V ' ' i '
/f 1 # ( ^ ^
\ \ ] i-> Ł ' c ^
mm
U•j , . :
ä-P i
r n s m
M ß ^ m i '1"
?: r ’' W?. - ■'‘' V ''■;^'^
1' r -■•' .'y ’
a z1 * i ■
V ^ -
.
i iif f jg g
JÓZEF WIŚNIOWSKI
SEN DNIA LETNIEGO
T R Z Y A K T O W Y P A S T E L S C E N IC Z N Y
KRAK Ó W
KSIĘGARNIA LITERACKA KAROLA KWAŚNIEWSKIEGO 1912
i
SEN DNIA LETNIEGO
w y szły dotychczas:
P oezye, serya pierwsza. K raków , 1901. G. Ge
bethner i Sp.
P oezye, serya druga. Lwów, 1903. Towarzystwo W ydaw nicze.
Śpiąca K rólewna, Poem at dramatyczny w czterech strofach. (Z cyklu: »Dolina Łez«, część pierw sza). K raków , 1907. G. G ebethner i Sp.
Krzak gorejący, T ryptyk sceniczny. (Z cyklu:
»Dolina Łez«, część druga). K raków , 1907.
Gebethner i Sp.
Św ięto poety, Jubileuszow e szkice o Słowackim.
K raków , 1909. S. A . Krzyżanowski.
S en dnia letn iego, Trzyaktow y pastel sceniczny.
K raków , 1912.
JÓZEF WIŚNIOWSKI
SEN DNIA LETNIEGO
T R Z Y A K T O W Y P A S T E L S C E N IC Z N Y
KRAK Ó W
KSIĘGARNIA LITERACKA KAROLA KWAŚNIEWSKIEGO 1912
O SO B Y : MICHAŁ RADWAN.
a n n a, j e g o ż o n a . w a n d a, ic h c ó r k a . Ol e ń k a, ic h w n u c z k a . LESZEK RACŁAWICKI.
h a l s z k a, j e g o s io s tr a . TEODOR KRASÜSKI.
s t e f a n, j e g o s y n .
Z współczesnych, rzadkich dni słońca.
AKT PIERWSZY.
SEN DNIA LETNIEGO,
Jadalny pokój w białym, wiejskim dworze, jas
ny i kwiatów owiany zapachem. K w iatów tych mnóstwo na otwartych oknach. Wdzięczą, się fu- ksye, płonią pelargonie, purpurowieją róże cudno- barwne, upaja ostry odor gwoździkowy i delikatna woń wanilii modrej, — pstrzy się i mieni barwa przerozmaita i przerozm-aity przepych cudnych kształtów, — a poprzez okna wnika skądś, z ogrodu nowe bogactwo barw, form i zapachów i modli
tewna cisza świat zalega. Przerw ie ją jeno od czasu do czasu trzepot młodego kosa, który z k latki na bezgraniczną radość porankową wybiedzby pragnął, na słoneczność pól, oraz miarowy tykot starowiny zegara z dawnych, słoneczniejszych dni.
Słodkie uczucie zachwycenia, szczęścia wkrąg się rozlewa wskroś bezdennej ciszy. Lato. Poranek rzeźki i radosny.
S C E N A I.
R a d w a n ( k o ń c z y z r ę k i k a r m i ć k o s a ) .
— N o, już dosyć ! Marsz do klatki ! Jeszcze cię gotowo skusić
Poza okno wytknąć nos I połamać na niem kwiatki!
— Zpysznabym się miał od matki!
— Jakbym słyszał już jej głos:
( n a ś l a d u j e )
— »A m ówiłam : — wziąć, udusić!...«
( u d e r z o n y n ie s p o d z ia n i e d z io b e m p t a k a , n a g i e : )
— Pójdziesz! A to szelma kos!...
( p ł o s z y g o , b y w p ę d z i ć d o k l a t k i ) T o jest wdzięczność!...
Głaszcz go, pieść, Dbaj o niego, dawaj jeść
Naj ap etyczni ej sze z pros, Czyść mu klatkę, by niechlujnie Nie żył drab, — a kos jak kos, Jeszcze-ć za to w rękę kujnie!...
( z a m y k a k l a t k ę ) .
T o siedź sam!...
( Z lewej a n n a i spiesznie ku oknu i koszom z kw ia
tam i).
S C E N A II.
ANNA.
A ch, moje kwiatki!
N ie podlałam biedactw jeszcze!
— Ja k to posmutniało zaraz, Jak się to świeżości wszystkiej Zbyło nagle!... Biedne listki!
(podlewa kw iaty).
— Ach, gdyby tak codzień deszcze Lekkie, choć przez jedno » z d r o w a ś « , W yniosłabym je na taras
I odżyłyby kwiatczętaJ... * RADWAN.
— Oho! Świeży znów ambaras!
— Deszcz: to gderasz, a pogoda:
Źle ci także!...
a n n a (zaskoczona).
— M atko święta!
— Już zaczynasz, rychło św it P!
Żeby też choć kwadrans z g o d a!..
SEN DNIA LETNIEGO 7
RADWAN.
T o czemu się drażnisz ze m ną?
a n n a ( z d u m i e n i e ) . Ja ?
RADWAN.
W iadom o. Białogłowa-ś Przecie!....
a n n a ( d o t k n i ą t a ) . Michał!...
RADWAN.
— A no, jakże?
Toż wiesz, że mi św iat już zbrzydł Przy tej ciągłej nóg podagrze, A jej deszczów się zachciewa Dla tej trochy chwastów!... Tfu!...
ANNA.
Już i to ci solą w oku?...
R a d w a n ( p o g a r d l i w i e ) . Pewno! Zaduch z nich i ciemno!...
a n n a ( z g o r s z o n a ) .
— Zaduch?!... Cóż ty dzisiaj ?...
RADWAN.
Tak.
Zaduch!... Zresztą brak widoku 1...
a n n a ( p o d r a ż n i o n a ) . To ten twój rozkoszny ptak T aki wonny!
K a d WA N ( u r a ż o n y ) . Moja droga!
Tylko mi tym kosem znów
N ie kłuj oczu!... — On choć śpiewa!
a n n a ( p a r s k a ś n iie c h e m ) . Śpiewa! — Drze s i ę : — powiedz raczej!
( s e r d e c z n y , d ł u g i , h a ł a ś l i w y ś m i e c h ) . Śpiewa! — Aj, aj, brak mi tchu!...
Ra d w a n ( p o i r y t o w a n y ) . E , do kroćset stu tysięcy, P rzestań !
ANNA
( d r o c z ą c s ię z r o z s i e r d z o n y m ) .
— Mój-że rycerz chrobry!
— Cóż to ? Zaliżby z kobietą Chciał się bić najsroższy z lwów?!...
RADWAN.
A na rany P ana Boga!
T o człowieka do rozpaczy Doprowadzić może! — Dość!
Słowa już nie rzeknę w ięcej!
SEN DNIA LETNIEGO 9
a n n a ( z u ś m i e c h e m ) . Bo ci głos odbiera złość...
r a d w a N ( r o z b r o jo n y ) . E j, ej, matka! Póki-m dobry!...
a n n a ( s e r d e c z n i e ) .
— Oj, staruchu!!...
RADWAN ( WeSO ło) . Gdyby nie to, Że się-bałem unieść gniewem I zbyt przyprzeć cię do muru, — Dałbym ja ci!...
( p o d c h o d z ą c k u n i e j ) .
— N o, już zgoda!
