• Nie Znaleziono Wyników

Życie Literackie : organ Towarzystwa Polonistów Rzeczypospolitej Polskiej poświęcony nauce o literaturze i krytyce literackiej, 1938.11-12 z. 5

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Życie Literackie : organ Towarzystwa Polonistów Rzeczypospolitej Polskiej poświęcony nauce o literaturze i krytyce literackiej, 1938.11-12 z. 5"

Copied!
50
0
0

Pełen tekst

(1)

ŻYCIE

LITERACKIE

O R G A N T O W A R Z Y S T W A P O L O N I S T Ó W R Z E C Z Y P O S P O L I T E J P O L S K I E J

POŚWIĘCONY NAUCE O LITERATURZE I K R Y T Y C E L I T E R A C K I E J

ROK II - ZESZYT 5 LISTOPAD - GRUDZIEŃ

1938

W A R

S Z A W A

I N S T Y T U T W Y D A W N I C Z Y „ B I B L I O T E K A P O L S K A “

(2)

Str.

S a I o n i J. : 0 prozie o ra to rs k ie j...169 H o p e n s z t a n d J. D . : Filozofia literatury forma listów wobec poetyki

f u t u r y z m u ... 182 Ż ó ł k i e w s k i S.: Powrót do I t a k i ... 192 O c e n y i s p r a w o z d a n i a :

A) N auka o lite r a tu r z e : S. S k w a r c z y ń s k a : Teoria listu (E. S a w ry m o w ic z ); J. K l e i n e r : W kręgu Mickiewicza i Goethego ( H. S ch ipp er); Z. S z w e y k o w s k i : Dramat Dygasińskiego (S. W ro ń s k i); J. R o s n o w s k a : Żywe kamie­

nie Wacława Berenta (A. F e i ) ...196 B) N au ka o te a trz e : T. T e r l e c k i : Społeczna funkcja teatru

( Z. L e ś n o d o rs k i)...204 C ) Przegląd lir y k i: T rz e j poeci w ileńscy: J. Z a g ó r s k i : Wy­

prawy, T. B u j n i c k i: W połowie drogi, J. P u t r a m e n t : Droga leśna (K. W. Z a w o d z iń s k i), A. K a s p r o w i c z : Chwasty płonące (K. W. Z a w o d z iń s k i) ...205

R e d a k t o r :

Juliusz Saloni

S e k r e t a r z R e d a k c j i :

Janina Kulczycka-Saloni

W a r u n k i p r e n u m e r a ty „ P o lo n is ty “ i „ Ż y c ia L ite ra c k ie g o “ : rocznie . . 13 zł („P o lo n is ta “ — 6 zł 50 g r) num er pojedynczy 1 zł 50 g r półrocznie 7 zł („P o lo n is ta “ — 3 zł 50 g r) Każdy zeszyt o bejm ow ać

będzie w r. 1938 co n a j­

m niej 21/ , a rk . d ru ku . C z ło n ko w ie T ow . P olonistów R. P. o trz y m u ją oba czasopisma z ty tu łu

opłacania skład ki człon kow skiej.

A d res R ed akcji:

„Ż y c ie L ite ra c k ie “ , W a rs z a w a 1, „B ib lio te k a Polska“ , Św. Jańska 4.

Tel. red. 7-00-83.

A d res A d m in is tr a c ji:

B iuro ż a rz . Gł. Tow . P olonistów R. P „ W a rs z a w a 1, S tare M ia s to 31 (kam ienica Ks. M azo w ie ckich).

K o n to czekow e w P. K. O .: n r 68 (Tow . P olonistów R. P. Ż a rz . G ł.).

(3)

ŻYCIE LITERACKIE

(4)

zamieścili swe prace:

B orow y W ., Budzyk K., C hrzan o w ski I., C zarnecki J., Fei A., G ołąbek J., G rab ow ski T., H opensztand J. D., K a szte lo w icz S., Korzeniew ska E., K o t t J., K rzyża no w ski J., K ulczycka-Saloni J., Leśnodorski Z ., M achalski F., Piw iński L., Rosnowska J R z e u s k a M ., Saloni J., S aw rym ow icz E., Schipper H., Siedlecki F., Sławińska I., S ta ro s t M., S te tk ie w ic z W ., W e in tra u b W ., W e s tfa l S., W ro ń s k i P., Z aw o dziń ski K., Ż ó łk ie w s k i S.

R e d a k t o r : Juliusz Saloni.

S e k r e t a r z R e d a k c j i : Janina K ulczycka-Saloni.

(5)

ŻYCIE

LITERACKIE

O R G A N T O W A R Z Y S T W A P O L O N I S T Ó W R Z E C Z Y P O S P O L I T E J P O L S K I E J

POŚWIĘCONY NAUCE O LITERATURZE I K R Y T Y C E L I T E R A C K I E J

ROK II

I 9 3 8

W A R S Z A W A

I N S T Y T U T W Y D A W N I C Z Y „ B I B L I O T E K A P O L S K A “

(6)
(7)

ZESZYT V ŻYCIE LITERACKIE

169

Juliusz Saloni

O PROZIE ORATORSKIEJ1)

W k la s y fik a c ji i opisie ro d z a jó w lite ra c k ic h na o s ta tn im zw y­

kle miejscu w śród w y tw o ró w lit e r a t u r y pięknej fig u ru je p r o z a o r a t o r s k a . C h a ra k te ry s ty c z n y m i je j cechami, o d ró ż n ia ją c y m i ją od innych ro d z a jó w jest to , że tw ó rc a (a u to r, m ów ca) zw ra ca się w niej do ściśle okre ślo n ej osoby in d yw id u a ln e j czy z b io ro w e j w p r o s t , b e z ­ p o ś r e d n i o , i w ten sposób chce ją zjednać dla swej myśli i u sto ­ sunkować w pewien sposób do rzeczyw istości o ta c z a ją c e j. M ów ca więc ma w sobie coś z w odza czy p rze w o d nika ludzi, zadow ala w ten sposób sw oje in s ty n k ty p anow ania, rządzenia... „U ro d z o n y “ mówca s ta ro ż y tn e g o Rzymu, C icero, w dziele swoim p t. 0 mówcy w o ła :

„C z y ż je st coś wspanialszego, ja k siłą w ym o w y u trz y m a ć tłu m ludzki na w odzy, przyciągać słodko ku sobie umysły, naginać w olę, lub odw racać ją od złego?“

T w órczość o ra to rs k a posiada w ięc cele p ra ktyczn e . Ale chcąc je osiągnąć posługuje się środ kam i, k tó re m ają zadow olić nasz sm ak este­

tyczny, w zbudzić w nas uczucia piękna.

Uczucia estetyczne, tow arzyszące poznaw aniu p ro zy o ra to rs k ie j, z b liż a ją ją do lite r a t u r y pięknej, czyli b e le try s ty k i. Ale w prze­

żyw aniu tych dwóch ty p ó w zachodzą równocześnie zasadnicze różnice.

Cele b e le try s ty k i są przede w szystkim estetyczne, cele p ro zy o r a to r ­ skiej — p ra ktyczn e . Przeżycia estetyczne budzące się w obec b e le try s ty k i są wobec te go bezw zględne; n a to m ia s t, kiedy u tw ó r p ro zy o ra to rs k ie j o kreślam y ja k o „p ię k n y “ lub „ b r z y d k i“ m am y na myśli przystosow anie lub nieprzystosow anie ś ro d k ó w do celu p ra ktyczne g o. Przeżycia te — nazwane przez n ie k tó ry c h psychologów k o n s tru k ty w n y m i — dadzą się porów nać do uczuć budzących się podczas użycia dobrze funkcjonującego, przystosow anego do swego celu mechanizmu (np. a u ta ).

Różnice zachodzą ró w n ie ż w kom pozycji obydw u ro d z a jó w lite ­ rackich. W b e letrystyce a u to r w y ra ż a myśl g łó w n ą w postaci s y m b o ­ l i c z n y c h u kła d ó w (fab ula rn ych w epice, te m atycznych w liry c e ) i tw o rz e n iu rzeczyw istości fik c y jn e j, lite ra c k ie j, a fo rm a ln ym w yrazem te go sym bolicznego układu je s t koniugacyjna osoba pierw sza lub trz e c ia , o kre śla jąca postać lub postacie, w k tó ry c h myśl głó w na została z a w a rta . A u to r n a to m ia s t prozy o ra to rs k ie j w ystę pu je zawsze ja k o postać o k re ­ ślona w łasnym i cechami (choć może być osobą nieznaną) na tle pewnej

x) Wstęp do podręcznika: Proza oratorska dla ki. IV gimnazjum opracowali I. Saloni i S. Świdwiński. Książka przedłożona do aprobaty M. W . R i O. P.

13

(8)

określonej rzeczyw istości e m pirycznej (nie lite ra c k ie j) i z w r a c a s i ę w p ro s t do o tocze nia określonego ró w n ie ż e m p iryczn ie ; nie zaprzecza tym w yznacznikom fa k t, że a u to r może tw o rz y ć dow olne fik c je zaró w n o do sw ojej osoby, ja k osoby słuchacza; ale w te d y cechy te j nowej rzeczyw istości fik c y jn e j są tego samego ro d za ju , co cechy rzeczyw istości e m pirycznej. W y ra z e m tego stosunku je s t w p rozie o ra to rs k ie j zawsze g ra m a tyczn a osoba pierw sza i d ru ga liczby pojedynczej lub m nogiej.

Bliskie p odobieństw o pro zy o ra to rs k ie j i p ro zy n au kow ej w yda je się jasne. O bydw a te rod zaje m ają za p rz e d m io t rzeczyw istość o ta c z a ­ jącą, em piryczną, obydw a u jm u ją zagadnienia a b s tra k c y jn ie a p rz e d ­ staw ieniem sym bolicznym posługują się ja k o pod staw ą rozu m o w an ia , zastosow aniem , przykładem czy ilu s tra c ją .

A różnice?

