• Nie Znaleziono Wyników

Biblioteka Warszawska, 1860, T. 1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Biblioteka Warszawska, 1860, T. 1"

Copied!
793
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

BIBLIOTEKA

WARSZAWSKA.

P IS M O P O Ś W IĘ C O N E

NAUKOM, SZTUKOM I PRZEMYSŁOWI.

1860 .

T om p ie rw sz y .

NOWfiJ SEKYI T O M IX.

WARSZAWA.

W DRUKARNI GAZETY CODZIENNEJ, p r z y u l i c y D a n i ł o w i c z o w s k i ó j N r. 019.

(3)

W olno drukow ać, z w arunkiem złożenia w K om itecie C enzury, po w ydrukow aniu, praw em przepisanej liczby egzem plarzy.

. 22 g ru d n ia 1859 r.

W arszaw a, dnia ■■■■ _ . , -

' i 3 » ty c zn ia 1860 r.

C e n z o r, r a d c a k o l l k g i a l n y

S ta n isła w sk i.

(4)

A iaczynam y rok dwudziesty od pierwszego za­

wiązku wydawnictwa Biblioteki Warszawskiej:

siedmdziesiąt sześć tomów, dają świadectwo na­

szych prac i usiłowań. Ci sami, którzy założyli to pismo, stoją dziś u jeg o steru, z gorącą chęcią służenia uczciwie sprawie ojczystej oświaty.

Ile Redakcya musiała zwalczać trudności, ile starań i poświęceń łożyć na utrzymanie i rozwój swego pisma przez ciąg lat dziewiętnastu, nie tu miejsce mówić. Z ręką na sercu możemy wyznać otwarcie, że zawsze kierowała naszemi pracami myśl usługi krajowej.

Zmniejszający się z czasem zastęp pierwo­

tnych zasłużonych współpracowników, Redakcya wzmacniała młodymi pisarzami. Jak o ż może się pochlubić, że dla wielu dziś głośniejszego imienia, Biblioteka Warszawska otworzyła pierwszą drogę, na tem pięknem polu zasługi.

T om I . S ty c ie h 1860. ^

(5)

Zarzucano pismu naszemu niedostateczność Kroniki Literackiej, mianowicie, że nie wszystkie ważniejsze utwory piśmiennictwa polskiego, kry­

tycznie ocenione w niej były. Słuszny byłbyto zarzut, gdyby R edakcya mogła liczyć na większą liczbę pracowników, którzyby krytyce poważnej pióro swe poświęcali. Od czasu jednak założenia Biblioteki Warszawskiej, a rok X X dobiega, z a ­ ledwie kilku znalazło się pisarzów, którzy zwrócili się do tej mozolnej pracy. Z tych jeden zamilknął od lat kilku, pozostali, jako współpracownicy Bi­

blioteki Warszawskiej, wypełniają sumiennie swoje zobowiązania.

Mówimy tu o krytyce poważnej naukowej, nie dorywczćj, którćj mieliśmy wiele przykładów. Dla takićj krytyki, miejsca w piśmie naszem niema.

Jakkolwiek rozwój handlu księgarskiego, po­

mimo chwilowych stagnacyj, coraz szerszych roz­

miarów dosięga, a popiera go mnożąca się ilość księgarń, wzrost drukarń i ilość wydawanych ksią­

żek rok rocznie, krytyka nie wieleby miała pracy, gdyby brała pod swój sąd wyborowe dzieła.

Redakcya dla utrzymania dokładnej statysty­

ki wychodzących dzieł poświęconych literaturze i sztuce, wprowadziła dział nowy Kroniki Biblio­

graficznej , która szczegółow o, każde, w iniarę wychodzenia zapisuje.

Kronika ta ; obejmując wszystkie bez wyjątku

utwory, ogłaszane w obrębie Królestwa Polskiego,

nie bacząc wcale na ich wewnętrzną wartość, za-

(6)

m

stępuje dokładniej dawniejszą, bez pewnego ciągu i całości, prowadzoną Kronikę Bibliograficzną.

Chciwa wrażeń chwilowych, znaczna część czytelników polskich i rozsmakowana w utworach pierwszorzędnych powieścio - p isarzó w , pragnęła powieści. Żądania ich od r. 1851 przy rozwoju gazet naszych zaspokajane były; ale inny cel i za­

danie miała Redakcya Biblioteki Warszawskiej.

Jeżeli z jednej strony, baczyć powinna na popu­

larność swego pisma, z drugiej musiała charakter właściwy, naukowy, poważny, zachować. Biblioteka Warszawska bowiem, ja k nie była nigdy, tak i obecnie, nie je s t pismem spekulacyjnćm: potrze­

buje uznania i rozpowszechnienia w gronie czytel­

ników polskich, ale schlebiać modzie chwilowćj nie może. Nauka, nie ma innego u nas reprezen­

tanta. Wreszcie widzimy, że wymagania powieści coraz zmniejszają s ię , że ci sami czytelnicy, z równą ochotą zabierają się do czytania powa­

żniejszych utworów.

Redakcya, brak doborowych powieści dla m a­

łej liczby pisarzy, którzy wyłącznie zasilali tylko pisma codzienne, zastąpiła doborowemi przekła­

dami utworów dramatycznych literatury zagrani­

cznej, uważając w tem pożywniejszy duchowy pokarm dla czytelników swoich. Że tę zamianę przyjęto przychylnie i zrozumiano jej wartość,

skutek okazał.

W ym agania systematycznego wykładu pe­

wnych przynajmniej ustępów dziejów narodowych,

(7)

przy obfitości dotąd uzbieranych materyałów, ma­

j ą słuszną zasadę. R edakcya nie spuszcza tego z uwagi i ma niewątpliwą nadzieję, że z zadania tego chociaż częściowo wywiąże się.

S tudya literackie, w różnych odcieniach, głę­

biej, naukowo, a przystępnie wyjaśniające przed­

mioty do rozbioru dane, już zapewnione, upowa­

żniają Redakcyą do spodziewania się, że potrafią zająć czytelników.

Przeglądy literatury zag ran iczn ej, oprócz Kroniki Paryzkiej, w każdym tomie zamieszczane będą: oceniamy bowiem całą ich ważność.

Przekłady doborowe arcydzieł literatur obcych, głównie z działu literatury dramatycznćj, pominię­

te nie będą; tłumaczenia tego rodzaju, owoce dłu­

goletniej pracy, opracowane starannie, z wniknie- niem w ducha autora, Redakcya uważa za p ra­

wdziwe zbogacenie piśmiennictwa krajowego.

Zmieniły się potrzeby duchowe społeczności naszej przez ciąg lat wychodzenia Biblioteki W ar­

szawskiej. Redakcya rozumie je i pojmuje; dla­

czego powiększywszy grono współpracowników, z nową usilnością chce z rozpoczęciem roku bie­

żącego do zamierzonych, na drodze postępu, po­

dążać celów: wybrała przeto z różnych działów nauk zadania więcćj żywotne, na dobie będące, a zniósłszy się o ich rozwiązanie z miłośnikami i znawcami szczególnych przedmiotów, zapewni­

ła się poniekąd, iż w ciągu roku bieżącego 1860 będzie mogła ogłosić w piśmie swojćm rozpra­

wy poniższej treści, jakoto:

(8)

I. Przeprowadzenie loiczne przez ciąg dzie­

jów naszych konfederacyj polskich, jako zasady w historyi życia narodowego: co znaczyły, czem były, jakierni się otaczały formalnościami, w czem zmieniały dawne prawa narodowe, ja k a była ich doniosłość i powaga.

II. Wyjaśnienie stosunku uprawi aczów roli do reszty społeczeństwa w Polsce i ja k się przetwo­

rzył na niewolę gruntową i osobistą, z porówna­

niem podobnych stosunków w krajach ościennych i dalszych europejskich, udowadniając faktami na historycznej porównawczej podstawie oparteini, że stan rolniczy w Polsce nie doznawał uciemię­

żenia większego niż w innych europejskich p a ń ­ stwach. Okazawszy takim sposobem, że ubóstwo jego nie pochodziło z uciemiężenia przez szlachtę, lecz z innych przyczyn, wyszczególnienie tej przy­

czyny.

LII. H eraldyka polska potrzebuje radykalnej reformy. W skazać w czem się mylili dawniejsi nasi autorowie herbarzów, ja k Paprocki, Kojało- wicz, 0'kolski, Niesiecki, i w. i.; ja k zreformować po nich heraldykę, tak, aby nie była pochwałą rodzin, ale nauką, któ rab y znakomioie podnosiła i wyjaśniała historyą; wykazać początki z resztą już bardzo późne jeżeli nie wszystkich, to przy­

najmniej kilkuset lub kilkudziesięciu rodzin szla­

checkich.

IV. Sporządzenie spisu i opisu pamiętników i artykułów historycznych drukowanych po pi­

smach peryodycznych lub w broszurach rzadkich-

(9)

V. Okazać ważność humanitarnego kierunku w wychowaniu i znaczenie tego kierunku w cywi- lizacyi. czyli konieczność zwracania głównej uwagi na nauki, których przedmiotem je st duchowa strona człowieka, czy to po jed y n czo , czy zbio­

rowo uważanego , oraz pożyteczność literackie-.

go oddania rzeczy ściśle naukowych, gdy idzie o działanie na ogół.

VI. Skreślenie krytyczne obrazu dotychcza­

sowej literatury dydaktycznej dla ludu przezna­

czonej, ze wskazaniem, jak nadal w tej mierze po­

stępować należy ze względu na obecny stan i po­

trzeby ludu.

VII. Eklektyzm i naśladownictwo tak w ży­

ciu, ja k w sztuce i literaturze.

