• Nie Znaleziono Wyników

Romantyzm i poszkiwanie "trzeciej drogi"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Romantyzm i poszkiwanie "trzeciej drogi""

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

Stefan Chwin

Romantyzm i poszkiwanie "trzeciej

drogi"

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5 (53), 79-101

(2)

Stefan Chwin

Romantyzm i poszukiwanie

„trzeciej drogi"

Jan Nepomucen Miller uważał, że właściwie cały Mickiewicz jest w stanie wesprzeć budowę nowej cywilizacji Polski otwartej na przemiany XX wieku, ponieważ jest pisarzem wyzbytym tradycjonalizmu, zaściankowości, wrażliwym na wartości uniwersalne tak w sensie etycznym, jak politycznym. Z jednym wszakże wyjątkiem: Pana Tadeusza. W imię uniwersalizmu i nowoczesności radził więc pozbyć się tego utworu, produktu chorej pol-skiej duszy, bezmyślnej i bezrozumnej, kontemplującej bierne trwanie przy dobrej kuchni, stole i wiejskim zagonie.

[Alina Witkowska Jaki jesteś dziś, Mickiewiczu?, „Gazeta Wyborcza" z 27 stycznia 1998 roku]

Poszukiwacze „trzeciej drogi"

Co do jednego - jak się wydaje - panuje dziś milcząca zgoda: nie był to - by posłużyć się terminologią Gombrowicza - pisarz pierwszorzędny, i choć zyskał pewien rozgłos w latach dwudziestych i trzydziestych swoim atakiem na Mickiewicza, mało kto skłonny jest dzisiaj uznać go za krytyka tej miary, co Brzozowski czy Irzykowski. Miejsce, jakie pisarstwu krytycznemu Jana Nepomucena Millera wy-znacza historia literatury XX wieku, jest raczej peryferyjne i nawet to, że jako jeden z pierwszych polskich pisarzy został przez peerelowski

(3)

sąd skazany za głoszenie nieprawomyślnych poglądów, nie zmieniło jego pozycji w oczach polskich czytelników i badaczy, którzy - przy-znajmy - niewiele chcieli i nadal niewiele chcą o nim myśleć i pisać1.

A jednak sprawa Millera - może właśnie dzięki tej drugorzędności tak wyrazista - warta jest uwagi. Szukanie „trzeciej drogi" pośród ostro spolaryzowanych ideologii i programów politycznych stanowiło od paru dziesięcioleci (i stanowi - jak się wydaje - nadal) constans inte-ligenckich dążeń, dlatego pytania, przed którymi stanął Miller w la-tach dwudziestych i trzydziestych, wbrew pozorom wcale nie utraciły swojego znaczenia, choć może się wydawać, że epoka, w której zosta-ły postawione, należy już do bezpowrotnej przeszłości. Drogi, jakimi podążała myśl owego nieortodoksyjnego socjalisty, outsidera lewicy, marzącego o ludzkiej wspólnocie pracy i sprawiedliwości, mogą się bowiem dzisiaj wydać dobrze znane niejednemu spośród tych, którzy odrzucając komunizm, równocześnie nie są w stanie uwierzyć w kul-turotwórczą moc „wilczego" kapitalizmu i polityczną wydolność sej-mokracji.

Ile razy dawało o sobie znać poczucie kryzysu demokracji parlamen-tarnej, tyle razy inteligencka myśl zwracała się ku „trzeciej drodze". Nie tylko Miller czuł w Latach dwudziestych i trzydziestych, że ani demokracja liberalna, oparta na indywidualistycznym kanonie praw człowieka, ani radziecki czy niemiecki totalizm, którym owe prawa człowieka były nienawistne, nie są w stanie poradzić sobie z nędzą i społeczną niesprawiedliwością. Myśląc o „trzeciej drodze", szukano zatem alternatywy zarówno dla, jak wówczas mówiono, systemu de-moliberalnego, jak i dla totalitarnych kolektywizmów, których zbrod-niczość odsłaniała się stopniowo przed narodami Europy. Sąd Millera nad polskim romantyzmem takie miał właśnie tło i podłoże, bo to z tych właśnie poszukiwań „trzeciej drogi" wyłoniły się zręby uniwer-salizmu, z którego Miller czerpał - rozstrzygające w jego mniemaniu - argumenty w sporze z wielkimi romantykami, szczególnie z Mickie-wiczem.

