bogu bez serdecznej ku niemu i ku bliźniem u miłości, która pow inna znajdować w yraz w pięknych czynach i dobrych obyczajach.
W szkołach parafialnych brano katechizm z dziećmi i w szkole i w kościele. W szkołach w ydziałow ych i podw ydziałowych nauka chrześcijańska czyli religia daw ana była w niedziele i święta. Ucznio wie dwóch pierwszych klas uczyli się jej w swoich klasach i od swoich nauczycieli, a uczniowie dalszych klas chodzili w tym sa mym czasie na egzorty. Podczas adw entu i wielkiego postu, po wtarzali uczniowie klas wyższych poza zwykłemi egzortami kate chizm i naukę chrześcijańską w godzinach przez kaznodzieję ozna czonych.
Chodzenie do kościoła i praktyki religijne były obowiązkowe we wszystkich szkołach. D ziatwa miała wchodzić do świątyni P ań
skiej i wychodzić ztam tąd porządnie. Gorącość ducha i skromność w kościele zastąpi długie w nim przebywanie.
W szkołach wydziałowych i podw ydziałowych rozpoczynano i kończono rok szkolny uroczysterfii nabożeństwam i i odśpiew a niem hymnu Veni C reator. Z wielkiem nabożeństw em i okazałą uroczystością obchodzono we w szystkich szkołach K orony i Litwy dni, poświęcone św. Janowi Kantem u, św. Kazimierzowi i św. S ta nisław ow i Kostce, jako patronom młodzieży polskiej. Codziennie przed zaczęciem nauki zgromadzali się wszyscy uczniowie o go. dżinie siódmej na mszę studencką, na którą i nauczyciele kolejno przychodzić musieli. Naukę ranną i popołudniow ą rozpoczynano od w ezw ania D ucha św., odmawiając V eni S. Spiritus. Z naciskiem polecała Komisya, aby młodzież i nauczyciele w czasie mszy świę tej i podczas innych nabożeństw modlili się za tych wszystkich tak żywych jako i umarłych, którzy się zasłużyli około dobra edu kacyi młodzieży narodow ej fundacyami, dobrodziejstwami, pracą, staraniem . Nie dość na tem! W ypłacając się z winnego wdzię czności długu zeszłym z tego świata fundatorom , dobrodziejom i ja kimkolwiek sposobem około edukacyi krajowej zasłużonym, zarzą dziła Komisya, aby się odpraw iał generalny uroczysty aniwersarz za ich dusze corocznie w tygodniu zadusznym po w szystkich mia stach i wsiach, gdzie są szkoły,—w jednym kościele dla wszystkiej młodzieży; w W arszaw ie w obecności członków Komisyi eduka
cyjnej, a w innych miejscowościach w obecności władz miejsco w ych i w szystkich nauczycieli. Pam iętała Komisya o fundatorach
i dobrodziejach szkół przy układaniu praw em nakazanych konkor datów cum loci ordinariis. Zaleciła nareszcie przełożonym szkół, aby nauczyciele odmawiali z uczniami po ostatniej godzinie nauki popołudniowej za zmarłych dobrodziejów szkół psalm de profundis z m odlitw ą D eus veniae largitor. Pamięć o żywych i zmarłych dobrodziejach î wychow awcach młodzieży, a zwłaszcza akt gene ralnego dla nich hołdu, czci i wdzięczności mieściły w sobie głę
boką myśl pedagogiczną.
Uczniowie przystępow ali do spowiedzi i komunii świętej co miesiąc, a zatem dziesięć razy na rok. Spow iedź w ielkanocną po przedzały trzechdniow e rekolekcye z dw urazow ą godzinną nauką. W dni świąteczne, przeznaczone na spowiedź i komunię, nie było nauki religii i egzort, natom iast musieli wszyscy uczniowie w ysłu chać kazania.
Rów nolegle ■ z wychowaniem religijnem, szło wychowanie
obyczajowe, podzielone na równi z tam tem na instrukcyę moralną czyli w ykład zasad obyczajowych i na w ychowanie moralne czyli
2 3 0 S Y S T E M D Y D A K T Y C Z N O -P E D A G O G IC Z N Y K O M . E D U K . N A R .
„nieprzerw ane staranie, aby m łodego człowieka w praw iać i wezwy- czajać w nałogi d o b re“.
W zakres w ykładu nauki obyczajowej wchodziło prócz niej samej także praw o i historya z geografią. Nauka m oralna, zasto sow ana do wieku i okoliczności, pouczała młodszych uczniów o tem, co w inni rodzicom, krew nym i dobrodziejom, a starszej wiekiem młodzieży przedstaw iała i objaśniała obowiązki względem niższych, względem zwierzchności, w spółobyw ateli, przyjaciół, sąsiadów , a w dalszym ciągu, połączona z nauką praw a, podaw ała najw aż niejsze wiadomości o rządzie i praw ach krajow ych, o praw ach n a rodów , o obowiązkach praw odaw cy i podległych praw u. W y k ład historyi, jako m ateryału w ychow awczego, miał uczyć cnoty, w pa jać w stręt do w ystępków i obudzać -pragnienie rzetelnej chwały.
Miał więc nauczyciel w opow iadaniu dziejów w ytykać w czynach ludzkich, chociaż na pozór okazałych i błędnie za chw alebne uw a żanych, to, co się ze sprawiedliwością, z ludzkością, z dobrą w iarą i dotrzym aniem słow a nie zgadza. P rzeto nigdy nie miał nazyw ać p o lityką lub umiejętnością rządzenia lubjbohaterstw em tego, co w rze czywistości było chytrością, zdradą, podłością, gwałtem, przem ocą, najazdem i przyw łaszczeniem cudzej własności.
W w ykładzie nauki moralnej miał nauczyciel unikać w szel kich oschłych i w ogólnych zdaniach zaw artych praw ideł. Mówiąc uczniom o obowiązkach, m iał ich w ychow aw ca w prow adzać w stan potrzeb, które czy to u innych widzą, czyli też sami na sobie doznają. Tłómacząc, kto te potrzeby załatwia, kto w nich przy chodzi ze skuteczną pomocą i obroną, miał wzbudzać w uczniach uw agę i miękczyć serca, a dopiero w tedy na gruncie tak przygo tow anym rzucać ziarna rad obyczajowych i zaszczepiać poczucie obowiązkowości. W rażenia przy takim nastroju duszy będą n aj mocniejsze i niezatarte, pozostaną trw ałą w łasnością ucznia na całe jego życie.