( c h c ą c j ą p o c a ł o w a ć ) . Przeproś!...
ANNA
( o d t r ą c a j ą c g o z u k r y t y m u ś m i e c h e m ) .
— Odejdź! Jeszcze czego!
RADWAN ( j . W .) . N o, no, myślałby kto, że ci N ie w smak... ( n a le g a ją c )
— P ręd zej!
a n n a f z u d a n ą p o w a g ą ) . A przyrzekasz Grzecznym być?...
KADWAN.
A to mi nie każ Słuchać wciąż, ty nic-dobrego, Tych docinków z kosim śpiewem!
ANNA.
Bo ty zaraz hum , buru, Jak ten gbur!...
KADWAN.
H a, krew nie woda!
Taki-m dziś, jak w dzień po ślubie!
( z a g l ą d a j e j w t w a r z )
— N ie? — N o, tylko się nie rumień!
a n n a ( z a ż e n o w a n a ) .
— Ojciec!
KADWAN.
N o, to całuj prędko!
W iem , że sama pałasz chętką, Jak przystało białogłowie, Jeno w styd cię!.,.
ANNA.
— Oj, pstro w głowie!
SEN DNIA LETNIEGO II
r a d w a n ( s k o r z y s t a w s z y z e s p o s o b n o ś c i) . Mam cię! ( c a ł u j e b ez o p o r u )
Otóż tak to lubię!
a n n a ( r o z r z e w n ie n ie ) .
— Jakieśmy też stare dzieci!...
RADWAN.
T o przez czystość serc i sumień!...
a n n a ( p o s m u t n i a w s z y n a g l e ) . Oby tylko znaleźć ślad
Racławickich!...
r a d w a n ( z w e s tc h n ie n i e m ) .
— D ałby Bóg!
Ach, On świadkiem, jakbym rad Tej przyjaźni spłacić dług, I podzielić się kawałkiem Świętej ziemi z dziećmi druha!...
a n n a ( s e r d e c z n i e ) . Ufaj! Bóg twych próśb wysłucha!...
RADWAN.
Robiłem , com mógł! Lecz jeśli Już na zawsze się ponieśli Młodzi, het, w daleki świat I zaginął wszelki słuch:
— Toć ty wiesz, żem w głębi ducha I w sumieniu czysty całkiem!...
a n n a ( z e w z r u s z e n i e m ) .
— W iem , ojczulku! Jak ten puch N a twej głowie ubielonej, Nieskazitelnością tchnie,
— T ak twe serce, myśl twa, — duch Biały jest i dla mnie święty!...
R a d w a n ( r o z r z e w n i e n i e ) . Bom przez to, że taki druh, Jak ty, stoi wpobok mnie, P o stokroć błogosławiony, I za życia wniebowzięty!...
( z p r a w e j k k a s u s k i) .
S C E N A III.
KRASUSKI ( w c h o d z ą c ) .
— »Śpiewak wita wasze strony, Niechaj będzie pochwalony!«
— Jak powiada Pol W incenty.
RADWAN.
A ten jeno jak z rękawa Cytatami trzęsie wiecznie!...
SEN DNIA LETNIEGO 13
a n n a ( p r z y p o w i t a n i u ) . Ja k się spało?...
KRASUSKI.
A t, niezgorzej!
ANNA.
Stefan wstał już?
KKASUSKI, Aj, serdecznie
’ Biedakowi się nie chciało!...
RADWAN.
Mieszczuch!
KRA SUS KI.
Daj-no mu ty p o kój!
Niech choć raz się pokryjomu W yśpi u m nie przez noc całą, Bo każda u niego, w domu, Je st dlań ciągłym niewywczasem
I co w którą się położy, W n et go chorzy z łóżka zedrą!
RADWAN (w e s o ło ).
Ty, jak gdybyś był za młodu, M iast poezyi, kończył prawa, T ak go bronisz, niewiniątka!
Szkoda, żeś nie mecenasem!
k r a s u s k i ( d o t k n i ą t y ) . Milczę zatem!
( S t a r u s z k o w i e w ś m i e c h o b o je ).
KKASUSKI ( p o d r a ż n i o n y p r z e z to ) . Gdzież ta kawa ?
W cierpliwość się, serce, o k u j!
Dziunia nam tu nie da z głodu Zginąć. Powiedz co tymczasem I czas zleci.
— »Głodnego żołądka Nie zabawić bajką!...«
a n n a ( k u d r z w i o m ) .
— Zaraz! ( d r e p c ą c , w y b i e g a n a le w o ) . R a d w a n ( d o K r a s z is k ie g o ) .
Jeszcze żwawa!...
( z a o d c h o d z ą c ą ) . A wróć matuś z fajką!
RADWAN ( j . W .).
KRASUSKI.
M ówi F redro:
( z p r a w e j s t e f a n ) .
S C E N A IV .
R a d w a n w c h o d z ą c e g o ).
— . Śpioch szkaradny!
S E N D N IA L E T N IE G O IS
S T E F A N .
Spałem też to Jak zabity, aż mi w oczy
Słońce pełną padło smugą, Szczerozłotą blasków strugą I zerwałem się.
H A D W A N .
N a długo, Stefku, do nas ?
S T E F A N .
Ach, to sekret!
RADWAN.
Cóż za świeże znów błazeństwo ?...
STEFAN.
Rzecz arcy-poważna. Zresztą Już się w net dziadunio dowie.
R a d w a n ( z n ie c ie r p li w io n y ) * 0 czem ?
S t e f a n ( ta j e m n ic z o ) * A, to już kto inny powie!
RADWAN.
Zagadkowy-ś i proroczy, 1 tak cię w ząb nie rozumiem,
J a k onegdaj, gdy mi dekret Doręczono urzędowy.
— Utnij łeb! Niepodobieństwo Pojąć nic. Co-m sobie głowy Napsuł, — a u licha umiem Chyba po polsku!...
(Z lewej a n n a z Wa n d a z śniadaniem).
S C E N A Y . ANNA.
— Śniadanie!
Ra d w a n (witając się z córką).
— Jak się ma panienka ? Zdrowo ? Wa n d a (całując go w rękę).
A ojczulek ? (w ita się z K rasuskim ).
ANNA.
T aki żwawy, Że za jedno moje słowo Sto mi oddał, ledwie wstał!
R A D W A N .
Cicho-no! A to skaranie Boskie! Dałżem sobie, dał, W iążąc się z tą białogłową!
S E N D N IA L E T N IE G O
KRASUSKi (siadając p r z y stole).
Chodźcie-no już raz do kawy, D w a koguty! (Siadają).
RADWAN.
W idzisz, matka, J a k ty mi wciąż psujesz krew ! (do Krasuskiego).
— Teodorze! Co ja cierpię Z tą niewiastą! Co za męki Znoszę! W iesz ?...
KRASUSKi (z udaną powagą).
A wiem. Ogromne!
R A D W A N .
I współczujesz?...
KRASUSKi (w ton fredrow ski).
Szczerą żywię W sercu litość.
RADWAN
(ściskając m it dłoń ze sztuczną pow agą).
N ie zapomnę!
(Śmiech obecnych).
SEN DNIA LETNIEGO.
r a d w a n (na żoną).
W szystko zawsze robi wbrew Mojej woli!.,.
S t e f a n (do A n n y).
W ciąż się dziwię, Skąd się taki humor czerpie!
a n n a (z uśmiechem).
Ach, serdeczne Bogu dzięki, Że go ma!...
RADWAN (do żony).