1 Pod pseudonimem Stanisław Niemira Miller opublikował w londyńskich „Wiadomo-ściach" kilka artykułów, co stałosię powodem represji ze strony władz komunistycznych. Zob.: Panem et circenses zamiast wolnych wyborów, „Wiadomości" 1962 nr 15,

Litera-tura z bliska kierowana, „Wiadomości 1963 nr 907-908, Twórcza cenzura i oskalpowana sztuka; Uaktywnienie lewicy intelektualnej w kraju, "Wiadomości" 1964 nr 37.

(4)

Układy odniesienia,

czyli problem ideologicznej „inkantacji"

Wszelką zatem analizę twórczości Millera lepiej za-czynać od uniwersalizmu na sprawie filomatów kończąc, a nie odwrot-nie, choć taki porządek - od analizy Millerowskich sporów z poloni-styczną legendą filomatów do analizy uniwersalizmu - może podsunąć chronologia tekstów2. Miller uprawiał krytykę ideologiczną o

złożo-nych odniesieniach światopoglądowych, z pewnością próżne byłoby sprowadzanie jego pisarstwa krytycznego do polemiki czysto polity-cznej, niemniej nie można zapominać o tym, jak istotną rolę racje ide-owo-polityczne - a więc przekonanie o silnym wpływie idei literackich na rzeczywistość społeczną - odgrywały w jego wartościowaniu zja-wisk kultury Dwudziestolecia. Najpierw więc była wizja „uniwersaliz-mu", której Miller starał się nadać charakter poważnej koncepcji filo-zoficzno-moralnej, a dopiero potem Millerowska krytyka romantyzmu, choć pozornie dopiero w zbiorze Na gruzach Grenady Miller tę kon-cepcję sformułował najpełniej.

Analiza pojęć uniwersalizmu nie należy jednak ani do zajęć łatwych, ani bezpiecznych, bo myśl Millera nie była myślą spójną i z pewnością nie miała charakteru systemowego, choć poprzez liczne nawroty mo-tywów może się systemową wydawać. Królestwo myśli Millera było królestwem nieostrych pojęć, których ogólnikowość była czasem praw-dziwie obezwładniająca.

Czym bowiem był naprawdę uniwersalizm Millera? Można się tego dowiedzieć dwojako. Skoro nieostrość pojęciowa stanowiła cechę

kon-2 Zob. : Przezwyciężeniefilomatyzmuprzez Mickiewicza, „Przegląd Warszawski" 1923

nr 23; Od indywidualizmu do uniwersalizmu, „Przegląd Warszawski" 1923 nr 26; U źródeł

uniwersalizmu w poezji polskiej - Mickiewicz, Wyspiański, „Przegląd Warszawski" 1923

nr 38; Uniwersalizm w twórczości Młodej Polski - J. Kasprowicz, L. Staff, B. Leśmian,

S. Żeromski, J. Kaden-Bandrowski, „Przegląd Warszawski" 1924 nr 39; W obronie uniwersalizmu. Dość maniactwa romantycznego. Odprawa wstępna ustalająca fakty, które nie wymagają odpowiedzi, „Wiadomości Literackie" 1925 nr 20; Wywiad z obrońcą uniwersalizmu, „Wiadomości Literackie" 1925 nr 24; Z powodu artykułu Manfreda Kridla. W obronie uniwersalizmu, „Przegląd Warszawski" 1925 nr 45 ; Jeszcze w obronie uniwersalizmu, „Wiadomości Literackie" 1926 nr 34; W obronie uniwersalizmu. Odpo-wiedź prof. L. Jaworskiemu, „Wiadomości Literackie" 1928 nr 12; Co to jest uniwersa-lizm, „Wiadomości Literackie" 1928 nr 188; W.L. Jaworski a uniwersauniwersa-lizm, „Wiadomości

(5)

stytutywną jego myśli, należałoby ów uniwersalizm analizować jako grę różnic - rzutując idee Millera na tło nurtów czy programów pokre-wnych.