Potrzebę nauki praw a w kompleksie nauki obyczajowej umo tyw ow ała Komisya w sposób obszerny: „Nie można z nauki m oral- nej wyłączać obowiązków politycznych, na równej jak i one sp ra wiedliwości zasadzonych. Będąc bowiem wszyscy synami ojczyzny i związku pospolitego społecznikami, wszystkim też wiedzieć n a leży, czego po nich w yciąga pow inność takiego stanu. Bo niemasz żadnego tak ubogiej kondycyi człowieka, któregoby jakie w życiu spraw y nie podpadały pod też obowiązki, choćby tylko końcem ubezpieczenia własnej jego osoby. A le nadew szystko będzie p o trzebna takow a wiadom ość dla młodzi w szkołach publicznych, mającej rosnąć na obyw atelów z przywilejem zaradzania o całość
pospolitą: stąd bowiem pozna ojczyznę i zagrzeje serce do jej mi łości; stąd się przysposobi wcześnie do spraw ow ania urzędu i do rady, do winnego posłuszeństw a ku ustawom i rozkazom zwierzch ności krajow ej“.
A le Komisya pow iedziała w ustaw ach szkolnych z całą sta nowczością, że sam wykład, choćby najpiękniejszych zasad m oral nych, najczęściej pozostanie bez skutku, jeżeli mu nie będzie jed n o cześnie tow arzyszyło nieustanne przyzwyczajanie młodzieży do do brych obyczajów, od których „całego życia złożenie zaw isło“. W tym celu sam nauczyciel m iał przyświecać jaknajlepszym przykładem , miał nadto koi'zystac z wszelkich sposobności i sam takow e nastrę czać, w którycliby młodzi „wykonywać mogli sprawiedliwość, do broczynność, miłość ku bliźniemu, w którycliby oni sami n aga niali, coby się przeciw nego takiem u postępow aniu trafiło, w któ- rychby o obowiązkach m oralnych z rozumem i czułością między sobą i obcymi m ów ili“. Miał dalej nauczyciel, korzystając z nada- rzonej sposobności, budzić w młodzieży w stręt do kłamstwa, do oszukiwania, niedotrzym ania słowa, siania niezgody i tym podo bnych i innych w ad i w ystępków .
Szczególną uw agę miał nauczyciel zwracać na w ady i w y stępki, grasujące w okolicy, w której uczył, dokładać wszystkich starań, aby ochronić i obw arow ać przeciw nim uczniów swoich nauką, radą, uw agam i i przyzwyczajaniem do wręcz przeciw nych postępków .
Sw ar, niezgoda i pieniactwo, to jedne z głównymh w ad n aro dowych polskich. Komisya znała je i gorąco zalecała nauczycie lom swoim, aby w młodzieży budzili jaknajw iększy w stręt do kłó tni, zawziętości i gniewu, a przyzwyczajali ich do łatw ego przeba czania wzajemnych uraz, zwłaszcza w prędkości popełnionych. Nie mogąc się pogodzić, mieli pow aśnieni w}Tbierać sobie z grona ko legów swoich rozjemców i pojednawców i poddaw ać się ich orze czeniom. G dy tego nie uczynili, miał z urzędu wkraczać w sprawę, jako rozjemca, profesor nauki moralnej i praw a i załatwiać spór
nieodwołalnie.
Było najżywszem życzeniem Komisyi, aby samo kierow nictw o moralne, sama nauka i samo przyzwyczajanie młodzieży do d obre go, same wreszcie nagrody i poehw ały za chlubne obyczaje w y starczały, a nie zachodziła potrzeba uciekania się do surowszych środków wychowania. Przew idując jednak, że w pew nych w ypad kach nie będzie się można bez nich obyć, obmyśliła Komisya kary za przewinienia i przekroczenia. Z góry jednak przestrzegła Komi sya nauczycieli, że „nic niemasz w wychowaniu, w zawiadowaniu
2 3 2 S Y S T E M D Y D A K T Y C Z N O -P E D A G O G IC Z N Y K O M . E D U K . N A R .
dziećmi trudniejszego, jak dobrze sobie postępow ać w karaniu ich przestęp stw “. Zbytnia pobłażliwość psuje dzieci, ale nieroztropność, surow ość a dopieroż gw ałtow ność i brak m iary w karaniu, pocią gają za sobą skutki złe i udarem niają częstokroć na całe życie ucznia wszystkie zabiegi około jego edukacyi. T rzeba więc, aby nauczyciel umiał i wiedział, za co, jak i kiedy karać. Komisya i tu udzieliła rozumnych wskazówek. Przedew szystkiem w wymie rzaniu kar mial się nauczyciel kierow ać bezwzględną słusznością i spraw iedliwością, a nie pow odow ać nienawiścią, zemstą, poryw czością lub przywidzeniem. Miał dalej nauczyciel okazać uczniowi w czynach i słowach, że przystępuje do karania niechętnie i tylko z konieczności, m iał przekonać winowajcę, że pierwej użył wszy stkich środków i sposobów popraw y, miał zaradzić temu, aby kara nie w praw iła ucznia w rozpacz i opuszczenie się ostateczne, owszem miał mu pozostaw ić w iarę i nadzieję, że naw et po odebraniu kary, w razie gruntow nej popraw y, może zmazać jej pamięć i dorów nać najlepszym swoim kolegom. Ale ta rozw aga i ze strony nauczy
ciela i ucznia mogła nastąpić dopiero po pew nym czasie. D latego zakazała Komisya wymierzać kary w tedy, gdy nauczyciel sam albo w inow ajca był w gniewie lub obruszeniu. W rozeznawaniu i oce nie win m iał się nauczyciel kierow ać jaknajw iększą roztropnością, aby nie pomieszać przestępstw , godnych kary, z błędami lub omył kami, wynikającymi z żywości, nierozwagi i płochości dziecinnej. Pom yłki pod tym względem pociągają za sobą fatalne skutki. Roze znawszy dokładnie stopień winy i zoryentow aw szy się w psycho logii dziecka, miał nauczyciel stosować do niego odpowiednio um iarkow any stopień kary. K iedy wina była mała, tajemna, pier wszy raz popełniona, to i kara, a raczej przestroga miała być ta jem na i lekka i więcej przebaczająca niż gromiąca. Przestępstw a
złośliwe, gorszące, jaw nie pow tarzane, m iały podpadać surowym karom. D aw szy nauczycielom przestrogę, że zapobiegając przy czynom zasługiw ania na kary, zmniejszą stosowanie tychże, obmy ślała Komisya cztery stopnie kar.
Do pierw szego zaliczono: napom nienie w cztery oczy, karce nie w klasie lub wobec całego zakładu, klęczenie w szkole, prze praszanie obrażonego, zapisanie do księgi leniw ych itp. W szystkie te kary zasadzają się „na um artw ieniu umysłu przez umniejszenie szacunku, skrom ne poniżenie, zastosow ane do charakteru, czułości i skłonności w inow ajcy“.
Drugim, cięższym stopniem kary, było publiczne zawstydzenie, jak np. stanie na korytarzu szkolnym wobec przechodzących kole
gów z k artą w ręku, zaopatrzoną odpowiednim napisem, jako to: „niedbały w naukach", „kłótliw y“, „nieposłuszny“ i t. p.
Trzecim stopniem kary były chłosty i plagi cielesne. Komisya w prow adziła ten rodzaj kary z wielkiemi zastrzeżeniami. Pow ie działa, że kara ta upadla umysł, bo jest niewolnicza, dlatego ra dziła uciekać się do niej w wyjątkowych tylko razach i stosować ją z całą rozw agą i ostrożnością.