A wiesz ty, matka, Żeś mi temu lat już... (uryw a) zaraz!.
(liczy -po cichu).
■ ANNA,
— Oho! Świeży masz ambaras!
Znów pamięć nie dopisała!.,.
R A D W A N .
Coś z pięćdziesiąt, przysięgała Posłuszeństwo !...
S T E F A N .
Piękne latka!
Pozazdrościć.
S E N DNIA. L E T N IE G O 19
r a d w a n (z uda n ym smutkiem ).
Cóż mi z tego, Skoro mi się sprzeniewierza?!
(żywo do Krasuskiego).
— Dziś mi wyrzuciła łóżko, N iby to dla przewietrzenia....
( Tajei?iniczo).
— A wiesz do czego to zmierza?...
ANNA
(wpadając m u w słowa).
Cicho-no, ty nic-dobrego!
r a d w a n (z tryu m fem ).
— W idzisz?! W styd cię teraz, duszko!!
(po chwili).
— N iem a na świecie gorszego N ad ród kobiecy nasienia!...
(Pije kawę).
KRASUSKI (z patosem).
— »Kobieto, puchu marny! ty wietrzna istoto!
Postaci twojej zazdroszczą anieli, A duszę gorszą masz, gorszą niżeli...«
(dla kaw y p rzeryw a sw ój c yta t).
(po chwili). W yborna kawa!
STEFAN.
Ba! W ie świat cały, Że niema lepszej, niźli w Ustroni!
KRASUSKi [do syna).
— Pij-no! Delicye!
RADWAN (wesoło do Krasuskiego).
Możebyś do niej Powiedział odę?...
k r a s u s k i (z em fazą).
N ik t nie wypowie Z śmiertelnych godnej jej cnót pochwały!
R A D W A N .
Gdzie moja fajka ?...
ANNA.
Jakto? już nie jesz ?
R A D W A N .
Myślisz, że mi to wyjdzie na zdrowie, Co zjem, gdy wiecznie ze mnie się śmiejesz?
( W trakcie tego w a n d a podaje ojcu fa jk ą na d ługim cybuchu^ którą tenże nakłada tytoniem ).
S E N D M A L E T N IE G O
WANDA (sprzątając ze stohi), Co lii okruszyn, ojczulku!
RADWAN.
D a j!
S T E F A N
( zapa łając R adw anow i fa jk ą ).
— D la kosa ? Lubi ? RADWAN.
A, — w to mu graj!
(zapaliwszy).
— Bóg zapłać! — Je, że mało nie pęknie, A nie zostawi nigdy ni znaku!
( Z zebranemi przez Wandą okruszynam i ku klatce).
STEFAN (idąc za nim ).
T en obywatel pałac, nie klatkę Ma....
ANNA (żywo).
Praw da ?...
R a d w a n (do Stefana).
— Pójdziesz! Będziesz tu m atkę Buntował na mnie ?!,..
a n n a (do W andy).
N am ów-no ojca,
By kiedy kazał znieść tu twój kurnik, Albo mu pożycz którego kojca!
— Jak już ozdobić pokój, to pięknie!!
(Śmiech ogólny, Wanda sprząta nakrycia ze stołu i w ynosi na tacy na lewo).
KADWAN (karm iąc kosa).
Tak się z nas obu śmieją, biedaku!
— Masz! W prawdzie-ś niew art, boś awanturnik, Ale znaj pana!...
KRASUSKI
(wydobywa z kieszeni pieniądze i do A n n y ).
— Andziu, to czwarty Już... Daruj!... Proszę! (kładzie ?ia stole).
Stefek dopiero W czoraj mi pensyę przywiózł!...
a n n a (z bólem).
A ch, Boże!
Jak ty mię smagasz temi pieniądzmi, Ja k ty bezwiednie i samochcąc mi Zakrwawiasz serce!
— Płacisz za szczerą, Serdeczną moją, siostrzaną radość, Że cię przy sobie mam, Teodorze?!...
(Błagalnie, usiłując zwrócić m it pieniądze).
— Bodaj raz prośbie mej uczyń zadość:
— W eź!...
S E N D N IA L E T N IE G O 23
k r a s ü s k i (odskakując od niej).
A ni myślę!
Ra d w a n (wciąż f r z y klatce).
A to uparty K ozieł ten stary!...
KRASUSKI.
N ie wtrącaj-no się W nieswoje rzeczy!... Myśl o swym kosit N ie tu się mieszaj do naszych spraw!
(Po c h w ili do A nny).
— Skąd niedołęgę macie starego
Zadarmo trzymać?!... Gdzieżbym śmiał naw et W ymagać tego?! Także pretensye!
Nibyście wy to tacy bogaci?!
E m eryt jestem , mam swoją pensyę, — Ciekawym, cobym robił z pieniądzmi?!
a n n a (do Stefana).
Chłopcze, ty jeszcze za m ną się wstaw!
Przecież to niema sensu!.,.
St e f a n (poważnie).
Dlaczego ? Ojciec m a słuszność!
K R A S U S K I,
Mam, i dość tego!
Próżno się drogi czas tylko traci!
ANNA.
Czekaj! Odpłacę ja ci wet-za-wet!
Będę cię odtąd mieć za obcego, K tó ry nam z góry za wszystko płacił
k r a S U S C Y (się śmieją).
St e f a n (do Radwana).
I to powtarza się co »pierwszego« ? RADWAN.
Tak!...
Wchodzi Wa?ida z biletem w izytow ym w ręku).
KRASUSKI (na j e j widok, znacząco).
Dziuniu! Czas już!
W a n d a (pokazując bilet).
W tej chwili ksiądz mi D ał znać, że czeka ze mszą i właśnie Przychodzę państwa prosić na święto Rodzinne jutro)...
S E N D N IA L E T N IE G O 25
RADWAN
( w z d u m i e n i u o d s t ę p u j e o d k ł a tk i ^ z a p o m n i a w s z y j ą n a w e t z a m k n ą ć ) .
Co ona plecie?!..,
W A N D A .
Zaraz, ojczulku, wszystko wyjaśnię!
( z n a c i s k ie m )
— "Wszakże niedawno liczyłeś lata Swego pożycia z m atuchną?!,..
R A d w a N (niecierpliw ie).
— N o ?...
W A N D A .
Ju tro pięćdziesięciolecie, T aka droga dla nas data!...
RADWAN.
Co ? Już tyle lat to pęto Dźwigam ?....
W a n d a ( w d a l s z y m c i ą g l i ) . N asza droga chata Ju tro się umai w kwiecie, W zrok wzruszenia zalśni łzą, — 1 w kościółku wkrąg poklęka P rzed Panem nasza gromadka!
W ieczna cześć M u i podzięka I nieogarniona miłość
Za to tak dziś rzadkie w świecie Święto!
— Przyjeżdża Oleńka Zaraz ją tu mieć będziecie!...
Ra d w a n (wzruszony).
— Dziuniu!
ANNA.
— Co ja słyszę?!...
— RADWAN.
— M atka!
(Porywa j ą w rai7iiona i trw a ją tak chwile w milczeniu).
STEFAN (■po chw ili do Radwana).
Rozwiązana już zagadka
1 mych rannych słów zawiłość ?!...
RADWAN (całując córką w czoło).
— Co to teraz za rozumy U tych m łodych!..
a n n a (d o m ą z a ) . W ięc zamężcie W tó re z tobą ?!,..
S E N D N IA L E T N IE G O
r a d w a n (gorąco).