Po pierwsze więc: wiele z tego, co Miller napisał, było odległym re-fleksem nietzscheanizmu i właściwie jego teksty krytyczne - także te poświęcone romantyzmowi - powinno się czytać przede wszystkim w porządku polskiej recepcji Nietzschego, bo podzwanianie twardej frazy niemieckiego filozofa (i frazy Brzozowskiego) nietrudno w jego stylu usłyszeć, choć w dyskursie Millera fraza ta została publicysty-cznie zaostrzona. W tle antymickiewiczowskich filipik Millera odnaj-dujemy kluczowe pojęcia nietzscheanizmu, którym Brzozowski i Wy-spiański nadali specyficzną polską barwę3. Czyn, praca, wola, rozwój,

zdrowie, pełnia życia, stwarzanie, myśl, trud, walka życiowa - z drugiej zaś strony - błogość idylli, wywczasy, sybarytyzm, próżniacze życie, bezwład, sen, sjesta, siwizna, choroba, wytchnienie - wszystko to były przeciwieństwa o nietzscheańskim rodowodzie, niemniej sens, jakiego nabrały w wywodach Millera, trzeba bliżej objaśnić właśnie poprzez porównawczą analizę, która ujawniłaby, z jakim to splątaniem ide-owych wątków mamy tu do czynienia.

Bo gdybyż to tylko nietzscheańskie parantele (zabarwione pogłosami „brzozowszczyzny")określały Millerowski uniwersalizm! Aby uchwy-cić, czym był ów uniwersalizm, trzeba także rzucić okiem na kontynua-cje Millerowskiej myśli - rozwinięcia i modyfikakontynua-cje, w których pewne j e j cechy zostały wyraźnie spotęgowane. Miller miał bowiem swoich „uczniów" - tak należałoby chyba nazwać przede wszystkim poetów grupy „Sztuki i Narodu", szczególnie Andrzeja Trzebińskiego, w któ-rego uniwersalizmie niektóre przynajmniej Millerowskie idee wyraźnie doszły do głosu. Jeśli jednak przyjrzymy się owym rozwinięciom, oka-że się, j a k niesłuszne byłoby sprowadzanie Millerowskiego

uniwersa-3 W 1925 roku wartość Mickiewiczowskiej poezji Miller mierzył Nietzscheańsko

pojętym kryterium „pełni życia". Wiersz Do matki Polki - pisał - jest w wolnej Polsce „potwornością", Mickiewicz bowiem - ów wampir zapuszczający kły w „duszę narodu" - zarażając Polaków obsesją zemsty, zwrócił ich przeciw idei pełnej samorealizacji. Zob.:

Mickiewicz w świetle niepodległości, „Wiadomości Literackie" 1925 nr 3. Legendę

filomatów Miller zwalczał m.in. poprzez nietzscheańską stylizację obrazu młodego Mickiewicza, którego potężną postać przeciwstawiał „małym" racjonalistom z litewsko-studenckiego partykularza. Zob.: Przezwyciężenie fllomatyzmu przez Mickiewiczu, „Przegląd Warszawski" 1923 nr 23.

(6)

lizmu do programu wyłącznie estetyczfilozoficznego (walka o no-wą literaturę i nowego człowieka tocząca się w sferze sztuki), był bo-wiem dla Millera uniwersalizm nie tylko ideową podstawą sporów z ro-mantycznym dziedzictwem w sztuce polskiej, lecz i polityczno-mo-ralną wizją drogi, j a k ą powinno podążać polskie społeczeństwo, wizją, którą Miller budował w starciach zarówno z przeciwnikami artysty-cznymi, jak i politycznymi antagonistami, z czego dobrze zdawali so-bie sprawę w równym stopniu jego polemiści z lat dwudziestych i trzy-dziestych c z y j e g o „uczniowie" z lat okupacji, jak powojenni cenzorzy, nadzwyczaj bacznie prześwietlający jego przedwojenną i powojenną twórczość.

