BIBLIOTEKA
WARSZAWSKA.
P IS M O P O Ś W IĘ C O N E
NAUKOM, SZTUKOM I PRZEMYSŁOWI.
1860 .
T om p ie rw sz y .
NOWfiJ SEKYI T O M IX.
WARSZAWA.
W DRUKARNI GAZETY CODZIENNEJ, p r z y u l i c y D a n i ł o w i c z o w s k i ó j N r. 019.
W olno drukow ać, z w arunkiem złożenia w K om itecie C enzury, po w ydrukow aniu, praw em przepisanej liczby egzem plarzy.
. 22 g ru d n ia 1859 r.
W arszaw a, dnia ■■■■ _ . , -
' i 3 » ty c zn ia 1860 r.
C e n z o r, r a d c a k o l l k g i a l n y
S ta n isła w sk i.
A iaczynam y rok dwudziesty od pierwszego za
wiązku wydawnictwa Biblioteki Warszawskiej:
siedmdziesiąt sześć tomów, dają świadectwo na
szych prac i usiłowań. Ci sami, którzy założyli to pismo, stoją dziś u jeg o steru, z gorącą chęcią służenia uczciwie sprawie ojczystej oświaty.
Ile Redakcya musiała zwalczać trudności, ile starań i poświęceń łożyć na utrzymanie i rozwój swego pisma przez ciąg lat dziewiętnastu, nie tu miejsce mówić. Z ręką na sercu możemy wyznać otwarcie, że zawsze kierowała naszemi pracami myśl usługi krajowej.
Zmniejszający się z czasem zastęp pierwo
tnych zasłużonych współpracowników, Redakcya wzmacniała młodymi pisarzami. Jak o ż może się pochlubić, że dla wielu dziś głośniejszego imienia, Biblioteka Warszawska otworzyła pierwszą drogę, na tem pięknem polu zasługi.
T om I . S ty c ie h 1860. ^
Zarzucano pismu naszemu niedostateczność Kroniki Literackiej, mianowicie, że nie wszystkie ważniejsze utwory piśmiennictwa polskiego, kry
tycznie ocenione w niej były. Słuszny byłbyto zarzut, gdyby R edakcya mogła liczyć na większą liczbę pracowników, którzyby krytyce poważnej pióro swe poświęcali. Od czasu jednak założenia Biblioteki Warszawskiej, a rok X X dobiega, z a ledwie kilku znalazło się pisarzów, którzy zwrócili się do tej mozolnej pracy. Z tych jeden zamilknął od lat kilku, pozostali, jako współpracownicy Bi
blioteki Warszawskiej, wypełniają sumiennie swoje zobowiązania.
Mówimy tu o krytyce poważnej naukowej, nie dorywczćj, którćj mieliśmy wiele przykładów. Dla takićj krytyki, miejsca w piśmie naszem niema.
Jakkolwiek rozwój handlu księgarskiego, po
mimo chwilowych stagnacyj, coraz szerszych roz
miarów dosięga, a popiera go mnożąca się ilość księgarń, wzrost drukarń i ilość wydawanych ksią
żek rok rocznie, krytyka nie wieleby miała pracy, gdyby brała pod swój sąd wyborowe dzieła.
Redakcya dla utrzymania dokładnej statysty
ki wychodzących dzieł poświęconych literaturze i sztuce, wprowadziła dział nowy Kroniki Biblio
graficznej , która szczegółow o, każde, w iniarę wychodzenia zapisuje.
Kronika ta ; obejmując wszystkie bez wyjątku
utwory, ogłaszane w obrębie Królestwa Polskiego,
nie bacząc wcale na ich wewnętrzną wartość, za-
m
stępuje dokładniej dawniejszą, bez pewnego ciągu i całości, prowadzoną Kronikę Bibliograficzną.
Chciwa wrażeń chwilowych, znaczna część czytelników polskich i rozsmakowana w utworach pierwszorzędnych powieścio - p isarzó w , pragnęła powieści. Żądania ich od r. 1851 przy rozwoju gazet naszych zaspokajane były; ale inny cel i za
danie miała Redakcya Biblioteki Warszawskiej.
Jeżeli z jednej strony, baczyć powinna na popu
larność swego pisma, z drugiej musiała charakter właściwy, naukowy, poważny, zachować. Biblioteka Warszawska bowiem, ja k nie była nigdy, tak i obecnie, nie je s t pismem spekulacyjnćm: potrze
buje uznania i rozpowszechnienia w gronie czytel
ników polskich, ale schlebiać modzie chwilowćj nie może. Nauka, nie ma innego u nas reprezen
tanta. Wreszcie widzimy, że wymagania powieści coraz zmniejszają s ię , że ci sami czytelnicy, z równą ochotą zabierają się do czytania powa
żniejszych utworów.
Redakcya, brak doborowych powieści dla m a
łej liczby pisarzy, którzy wyłącznie zasilali tylko pisma codzienne, zastąpiła doborowemi przekła
dami utworów dramatycznych literatury zagrani
cznej, uważając w tem pożywniejszy duchowy pokarm dla czytelników swoich. Że tę zamianę przyjęto przychylnie i zrozumiano jej wartość,
skutek okazał.
W ym agania systematycznego wykładu pe
wnych przynajmniej ustępów dziejów narodowych,
przy obfitości dotąd uzbieranych materyałów, ma
j ą słuszną zasadę. R edakcya nie spuszcza tego z uwagi i ma niewątpliwą nadzieję, że z zadania tego chociaż częściowo wywiąże się.
S tudya literackie, w różnych odcieniach, głę
biej, naukowo, a przystępnie wyjaśniające przed
mioty do rozbioru dane, już zapewnione, upowa
żniają Redakcyą do spodziewania się, że potrafią zająć czytelników.
Przeglądy literatury zag ran iczn ej, oprócz Kroniki Paryzkiej, w każdym tomie zamieszczane będą: oceniamy bowiem całą ich ważność.
Przekłady doborowe arcydzieł literatur obcych, głównie z działu literatury dramatycznćj, pominię
te nie będą; tłumaczenia tego rodzaju, owoce dłu
goletniej pracy, opracowane starannie, z wniknie- niem w ducha autora, Redakcya uważa za p ra
wdziwe zbogacenie piśmiennictwa krajowego.
Zmieniły się potrzeby duchowe społeczności naszej przez ciąg lat wychodzenia Biblioteki W ar
szawskiej. Redakcya rozumie je i pojmuje; dla
czego powiększywszy grono współpracowników, z nową usilnością chce z rozpoczęciem roku bie
żącego do zamierzonych, na drodze postępu, po
dążać celów: wybrała przeto z różnych działów nauk zadania więcćj żywotne, na dobie będące, a zniósłszy się o ich rozwiązanie z miłośnikami i znawcami szczególnych przedmiotów, zapewni
ła się poniekąd, iż w ciągu roku bieżącego 1860 będzie mogła ogłosić w piśmie swojćm rozpra
wy poniższej treści, jakoto:
I. Przeprowadzenie loiczne przez ciąg dzie
jów naszych konfederacyj polskich, jako zasady w historyi życia narodowego: co znaczyły, czem były, jakierni się otaczały formalnościami, w czem zmieniały dawne prawa narodowe, ja k a była ich doniosłość i powaga.
II. Wyjaśnienie stosunku uprawi aczów roli do reszty społeczeństwa w Polsce i ja k się przetwo
rzył na niewolę gruntową i osobistą, z porówna
niem podobnych stosunków w krajach ościennych i dalszych europejskich, udowadniając faktami na historycznej porównawczej podstawie oparteini, że stan rolniczy w Polsce nie doznawał uciemię
żenia większego niż w innych europejskich p a ń stwach. Okazawszy takim sposobem, że ubóstwo jego nie pochodziło z uciemiężenia przez szlachtę, lecz z innych przyczyn, wyszczególnienie tej przy
czyny.
LII. H eraldyka polska potrzebuje radykalnej reformy. W skazać w czem się mylili dawniejsi nasi autorowie herbarzów, ja k Paprocki, Kojało- wicz, 0'kolski, Niesiecki, i w. i.; ja k zreformować po nich heraldykę, tak, aby nie była pochwałą rodzin, ale nauką, któ rab y znakomioie podnosiła i wyjaśniała historyą; wykazać początki z resztą już bardzo późne jeżeli nie wszystkich, to przy
najmniej kilkuset lub kilkudziesięciu rodzin szla
checkich.
IV. Sporządzenie spisu i opisu pamiętników i artykułów historycznych drukowanych po pi
smach peryodycznych lub w broszurach rzadkich-
V. Okazać ważność humanitarnego kierunku w wychowaniu i znaczenie tego kierunku w cywi- lizacyi. czyli konieczność zwracania głównej uwagi na nauki, których przedmiotem je st duchowa strona człowieka, czy to po jed y n czo , czy zbio
rowo uważanego , oraz pożyteczność literackie-.
go oddania rzeczy ściśle naukowych, gdy idzie o działanie na ogół.
VI. Skreślenie krytyczne obrazu dotychcza
sowej literatury dydaktycznej dla ludu przezna
czonej, ze wskazaniem, jak nadal w tej mierze po
stępować należy ze względu na obecny stan i po
trzeby ludu.
VII. Eklektyzm i naśladownictwo tak w ży
ciu, ja k w sztuce i literaturze.