G dy i po tej karze nie było upamiętania, w tedy następow ało pryw atne w ydalenie ucznia z danego zakładu, albo nareszcie pu bliczne rugow anie ze w szystkich szkół. T a ostatnia kara potrzebo wała zatwierdzenia wyższej władzy.
Komisya, pragnąc osiągnąć jednolitość w karaniu i zabezpie czyć nauczyciela przed błędami, podała w Ustawach, uwzględni wszy rozm aite okoliczności, szczegółowe zestawienie win, prze kroczeń i przestępstw i orzekła, które z nich kwalifikują się pod dany stopień kary.
Ale karanie uw ażała Komisya zawsze za rzecz wyjątkową, pierw szorzędne natom iast znaczenie przypisyw ała zachęcaniu, po chwałom i nagrodom. Oto, co w tym względzie pomieściła w U sta wach szkolnych: „Ile w strętu i przymusu okazuje Komisya w sto sowaniu kar na przewiniających, ile sobie życzy, aby na samem pogrożeniu kaźń zawsze przestaw ać mogła, tyle czuje ukontento w ania, w ystaw ując zasłużone nagrody, tyle ma nadziei, iż pobudki honoru i innych korzyści bezskuteczne nie b ęd ą“. Nauczyciel miał pamiętać, że lepiej je st zapobiegać złemu, niż z konieczności je na prawiać, że lepiej wpajać miłość cnoty i uczciwości, niż w ykorze niać w ystępki i karać winy. Zalecała mu Komisya, aby przy na- darzonej sposobności mówił z zapałem o cnocie, o powinnościach, 0 poczciwości, o miłości bliźnich, rzetelności, prawdzie, o potrzebie 1 pożytkach oświecania rozumu. Na pochw ałę i wyróżnienie, jako przykład dla innych, zasługiwał ten uczeń, który sumiennie spełniał swoje obowiązki, który poratow ał bliźniego w potrzebie lub cho robie, który uniknął kłam stw a w okolicznościach dla siebie przy krych lub zyskownych i t. d. W yjątkow e zasługi godne są oso bnej nagrody. Najprzód nauczyciel tak powinien w ychow ać duszę i serce ucznia, żeby mu nielada nagrodą i rozkoszą było samo w ew nętrzne zadowolenie po spełnieniu dobrego uczynku. Obok tego m iały być przeznaczone w yjątkowe pochw ały i nagrody. Ko misya spodziew ała się, że „dobrzy pasterze, dobrzy panowie z wiel ką zasługą, a bez wielkiego k osztu“ dostarczą niekosztownych, a pożytecznych nagród dla szkół parafialnych, jako to: użytecznych książek, szlachetnych drzew ek do sadzenia w sadach, a uboższym
2 3 4 SY S T E M D Y D A K T Y C Z N O -P E D A G O G IC Z N Y K O M . E D U K N A R .
odzienia lub obuwia. N iew yczerpaną była Komisya w pomysłach, gdy chodziło o pochw ały i nagrody dla wzorowych uczniów w szkołach wydziałowych i pod wydziałowych.
Za chwalebne obyczaje i w ybitny postęp w naukach w ym ie niała szkoła nazwiska uczniów w raportach do szkoły głównej, a przez nią do Komisyi i zaw iadam iała o tem rodziców lub krew nych. Nazwiska tak odznaczonych czytano publicznie wobec zgro madzonych gości przy uroczystem otw arciu szkół. Najlepsi ucznio wie dostaw ali przed innymi najlepsze korepetycye; gdy tego po trzebowali, zostawali w klasach dekuryonam i, t. j. przełożonymi nad dziesięciu kolegami swymi i zdobyw ali sobie wyższe lokacye. Im przedewszystkiem przysługiw ało praw o w ybierania gry i zaba w y na rekreacyach. Kto się przy końcow ym miesięcznym egzami nie popisał i na jednom yślną pochw ałę profesorów zasłużył, temu wolno było nosić u czapki, lub u kapelusza kokardę błękitną, a nadto imię jego w ypisane było na honorow ej tablicy w klasie, oraz na takiejże tablicy na korytarzu szkolnym przez cały miesiąc. Kto' się zaszczytnie wyróżnił przy końcow ym egzaminie rocznym, temu przysługiw ała powyższa nagroda przez cały rok z tą różnicą, że zam iast błękitnej mógł nosić w stążkę ponsową. Profesorow ie m o gli obmyślać i inne jeszcze nagrody.
Prócz tych zwyczajnych, były i nadzwyczajne nagrody. Chcący je zdobyć, musieli, mimo odznaczenia się przy całorocznych egza
minach i popisach publicznych, poddać się jeszcze osobnemu ustne mu lub piśmiennemu egzaminowi z całorocznej nauki szkolnej. Egzam ina te miały być jaknajściślejsze, a przyznawanie nagród nadzw yczajnych rzadkie. Rozdania takiej nagrody dokonyw ał z po lecenia Komisyi najwyższy dostojnik miejscowy, lub okoliczny. Na nagrody nadzwyczajne wyznaczała Komisya albo jakie znakomite dzieło naukow e, albo list pochw alny Komisyi do rodziców łub krew nych z w yrazem ukontentow ania, albo umieszczenie nazw iska na honorowej tablicy w kancelaryi Komisyi edukacyjnej, albo zalecenie nagrodzonego J. K. Mości i m agistraturom krajowym, albo, w razie zachodzącej potrzeby, przyjęcie w poczet uczniów funduszowych i t. d. O nadzwyczajnych nagrodach zawiadamiała Komisya osobnym okól nikiem wszystkie szkoły i dzienniki krajow e, wymieniając nazwisko nagrodzonego i jego zasługi, oraz rodzaj nagrody.