— W tó re szczęście!...
(Do otoczenia, wskazując na żoną).
— Patrzcie, jaka zapłoniona, Twarz ponsowa, gdyby rubin!
KRA SUSKI.
Zwykła rzecz w przeddzień zaślubin U każdej oblubienicy!
RADWAN
(nagle, zajrzaw szy w oczy żonie).
Co to, matuś ?... Ł zy w źrenicy?...
a n n a (serdecznie).
To z radości!.,.
KaDw a n ( rozrzewnienie).
— Mój cherubin Drogi!...
( I nara z do Krasuskiego).
Za rok proszę-ć w kumy!
(Wesołość).
a n n a (reflekttijąc).
Ojciec!...
K R A S U S K I (wesoło).
Lecz musi być chrześnik!...
RADWAN.
Będzie!...
(A nna dłonią zam yka m u usta).
KRASUSKI.
Proszę! Co to dumy I jaka pewność szalona!...
Ra d w a n (wzruszony mocno),
— Jutro! — K tóż się mógł spodziewać!
L at pięćdziesiąt!... Serce z łona Mało nie wyskoczy!
(do żony),
— Zatem Znów mi masz być poślubiona!
Znów dłoń twoją w swej prawicy Przed ołtarzem uczuć!... Boże!...
Czemuż żaden mój rówieśnik, Żaden druh młodości bratni W idzieć tego już nie może!...
— Co za radość! Chce się śpiewać...
Tańczyć..., krzyczeć w głos przed światem:
— »Jakżem szczęśliw« !,..
KRASUSKI.
— M ówi Cześnik:
(deklamuje odnośny tis tę j z »Zemsty«, w tempie poloneza).
S E N D N IA L E T N IE G O 29
— »Zatem rękę daj dziewicy, N ie od tego widzę ona, — Pleban czeka już w kaplicy, Dalej żw aw o«!..
[Zaraz p r z y pierw szych jego słowach Radw an ujm uje dłoń żony i w ta kt r y tm ik i cytatu,
,ro b i p a rą posuwistych kroków po tone za).
KRASUSKI
[ciągle w rytm ie tego tańca: z »Pana Tadettsza«).
— »Patrzcie, młodzi!
Ach, to może już ostatni, Co tak poloneza wodzi«!...
St e f a N [wznoszony).
W skrzesła Przeszłość upłyniona Z praojcowych chat świetlicy!...
— O, bądź trzykroć pozdrowiona,
•Święta W iz y o L .
a n n a [w yryw ając sią starem u).
— Oj, zbytnicy!
[Szybko do okna, przez które niecierpliwie p a trzy het, na drogą).
(Śmiech wesołości).
STEFAN.
Jaka szkoda, że Oleńki
Niem a teraz pośród nas!
Cóżby to za radość dla niej!...
WANDA.
(podbiegłszy ku oknu za A nną).
— Będzie wnet!...
O, Bogn dzięki 1 Jakiż to dziś dzień bogaty,
Jaka łaska niebios z nami!
— Ten jej przyjazd, ten ślub złoty!..
— Prawda-li to ?... P atrzę w okno, Szczęścia pełna i tęsknoty...
KADWAN
(kończąc za nią, żartobliw ie).
I jak W andal łam ię kwiaty!...
a n n a (przestrach).
Co ?... gdzie ?.,.
R a dw a N (rozbawiony).
H a, ha! . (Sinieje się, z nim wszyscy).
S E N DNIA. L E T N IE G O 31
ANNA
(poznawszy, Ze z niej zażartował).
K łam co! A ni Ich nie tknęłam!...
( p a trzy znów w okno i z zawodem).
N ic nie widać!
KAT) W A N
(żartując z żony w dalszym ciągu).
...Bo św iat zda się jak za mgłami, Gdy oczyska w e łzach m okną!...
Chustkę masz ?... Może się przydać!...
ANNA
(odcinając się k u ogólnej wesołości wszystkich).
Jak i mi nieczuły głaz!
Drwi, a sam nie może dostać W miejscu, by jej drogą postać Ujrzeć i uścisnąć raz!..
R A D WaN
[z uda n ym spokojem i obojętnością).
Co ma nadejść, nie uciecze!...
ANNA
(z ty m sam ym śmiechem, co j e j m ąż p rzed chwilą).
— H a, ha!...
RADWAN
(nie mogąc j u ż d łużej u k r y ć swej niecierpliwości).
K tó ra to godzina ?..
St e f a n (na zegarek).
Ósma!...
RADWAN (mimowoli).
Jak ten czas się wlecze!...
(Śmiech).
k r 4 su s ki (do Radwana).
— Oto hart męski! — O, słaby człowiecze!
Próżno więc ukryć się tw a słabość stara?...
— Słusznie podobno mówi w »Ślubach.« K lara:
Iż »kto nie zechce, ten tylko nie przyzna, Ze do zwalczenia nie trudny mężczyzna«...
Ra d w a n (zaw stydzony, gdera).
A bo po co tej nic-potem, Miast spokojnie siedzieć na wsi I nam zachód życia jasny Uśmiechami swymi słodzić, W ciąż za temi lekcyami, Poniewierką i kłopotem, Jak biedocie jakiej chodzić?!...
a n n a (podejmując w atek).
Święta prawda! Zdrowiu szkodzić, Z dumy tylko, by nikomu
S E N D N IA L E T N IE G O 33
N ie zawdzięczać nic, lecz własnej Pracy jeno... (wzdycha). — Oj, ci młodzi!
r y d w a n (gderliwie).
— Ach, co ich też obchodzi, Czy z tęsknoty nie schną w domu, Stary dziadek albo babka?!...
— Obcym stokroć są łaskawsi!...
St e f a n (perswazya).
— Nie, dziaduniu, jeno świata I spraw jego dziś ciekawsi!...
RADWAN,
— Świat! Ach, jakaż to pułapka Dla serc młodych i dla ducha Czystych i bezbronnych dziewcząt!
W świat! — To wasze hasło dziś!
Próżno starość upomina!
— Ucho zda się, pilnie słucha, Drugiem zasię głos przestrogi, Jak czczy dym, het, het, ulata!...
Przecie ona już jest »człowiek«, I chce własnej szukać drogi!
A ty, stary, trap się, gryź, Niech ci sen ucieka z powiek. — I o jednem w kółko myśl, Ze tam w świecie na nią zewsząd Czyha zło!...
SEN DNIA LETNIEGO 3
KRASUSKI.
P st! Zuch-dziewczyna!
Nie wygaduj!.., WANDA
[wystąpiwszy naprzód, nagle).
— T o nie koniec Jeszcze, ojcze!
[Zdziwienie na wszystkich twarzach).
rad w a n [zdumiony) .
— Znów nowina ? WANDA.
T am ta była gdyby goniec I zapowiedź stokroć większej, Jednego z najdroższych zdarzeń!
Życie ono wam upiększy,
Bo w czyn świętość Naszych marzeń I sny wasze pozaklina!
Ra d w a n [drżąc z niecierpliwości).
Same dzisiaj tajemnice!...
Mów! N ie zwlekaj ani chwili, Połóż koniec mojej męce!...
Wa n d a [z uśmiechem).
W ielką radość po kropelce, Ja k lekarstwo trzeba sączyć...
S E N D N IA L E T N IE G O 35
Gdyście się więc nacieszyli W iadom ością o Oleńce, Powiem coś, co równie wielce W as ucieszy...
KADWAN (wybuch).
Racz-że skończyć!