VIII. Czy obowiązujące u nas przepisy p ra wa zapewniają nakładom na ulepszenia gruntowe takie bezpieczeństwo i rękojmią, jakich ze wzglę
du na swoję użyteczność i potrzebę używaćby winny, i czy w tćj mierze nie zachodzi potrzeba jakich dopełnień.
IX. Jakie je s t znaczenie w sprawach cywil
nych wyroków sądów karnych i dowodów przez też sądy zebranych ze względu na obowiązujące dotąd prawa cywilne i karne.
X. Ocenienie ze stanowiska społecznego i eko
nomicznego małej własności ziemskiej, wykazanie
warunków jej istnienia i pomyślności w różnych
krajach. Wyprowadzenie wniosków, co do jój
powstania i rozwijania się u nas.
XT. Jakie są przyczyny, ze przemysł górni
czy prywatny nie rozwija się, i czy najgłówniej
szą z nich nie jest brak ustawy górniczej, a wczćm właściwie ustawa taka (lałaby popęd rozwojowi
górnictwa krajowego.
X II. W ykazać przez statystyczne ocenienie sił produkcyjnych i z użycia lub też odbytu, jakie są granice wyrobu żelaza w Królestwie; dalej, w jakiej postaci i gatunkach żelazo wyrabiać należy, aby zapewnić nań odbyt, a zatem ciągłość produkcyi; w końcu, w czem leży możność po
większenia fabrykacyi naszego żelaza.
Następnie podamy wiadomość o rozprawach z nauk przyrodzonych, które dla Biblioteki W ar
szawskiej na rok 1860 zapewnione zostaną, jak niemniej ze wszystkich działów nauk, pytania, wa
żnością odznaczające się dla wiadomości nauko
wych w całym kraju pracowników, którzyby odpo
wiedziami na nie zająć się chcieli, na warunkach przez Redakcyą przyjętych lub oddzielnie ułożyć się mających.
P otrzeba i ważność systematycznego i pod wszelkiemi względami zupełnego opisu kraju na
szego je st powszechnie uznaną. R edakcya mając
sobie z hojności i gorliwości obywatelskiej podane
środki rozpoczęcia tak pożądanego dzieła, układa
program at opisów pojedyńczych części kraju
i zamieści go w jednym z następnych zeszytów
Biblioteki Warszawskiej, dla skazówki tym, k tó
rzyby życzyli wziąć udział w tak pożytecznej
pracy.
Składając wierny obraz dążeń i zamiarów swoich, w celu utrzymania Biblioteki W arszaw skiej na właściwem stanowisku, Redakcya nie traci nadziei, że czytelnicy ocenią jej pracę i ofia
ry ku ulepszeniu tego organu, poświęconego nauce i oświacie krajowej; otoczą go dawną ży
czliwością, a w gorliwem poczuciu obowiązków obywatelskich^ pomogą do większego niż dotąd jeg o rozpowszechnienia.
w W arszawie, dnia 1 »tycznia 1860 r.
WIT STWOSZ,
JEGO POBYT W NORYMBERDZE I PRZYGODY TAMŻE DOZNANE.
PRZEZ
Edw arda bar. Rastawieckiego.
K r e ś lą c życiorys tego naszego niezrównanego artysty, sztuki polskiej średniowiecznej najwznioślejszego, a osta
tniego przedstawiciela, zwracałem uwagę na dwie w dni jego paśmie uderzające szczególności (Słownik malarzów, II). J e d n ą z nich jest wybitna dwoistość ży cia, które w piśrwszćj połowie było czysto polskie, w drugiej z u pełnie niemieckie. Z osiadłych w Krakowie przodków zrodzony, w temże mieście zrosły i w sztuce doskonalo
ny, tu miał dom własny i stałą pracow nię, a z niej r o dzinne zwłaszcza miasto nieśm iertelnem i uposażał sztuki tworami; tutaj też ożeniony z K rak o w ian k ą, miał z tego związku kilkoro potomstwa. Tak przeżył lat przeszło pięćdziesiąt wieku, gdy pow ziął zamiar wydalenia się do N orym bergi. Tam przybyw szy i w krótce osiedlony, dziwną p rzy g o d ą na resztę żywota, jakby przykuty, p r a cuje znowu długie lata dla Niemiec, przeważne a mnogie w ykonyw a im d zieła, nazwisko swe polskie zaczasem zniemcza, żeni się pow tórnie z Niemką, niemieckie pozo
stawia syny, w grobie n aw et choć własnym z jakiemiś Niemcami zbłąkany. Z tćjto więc dw ukrajow ości arty sty wynika, że p ra g n ą c e m u poznać bliżój tak życia jego
To1» I. S tycteA 1860, ł-
2 W I T
szczegóły, jak wszelkie tyle szacowne a wsławiające go prace, szukać o nich wiadomości i spodziew ać się ta k o w ych zarów no wypada w obu k r a ja c h , zwłaszcza zaś w obu miastach przezeń długoletnio zamieszkałych.
N ie m c y , N o rym bergczycy nie zapomnieli o nim : tak współczesni jak i późniejsi podawali stale mniejwięcej zasobne o jego życiu i tw o rach wspomnienia. Inaczej rzecz się miała, wyznajmy, w Polsce, w Krakowie. Tu gdzie się rodził, gdzie przez pół wieku żył i pracow ał, a najokazalsze dzieła d o tąd dotrw ałe zostawił, gdzie n a
w e t na je d n em z nich nazwisko swe wyrył i potom ności przekazał; tu mówię, pam ięć o nim zaginęła była zupeł
nie; tak zaś dalece stał się nieznanym, że do niedawna ktoby u nas nazwał był Stwosza, byłby tylko wywołał pytanie: któżto jest? co to za jeden? Zapomnienie to i zupełna nieświadomość nietylko już wyłącznie Stwosza, lecz i całej sztuk pięknych krajow ych z ubiegłej p rzeszło ści dziedziny, osobliwszym je st niezaprzeczenie objawem, w całćm paśmie aż do je g o końca, daw nego bytu k r a j o wego. G dy bowiem dziś pomimo przestrzeni czasów, a dzielącej nas ciemnej wieków otchłani, dośledzić tam przecie jeszcze możemy i ludzi nie jednych i przeważne tw ory; dlaczego o tern wszystkiem dawni milczeli upor- nie? Przyczynę tego, śmiem wyrzec, szukać przypada w zasadach i składzie samego niegdyś bytu narodow ego.
Gdzie życie publiczne w tak silnym było rozwoju, gdzie w niem każdy miał udział i znaczenie; tam rzecz publi
czna zaprzątała ogół głównie. Stan taki a umysłów p o p ęd wpływ ać też musiał na dziejopisarstwo krajowe;
ztąd więc historyk, zwykle sam czynny obywatel, miał sobie za jedynie ważną, pow inną i ciekawą opowieść spraw publicznych, polityki, prawodawstwa, wojny, a do nich tylko odnoszących się rzeczy i ludzi. W takiem zadania h isto ry c zn eg o pojęciu, nie dziw, iż obraz życia domowego, czy pojedyncze z niego szczegóły, zdawać się mogły zbyt rzeczą podrzędną, do w y n i o s ł o ś c i dzie
jów państw a nie domierzającą. Z najdujem y je tóż p o mijane stale, a w zakresie takowych przemilczeń są także i sztuki piękne, znojów u stronnych, poświęceń cichych, pow ołań niegdyś wielce skrom n y ch i p o k o rn y c h owoce.
W ątpić nie można, że D ługosz znał Stwosza, widział jego w y tw o rn e dzieła, na cześć Bożą w ozdobie p rzy
bytków P ań skich w ykonywanej nie wzmiankował p rz e cie o nich wcale, ani w spom niał mistrza, tyle nam dziś wielkiej zasługi i chwały. Zamilczeli o nim i wszyscy następni, tak, że z upływ em wieków został u nas zupełnie nieznanym. W nowszych dopiero czasach, z nastaniem sk rzętn y ch przeszłości krajowej śledzeń, w w sz ech stro n nym onćj rozbadyw aniu p o d ejm o w an y ch , odżył nam i m istrz wielki i niejaka o krakowskiem je g o pożyciu wiadomość. K rakow ianin takoż, gorliwości pełen badacz \ Ambroży Grabowski, napotkawszy nazwę Stwosza, p o szedł w ślad za nią do je d y n eg o wykazać co jeszcze o nim m ogącego źródła: m ozolną p r a c ą przejrzał akta miejskie i w yniósł z nich szereg szczegółów, żywot jego krakowski wcale dosadnie przedstaw iających.
Pominiemy tu tę część życia artysty, jako nic do nićj now ego nie mając do przyłożenia. Z atrzy m a nas tylko sama data jeg o u rodzenia, zwykle dziś je d n o staj
nie p rzez wszystkich kładziona. Źródła krajowe, tojest jak się rzekło co do Stwosza je d y n e akta krakowskie, nie wskazują wcale roku przyjścia je g o na świat. Z p o dań niem ieckich najdawniejszy, a Stwosza w spółczesny N eudoerffer, powiada, że on u m a rł r. 1542, a dożył późnej starości, bo lat 95 wieku; ztąd datą je g o urodzenia byłby rok 1447, i tę datę pr/yjęli następni o nim n ie
mieccy i niektórzy nasi dzisiejsi pisarze. Ze zaś ozna
czony przez N eudoerffera ro k jego śmierci okazał się być mylny, że wedle późniejszych niemieckich wykryć um arł w jesieni r. 1633, co tćż po tw ierd zają urzędowe akta krakowskie; przeto jeżeli żyt lat 05, to i przyjście jego na świat nie może przyTpadać na ro k 1447, lecz byłoby daleko wcześniejsze, tojest do ro k u 1438 odnoszące się.