VIII. Czy obowiązujące u nas przepisy p ra ­ wa zapewniają nakładom na ulepszenia gruntowe takie bezpieczeństwo i rękojmią, jakich ze wzglę­

du na swoję użyteczność i potrzebę używaćby winny, i czy w tćj mierze nie zachodzi potrzeba jakich dopełnień.

IX. Jakie je s t znaczenie w sprawach cywil­

nych wyroków sądów karnych i dowodów przez też sądy zebranych ze względu na obowiązujące dotąd prawa cywilne i karne.

X. Ocenienie ze stanowiska społecznego i eko­

nomicznego małej własności ziemskiej, wykazanie

warunków jej istnienia i pomyślności w różnych

krajach. Wyprowadzenie wniosków, co do jój

powstania i rozwijania się u nas.

(10)

XT. Jakie są przyczyny, ze przemysł górni­

czy prywatny nie rozwija się, i czy najgłówniej­

szą z nich nie jest brak ustawy górniczej, a wczćm właściwie ustawa taka (lałaby popęd rozwojowi

górnictwa krajowego.

X II. W ykazać przez statystyczne ocenienie sił produkcyjnych i z użycia lub też odbytu, jakie są granice wyrobu żelaza w Królestwie; dalej, w jakiej postaci i gatunkach żelazo wyrabiać należy, aby zapewnić nań odbyt, a zatem ciągłość produkcyi; w końcu, w czem leży możność po­

większenia fabrykacyi naszego żelaza.

Następnie podamy wiadomość o rozprawach z nauk przyrodzonych, które dla Biblioteki W ar­

szawskiej na rok 1860 zapewnione zostaną, jak niemniej ze wszystkich działów nauk, pytania, wa­

żnością odznaczające się dla wiadomości nauko­

wych w całym kraju pracowników, którzyby odpo­

wiedziami na nie zająć się chcieli, na warunkach przez Redakcyą przyjętych lub oddzielnie ułożyć się mających.

P otrzeba i ważność systematycznego i pod wszelkiemi względami zupełnego opisu kraju na­

szego je st powszechnie uznaną. R edakcya mając

sobie z hojności i gorliwości obywatelskiej podane

środki rozpoczęcia tak pożądanego dzieła, układa

program at opisów pojedyńczych części kraju

i zamieści go w jednym z następnych zeszytów

Biblioteki Warszawskiej, dla skazówki tym, k tó ­

rzyby życzyli wziąć udział w tak pożytecznej

pracy.

(11)

Składając wierny obraz dążeń i zamiarów swoich, w celu utrzymania Biblioteki W arszaw ­ skiej na właściwem stanowisku, Redakcya nie traci nadziei, że czytelnicy ocenią jej pracę i ofia­

ry ku ulepszeniu tego organu, poświęconego nauce i oświacie krajowej; otoczą go dawną ży­

czliwością, a w gorliwem poczuciu obowiązków obywatelskich^ pomogą do większego niż dotąd jeg o rozpowszechnienia.

w W arszawie, dnia 1 »tycznia 1860 r.

(12)

WIT STWOSZ,

JEGO POBYT W NORYMBERDZE I PRZYGODY TAMŻE DOZNANE.

PRZEZ

Edw arda bar. Rastawieckiego.

K r e ś lą c życiorys tego naszego niezrównanego artysty, sztuki polskiej średniowiecznej najwznioślejszego, a osta­

tniego przedstawiciela, zwracałem uwagę na dwie w dni jego paśmie uderzające szczególności (Słownik malarzów, II). J e d n ą z nich jest wybitna dwoistość ży cia, które w piśrwszćj połowie było czysto polskie, w drugiej z u ­ pełnie niemieckie. Z osiadłych w Krakowie przodków zrodzony, w temże mieście zrosły i w sztuce doskonalo­

ny, tu miał dom własny i stałą pracow nię, a z niej r o ­ dzinne zwłaszcza miasto nieśm iertelnem i uposażał sztuki tworami; tutaj też ożeniony z K rak o w ian k ą, miał z tego związku kilkoro potomstwa. Tak przeżył lat przeszło pięćdziesiąt wieku, gdy pow ziął zamiar wydalenia się do N orym bergi. Tam przybyw szy i w krótce osiedlony, dziwną p rzy g o d ą na resztę żywota, jakby przykuty, p r a ­ cuje znowu długie lata dla Niemiec, przeważne a mnogie w ykonyw a im d zieła, nazwisko swe polskie zaczasem zniemcza, żeni się pow tórnie z Niemką, niemieckie pozo­

stawia syny, w grobie n aw et choć własnym z jakiemiś Niemcami zbłąkany. Z tćjto więc dw ukrajow ości arty sty wynika, że p ra g n ą c e m u poznać bliżój tak życia jego

To1» I. S tycteA 1860, ł-

(13)

2 W I T

szczegóły, jak wszelkie tyle szacowne a wsławiające go prace, szukać o nich wiadomości i spodziew ać się ta k o ­ w ych zarów no wypada w obu k r a ja c h , zwłaszcza zaś w obu miastach przezeń długoletnio zamieszkałych.

N ie m c y , N o rym bergczycy nie zapomnieli o nim : tak współczesni jak i późniejsi podawali stale mniejwięcej zasobne o jego życiu i tw o rach wspomnienia. Inaczej rzecz się miała, wyznajmy, w Polsce, w Krakowie. Tu gdzie się rodził, gdzie przez pół wieku żył i pracow ał, a najokazalsze dzieła d o tąd dotrw ałe zostawił, gdzie n a­

w e t na je d n em z nich nazwisko swe wyrył i potom ności przekazał; tu mówię, pam ięć o nim zaginęła była zupeł­

nie; tak zaś dalece stał się nieznanym, że do niedawna ktoby u nas nazwał był Stwosza, byłby tylko wywołał pytanie: któżto jest? co to za jeden? Zapomnienie to i zupełna nieświadomość nietylko już wyłącznie Stwosza, lecz i całej sztuk pięknych krajow ych z ubiegłej p rzeszło ­ ści dziedziny, osobliwszym je st niezaprzeczenie objawem, w całćm paśmie aż do je g o końca, daw nego bytu k r a j o ­ wego. G dy bowiem dziś pomimo przestrzeni czasów, a dzielącej nas ciemnej wieków otchłani, dośledzić tam przecie jeszcze możemy i ludzi nie jednych i przeważne tw ory; dlaczego o tern wszystkiem dawni milczeli upor- nie? Przyczynę tego, śmiem wyrzec, szukać przypada w zasadach i składzie samego niegdyś bytu narodow ego.

Gdzie życie publiczne w tak silnym było rozwoju, gdzie w niem każdy miał udział i znaczenie; tam rzecz publi­

czna zaprzątała ogół głównie. Stan taki a umysłów p o p ęd wpływ ać też musiał na dziejopisarstwo krajowe;

ztąd więc historyk, zwykle sam czynny obywatel, miał sobie za jedynie ważną, pow inną i ciekawą opowieść spraw publicznych, polityki, prawodawstwa, wojny, a do nich tylko odnoszących się rzeczy i ludzi. W takiem zadania h isto ry c zn eg o pojęciu, nie dziw, iż obraz życia domowego, czy pojedyncze z niego szczegóły, zdawać się mogły zbyt rzeczą podrzędną, do w y n i o s ł o ś c i dzie­

jów państw a nie domierzającą. Z najdujem y je tóż p o ­ mijane stale, a w zakresie takowych przemilczeń są także i sztuki piękne, znojów u stronnych, poświęceń cichych, pow ołań niegdyś wielce skrom n y ch i p o k o rn y c h owoce.

(14)

W ątpić nie można, że D ługosz znał Stwosza, widział jego w y tw o rn e dzieła, na cześć Bożą w ozdobie p rzy ­

bytków P ań skich w ykonywanej nie wzmiankował p rz e ­ cie o nich wcale, ani w spom niał mistrza, tyle nam dziś wielkiej zasługi i chwały. Zamilczeli o nim i wszyscy następni, tak, że z upływ em wieków został u nas zupełnie nieznanym. W nowszych dopiero czasach, z nastaniem sk rzętn y ch przeszłości krajowej śledzeń, w w sz ech stro n ­ nym onćj rozbadyw aniu p o d ejm o w an y ch , odżył nam i m istrz wielki i niejaka o krakowskiem je g o pożyciu wiadomość. K rakow ianin takoż, gorliwości pełen badacz \ Ambroży Grabowski, napotkawszy nazwę Stwosza, p o ­ szedł w ślad za nią do je d y n eg o wykazać co jeszcze o nim m ogącego źródła: m ozolną p r a c ą przejrzał akta miejskie i w yniósł z nich szereg szczegółów, żywot jego krakowski wcale dosadnie przedstaw iających.

Pominiemy tu tę część życia artysty, jako nic do nićj now ego nie mając do przyłożenia. Z atrzy m a nas tylko sama data jeg o u rodzenia, zwykle dziś je d n o staj­

nie p rzez wszystkich kładziona. Źródła krajowe, tojest jak się rzekło co do Stwosza je d y n e akta krakowskie, nie wskazują wcale roku przyjścia je g o na świat. Z p o ­ dań niem ieckich najdawniejszy, a Stwosza w spółczesny N eudoerffer, powiada, że on u m a rł r. 1542, a dożył późnej starości, bo lat 95 wieku; ztąd datą je g o urodzenia byłby rok 1447, i tę datę pr/yjęli następni o nim n ie­

mieccy i niektórzy nasi dzisiejsi pisarze. Ze zaś ozna­

czony przez N eudoerffera ro k jego śmierci okazał się być mylny, że wedle późniejszych niemieckich wykryć um arł w jesieni r. 1633, co tćż po tw ierd zają urzędowe akta krakowskie; przeto jeżeli żyt lat 05, to i przyjście jego na świat nie może przyTpadać na ro k 1447, lecz byłoby daleko wcześniejsze, tojest do ro k u 1438 odnoszące się.