Prow adząc młodzież w szkole i za pomocą nauki i przyzw y czajenia, namowy, pochwał, nagród, a z konieczności i um iarkow a nego stosow ania kar do dobrych obyczajów, nie usuw ała się Ko misya od obowiązku czuwania nad wychowańcami swjrrni i poza szkołą, a więc w domu. T en obowiązek, który uw ażała za ważny,
spełniała Komisya przez nauczycieli szkół, a przedew szystkiem przez prefekta czyli kaznodzieję szkolnego. Głównie chodziło jej o mło dzież szkół wjrdziałowych i podw ydziałowych. Profesorow ie mieli odwiedzać stancye uczniowskie i wchodzić w częste porozumienie z rodzicami, opiekunami lub kierownikami stancyi. Prócz tego zorganizowała Komisya osobny dozór domowy. Byli to t. z. dy rektorow ie czyli dozorcy młodzieży, zawiśli od szkoły, przed nią odpowiedzialni, i przez nią w ybierani albo z pośród uczniów do brze się uczących i prow adzących, albo z pom iędzy odpow iednio ukwalifikowanych nauczycieli parafialnych, albo z pomiędzy chęt nych, młodych księży. Powierzano im dozór nad kilku lub kilkuna stu uczniami, którzy ich opłacali. System w ychow aw czy Komi- syi przywiązywał do instytucyi dyrektorów wielką wagę. W U sta wach czytamy, że dyrektorow ie „lubo niepierwsze, najbliższe je dnak w edukow aniu uczniów, do szkół oddanych, uczestnictwo m ają“. Oni byli głównymi wykonawcami system u Komisyi poza szkołą, a obowiązki ich rozciągały się na wszystkie trzy działy wychowania. O kreślał je w sposób szczegółowy i bardzo staranny osobny długi rozdział Ustaw. Komisya pouczyła dyrektorów , jak mają sobie postępow ać z uczniami w spraw ach edukacyi moralnej, jakie w kła da na nich obowiązki instrukcya, t. j. ćwiczenie w ychow anków w naukach i oświecanie ich rozumu i jakie nareszcie—w ychow anie fizyczne. Dalej powiedziała im Komisya, jak się sami mają p ro wadzić, jaki stosunek zachować do uczniów swoich, do ich rodzi ców, oraz do nauczycieli i władz szkolnych. D yrektorow ie musieli co miesiąc przedkładać zarządowi szkoły spraw ozdania n a piśmie, w których mieli zaznaczać, jakie postępy każdy poszczególny uczeń robi w naukach, jakie są jego obyczaje i jaki stan zdrowia.
O to obraz edukacyi moralnej. Pozostaje do rozpatrzenia edu- kacya fizyczna. W systemie wychowawczym Komisyi łączyły się wszystkie trzy gałęzie w ychow ania w jednę harm onijną całość, wspierając się nawzajem, ale znamiennem je st to, że edukacya fizycz na tw orzyła z m oralną niejako nierozerw alny węzeł. O to co czy tamy w Ustaw ach Komisyi: „Związek i zjednoczenie najściślejsze duszy z ciałem gruntuje istotną potrzebę i okazuje rów nie ścisły związek edukacyi fizycznej z edukacyą m oralną".
Edukacya czyli w ychowaniem fizycznem starała się Komisya w ciele w ychow anka nie tylko utrzym ać i wzmocnić zdrowie i czer- stwość, lecz zarazem rozwinąć siłę i zręczność. O to jak ona sama określiła ten dział edukacyi: „Nieprzerwana osnow a starań około dziecięcia od najpierwszego życia początków około zdrowia, czer- stwości i sił jego, starań stosow anych do pom nażającego się w ieku
236 S Y S T E M D Y D A K T Y C Z N O -P E D A G O G IC Z N Y K O M . E D U K . N A R.
a zawsze za cel mających uczynić człowieka szczęśliwym i do w y konania powinności zdolnym, takow a osnowa starań je st edukacyą fizyczną“.
Potrzebę w ychow ania fizycznego uzasadniła Komisya w sposób
bardzo rozumny i w yczerpujący: „Zdrowie je st rzeczą najdroższą
i najpotrzebniejszą na św iecie“. „Nie można nabierać oświecenia umysłu, dzielności duszy, łatw ości i zręczności obowiązków swego stan u bez zdrowia, bez mocnego i trw ałego złożenia ciała“. W y chow anie fizyczne więcej, niż się pospolicie rozumie, w pływ a na przym ioty umysłu i serca, na charakter duszy człow ieka“. Człowiek bez zdrowia, sam nieszczęśliwy, je st zarazem bezużytecznym człon kiem społeczeństw a i kraju, bo moc i obrona krajow a składa się z siły i mocy ludzi poszczególnych. K om isya edukacyjna stw ier dziła fakt, iż w spółczesne pokolenie je st daleko słabsze od dziadów swoich, a tłumaczyła to groźne zjawisko zaniedbaniem w ychow ania fizycznego i przestrzegała, że, jeżeli męskie w ychow anie nie zapo biegnie obniżaniu się stopnia siły w jednostkach, a tem samem w społeczeństwie, to potom ne pokolenia odniosą większą jeszcze szkodę. Zdrowie, siła i zręczność potrzebne są człowiekowi każde mu w każdym stanie przez całe życie. W ychow anie fizyczne w ska zane je st już przez samo praw o natury, która dala dzieciom nadzw y
czaj ruchliw e usposobienie i nienasycone w t niem upodobanie. Nie
w olno sprzeciwiać się naturze, owej mistrzyni życia, owszem, trze ba jej przychodzić z pomocą. Zdrowie je st skarbem, a choroba, niemoc i słabość wielkiem nieszczęściem. Tych praw d młodzież nie pojm uje, bo nie rozumie, ja k to można chorowmć i być słabym, a nie pojmując tego, nie przykłada starań, aby utrzymać ciało w czer- stw ości i przy zdrowiu, ow szem z wTrodzoną a niekiedy wielką lekkom yślnością naraża się na u tratę zdrow ia i sił. W tem niedo- św iadczeniu ma przyjść jej z pomocą i radą w ychow anie fizyczne.
D la tych rozlicznych korzyści uw7ażała Komisya w ychowanie fizyczne w7ręcz za nieodzowny czynnik edukacyi narodowej i za opiekow ała się niem gorąco w szkole i poza szkołą. Komisya na kazała nauczycielom swoim stanowczo, kładąc nakaz ten w rzędzie najistotniejszych obowiązków7 nauczycielskich, łączyć nieprzerwanie z edukacyą m oralną edukacyę fizyczną. T ak miało być we w szyst
kich szkołach, nie wyłączając parafialnych. Owszem, nauczyciel
parafialny miał w7ychow anie fizyczne otoczyć w yjątkow ą opieką, bo mieszkańcy w7si i m iasteczek mają powszechnie za mało dośw iad czenia w pielęgnow aniu zdrow ia dzieci swoich. Z uniesieniem w7ola Piramowdcz, że „nauczyciel, którego opatrzność dała dzieciom ludu za ojca i opiekuna, ma poczytywać i uznawać za istotną urzędu
swego powinność staranie około wzmocnienia zdrow ia i sił pow ie rzonej sobie młodzieży, około zachowania ich, ratow ania w przy padkach choroby i niem ocy“.
Poza szkołą działała Komisya w kierunku w ychow ania fizy cznego przez znanych nam już dyrektorów .