Wywód takowy rzeczy zwrócił był rów nie uwagę Nagle- ra, który o dacie urodzenia S t w o s z o w e g o mówi, iż się ona waży między rokiem
1
438 a 1447. Jakk o lw iek w tym względzie niemożebne jest nateraz bezw arunkow e tw ierdzenie, zdawałoby nam się przecie, że data w cześniejsza od roku I 147, je st co do jego urodzenia p r a wdziwszą, Tak też ustanie powód, na zbytnićj jakoby
4 W I T
młodości artysty o p a r ty , do w ątpienia, że ołtarze w k a plicy Jagiellońskiej katedry krakow skiej, tak bardzo w ozdobności swej do rodzaju p r a c Stwosza przypadają
ce, jego są istotnie dziełem, w zawodu początkach wy
niesienia się dalszego w sztuce już świetne zwiastuny.
Część w tó ra życia artysty niemiecka, przepędzona w N orym berdze, objawia drugą, więcej jeszcze od jego dw ukrajow ości zadziwiającą szczególność: w p o śród ży
wota ciągle praco w itego i przykładnego, przy wielkiej w ziętości, a stałym do k ońca najznamienitszych ludzi szacunku, ów zadany mu zarzu t jakiegoś przestępstw a i doraźne onego piętnowaniem ukaranie. Znalazłszy o t i m zdarzeniu w now szych niemieckich pisarzach w iarogodne przytoczenia, sądziłem, że je u nas zatajać nie należało, tóm mnićj, iż w tej niejasnej sprawie było widocznie coś podejrzanego, jak b y zawistnie wyrządzona krzywda, p o chopne cudzoziemca potępienie, jawne uchwycenie się środka do zatrzymania sobie na zawsze zdolności niepo
spolitej i górującej. Przywiedzione przez nas o tym wypadku (Słownik malarzów II, 231), z daw nych norym - bergskich kronik i księgi miejskiej przestę p stw zapiski, ogłosił pierw szy J . Heller przy w ydaniu J a n a N eudorf- fera wiadomości o arty stach n orym bergskich, w p rzy p i- skach do życia Stwosza (B eiträg e zur K u n st und L iteratu r Geschichte, N ü rn b e rg 1H22, str. 61); podane zupełniej w dziele Rudolfa Marggrdff Kaiser Maximilian I und A lbrecht D ü re r in N ü r n b e r g , N ü r n b e r g 1840 str. 5 2 — 54; wreszcie przytacza je N agler (X VII, 429) z wlasnem już wyraźnem twierdzeniem , że Stwosz niegdyś w K r a kowie mąż cnotliwy i nieskazitelny, w N o ry m b erdze przekonany został o fałszerstwo, że listy podrobił celem nieprawnego nabycia mienia, za co t(‘ż został ukarany.
Godną je st tu uWagi, że najdawniejsi n o rym bergscy o sztuce miasta tego pisarze, mówiąc o Stwoszu, w yno
szą biegłość m istrz u , zaletnie w spom inają c z ł o w i e k a , a zamilczają owe je g o w N orym berdze n i e s z c z ę s n e zda
rzenie. Tak uczynili N e u d o e r f f e r , Jo a c h im S andrart, W agenseil, D o p p elm ay r, za którym i tćż. poszli Murr, Fuessli i inni. Nie można ztąd przecie wnosić, żeby ta p rzy g o d a była im wszystkim niewiadoma, żeby zwłaszcza
o niej nie wiedział szczegółowo Neudoerffer, k tó ry takoż artysta za życia Stwosza w N o ry m b erdze mieszkał, znał go z blizka, a synów jego niemieckich w sztuce wzo
rzystego pisma kształcił. Musieli więc w tóm uznawać wielką jedynie ku Stwoszowi niesprawiedliwość, z p rze
w rotności i gwałtowności rady miejskiej w yrządzoną krzywdę, k tó rą dla w łasnego miasta sławy korzystniej było p uścić w niepamięć, p o k ry ć j ą z u p e W m milcze
niem. W szystko to przecie są tylko domysły, istotnćj praw dy przy braku jaśniejszych skazówek wykryć nie m ogące. Mniemając, że w N o ry m b erd ze, w daw nych zwłaszcza aktach miejskich, wyśledzićby dziś jeszcze można nie jeden o pożyciu tam Stwosza szczegół, samego tamże jego przypadku bliższe może znaleźć wyświecenie;
powziąłem zamiar udania się na miejsce w ty ch celach.
Co mi się odszukać powiodło, zdam obecnie sprawę.
Ze N eudoerffer je s t najdawniejszym a współczesnym Stw osza biografem, z którego czerpali opowiadacze na
stępni, nie będzie od rzeczy przywieźć tu w dosłow nym przekładzie całe to je g o o Stwoszu pierwotne podanie:
,,Veit Stoss. rzeźbiarz.— Ten Veit Stoss pochodzący z Krakowa, był nietylko rzeźbiarzem (B ild h au er), ale takoż w r y s u n k u , sztycharstw ie i malarstw ie biegłym.
Poślubił tutaj pannę B arbarę H erzin, ku końcow i w s ta rości ociemniał, doszedł do 95 lat wieku, wstrzymywał się od wina i żył bardzo umiarkowanie. R o b ó t jeg o znaj
duje się wiele w Królestwie Polskiem. Dla króla p o rtu galskiego w ykonał Adama i Ewę wielkości przyrodzonej z drzew a i farb, takiego kształtu i wejrzenia, ja k gdyby byli żywi; ztąd też zachwyca się kto się im w patrzy.
Spadkobiercy nieboszczyka pana Krzysztofa Kohlera (a był on miłośnikiem i znawcą sztuki) posiadają ukrzyżo w an e
go C hrystusa czyli krucyfix; jest tenże nieco dłuższy nad stopę, a cenił go pan K ohler na 40 florenów; z tego widzi się, co za um iejętność ten Stoss posiadał. R. 1504 wykonał ołtarz u P a n n y Maryi, przez Welsera fundowany.
R. 1518 wykonał Pozdrowienie Anielskie wraz z d rew n ia
nym wyzłoconym pająkiem, co w kościele Sw. W aw rzy ń ca jest zawieszony, a który jest, fundacyi A ntoniego T uchera i kosztował go 593 floreny. W tymże roku,
6 W I T
w listopadzie w ykonał w płaskorzeźbie snycerskiej piękne Pozdrow ienie Anielskie w kościele P a n n y Maryi, w przy- sionku obok w ew nętrznych drzwi k o ścieln y ch , gdzie zawieszają tablice ku pamięci zm arły ch ; fundował' to K o nrad Herzen, a kosztowało go 30 florenów. Zrobił tćż tu w kościele Kaznodziejów piękny ołtarz, k tó ry do Straubingen przeniesiono. Roku 1526 zrobił krucyfix w chórze u Św. Sebalda będący, który ro k u 1542 dnia 18 lipca przed gro bem św. Sebalda umieszczono, co przedte'm stał w pośrodku kościoła ku ambonie; podobny k rucyfix w kościele Św. Egidyusza i inny w kościele far-»
nym Panny Maryi. (Ten krucyfix u św. Sebalda r. 1(568 umieszczono w wielkim ołtarzu). Pokazyw ał mi sam wielką mappę, k tó rą w wypukłej rzeźbie w drzewie w y
konał, w yobrażającą wyniosłe g ó ry i w nizinach płynące rzeki, miasta i lasy. U m arł r. 1512” . Mówiąc zaś o in nym rzeźbiarzu Piotrze Flötnerze, zmarłym r. 1546, gdy wywodzi jeg o w sztuce zdolność, dodaje, iż gdyby żył Wit S tw osz, to byłby pew nie przyznał jeg o biegłość w perspektyw ie i rzeźbie, a pow agą sw ą podniósłby go był pewno w cenie i znaczeniu. (R ękopism J a n a N eu- doerfłera wydał naprzód J. H eller z przypiskami własne- m l w dziele Beiträge zur K u n st und L ite ra tu r G eschichte, N ü rn b e rg 1822. W ydany p o w tó rnie i dokładniej osobno:
„Jo h an n N eudörffers N ach ric h ten von den v o rnehm sten Künstlern u nd W erk leu ten so innerhalb h u n d e rt J a h r e n in N ü rn b e rg gelebt haben 15 46 n eb st d er F o rts e tz u n g von A ndreas Gulden 1660. A b g ed ru ck t nach einer alten H andschrift in der C am p esch en Sam m lung. N ü rn b erg , 1828, 2 4 °.“ Oba wydania dziś już rzadkie. J a n Neu- doerffer urodził się r. 1497, um arł r. 1563);
R oku 1496 został Stwosz osiadłym norym bergskim
mieszczaninem. , •
„1496 w sobotę po N aw ró c en iu św. Pawła. Wit Stoss 3 złote opłaty wnosi. W sobotę przed niedzielą S u c h ą .”