Przypadek Millera dlatego wydaje się tak ważny, że obrazuje w sposób szczególnie wyrazisty to odgałęzienie myśli inteligenckiej dwudzieste-go wieku, która szukając „trzeciej drogi" zabrnęła w mglistą ideolo-giczną „inkantację" - szczególny styl budowania myśli - w której mie-szały się zadziwiająco idee nie tylko odległe, lecz nawet sprzeczne, z czego powstawała mieszanina i osobliwa, i czasem - jak się wydaje - moralnie dość dwuznaczna. I u Millera, i u Bojarskiego czy Trzebiń-skiego (pisał o tym Miłosz w Ogrodzie nauk) doszło do osobliwej „ m g l i s t e j " k o n t a m i n a c j i nietzscheanizmu, heroicznej wizji działa-nia kolektywnego, płomiennych idei rewolucji oraz idei chrześcijań-sko-narodowych, choć grupa pisarzy „Sztuki i Narodu", którzy nawią-zali do uniwersalizmu Millera, była na prawicy, a Miller - jak sam chciał siebie widzieć - na lewicy. Miller marzył o chrześcijaństwie re-wolucyjnym, chciał jednak złączyć nie tylko socjalizm z duchem en-cykliki Leona XIII Rerum novarum; swoje lewicowe fascynacje łączył także ze stanowczą odrazą wobec bezpłodnego „demoliberalizmu", cały zaś ten wybuchowy melanż zaostrzał jeszcze płomienną frazą Nietzschego4. To właśnie ten konglomerat idei, w którym

nietzschea-nizm został złączony z natchnionym, niechętnym komunistycznej Ro-sji socjalizmem, wątki zaś chrześcijańskiego modernizmu występowa-ły obok utopijnej wizji wszechludzkiej wspólnoty pracy jako wspólnoty „wszechmiłości", został przez Millera przeciwstawiony polskiemu ro-mantyzmowi jako polskiej kulturze wyczerpania. Wszystkie wypady Millera przeciw politycznemu i kulturalnemu „uwiądowi" PPS -

bar-4 Zob.: Katolicyzm i socjalizm, „Sygnały" 1937 nr 33; Renesans katolicki a rozwój

(7)

dzo ostre, choć z partią tą Miller wyraźnie sympatyzował5 - były

mo-mentami uderzająco podobne do nietzscheańskich wypadów Berenta przeciw duchowej mizerii socjalistów z roku 1905 (słynna broszura

Idea w ruchu rewolucyjnym z 1906 roku). Lecz owe Millerowskie

wez-wania, by myśl socjalistyczna zaczerpnęła także z uniwersum wartości chrześcijańskich, właśnie dzięki komponencie nietzscheańskiej, chwi-lami pobrzmiewały niemal tak j a k . . . endeckie apele o wzmocnienie narodowej twardości Polaka, choć przez publicystów narodowych Mil-ler był bardzo gwałtownie tępiony...6.

Sprawa Millera pokazuje, jak mgliste w światopoglądzie polskiej inte-ligencji szukającej „trzeciej drogi" bywały granice między lewicowym i prawicowym wołaniem o „czyn", a także jak lewicowa czułość dla uciśnionych, złączona z wysokim marzeniem chrześcijańskiego mo-dernizmu o „upodmiotowieniu" mas, łatwo przechodziła w surową sympatię dla władzy autorytarnej i fascynację kolektywną „wolą mo-cy". Szukając w myśli Millera „naczelnej tendencji", należy zatem uważnie tropić sprzeczności tej myśli, była to bowiem myśl nadzwyczaj rozwichrzona, chociaż w swojej polemicznej agresywności niezmien-nie zachowywała uniwersalistyczny impet. Miało to też swoje źródła w stylu, w jakim Miller pisał.