Pojmując rzecz zasadniczo i chcąc w ychow aniu fizycznemu stworzyć ja k najlepsze podstaw y, sięgnęła Kom isya do pierw szych przyczyn i zwróciła się z delikatną prośbą do rodziców. Rodzice sami powinni dać dzieciom jaknajłepsze podstaw y zdrow ia i siły „przez wstrzemięźliwość życia i cnotliwe obyczaje“. Chciała przez to powiedzieć Komisya, że przyczyny chorób dzieci sięgają często .daleko wstecz przed ich przyjściem na świat. Dalej pouczała Ko
misya rodziców, jak pielęgnować dziecko w czasie jego najpier wszej młodości, ja k przez cały czas chodzenia do szkoły. Rozpisała się szczegółowo o odżywianiu, ubieraniu, mieszkaniu, o czystości i ochędóstwie, o wesołości i rześkości, o unikaniu gw ałtow nych wzruszeń i t. d. Szkoła dozorowała mieszkania uczniowskie i wcho dziła w przyjacielskie porozumienie z domem, gdy zachodziła po trzeba usunięcia czegoś, co zdrowiu szkodzi. Djurektorowie czu wali nad odżywianiem się uczniów, pieczy swej powierzonych, nad zachowaniem miary w jedzeniu i piciu, nad niezbędnem i wygodami, nad czystością, nad szanowaniem i wzmacnianiem zdrowia i t. d. 0 chorobie ucznia miał dyrektor odrazu zawiadomić szkołę.
Tyle robiła Komisya w sprawie w ychow ania fizycznego w do mu. Nierównie szersze pole działania miała w samej szkole. Ż ą dała od nauczyciela, aby uczniów swoich długo w zam kniętej sali szkolnej nie trzymał, owszem, często ich na świeże pow ietrze w y puszczał, a tymczasem salę przew ietrzał. Zalecała dawać młodzieży sposobność do ruchu na świeżem pow ietrzu, bo taki ruch służy jej zdrowiu i czyni ją ochotniejszą i świeższą do pracy umysłowej. Je żeli pora ku temu, nauka pow inna się odbywać przy otw artych oknach, a niektóre przedmioty, jak ogrodnictwo, rolnictwo, m ier nictwo, mają się w ykładać w ogrodzie lub w otw artem polu.
Młodzież ucząca się potrzebuje rozrywki. P raca jej musi być przeplatana zabawą i odpoczynkiem. System Komisyi był pod tym względem bardzo liberalny. Uczniowie, znajdujący w pracy rozryw kę, umieją to doskonale ocenić, kochają i nauczyciela samego i szko łę i naukę, zachowują rześkość i pogodę umysłu. Komisya żądała od nauczycieli swoich, aby dawali uczniom czas do w ypoczynku 1 rozrywki pomiędzy godzinami nauki szkolnej, aby z nimi zawsze wesoło rozmawiali, aby w chwilach wolnych od nauki chodzili z nimi na przechadzki, wymyślali im gry i zabaw y i zachęcali ich
do nich. Komisya zalecaia nauczycielom uczyć młodzież śpiew a nia przystojnych a wesołych piosenek.
U staw y Komisyi w kładały na przełożonych szkół i grona na uczycielskie obowdązek ułożenia program u, w edług którego miały się w czasie oznaczonym a zwłaszcza po obiedzie i wieczorem, pod okiem dyrektorów , odbywać zabaw y i gry młodzieży.
Żądano też od nauczycieli, aby, utrzymując uczniów swych w powirinej podległości i uszanow aniu ku sobie, pozostawiali im zresztą przystojną wolność poznania się, mówienia i działania, a nie tłumili w nich m ęskości i przyrodzonej żywości.
Dalej przestrzegała Kom isya przed przeciążaniem pracą um y słu, a zwłaszcza pamięci ucznia, co je st również szkodliwe dla zdrow ia jak dla sam ego postępu w naukach. Sama, pow odow ana tymi względami, zredukow ała ilość godzin nauki obowiązkowej w tygodniu w szkołach wydziałowych i podw ydziałowych do dwu dziestu.
Jak dom tak i szkoła miały wymagać od uczniów porządku i ęzystości we w szystkiem i tłumić w ybuchy gniewu i wszelkiej n a miętności, szkodliwych zdrowiu.
Pielęgnując i rozw ijając zdrowie, pracow ał system jednocześnie nad wzmacnianiem sił, hartow aniem ciała i w yrabianiem w niem zwinności i obrotności. Polecając przeprow adzenie tej części edu kacyi fizycznej zgrom adzeniom nauczycielskim w granicach danych w arunków i okoliczności, Kom isya sama podała cały szereg środ ków, prow adzącycli do tego celu. Zalecała nauczycielom zwalcza nie u uczniów skłonności do gnuśnego leżenia, a zachęcanie ich do używ ania ruchu. N auczyciel miał dopilnować, aby młodzież szkolna już z n atu ry obdarzona ruchliwością,, miała zawsze sposobność do
zaspokojenia tej przyrodzonej potrzeby.
Do szeregu ćwiczeń i gier, mogących wyrobić siłę, zręczność, szybkość ciała, rozw inąć m ęstw o i odw agę, zaliczyła Komisya prze chadzki, bieganie do mety, jeżdżenie na koniu, pasow anie się, sko ki, obroty różne żołnierskie, pływ anie, dźwiganie ciężarów i t. p. T e w szystkie ćwiczenia miały się odbywać pod gołem niebem na świeżem pow ietrzu. Przy ćwiczeniach w jeździe konnej doradzała Kom isya jeżdżenie oklep i dosiadanie konia bez strzemion. Do bar dzo pospolitych ćw iczeń i zabaw należała gra w balon, czyli dużą piłkę, zręczne ciskanie kam ienia na wodę, potykanie się w palcaty, rozmierzanie ogrodów , pól i miejsc trudniejszych do przystępu, w ymierzanie i rozmierzanie miejsc na obóz i t. d. Nauczyciel para fialny miał między innem i zachęcać chłopców do żywego i śmiałego wchodzenia po drabinie na dachy do kominów, aby się przez to
stała nietylko zwinną, lecz z czasem zdatną do ratow ania domów swoich i bliźnich w czasie pożaru.
Szczególną w agę przyw iązyw ała Komisya do ćwiczeń, musztry, marszów i ruchów wojskowych. Spodziewano się po nich, że one uczynią młodzież narodow ą, mocną, zręczną i zdatną do usług krajowych na w ypadek wojny. Ćwiczeniom tym towarzyszyły pieśni żołnierskie. Przy w ykonyw aniu tych ćwiczeń uważano na to, aby się młodzież trzym ała prosto, aby następow ała mocno i pe wno i nabierała pełnej świadomości tego, co robi. Nauczyciele mieli wyznaczać dla tych ćwiczeń osobny czas. Celem zaszczepia nia ducha rycerskiego w młodzieży, pozwalano używać bębna, n a w et do daw ania znaku, że się nauka szkolna rozpoczyna lub kończy.
Ćwiczenia, gry i zabawy, odb\rwające się przy tłumnym udziale młodzieży, miały być bezw arunkow o ściśle dozorowane ze strony szkoły, czy to przez nauczycieli samych, czyli też przez dyrektorów . Chodziło nietylko o uchronienie młodzieży od nieszczęść, lecz tak że o spraw iedliwe i przyzwoite zachow anie się jednych względem drugich. D ozorujący nie mieli dopuszczać do żadnych zdrad, pod stępów, napastow ań, przew odzenia mocniejszych nad słabszymi, do okazywrania junactw a i zuchw alstw a. G dyby się coś podobne go wydarzyło, polecano ostre postępow anie, naw7et użycie suro wej kary.