(Księga mieszczan i majstrów od r. 1462 do 1496, s tr .2 2 6 b).
Byłato oplata w stęp n a za p raw o miejskie, zastoso
wana do mienia k ażd eg o m i e s z c z a n a , jakto wykazuje w tejże księdze zapiska: ,,T akoż, kto posiada mieniu w artości Stu złotych, ten daje 2 złote za p raw o miejskie
(B ü rg errech t). Takoż, k to posiada więcćj nad sto zło
ty ch wartości, aż do złotych dwustu, ten daje 3 złote.
Takoż, kto posiada więcej nad dwieście złotych, aż do pięciuset złoty ch wartości, ten daje 5 złotych. Takoż, kto wyżej nad pięćset złotych w artości posiada, ten daje zło ty ch 10.” (Taż księga, przed spisem , z spraw ozdania starszych z roku 1470).
R. 1499 kupuje od miasta dom narożny za summę złotych r e ń s k i c h 8 0 0.
,,My Burm istrz i Rada miasta N orym bergi. P onie
waż Najjaśniejszy N ajprzemożniejszy Xiążę i P an Ma- xymilian Król Rzymski po wszystkie czasy zwiększyciel p aństw a etc. nasz Najm iłościwszy Pan, wszystkich w o g ó le i w szczególności żydów i żydówki z naszego miasta Norym bergi wydalił (r. 1498), oraz tegoż żydostwa le ż ą ce i n ieru ch om e dobra, mianowicie domy, dwory, b ó żn i
cę i cmętarz, z onych przynależnościami nic nie w y łą
czając, przez szanow nego a przezacnego K rólew skiego Zawiadowcę w N ory m b erd ze P ana Wolffa z P a rs b e rg a na P ars b e rg u , w moc i posiadanie jako J e g o Królewskiej Mości dobro własne królewskie zabrać, tudzież w szystko to w ogóle i w szczególności, z wszelkiemi p rzy należn o ściami na nas sposobem kupna przekazać polecił, a to wedle osnowy listownego zawiadomieni;!, oraz pod p ie częcią rzeczonego naszego Najm iłościwszego P an a K róla Rzymskiego, gdzie się o tern obszerniej znajduje. Ośw iad
czamy niniejszym listem, że na m ocy takowej p rz y p a d ło ści dom narożny wraz z zabudowaniem tylnem i p o d w ó r
cem pośrodkowym , z jednej stro ny dotykający domu G rzegorza von Tils, gdzie teraz zamieszkuje M ichał Man- gerarew ter, z drugiej zaś domu K o n ntza Scharppffen s t o larza, należący niegdyś do żyda M eyera Johel, ze światłe- mi schodami, drzwiami, wylewem, oraz innemi prawami i przynależnościami, w ta k iż 's p o só b , w jaki pomieniony M eyer J o h el niegdyś go miał i posiadał, naszemu o byw a
telowi W itow i Stossowi i wszystkim je g o spadkobiercom , w sposób p raw ego k upna, w edług należytej formy praw a na wolną i bezczynszową własność przedaliśmy. N ad to m ocą niniejszego listu oświadczamy, że on i je g o sp ad k o biercy takow e narożne domostwo wraz z zabudowaniem
tylném tudzież podw orcem , posiadać, na p ożytek o b ra
cać, i on wymieniony Wit Stoss za objęciem takowego p ostępow ać sobie z niém jak i kiedy mu się spodoba, wszelką moc i praw o rftiéé ma, bez zadnéj ze strony ko- gobądź p rz e s z k o d y , ponieważ nam w yrażoną summę ośm iuset złotych reńskich (Reinisch Landsw erung) w ca łości uiścił i wypłacił; z której uiszczenia my onegoż i jeg o spadkobierców , w imieniu naszćm i naszych na
stępców w zupełności kwitujemy i uwalniamy, p rzy rze
kając mu i jego spadkobiercom tegoż k u p n a bronić i od wszelkich roszczeń w jakikolwiek sposób, pod jakimbądź pozorem i od kogobądź, które czy w krótce czy po d łu ż szym czasie zajśćby mogły, zasłaniać, w dawać się, uw ol
nić i oswobodzić, bez wszelakiego jemu i jeg o s p a d k o biercom szkodzenia, wybiegu albo podejścia. N a dowód czego pieczęć naszą miejską do listu niniejszego przyw ie
sić rozkazaliśmy. Dan w sobotę po Suchéj niedzieli, po N aro d zen iu C hrystusa tysiąc cztérysta dziewiećdziesiąt dziewiątego ro k u ” . (L ist rzeczony, na pargam iuie pisany, z zawieszoną u spodu pieczęcią miasta, zostawał ciągle w posiadaniu następ ny ch aż dotąd właścicieli owego domu; za bytnością moją w N o ry m b erd ze, sp rzed an y mi został i jest w moich zbiorach).
Rok 1503 (akt miejskich Ks. 113).
„Q u inta przed ś. Leonardem (9 listopada). N a p r o śbę Wita Stossa odpowiedzieć: że Jak ób B anner nigdy ani wprzód, ani teraz niczego nie żądał; Rada zaś nie ma zwyczaju wikłać obywateli w processa.
„ S ex ta, Sobota p rzed ś. Otmarem. P o cią g n ąć Wita Stossa do tłumaczenia się z rew ersu na dług J a k ó b a Ban- nera. Został przeto do J an a Róm el zaproszony.
„S o b o ta po ś. Otmarze. Wiła Stossa związać i p o g ro zić mu, osadzić go na kamień (aüff den Stain autflassen, jakaś to rtu ra), wypytywać go o wszelkie s z c z e g ó ł y , jak to
rozporządził pan Antoni Tucher.
„ T e rtia po Ofiarowaniu P. Maryi (21 listopada). Wi
ta Stossa jeszcze raz wybadywać łaskawie, jako panow ie (Rady) postanowili.
„Q uinta po Ofiarowaniu P. Maryi. Wita Stossa je sz cze raz badać, w edług tego jak pan Antoni T u ch e r zale
cił. Takoż, czy on więcej osób nie wskaże; posiać po tych że i wywiedzieć się. Pan Ulman S tro m e r...
„Q u in ta ś. Klemensa. Witowi Stoss dać pokój aż do dalszego postępu sprawy.
,,T ertia przed ś. K atarzyną. Biskupowi W ircburg- skiem u i szlachetnemu panu (dem Edelm an) względem Wita Stossa dać odpowiedź w przeciągu dni ośmiu. B u r
mistrz....
„ W Sobotę przed ś. Andrzejem. Postanow iono W i
towi Stossowi laskę i miłosierdzie okazać, a sędziego do tej sprawy na poniedziałek wysadzić.
,,W itt Stoss rzeźbiarz. Takoż Wita Stossa wielkie
go kunsztm istrza i rzeźbiarza, za sfałszowanie listu, p ię tnowano na obu policzkach, w dniu ś. Barbary, dnia 4 grudnia roku 1503.“
Z przytoczonych zapisek widzimy szybkość p o s tą pienia sobie rady miejskiej w sprawie Stwosza. Wstawiał się znać za nim i żądał objaśnienia biskup wiirtzburgski i jakiś szlachcic, może przez tam tego przysłany; rad a o d łożyła odpowiedź do tygodnia, żeby w sądzie i karze nie mieć przeszkody: tym czasem tćż wymierzyła karę.
W spółczesna ręk o p iśm ien n a k ro n ik a Haintza D eich- slera, tak tę całą sprawę wywodzi:
„1503, 4 grudnia. Takoż w poniedziałek, w dzień ś.
Barbary piętnowano Wita Stossa na obydwu policzkach, a nigdy nikogo nie piętnow ano tak lekko, a to za tysiąc trzysta złotych. Rzecz zaszła następującym sposobem:
Wit Stoss składa tysiąc złotych u pew neg o kupca na w s p ó l n y zysk i stratę, a kupiec ten zwal się Baner, przy ulicy świętego Jerzeg o w domu pod lwią głową; kupiec w ypowiada mu w spólkę i zwraca pieniądze. Powinien on był zarobić mu w tym czasu przeciągu złotych trzysta.
W it snycerz powiedział wtedy Banerowi: „wskaż mi le- piéj kogo, u któregobym te pieniądze złożył, nie chcę bowiem żeby próżnowały.” B aner odsyła go do Startze- dela, k tó ry one tysiąc trzy sta złotych przyjm uje. Ale że ten Startzedel winien był złotych sześćset B an ero w i, przeto B aner za dług swój odebrał one od niego, a Star-
Tom I . S t j c i e ń ltCO. 2
tzedel umknął i uniósł z sohą owe 1,300 złotych należą
ce do snycerza Wita. Rozgniewany Wit przemyśla, jakim- by sposobem mógł swe pieniądze od Banera odzyskać, będąc przez niego tak podstępnie, z umysłu i złośliwie naprowadzonym, a przez to własności swej pozbaw io
nym. W tym celu więc, pod ług ow ego własnoręcznego obligu Banera. pisze takiż rew ers na dług zupełnie do obligu Banera podobny; znaśladował tćż pieczęć i na ty m że rewersie wycisnął. I upom ina się u Banera swoich
1300 złotych. B an er utrzymuje, iż mu one już oddał, Mistrz W it przeciwnie, że mu ich jeszcze nie zwrócił, usi
łując mu to dowieść w łasnoręcznym jeg o obligiem, który ma u siebie. P ra w u ją się z sobą przez jakie dwa lata, aż w skutek teg o spotkała go owa przygoda. I musiał przy
sięgać, że dopóki żyć będzie, nie wydali się z tego miasta, p o wielu bardzo prośbach, bo chciano, żeby miał oczy w yłupione.“
Okazuje się ztąd, że Stwosz przez dw óch szalbierzy został okradziony, że mając od głów nego z nich rew ers, dochodził na nim swój należności, a nie mógł łatwo sprawiedliwości znaleźć, bo p rocess lat dwa się ciągnął.