Proza naukow a zw yczajnie o g ra n icza się do opisyw ania rzeczy­

w istości, p roza o ra to rs k a chce na nią w p ły w a ć ; poza tym to , co zbliża prozę o ra to rs k ą do b e le try s ty k i, zarazem o d ró ż n ia ją od prozy n aukow ej.

C zynn ik estetyczny, sta no w ią cy ich is to tę , a w ydo byw a ją cy się w bele­

try s ty c e i w p rozie o ra to rs k ie j na pierw szy plan, w prozie naukow ej usuwa się na plan dalszy, nie je s t w a ru n k ie m koniecznym ; rzad ko kiedy m ożna o kre ślić e stetyzm ja k o ujęcie w p ro zie n aukow ej pożądane;

najczęściej będzie on szko dliw y, będzie bowiem u tru d n ia ł zrozum ienie i odpow iednie, „p rz e ż y c ie “ u tw o ru naukow ego.

Z b ie ra ją c powyższe uwagi możemy określić, że p roza o ra to rs k a s t o i n a p o g r a n i c z u m i ę d z y b e l e t r y s t y k ą a p r o z ą n a u k o w ą , ł ą c z ą c w s o b i e n i e k t ó r e c e c h y c h a ­ r a k t e r y s t y c z n e o b y d w u r o d z a j ó w t w ó r c z o ś c i w j e d n ą n o w ą c a ł o ś ć .

Połączenie cech estetyzm u b e le try s ty k i z a bstrakcjo nizm em p ro zy n au kow ej, kie ro w a n ie się w swych dążeniach ku rzeczyw istości em pi­

rycznej i w p ły w a n iu na nią p rzyłącza prozę o ra to rs k ą do lite r a t u r y tz w . s t o s o w a n e j 1) t j. m ającej cele p ra ktyczn e a d z ia ła ją c e j na naszą w ra ż liw o ś ć estetyczną.

W p ro zie o ra to rs k ie j m am y do czynienia z w y t w o r e m , k tó ry je s t w ynikiem tw ó rczo ści j e d n o s t k i — zw ać ją będziemy a u t o r e m

— a przeznaczony je st do o d d z ia ły w a n ia bezpośrednio na tych, k tó rz y w y tw ó r dany p rz y jm u ją (c z y ta ją , słuch ają ) — nazw iem y ten czynnik o d b i o r c ą . Zespół: a u t o r — w y t w ó r —-o d b io rc a , w w arun ka ch prozy o ra to rs k ie j je st n ie p o w ta rz a ln y w innej dziedzinie tw ó rczo ści.

!) Termin przyjmuję z rozprawy S. S k w a r c z y ń s k i e j pt. 0 pojęciu literatury stosowanej, zob. Szkice literackie z zakresu teorii literatury, Lwów 1932, s. 1 —26.

(9)

ZESZYT V ŻYCIE LITERACKIE 171

1. W y t w ó r .

Podobnie, ja k każdy d z ia ł tw órczości w y ra ż a ją c e j się w słow ie, może i proza o ra to rs k a p rzyb ra ć postać pisaną lub m ów ioną. Z ależne to je st od tego, czy osoba, do k tó re j a u to r się zw raca, je s t obecna czy nieobecna.

N ie mogąc porozum ieć się za pom ocą m ow y a u to r p i s z e o kre śla jąc a d re s a ta ; ażeby pismo ta k ie m ogło być zaliczone do działu p ro zy o ra - to rs k ie j, musi zawsze nosić zasadniczą cechę zjed nyw a nia w sposób bezpośredni osoby in d y w id u a ln e j czy z b io ro w e j dla myśli, p rze dsta w ion ej przez a u to ra , k tó r y s ta ra się o dbiorcę nam ów ić, przekonać, nastroić.

D la ro d z a jó w p ro zy o ra to rs k ie j p i s a n e j u ta rło się w stylistyce k ilk a nazw . I ta k : u tw o ry pisane przez je d n o stki lub g ru p y a adresowane do jed no ste k lub zo rganizow anych g ru p n a zyw a ją się l i s t a m i ; jeśli lis t ta k i zostanie o p u b liko w a n y, czyli jeżeli zostanie u m o żliw ion e za­

znajom ienie się szerszego ogółu z jego treścią, lis t nazyw am y o t w a r ­ t y m ; lis ty pisane przez je d n o s tk i lub g ru p y zo rg an izow an e , a p rze ­ znaczone d la szerszego za m kn ię te go ko ła jed no ste k lub g ru p określam y mianem o k ó l n i k ó w ; zw rócenie się je d n o s tk i lub g ru p y z o rg a n iz o ­ w an ej do szerokiego ogółu o kreślam y mianem o d e z w y l ub m a n i ­ f e s t u , p rz y czym — nadm ienić p o trz e b a — że m an ifest nosi specjalny c h a ra k te r uroczystościow y, że o bliczon y je st na w y w o ła n ie uczucia w zniosłości; wreszcie pisma, w ystosow ane przez g ru p y zorganizow ane, a skierow ane do w y b itn ych jednostek, ja k np. p rze d sta w icie li w ładz, noszą nazwę m e m o r i a ł ó w . Specjalnie wspom nieć należy o o d ­ rębnym ty p ie o k ó ln ik ó w w ojskow ych, zwanych r o z k a z a m i .

Ten, do k tó re g o w y tw ó r o ra to rs k i je s t zw ró con y może być rów nie ż osobą in d y w id u a ln ą lub z b io ro w ą w stosunku do a u to ra o b e c n ą . Pozw ala to na z u ż y tk o w a n ie języka m ó w i o n e g o d la celów zjednania zw ole nn ika pew nej myśli. Pow staje w ówczas w łaściw a m o w a , k tó ra zostaje w y g ł o s z o n a .

I tu ta k ż e m ożemy w y ró ż n ić pewne odrębne rod zaje . N ajp osp o ­ litszym typem będą w szelkiego ro d z a ju m owy k r ó tk ie czyli p r z e m ó ­ w i e n i a , łączące się z w ypa dka m i d nia, szczególnie w ypa dka m i z ja k ic h k o lw ie k w zg lę d ó w n ie zw ykłym i, a w ięc p o w i n s z o w a n i a , p o w i t a n i a , o r a ć j e u r o c z y s t o ś c i o w e , p o ż e g n a n i a , zw rócone do osoby lub g ru py w zw iązku z o d p o w ie d n ią okolicznością życiow ą. Cechą w spólną ich je s t to , że zw ykle m ów iący w ystę p u je w nich ja k o re p re z e n ta n t pew nej zbiorow ości, je s t w yra zicie lem je j o p in ii i sądów. D ru g ą g ru pę s ta n o w ią t u t a j prze m ó w ie nia , k tó ry c h celem je st uśw iadom ienie pewnego stanu rzeczy, znaczenia osoby lub zjaw iska, m ow y p o c h w a l n e w szelkiego ro d z a ju ; na pograniczu pierw szego i d ru gie go ro d za ju zn a jd ą się m owy, w ygłaszane p rzy ucztach i biesia-

13*

(10)

dach — nazyw am y je t o a s t a m i (p rz e z d ro w ia ). Przem ówienie, w yłuszczające zagadnienia, k tó ry m zebranie w inn o poświęcić uwagę, nazyw am y z a g a j e n i e m .

K a te g o rię poważnych w y tw o ró w , odznaczającą się za ró w n o ro z ­ m ia ram i ja k i w szechstronnym opracow aniem (zob. n iż e j) s ta n o w ią m o w y . D zie lim y je zw yczajnie w edług środow iska, w k tó ry m zostały wygłoszone, na: n a r a d n e (wygłoszone na zebraniu naradzającym się nad pewną s p ra w ą ), s ą d o w e , r e l i g i j n e . Pierwsze z ja w ia ją się w doskonałej postaci najczęściej podczas sesji p a rla m e n ta rn ych , d ru g ie podczas ro z p ra w sądowych na doniosłe te m a ty , trz e c ie podczas uroczystości re lig ijn y c h .

M iędzy obydw u ty p a m i p rze d sta w io n ym i is tn ie ją fo rm y pośrednie.

Z a b i e r a n i e g ł o s u przez ro z m a ity c h m ów ców w odniesieniu do poruszanych te m a tó w i naśw ietlenie ich z różnych p u n k tó w w idze nia składa się na d y s k u s j ę ; zw alczanie doraźne o p in ii cudzej (p rze d ­ m ów ców ) nazyw am y p o l e m i k ą . Obszerne p rz e ciw sta w ien ie i uza­

sadnienie przeciw nych sta no w isk o kreślam y ja k o d y s p u t ę itd . W obec is tn ie ją c e j rzeczyw istości może m owa spełniać d w o ja k ie zadania:

1. u ś w i a d a m i a ć pewien stan rzeczyw istości, fo rm u ło w a ć pogląd, k tó ry je st oczyw isty, powszechnie z ro z u m ia ły ;

2. dążyć do p r z e k s z t a ł c e n i a rzeczyw istości istn ie jące j.

T o prze kształca nie może mieć sens d w o ja k i. Raz chodzić może o to , ażeby stan istn ie ją cy zm ienić, pobudzić ludzi do w y s iłk ó w w pewnym k ie ­

ru n k u ; w innym znów w ypadku mówca s tw ie rd z a fa k ty c z n y stan na­

s tro jó w , dążących do zm iany i usiłuje p o w s t r z y m a ć przed w p ro w a ­ dzeniem zm ian w życie, o strze ga przed grożącym niebezpieczeństwem .

2. A u t o r .

Pierwszym zagadnieniem , k tó re w zw iązku z zagadnieniem „ a u t o r “ sp ró bu jem y ro zstrzyg n ą ć, je st sp ra w a m a n d a n t a . C hodzi w tym zagadnieniu o to , że p rz y b ra n ie p osta w y m ówcy musi się d okonyw ać na pod staw ie czyjegoś u p o w a żnie nia ; k s z ta łto w a n ie lu d z k ie j o p in ii odbyw a się na podstaw ie zajęcia przez a u to ra sta n o w iska wyższego, g órującego nad o dbiorcą, w ta je m n iczo n e g o wobec n ie w taje m n iczon ych. Cóż upo­

w ażnia a u to ra do zajęcia ta k ie g o stanow iska, a o d b io rc ó w do ulegania jego w yw odom ?