Antagoniści Millera w sporach o romantyzm wyczuli natychmiast nie tylko jego „obcość" polityczno-ideową, lecz także odmienność jego upodobań artystycznych oraz „obcość" j e g o języka, k t ó r e g o - j a k wy-znawał choćby Bohdan Suchodolski - z racji nieprecyzyjności i roz-chwiania pojęć po prostu nie rozumiano. Tłem konfliktu Millera z ob-rońcami Pana Tadeusza były bowiem nie tylko napięcia polityczno--ideologiczne Dwudziestolecia, lecz także napięcia między nurtami estetycznymi w kulturze tego okresu, napięcia, które dalekim echem promieniowały i na życie literackie, i na akademicką polonistykę, wpływały więc pośrednio także na to, w jaki sposób Chrzanowski, Kleiner czy Szweykowski czytali Millerowskie teksty o Mickiewiczu.

5 Zob.: Uwiąd kulturalny PPS, „Wiadomości Literackie" 1925 nr 31.

6 Zob.: Z. Wasilewski Rozbrajanie duchowe narodu, „Przegląd Wszechpolski" 1924

nr 11 ; tegoż: Propaganda epimeteizmu, „Przegląd Wszechpolski" 1925 nr 3; S. Pieńkow-ski Pajace Judy, „Myśl Narodowa" 1925 nr 9; tegoż: Hurrademokratyzin, „Myśl Naro-dowa" 1925 nr 6; W.J.C. Mickiewicz o Żydach w „Panu Tadeuszu", „Myśl NaroNaro-dowa" 1925 nr 9.

(8)

85

Kto nie cierpiał ekspresjonizmu, nie mógł też spokojnie doczytać do końca Zarazy w Grenadzie. W swoich tekstach Miller charakteryzował ludzkość jako „stalową" wspólnotę rewolucji i pracy, która podporząd-kowuje sobie twardym czynem Ziemię i ustanawia gniewnym działa-niem społeczną sprawiedliwość - ta patetyczna wizja, wzięta od Brzo-zowskiego, łączyła się u Millera z żądaniem, by artyści „organizowali" uniwersalistyczną świadomość jednostki, wprzęgając ją w mistyczny krąg zbiorowego działania - wszystko to wyraźnie przypominało „kos-miczne" obrazy ludzkiego losu, kreowane przez niemiecki ekspresjo-nizm (a także przez ekspresjoekspresjo-nizm „Zdroju") i oczywiście kłóciło się z tą wizją życia społecznego, jaką aprobował choćby Kleiner. W sporze 0 Mickiewicza, który wybuchł po ukazaniu się tekstów Millera, zde-rzyło się zatem nie tylko kilka sprzecznych systemów wartości, lecz 1 kilka dyskursów, kilka sprzecznych brzmień, dlatego temperatura po-lemik była tak wysoka. Ekspresjonistyczna, zabarwiona pierwiastkami nietzscheanizmu, wizja ludzkiej pracy, targanej rozpaczą, trwogą i eks-tazą zbiorowego tworzenia, którą Miller rysował w Zarazie w

Grena-dzie i w tekstach publikowanych w prasie, była j e g o przeciwnikom

ob-ca (czy nawet nienawistna) także ze względów estetycznych: właśnie jako nadmiernie ekspresjonistyczna i właśnie na to ekspresjonistyczne

rozwichrzenie Millera reagowano często alergicznie. Na przykład Sta-nisław Łempicki ekspresjonistyczne ataki Millera na Pana Tadeusza starał się „zgasić" kojącymi mistycyzmami rodem z późnego Krasiń-skiego, w takim właśnie r o m a n t y c z n o - m i s t y c z n y m języku kreśląc przeciw Millerowi uduchowiony obraz Mickiewiczowskiej Zosi7.