Widać, że w końcu Uanner do wszelkich środków skory, zaskarżył Stwosza przed radę miejską, iż okazywany przez niego re w ers je st sfałszowany. Nie ulega zap rze
czeniu, że Stwosz miał najsłuszniejszą spraw ę, że cu d ze
go mienia nie łaknął, a tylko dochodził własnego; czyli podrabiał oblig, kiedy w istocie otrzym ał był od dłużnika w łasnoręczny rewers, n ietrudno takoż z całą b ezstronno
ścią uznać. Przecie panowie rady, każą go wiązać, wię
zić i brać na to r tu r ę , a nieodwłocznie winnym uznawszy, ledwie od wypalenia mu oczów uprosić się dają, skazują na piętnow anie na obu p o liczk ach , przysięgą w ym u
siwszy, że się nie wydali z miasta, dopóki źyć będzie.
Wszakże nie skończyła się na tóm Stwosza z Bannerem sprawa, nie przeczuwali tćż panowie rady, jak sobie wiele nadal kłopotów ściągnęli. Miał wtedy Stwosz zięcia N o- rym bergezyka, niejakiego G rzegorza T rum era; a widać ztąd, że wyjeżdżając z Krakowa, z a b r a ł był z sobą córkę, k tó rą osiedliwszy się w N o r y m b e r d z e za mąż. tutaj za Niemca wydał. Trurner ten miał stosunki z dwoma pana-
l
mi a braćmi, księstwa H eskiego marszałkami dziedziczny
mi, H erm an em i Teodorem Reitesel; w ich też następnie wszedł służbę, wydaliwszy się kryjom o z N orym bergi.
Silny ich p rzy ch y ln o ścią, popierał uporczywie teścia przeciw Bannerowi spraw ę, niemniej przeciw ko radzie miejskiej wyrządzonej krzyw dy dochodził. Umiał przez panów tych pozyskać nawet dla siebie R einharda hrab ie
go Hanau. a nadto samego księcia Wilhelma L andgrafa heskiego, i przychodziło do tego, że p od ostateczne te goż księcia rozsądzenie stawić się strony miały. W szyst
ko to n a b a w i a ł o radzie miejskiej niemało frasunku i t r u du, z całą tćż przebiegłością w ykręcała się, listownie, a powziąwszy do Stw osza wielką nienawiść, prześlado
wała go ciągle, wystawiała jak o największego zbrodnia
rza i burzliwca bezbożnego.
Rok 1504.
„H erm a n o w i i Teodorow i Reiteselom braciom, dzie
dzicznym marszałkom Heskim.
Szanowni i zacn i!— Iżeście pisali do nas względem waszego krew nego (verw an d ten ) Grzegorza T ru m era, przeto z załączoną supliką tegoż T ru m era postąpiliśmy stosownie do waszego życzenia, i takow ą tóż obyw ate
lowi naszemu Jakóbowi Baner, którego to w części się tyczy, poleciwszy okazać, odebraliśmy jeg o odpowiedź wedle załączonego tu pisma. Ponieważ sp ó r czyli sp ra wa między Jak ó b em Baner i Witem Stossem prowadzi się w naszym miejskim sądzie, i wniosek praw ny dla nich je s t już u c z y n io n y ; przeto należy, abyście mieli to na względzie, że nam nie wypada J a k ó b a B auera w jego prawnym w ystąpieniu wstrzymywać. Wit Stoss p rzed nadejściem waszego listu został wypuszczony z więzie
nia, lecz rzeczy co się jego tycze tak się obróciły, iż chociaż spraw a wisiała jeszcze między nim a Banerera, on zastanowiwszy się może nad skutkami fałszerstwa i przestępstw a swojego, o którem na szczęście dlanie- go nie wiedzieliśmy wcale, u m knął do pew nego klasztoru, z naszej strony, o czćm stale twierdzimy, w niozem od nikogo nieuciśniony, i jak przekonani jesteśmy od nikogo tćż ztąd nieobrażony; lecz jak m ożna wnosić dla tego,
aby tam bez przeszkody zostając, mógł się ze s tro n ą p rzeciw ną, tojest Banerem, mimo wyroku, który w naszym miejskim sądzie zapadnie, co do kosztów sądow ych uk ła
dać. Do k tó ry c h to układów tak usilnie starał się Ja k ó - ba B au era nakłonić, że aż n a p o w ró t dobrow olnie z kla
sztoru powrócił. Także być może, iż sądził, jak ob y się z nim już spraw a skończyła, i że on już w tej mierze bez
p iecznym być może. L ecz do nas z urzędu, jak się tego domyślać możecie, należało, żeby ta rzecz nie poszła bez
karnie, ponieważ Stoss przez podstęp i oszukańswo fał
szywy rew ers na tysiąc dwieście i kilka złotych, jakoby one był m u Baner winien, własną rę k ą napisał, nieco p o dobnie do pisma Bauera, a przytein odcisnąwszy z innego listu pieczęć tegoż Banera, oraz subtelną sztuką d ru g ą do niej p odobną dorobiwszy, opieczętował nią ów rew ers fałszywy, następnie zaś tak w zakresie jako i po za o b rę
bem praw a otwarcie wystąpił, używając go jako w łasno
ręcznego pisma i pieczęci Banera; a to w edług jego wła
snego zeznania, które uczynił, gdy go wzięto na męki, prócz tego, że i rzeczony rew ers mamy jeszcze pod ręką, a złoczyństwo jest jawnem. Z tego powodu kazaliśmy go wziąć do naszego więzienia, i tylko na usilne prośby w drodze szczególnej łaski, za takie fałszerstwo daliśmy go publicznie ukarać na ciele, jakkolwiek nietylko Ucier- pićć cieleśnie, ale i gardło utracić zasłużył. Z tej zatćm przyczyny spodziewamy się po was, jak jest sprawiedliwo, że w tym przedmiocie nikogo nie będziecie trudzić, lub o nas cokolwiek źle myśleć albo też przedsiębrać; bo choćby nawet nie było takiej odpowiedzi z naszój strony, nie widzimy, dlaczegobyśmy nie mieli pozostać z sobą w przyjaznem usposobieniu. Jeżeliby zaś T ru m e r lub ktobądź z jego strony, zamierzał nic ustępować na we
zwanie naszego obywatela Jakóba Banera, takowemu s to sownie do jego życzenia wszelkie słuszne środki do p r o wadzenia sprawy przeciwko temuż dostarczym y i one mu ułatwimy. Pr/.yczem gotowi jesteśmy świadczyć wam wszelkie usługi. Dan nazajutrz po N ow ym ro k u 1504.“
(Księga listów z lat 1 5 0 3 - 1 5 0 4 , N r. 51 str. 18-1b).
„H erm an o w i i T eo d oro w i Reiteselom braciom, dzie
dzicznym marszałkom Heskim.
S T W O S Z. 13 Szanowni i zacni! Odpowiedź waszą, spraw y obywa
tela naszego J ak ó b a Banera a w części i G rzegorza T r a m era dotyczącą, wraz z zalączonćm pismem tegoż T r a m era do Waszmościów odczytaliśmy i takowe rzeczon e
mu obywatelowi naszemu Banerowi poleciliśmy okazać.
Ten ostatni, jak się przekonacie z załączonego tu pisma, obstaje przy pierwszej swéj nadesłanej wam odpowiedzi.
Poniew aż zaś pierwsza jego odpowiedź, jak wam je s t wia
domo, objawia w tym względzie stały zamiar wystąpienia praw nego, raczcie przeto uważyć, iż nam o to nalegać nie wypada. Wszakże jak wprzódy, tak też i teraz j e steśmy zawsze gotowi wszelkich p o trze b n y ch i przyna
leżnych środków prawowania się dostarczyć i ułatwić.
J a k o w poprzednim liście dosyć wykazaliśmy niegodziwe a kary godne fałszerstwo i przestępstw o W ita Stossa te ścia Trum era, iż to już jasno doslrzedz b y ło można, tak tćż niepodobna je s t w niczém okazać, żeby ktośkolwiek z waszych bez jaw nego wymiaru prawa przez nas był uci
śniony albo pokrzywdzony; przeciwnie, zważając na fał
szywe p rzestęp stw o Wita Stossa, bardzo nań um iarkow a
n ą wymierzyliśmy karę, gdyż za takowe sprawiedliwie w taki sposób mogliśmy go ukarać, iżby nigdy więcej p od o b n eg o fałszu nie był wstanie spełniać. J e d n a k Wasz- moście i G rzegorz T r u m e r w obecnym liście swoim, nie- zbadawszy rzeczy, ujmujecie się za Witem Stossem. On zaś nam pod przysięgą oświadczył, że ani o tém piśmie, ani o całym tym po stęp k u nic wcale nie wić, oraz iż na to z jego strony przyzwolenia nie było; daléj i to także, jako zięć jego T ru m e r zamierza wymusić na nim, żeby go do udziału ze sobą przypuścił, że mu to wyraźnie oświad
czył i napisał, żeby się sam względem tego przed nami sprawił. Z tego przeto pow odu, ponieważ Wit Stoss to wyznaje, że nie jest nic zięciowi swemu T ru m ero w i d łu żny, i że nie istotnie od niego nie żądał, sami to Wasz- mość pojmiecie, że żądania T ru m era są wcale niewczesne.