Pierwszym i najw ażnienjszym m andatem może być zbiorow ość Judzka. U po w ażn ia ona kogoś do r e p r e z e n t o w a n i a ludzi, do w y s tę p o w a n ia w swoim im ieniu. Pełnym słuchaczem je s t wówczas

(11)

ZESZYT V ŻYCIE LITERACKIE 173

w łaściw ie te n, do kogo m owa je st s k ie ro w a n a ; ci n a to m ia s t, k tó rz y u dzie lili m ówcy m an da tu , jeżeli są p rzy m owie obecni, są ty lk o k o n tr o ­ le ra m i; z w ra c a ją uwagę g łó w nie na to , czy m owa re p re z e n ta n ta pod względem treści i fo rm y sto i na należytym poziom ie, o d p ow iad a u p ra w ­ nieniom itd .

W innych w ypadkach m andantem sta je się sam a u to r. Jego p rz e ­ konania o p o trz e b ie głoszenia p ra w d y, k tó ra w nim samym d o jrz a ła , apostolska żarliw ość zyskiw ania dla niej z w ole nn ikó w . T a ki m an da t duchow y, w e w n ę trz n y , czuli w sobie wszyscy w ielcy re fo rm a to ro w ie o bycza jó w i m oralności osobniczej i społecznej, ludzie, k tó rz y w pływ em swoim zm ie nia li oblicze ś w ia ta , w ielcy nauczyciele ludzkości. W życiu codziennym sp ełnia ją sw oje zadania na różnych odcinkach życia ż a rliw i o brońcy swej p ra w d y, je j o fia rn i częstokroć b ojow nicy, sp rze ciw ia ją cy się powszechnej o p in ii publicznej, w alczący o zw ycięstw o. Z a praw dę tę sami b io rą całą odpow iedzialność, p o k u tu ją czasem za je j głoszenie przez całe życie.

A u to r y t e t m o ra ln y d zięki swej w a rto ś c i społecznej posiada u ludzi dużą moc p rz e k o n y w u ją c ą bez w zględu na słuszność czy niesłuszność myśli p ro pa go w an ych; w ysta rczy, że p o w ie d z ia ł coś ten lub ó w w y b itn y , by w ielu uznało słuszność jego w y w od ów . Stąd to p rzy ogłaszaniu jakichś enuncjacji, poszukuje się „n a z w is k “ , tz n . osób czy in s ty tu c ji znanych i uznanych, k tó re by je podpisały, a przez to samo ju ż nadały większe znaczenie s p ra w ie ; n ie je d n o k ro tn ie dąży się do w y w o ła n ia analogicznej sugestii d ro g ą np. masowości podpisów ; albow iem i w ie lk a ilość zw olen­

n ik ó w ma dużą moc p rz e ko n yw a ją cą d la o p in ii publicznej.

R ozum iejąc doniosłość a u to ry te tu d la pow odzenia sp ra w y a u to rz y b ardzo często tw o rz ą o ko ło siebie a tm o sfe rę a u to ry te tu w sposób sztuczny. A w ięc albo s ta ra ją się w y tw o rz y ć dla siebie z g óry uznanie o d b io rcó w , albo p od ziw i wdzięczność d la swoich zasług, albo zgoła w p a d a ją w o dpow iedni to n g ó rn y p rz y b ie ra ją c postaw ę p ro ro k a , wiesz­

cza, w ie lk ie g o w ta je m n iczon eg o , i n a rzu ca ją ją d ro g ą sugestii.

W w y tw o ra c h m ów ionych osoba a u to ra w ym aga d o d a tk o w e g o o m ó w ie n ia ; albow iem nie chodzi tu ju ż ty lk o o nazw isko, a n a w e t o cechy c h a ra k te ru , ale o całość osobowości, a w ięc n aw et o w ygląd ze w n ętrzn y, postaw ę, te m p e ra m e n t, m im ikę, g e styku lację. Część tych w a lo ró w nie tra c i swego znaczenia n a w e t wówczas, gdy m ówca je s t n ie w id zialn y, a słychać go ty lk o , a w ięc np. w rad io . I t u t a j bow iem te m p e ra m e n t, głos, d yk c ja o d g ry w a ją we w ra że n iu pie rw szo rzę dn ą ro lę i w y tw a rz a ją m niej lub w ięcej w y ra z is te w yob ra że nie m ów iącego ja k o pew nej osobo­

wości, k tó ra na nas sobą o dd zia ływ a .

Iluż je s t ta k ic h m ów ców , k tó rz y „ p o ry w a ją “ swoje o tocze nie samym

„o g n ie m “ swoich w ypow iedzeń, k tó rz y c z a ru ją je sposobami u z e w n ę trz -

(12)

n iania się, g e styku la cją , głosem lub zyskują naszą sym patię, bo im ponują opanow aniem , spokojem . Iluż m ów ców psuje od razu stosunek do sp ra ­ w y — samym ty lk o sposobem p o tra k to w a n ia te m a tu , odniesieniem się do słuchaczy, n ieprzyjem nym w ygłaszaniem lub w ogóle czymś, co każe ich sklasyfikow ać ja k o np. a ntypatycznych? T ak ja k pierwszem u m ówcy w ybaczam y chętnie p otkn ię cia , a n a w e t błędy popełniane, ta k d la d ru ­ giego jesteśm y su ro w ym i sędziam i; w yw odom pierw szego ulegam y chętnie i ła t w o ; wobec w ysiłkó w d ru gie go zachow ujem y się z oporem i niechęcią.

3. O d b i o r c a .

Dążąc do zjednania o d b io rc ó w dla sw oje j myśli, a u to r — posiadający n a w e t doskonałe w a ru n k i ze w n ętrzn e — liczyć się musi ze swym i o d- b i o r c a m i . T o „lic z e n ie się“ nie o bejm uje w szystkich dziedzin, ale w in n o być uw zględnione w znacznej części. Przede w szystkim liczyć się w inien a u to r z poziom em in te lig e n c ji swoich słuchaczy, z ich k u ltu rą , za in te re so w a n ia m i. C icero o s trz e g a :

Nie można wobec odmiennej za każdym razem czyjejś doli, stanowiska, powagi, wieku, ani na każdym miejscu w każdym czasie, przed każdym słuchaczem, używać tych samych wyrazów i pomysłów, lecz należy uważać, co w każdym momencie przemówienia przystoi. A to, co przystoi, zależne jest od tego, co się porusza w przemówieniu, jak też od osoby tego, kto mówi i tych, którzy słuchają.1)

Ten sam m ówca, m ów iący ta k samo, nie wszędzie uzyska jednakow e ustosunkow anie słuchaczy. P opularny i o gólnie łub ian y mówca p ro le ta ­ ria c k i ra zić będzie zgrom adzenie w y tw o rn y c h ludzi, elegancki ka zno ­ d zie ja od razu ustosunkuje do siebie n ieprzychylnie bezrobotnych nędza­

rzy, p o p u la ry z a to r — uczone grem ium . Jeżeli a u to r nie p o tra fi dostosow ać się do swoięh słuchaczy, m owa jego nie „ ż y je “ , zawisa w p ró żn i, s ta je się zbiorem słów lecących w p rze strzeń nieokreśloną, nie docierających do jedynego w łaściw ego celu t j. do duszy słuchaczy.

M ia rą sukcesu o ra to rs k ie g o je s t rea kcja o db io rców . Jakże więc rozum ieć tę „re a k c ję ” ? Czy ty lk o w te d y uznam y mówcę za doskonałego, a w y tw ó r za d ob ry, gdy zjedna w szystkich c z y te ln ik ó w czy słuchaczy, gdy pociągnie za sobą p rz y n a jm n ie j znaczną ich większość?

W ocenie w a rto ś c i m ow y nie m ożna brać pod uwagę re a k c ji ty lk o w znaczeniu a p ro b o w a n ia , lecz w ogóle siły w ra żen ia, ja k ie mówca s z tu k ą swą na słuchaczy w y w ie ra , w ra ż e n ia najczęściej n a ty c h m ia s to ­ wego, bezpośredniego. Może ono być za ró w n o a probujące w yw od y m ówcy, ja k i negujące ich treść. W pierw szym w ypadku budzą

1) Cle. O rat. 21. 70.

(13)

ZESZYT V ŻYCIE LITERACKIE 175

w yw od y m ówcy w słuchaczach a p ro b a tę , za chw yt, aplauz, e n tu z ja z m ; w d ru gim w ypadku sprzeciw , p ro te s t, oburzenie, gniew , chęć w a lk i, W obydwu w ypadkach, kiedy rea kcja je st silna, m amy do czynienia z m ówcam i d o b rym i, bo budzą, podniecają. Z ły je s t ty lk o ten mówca, k tó ry żadnej re a k c ji nie budzi, albo co g o rz e j, nuży, męczy, nudzi, usypia.

D la w yjaśn ie nia posłużm y się p rz y k ła d e m : Istn ieje jakaś spraw a

„ n “ , k tó ra ma się stać prze dm iote m d e b a ty społecznej celem określenia sta no w iska zebrania. W o b ro n ie spraw y „ n “ p rz e m a w ia ją m ówcy A i 8, p rze ciw „ n “ m ówcy C i D. Bez w zględu na w a rto ś ć spraw y, na je j is to tę , na nasz stosunek do treści zagadnienia s tw ie rd za m y, że m ówcy A i C m ó w ili „d o b rz e “ , że b ro n ili m ądrze i zręcznie swoich sta no w isk, pod­

czas gdy d w a j inni nie byli nic w a rc i. 8 je st np. skończonym nudziarzem , D dem agogicznym , histerycznym krzykaczem . M ow y ich nie s ta ły na wysokości zadania.