Kto wie, czy doszłoby do całej awantury o Pana Tadeusza, gdyby Miller wybrał w sporze ze swoimi antagonistami mniej „energetyczny" język (nawet zachowując tę samą argumentację). Uderzając w Mickiewicza wybrał jednak język „ostrego" ekspresjonizmu, charakteryzujący się agresywną „energetycznością", czym zaciekawił czytelników „Wiado-mości Literackich", ale i - czemu trudno się dziwić - zirytował utytu-łowanych akademików, których uniwersytecki dyskurs bardzo daleko

7 Oto określenia, jakimi Łempicki charakteryzował Zosię w polemice z Millerem:

„kryształowa czystość źródlanej wody", „nieuchwytna woń pierwszych kwiatów wiosen-nych pachnących chłodem śniegu i ciepłem słońca", „kolory tęczy odbite w zwiewnym zwierciadle bańki mydlanej", „promienne koła świętych obrazków i lekkie, chłodne smugi księżycowe, róże poranka w białości wyniosłej lilii wodnej". Zob.: S. Łempicki

(9)

odbiegał od jego sposobu pisania. Myśli Millera nie da się oddzielić od stylu Millera i bez analizy tego stylu zrozumieć. Jest to nierzadko do karykaturalnej postaci posunięty ekspresjonistyczny styl wzięty z Że-romskiego i Brzozowskiego, połączony na dodatek z nietzscheańskim patosem „ekspansji woli" - ale to wcale nie wszystkie jego składniki! Wystarczy jeden przykład:

I... ] pod grozą zatraty - pisał Miller - musimy kultywować w sobie nieustraszoną odwagę spojrzenia w oczy burzy dookolnej, niezmrużania powiek przed najpotworniejszym obra-zem matki grzechu - ziemi, by ją poskromić, opanować nie we śnie i w marzeniu, lecz w rzeczywistości, by ją rzucić sobie do nóg, związaną powrósłem z jej zmierzwionych kudłów.8

Dlaczego Miller pisał (i mówił?) w taki sposób, takim stylem, taką me-lodią zdania, taką frazą, wdając się w dość wątpliwe metafory, więcej: dlaczego musiał tak pisać (bo z tego stylu długo nie był w stanie się wyplątać!) - to pytanie dotyczy samej istoty jego światopoglądu. Analiza Millerowskiej myśli nie da się oddzielić od p r o b l e m u s t y l i -s t y c z n e j f r e n e z j i jego wy-stąpień.

Ale uniwersalizm Millera określały nie tylko filiacje z nietzscheaniz-m e nietzscheaniz-m i ekspresjoniznietzscheaniz-menietzscheaniz-m. A p o t e o z a życia „ g r o nietzscheaniz-m a d n e g o " , „współ-j e d n i " (to po„współ-jęcie, którym Miller tak chętnie szafował, warte „współ-jest osob-nych rozważań) nie u jednego przecież Millera występowała. Miller często postulował „uspołecznienie form sztuki", wzywał do nadania j e j charakteru „gromadnego". Te z pozoru jasne pojęcia odsyłają

na-tychmiast do co najmniej kilku układów odniesienia - nie tylko więc do idei Proletkultu (którego teoretycy także wołali o „uspołecznienie" sztuki, unosząc się zachwytem nad wspólnym pisaniem powieści przez anonimowy kolektyw pisarzy), lecz i do unanimizmu J. Romainsa, E. Duhamela i Ch. Vitraca, a także do populizmu L. Lemmonniera, a więc do idei „duszy tłumu". Wszystkie te zjawiska z oddalenia na Millera wpływały, nie chodzi jednak o rysowanie jakiejś genealogi-c z n e j w p ł y w o l o g i i , tylko o u genealogi-c h w y genealogi-c e n i e różnigenealogi-c między podobnie brzmiącymi hasłami, różnic, na tle których ujawniłyby się indywidual-ne znaczenia Millerowskich pojęć.