Wywód takowy rzeczy zwrócił był rów nie uwagę Nagle- ra, który o dacie urodzenia S t w o s z o w e g o mówi, iż się ona waży między rokiem

1

438 a 1447. Jakk o lw iek w tym względzie niemożebne jest nateraz bezw arunkow e tw ierdzenie, zdawałoby nam się przecie, że data w cze­

śniejsza od roku I 147, je st co do jego urodzenia p r a ­ wdziwszą, Tak też ustanie powód, na zbytnićj jakoby

(15)

4 W I T

młodości artysty o p a r ty , do w ątpienia, że ołtarze w k a ­ plicy Jagiellońskiej katedry krakow skiej, tak bardzo w ozdobności swej do rodzaju p r a c Stwosza przypadają­

ce, jego są istotnie dziełem, w zawodu początkach wy­

niesienia się dalszego w sztuce już świetne zwiastuny.

Część w tó ra życia artysty niemiecka, przepędzona w N orym berdze, objawia drugą, więcej jeszcze od jego dw ukrajow ości zadziwiającą szczególność: w p o śród ży­

wota ciągle praco w itego i przykładnego, przy wielkiej w ziętości, a stałym do k ońca najznamienitszych ludzi szacunku, ów zadany mu zarzu t jakiegoś przestępstw a i doraźne onego piętnowaniem ukaranie. Znalazłszy o t i m zdarzeniu w now szych niemieckich pisarzach w iarogodne przytoczenia, sądziłem, że je u nas zatajać nie należało, tóm mnićj, iż w tej niejasnej sprawie było widocznie coś podejrzanego, jak b y zawistnie wyrządzona krzywda, p o ­ chopne cudzoziemca potępienie, jawne uchwycenie się środka do zatrzymania sobie na zawsze zdolności niepo­

spolitej i górującej. Przywiedzione przez nas o tym wypadku (Słownik malarzów II, 231), z daw nych norym - bergskich kronik i księgi miejskiej przestę p stw zapiski, ogłosił pierw szy J . Heller przy w ydaniu J a n a N eudorf- fera wiadomości o arty stach n orym bergskich, w p rzy p i- skach do życia Stwosza (B eiträg e zur K u n st und L iteratu r Geschichte, N ü rn b e rg 1H22, str. 61); podane zupełniej w dziele Rudolfa Marggrdff Kaiser Maximilian I und A lbrecht D ü re r in N ü r n b e r g , N ü r n b e r g 1840 str. 5 2 — 54; wreszcie przytacza je N agler (X VII, 429) z wlasnem już wyraźnem twierdzeniem , że Stwosz niegdyś w K r a ­ kowie mąż cnotliwy i nieskazitelny, w N o ry m b erdze przekonany został o fałszerstwo, że listy podrobił celem nieprawnego nabycia mienia, za co t(‘ż został ukarany.

Godną je st tu uWagi, że najdawniejsi n o rym bergscy o sztuce miasta tego pisarze, mówiąc o Stwoszu, w yno­

szą biegłość m istrz u , zaletnie w spom inają c z ł o w i e k a , a zamilczają owe je g o w N orym berdze n i e s z c z ę s n e zda­

rzenie. Tak uczynili N e u d o e r f f e r , Jo a c h im S andrart, W agenseil, D o p p elm ay r, za którym i tćż. poszli Murr, Fuessli i inni. Nie można ztąd przecie wnosić, żeby ta p rzy g o d a była im wszystkim niewiadoma, żeby zwłaszcza

(16)

o niej nie wiedział szczegółowo Neudoerffer, k tó ry takoż artysta za życia Stwosza w N o ry m b erdze mieszkał, znał go z blizka, a synów jego niemieckich w sztuce wzo­

rzystego pisma kształcił. Musieli więc w tóm uznawać wielką jedynie ku Stwoszowi niesprawiedliwość, z p rze­

w rotności i gwałtowności rady miejskiej w yrządzoną krzywdę, k tó rą dla w łasnego miasta sławy korzystniej było p uścić w niepamięć, p o k ry ć j ą z u p e W m milcze­

niem. W szystko to przecie są tylko domysły, istotnćj praw dy przy braku jaśniejszych skazówek wykryć nie m ogące. Mniemając, że w N o ry m b erd ze, w daw nych zwłaszcza aktach miejskich, wyśledzićby dziś jeszcze można nie jeden o pożyciu tam Stwosza szczegół, samego tamże jego przypadku bliższe może znaleźć wyświecenie;

powziąłem zamiar udania się na miejsce w ty ch celach.

Co mi się odszukać powiodło, zdam obecnie sprawę.

Ze N eudoerffer je s t najdawniejszym a współczesnym Stw osza biografem, z którego czerpali opowiadacze na­

stępni, nie będzie od rzeczy przywieźć tu w dosłow nym przekładzie całe to je g o o Stwoszu pierwotne podanie:

,,Veit Stoss. rzeźbiarz.— Ten Veit Stoss pochodzący z Krakowa, był nietylko rzeźbiarzem (B ild h au er), ale takoż w r y s u n k u , sztycharstw ie i malarstw ie biegłym.

Poślubił tutaj pannę B arbarę H erzin, ku końcow i w s ta ­ rości ociemniał, doszedł do 95 lat wieku, wstrzymywał się od wina i żył bardzo umiarkowanie. R o b ó t jeg o znaj­

duje się wiele w Królestwie Polskiem. Dla króla p o rtu ­ galskiego w ykonał Adama i Ewę wielkości przyrodzonej z drzew a i farb, takiego kształtu i wejrzenia, ja k gdyby byli żywi; ztąd też zachwyca się kto się im w patrzy.

Spadkobiercy nieboszczyka pana Krzysztofa Kohlera (a był on miłośnikiem i znawcą sztuki) posiadają ukrzyżo w an e­

go C hrystusa czyli krucyfix; jest tenże nieco dłuższy nad stopę, a cenił go pan K ohler na 40 florenów; z tego widzi się, co za um iejętność ten Stoss posiadał. R. 1504 wykonał ołtarz u P a n n y Maryi, przez Welsera fundowany.

R. 1518 wykonał Pozdrowienie Anielskie wraz z d rew n ia­

nym wyzłoconym pająkiem, co w kościele Sw. W aw rzy ń ­ ca jest zawieszony, a który jest, fundacyi A ntoniego T uchera i kosztował go 593 floreny. W tymże roku,

(17)

6 W I T

w listopadzie w ykonał w płaskorzeźbie snycerskiej piękne Pozdrow ienie Anielskie w kościele P a n n y Maryi, w przy- sionku obok w ew nętrznych drzwi k o ścieln y ch , gdzie zawieszają tablice ku pamięci zm arły ch ; fundował' to K o nrad Herzen, a kosztowało go 30 florenów. Zrobił tćż tu w kościele Kaznodziejów piękny ołtarz, k tó ry do Straubingen przeniesiono. Roku 1526 zrobił krucyfix w chórze u Św. Sebalda będący, który ro k u 1542 dnia 18 lipca przed gro bem św. Sebalda umieszczono, co przedte'm stał w pośrodku kościoła ku ambonie; podobny k rucyfix w kościele Św. Egidyusza i inny w kościele far-»

nym Panny Maryi. (Ten krucyfix u św. Sebalda r. 1(568 umieszczono w wielkim ołtarzu). Pokazyw ał mi sam wielką mappę, k tó rą w wypukłej rzeźbie w drzewie w y­

konał, w yobrażającą wyniosłe g ó ry i w nizinach płynące rzeki, miasta i lasy. U m arł r. 1512” . Mówiąc zaś o in ­ nym rzeźbiarzu Piotrze Flötnerze, zmarłym r. 1546, gdy wywodzi jeg o w sztuce zdolność, dodaje, iż gdyby żył Wit S tw osz, to byłby pew nie przyznał jeg o biegłość w perspektyw ie i rzeźbie, a pow agą sw ą podniósłby go był pewno w cenie i znaczeniu. (R ękopism J a n a N eu- doerfłera wydał naprzód J. H eller z przypiskami własne- m l w dziele Beiträge zur K u n st und L ite ra tu r G eschichte, N ü rn b e rg 1822. W ydany p o w tó rnie i dokładniej osobno:

„Jo h an n N eudörffers N ach ric h ten von den v o rnehm sten Künstlern u nd W erk leu ten so innerhalb h u n d e rt J a h r e n in N ü rn b e rg gelebt haben 15 46 n eb st d er F o rts e tz u n g von A ndreas Gulden 1660. A b g ed ru ck t nach einer alten H andschrift in der C am p esch en Sam m lung. N ü rn b erg , 1828, 2 4 °.“ Oba wydania dziś już rzadkie. J a n Neu- doerffer urodził się r. 1497, um arł r. 1563);

R oku 1496 został Stwosz osiadłym norym bergskim

mieszczaninem. , •

„1496 w sobotę po N aw ró c en iu św. Pawła. Wit Stoss 3 złote opłaty wnosi. W sobotę przed niedzielą S u c h ą .”

(Księga mieszczan i majstrów od r. 1462 do 1496, s tr .2 2 6 b).

Byłato oplata w stęp n a za p raw o miejskie, zastoso­

wana do mienia k ażd eg o m i e s z c z a n a , jakto wykazuje w tejże księdze zapiska: ,,T akoż, kto posiada mieniu w artości Stu złotych, ten daje 2 złote za p raw o miejskie

(18)

(B ü rg errech t). Takoż, k to posiada więcćj nad sto zło­

ty ch wartości, aż do złotych dwustu, ten daje 3 złote.