W o b ec powyższych stw ie rd ze ń za błędne i szko dliw e należy uznać poszukiw anie popularności w sensie jedynie a prob ują cym , poszukiw anie w yłączn ie aplauzu, okupionego nastę pstw a m i w zakresie treści naszych w ypow iedzeń. Dążenie do aplauzu jednogłośnego bez zastrzeżeń m ożliw e je st ty lk o w dwóch w ypa dka ch:

1. gdy w y p o w ia da n a treść is tn ie je ju ż ja k o uznana, p rz y ję ta i u g ru n ­ to w a n a o pinia publiczna. A plauz nie może być w te d y m ia rą sukcesu, poniew aż w ta k ie j sytu a cji każde, choćby najgorsze przem ów ienie, zyskuje a p ro b a tę .

2. gdy mówca k ie ru je się nie p ra w d ą w e w n ę trz n ą , lecz poszukuje ta k ie g o w yjścia, ażeby w szystkim dogodzić, łu d zi p ochw ałam i, pochlebia, s ta ra się za d o w o lić każde n a w e t niesłuszne żądanie. T a k ie sta no w isko o kreślam y ja k o d e m a g o g i ę , mówcę te go typ u ja k o d e m a g o g a .

Z te go stanu rzeczy i w a ru n k ó w o ra to rs tw a w y p ły w a , że d la o bron y sp ra w doniosłych, „d o b ie ra się“ s ta ra n n ie m ów ców ta k ic h , o k tó ry c h w iadom o, że u m ie ją sobie z zadaniem poradzić, że posiadają d a r czy sztukę „p rz e ś w ia d c z a n ia “ . I na o d w ró t u o rg a n iz a to ró w zgrom adzeń m ożna zauw ażyć n ie je d n o k ro tn ie obaw ę przed w ys tą p ie n ia m i n ie k tó ry c h p rz e c iw n ik ó w ; b ardzo często nie dopuszcza się do głosu zw o le n n ikó w przeciw nego sta no w iska , a n a w e t przeszkadza się im w za bran iu głosu b ru ta ln ą przem ocą. 4

4. Ś r o d k i o d d z i a ł y w a n i a .

Pierwsze o p ra co w a n ia określające d o b ó r ś ro d k ó w re to rycznych sięgają jeszcze sta ro ż y tn o ś c i klasycznej g re c k ie j i rzym skie j. S ta ro ż y tn i bow iem , w obec trud no ści p orozu m ie nia się słowem pisanym , posługiw ali się m ow ą i s ta ra li się s z tu k ę m ó w ie n ia ja k n a jb a rd z ie j w ydoskonalić.

(14)

Z agadnieniu tem u pośw ięcali baczną uwagę, s ta ra li się zasady dobrego m ów ienia ująć w pewne reguły i przepisy i zam knąć je w pewien system.

W ten sposób p o w sta w a ła i doskonaliła się jedna z gałęzi te o rii lite r a tu r y , nazw ana te o rią w ym ow y. T w o rz o n o ró w n ie ż specjalne szkoły re to ró w , w k tó ry c h uczono a d e p tó w zasad „c o i ja k należy m ów ić“ , i p ra ktyczn e g o ich zastosow ania.

Zasady, głoszone p rze z sta ro ż y tn o ś ć , p rz y ję ło i przysw oiło sobie średniowiecze, z u ż y tk o w u ją c zdobycze sta ro ż y tn o ś c i dla celów ka z n o ­ d zie jstw a re lig ijn e g o .

Klasyczna i średniow ieczna te o ria w ym o w y — nie negując znaczenia ta le n tu w rodzonego dla w yro b ie n ia się na d obrego mówcę — sta ła na stanow isku, że stosując się do przepisów w szystkie cechy dobrego m ówcy można w sobie w ypracow ać. Jako p rzykła d w ym ie n ia ła D e m o s t e - n e s a, k tó r y przez w y trw a łe ćw iczenia, m im o że p ozb aw ion y był n a tu ­ ralnych w a ru n k ó w , s ta ł się jednym z n a jw yb itn ie jszych m ów ców ś w ia ta . S tojąc na tym stanow isku klasyczna te o ria w ym o w y o kreślała bardzo szczegółowo za ró w n o skła d n iki treści ja k i n astępstw ich w m owie, narzucała sposoby a rg u m e n to w a n ia , sło w n ic tw o , u jm o w a ła w norm y postaw ę, ruchy, gesty, m iny. T akie w skazó w ki możemy znaleźć jeszcze w jednym z p od rę cznikó w współczesnych1):

G e s t y u c z u ć d o d a t n i c h . Te gesty pozytywne, zasadniczo starają się ruchem pociągnąć słuchacza ku sobie, podnieść go, umocnić.

1. M i ł o ś ć : ręce się wyciąga, otwiera, jakby się chciało okazać serce i lekko je zbliża do piersi, albo dłoń kładzie się na sercu, albo ręce krzyżuje się na piersiach.

2. R a d o ś ć : ręce w żywym ruchu oddalają się ku słuchaczom, podnoszą się lekko w górę, wyrażając tym podniesienie ducha; opadają na piersi, jeżeli mówca wyraża swą radość itd.

G e s t y u c z u ć u j e m n y c h :

1. N i e n a w i ś ć : dłonie zaciskają się kurczowo, a ręce przy tułowiu ściśnięte lekko drżą.

2. B o j a ź ń : cała postawa cofa się lekko w tył, ręce przyciskają się do tułowia, a dłonie zaciskają się i kładą się na piersiach, jakby je zasłaniały itd.

U de rza jąca i odstręcza jąca w tym ujęciu je st s k ra jn a m echanizacja postaci i g e s ty k u la c ji m ówcy. W y g lą d a to ta k , jakb yśm y m ieli do czy­

nienia z m anekinem , a nie żyw ym c z ło w ie k ie m ; zastosow anie podobnych przepisów w p ra k ty c e m usiałoby w y w o ła ć w ra że n ie kom izm u. Spotę­

g u je się to w ra żen ie jeszcze b a rd zie j, gdy uw zględnim y, że podobne przepisy n orm a lizu ją ce is tn ia ły ró w n ie ż we w szystkich innych d zie ­ dzinach ekspresji.

J) Ks. H e n r y k H a d u c h . T. J. Zasady wymowy ogólnej i kościelnej. Dla użytku duchowieństwa. Kraków 1927. Wydawnictwo księży jezuitów.

(15)

ZESZYT V Zy c ie l it e r a c k ie 177

Przeciw staw ieniem przepisów i norm , w skazujących co należy czynić, aby w ygłaszać dobre m owy, je s t sta no w isko obserw acyjno-opisow e.

Z aznacza się w nim p o tra k to w a n ie m ow y ja k każdego innego zjaw iska a rtystyczne go , k tó re ro z p a tru je się z różnych p u n k tó w w idzenia.

T a kie sta no w isko obserw acyjno-opisow e m ów danego ty p u , zw iązane z ind yw id u a ln ym i, n ie p o w ta rz a ln y m i częstokroć w łaściw ościam i I o k o ­ licznościam i danej m owy, je st jedynie w łaściw e w stosunku do m ów u trw a lo n y c h pismem czy d ru kie m , p rzy czym z g ó ry uśw iadom ić sobie należy, że badane p rz y k ła d y m ów d a ją w stosunku do n atu ra lnych w a ru n k ó w swego pow sta nia o ra z d zia ła n ia o b ra z niezupełny, niejedno­

k ro tn ie n a w e t fałszywy.

Przede w szystkim w ięc w odniesieniu do każdego z tych zjaw isk należy pam iętać, że s ta n o w ią one zja w isko h i s t o r y c z n e . D z ia ła ły one na tle pewnych fa k tó w i w a ru n k ó w , k tó re m inęły b e z p o w ro tn ie ; ażeby dziś je w pełni zrozum ieć, musimy o d tw o rz y ć w w y o b ra ź n i te w a ru n k i, s ta ra ć się w yczuć n a s tró j, k tó ry im to w a rz y s z y ł; inaczej ocena n ależyta w y tw o ru nie je s t m ożliw a .

D ru gim zastrzeżeniem , k tó re tu uczynić należy, to w odniesieniu do większości te k s tó w zm iana sposobu ich p u b lik a c ji. W ie le z tych te k s tó w bowiem było w ygłoszonych i d ocie ra ło w ten sposób do świadom ości słuchaczy, tym czasem my poznaw ać je możemy a lbo przez czytanie, albo przez słuchanie w cudzej in te rp re ta c ji.

W każdym w ięc razie usuw ają się spod naszej o bse rw a cji w szystkie osobiste w a lo ry m ówcy. Jeżeli m owę poznajem y przez słuchanie cudzej d eklam a cji, to b ardzo często in te rp re ta c ja in d y w id u a ln a re c y ta to ra może n a w e t w ypaczyć sens m owy. U nika m y te go przez czy ta n ie własne, tw o rz ą c sobie zarazem pewne w yob ra że nie p rze m a w ia jące go . N ale ży jednak zawsze p am ię ta ć o ty m , że „m o w a pisana to m ara słow a żyw ego“ . O g óln ie różnicę d ało by się o kre ślić w ten sposób, że m ow a m ów iona zb liża się zawsze do m ow y p o to czne j, podczas gdy w pisaniu nabiera cech lite ra c k o ś c i. Z a le tą te k s tu d ru kow a ne go je st to , że ja k o u trw a lo n y pozw ala na dokładniejsze za zna jo m ie nie się z sobą, w n ik liw s z ą i głębszą analizę.

Po tych zastrzeżeniach możemy przejść do rozw a że n ia środ ków , k tó ry m i dysponuje mówca w dążeniu do zjednania swego a u d y to riu m .

W ro z p a try w a n iu cech m ow y musimy zdać sobie spraw ę z je j po­

szczególnych e le m e n tó w i w zajem nego ich ustosunkow ania do siebie.

Przede w szystkim inte re su je nas te m a t i sta n o w isko , z a ję te przez a u to ra . Bardzo często są one ju ż z g ó ry narzucone m ów cy: zawodem , p o trz e b ą osobistą, o b o w ią z k ie m . P ro k u ra to r z zaw odu oskarża, a obrońca z urzędu b ro n i, ksiądz z o b o w ią z k u m ów i kazanie re lig ijn e , o skarżony z p o trz e b y b ro ni się w sądzie. Ale n ie je d n o k ro tn ie s ta n o w isko mówcy

(16)

było dow odem głębokiego poczucia p ra w d y i o fiarno ści społecznej lub na­

ro d o w e j; dla c h a ra k te ry s ty k i m ow y (odw aga, o p o rtu n iz m , s p ry t itd .) cechy te m ają doniosłe znaczenie.