Chociaż bowiem J a k ó b B aner jest niejako dłużnym Wito
wi Stossowi, gdy wszakże, jak nam z wiarogodnyeh źró
deł wiadomo, ani z praw a ani pry w atn ie nic jeszcze nie zaszło, nie w ypada Trurnerowi bez przyzwolenia Wita S to s
sa swojego teścia, ani domagać się ani podejmować tego,
dopóki w po rząd ku p raw a tego nie uzyska, czego dotąd nie było. U praszam y więc znowu abyście Waszmość Grzegorza Trurnera od jego niesłusznych wymagań od
wiedli, oraz nadal sami siebie przeciw ko nam uprzedzać się nie dopuszczali. Przyczem jak wyżej, w gotowości i chęci jesteśmy, Grzegorzowi T rum erow i wszelkie s ł u szne środki do porządnego prow adzenia spraw y przeciw naszemu obywatelowi Jakóbow i Bane.r i Witowi Stoss w sądzie naszym zapewnić, tego bez domagania się naw et dopuścić i z naszej stro n y do po m ó d z; w szystko zaś w chęci zasłużenia się Waszmościom. Dan 3-a po N a wróceniu ś. Pawła. 1504.“ (30 stycznia. Taż kięga, str.
2 1 3 b).
„N a dw ukrotne piśmienne podania W ita Stossa o d mówiono temuż glejtu, z przyczyny iż przysięgłszy przez cały ciąg życia z tego miasta nie wydalać się, obow iąza
nie to złamał. Działo się secuwhi po Wszystkich Ś w ię
ty c h .“ (d. 4 listopada. Księga R ady G. str. 72").
Rok 1505.
„N a pismo i żądanie miłościwego nam p an a Kain- h ard a hrabiego na H a n a u , z d ostatecznych i ważnych powodów odpowiedziano piśm iennie, że przez wzgląd na J e g o Wysokość dozwala się, by w oznaczonym dniu nastąpiło przeciw Grzegorzowi T ru in er jego pośredni
ctwo i przesłuchanie; przecie pod warunkiem, że w y
słańcy Rady tam i napo w ró t przez kraje Je g o Wysokości zabezpieczeni zostaną glejtem i że przez cały ten czas T ru in er od nieprzyjacielskich kroków pow strzym a się.
Działo się w sobotę po niedzieli Białej” (8 marca. Księga jak wyżej. Str. 108 b).
„N a pełnem zebraniu Rady w skutek żądania, k tó re względem teścia swego W ita Stossa zaniósł do szanownej Rady Grzegorz T ru m er, pobudziwszy przytóm H erm an a i Teodora Reiteselów dziedzicznych marszałków Kśięztwa H esk ieg o , żeby się za nim ujęli i za nim pisali; posta
nowiono całą tę rzecz miłościwemu panu naszemu L a n d grafowi H eskiem u piśmiennie wyjawić, prosząc J e g o K siążęcą Mość o niezwłoczny wymiar sprawiedliwości.
Jak o ż się stało i było zaregestrowane w księdze listów.
Działo się Icrlia po ś. Ambrożym. 1505” (8 kwietnia.
Księga jak wyżej. S tr. 122 '<.).
„D o pana Wilhelma L andgrafa Hesskiego.
Miłościwy panie! Zeszłego czasu za karogodny występek i spełnione fałszerstwo kazaliśmy pewnego naszego obywatela nazwiskiem Wit Stoss, jak nam z u r z ę
du przystało, w publicznem naszem więzieniu osadzić i jedynie tylko na mocne wstawienia się w drodze szcze
gólnej łaski (bowiem niet.ylko na ciele u c ie rp ie ć , ale i gardło utracić zasłużył) dotknąwszy go bardzo um iar
k ow aną karą publiczną, znowu z więzienia wypuścić, przecie skazaliśmy go na dożywotne w mieście naszćm N o ry m b erg u pozostanie. Z tego pow odu zięć onego nazwiskiem G rzeg orz T r u m e r nasz nieurlopow any i nie
posłuszny obywatel przeciwko nam i przeciw innemu naszemu obywatelowi Jakóbowi B an er zwanemu, przeciw k tórem u ów W it Stoss teść rzeczonego T ru m era przed naszym miejskim sądem do tłum aczenia się stawał, z nie
uzasadnioną w ystąpił skargą i z onćj również przyczyny szanownych i zacnych H erm an a , oraz Teodora Reite- selów, dziedzicznych marszałków Waszej Książęcej Mości Księztwa H e s k ie g o , u k tó ry c h on teraz zostaje na służbie, nakłonił do tego, że za nim tu do nas już dwa- kroć pisali, wskazując nam jego żądania i pretensye, oraz prosząc między in n e m i, aby stanowcze rozstrzygnienie tej rzeczy, jako w yrażono w tćmże piśmie, oddane było Waszej Książęcej Mości. N a to za każdym razem daliśmy onym uczciwą odpowiedź i objaśnienie, oświadczając się gotowymi na wszystko, w nadziei, iż oni w ten s p o sób dadzą się nam nakłonić i onego sługę swojego (knecht) Grzegorza T ru m e ra od jeg o nieuzasadnionych roszczeń odwiodą. Z tego więc pow odu uważaliśmy za rzecz niep o trzeb ną z naszego względem niego p ostępku się usprawiedliwiać i W. X. Mość tem zatrudniać. Ale następnie zaszłe okoliczności zmieniły nasz ten zamysł, gdyż później T r u m e r obywatelowi naszem u Jakóbow i B aner jaw ne zawezwanie i protestacy ę nadesłał, w czem i nas takoż pociągnął. Takoż potćm pomieniony H erm an Reitesel ze swej strony prosił za T ru m erem szlache
tnego i miłościwego pana Reinharda hrabiego na H anau i pana na M unzenbergu, iż gdy wstawienie się w sprawie sługi swego T ru m era, k tó re do nas po d w ak ro ć wnosił, bezowocnem zawsze się okazało, aby przeto J e g o Mość hrabia naszych mień nadal nie glejtował, nie zasłaniał i nie zabezpieczał, ale jego słudze onem u i pomocnikom tegoż najłaskawiej dozwolił w krajach J e g o Mości gościńców i dróg przeciwko nam i naszym zażywać. Niemniej gdy obok tegoż samego Reitesela listu, który nam m iło
ściwy nasz pan z H an au nadesłał, i przytem nas skłaniał do wejścia z T rum m erem w dobrow olną u g o d ę, na co my też przez cześć dla Je g o W ysokości zezwoliliśmy i to objawiliśmy na piśmie, a na to dotychczas nie mamy odpowiedzi. Otrzymawszy atoli wiadomość, że miłościwy pan nasz z H anau temi czasy wydalił się z kraju, sądzimy, że ani te ugody przedsiębrane, ani dzień do nich w y
znaczony nie będzie; co tćż i nam byłoby przyk re i ucią
żliwe, wystrzegać się od T rum era i jego stronników nie
bezpieczeństwa i szkody. Ale, że niczego nie pragniem y tak b a rd z o , jak żeby przesłuchano żądań G rzegorza T ru m e ra i naszćj na nie odpowiedzi, mając nadzieję, że jego wymaganiom zdołamy się na słusznej zasadzie oprzćć i zdać sprawę z naszego p o s tę p k u ; jakkolwiek więc nie mamy obowiązku po za obrębem naszćj ju ry s- dykcyi sądowćj nikomu się spraw iać, jednak ponieważ wiemy, że W asza Książęca Mość, jak o wielce roztro pn y i przezacny Książę Świętego Państwa, sprawiedliwość miłujesz, i nie chcesz, aby w swćm państwie i krajach kogobądź jaka krzyw da spotkać miała, żeby więc i W.
X. Mość i rzeczeni Reiteselowie W. X. M. dziedziczni marszałkowie uznali, że my, jak to nam T ru m e r nie
słusznie zarzuca, nie zamyślamy wzbraniać się albo w y
wijać od rozsądzenia, które nam zap ro p o n o w ał; przeto takowe stanowcze rozsądzenie się z nim przyjmujemy, oświadczając przytem , że gdyby T ru m er albo ktokol
wiek od niego m niem ał, żeśmy kiedykolw iek przeciw niemu lub je g o teściowi Witowi Stoss cokolwiek nie
słusznie poczynili i z tego pow odu nie zgadzamy się na zawezwanie i wyrzeczenie w tój sprawie, chcemy się zatem przed W. X. Mością, jako p rzed tychże Reite-
selów Księciem Panującym w należyty sposób sądow o rozprawić. Takoż i obywatel nasz J a k ó b B aner ośw iad
czył gotowość za nas jako praw ą sw ą zwierzchność, p r a wem przeciwko T rum m erow i działać, jakeśmy już o tem W. X. Mci marszałkom dziedzicznym Reiteselom pisali.