Takoż, kto posiada więcej nad dwieście złotych, aż do pięciuset złoty ch wartości, ten daje 5 złotych. Takoż, kto wyżej nad pięćset złotych w artości posiada, ten daje zło ty ch 10.” (Taż księga, przed spisem , z spraw ozdania starszych z roku 1470).

R. 1499 kupuje od miasta dom narożny za summę złotych r e ń s k i c h 8 0 0.

,,My Burm istrz i Rada miasta N orym bergi. P onie­

waż Najjaśniejszy N ajprzemożniejszy Xiążę i P an Ma- xymilian Król Rzymski po wszystkie czasy zwiększyciel p aństw a etc. nasz Najm iłościwszy Pan, wszystkich w o g ó ­ le i w szczególności żydów i żydówki z naszego miasta Norym bergi wydalił (r. 1498), oraz tegoż żydostwa le ż ą ­ ce i n ieru ch om e dobra, mianowicie domy, dwory, b ó żn i­

cę i cmętarz, z onych przynależnościami nic nie w y łą­

czając, przez szanow nego a przezacnego K rólew skiego Zawiadowcę w N ory m b erd ze P ana Wolffa z P a rs b e rg a na P ars b e rg u , w moc i posiadanie jako J e g o Królewskiej Mości dobro własne królewskie zabrać, tudzież w szystko to w ogóle i w szczególności, z wszelkiemi p rzy należn o ­ ściami na nas sposobem kupna przekazać polecił, a to wedle osnowy listownego zawiadomieni;!, oraz pod p ie ­ częcią rzeczonego naszego Najm iłościwszego P an a K róla Rzymskiego, gdzie się o tern obszerniej znajduje. Ośw iad­

czamy niniejszym listem, że na m ocy takowej p rz y p a d ło ­ ści dom narożny wraz z zabudowaniem tylnem i p o d w ó r­

cem pośrodkowym , z jednej stro ny dotykający domu G rzegorza von Tils, gdzie teraz zamieszkuje M ichał Man- gerarew ter, z drugiej zaś domu K o n ntza Scharppffen s t o ­ larza, należący niegdyś do żyda M eyera Johel, ze światłe- mi schodami, drzwiami, wylewem, oraz innemi prawami i przynależnościami, w ta k iż 's p o só b , w jaki pomieniony M eyer J o h el niegdyś go miał i posiadał, naszemu o byw a­

telowi W itow i Stossowi i wszystkim je g o spadkobiercom , w sposób p raw ego k upna, w edług należytej formy praw a na wolną i bezczynszową własność przedaliśmy. N ad to m ocą niniejszego listu oświadczamy, że on i je g o sp ad k o ­ biercy takow e narożne domostwo wraz z zabudowaniem

(19)

tylném tudzież podw orcem , posiadać, na p ożytek o b ra­

cać, i on wymieniony Wit Stoss za objęciem takowego p ostępow ać sobie z niém jak i kiedy mu się spodoba, wszelką moc i praw o rftiéé ma, bez zadnéj ze strony ko- gobądź p rz e s z k o d y , ponieważ nam w yrażoną summę ośm iuset złotych reńskich (Reinisch Landsw erung) w ca ­ łości uiścił i wypłacił; z której uiszczenia my onegoż i jeg o spadkobierców , w imieniu naszćm i naszych na­

stępców w zupełności kwitujemy i uwalniamy, p rzy rze­

kając mu i jego spadkobiercom tegoż k u p n a bronić i od wszelkich roszczeń w jakikolwiek sposób, pod jakimbądź pozorem i od kogobądź, które czy w krótce czy po d łu ż ­ szym czasie zajśćby mogły, zasłaniać, w dawać się, uw ol­

nić i oswobodzić, bez wszelakiego jemu i jeg o s p a d k o ­ biercom szkodzenia, wybiegu albo podejścia. N a dowód czego pieczęć naszą miejską do listu niniejszego przyw ie­

sić rozkazaliśmy. Dan w sobotę po Suchéj niedzieli, po N aro d zen iu C hrystusa tysiąc cztérysta dziewiećdziesiąt dziewiątego ro k u ” . (L ist rzeczony, na pargam iuie pisany, z zawieszoną u spodu pieczęcią miasta, zostawał ciągle w posiadaniu następ ny ch aż dotąd właścicieli owego domu; za bytnością moją w N o ry m b erd ze, sp rzed an y mi został i jest w moich zbiorach).

Rok 1503 (akt miejskich Ks. 113).

„Q u inta przed ś. Leonardem (9 listopada). N a p r o ­ śbę Wita Stossa odpowiedzieć: że Jak ób B anner nigdy ani wprzód, ani teraz niczego nie żądał; Rada zaś nie ma zwyczaju wikłać obywateli w processa.

„ S ex ta, Sobota p rzed ś. Otmarem. P o cią g n ąć Wita Stossa do tłumaczenia się z rew ersu na dług J a k ó b a Ban- nera. Został przeto do J an a Róm el zaproszony.

„S o b o ta po ś. Otmarze. Wiła Stossa związać i p o g ro ­ zić mu, osadzić go na kamień (aüff den Stain autflassen, jakaś to rtu ra), wypytywać go o wszelkie s z c z e g ó ł y , jak to

rozporządził pan Antoni Tucher.

„ T e rtia po Ofiarowaniu P. Maryi (21 listopada). Wi­

ta Stossa jeszcze raz wybadywać łaskawie, jako panow ie (Rady) postanowili.

(20)

„Q uinta po Ofiarowaniu P. Maryi. Wita Stossa je sz ­ cze raz badać, w edług tego jak pan Antoni T u ch e r zale­

cił. Takoż, czy on więcej osób nie wskaże; posiać po tych że i wywiedzieć się. Pan Ulman S tro m e r...

„Q u in ta ś. Klemensa. Witowi Stoss dać pokój aż do dalszego postępu sprawy.

,,T ertia przed ś. K atarzyną. Biskupowi W ircburg- skiem u i szlachetnemu panu (dem Edelm an) względem Wita Stossa dać odpowiedź w przeciągu dni ośmiu. B u r­

mistrz....

„ W Sobotę przed ś. Andrzejem. Postanow iono W i­

towi Stossowi laskę i miłosierdzie okazać, a sędziego do tej sprawy na poniedziałek wysadzić.

,,W itt Stoss rzeźbiarz. Takoż Wita Stossa wielkie­

go kunsztm istrza i rzeźbiarza, za sfałszowanie listu, p ię ­ tnowano na obu policzkach, w dniu ś. Barbary, dnia 4 grudnia roku 1503.“

Z przytoczonych zapisek widzimy szybkość p o s tą ­ pienia sobie rady miejskiej w sprawie Stwosza. Wstawiał się znać za nim i żądał objaśnienia biskup wiirtzburgski i jakiś szlachcic, może przez tam tego przysłany; rad a o d ­ łożyła odpowiedź do tygodnia, żeby w sądzie i karze nie mieć przeszkody: tym czasem tćż wymierzyła karę.

W spółczesna ręk o p iśm ien n a k ro n ik a Haintza D eich- slera, tak tę całą sprawę wywodzi:

„1503, 4 grudnia. Takoż w poniedziałek, w dzień ś.

Barbary piętnowano Wita Stossa na obydwu policzkach, a nigdy nikogo nie piętnow ano tak lekko, a to za tysiąc trzysta złotych. Rzecz zaszła następującym sposobem:

Wit Stoss składa tysiąc złotych u pew neg o kupca na w s p ó l n y zysk i stratę, a kupiec ten zwal się Baner, przy ulicy świętego Jerzeg o w domu pod lwią głową; kupiec w ypowiada mu w spólkę i zwraca pieniądze. Powinien on był zarobić mu w tym czasu przeciągu złotych trzysta.

W it snycerz powiedział wtedy Banerowi: „wskaż mi le- piéj kogo, u któregobym te pieniądze złożył, nie chcę bowiem żeby próżnowały.” B aner odsyła go do Startze- dela, k tó ry one tysiąc trzy sta złotych przyjm uje. Ale że ten Startzedel winien był złotych sześćset B an ero w i, przeto B aner za dług swój odebrał one od niego, a Star-

Tom I . S t j c i e ń ltCO. 2

(21)

tzedel umknął i uniósł z sohą owe 1,300 złotych należą­

ce do snycerza Wita. Rozgniewany Wit przemyśla, jakim- by sposobem mógł swe pieniądze od Banera odzyskać, będąc przez niego tak podstępnie, z umysłu i złośliwie naprowadzonym, a przez to własności swej pozbaw io­

nym. W tym celu więc, pod ług ow ego własnoręcznego obligu Banera. pisze takiż rew ers na dług zupełnie do obligu Banera podobny; znaśladował tćż pieczęć i na ty m ­ że rewersie wycisnął. I upom ina się u Banera swoich

1300 złotych. B an er utrzymuje, iż mu one już oddał, Mistrz W it przeciwnie, że mu ich jeszcze nie zwrócił, usi­

łując mu to dowieść w łasnoręcznym jeg o obligiem, który ma u siebie. P ra w u ją się z sobą przez jakie dwa lata, aż w skutek teg o spotkała go owa przygoda. I musiał przy­

sięgać, że dopóki żyć będzie, nie wydali się z tego miasta, p o wielu bardzo prośbach, bo chciano, żeby miał oczy w yłupione.“

Okazuje się ztąd, że Stwosz przez dw óch szalbierzy został okradziony, że mając od głów nego z nich rew ers, dochodził na nim swój należności, a nie mógł łatwo sprawiedliwości znaleźć, bo p rocess lat dwa się ciągnął.