I. Każda m ow a je st w pewien sposób zbudow ana, w yka zu je jakieś na­

s tę pstw o myśli czyli posiada jakąś k o m p o z y c j ę . M ożem y w ięc sp orzą ­ dzić je j p ro to k ó ł i za stan ow ić się nad stosunkiem poszczególnych części do siebie. Plan ta k i w ykaże nam z a le ty lub w ady m ow y w zakresie:

1. je j logiczności, układu myśli i w łaściw ego stosunku ich do siebie, 2. w yczerpanie te m a tu lub b ra k ó w pod tym w zględem ,

3. konsekw entnego zdążania do w ytyczo ne go celu.

N ie k tó re m ow y będziem y m ogli nazwać pod tym względem klasycz­

nym i. Będą to te m owy, k tó re trz y m a ją się (św iadom ie lub nieśw ia­

d om ie ) w skazów ek te o rii lite r a t u r y klasycznej, n orm u ją ce j postępow anie ró w n ie ż i w ty m zakresie. W e d łu g je j przepisów m owa pow inna posiadać następujący u k ła d :

1. W s t ę p . Celem jego je s t zdobycie życzliwości słuchaczy, za­

intereso w an ie ich w łasną osobą i sp ra w ą przez siebie rep re zen to w a n ą.

2. O p o w i a d a n i e . Z a w ie ra ć ono w in n o p rze dsta w ien ie sy­

tu a c ji, dotyczącej spraw y.

3. A r g u m e n t a c j a , za w ie ra ją c a w szelkie dow ody i a rg u m e n ty p rze m a w ia jące za spraw ą.

4. O d p i e r a n i e z a r z u t ó w , część, w k tó re j mówca p rz e ­ w id u je sprzeciw y słuchaczy i od razu zw alcza je w y k a z u ją c ich słabość.

5. Z a k o ń c z e n i e , w k tó ry m m ówca ra z jeszcze zbiera głów ne p u n k ty ro zu m o w a n ia , u jm u je je w pewien w niosek, podkreśla w ażniejsze m om enty ze sw oje j m ow y i s ta ra się uzyskać dla spraw y uczuciowe ustosunkow anie słuchaczy.

Przeciw ieństw em m ow y o klasycznej ko m p ozycji je s t m owa im p ro ­ w izow an a, n atch nio na . O to , ja k c h a ra k te ry z u je poetycznie sw ój spo­

sób m ów ienia A r y s t y d e s B r i a n d , jeden z n a jw y b itn ie js z y c h m ów ców politycznych F ra n c ji1):

,,Mowa nie jest pracą literacką, mowa jest czynem! Mowa musi być wysłuchaną.

Forma ma znaczenie drugorzędne; działanie mowy, skutek, który ona odnosi jest wszyst­

kim. Czasem jest dobitniejsze jedno zdanie zrodzone z podniecenia słuchaczy, którym się mówca zaraża, niż najbardziej wycieniowane, gramatycznie wydoskonalone szeregi wyszlifowanych zdań. Toteż mowa zrośnięta jest z otoczeniem, wśród którego się rodzi i z całą atmosferą, z której się wyłania.“

,,Pragnę wyjaśnić w kilku słowach, jak ja swoje mowy przygotowuję. Jestem zwolen­

nikiem improwizacji formy. Naprzód opracowuję tem at w myśli, szeroko, głęboko, 1) Zob. M a y k o w s k a M a r i a : Klasyczna teoria wymowy. R. II, str. 16—27

„Układ mowy“ .

-) Cytuję według książki: H e n r y k M a r i a ń s k i : Kult żywego słowa. W a r­

szawa 1935. Nakładem księgarni F. Hoesicka, str. 52.

(17)

ZESZYT V ŻYCIE LITERACKIE

179

odważam najskrupulatniej każde za i przeciw, w rozmowach z przyjaciółmi politycznymi badam prawdziwość dowodów i argumentów; gdy już wszedłem na mównicę, staram się nie wiązać myśli jakakolwiek formą. Oddaję się improwizacji. Uważam, że przy­

gotowanie formy jest wędzidłem dla myśli, ogranicza swobodę ruchów, że najlepszych argumentów dostarcza atmosfera chwili, a nie praca z głową pochyloną nad biurkiem.

Przeważnie rozstrzygają argumenty, które same się z dyskusji wyłaniają.“

II. D ru g im elem entem składow ym każdej m ow y je s t a r g u m e n ­ t a c j a . M ianem tym okre śla m y w szystkie czynniki rozum ow e, k tó re z u ż y tk o w u je mówca dla prze kon an ia swych słuchaczy. A rg u m e n ta c ja rozu m o w a musi się stosow ać do p ra w lo g ik i, jeżeli ma być p rz e k o n y ­ w ają ca. A rg u m e n ta c ja rzeczow a polega znów na p rze dkła da niu d o w o ­ dów rzeczowych, s tw ie rd z a ją c y c h tezy m ówcy. Ten d ru g i sposób a rg u ­ m e n to w a n ia stosow any byw a przede w szystkim w w ym o w ie sądowej.

Jak w ażną je s t s tro n a rozu m o w a m owy, niech św iadczy o tym paradoks S a u r i n a:

„Sztuka pięknego mówienia jest przede wszystkim sztuką prawidłowego my­

ślenia; najpierw zdrowa myśl — następnie właściwy wyraz“ .

III. N ie zm ie rn ie w ażnym czynnikiem dla zyskiw ania słuchaczy je s t p r z e ś w i a d c z a n i e u c z u c i o w e . C hodzi w nim nie ty le o p r z e k o n y w a n i e słuchacza, ile raczej o zw iąza nie go uczuciowe ze spraw ą, re p re z e n to w a n ą przez a u to ra . Z n a ją c n a tu rę ludzką, o rie n ­ tu ją c się w n astroja ch i m ożliwościach ich w y w o ła n ia , mówca s ta ra się zbudzić o dpow iednie uczucia: m iłości, nienaw iści, zapału, lito ś c i, p ob ła ­ żania, przebaczenia, podziw u, za chw ytu itd . U zyskaw szy odpow iednie ustosunkow anie ma tym samym ła tw ie js z ą drogę do p rze prow a dze nia swoich zam ierzeń.

B ardzo zbliżone do d z ia ła n ia uczuciow ego je s t d zia łan ie przez s u g e s t i ę , w k tó ry m a u to r w yzyskuje sw ój w p ły w , znaczenie, a u to ­ r y te t, ażeby o d d zia łać na o d b io rc ó w bezpośrednio prze z narzucenie pewnego n a s tro ju , o p in ii itd .

Pewnego ro d z a ju sugestią je st p rz y k ła d , zastosow any w m owie.

Ażeby p rz y k ła d „ d z ia ła ł“ , musi istnieć jakaś w ięź m iędzy nim a słucha­

czem. Zadaniem w ięc m ówcy używ ającego p rzykła d u je s t uczynić go

„p rz e k o n y w a ją c y m “ , czyli w ykazać i narzucić swym słuchaczom podo­

bieństw o, ja k ie zachodzi m iędzy nim i a sytu a c ją p rz e d s ta w io n ą i odp o ­ w ied nio ich do p rzykła d u ustosunkow ać.

IV. C z w a rty m elem entem , k tó r y należało by poddać obse rw a cji, je s t język. M oże on być nie ty lk o p o p ra w n y albo błę dn y; C icero żąda:

„Cała owa boska moc i celowość mówcy okazuje się w tym, ażeby to, co trzeba powiedzieć, wymówić ozdobnie, bogato, różnorodnie.“ ’)

’) (Cyc. Dc. orat. II, 27, 120.)

(18)

A Iz o k ra te s d o d a je :

... Słowa mają taką moc, że można w różny sposób mówić o tym samym, wielkie rzeczy przedstawiać jako małe, a małe wyolbrzymiać, rzeczy przebrzmiałe pokazać w nowym świetle, a niedawne wypadki owiać tchnieniem przeszłości.1)

Z te go ujęcia zagadnienia w y p ły w a ło by, że d o b ó r języka do p rze d ­ sta w ie n ia sp ra w y nie je s t rzeczą d ro b n ą ani o b o ję tn ą . P ie rw o tn ie w ym ow a była ty lk o darem słowa, z biegiem czasu w zniosła się na w yżyny s z tu k i2). I o b o w ią z u ją ją te same w ym a ga n ia , ja k ie s ta w ia m y p rozie a rty s ty c z n e j. Żyw ość, czystość języka, w łaściw ość w yra żeń , jasność o b o w ią z u ją b ezw zglę dn ie; ro z m a ite ustosunkow anie do obrazow ości i a b s tra k c jo n iz m u , ozdobności, kw iecistości, cech d źw iękow ych, a w ięc ry tm u i b a rw y d źw ię ków , p o zo sta ją ja k o m ożliwości do dyspozycji a u to ra .

V. Samo s tw ie rd z a n ie ta k ic h czy innych cech m ow y nie s ta no w i jeszcze je j oceny. Pow stanie ona d op ie ro w te d y , kiedy zaczniem y badać w za je m n y stosunek poszczególnych e le m e n tów do siebie i s tw ie rd z a ć ich w z a je m n ą zgodność w spó łd zia ła n ia i h a rm o n izo w a n ie lub te ż nie­

zgodność. W y n ik a ło by stąd, że o w a rto ś c i m ow y nie decyduje jakiś ściśle określony e le m e n t; błędne byłoby tw ie rd z e n ie np., że d ob ra je st każda m owa zw ięzła, a zła ro z w le k ła , a lb ow iem jedno i d ru gie służyć może b ardzo dob rze sw ojem u celow i. A nalo giczn ie orzec nie m ożna o w a rto ś c i przez samo s tw ie rd z e n ie re a liz m u , epickości, n atu ra lno ści ja k patosu, poetyckości czy uczoności.