Z drugiej strony uważano za rzecz wskazaną nie szczędzić pochwal i nagród dla mężniejszych, odważniejszych i dla zwycię żających w grach i ćwiczeniach. Rzetelnie zasłużeni mieli odbie rać należne im pochw ały lub nagrody w gałązkach lub wieńcach jaw nie przed wszystkimi bez poniżenia drugich, mogli stawać na czele drugich w7 podobnych rozrywkach. Rzeczą nauczyciela było zachęcić uczniów7, aby zwycięstw7o swego kolegi uczcili wierszem po chwalnym. Komisya obiecywała sobie napewmo, że „tak nierozdziel- nie idąc związkiem edukacya m oralna z edukacyą fizyczną, będą zdolne dać społeczności człowieka“, a „ojczyźnie dobrego obyw atela“.
G dy uczeń, mimo całej opieki około jego zdrowia, zachorował, to i w tedy nie przestaw ał być przedmiotem troski szkoły, zastępu jącej mu nieobecnych lub bezradnych rodziców7, a będącej jego najlepszą przyjaciółką. Zawiadom iona o chorobie ucznia, zarządzała szkoła w razie potrzeby, n. p. w7 braku całkowitej lub umiejętnej opieki rodziców7 lub krew nych, co uznała za wskazane, a czego dyrektor ucznia musiał dopilnować, żeby było w ykonane. O dnoś ne przepisy i instrukcye tchną głęboką miłością, godną naśla dowania .
2 4 0 S Y S T E M D Y D A K T Y C Z N O -P E D A G O G IC Z N Y KOM . E D U K . N A R:
Komisya edukacyjna zapew niła wychow aniu fizycznemu w szkole takie warunki, iż w ychow anek w ynosił dla życia bardzo wiele p ra ktycznego doświadczenia. A by te zdobycze uzupełnić i uczynić je trw ałą własnością uczniów na całe życie, Komisya w prowadziła do planu naukow ego szkół swoich w ykład hygieny, czyli nauki o zdrowiu. Uczono jej naw et w szkołach parafialnych.
Dobiegliśmy do mety. Roztoczył się przed naszemi oczyma wielki obraz systemu edukacyjnego Komisyi narodow ej w trzech swoich rozgałęzieniach. T eraz możemy mu się przypatrzyć i oce
nić jego w artość. '
W szelakie dzieło ludzkie ma swoje w ady i braki. Nie je st bez nich i system w ychowania Komisyi narodowej. W łożyw szy na szkoły główne wielki ciężar adrąinistrow ania i dozorow ania szkół średnich na ogromnych obszarach, odryw ał je od właściwego ich celu, t. j. od pielęgnowania nauki. W dziedzinie w ychow ania in telektualnego program nauk szkół wydziałowych i podw ydziałowych był w pewnych kierunkach za szczupły. Odnosi się to w szczegól ności do nauk historycznych. Dość wspomnieć, że nie w ykładano obowiązkowo historyi średniowiecznej ani nowożytnej. L ektura doryw cza nie była w stanie zastąpić regularnego wykładu. Były wadliwości i w porządku w ykładanych przedmiotów. Na dow ód przytoczę słuszną uwagę profesora fizyki szkoły podwydziałowej płockiej, zapisaną w raporcie z r. 1786. P raktyka szkolna pouczyła go, że botanika pow inna poprzedzać ogrodnictwo i rolnictwo. W ykład o kopalnych również powinien iść przed nauką o rolnic twie. Przez to ubyłoby nauczycielom i uczącym się pracy, a zy skałoby się wiele na czasie. O drobniejszych usterkach nie w spo minamy. Inne braki, które systemowi w praktyce tow arzyszyły, nie tkw iły w jego istocie, ale były spowodow ane okolicznościami zewnętrznemi. Nie w ykształciwszy własnych, musiała Kom isya brać z początku profesorów dawnych, z których wielu skrycie lub jaw nie zwalczało nowy system. Ci zaś nauczyciele, którzy wo bec reform y zajęli życzliwe stanowisko, stanąw szy wobec now ego planu i nowych zadań pedagogicznych, udarem niali przez pew ien czas zam iary Komisyi przez brak przygotow ania do w ykładania now ych nauk i stosow ania now ych metod. T o wszystko było po w odem nieufności a naw et niechęci do nowego system u i to w a rzyszących im głośnych skarg i naw oływ ań o pow rót do dawnego, jezuickiego sposobu uczenia. O sile oporu świadczy bodaj ta oko
liczność, że stara zapleśniała gram atyka łacińska Em anuela A lw ara miała, mimo gram atyki Kopczyńskiego, przepisanej na szkoły w y działowe i podwydziałowe, za czasów Komisyi aż 20 wydań.
Naj-większd opozycya przeciw nowemu systemowi szerzyła się w połu dniowo-wschodnich wydziałach szkolnych. Komisya edukacyjna nie cofała się jednak wobec trudności, owszem, „widząc całą napraw y Rzeczypospolitej nadzieję w edukacyi m łodzieży“, obracała i wy tężała wszystkie siły „przeciw powodzi przeszkód“ i z godną wiel kiej spraw y w ytrw ałością zwalczała przesądy, usuw ała uprzedzenia i prostow ała błędy zapom ocą okólników, a głównie przez w izyta torów swoich.
System musiał sobie mimo wszystko jednać zw olenników i pozyskał ostatecznie nietylko ogólne uznanie społeczeństw a polskiego, lecz także zagranicy, dzięki rozlicznym swoim w ybitnym zaletom, dla których i dziś jeszcze po przeszło stu latach nie stra cił z wielu w zględów na aktualności.
Po zajęciu części Polski przez Prusy, badali system edukacyj ny Komisyi w r. 1800 i 1802 z polecenia rządu swego dwaj tego czasu najtężsi pedagogow ie pruscy, M eierotto i Gedike. Z notatek wizytacyjnych korzystał prezydent P rus południowych W . de K le witz w raporcie swym, w ydańym w r. 1805 po niemiecku i po polsku. „Zastano — pisze Klewitz — przedziwne praw a rządu pol skiego w urządzeniu szkół w latach 1783 i 1790“. ...„E dukacya ściągała się do oświecenia rozumu, moralności i praktycznej religii, zręczności i wzmocnienia sił ciała, do ochędóstw a domowego i po rządku. Nauka zmierzała do myślenia z siebie, praktycznego uży cia wiadomości i sposobności w yrażenia onycliże już na piśmie, już ustnie. Miejskie i wiejskie szkoły miały za cel oświecenie ludu, wykładano mu jego powinności, zatrudnienia i zabaw y życia niż szych stanów , uczono pisania i czytania, praktycznych wiadomości, dietetyki, krajow ego gospodarstw a, sposobu leczenia bydła, dawano w yobrażenia miejskiego przemysłu, usiłowano nakoniec hartow ać ciało i do pracow itości przyzwyczajać. Edukacya dziewcząt miała za cel ukształcić je na dobre żony, matki i gospodynie“. „Któryż nowy rząd—woła Klewitz za M eierottem i Gedikem—nie chciałby się chętnie do nich przychylić“? C harakterystyka i ocena pow yż sza system u edukacyjnego Komisyi je st rów nie zwięzła ja k trafna i sprawiedliwa. A dodajmy, że nie pochodzi ona od naszych przy jaciół. P rezydent Klewitz pominął jednak w raporcie swoim nie jedno, co go, jako Prusaka, nie interesow ało, a co przecież należy
do ogólnej charakterystyki i oceny systemu.