Widać, że w końcu Uanner do wszelkich środków skory, zaskarżył Stwosza przed radę miejską, iż okazywany przez niego re w ers je st sfałszowany. Nie ulega zap rze­

czeniu, że Stwosz miał najsłuszniejszą spraw ę, że cu d ze­

go mienia nie łaknął, a tylko dochodził własnego; czyli podrabiał oblig, kiedy w istocie otrzym ał był od dłużnika w łasnoręczny rewers, n ietrudno takoż z całą b ezstronno­

ścią uznać. Przecie panowie rady, każą go wiązać, wię­

zić i brać na to r tu r ę , a nieodwłocznie winnym uznawszy, ledwie od wypalenia mu oczów uprosić się dają, skazują na piętnow anie na obu p o liczk ach , przysięgą w ym u­

siwszy, że się nie wydali z miasta, dopóki źyć będzie.

Wszakże nie skończyła się na tóm Stwosza z Bannerem sprawa, nie przeczuwali tćż panowie rady, jak sobie wiele nadal kłopotów ściągnęli. Miał wtedy Stwosz zięcia N o- rym bergezyka, niejakiego G rzegorza T rum era; a widać ztąd, że wyjeżdżając z Krakowa, z a b r a ł był z sobą córkę, k tó rą osiedliwszy się w N o r y m b e r d z e za mąż. tutaj za Niemca wydał. Trurner ten miał stosunki z dwoma pana-

l

(22)

mi a braćmi, księstwa H eskiego marszałkami dziedziczny­

mi, H erm an em i Teodorem Reitesel; w ich też następnie wszedł służbę, wydaliwszy się kryjom o z N orym bergi.

Silny ich p rzy ch y ln o ścią, popierał uporczywie teścia przeciw Bannerowi spraw ę, niemniej przeciw ko radzie miejskiej wyrządzonej krzyw dy dochodził. Umiał przez panów tych pozyskać nawet dla siebie R einharda hrab ie­

go Hanau. a nadto samego księcia Wilhelma L andgrafa heskiego, i przychodziło do tego, że p od ostateczne te ­ goż księcia rozsądzenie stawić się strony miały. W szyst­

ko to n a b a w i a ł o radzie miejskiej niemało frasunku i t r u ­ du, z całą tćż przebiegłością w ykręcała się, listownie, a powziąwszy do Stw osza wielką nienawiść, prześlado­

wała go ciągle, wystawiała jak o największego zbrodnia­

rza i burzliwca bezbożnego.

Rok 1504.

„H erm a n o w i i Teodorow i Reiteselom braciom, dzie­

dzicznym marszałkom Heskim.

Szanowni i zacn i!— Iżeście pisali do nas względem waszego krew nego (verw an d ten ) Grzegorza T ru m era, przeto z załączoną supliką tegoż T ru m era postąpiliśmy stosownie do waszego życzenia, i takow ą tóż obyw ate­

lowi naszemu Jakóbowi Baner, którego to w części się tyczy, poleciwszy okazać, odebraliśmy jeg o odpowiedź wedle załączonego tu pisma. Ponieważ sp ó r czyli sp ra ­ wa między Jak ó b em Baner i Witem Stossem prowadzi się w naszym miejskim sądzie, i wniosek praw ny dla nich je s t już u c z y n io n y ; przeto należy, abyście mieli to na względzie, że nam nie wypada J a k ó b a B auera w jego prawnym w ystąpieniu wstrzymywać. Wit Stoss p rzed nadejściem waszego listu został wypuszczony z więzie­

nia, lecz rzeczy co się jego tycze tak się obróciły, iż chociaż spraw a wisiała jeszcze między nim a Banerera, on zastanowiwszy się może nad skutkami fałszerstwa i przestępstw a swojego, o którem na szczęście dlanie- go nie wiedzieliśmy wcale, u m knął do pew nego klasztoru, z naszej strony, o czćm stale twierdzimy, w niozem od nikogo nieuciśniony, i jak przekonani jesteśmy od nikogo tćż ztąd nieobrażony; lecz jak m ożna wnosić dla tego,

(23)

aby tam bez przeszkody zostając, mógł się ze s tro n ą p rzeciw ną, tojest Banerem, mimo wyroku, który w naszym miejskim sądzie zapadnie, co do kosztów sądow ych uk ła­

dać. Do k tó ry c h to układów tak usilnie starał się Ja k ó - ba B au era nakłonić, że aż n a p o w ró t dobrow olnie z kla­

sztoru powrócił. Także być może, iż sądził, jak ob y się z nim już spraw a skończyła, i że on już w tej mierze bez­

p iecznym być może. L ecz do nas z urzędu, jak się tego domyślać możecie, należało, żeby ta rzecz nie poszła bez­

karnie, ponieważ Stoss przez podstęp i oszukańswo fał­

szywy rew ers na tysiąc dwieście i kilka złotych, jakoby one był m u Baner winien, własną rę k ą napisał, nieco p o ­ dobnie do pisma Bauera, a przytein odcisnąwszy z innego listu pieczęć tegoż Banera, oraz subtelną sztuką d ru g ą do niej p odobną dorobiwszy, opieczętował nią ów rew ers fałszywy, następnie zaś tak w zakresie jako i po za o b rę­

bem praw a otwarcie wystąpił, używając go jako w łasno­

ręcznego pisma i pieczęci Banera; a to w edług jego wła­

snego zeznania, które uczynił, gdy go wzięto na męki, prócz tego, że i rzeczony rew ers mamy jeszcze pod ręką, a złoczyństwo jest jawnem. Z tego powodu kazaliśmy go wziąć do naszego więzienia, i tylko na usilne prośby w drodze szczególnej łaski, za takie fałszerstwo daliśmy go publicznie ukarać na ciele, jakkolwiek nietylko Ucier- pićć cieleśnie, ale i gardło utracić zasłużył. Z tej zatćm przyczyny spodziewamy się po was, jak jest sprawiedliwo, że w tym przedmiocie nikogo nie będziecie trudzić, lub o nas cokolwiek źle myśleć albo też przedsiębrać; bo choćby nawet nie było takiej odpowiedzi z naszój strony, nie widzimy, dlaczegobyśmy nie mieli pozostać z sobą w przyjaznem usposobieniu. Jeżeliby zaś T ru m e r lub ktobądź z jego strony, zamierzał nic ustępować na we­

zwanie naszego obywatela Jakóba Banera, takowemu s to ­ sownie do jego życzenia wszelkie słuszne środki do p r o ­ wadzenia sprawy przeciwko temuż dostarczym y i one mu ułatwimy. Pr/.yczem gotowi jesteśmy świadczyć wam wszelkie usługi. Dan nazajutrz po N ow ym ro k u 1504.“

(Księga listów z lat 1 5 0 3 - 1 5 0 4 , N r. 51 str. 18-1b).

„H erm an o w i i T eo d oro w i Reiteselom braciom, dzie­

dzicznym marszałkom Heskim.

(24)

S T W O S Z. 13 Szanowni i zacni! Odpowiedź waszą, spraw y obywa­

tela naszego J ak ó b a Banera a w części i G rzegorza T r a ­ m era dotyczącą, wraz z zalączonćm pismem tegoż T r a ­ m era do Waszmościów odczytaliśmy i takowe rzeczon e­

mu obywatelowi naszemu Banerowi poleciliśmy okazać.

Ten ostatni, jak się przekonacie z załączonego tu pisma, obstaje przy pierwszej swéj nadesłanej wam odpowiedzi.

Poniew aż zaś pierwsza jego odpowiedź, jak wam je s t wia­

domo, objawia w tym względzie stały zamiar wystąpienia praw nego, raczcie przeto uważyć, iż nam o to nalegać nie wypada. Wszakże jak wprzódy, tak też i teraz j e ­ steśmy zawsze gotowi wszelkich p o trze b n y ch i przyna­

leżnych środków prawowania się dostarczyć i ułatwić.

J a k o w poprzednim liście dosyć wykazaliśmy niegodziwe a kary godne fałszerstwo i przestępstw o W ita Stossa te ­ ścia Trum era, iż to już jasno doslrzedz b y ło można, tak tćż niepodobna je s t w niczém okazać, żeby ktośkolwiek z waszych bez jaw nego wymiaru prawa przez nas był uci­

śniony albo pokrzywdzony; przeciwnie, zważając na fał­

szywe p rzestęp stw o Wita Stossa, bardzo nań um iarkow a­

n ą wymierzyliśmy karę, gdyż za takowe sprawiedliwie w taki sposób mogliśmy go ukarać, iżby nigdy więcej p od o b n eg o fałszu nie był wstanie spełniać. J e d n a k Wasz- moście i G rzegorz T r u m e r w obecnym liście swoim, nie- zbadawszy rzeczy, ujmujecie się za Witem Stossem. On zaś nam pod przysięgą oświadczył, że ani o tém piśmie, ani o całym tym po stęp k u nic wcale nie wić, oraz iż na to z jego strony przyzwolenia nie było; daléj i to także, jako zięć jego T ru m e r zamierza wymusić na nim, żeby go do udziału ze sobą przypuścił, że mu to wyraźnie oświad­

czył i napisał, żeby się sam względem tego przed nami sprawił. Z tego przeto pow odu, ponieważ Wit Stoss to wyznaje, że nie jest nic zięciowi swemu T ru m ero w i d łu ­ żny, i że nie istotnie od niego nie żądał, sami to Wasz- mość pojmiecie, że żądania T ru m era są wcale niewczesne.