W ią z a n ie e le m e n tó w w jedną całość w edług o b ra n e j jednej zasady, tw o rz e n ie je d n o lite j całości o d p o w ia d a ją c e j te m a to w i i tłum aczącej postaw ę a u to ra — je st to tw o rz e n ie s tylu m ow y. „B o m owa je s t ta k d e lik a tn a , że się poddaje, w ja k ą k o lw ie k nachylić ją s tron ę, a potem z rozm aito ści c h a ra k te ró w i skłonności ludzkich m usiały w ynikn ąć różne stylu ro d z a je “ — określa C ic e ro 3).

O to ja k jeden z te o re ty k ó w w ym o w y klasycznej p o tę p ia nieum ie­

jętność dostosow ania stylu do treści m ow y:

.... nie ma nic gorszego, co Teodoros jak gdyby jakimś opętaniem nazywał.

A jest to patos występujący nie w porę tam, gdzie patosu zgoła nie trzeba lub nieumiarkowany tam, gdzie umiar być powinien. Często bowiem, jak gdyby w jakimś oszołomieniu, przerzucają się w nastrój patetyczny, gdzie go tem at nie wymaga, lecz żąda własne usposobienie, lub wydają się dyktować szkolne przepisy. Niezbyt się dobrze, rzecz prosta, przedstawiają tacy mówcy wobec swoich słuchaczy, którzy zimni pozostają, coś na kształt szaleńców wobec ludzi o zdrowych zmysłach.

1) Izokrates IV, 7.

2) Marmontel.

3) Patrz Cap. XVI. tłum. Rykaczewskiego.

(19)

ZESZYT V ZYCIE LITERACKIE 181

U podobania czaru i reakcje doraźne na ro z m a ite s ty le m ów ilu ­ s tr u ją nam dw a w ypo w ie dze n ia . Pierwsze z nich pochodzi ze s ta ro ­ żytności:

„trzeba te dwa postawić sobie cele: przedstawienie sprawy i przedstawienie jej w sposób przyjemny. Nie będziesz bowiem miał władzy nad słuchaczami, nie czarując ich pełnym wdzięku i uroku przedstawieniem i urozmaiceniem wyrazów.“ ')

D ru g ą enuncjację zgłosił spraw ozdaw ca sądowy współczesny, znu­

żony jed no sta jn o ścią stylu przem ów ień słyszanych od la t w ielu na ro z ­ praw ach :

„Bezwarunkowo tęsknię za jakąś prostszą, poważniejszą wymową — bez gestów, bez teatralności, bez egzotycznych zwierzeń, bez przeklętej podmiotowości, bez obietnic, których nigdy się nie dotrzymuje, bez gróźb, których się nikt nie obawia.“ * 2)

Poniżej podajem y tabelę, k tó ra może dopom óc do określenia jakości stylu m owy.

zw ięzły (np. rozka zy żo łn .) rozlew n y

pro sty ozdobny (kw ie c is ty , d w o rn y )

epicki (op ow iad an iow y, gaw ę ­ d z ia rs k i)

liry c z n y (uczuciow y, e m o cjo ­ n alny)

n a tu ra ln y p a te tyczn y

suchy (urzędow.y, a b s tra k c y jn y ) poetycki (lite ra c k i, o b ra z o w y ) re a listyczn y (p rze d sta w ie n io w y,

fa k ty c z n y )

ide alistyczn y (na tchn ion y, w ie- szczy)

s tw ie rd z a ją c y , o rze ka ją cy k ry ty c z n y , polem iczny

rzeczow y fraze olo giczn y

pow ażny ż a rto b liw y , hum orystyczny

p op ularn y uczony

k o n k re tn y a b s tra k c y jn y

N iedostępna dla naszego badania pozostanie spraw a w y g ł o ­ s z e n i a , z a c h o w a n i a s i ę m ó w c y itd . W ażność te go czynnika s ta ra liś m y się o kre ślić w to k u naszych rozw aża ń . Dalecy od sztucznych przepisów te o r ii klasycznej m ożemy sobie b ra k ten uzupełnić jedynie fa n ta z ją , w yob ra że niem , do k tó re g o podstaw y d o s ta rc z y nam nauka o k u ltu rz e i badany u tw ó r.

’ ) Long. Rh. gr. Spmg.-Ham. 1894. Str. 188.

2) Okręt. Kur. Por. 1. X I. 1935. Pożegnanie sprawozdawcy.

(20)

J. D. Hopensztand.

FILOZOFIA LITERATURY FORMA LISTÓW WOBEC POETYKI FUTURYZMU.

1

.

Interesujące nas t u t a j „w y p a d k i“ , m ianow icie płodne w swych następstw ach naukow ych m edytacje m łodych, n o w a to rskich p la s ty k ó w i p o e tó w nad is to tą upraw ianych przez nich rzem iosł, ro z e g ra ły się w Rosji prze dw o je nn e j (la ta 1910—14-).

Z Francji n a p ływ a ł kubizm . Bez przesady można powiedzieć, że czas, ja k i m ija ł od c h w ili narodzin ja kie jś now ej m o d y fik a c ji kubizm u w p ra ­ cowniach paryskich do c h w ili e n tu zjastyczn e go je j p o w ita n ia w obu stolicach rosyjskich, nie był o w iele dłuższy od czasu, niezbędnego na przebycie te j prze strzen i ekspresem. T a k w ięc Rosjanie niem al ró w n o ­ cześnie z Francuzam i zaczęli przechodzić od kom pozycji bryłow ych, is to tn ie „k u b is ty c z n y c h “ do d w u w ym ia ro w ych , zarzucać konw ergencję na rzecz d yw e rg e ncji, s ta ty k ę na rzecz d yn a m iki, u praw iać a te m a ty c z - ność, odnaw iać fa k tu rę , w reszcie w ogóle porzucać m a la rs tw o dla p rze ­ strzennych k o n s tru k c ji ze szkła, drzew a, s ta li i t p . ; dodajm y, że sw ój okres „n e g ro id a ln y “ prze żyw a li znacznie d łu żej od Francuzów i to na m a te ria le ro d z im y m : na p ry m ity w ie ludow ym i na ikonach.

W śród g ru p hołdujących kubizm ow i jedna, zw ana „G i/e/a“ l u b — od nazwy, pod k tó rą urzą dza ła w y s ta w y — „Bubnovyj Valet", tym szczególnie się w y ró ż n ia ła , że większość je j członków s ta n o w ili ludzie będący p la ­ s tyka m i i poetam i równocześnie, ci zaś, k tó rz y fachow o u p ra w ia li jedną ty lk o z tych sztu k, fachow o znali się ta k ż e na d ru g ie j.

O sobliw ość te j g ru p y nie na ty m jednym zresztą polegała. O to ja k k o lw ie k Gileia nie poczuw ała się do żadnej łączności ze współcześnie ro z w ija ją c y m się fu tu ry z m e m w łoskim , o dcinając się odeń p rzy każdej o k a z ji o s tro i m an ifesta cyjnie , ja k k o lw ie k przez pewien czas w z d ra g a ła się przed mianem „ fu t u r y z m “ , ja k im ch rzciła ją a zarazem lżyła ż ó łta prasa, to jed na k w końcu nie ty lk o dała za w y g ra n ą , lecz zaczęła posługi­

w ać się tą e ty k ie tą niby szyldem reklam o w ym , a n a w e t zdradzać na je j punkcie sym pto m y zapędów m onopolistycznych (dosłow nie: „w szyscy fu tu ry ś c i objęci są ty lk o przez naszą g ru p ę “ !).

W sp ó łp ra ca s z tu k w te j z nazw y fu tu ry s ty c z n e j a z ducha ku b i- stycznej g ru pie p o e ty c k o -m a la rs k ie j w yd a ła r e z u lta ty całkiem niezw ykłe.

Przez a rty s tó w Gilei bowiem (szczególną w te j sp ra w ie a ktyw no ść prze­

ja w ili C h le b n ik o v i Livsic,) przem yślana została p ro b le m a ty k a kubizm u pod kątem p o trz e b i p la s ty k i i poezji. A to b yna jm n ie j nie z zam iarem

(21)

ZESZYT V ŻYCIE LITERACKIE 183

w ypraco w an ia zasad ja kie jś m e ta s z tu k i: myśli te j, b liskiej i d ro g ie j n ie­

k tó ry m daw niejszym grupom a rty s ty c z n y m , G ilejczycy — ta k niechętni

„ lit e r a t u r z e “ w m a la rs tw ie i „o b ra z o m “ w lite ra tu rz e — zdecydowanie się p rz e c iw s ta w ia li. D ążyli do czegoś w rę cz przeciw nego: aby przez rozm yślanie nad k ilk o m a sztu kam i na raz, przez w yodrębnienie n a jo g ó l­

niejszych cech w spólnych, w łaściw ych każdemu dziełu s ztu ki „ ja k o t a ­ kiem u“ , d o trz e ć do cech w yró żn ia ją cych , specyficznych dla poszczegól­

nych ju ż gałęzi s z tu k i, i ty lk o d la nich.

Schemat te j pracy w y g lą d a ł ta k : naprzód w z ię to od n o w a to ró w francuskich zdania o nto log iczn e i w a rto ściu ją ce , k tó ry c h tre ścią były s z tu k i plastyczne i, m o d y fik u ją c je odpow iednio, zastąpiono w nich słow o

„p la s ty k a “ słowem „s z tu k a “ ; a potem znów, ale już w innym kierun ku , zacieśniono ich zakres, p o d sta w ia ją c na miejsce słow a „s z tu k a “ słow o

„p o e z ja “ . W y n ik o d p o w ia d a ł zam ierzeniom . Pow stała ogólna n o rm a ­ ty w n a te o ria s z tu k i; obok niej i z niej w ydedukow ane — dw a poszczególne systemy n o rm a ty w n e , jeden dla p la s ty k i, d ru g i dla p o e z ji; w reszcie — dw ie p ra k ty k i tw ó rc z e , k tó re ty le p rz y n a jm n ie j m iały ze sobą w spólnego, ile te j w s p ó ln o ty było w samych norm ach. (A b s tra h u je m y od zamąceń, w yw ołanych o ddziaływ aniem fu tu ry z m u w łoskiego o ra z innych czyn n i­

ków społecznych).