Cierpliwości mi już brak!...
WANDA (głośno).
Zjadą dzisiaj i dziedzice Tej wsi!...
Ra d w a n i a n n a (równocześnie).
Racławiccy?.,.
WANDA.
Tak!
R a d w a n (wzruszony do głębi).
— Matka!.,, Słyszę-ż ja ?... Dziś ?...
— W anda!
( Otwiera ram iona i p o ryw a w nie wzruszoną córkę).
ANNA.
To już zaraz!... Co za dzień!...
Ra d w a n (do W andy).
Bóg ci zapłać, dziecko moje, Za to najszczęśniejsze z drżeń W sercu starca! W ięc mi P an da
Ujrzeć drogi druha szczep ?!
W ięc się wreszcie uspokoję, Dzieląc z nim nasz święty chleb ?...
S T E F A N .
A ja jednak wciąż się boję, Że już ziemia ta ich dusz, P o światowym zgiełku burz, Cichą swą zadumą polną, Jako m atka nie przykuje...
— Objechali wkrąg pół świata, Serce wciąż głód wrażeń czuje, A tu cicha, skromna chata, Za gwar starczyć ma szum zbóż...
— Ojciec ich...
w a n d a ( p r z e r y w a ') ,
O, zmilcz! N ie wolno!
Nieszczęśliwy był!...
STEFAN ( s u r o w o ) , I lekki.
Cały świat wie. A tych dwoje Zbyt go przypomina nieraz Tem , co o nich wciąż się słyszy, By przypuszczać, że do ciszy Naszej, jak do świętej Mekki, W rócą, by już nie pójść stąd!...
S E N D N IA L E T N IE G O 37
Ach, poczciwa dobroduszność W wielki was chce zawieść błąd!
— Kiedyś mi przyznacie słuszność, Gdy nie chcecie przyznać teraz!...
Obym był fałszywy wróż!...
— To światowi ludzie, inni, N iż my wszyscy... Jakoż drogi, Ukochany ten swój kąt
W takie dłonie wam poruczyć ?...
Posłuchajcie mej przestrogi!...
RADWAN.
W ięc tembardziej-śmy powinni Dłoń im podać i pouczyć, Że tu świętość ich, ich grób, Ukochany kurhan nasz, W ieczysty pokoleń związek!...
Że ich święty obowiązek N ad tym grobem dzierżyć straż I z tą wsią dozgonny ślub Zawrzeć!...
(do S tefa n a serdecznie).
No, rozpogódź tw arz!
Pomieścimy się!...
S T H F A N .
Ja przecież N ie dlatego... Ach, nie wiecież,
Że mi jeno o ten skarb, By niebacznie go nie stradaó, 0 was, o tę chodzi wieś Jeślim czarnych użył farb, T o nie przeto, by niewinnym 1 nieznanym cios tem zadać, A le z wnętrznej serca troski, By zrodzeni w świecie innym, W ślad nie chcieli pójść ojcowski I wzgardziwszy krwią tej wioski, N ie umknęli znów gdzieś, gdzieś!...
n a d w a N (u r o c z y ś c ie ').
J a w tem palec widzę Boski!
On ich dziś w te strony wiedzie!...
KRASUSKi ( n a g le , n a s ł u c h u j ą c ) .
— Cicho-no!
( c h w i la m ilc z e n ia .) .
a n n a ( w y ł t u c h r a d o ś c i) .
— Oleńka jedzie!!...
WANDA.
Nareszcie!... ( k u d r z w i o m p o le w e j) . R a d w a n ( z a t r z y m u j ą c j ą ) .
Czekaj! W jakiżeś ty sposób
S E N D N IA L E T N IE G O 3 9
Znaleźć i ściągnąć mogła na swą rękę Tych dwoje drogich a nieznanych osób ?!...
WANDA.
— Później, ojczulku! Teraz mi Oleńkę I ich powitać trzeba. Choć na taras W ybiegnę...
KADWAN.
Takim ciekaw...
WANDA,
W szak już zaraz T u będą. (wybiega).
RADWAN.
— Praw da...
ANNA.
J a też...
(wypada za córką).
SC E N A V I.
RADWAN.
A to radość!
Co za kobieta!! M y jedynie chcieć Umiemy, a ta, słaba niby, płeć,
Im większy przeszkód w ał na drodze wzrasta,
Tem mężniej chęciom naszym czyni zadość!.,.
— Cóżby to życie, gdyby nie niewiasta ?!...
K K A S U S K i (z komicznem oburzeniem) .
—- O, obłudniku 1 Mam cię! Już w niczem O dtąd ci nie dam ani krzty wiary!...
Andzi się szepnie też!...
r a d w a n [śmieje się).
KRASUSKI ( j . W .).
— N ie śmiej-no się!
Raczej ci w skrusze lać łzy boleści!...
— Ja k tu nie wtórzyć za Mickiewiczem:
— »Słowicze wdzięki w mężczyzny głosie, A w sercu lisie zamiary« !...
— Za oczy chwalisz, a coś przed Dziunią Nawygadywał na ród niewieści ?!...
r a d w a n (z komiczny7n lękiem).
— Zmiłuj się! N ie gub!...
KRASUSKI [z udaną jow agą), Muszę!...
(W szyscy trzej wybuchają śmiechem. — W tem od d r z w i ja d a radosne)
— Dziadunio!
( W objęcia D ziadka rzuca się Oleńka, z a nią wchodzą z d rzw i lewych A n n a oraz Wanda).
S E N D N IA L E T N IE G O
41
S C E N A V II.
KADWAN
(wzruszony, witając sią z wnuką).
— Jesteś nareszcie! — Pokaż-no mi się!,..
A-NN-A.
Mizerna ? Praw da ? OLEŃKA.
Za to mi dziaduś Ślicznie wygląda!...
(rzuca m u sie ponownie na szyje).
r a d WA N ( rozradowanie).
— Oj, pocklebnico!
— Bój-że się Boga, tylko nie zaduś!
Miałażbyś, miała, z oblubienicą ju tro ...
O L E Ń K A .
Ach, jutro! Już dziś nasz święty Dom od tych szczęsnych promieni lśni się, K tóre weń jutro skier dyamenty
R z u cą !
(U jrzaw szy Krasuskiego, biegnie ku niemu, całuje po rekach).
— W ujaszek!
— Stefan!
( w ita sie z oboma).
— Ciotuchno!
(do W andy).
Twoje to dzieło! — Ach, to wesele!
Dziadunio w drogim naszym kościele Jako pan młody jutro uklęknie, A ja wam będę, najdrożsi, druchną!
(znów z radością rzuca się do dziadka, tw arz starca gorącym i okrywając pocałunkami).
(W zruszenie).
1
* AD WAN'(broniąc się żartobliwie, w gruncie rzeczy kontent jed n a k ba.rdzo).
— Przez litość, bo mi policzki spuchną, I co ? — Dopieroż to będzie pięknie:
— P an młody pójdzie brać ślub spuchnięty, Jakby źył z żoną lat nie wiem wiele!.,.
(Wesołość).
a n n a (serdecznie).
Oj, stary!
Ol e ń k a (w ram iona babki).
Babuś! T ak sercem całem Cieszę się na to jutrzejsze święto!
Biegłam tu, jakbym skrzydła motyle
S E N D N IA L E T N IE G O 43
Miała u ramion, myśląc wciąż: sen to Czy jawa ?...
a n n a ( r o z r z e w n i e n i e ) . W idać Bóg do kropelki W szystko tu szczęście spełnić nam każe, Skoro nam radość ju tra śle w darze!...