Chociaż bowiem J a k ó b B aner jest niejako dłużnym Wito­

wi Stossowi, gdy wszakże, jak nam z wiarogodnyeh źró­

deł wiadomo, ani z praw a ani pry w atn ie nic jeszcze nie zaszło, nie w ypada Trurnerowi bez przyzwolenia Wita S to s­

sa swojego teścia, ani domagać się ani podejmować tego,

(25)

dopóki w po rząd ku p raw a tego nie uzyska, czego dotąd nie było. U praszam y więc znowu abyście Waszmość Grzegorza Trurnera od jego niesłusznych wymagań od­

wiedli, oraz nadal sami siebie przeciw ko nam uprzedzać się nie dopuszczali. Przyczem jak wyżej, w gotowości i chęci jesteśmy, Grzegorzowi T rum erow i wszelkie s ł u ­ szne środki do porządnego prow adzenia spraw y przeciw naszemu obywatelowi Jakóbow i Bane.r i Witowi Stoss w sądzie naszym zapewnić, tego bez domagania się naw et dopuścić i z naszej stro n y do po m ó d z; w szystko zaś w chęci zasłużenia się Waszmościom. Dan 3-a po N a ­ wróceniu ś. Pawła. 1504.“ (30 stycznia. Taż kięga, str.

2 1 3 b).

„N a dw ukrotne piśmienne podania W ita Stossa o d ­ mówiono temuż glejtu, z przyczyny iż przysięgłszy przez cały ciąg życia z tego miasta nie wydalać się, obow iąza­

nie to złamał. Działo się secuwhi po Wszystkich Ś w ię­

ty c h .“ (d. 4 listopada. Księga R ady G. str. 72").

Rok 1505.

„N a pismo i żądanie miłościwego nam p an a Kain- h ard a hrabiego na H a n a u , z d ostatecznych i ważnych powodów odpowiedziano piśm iennie, że przez wzgląd na J e g o Wysokość dozwala się, by w oznaczonym dniu nastąpiło przeciw Grzegorzowi T ru in er jego pośredni­

ctwo i przesłuchanie; przecie pod warunkiem, że w y­

słańcy Rady tam i napo w ró t przez kraje Je g o Wysokości zabezpieczeni zostaną glejtem i że przez cały ten czas T ru in er od nieprzyjacielskich kroków pow strzym a się.

Działo się w sobotę po niedzieli Białej” (8 marca. Księga jak wyżej. Str. 108 b).

„N a pełnem zebraniu Rady w skutek żądania, k tó re względem teścia swego W ita Stossa zaniósł do szanownej Rady Grzegorz T ru m er, pobudziwszy przytóm H erm an a i Teodora Reiteselów dziedzicznych marszałków Kśięztwa H esk ieg o , żeby się za nim ujęli i za nim pisali; posta­

nowiono całą tę rzecz miłościwemu panu naszemu L a n d ­ grafowi H eskiem u piśmiennie wyjawić, prosząc J e g o K siążęcą Mość o niezwłoczny wymiar sprawiedliwości.

(26)

Jak o ż się stało i było zaregestrowane w księdze listów.

Działo się Icrlia po ś. Ambrożym. 1505” (8 kwietnia.

Księga jak wyżej. S tr. 122 '<.).

„D o pana Wilhelma L andgrafa Hesskiego.

Miłościwy panie! Zeszłego czasu za karogodny występek i spełnione fałszerstwo kazaliśmy pewnego naszego obywatela nazwiskiem Wit Stoss, jak nam z u r z ę ­

du przystało, w publicznem naszem więzieniu osadzić i jedynie tylko na mocne wstawienia się w drodze szcze­

gólnej łaski (bowiem niet.ylko na ciele u c ie rp ie ć , ale i gardło utracić zasłużył) dotknąwszy go bardzo um iar­

k ow aną karą publiczną, znowu z więzienia wypuścić, przecie skazaliśmy go na dożywotne w mieście naszćm N o ry m b erg u pozostanie. Z tego pow odu zięć onego nazwiskiem G rzeg orz T r u m e r nasz nieurlopow any i nie­

posłuszny obywatel przeciwko nam i przeciw innemu naszemu obywatelowi Jakóbowi B an er zwanemu, przeciw k tórem u ów W it Stoss teść rzeczonego T ru m era przed naszym miejskim sądem do tłum aczenia się stawał, z nie­

uzasadnioną w ystąpił skargą i z onćj również przyczyny szanownych i zacnych H erm an a , oraz Teodora Reite- selów, dziedzicznych marszałków Waszej Książęcej Mości Księztwa H e s k ie g o , u k tó ry c h on teraz zostaje na służbie, nakłonił do tego, że za nim tu do nas już dwa- kroć pisali, wskazując nam jego żądania i pretensye, oraz prosząc między in n e m i, aby stanowcze rozstrzygnienie tej rzeczy, jako w yrażono w tćmże piśmie, oddane było Waszej Książęcej Mości. N a to za każdym razem daliśmy onym uczciwą odpowiedź i objaśnienie, oświadczając się gotowymi na wszystko, w nadziei, iż oni w ten s p o ­ sób dadzą się nam nakłonić i onego sługę swojego (knecht) Grzegorza T ru m e ra od jeg o nieuzasadnionych roszczeń odwiodą. Z tego więc pow odu uważaliśmy za rzecz niep o trzeb ną z naszego względem niego p ostępku się usprawiedliwiać i W. X. Mość tem zatrudniać. Ale następnie zaszłe okoliczności zmieniły nasz ten zamysł, gdyż później T r u m e r obywatelowi naszem u Jakóbow i B aner jaw ne zawezwanie i protestacy ę nadesłał, w czem i nas takoż pociągnął. Takoż potćm pomieniony H erm an Reitesel ze swej strony prosił za T ru m erem szlache­

(27)

tnego i miłościwego pana Reinharda hrabiego na H anau i pana na M unzenbergu, iż gdy wstawienie się w sprawie sługi swego T ru m era, k tó re do nas po d w ak ro ć wnosił, bezowocnem zawsze się okazało, aby przeto J e g o Mość hrabia naszych mień nadal nie glejtował, nie zasłaniał i nie zabezpieczał, ale jego słudze onem u i pomocnikom tegoż najłaskawiej dozwolił w krajach J e g o Mości gościńców i dróg przeciwko nam i naszym zażywać. Niemniej gdy obok tegoż samego Reitesela listu, który nam m iło­

ściwy nasz pan z H an au nadesłał, i przytem nas skłaniał do wejścia z T rum m erem w dobrow olną u g o d ę, na co my też przez cześć dla Je g o W ysokości zezwoliliśmy i to objawiliśmy na piśmie, a na to dotychczas nie mamy odpowiedzi. Otrzymawszy atoli wiadomość, że miłościwy pan nasz z H anau temi czasy wydalił się z kraju, sądzimy, że ani te ugody przedsiębrane, ani dzień do nich w y­

znaczony nie będzie; co tćż i nam byłoby przyk re i ucią­

żliwe, wystrzegać się od T rum era i jego stronników nie­

bezpieczeństwa i szkody. Ale, że niczego nie pragniem y tak b a rd z o , jak żeby przesłuchano żądań G rzegorza T ru m e ra i naszćj na nie odpowiedzi, mając nadzieję, że jego wymaganiom zdołamy się na słusznej zasadzie oprzćć i zdać sprawę z naszego p o s tę p k u ; jakkolwiek więc nie mamy obowiązku po za obrębem naszćj ju ry s- dykcyi sądowćj nikomu się spraw iać, jednak ponieważ wiemy, że W asza Książęca Mość, jak o wielce roztro pn y i przezacny Książę Świętego Państwa, sprawiedliwość miłujesz, i nie chcesz, aby w swćm państwie i krajach kogobądź jaka krzyw da spotkać miała, żeby więc i W.

X. Mość i rzeczeni Reiteselowie W. X. M. dziedziczni marszałkowie uznali, że my, jak to nam T ru m e r nie­

słusznie zarzuca, nie zamyślamy wzbraniać się albo w y­

wijać od rozsądzenia, które nam zap ro p o n o w ał; przeto takowe stanowcze rozsądzenie się z nim przyjmujemy, oświadczając przytem , że gdyby T ru m er albo ktokol­

wiek od niego m niem ał, żeśmy kiedykolw iek przeciw niemu lub je g o teściowi Witowi Stoss cokolwiek nie­

słusznie poczynili i z tego pow odu nie zgadzamy się na zawezwanie i wyrzeczenie w tój sprawie, chcemy się zatem przed W. X. Mością, jako p rzed tychże Reite-

(28)

selów Księciem Panującym w należyty sposób sądow o rozprawić. Takoż i obywatel nasz J a k ó b B aner ośw iad­

czył gotowość za nas jako praw ą sw ą zwierzchność, p r a ­ wem przeciwko T rum m erow i działać, jakeśmy już o tem W. X. Mci marszałkom dziedzicznym Reiteselom pisali.

Pow tarzam y to jeszcze, ofiarując się nie wzbraniać mu dochodzenia tćj rzeczy praw nego. Niechaj T ru m m e r na to się zgodzi, jako je st rzecz przyzwoita, a my z chęcią i pośpiechem stosownym do jego życzenia, je m u lub jego zastępcy skutecznie w tem dopomożemy. Zaczem z uległością prosimy, abyś W. X. M ość pomienionego W. X. Mości marszałka dziedzicznego Reitesela raczył nakłonić do tego, izby sługa jeg o T ru m m er zgodził się na stanowcze przez W. X. Mość rozstrzygnięcie tej sprawy, oraz abyś W. X. Mość na to obydwom stronom raczył wyznaczyć i ogłosić termin; skoro zaś to nastąpi, rzeczonym Reiteselowi i T rum m erow i zapowiedzieć, aby przez ten czas od wszelkiego działania czyli gw ałtów przeciwko nam, oraz naszym powstrzymywali się. A my z naszej stro n y względem niego spokojnie się też za­

chowamy. Albowiem W. X. Mość pojmujesz zapewne, do czego nas ostateczność przywiodła. W czem W. X.