Poetyce n o rm a ty w n e j fu tu ry z m u sądzone było zro b ić k a rie rę n a u k o ­ w ą. Ten bow iem system pojęć i p o s tu la tó w — nie dodajem y „ o r a z te r ­ m in ów “ , bo na ty m punkcie pewności c a łk o w ite j nie m am y — s ta ł się później nieco, (od jakiegoś 1917 ro k u ) żelaznym re p e rtu a re m fo rm a ­ lizm u rosyjskiego; jednakże w szystkie konsekwencje te o re ty c z n o naukow e (z pom inięciem n o rm a ty w n y c h ) w ysnuła zeń ta k m ało jeszcze podówczas z fo rm a liz m u w yod rę b nion a , a ju ż opozycyjnie n a s tro jo n a w obec jego głów nego n u rtu „ fr a k c ja “ , k tó ra później usam odzielniła się pod nazw ą s z k o ł y f o n o l o g i c z n e j .

Ta część poniższych rozw aża ń , k tó ra d otyczy te o re tyczn e g o w k ła d u fu tu ry z m u , nosi c h a ra k te r re k o n s tru k c ji. Futuryści bowiem nie ty lk o nigdy i nigdzie nie w y ło ż y li tych sp ra w w sposób system atyczny — za­

bawne było by zre s z tą oczekiw ać ta k ie g o p rzysiad yw an ia fa łd ó w po idących przebojem a rty s ta c h — ale jakoś nie nap om ykali n a w e t o z w ią z ­ kach swej p o e ty k i z kubizm em . Form aliści te ż ich w tym nie w y rę c z y li.

D la te g o , chcąc p rze p ro w a d zić pośredni dow ód pra w d ziw ości te j re k o n ­ s tru k c ji (bezpośredni, ja k o w ym a ga jący obszernego c y to w a n ia , musi obecnie być p o m in ię ty ) w p ro w a d z a m y do naszego opisu, odp ow ied nio je g ra fic z n ie w y ró ż n ia ją c , te rm in y fo rm a liz m u , chociaż, ja k się rzekło, nie je st rzeczą pewną, czy ju ż fu tu ryści nim i się p osługiw ali. Elemen­

ta rn e j popraw ności stanie się zadość, jeśli te rm in o m tym odpow iadać

(22)

będzie, po pierw sze, rosyjski e k w iw a le n t kubistycznego (ściśle pla stycz­

nego) systemu pojęć, po w tó re — system p o e ty k i fu tu ry s ty c z n e j.

2.

Kubiści francuscy, a w ra z z nim i ich rosyjscy to w arzysze b ro n i, przenieśli na g ru n t p la s ty k i n e o ka n to w ską zasadę p ry m a tu m eto dy nad p rze dm iote m „b a d a n y m ". Sądzili, iż a rty ś c ie dane są od z e w n ą trz , przez tz w . n a tu rę i konw encje społeczne, pewne modele jed no stko w e i zespołowe, czyli „ te m a ty “ , inaczej m ów iąc — materiał, od w e w n ą trz zaś — pewne p ro ble m y p a r excellence kolorystyczne i — g łó w nie — m orfologiczne, inaczej — chwyty, p rzy pomocy k tó ry c h , niby w jakichś deform ujących obcęgach, a rty s ta przenosił ó w p o z a a rtystyczn y m a te ria ł w sferę s z tu k i. Stąd nazwa te go p rą d u : nie jakość m a te ria łu , „ t e m a t u “ je st w ażna, lecz w k ła d a rty s ty , c h w y t, specyficznie plastyczny problem k s z ta łtu , a jednym z tych k s z ta łtó w je s t w łaśnie sześcian. D alej sądzili, iż w szelkie d ob re m a la rs tw o epok poprzednich je st ex definitione ku b i- styczne, bo św iadom y swych zadań a rty s ta zawsze u s ta n a w ia ł p ry m a t ch w ytu nad m a te ria łe m . Tyle, że nie unaoczniał te go w sposób n a ta r­

czyw y: u legał te rr o ro w i ko nw en cji społecznej, w myśl k tó re j o b ra z musi posiadać jakąś „ tr e ś ć " . Posługiw ał się w ybiegiem . K o rz y s ta ł z tego, że w danym mu społecznie tem acie bądź is tn ia ły w postaci za ro d k o w e j te ukła dy k s z ta łtó w i b arw , o skom ponow anie k tó ry c h artyście chodziło, bądź, że m ożna je było — bez z b ytnie go gw ałcenia ko nw en cji — te m a ­ to w i podsunąć. Te poza artystyczn e u kłady sta w a ły się w ten sposób motywacją dla ch w y tu a rty s ty (np. pozam alarska fabuła pokłonu trzech k ró li za w ie ra ła w sobie czerń m urzyna, s z k a rła t płaszczów itp .). Publicz­

ność była zadow olona, bo „p ra w d z ie życiow e j“ (często nb. dość w zg lę d n e j) sta ło się zadość; a rty s ta zaś m o ty w a c ję rzucał ty lk o na odczepne, bo napraw dę chodziło mu ty lk o o c h w y t czyli o „fo rm ę .“ Kubiści — francuscy i rosyjscy — p o jm o w a li ten o s ta tn i te rm in w znaczeniu niemal że kan- to w skim — ja k o a p rio ry c z n ą k a te g o rię sztu k i, ja k o m etodę o rg a n iz o ­ w an ia e le m e n tów pozaartystycznych.

Z te go w y n ik ły d la kubizm u następujące te zy n o rm a ty w n e , uszere­

gow ane przez nas crescendo ze w zględu na stopień ich ra d y k a liz m u : 1. N ale ży poszukiw ać ta k ic h te m a tó w , k tó re by p o z w o liły pod­

kreślać p ry m a t c h w y tu , a zarazem nie rezygnow ać z w y ra ź n e j m o ty ­ w a cji.

2. N ale ży u kró cić rozpanoszenie się m a te ria łu , w y d a tn ie zredukow ać m o tyw a cję , m an ifesta cyjnie podkreślać ch w y t.

3. N ależy m a te ria ł życiow y w ogóle usunąć i poprzestać na samym chwycie t j. na ko m b in a cji pow ierzchni i barw . W ten sposób m o tyw a cja

(23)

ZESZYT V ŻYCIE LITERACKIE 185

stanie się „z b ę d n a “ , a ch w y t, z m o ty w a c ji rozdziany, — c h w y t e m o b n a ż o n y m .

ad 1. W p ra k ty c e obu ku bizm ó w norm ie te j zadość uczynić m iała te m a ty k a maszynowa lub w ogóle urbanistyczna.

ad 2. N o rm a ta , k tó re j rea liza cje p ra ktyczn e częstokroć s ta w ia ły w idza przed tru d n y m , w p ro s t zniechęcającym zadaniem w yłu skiw a n ia te m a tu z „be zpo śre dn io danego“ kłębow iska k s z ta łtó w i barw , — by mu n ie jako dać lekcję poglądow ą na te m a t, co tu je s t w ażniejsze od czego — rozszczepia się na k ilk a odm ian.

A. O b ra z je st m o rfo lo giczn ie „ró w n o le g ły “ do modelu, lecz ja k o ­ ściowo od niego odm ienny. Jeżeli modelem je st d ajm y na to p o r t rzeczny, jeśli w skład tego modelu w chodzą m aszty, kadłuby o k rę tó w , to ry ko le ­ jow e itp ., to te elem enty i na p łó tn ie w ystę p u ją , ich układ w zaje m n y Jest w p rzyb liże niu ta k i ja k w modelu, ty le ty lk o , że m aszty s ta ją się tr ó jk ą ta m i, ka dłub y sto żkam i ściętym i etc. Tym dwom s tru k tu ro m m orfo lo giczn ym o d p o w ia d a ją w ięc dw ie s tr u k tu r y sem antyczne: jedna — to „sens“ p o rtu , druga — to „sens“ układu k s z ta łtó w , do k tó ry c h p o rt

„z re d u k o w a n o “ . W a żn ie jszy oczywiście je st sens d ru g i, „n ie ż y c io w y “ , jakaś para-sem antyka, jakaś „ z a u m’ “ . Ó w na w ielu ju ż obrazach zb an alizow a ny p o r t s ta je się dla w id za w y c z u w a l n y , albow iem o kaza ło się, że poza swoim sensem życiow ym posiada jeszcze przez a rty s tę w niesiony „sens“ g eom etryczny i ko lo rystyczny. Ten w kład a rty s ty p ozw ala u jrzeć ów p o rt ja k gdyby po raz pierw szy, o d p o ­ w s z e d n i a g o .

B. O b ra z je st p ik to m o n ta ż e m (te rm in tym czasow y, u k u ty na w z ó r

„ fo to m o n ta ż u “ ). Przykładem m ógłby tu być rysunek D. B u r l j u k a („T re - bnik tr o ic h “ ). Coś niby p ro s e k to riu m : pośladek z jedną nogą odcięty

„o d ś w ia ta “ dw om a ró w n o le g ły m i; potem w ten sam sposób o dcięta po­

dłużna połow a to rsu kobiecego; i znów dw ie rów no leg łe, a potem ...

N ie je st to z całą pewnością fu tu ry z m w łoski, nie je st te ż bezpo­

średnio kubizm em francuskim — ale w yda je się jego rosyjską k o n ty ­ nuacją.

Każdy e lem ent z osobna do te go sto pn ia odrysow any jest z „rz e c z y ­ w isto ści“ w sposób akadem icki, z całym zachowaniem jego swoistości m o rfo lo g iczn e j, że o chwycie w sensie odpow szednienia m ow y tu być nie może. Z b a n a lizo w a n y c h w y t nie liczy się; należy p rzyjąć, że do o brazu w p ro w a d z o n o k o n k re tn e , ja k k o lw ie k z g óry odp ow ied nio d o b ra ­ ne, fra g m e n ty m a te ria łu — i tu go d op ie ro p rze g ru p o w a n o zgodnie z koncepcją a rty s ty . A w ięc kom pozycja zaczyna się tu n ie ja k o „o d dru gie go p ię tra “ . To raz.