Pow tarzam y to jeszcze, ofiarując się nie wzbraniać mu dochodzenia tćj rzeczy praw nego. Niechaj T ru m m e r na to się zgodzi, jako je st rzecz przyzwoita, a my z chęcią i pośpiechem stosownym do jego życzenia, je m u lub jego zastępcy skutecznie w tem dopomożemy. Zaczem z uległością prosimy, abyś W. X. M ość pomienionego W. X. Mości marszałka dziedzicznego Reitesela raczył nakłonić do tego, izby sługa jeg o T ru m m er zgodził się na stanowcze przez W. X. Mość rozstrzygnięcie tej sprawy, oraz abyś W. X. Mość na to obydwom stronom raczył wyznaczyć i ogłosić termin; skoro zaś to nastąpi, rzeczonym Reiteselowi i T rum m erow i zapowiedzieć, aby przez ten czas od wszelkiego działania czyli gw ałtów przeciwko nam, oraz naszym powstrzymywali się. A my z naszej stro n y względem niego spokojnie się też za
chowamy. Albowiem W. X. Mość pojmujesz zapewne, do czego nas ostateczność przywiodła. W czem W. X.
Mość raczy się nam łaskawie okazać, a być nam zawsze miłościwym panem, czego się najuniżeniej spodziewamy, p ragnąc to sobio u W. X. Mci najgłębszą uległością wysłużyć. Prosimy zarazem o p iśm ien n ą W. X . Mci odpowiedź przez tegoż samego posłańca. Dan we środę po drugiej niedzieli po Wielkiejnocy. 1505” . (D. 9 kw ie
tnia. Księga Listów z lat 1504— 1505. N . 54. Str. 2 9 9 b).
„H erm anow i i Teodorow i Reiteselom braciom, dzie
dzicznym marszałkom Hesskim. Szanowni i zacni! Co 8I§ tyczy żądań i pretensyi sługi waszego Trummern, nieposłusznego i nieurlopowanego obywatela naszego, które przeciwko nam i obywatelowi naszemu Jak ó b o w i B an er wystosował, o czem do nas już dwakroć pisaliście, i za każdym razem mieliście od nas należytą odpowiedź, a to w przekonaniu, że się zaspokoicie naszem oświad
czeniem i sługę swego G rzegorza T ru m m e r odwiedziecie od popierania nieuzasadnionych z jego stro n y domagań;
Tom 1, |F «0
gdy okoliczności, które później zaszły, zmieniły nasze pod tym względem zdanie, piszemy zarazem do Jaśn ie Oświeconego Księcia Wilhelma Landgrafa Hesskiego na
szego miłościwego pana, jak się o tem z załączonego tu odpisu przekonać możecie. Żeby więc przeciw w a
szemu słudze ostatecznie i stanowcze rozstrzygnięcie od J e g o X. Mości otrzymać, jakośm y się tam oświadczyli, spodziewamy się, że skłonicie Trum m era, aby się zgodził na takowe sprawy rozstrzygnienie, starał się o .przy jęcie jćj na się przez J. X. Mość i o wyznaczenie na to dnia stosow nego upraszał; spokojnie się też przez ten czas
■względem nas zachowując, oraz pow strzym ując się od wszelakich gwałtów i w ystępow ania przeciw ko nam w czynie, jako i my z naszej strony spokojnie i z wszelką uczciwością zachowywać się względem nich zamierzamy.
N a co przez niniejszego naszego wysłańca piśmiennej odpowiedzi waszćj czekamy. Dan w środę po drugićj niedzieli po Wielkićjnocy, roku 1505. (D n ia 9 kwietnia.
Tamże. Str. 301).
„P an u Reinhardowi hrabiemu na H a n a u , a pod niebytność jego Namiestnikowi.
Miłościwy Panie! Na prośbę szanow nego i zacnego H erm an a Reitesela dziedzicznego marszałka w Hessyi, pisałeś Wasza Miłość do nas za jego sługą, n ieposłu
sznym i nieurlopow anym obywatelem naszym G rzego
rzem Trum erem , żądajac, abyśmy przyjęli W. Miłości
S
ośrednictwo w tej sprawie. Przez uszanowanie dla W.iłości odpisaliśmy, zgadzając się na to, lecz żadnej dotychczas w tym względzie odpowiedzi nie mamy. Ale 7. rozmow y, ja k ą jeden z przyjaciół naszćj Rady miał ostatniemi czasy z N amiestnikiem W. Miłości w F r a n k furcie, w d ru gą niedzielę po W ielkiójnocy, k tó ry mu powiadał, jakiego rodzaju i pod jakiemi zapew ne w arun
kami T ru m e r będzie chciał prowadzić układy, oraz, że W. Miłość obecnie nie u siebie, lecz za g ra n ic ą p r z e bywasz; wnosimy, że ono pośrednictw o i w ysłuchanie stron ni« będą mieć miejsca i że dzień na to wyznaczo
n ym nie będzie. A że dla nas byłoby uciążliwćin i p rzy krym, zabezpieczać się przeciw podejściom lub p o k rzy wdzeniu od T ru m era i jego stronników, jak już w różny
sposób przestrzeg an o nas o tć m ; zmuszeni przeto by
liśmy Jaśnie Oświeconego Księcia i P an a W ilhelm a L andgrafa Hesskiego naszego pana miłościwego, ja k o Reiteselów Landfiirsta, upraszać o stanowcze roszczo
nych przez T rum era pretensyj r o z s tr z y g n ie n ie ; a to w tym celu, aby W asza Miłość oraz każdy inny p rze
konać się mógł, że my nie mamy zamiaru, jak to nam T r u m e r i jego stronnicy niesłusznie zarzucają, wzbraniać się lub wywijać od projektow anego przez nich rozsą
dzenia tej sprawy. Jakoż uczyniliśmy to przez tego tu posłańca naszego, i Reiteselom co się tyczy spraw y pomienionego ich sługi odpisaliśmy w sposób jak wyżej, będąc pewni, że nam tego Wasza Miłość za złe nie p o czytasz, i że raczysz nam być zawsze miłościwym panem.
Przyczyni znajdziesz nas Wasza Miłość w każdym czasie gotow ym i spełniać miłe nam jeg o rozkazy i służyć Mu ochotnie. Dan w środę po drugićj niedzieli po Wiel- kiójnocy, r. 1505. (D. 9 kwietnia. Tam że. Str. 301 b.).
„D o naszego obywatela Wita Stossa.
Wicie Stossu! Przesłuchaliśmy odczytania listu twego, pod datą we wtorek po zeszłej niedzieli czwartćj po Wielkiójnocy, oraz jako w tym że wzmiankujesz o rze
czach między obyw atelem naszym Ja k ó b e m Banerem a to b ą , i co cię z tego pow odu spotkało. W czem tak w ykroczyłeś, że nietylko ucierpieć Ha ciele, ale i życie u trac ić'zasłu ży łeś. Wszelako okazaliśmy ci łaskę i m i
łosierdzie; skutkiem zaś pom ienionego przestępstw a tw o jego nałożyliśmy na. ciebie na now o pewne zaprzysiężone obow iązki, k tóry ch oraz poprzednićj obywatelskiej p o winności jakoś dopełnił, to nam i tobie wiadomo. Z tój zatem przyczyny, tudzież z in n y ch dobrych i słusznych powodów^, nie wypada nam cię zwalniać od obywatelstwa (deins b iirg errech ten s), choeiażbyśnjy ciebie zatrzymy
wać nie. chcieli. Dan w p ią tek post Vocem J u cu n d itatis 1505 r. „(29 kwietnia. Taż księga. Str. 347a).”
Zdaje się ztąd, że Stwosz szukał śro d k ó w do wy
dobycia się z N ory m berg i i prosił o uwolnienie go z oby
watelstwa miejskiego, co mu odmówiono. W krótce kry- jo m o wyjechał, lecz musząc wracać dla spraw y z Bane
rem, znalazł tru d n o ści i na więzienie został skazany.
„ J a n Miilbecker pisarz Rady otrzym ał polecenie, by żonę Wita Stossa kryjom o od siebie namawiał, iżby się do Prześwietnej R ady odwołała z p ro śb ą o wydanie jćj mężowi glejta do przesłuchania; co jeżeli uczyni i upraszać będzie, glejt na dni kilka wedle uznania ma być wydany. Działo się tercia po ś. Zofii” . (D. 20 maja
1505. Księga Rady G. Śtr. 132 b).
„W itowi Stoss na prośbę jego żony odpisano, że jeźli w miesiąc następny stawić się zechce, otrzyma glejt na dni sześć, na co J a k ó b B aner przyzwolił. Działo się sex ta po ś. Urbanie” . (D. 30 maja 1505. Tamże.
Str. 136 a).
„Do Wita Stossa.
Wicie Stossu! P rzed temi dniami pisałeś do nas o glejt i żądając uwolnienia od obywatelstwa miejskiego, na co wiadomo ci jest. ja k ą za każdym razem odebrałeś od nas odpowiedź. Ale teraz będąc usilnie proszeni przez tw oją żonę, ażeby cię do przesłuchania ubezpieczyć glej
tem, nie chcemy odmawiać takow ego jej żądania. S koro więc w przeciągu czterech tygodni tu do nas do N o- rym b erg i przybędziesz. otrzym asz u nas i od nas, za nas i za naszych, na jakie dni sześć glejt i zabezpieczenie zupełne. N ie chcielibyśmy cię przetrzymywać. Dan pod pieczęcią G rzegorza H o ltzsch u ch era naszego star
szego burmistrza. 'Działo się w poniedziałek po ś. P e- tronelli 1505” . (D. 2 czerwca. Tamże).