O l e ń k a ( s e r d e c z n ie ) .
Bo Go biel waszych dusz i wasz wszelki K ro k swojem pięknem najświęciej chwali!...
RA d w a N ( p r z y p o m n i e n i e ).
T y sama ?... A gdzież ?...
WAND a .
N ie przyjechali.
Będą z pewnością wieczór!...
R a d w a N ( z a w ie d z io n y ) . Myślałem, Że przyjedziecie razem!...
OLEŃKA.
J a zgoła N ie znam, dziaduniu, tych państwa; tyle, Żem u Zarembów widziała chwilę Jego, — i prawdę mówiąc, zbyt mile,
Ilekroć pamięć dzień ten przywoła,
N ie mogę wspomnieć owej godziny, Gdyśmy się z sobą znagła poznali!...
W a n d a (boleśnie).
Co mówisz ?...
If A D W A N .
Jak to ?...
S T E F A N .
A ostrzegałem, Prosiłem!...
o . l e n k a (do niego).
Pozwól! Niechże do wielkiej Tragedyi drobiazg ten nie urasta!
(z uśmiechem sm u tn ym ).
Zwykła rzecz w życiu nauczycielki I dola każdej młodej dziewczyny!...
S t e f a n (gwałtownie).
Śmiał ci ubliżyć?..,
O L E Ń K A .
Pierwsza-m niewiasta, K tó rą chce otruć zły oddech miasta ?...
R a d w a n (wzburzony).
Co ? I ty myślisz wrócić do niego ?...
S E N D N IA L E T N IE G O 45
O L H N K A ( s p o k o jn ie ) .
— W rócę, dziaduniu! Brutalne pięście N ie zdolą zabić dusz, z których wnętrza Tchnie biel i miłość ludzi najświętsza!
One nie tylko od zła je strzegą,
Lecz im krzywd więcej, tern większe szczęście Rodzą...
p a d w a n ( s m u t n i e ) Odejdziesz starych ?...
o l e n k a ( g o r ą c o ) .
Bez granic Kocham was... W iecie chyba najlepiej...
Lecz żyć bez celu pośród was ?... Za nic!
Gdybyście znali moją dzieciarnię!...
Jak się to tuli do mnie, jak garnie!...
Ja k się to w takich maleństwach szczepi Myśl i natchnienie! U obu rodzin, Gdzie uczę, tak się słodko godziny Niosą!.,. W yrzec się takich godzin ? Nigdy!... Ach, widzieć te łzy, te miny, Ten zachwyt m łody!... Tam się dopiero Dusza świetlaną stawa i szczerą, Tam!...
KADWnN ( p o w a ż n ie ) . Twoja wola! Idź! Takeś godna Ufności naszej, że, mimo trwogi,
Jaka niekiedy serce ogarnie,
Nigdy cię z wielkiej nie cofnę drogi!...
Ol e ń k a (wzruszona).
Przezacny dziaduśl...
(całuje go j)o rekach).
R A D W A N .
Ach, moje dziecko!
T ak tu za tobą dziadek Teodor Codzień przemawia, że i mnie odor W aszych snów, chociaż na staroświecką Chowany-m modłę, upoił też
I zmienił duszę starego do dna.
— Niechaj że praca ta będzie płodna I kiedyś ziemię tę wzdłuż i wszerz Po huraganie wstrząśnień odnowi!...
OLEŃKA (radość).
Jakżem szczęśliwa!
(do Teodora, okrywając go pocałunkami).
A ch! W ujaszkow i Mam to zawdzięczyć!...
R A D W A N .
A tak. Ten Farys, Co wciąż w przestworzu buja niebieskim Ciągle mi twojej przyszłości zarys
S E N D N IA L E T N IE G O 47
T ak kreśli cudnie, że gdym zamężcie Tw e za najwyższe uważał szczęście,
Dziś mówię-ć: — Szukaj szczęścia, gdzie chcesz!
Ol e ń k a (na Teodora).
M istrz to mój przecie!,.. O, nikt ogromu W dzięczności mojej, wuju, nie zdoła Ogarnąć!... Dzięki!...
KRASUSKI
(broniąc się j e j dziękczynieniom).
J a przecież zgoła N ie zasłużyłem!,..
Ol e ń k a (z uśmiechem), Czyjże wymowny głos Sprawił ten aplauz drogi a rzadki U naszych dziadów ?!...
KRASUSKI.
Ja za Zaleskim Powtarzam jeno do każdej m atki:
— »Ciężko serce m atki boli, Gdy oddala dziecko z domu;
Ciężej jeszcze, gdy w niedoli D a przewodzić nad niem komu«!...
O l e ń k a ( r o z r z e w n i e n i e ) . Ach, gdybyż i tam w świecie, gdzie los Umie jedynie serc czystość brukać, Ta atmosfera ścian tych pogodna!...
Ra d w a n ( n a g le ) .
— Dziuniu! Toż ona, biedactwo, głodna!...
W a n d a ( z r y w a j ą c s ię ) . Zaraz!...
OLKNKa (c h c ą c j ą w y r ę c z y ć ) . J a sama... (o b ie n a le w o ).
KRASUSKl
( n a r a z , s p o j r z a w s z y n a k l a t k ę ) . A gdzie to kos ?
RADWAN.
Jakto, gdzie ?... ( n a g le ) .
Praw da! Toć-żem ja klatki Nie zamknął!...
KRASUSKl.
Uciekł.
a N N ( p r z e s t r a s z o n a J . Trzeba go szukać!
S E N D N IA L E T N IE G O 4 9
r a d w a n (do żony z uśmiechem).
Ciesz się!
a n n a (bolesny w yrzu t).
— Ojczulku!,..
RADWAN,
A ha! A komuż W adził, że spory ze inną zażarte W iódł wciąż?...
ANNA.
Ach, Boże! Toż drzwi otwarte!...
Okno też!... Chodźmy!... (do Krasuskiego).
— Doreczku, pomóż!
( Oboje z K raśuskim czemprędzej na praw o).
RADWAN.
Przepadło! (za nimi).
STKFAN (ku oknu),
Może w padł między kw iatki ?!
(Przechyla liście, szuka, chwila milczenia).
(W tem z lewej l e s z k r i h . a l s z k a ) .
S C E N A V III.
LESZEK.
Tośmy już pono na miejscu!...
s e V d n i a l e t n i e g o 4
HALSZKA.
S z k o d a !.
T ak się szło cudnie tą dróżką polną!...
LKSZEK ( z k o m i c z n y m p a t o s e m ) . ...Przez kołysane wiatrem zbóż fale, Gdzie jeszcze zieleń przeczyście młoda...
( w z d y c h a ) .
H a l s z k a ( w y b u c h a ś m i e c h e m ) .
LESZEK
( k o ń c z ą c t y m s a m y m to n e m ) . ...Praw dziwa »U stroń«! Może-ż być cichsze Miejsce na ziemi ?!... ( p a r s k a ś m i e c h e m ) .
HALSZKA.
— Oj, sowizdrzale!
LESZEK.
Co za odkrycie! Jakże ja zdolną P oetkę w siostrze mam l...
( w ś m i e c h z n ó w o b o je ).
LESZEK (p o c h w i l i ) .
...Ale, ale, — N ie zróbno mi tu wstydu, powichrze!
T u tak swobodnie, jak my, niewolno!,..