Po w tó re — m am y tu n a jw y ra ź n ie j now ą te m a ty k ę zam iast t r a ­ dycyjnej, a nie w yzbycie się te m a ty k i w ogóle. I jeszcze jedno. M od al-

U

(24)

ność A p rze dsta w ia sobą układ dwóch rów noległych, lecz jakościow o odm iennych sensów; modalność 8 za w ie ra układ sensów o s tro p rz e c iw ­ staw nych. A lb ow iem , elem enty są tu zdecydow anie tra d y c y jn e , całość jest n o w a to rs k a ; elem enty są to disiecta membra, w y rw a n e z różnych realnych pozaartystycznych k o n te k s tó w , całość zaś je st — całością, i to a rty s ty c z n ą .

P ozostają jed na k p u n k ty styczne m iędzy odm ianam i A i 8 : sama zasada p rzew agi ch w ytu bez jego obnażania, za ostrzen ie w y czu w a l- ności z odpow szednieniem ja k o je j następstw o.

ad 3. Tu znika ju ż ca łko w icie dw oistość se m a ntyki. Pozostaje je d n a — ta , że całość pomyślana je st ja k o układ ta k ic h to a ta k ic h k rz y ­ wych i prostych, i że dana k rz y w a , ze w zględu na je j ro z m ia r, k s z ta łt i położenie pełni ta k ą a ta k ą fu n kcję w te j a rty s ty c z n ie zo rg a n i­

zow anej całości.

O drębne miejsce w tym zespole norm z a jm uje te ż now a fa k tu ra , owa sui generis k a n o n i z a c j a m ł o d s z e j l i n i i , o w o w t a r ­ gnięcie na „a ry s to k ra ty c z n ą “ dotychczas paletę — p ra w d ziw ych pudełek zapałczanych, zdeptanych podeszew, o d ła m kó w stłuczonej b u te lk i i pas­

ków m a k u la tu ry g a ze to w e j. Tu c h w y t obnażony g ra niczy o k ro k z now ą te m a ty k ą . O b ok te go zaś — zaostrzenie w yczuw alności, bo odpow szednia się, a w ięc uw idacznia, nie ty lk o kom pozycję, ale i „sposoby nakładania b a rw “ .

3.

Przejdźm y te ra z do „ ró w n o le g łe j“ p o e ty k i fu tu ry z m u .

„ M a te ria łe m “ dla poety je s t to , co się w poetyce tra d y c y jn e j nazy­

w a ło „ tre ś c ią “ , „id e ą “ , a n a w e t „fa b u łą “ , czyli — pewna poza artystyczn a, od słowa w zględnie niezależna całość sensowa. Poeta zaś wnosi od siebie, w c h a ra k te rz e c h w y tu , słow o (od słow a poza artystyczn eg o jakościow o różn e) i złożone zeń struktury wyższego rzędu. Słowo je s t k s z ta łte m sui generis; sk ła d a ją się nań k s z ta łty ele m e n tarne , zwane cząstkam i słow o ­ tw ó rc z y m i, a więc rdzenie, p rz y ro s tk i, p rz e d ro s tk i, a ta k ż e fo rm a n ty p rzyp ad kow a nia , części m ow y i t d . ; z kolei je st ono elem entem całości w yżej uorganizow anych, ta kich ja k zdania, fra z y — aż do kom pletnych u tw o ró w lite ra c k ic h . C h w y t je st w ażniejszy od m a te ria łu , słow o jest w ażniejsze od fa bu ły „ż y c io w e j“ . C zą stki sło w o tw ó rc z e dzielone są na klasy nie ty lk o w zależności od swej jakości postaciow ej, ale ta k ż e ze w zględu na f u n k c j ę , ja k ą sp ełnia ją w danym s y s t e m i e j ę z y ­ k o w y m , a w ięc ze w zględu na ich „sens“ . U tw ó r zaś poetycki, zbudow any z uw zględnieniem zasady p ry m a tu słow a nad fabułą

„ż y c io w ą “ , będzie posiadał sem antykę sui generis, parasem antykę.

Podobnie ja k m a la rz -k u b is ta , tw o rz ą c y „s tu d iu m w b łę kicie “ rezygnuje

(25)

ZESZYT V ŻYCIE LITERACKIE 187

z sem antyki fa b u la rn e j na rzecz k o lo rystyczn e j, ta k C hlebnikov, pisząc u tw ó r p t. Ljubcho (gdzie jeden i ten sam rdzeń języko w y p o w ta rz a się w kilkudziesięciu m o d yfika cja ch ) rezygnuje z sem antyki o b ra z o w o - p o e tyckiej na rzecz s ło w o tw ó rc z e j. T a k w łaśnie należy na gruncie C hle bn iko va rozum ieć te rm in „ z a u m n y j j a z y k “ (polskim o d p o ­ w ied nikiem m ógłby tu być te rm in „m iro h ła d y “ ) : nie ję zyk pozaseman- tyczny, lecz sw oiście-sem antyczny, u w a ru n ko w a n y specyficznością m o rfo lo g ii języka poetyckiego. M o ty w a c ją ch w ytu będzie tu tożsam ość lub „an alo giczno ść“ sem antyczna cząstek słow o tw órczych i całych s tr u k t u r słownych w danym poetyckim o ra z w p otocznym , pozapoetyc- kim systemie ję z y k o w y m ; czyli, m ów iąc po p ro s tu — to , że c z y te ln ik ja k ie jś „ tr e ś c i“ w końcu się tu doszuka.

C zą stki s ło w o tw ó rcze — to jeden ty p c h w y tó w specyficznie lite ra c ­ kich. Is tn ie ją inne jeszcze— np. pojedyńcze głoski. W g rę w chodzi tu nie ty lk o ich s tro n a czysto d źw ię kow a, lecz przede w szystkim znaczeniow a, sem antyczna. C h le bn iko v posuwa się aż do uznania każdej poszczegól­

nej głoski (należy sobie dopow iedzieć: ta k ie j, k tó ra posiada w a lo r języ­

kow y, nie ty lk o fo ne tyczn y) za cząstkę s ło w o tw ó rc z ą np.

El‘ — put‘ tocki s vysoty Ostanovlennyj śirokoj

Ploskost'ju.

W c a le nie o to chodzi, czy głoska / ma w rosyjskim systemie ję z y k o ­ w ym ta k ie w łaśnie znaczenie, ja k ie je j przypisuje C h le b n ik o v w swym b ardzo zresztą sugestyw nym w ierszu. N a w e t i o to m niejsza, czy ta k ie znaczenie pojedyńczej, z żywego k o n te k s tu w y a b s o tra h o w a n e j głoski (jeśli nie je s t fo rm a n te m określonej k a te g o rii g ra m a ty c z n e j) w ogóle je s t m ożliw e. W a żn e je st to ty lk o , że w języku — n a w e t poetyckim — a p rio ri nie podobna uznawać istnienia gołych, bezznaczeniowych dźwięków, i że znaczenia fenom enów językow ych nie są indetyczne z em ocjam i. Ten pogląd, przypom nijm y, g ło sił z k a te d ry p e te rsb u rskiej Ś ć e r b a, n a jw y b it­

niejszy uczeń Baudouina de C o u rte n a y ; spośród fo rm a lis tó w bez za s trz e ­ żeń zgłaszał doń akces J a k o b s o n , z zastrzeżeniam i — J u k u b i n s k i j i P olivanov; wszyscy oni, przyp isu jąc z a ró w n o m orfem om ja k fonemom cechę sensowności, w tym ty lk o u p a try w a li różnicę m iędzy ty m i jakoś- ciam i postaciow ym i, że uw ażali m orfem za tw ó r ję z y k o w y wyższego rzędu aniżeli fonem.

Ale „z a u m ’ “ może się jeszcze posunąć o k ro k d alej. Istnieje np.

od daw na w poezji klasa rym ó w n ie gram atycznych. D w a człony ta k ie g o rym u użyczają sobie w zajem swych jakości postaciow ych. N p. w rym ie

„p ro s ty c h -a k ro s ty c h “ ju ż to jesteśm y skłonni głoskę ,,ch“ w słowie

„a k ro s ty c h “ tr a k to w a ć ja k o końców kę p rz y p a d k o w ą gen. pl. i w cielić U *

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jeśli zaś nie wszystkie teksty z omawianego zakresu dają się czytać w porządku świadomej tekstualności (teza Uniłowskiego), to zasadne byłoby przypusz- czenie, że z osobnym

cznym stosunku szachisty do drewnianych pionków na szachownicy. Nie tylko więc nie może tu być mowy o wzajemności stosunku międziy stwórcą i stworzeniem. Ale

sca na żadne motywy bezpośrednio z tą świętością nie związane. Z tego punktu widzenia można hymn scharakteryzować jako liryczny monolog autora, któ ry w

zyka osobniczego? Pierwszym zadaniem musi być opis złoża własnego, a u osobników, których mowę znamionuje styl samorzutny, opis języka osobniczego w ogóle się

zyjności w ujmowaniu zagadnień poszczególnych, łączy się z brakiem ustalonego, ogólnie obowiązującego pojęcia, z brakiem wystarczającej definicji. Rzecz się

* dostępna mi jest literatura formalistów rosyjskich), że formalism mówiąc o materiale pozaliterackim, desygnacie rzczywistości literackiej, nie wiążą z

By móc zbudować definicję, która by zgodna była z praktyką poetów, należy sprecyzować pojęcie subiektywizmu. Wydaje nam się, że ściślejszym będzie ujęcie

ważania, wewnętrzną pasją zabarwia to, co przy innym temperamencie byłoby tylko nudnem, skomplikowanem „rozszczepianiem włosa na czworo“. W wielu wypadkach