Nigdzie dotąd i nigdy w Polsce system wychowawczy nie był tak na w skroś i tak wybitnie narodowym, ja k za czasów Komisyi. Zrodziła go i w ypielęgnow ała i prow adziła w życie żywa, głęboka miłość ojczyzny i nieusypiająca troskliwość o jej całość i dobro.
2 4 2 S Y S T E M D Y D A K T Y C Z N O -P E D A G O G IC Z N Y KOM . E D U K . N A R .
Nosił nazwę system u edukacyi narodow ej, ale miał ją nie dla czczej chwały, lecz całkiem zasłużenie, bo był narodow ym i w całej swej istocie i we wszystkich swych rozgałęzieniach i we wszystkich swych szczegółowych celach i środkach. O to co mówi o zamiarach i za mysłach Komisyi główny i gruntow ny ich znawca Piramowicz: „W szystkie ustaw y Komisyi, w szystkie ułożenia i przepisy około edukacyi natchnione są od ducha miłości ku ojczyźnie i społeczno ści ludzkiej, kierow ane przeporną nad wszelką okoliczność roztro pnością, w szystkie wzniecają nadzieję opatrzenia dobrych tejże ojczyzny synów “. Ramionami system ogarniał i przytulał do siebie całą młodzież narodow ą, okazując bogatymi i najuboższym jednaką żyw ą życzliwość i jednaką gorącą miłość. Jest to w systemie rys bardzo ważny. Komisya edukacyjna poraź pierw szy w Polsce pod jęła kw estyę ośw iaty ludu i odrazu określiła ją należ3mie. „Nie- masz innego sposobu wypro^wadzenia ludzi z ciemności i błędu, z pochodzących najwięcej z tego źródła w ad i w ystępków , jako now e pokolenia zaraz w początkach ich życia oświecić, drogę im cnoty okazywać, a czynną edukacya serca do zamiłowania pow in
ności ukształcać i do w3"konania obowiązków santym skutkiem
i zwyczajem w praw iać“. Pod pattyotycznem ciepłem S3'stem u dojrze
wali w szkołach Komis3’i b o h atersc3T żołnierze 1794 r. i walecz ne pułki legionistów, które poniosty w ofierze dla ojcz3rzny mienie,
krew i życie.
Pow odow ana tą samą miłością ojczyzny, zajęła się Komisya^
znów poraź pierw szy w Polsce w3rchowaniem kobiet. Już tyle
raz3r pow ołany kom entator zam iarów Komis3o, X. Grzegorz P iram o wicz, mówi o tem tak: „Któż nie widzi niepodobieństw a dojścia celu w ychow ania i W3rstaw ienia d o b a c h S37nów ojczyzny i ludzi cnotliwych bez w3rchowania tej pici, która społeczności daje matki, małżonki i panie, w której ręku je st pierw sze a w cale Ż3Tcie wpty- wające utw orzenia serca, skłonności i charakteru dzieci, która tak wiele ma z daru opatrzności sobie uŻ37czon3’-ch, od najczystszej cnoty nieoddziehrych, sposobów w ładania untysłem i sercem ludzi“? Ko-
mis3ra projektow ała naw et utw orzenie osobnego pahyotycznego
T ow arz3'stw a najznakomitsz3rcli pań, któreby w3Tkon3rwały ściślej
szy dozór nad edukacyą dziewcząt po pens3Tach.
P an Bóg nie pozwolił nam ziścić w całości zamiarów Komisyi? ale praca jej i tak nie była bezskuteczna, bo naucz3Tła nas bronić czci narodow ej i stała się na przyszłość w zorem godnym naślado w ania i nieprzebranem źródłem szczytnych haseł narodowych. Nie
uratow ała nas od politycznej zagład3T ani Komisys, ani K onstytucys
za późno. Nie ociągajmy się z n apraw ą tego, co napraw y potrze buje.
U narodow iw szy cały system, uczyniła Komisya język macie rzysty organem w ykładow ym dla w szystkich przedm iotów bez w y jątku. Jest to niepospolita jej zasługa. Język polski poraź pier wszy przychodzi w szkole do całej pełni swoich praw , kształci się przez to samo, że je st organem wykładowym, a nadto do znaje osobnej opieki na rów ni z łaciną. Owszem Komisya pow ie działa w Ustawach: „Umiejętność języka polskiego je st sam a przez się dla Polaka celem nauki je g o “, a język łaciński tylko „środkiem i drogą“. Do języka w ykładanego musiały się dostosować pod ręczniki szkolne. System ow i Komisyi należy się zasługa stw orze nia pierwszych polskich podręczników, zasługa tem większa, iż dla całego szeregu nauk trzeba było tworzyć now ą z gruntu term ino logię.
Był przy tem system edukacyjny Komisyi systemem zupeł nym, na wszystkie strony zaokrąglonym. W równej mierze uwzglę dniał wszystkie gałęzie edukacyi publicznej, żadnej nie protegując przed innemi, żadnej nie zaniedbując na korzyść innych. Edukacya intelektualna z m oralną i fizyczną zespoliły się jako w spółrzędne czynniki wychowania, w jeden harmonijny organizm edukacyjny, wspierając się nawzajem i zdążając do jednego celu. W tym p un kcie prześcignął system edukacyjny wszystkie dawniejsze system y i przyśw ieca dzisiejszjrm jeszcze, jako niedościgły wzór.
Nad szkołami i młodzieżą szkolną, nad całą pracą edukacyjną, rozpiął system pogodne, błękitne niebo i zawiesił na niem zawsze uśmiechnięte słońce, połączył nauczycieli, uczniów, dom rodziciel ski, dobrodziejów edukacyi i w szystkich około niej zasłużonych i za sługujących się, serdecznem węzłem miłości, zmarłych dobrodziejów, pamięć obchodził dorocznym aniwersarzem, szerzył swobodę myśli, niezawisłość zdania i pewność siebie bez naruszania karności szkolnej, darzył szczęściem doczesnem i wiecznem jednostki, sło dził pracę i tru d niezachw ianą w iarą w owoce, utrzym ymał ścisły kontakt z życiem jednostki, społeczeństw a i narodu, oraz jego po trzebami i naginał się do nich we wszystkich swoich szczegółowych celach i środkach. Był więc system Komisyi z jednej strony reali stycznym i utylitarystycznym , ale z drugiej strony w ysuw ał obok uszczęśliwiającej użyteczności obyczajowy idealizm cnoty i obo wiązkowości, staw iał poza i ponad doczesną, jako ostatni cel w y
chowania, wieczną szczęśliwość, opromieniał ut3iitaryzm gorącą mi
łością ojczyzny i niekłam aną miłością bliźniego. Musimy zatem system edukacyjny Komisyi określić jako realistyczno-idealistyczny.