S E N D N IA L E T N IE G O 51
( z k o m i c z n e m n a m a s z c z e n i e m ) .
— To wieś! W esele złote, drób, tarok, W yjazd o całą milę raz na rok, Szlafrok, kanarek, żniwa, — u dziewic Gąsiątka, święty Józef, cny patron, Z którego łaski sąsiad-królewic
D an będzie, grządki, »kocha — nie kocha«, Rodziewiczówna, berberys, fuksya, Pam iętnik, warkocz, altanka, fluksya,
— A u poważnych zasię, u matron, Jałówka, pasyans, odpust, pończocha!...
B rrl... Co za Eden! .. Przeto uwaga!
Buzia w ciup, na dół oczęta modre, I schowaj w sobie srebrny swój śmiech, J a k ja... Spójrz! Praw da ?...
HALSZKA
( k t ó r a p r z e z c a ł y c z a s j e g o p r z e m o w y s z c z e r z e , s e r d e c z n ie , j a k d z ie c k o sie, ś m i a ł a ) .
— Co za powaga!!.
L E S Z E K .
Z uszanowaniem o mej powadze!
Proszę cię!...
( n a r a z ) . Cóż to, niema nikogo?!,..
( R o z g l ą d a s ię p o p o k o j u i n a g l e s p o s t r z e g a w y s u w a ją c e g o s ię z p o z a p o w o d z i k w i a t ó w S t e
fa n a , kłóry w zikryciu i bez ruchu słuchał ich rozmowy).
l h s z k k (zmieszany).
— Aa!!...
S T E F A N [oschle).
Zaraz pana domu sprowadzę!
Proszę nań tylko patrzeć bez łuski Uprzedzeń! Owszem, śmiać się z nim radzę, Bo choć tu cicho i tak ubogo,
W esoło jednak.
(kłania się zimno, z daleka).
D oktor Krasuski.
(znika fto -prawej).
(Chwila kłopotliwego, ciążkiego milczenia. Nagle Halszka p e łn y m bucha, śmiechem).
H A L S Z K A
(dtisząc się od. śmiechu).
— W yborne! Co za wstęp!...
LESZEK (poirytowany).
— A to pech!
(do siostry).
Przestań z tym śmiechem raz, bo się podrę!...
(chodzi po pokoju z ły i podrażniony, Halszka zanosi się od śmiechu).
(W tem z lewej w a n d aJ .
S E N D N IA L E T N IE G O 53
S C E N A I X .
w a n d* (wbiega ze słowami).
Ojczulku!... (spostrzegłszy obcych).
Ach, przepraszam !..
(zrazu chce się cofnąć i nagle, spojrzawszy uw ażniej, z radością).
— Co?...
Czyżby ?...
LESZEK i HALSZKA (ukłon).
Tak. Racławiccy.
W A N D A .
Boże!
(rzuca, się ku nim).
H A L S Z K A .
Czy pani W anda ?.„
W a n d a (wzruszenie).
K tóż was łzą Takiej radości witać może?...
Jam jest.... W ięc wreszcie was ujrzały T e drogie m ury?!,.. Dzieci moje!...
(bierze w objęcia Leszka).
— Jakiż podobny!... (wzruszenie). Ojciec cały!...
(z kolei po ryw a w ram iona Halszkę)
— A ty?... Poznałabym oboje Z tych rysów!...
CI nagle). — Skądże o tej porze Wzięliście się tu?!...
ł e s z e k (wesoło).
— Skąd ?... Z pociągu!
Wa n d a (zdumiona).
Teraz ?... W szak pociąg przed godziną Przybył...
L E S Z E K .
I właśnie w jej przeciągu Przyszliśmy...
W a n d a (nie rozumiejąc).
Przyszli ?...
HALSZKA (wesoło).
T ak. Piechotą!...
Wa n d a (przerażenie).
— Co ?... W imię Ojca... W szakże konie W ysłałam po was!... Ach, ten Grzegórz!
W ięc moje prośby?.,. T ak d b a ł o nie ?!...
N iem a już chyba ludzkiej siły, By go zmieniła!... Cóż za trzpiotl...
S E N D N JA L E T N IE G O 55
( n ie p o c ie s z o n a ) .
— Żeby też takie głupstwo!... ( g o r ą c o ) . Proszę:
W ybaczcie!... W ielką moją winą, Żem zaufała tak, i ot,
Czego narobił!...
( O b o je m ł o d z i , p a t r z ą c n a j e j s tr a p io n ą , m i n ą , m i m o w o l i w ś m i e c h ) .
LhSZKK ( c a ł u j ą c j ą w rąkeL, j . w . ) . N ikt, prócz nas, Zgoła nie winien... K onie były!...
W a n d a ( z a s k o c z o n a ) .
Co ?... N ie rozumiem. W ięc, dlaczegóż...
(czeka, w y j a ś n i e ń ) .
Brat mój...
L e s z e k ( w p a d a j ą c j e j w s ł o w a ) . ...To siostra moja raczej N ie cierpi... ( H a ls z k a , w ś m i e c h g ł o ś n y ) .
L e s z e k ( p o p r a w i a j ą c s i ę ) . ...No, i ja nie znoszę, By obwożono nas jak ślepych!...
H a l s z k a ( w p a d a j ą c — z r o z k o s z ą ) .
— Ach, iść, gdzie same niosą stopy!
Jakże cudownie leci czas
W takiej wędrówce!... Jak inaczej Cały nieznanych zjawisk przepych Jaw i się oczom!... Trudno orzec, Co droższe, czy poznanie stolic Rojnych, zacisznych gór i siół, — Czy ta włóczęga wśród okolic Pierwszy widzianych raz!...
L E S Z E K .
T ak z pół Zwiedziliśmy już E uropy!...
H A L S Z K A .
W ięc i dziś...
L e s z e k ( w p a d a j ą c j e j w s ło w a ) . Chyłkiem poza dworzec I pieszo do was!...
W A N D A .
N o, no, no!
Iskry nie ludzie!!...
[ W t e j c h w i l i z p r a w e j r a d w a n i a n n a) .
S E N D N IA L E T N IE G O 57
S C E N A X .
r a d w a n (z radością w progu).
W ięc już są ?
— Chwała-ż ci, Panie!...
(spojrzawszy). P raw d a!...
(Drżąc, otwiera, ram iona j u ż w drzwiach).
— D o mnie, Synu mój!... (powitanie z Leszkiem).
(gdy się zbliża Halszka).
— Córko!...
(wzrtiszony) T ak ogromnie Cieszę się!,..
ANNA
(z którą z kolei w itają się m łodzi — na Leszka).
— Ojcze! P atrz! Podobny, Ja k kropla wody!...
("r a d w a n całuje w czoło Leszka z drżeniem).
LESZEK.
Ach, czcigodny Panie! Doprawdy wstyd nam!... Tyle Niezasłużonej życzliwości!...
r a d w a n (wzruszenie).
Jakbym przeżywał dziś powtóre Drogiej przyjaźni zgasłe chwile, Taki tu pokój Boży w piersi I takie jasne szczęście gości!,..
( U r o c z y ś c ie w s t r o n ą p r z e j a s n y c h p r o m i e n i s ło n e c z n y c h , w n i k a j ą c y c h p e ł n ia , z ł o t y c h s m u g p r z e z
o k n o ) .
— Błogosławione słońce, które Takiemu starca szczęściu świeci!..,
a n n a ( o b ja ś n ia j ą c m ł o d y c h ) . Dziad wasz i mąż mój to najszczersi Druhowie niegdyś...