Mość raczy się nam łaskawie okazać, a być nam zawsze miłościwym panem, czego się najuniżeniej spodziewamy, p ragnąc to sobio u W. X. Mci najgłębszą uległością wysłużyć. Prosimy zarazem o p iśm ien n ą W. X . Mci odpowiedź przez tegoż samego posłańca. Dan we środę po drugiej niedzieli po Wielkiejnocy. 1505” . (D. 9 kw ie­

tnia. Księga Listów z lat 1504— 1505. N . 54. Str. 2 9 9 b).

„H erm anow i i Teodorow i Reiteselom braciom, dzie­

dzicznym marszałkom Hesskim. Szanowni i zacni! Co 8I§ tyczy żądań i pretensyi sługi waszego Trummern, nieposłusznego i nieurlopowanego obywatela naszego, które przeciwko nam i obywatelowi naszemu Jak ó b o w i B an er wystosował, o czem do nas już dwakroć pisaliście, i za każdym razem mieliście od nas należytą odpowiedź, a to w przekonaniu, że się zaspokoicie naszem oświad­

czeniem i sługę swego G rzegorza T ru m m e r odwiedziecie od popierania nieuzasadnionych z jego stro n y domagań;

Tom 1, |F «0

(29)

gdy okoliczności, które później zaszły, zmieniły nasze pod tym względem zdanie, piszemy zarazem do Jaśn ie Oświeconego Księcia Wilhelma Landgrafa Hesskiego na­

szego miłościwego pana, jak się o tem z załączonego tu odpisu przekonać możecie. Żeby więc przeciw w a­

szemu słudze ostatecznie i stanowcze rozstrzygnięcie od J e g o X. Mości otrzymać, jakośm y się tam oświadczyli, spodziewamy się, że skłonicie Trum m era, aby się zgodził na takowe sprawy rozstrzygnienie, starał się o .przy jęcie jćj na się przez J. X. Mość i o wyznaczenie na to dnia stosow nego upraszał; spokojnie się też przez ten czas

■względem nas zachowując, oraz pow strzym ując się od wszelakich gwałtów i w ystępow ania przeciw ko nam w czynie, jako i my z naszej strony spokojnie i z wszelką uczciwością zachowywać się względem nich zamierzamy.

N a co przez niniejszego naszego wysłańca piśmiennej odpowiedzi waszćj czekamy. Dan w środę po drugićj niedzieli po Wielkićjnocy, roku 1505. (D n ia 9 kwietnia.

Tamże. Str. 301).

„P an u Reinhardowi hrabiemu na H a n a u , a pod niebytność jego Namiestnikowi.

Miłościwy Panie! Na prośbę szanow nego i zacnego H erm an a Reitesela dziedzicznego marszałka w Hessyi, pisałeś Wasza Miłość do nas za jego sługą, n ieposłu­

sznym i nieurlopow anym obywatelem naszym G rzego­

rzem Trum erem , żądajac, abyśmy przyjęli W. Miłości

S

ośrednictwo w tej sprawie. Przez uszanowanie dla W.

iłości odpisaliśmy, zgadzając się na to, lecz żadnej dotychczas w tym względzie odpowiedzi nie mamy. Ale 7. rozmow y, ja k ą jeden z przyjaciół naszćj Rady miał ostatniemi czasy z N amiestnikiem W. Miłości w F r a n k ­ furcie, w d ru gą niedzielę po W ielkiójnocy, k tó ry mu powiadał, jakiego rodzaju i pod jakiemi zapew ne w arun­

kami T ru m e r będzie chciał prowadzić układy, oraz, że W. Miłość obecnie nie u siebie, lecz za g ra n ic ą p r z e ­ bywasz; wnosimy, że ono pośrednictw o i w ysłuchanie stron ni« będą mieć miejsca i że dzień na to wyznaczo­

n ym nie będzie. A że dla nas byłoby uciążliwćin i p rzy ­ krym, zabezpieczać się przeciw podejściom lub p o k rzy ­ wdzeniu od T ru m era i jego stronników, jak już w różny

(30)

sposób przestrzeg an o nas o tć m ; zmuszeni przeto by­

liśmy Jaśnie Oświeconego Księcia i P an a W ilhelm a L andgrafa Hesskiego naszego pana miłościwego, ja k o Reiteselów Landfiirsta, upraszać o stanowcze roszczo­

nych przez T rum era pretensyj r o z s tr z y g n ie n ie ; a to w tym celu, aby W asza Miłość oraz każdy inny p rze­

konać się mógł, że my nie mamy zamiaru, jak to nam T r u m e r i jego stronnicy niesłusznie zarzucają, wzbraniać się lub wywijać od projektow anego przez nich rozsą­

dzenia tej sprawy. Jakoż uczyniliśmy to przez tego tu posłańca naszego, i Reiteselom co się tyczy spraw y pomienionego ich sługi odpisaliśmy w sposób jak wyżej, będąc pewni, że nam tego Wasza Miłość za złe nie p o ­ czytasz, i że raczysz nam być zawsze miłościwym panem.

Przyczyni znajdziesz nas Wasza Miłość w każdym czasie gotow ym i spełniać miłe nam jeg o rozkazy i służyć Mu ochotnie. Dan w środę po drugićj niedzieli po Wiel- kiójnocy, r. 1505. (D. 9 kwietnia. Tam że. Str. 301 b.).

„D o naszego obywatela Wita Stossa.

Wicie Stossu! Przesłuchaliśmy odczytania listu twego, pod datą we wtorek po zeszłej niedzieli czwartćj po Wielkiójnocy, oraz jako w tym że wzmiankujesz o rze­

czach między obyw atelem naszym Ja k ó b e m Banerem a to b ą , i co cię z tego pow odu spotkało. W czem tak w ykroczyłeś, że nietylko ucierpieć Ha ciele, ale i życie u trac ić'zasłu ży łeś. Wszelako okazaliśmy ci łaskę i m i­

łosierdzie; skutkiem zaś pom ienionego przestępstw a tw o ­ jego nałożyliśmy na. ciebie na now o pewne zaprzysiężone obow iązki, k tóry ch oraz poprzednićj obywatelskiej p o ­ winności jakoś dopełnił, to nam i tobie wiadomo. Z tój zatem przyczyny, tudzież z in n y ch dobrych i słusznych powodów^, nie wypada nam cię zwalniać od obywatelstwa (deins b iirg errech ten s), choeiażbyśnjy ciebie zatrzymy­

wać nie. chcieli. Dan w p ią tek post Vocem J u cu n d itatis 1505 r. „(29 kwietnia. Taż księga. Str. 347a).”

Zdaje się ztąd, że Stwosz szukał śro d k ó w do wy­

dobycia się z N ory m berg i i prosił o uwolnienie go z oby­

watelstwa miejskiego, co mu odmówiono. W krótce kry- jo m o wyjechał, lecz musząc wracać dla spraw y z Bane­

rem, znalazł tru d n o ści i na więzienie został skazany.

(31)

„ J a n Miilbecker pisarz Rady otrzym ał polecenie, by żonę Wita Stossa kryjom o od siebie namawiał, iżby się do Prześwietnej R ady odwołała z p ro śb ą o wydanie jćj mężowi glejta do przesłuchania; co jeżeli uczyni i upraszać będzie, glejt na dni kilka wedle uznania ma być wydany. Działo się tercia po ś. Zofii” . (D. 20 maja

1505. Księga Rady G. Śtr. 132 b).

„W itowi Stoss na prośbę jego żony odpisano, że jeźli w miesiąc następny stawić się zechce, otrzyma glejt na dni sześć, na co J a k ó b B aner przyzwolił. Działo się sex ta po ś. Urbanie” . (D. 30 maja 1505. Tamże.

Str. 136 a).

„Do Wita Stossa.

Wicie Stossu! P rzed temi dniami pisałeś do nas o glejt i żądając uwolnienia od obywatelstwa miejskiego, na co wiadomo ci jest. ja k ą za każdym razem odebrałeś od nas odpowiedź. Ale teraz będąc usilnie proszeni przez tw oją żonę, ażeby cię do przesłuchania ubezpieczyć glej­

tem, nie chcemy odmawiać takow ego jej żądania. S koro więc w przeciągu czterech tygodni tu do nas do N o- rym b erg i przybędziesz. otrzym asz u nas i od nas, za nas i za naszych, na jakie dni sześć glejt i zabezpieczenie zupełne. N ie chcielibyśmy cię przetrzymywać. Dan pod pieczęcią G rzegorza H o ltzsch u ch era naszego star­

szego burmistrza. 'Działo się w poniedziałek po ś. P e- tronelli 1505” . (D. 2 czerwca. Tamże).