2 4 4 S Y S T E M D Y D A K T Y C Z N O -P E D A G O G IC Z N Y K O M . E D U K . N A R.
Badając system edukacyjny, oparła się Komisya przedew szyst kiem silnie na tradycyach i doświadczeniu pedagogicznem krajo- wem. W pracach jej brali najczynniejszy udział między innymi dwaj najwybitniejsi pedagogow ie dwóch najruchliw szych zgromadzeń zakonnych, eksjezuita X. G rzegorz Piramowicz i pijar X. A ntoni Popław ski. Przez nich przedewszystkiem dostało się do systemu edukacyjnego Komisyi odrazu to wszystko, co długoletnia praktyka pedagogiczna obu tych zakonów miała najlepszego. A le pomiędzy systemem jezuickim i pijarskim, chociaż przez K onarskiego zrefor mowanym, a systemem Komisyi je st tak zasadnicza, ogrom na róż nica, że ten ostatni musi wobec tamtych uchodzić za dzieło ory ginalne.
Komisya szukała św iatła i uzasadnienia swych w łasnych po m ysłów także w literaturze i praktyce pedagogicznej zagranicznej, ale zabierała stam tąd z całą rozw agą i zawsze bacznym krytycyz mem tylko to, co się do jej celów dostroić i zastosować dało.
O to co ona sama o sobie głosi: „Idąc środkiem między ślepem do starych obyczajów przywiązaniem, a niebezpiecznem nowości chwy taniem, nie ustępując od żywości w działaniu, a nie wpadając w nie- rozmvślną skwapliwość, zewsząd potrzebne światła z pew nością za bierać a n a d o ś w i a d c z e n i u , n a p o z n a n i u d z i e c i ę c i a i c z ł o w i e k a w s z y s t k o z a s a d a ć m i e l i ś m y s o b i e z a p o w i n n o ś ć “.
T a skwapliw a przezorność Komisyi w budow aniu system u, da się z całą łatw ością i na całej linii stwierdzić we wszystkich trzech jego rozgałęzieniach.
W iele stycznych cech ma system Komisyi z systemem peda gogicznym Johna L ocke’a (1632— 1704). Uwzględnianie i rozw i janie indywidualności wychowanka, troskliwa opieka nad utrzym a niem zdrow ia i rozwojem sił i zręczności, rozbudzanie i w yzyski wanie zdrowej ambicyi dla celów wychowawczych, dostrojenie pla nu naukow ego do potrzeb życia, przesunięcie nauki języka grec kiego do uniw ersytetów , oto niecały jeszcze szereg w spólnych ry sów obu systemów, ale obok tego są zasadnicze różnice. Locke oświadczył się za edukacya pryw atną, Komisya zganiła ją w spo sób stanowczy i w ybrała publiczną. System L ocke’a uwzględniał stosunki arystokratyczne, system Komisyi naginał się i stosow ał do w szystkich w arstw społecznych. Komisya kształciła i w ycho wywała swego ucznia nietylko jak Locke dla niego samego, lecz w równej mierze i dla dobra innych i ojczyzny. W ychow anek L ocke’a stawał się raczej kosmopolitą, uczeń Komisyi miał być wzorowym obyw atelem Polakiem.
Z ależny od L ocke’a, a przecież z wielu w zględów tak orygi nalny, przedew szystkiem tak świeży i tak porywający, Jean Jacque Rousseau (1712— 1768), był przedm iotem pilnych studjarw K om isji, które niew ątpliw ie nie pozostały bez skutku. M etodyczna ścisłość w stosowaniu podstaw ow ych zasad system u we wszystkich jego szczegółach, gruntow na znajomość, uznanie i poznawanie natury dziecka a zatem uwzględnienie w edukacja ni ezmiennych praw p sjr- chologicznjTch, traktow anie w ychow anka z miłością, nietłum ienie jego przjmodzonej ruchliwości, wesołości i swobody, racyonalne traktow anie edukacja fizj7cznej, oto kilka bardzo ważnjmh wspól- nj”ch znamion w sj^stemach Komisja i R ousseau’a. Pozatem je d nak dzielą je zasadnicze różnice. N aturalistyczny system Rous- seau'a stw arzał dla edukacja wiele takich warunków, które w rzeczy wistości albo nie istnialją albo w jTtw arzałjT trudności nie dające się
pokonać. W swjmi naturalistycznym fanatyzmie wychow ywał
Rousseau nie przjrszłjmh członków kulturalnej społeczności, lecz ludzi naturją rodzaj dzikich. Zupełnie przeciwnie postępow ała Ko misya, bo, kształcąc i wychowując dzieci, zawsze pam iętała o tem, abjr je przjTgotować jaknajlepiej na pożjUeczne jednostki społeczne,
z którem iby wszjTstkim było dobrze. R ousseau w błędnem pojm o
waniu wolności, wyjmuje w ychow anka swego z pod wszelkiej za leżności i zwalnia go od obowiązku słuchania. T ę zasadę odrzu ciła Komisj^a z całą stanowczością. Pośw ięciw szy pracę swą spo łeczeństw u, które brakiem karności zaprzepaściło już spory szmat ziemi ojczj'Stej i uroniło wiele ze swej wolności, a pragnąc uszczę śliwić naród przez dobrą edukacyę, musiała KomisjTa wytężjm wszy stkie swoje usiłowania, aby w młodzieży szkolnej zaszczepić głę bokie poczucie karności, musiała więc R ousseau’a, jako pod tjnn względem złego doradcę, oddalić. Francuski filozof-pedagog wy- kluczjd z edukacja religię, Komisjra przeciwnie oparła całą gałęź w ychow ania objmzajowego na religii, jako na najpewniejszjun fun damencie. W ychodząc z błędnej antyreligijnej zasady, że dziecko je s t z n atm y dobre, stw órzjr? R ousseau całkiem fałszjrwy sjrstem w ychow ania moralnego. S jTstem edukacja moralnej Komisja je st wrręcz wzorowy. W jm howawcą system u R ousseau’a był ochmistrz a wjmhowankiem tylko jednostka, Komisjai objęła swoim sjTstemem szkołją w któ rjTch się jednocześnie nie jednostki, ale całe szeregi jed n o stek kształciły i w j7chow j7wały.
Na gruncie teorjń R ousseau’a w jnosła w Niemczech t. z. szko ła eudajm onistyczna czyli filantropinistyczna, której tw órcą był Basedow (1723— 1790), a młodszjani przedstawicielami Salzmann (1744— 1811) i Campe (1746— 1818). Rzecz dziwna, że w7 pismach