„Gdy Wit Stoss na wstawienie się żony glejt do pow rotu uzyskał, a w usprawiedliwieniu się, co go do wydalenia się ztąd spowodowało, był przesłuchany, p o stanowiono: Iż jeżeli rzeczony Wit Stoss wedle przy
rzeczenia swojego podda się karze obywatelskiej i słu szność poniesionej wprzódy przyzna, to mu Rada p o wrócić dozwoli. Gdy mu to objawione zostało, przyjął to wdzięcznie i poddał się karze; lecz żądał zarazem, aby dla załatwienia czynności, w jakie z powodu J ak ó b a Bañera wszedł z niektóremi panami i szlachtą, oraz dla zaspokojenia długów, jakie zaciągnął, jednoroczna zwłoka na wydalenie się została mu udzielona. Należy p rzeto przedłożyć to Bauerow i, a jeżeli tenże nie będzie miał nic przeciwko te m u , odpowiedzieć Witowi Stossowi, iż
a T W O b z. 21 nie ma potrzeby jed n o ro czn ej udzielać mu zwłoki. Gdyby wszelako z powyżej wyłożonych po w odów chciał wydalić się niezwłocznie, pozwala mu Rada na trzy lub cztery ty g o d n ie, byle przyobiecał, że przeciw Banerowi ani słowy ani uczynkiem, wyjąwszy szukania pośrednictw a polubownego, nic przedsiębrać i działać nie będzie i w ni- czém mu nie ubliży. Również będzie w inien przed Bo
giem i świętymi zaprzysiądź, że dotrzym a pierw szą nań nałożoną karp, przez ciąg życia swego bez przyzwolenia Rady nie wydalania się z miasta tego. A za przełam anie poprzedniej jeg o przysięgi now ą włożono nań karę, aby cztery tygodnie odsiedział na wieży. D an o mu na to zwłokę aż do ś. Jak ó b a. Działo się w sobotę p rzed ś. W item” . (D. 14 czerwca. Księga jak wyżej.
S tr. 143 a).
„W it Stoss, jak mu to w zeszłą sobotę nałożono, przyjął i przyrzekł w obec pana K onrada Im h o f i Stefana Volckmer. Działo się secunda po ś. W icie” . (D. 16 czerwca. Taż księga. Str. 143 b).
„Na dalsze domagania się dozwolono Witowi Stoss dla załatwienia swych przedsięwzięć w interesie p rze
ciwko Jak ó b o w i Banerowi wydalić się na sześć tygodni.
Q uarta po ś. Wicie. 1505. (Tam że).
„Witowi Stoss odmówiono zwłoki co do poniesienia kary nałożonej na niego(wysiedzenia wieży); lecz w edług przyrzeczenia m a j ą dopełnić. Q uinta w wilię ś. J a k ó b a ” . Taż księga. Str. 156 a).
Rok 1506.
„Jeżeli Witowi Stoss trafi się gdzie w miejscach p o s tro n n y c h r o b o t a , o tóm zawiadomić może Radę, k tó ra mu stosownie do okoliczności i czasu pozwoli lub nie, po za obrębem miasta zarabiać. Działo się w sobotę po ś. A gnieszce” . (D. 24 stycznia. Taż księga.
Str. 205 b).
„Takoż Witowi .S to ss dopuszczono, teraźniejszy zapustny jarm ark frankfurtski z ro b o tam i swemi odw ie
dzić. Działo się w sobotę Tom asza z Akwinu” . (7 marca.
T e jż e księgi. Str. 220 a).
„Takoż gdy W it Stoss w pewnej suplice swojéj upraszał, ażeby od obostrzenia, którém , żeby bez wiedzy burmistrza nie m óg ł wydalać się z miasta, ukarany został, był uwolniony, tak, iżby odtąd w ew nątrz i na zew nątrz wedle potrzeby wolno mu było zarobkować, postano
wiono odmówić mu tego żądania, oraz odpowiedzieć, że Rada utrzymuje nadal to rozporządzenie, które p rzed- tćm tylko w drodze łaski względem niego wydane zo
stało. P o w tó re, niezgodne je st z widokami R ady do
zwolić mu, żeby wedle swego żądania umieścił obraz pam iątkow y (ein G edechtnissbild) u je d n eg o słupa w ko
ściele ś. Sebalda. N ad to Rada słusznie niezadowolona z mów, k tó re prowadzi, i z tego co w suplice swćj tw ie r dzi, jakoby nic nie w ykroczył i w niczém nie zgrzeszył, lecz że postęp k i je g o były sprawiedliwe i t. p. P rzeto R ada wydaje nak az, aby już nadal m ów p odobnych zaniechał, iżby przeto nie spo w o d o w ał Rady do śro d k ó w innych przeciw niemu. Działo się s e x ta po niedzieli G łuchej” . (20 marca. Taż księga. S tr. 222b — 223“).
Do tych wszystkich Stwosza prześladowań i uci
sków, z spraw y z Banerem wynikłych, przyłączyły się w krótce nowe. P o d jął się on był różnych r o b ó t około m ostów miejskich i takowe wykonał; gdy zażądał za nie uiszczenia umówionej zapłaty, Rada miejska nietylko że mu jej odmawiała, ale jeszcze w n agrodę do p o d ziem nego więzienia wtrąciła.
„Ponieważ Wit Stoss zaniósł szanownéj Radzie i p o czynił żądania jak następuje: N aprzód. Gdy Rada u b ie głego ro k u ko n trak t i ugodę z nim zawarła w ten sposób:
iż gdy on wielkie dzieło mostów, k tó r e sobie zamówił, do skutku przyw iedzie, to Rada przez ciąg je g o życia płacić mu będzie po złotych półtorasta; że zaś on po- mienione dzieło przed ośmią laty w y k o ń czy ł, a R ada mu dotychczas za nie nic nie dała, prosi przeto w myśl kontraktu o uiszczenie mu za lata przeszłe wypłaty, i aby to już odtąd nadal zawsze przestrz eg an e b y ł o .
Pow tóre. Za drugie mniejsze dzieło mostu w yko
nanego dla Rady, z którego taż była zadowolona, i one- rnu złotych 34 za takowe przyrzekła, żeby mu je zap ła
cono. Jeżeli zaś Rada ma w ą tp liw o ść , czyli to dzieło
a t w o s z.
jest należycie zrobione i do użytku p rz y d a tn e , niechaj z owemi 1200 złotem i, jemu za tamto wielkie dzieło z ośmiu lat zatrzym anem i, złożone zostaną. A jeżeli się następnie okaże, że dzieło je s t dobre, niech nastąpi w y
płata i nadal niech już dotrzym ują ugody; w razie p rz e ciwnym niech Rada pieniądze swoje n ap o w ró t odbierze.
Tak samo co do tej mniejszej ro b oty ; jeżeli się Radzie p o d o b a ła , niechaj 34 złotych w y płaci, albo rzeczone dzieło jemu zw rócone będzie i żeby z niem m ógł ro zp o rządzić wedle swej woli.
P o trzecie. Zeszłego roku, na rozkaz p an a P aw ła V o l c k a m e r i pana Ulrycha G ru n th e rr wystawił słup (ein Pfeil) w Rednicy (rzece) przy kamieniu i od uszkodzenia zabezpieczył, za co od tych panów przyzw oita nagroda została mu przyrzeczoną; żąda za to 50 złotych, które sprawiedliwie zarobił.
Po czwarte. Sprowadził tu dobry wóz polski (pol- nischen w a g e n ) , który Seitz P fintzin g budowniczy (miejski -j- 1514) do rąk własnych odebrał; żąda za tenże złotych 10.
N a takowe podanie Stossa postanow iono mu o d powiedzieć, że Rada z tego żądania wielce je st nieza
dowolona. Albowiem chociaż w skutek jego przechwałek panowie starsi o to większe dzieło zawarli byli z nim p e w n ą ugodę, k tó ra dotąd istnieje na piśmie; gdy on zobowiązaniom swoim wedle opisania wcale zadosyć nie uczynił, tak, jakby tego wcale nie umiał; przeto też Rada nie czuje się być mu za to dłużną. Co do owój drugićj mniejszej ro b o ty nie p rzy zn aje, aby mu za nią tak wiele przyobiecano, lecz tylko 24 złote, które z długu zaciągniętego od Rady mają mu być o d trąco n e. Jeżeli wszakże, ja k to oświadczył, potrafi okazać, że mu 34 złote przyrzeczone zostały, to odtrąci mu się tyleż. Co do trz-eciego; żądania jego za ów słup są zbyteczne i za wielkie; jednakże, lubo mu żadnej oznaczonćj summy za to nie przyobiecano, wszelako Rada odtrąci mu za to 10 złotych, to więcćj aniżeli dosyć. Takoż co się czwar
tego, tojest polskiego wozu dotyczy, Rada od P fintzinga się wywić; a jeżeli jest tak jak p o d a je , to się z nim co do tego ułoży. Gdyby zaś na tóm wszystkiem p o