„Gdy Wit Stoss na wstawienie się żony glejt do pow rotu uzyskał, a w usprawiedliwieniu się, co go do wydalenia się ztąd spowodowało, był przesłuchany, p o ­ stanowiono: Iż jeżeli rzeczony Wit Stoss wedle przy­

rzeczenia swojego podda się karze obywatelskiej i słu ­ szność poniesionej wprzódy przyzna, to mu Rada p o ­ wrócić dozwoli. Gdy mu to objawione zostało, przyjął to wdzięcznie i poddał się karze; lecz żądał zarazem, aby dla załatwienia czynności, w jakie z powodu J ak ó b a Bañera wszedł z niektóremi panami i szlachtą, oraz dla zaspokojenia długów, jakie zaciągnął, jednoroczna zwłoka na wydalenie się została mu udzielona. Należy p rzeto przedłożyć to Bauerow i, a jeżeli tenże nie będzie miał nic przeciwko te m u , odpowiedzieć Witowi Stossowi, iż

(32)

a T W O b z. 21 nie ma potrzeby jed n o ro czn ej udzielać mu zwłoki. Gdyby wszelako z powyżej wyłożonych po w odów chciał wydalić się niezwłocznie, pozwala mu Rada na trzy lub cztery ty g o d n ie, byle przyobiecał, że przeciw Banerowi ani słowy ani uczynkiem, wyjąwszy szukania pośrednictw a polubownego, nic przedsiębrać i działać nie będzie i w ni- czém mu nie ubliży. Również będzie w inien przed Bo­

giem i świętymi zaprzysiądź, że dotrzym a pierw szą nań nałożoną karp, przez ciąg życia swego bez przyzwolenia Rady nie wydalania się z miasta tego. A za przełam anie poprzedniej jeg o przysięgi now ą włożono nań karę, aby cztery tygodnie odsiedział na wieży. D an o mu na to zwłokę aż do ś. Jak ó b a. Działo się w sobotę p rzed ś. W item” . (D. 14 czerwca. Księga jak wyżej.

S tr. 143 a).

„W it Stoss, jak mu to w zeszłą sobotę nałożono, przyjął i przyrzekł w obec pana K onrada Im h o f i Stefana Volckmer. Działo się secunda po ś. W icie” . (D. 16 czerwca. Taż księga. Str. 143 b).

„Na dalsze domagania się dozwolono Witowi Stoss dla załatwienia swych przedsięwzięć w interesie p rze­

ciwko Jak ó b o w i Banerowi wydalić się na sześć tygodni.

Q uarta po ś. Wicie. 1505. (Tam że).

„Witowi Stoss odmówiono zwłoki co do poniesienia kary nałożonej na niego(wysiedzenia wieży); lecz w edług przyrzeczenia m a j ą dopełnić. Q uinta w wilię ś. J a k ó b a ” . Taż księga. Str. 156 a).

Rok 1506.

„Jeżeli Witowi Stoss trafi się gdzie w miejscach p o s tro n n y c h r o b o t a , o tóm zawiadomić może Radę, k tó ra mu stosownie do okoliczności i czasu pozwoli lub nie, po za obrębem miasta zarabiać. Działo się w sobotę po ś. A gnieszce” . (D. 24 stycznia. Taż księga.

Str. 205 b).

„Takoż Witowi .S to ss dopuszczono, teraźniejszy zapustny jarm ark frankfurtski z ro b o tam i swemi odw ie­

dzić. Działo się w sobotę Tom asza z Akwinu” . (7 marca.

T e jż e księgi. Str. 220 a).

(33)

„Takoż gdy W it Stoss w pewnej suplice swojéj upraszał, ażeby od obostrzenia, którém , żeby bez wiedzy burmistrza nie m óg ł wydalać się z miasta, ukarany został, był uwolniony, tak, iżby odtąd w ew nątrz i na zew nątrz wedle potrzeby wolno mu było zarobkować, postano­

wiono odmówić mu tego żądania, oraz odpowiedzieć, że Rada utrzymuje nadal to rozporządzenie, które p rzed- tćm tylko w drodze łaski względem niego wydane zo­

stało. P o w tó re, niezgodne je st z widokami R ady do­

zwolić mu, żeby wedle swego żądania umieścił obraz pam iątkow y (ein G edechtnissbild) u je d n eg o słupa w ko­

ściele ś. Sebalda. N ad to Rada słusznie niezadowolona z mów, k tó re prowadzi, i z tego co w suplice swćj tw ie r ­ dzi, jakoby nic nie w ykroczył i w niczém nie zgrzeszył, lecz że postęp k i je g o były sprawiedliwe i t. p. P rzeto R ada wydaje nak az, aby już nadal m ów p odobnych zaniechał, iżby przeto nie spo w o d o w ał Rady do śro d k ó w innych przeciw niemu. Działo się s e x ta po niedzieli G łuchej” . (20 marca. Taż księga. S tr. 222b — 223“).

Do tych wszystkich Stwosza prześladowań i uci­

sków, z spraw y z Banerem wynikłych, przyłączyły się w krótce nowe. P o d jął się on był różnych r o b ó t około m ostów miejskich i takowe wykonał; gdy zażądał za nie uiszczenia umówionej zapłaty, Rada miejska nietylko że mu jej odmawiała, ale jeszcze w n agrodę do p o d ziem ­ nego więzienia wtrąciła.

„Ponieważ Wit Stoss zaniósł szanownéj Radzie i p o ­ czynił żądania jak następuje: N aprzód. Gdy Rada u b ie ­ głego ro k u ko n trak t i ugodę z nim zawarła w ten sposób:

iż gdy on wielkie dzieło mostów, k tó r e sobie zamówił, do skutku przyw iedzie, to Rada przez ciąg je g o życia płacić mu będzie po złotych półtorasta; że zaś on po- mienione dzieło przed ośmią laty w y k o ń czy ł, a R ada mu dotychczas za nie nic nie dała, prosi przeto w myśl kontraktu o uiszczenie mu za lata przeszłe wypłaty, i aby to już odtąd nadal zawsze przestrz eg an e b y ł o .

Pow tóre. Za drugie mniejsze dzieło mostu w yko­

nanego dla Rady, z którego taż była zadowolona, i one- rnu złotych 34 za takowe przyrzekła, żeby mu je zap ła­

cono. Jeżeli zaś Rada ma w ą tp liw o ść , czyli to dzieło

(34)

a t w o s z.

jest należycie zrobione i do użytku p rz y d a tn e , niechaj z owemi 1200 złotem i, jemu za tamto wielkie dzieło z ośmiu lat zatrzym anem i, złożone zostaną. A jeżeli się następnie okaże, że dzieło je s t dobre, niech nastąpi w y­

płata i nadal niech już dotrzym ują ugody; w razie p rz e ­ ciwnym niech Rada pieniądze swoje n ap o w ró t odbierze.

Tak samo co do tej mniejszej ro b oty ; jeżeli się Radzie p o d o b a ła , niechaj 34 złotych w y płaci, albo rzeczone dzieło jemu zw rócone będzie i żeby z niem m ógł ro zp o ­ rządzić wedle swej woli.

P o trzecie. Zeszłego roku, na rozkaz p an a P aw ła V o l c k a m e r i pana Ulrycha G ru n th e rr wystawił słup (ein Pfeil) w Rednicy (rzece) przy kamieniu i od uszkodzenia zabezpieczył, za co od tych panów przyzw oita nagroda została mu przyrzeczoną; żąda za to 50 złotych, które sprawiedliwie zarobił.

Po czwarte. Sprowadził tu dobry wóz polski (pol- nischen w a g e n ) , który Seitz P fintzin g budowniczy (miejski -j- 1514) do rąk własnych odebrał; żąda za tenże złotych 10.

N a takowe podanie Stossa postanow iono mu o d ­ powiedzieć, że Rada z tego żądania wielce je st nieza­

dowolona. Albowiem chociaż w skutek jego przechwałek panowie starsi o to większe dzieło zawarli byli z nim p e w n ą ugodę, k tó ra dotąd istnieje na piśmie; gdy on zobowiązaniom swoim wedle opisania wcale zadosyć nie uczynił, tak, jakby tego wcale nie umiał; przeto też Rada nie czuje się być mu za to dłużną. Co do owój drugićj mniejszej ro b o ty nie p rzy zn aje, aby mu za nią tak wiele przyobiecano, lecz tylko 24 złote, które z długu zaciągniętego od Rady mają mu być o d trąco n e. Jeżeli wszakże, ja k to oświadczył, potrafi okazać, że mu 34 złote przyrzeczone zostały, to odtrąci mu się tyleż. Co do trz-eciego; żądania jego za ów słup są zbyteczne i za wielkie; jednakże, lubo mu żadnej oznaczonćj summy za to nie przyobiecano, wszelako Rada odtrąci mu za to 10 złotych, to więcćj aniżeli dosyć. Takoż co się czwar­

tego, tojest polskiego wozu dotyczy, Rada od P fintzinga się wywić; a jeżeli jest tak jak p o d a je , to się z nim co do tego ułoży. Gdyby zaś na tóm wszystkiem p o ­

Cytaty

Powiązane dokumenty

„– Spodnie nie dotyczą kota, messer – niezmiernie godnie odpowiedział kocur, – Może polecisz mi, messer, włożyć jeszcze buty? Koty w butach występują jedynie

dobieństwo, że niewiasty poporywane przez pachołków gwałtownie, same się potem oddały swawoli, leży w tem, że ich mężów, jak podanie przynosi, przez siedm

Niemniej trudnościom podlega kontrola podatku od kapitałów duchow ieństw a, bowiem spłata ich przez Towarzystwo kredytowe pociąga za sobą zmianę kon- try b u en

Pan Bartoszewicz dziwi się, dlaczego ja zacząłem dzieje Mazowsza od Konrada, mówiąc: „że Konrad wygląda jakby stał na czele dziejów Mazowsza, jak gdyby jo

Przez całe życie zawodowe zajmował się architekturą wnętrz, chociaż pasjonował się heraldyką, a także interesowało go myślistwo.. Szlacheckie korzenie,

Wypowiedzi zniechęcające Wypowiedzi wzmacniające Miałaś się uczyć – co

męski system klasyfikacji i definiować wszystkie kobiety jako pozostające w relacji seksualnej do innej kategorii lu- dzl?&#34;94 Zakwestionowały więc

Syrop zaleca się także zażywać po dodaniu do dobrze ciepłego naparu z kwiatów bzu czarnego lub kwiatostanów lipy (najlepiej na noc przed położeniem się do ciepłego