8 W obronie uniwersalizmu. Dość maniactwa romantycznego, „Wiadomości

(10)

Praca „globowa" kontra Pan Tadeusz

Trzeba sprecyzować przede wszystkim znaczenia po-jęcia „pracy", które stanowiło jeden z kamieni węgielnych Millerow-skiego antyromantyzmu. Miller nie tylko podkreślał „kosmiczny" cha-rakter ludzkiej pracy, obrazom działalności wytwórczej człowieka sta-rał się n a d a w a ć t a k ż e ton s u r o w e j , a g r e s y w n e j p e r s w a z y j n o ś c i . Powiedzieć: że to z Brzozowskiego - to za mało. Walcząc z Mickiewi-czem, Miller korzystał nie tylko z języka swego mistrza, lecz i z roz-maitych innych źródeł, także na przykład z pism... późnego Słowac-kiego, którego światotwórcza frenezja wyraźnie przemawiała mu do wyobraźni. Kto bada postawę Millera wobec dziedzictwa romantyczne-go w polskiej kulturze, musi zbadać mechanizm teromantyczne-go zawłaszczania jednego romantyka przeciw innemu romantykowi. Miller zaczynał od rozprawy z Mickiewiczem, ale logika j e g o wywodów nieuchronnie wiodła ku apoteozie Króla Ducha i do takiej apoteozy rzeczywiście doszło, co musiało się skończyć - i skończyło się - moralnie dwuzna-cznymi, jak myślę, akcentami w j e g o płomiennych wystąpieniach. Etyce romantyzmu Miller przeciwstawił heroiczną etykę pracy. Ale pracę - i tu wyraźnie zaostrzał idee Brzozowskiego - definiował w spo-sób szczególny: j a k o ludzką aktywność w sytuacji ostatecznej, a więc jako walkę ludzkiego gatunku o przetrwanie we wszechświecie, więcej: jako formę walki gatunku ze śmiercią. Ważny to moment w jego

myśleniu: tak zarysowana e s c h a t o l o g i c z n a p e r s p e k t y w a f i -l o z o f i i p r a c y , d o s t a r c z a j ą c a nadzwyczaj „mocnych" argumentów polemicznych, pozwalała na zaostrzenie tonu. I Miller ten ton chętnie zaostrzał. Jego wywody zbliżały się więc czasem do tonacji moralnego szantażu. Rysując obraz ludzkiej pracy, Miller roztaczał przed czytel-nikami grozę „sytuacji ostatecznej", w jakiej żyje ludzkość, co właści-wie eliminowało możliwość jakiejkolwłaści-wiek dyskusji z jego postulatami estetyczno-moralnymi. Skoro bowiem zbiorowa praca gatunku doko-nuje się zawsze na granicy życia, i śmierci, skoro jest obroną gatunku przed zagładą - a tak właśnie przedstawiał Miller „kosmiczną" sytuację ludzkiego rodzaju - człowiek musi wyleczyć się z romantycznych „mazgajstw". T y l k o bowiem ucząc się rozkoszy „organizacyjnej za-leżności", a więc unicestwiając w sobie romantyczny indywidualizm, ludzkość (czy naród) ma szansę przetrwania w kosmosie.

(11)

Surowa wizja pracy jako czynu kosmicznego w sytuacji ostatecznej, którą Miller przeciwstawił romantyzmowi, pozwalała mu zlekceważyć nawet sprawę tak istotną, jak sprawa „ucisku" klasowego w „procesie wytwarzania", choć Miller, j a k o socjalista, powinien być właśnie na tę sprawę szczególnie wyczulony! Skoro bowiem, jak czytamy w jego publicystyce, celem wszelkiej aktywności człowieka jest „władza nad bytem", w nieustępliwym dążeniu do „opanowania" bytu człowiek z żelazną konsekwencją powinien przestrzegać surowej dyscypliny pracy w y t w ó r c z e j w każdym, najbardziej nawet niesprawiedliwym ustroju. Cierpienia robotnika, widziane z takiej „globowej" perspekty-wy, właściwie traciły znaczenie, choć oczywiście - i Miller nie zapo-minał o tym - należało nad nimi ubolewać. W imię wzmożenia produk-cyjnego wysiłku, dzięki któremu ludzkość ma szansę przetrwania, trze-ba odsunąć - oczywiście, jak Miller sugerował, tylko chwilowo! - na bok wszelkie moralne skrupuły, bo owo eschatologiczne „globowe" dą-żenie do „opanowania" bytu musi być realizowane nawet w warunkach klasowego wyzysku. Ważniejsza jest walka gatunku z naturą - pryncy-pia społecznej sprawiedliwości można w „sytuacji ostatecznej" zawie-sić. „Przed człowiekiem - pisał Miller - stoją zagadnienia dziejowe i kosmiczne nierównie poważniejsze od krzywdy robotnika, wynikają-cej z niewłaściwego podziału wytworów jego pracy".