R a d w a n ( w z a d u m i e ) . ^ Jakże leci Ten czas!... Już tyle lat w mogile I on i dzieci me i Adam, Ojciec wasz, także już... Przed ilu L aty zgasł ?...
L E S Z E K .
Dziećmi nas ze siostrą Jeszcze zostawił!...
R A D W A N ,
N iech mu P an da Pokój przy sobie!... Jakże ostro Los się z nim obszedł i jak rychło!...
w a n d a ( ł z y w g ło s ie ) . W ieczna mu światłość!..,
S E N D N IA L E T N IE G O 5 9
A N N A .
Amen.
R a d w a n ( s p o j r z a w s z y n a c ó r k ą ) .
— W anda!
Łzy ?... Jeszcze-ć w sercu nie ucichło Gorzkie wspomnienie o motylu Przelotnym ?... Ból swój w piersi utaj G łęboko! .. ( c a ł u j e j ą w c z o ło ).
W A N D A .
— Ojcze!
( t u l i s i e d o ń z d r ż e n i e m ) .
R A D W A N
(p o c h w i ł i — w y j a ś n i e n i e ) . Narzeczona W aszego ojca!...
W a n d a ( b o le s n y j ę k ) . A ch!!...
( Z a k ł o p o t a n i e i z d z i w i e n i e m ł o d y c h ) .
R A D W A N .
T o ona Ślad wasz znalazła, by was tutaj Sprowadzić!...
( o t r z ą s a j ą c s ię , i n n y m t o n e m ) . Lecz ja opowiadam, A wy pragniecie pewnie z drogi Spocząć!... R az jeszcze zatem dzięki, Iżeście w ojców swoich progi W eszli... Bóg zapłać!...
( n a g l e p r z y p o m n i e n i e ) A Oleńki Niema?... Gdzież ?...
W A N D A .
Poszła zmienić odzież!..
Zarazi... ( b ie g n ie k u d r z w i o m p o le w e j) ,
Ha l s z k a ( z r a d o ś c ią , u s ł y s z a w s z y ) . K uzynka ?...
R A D W A N .
T ak jest. W nuka Nasza...
H A L S Z K A
( k l a s z c z ą c w d ło n i e z r a d o ś c ią ) . Ach, Boże! T o ja z panią!...
— W olno ?... Ciekawam taka na nią...
W A N D A .
Proszę! Pójdź!... (o b ie n a le w o ).
S E N D N IA L E T N IE G O 6 l
r a d w a n (do żony).
M atka! Dawno w gnieździe- Naszem nie było, jak dziś! Młodzież Sama, gdzie spojrzeć!... W szak i w nas, Dzięki szczęśliwej naszej gwieździe, Młode przed ślubem serce puka...
LESZHK (wesoło).
Czy tak, jak ongi, gdyście państwo Mieli iść ślub brać pierwszy raz ?...
RADWAN (■powrotna f a l a wesołości).
No, dzisiaj znam już te rozkosze, Co mnie czekają!... K to lat tyle Przeżywał wespół z białogłową T ę wymarzoną w snach idyllę I znosił ciężkie swe poddaństwo, Tem u serduszko drży potrosze, Gdy to zaczynać ma na nowo!...
( Z lewej h-a l s z k a z o l e n k ą).
S C E N A X I .
Ha l s z k a (u "wejścia).
A, moi państwo, tak się nie"'godzi!
R A D W A N .
Cóż tam takiego ?...
Ha l s z k a (na Oleńkę).
M ieć taki skarb I nie pokazać nam go odrazu!...
Ol e ń k a (z uśmiechem).
Jaskraw ych pani dobiera farb!...
HALSZKA
(do brata, któ ry po cichu rozm aw iał z A n n ą i nagle staje zmieszany, spojrzawszy w tw arz
Oleńki).
— Bądź sędzią, Leszek! Złego-m wyrazu Użyła ?...
R A D W A N
(ściskając wnuczkę, gorąco).
.Skarb mój!...
HALSZKA (wesoło).
Dziadzio dobrodziej Zazdrosny!... (do Oleńki).
Ale ja mu panią odbiję!...
(ściska j ą serdecznie; potem , przypom niaw szy sobie, przedstawia).
SEN D N IA L E T N IE G O
Mój brat.
(M łodzi stają naprzeciw siebie).
LHSZEK (zmieszany).
To pani ?...
(Oleńka grzecznie lecz zimno wita. siei z nim , podając m u ręką).
Ha l s z k a (zdumienie).
CoP W y się znacie?..
Skąd ?...
O L K N K A
(przechodząc ku dziadkom).
O znajomość nietrudno w mieście!..
Ha l s z k a (do Leszka).
I ja nic nie wiem?!... W ierz-że tu w czyje .Serce: N a własnym, rodzonym bracie Dziś już polegać nie można!,.. Grzech:
Mieć tajemnice przed siostrą!... Gdzieście W y się poznali ?...
L E S Z K K .
Przeklęty pech!...
H A L S Z K a
Spojrz-no mi w oczy!
(Leszek m im ów oli się uśmiecha).
E j! tyś coś zbroił!...
ANNA
(rozmawiająca z mężem i Oleńką, do Radwana, wskazując na. wnuczkę).
Jak się to cieszy! (Całuje j ą w czoło).
Bo uspokoił Mi się już dziaduś!... T ak dawno roił O ich przyjeździe!...
ANNA.
Bóg dał!...
RADWAN,
Nareszcie!...
( Z p ra w e j K rasuski ze schw ytanym kosem.
Za n im Stefan).
S C E N A X II.
k r a s u s k i (wchodząc, do Radwana).
— »Ty nie miej za stracone, Co może być wrócone!...«
— Pow iada Kochanowski.
S E N D N IA L E T N IE G O 6 5
ANNA
(biegnąc k u niem u z radością).
Znalazł się ?...
RADWAN.
Gdzież b ył ?
K R A S U S K i (ku. klatce).
A w ogrodzie.
W najgęstsze krzaki wszył się, w ciemność, By ujść pogoni, — ale oba
Puściliśmy go z Stefkiem w taniec,
— I ot!... (pokazuje zbiega) — do kosa) N o, dość już tej swobody N a dzisiaj!...
(puszcza go do k la tk i i drzw iczki ostrożnie zam yka).
an n a (do brata).
Dorku! Pozwól! Młody Pan R acław icki!...
(przedstawiając Leszkowi p rzyb yłych ).
— Brat. Brataniec.
— Stefku 1...
S T E F A N
(witając się z Leszkiem).
O, ja już mam przyjemność.
(podszedłszy ku Oleńce, rozm awia z nią p o cichu) •
SEN DNIA LETNIEGO 5
KK Asus k i (do Leszka).
Głos serca pewnie w pradziadowski W iódł cię, młodzieńcze, dworzec, skoroś Zatęsknił do tej drogiej wioski,
Gdzie wskróś pól dotąd się żałoba P o twoim zacnym nosi rodzie!...
Prześliczny utw ór asnykowski Uczy, »że ponad wszystko inne«
Człek »musi kochać swe rodzinne Zagony«...
Ra d w a n (do Leszka wesoło).
W n e t się tu poezyi Osłuchasz, czekaj!
H A L S Z K A (głośno).
A mnie prawie Jakby nie było! H a, przedstawię Się chyba sama.
(do Krasuskiego, pokazując na siebie).
T o latorośl R o d u najmłodsza!...
Le s z e k (reflektując).
H a lk a ! (Wesołość).