Szczęście czy ucisk tej czy owej warstwy w procesie wytwarzania jest oczywiście w danym okresie czasu rzeczą względnie ważną, absolutnie jednak - na tle kosmicznych celów koordynacji świata - rzeczą niemal błahą.

Kosmiczne cele koordynacji świata... Nowa sztuka wołał M i l l e r -ma „zapłodnić człowieka kosmicznym imperializmem" dążenia do za-panowania nad... „ziemią, światem i wszechświatem". W latach dwu-dziestych kosmiczno-zdobywcza pasja Millera nie znała właściwie granic, stąd chyba właśnie brało się to lekceważenie dla - tymczaso-wych w j e g o pojęciu - cierpień człowieka-wytwórcy, pracującego w warunkach kapitalistycznego wyzysku. Bo prawdziwym celem na-szych dążeń - wywodził Miller - nie jest w istocie zbudowanie lep-szego, wygodniejszego czy sprawiedliwszego ustroju. Zbudowanie ta-kiego ustroju to zaledwie jeden tylko z etapów na drodze do całkowi-tego zapanowania człowieka nad przyrodą. Stąd dość zadziwiające zdanie w jednym z tekstów Millera: „Na trupach tysięcy niewolników

(12)

wzniesiono jednak piramidy, na trupach milionów robotników [...] wzniesiono stupiętrowe miasta....9 "Jednak!" Ów patos „kosmicznego

imperializmu", którego frazą Miller chciał porazić Mickiewicza-eska-pistę (i miłośników Pana Tadeusza), popychał go czasem w śmie-szność. Człowiek - głosił płomiennie Miller - powinien dążyć bowiem nawet do „koordynacji wiatrów"1 0. Brzozowski miał mimo wszystko

jednak więcej wyczucia...

Ale budując przeciwko Mickiewiczowi ów „ k o s m i c z n y " obraz pracy, a więc uderzając w romantyzm, Miller czynił to czasem właśnie w ję-zyku romantycznym! Bo skądże, jak nie z mistycznego Słowackiego, brały się w jego tekstach owe „globowe i kosmiczne wysiłki człowie-ka p r a c u j ą c e g o " ? W i z j a pracy j a k o „ g l o b o w e j " walki gatunku lu-d z k i e g o o p r z e t r w a n i e na Z i e m i , którą Miller chciał z lu-d r u z g o t a ć gmach duchowej pogody Pana Tadeusza i unicestwić „szlachecko-- z i e m i a ń s k ą " tradycję polskiego lenistwa, o w o d w u z n a c z n e „szlachecko-- jak twierdził - gloryfikowane przez Mickiewicza piękno polskich „wy-wczasów", ta wizja korzystała wyraźnie z toposów romantycznej fre-nezji. Konflikt ideowy, do jakiego doszło w sporze o Mickiewicza między Millerem a antagonistami, był więc nie tylko sporem ideowo--etycznym, lecz także konfliktem estetycznych wizji życia, które Mil-ler i jego przeciwnicy budowali w radykalnie różnych językach sym-bolicznych. M i c k i e w i c z o w s k i e m u pięknu polskich „ w y w c z a s ó w " , które to piękno apoteozowała narodowa epopeja, Miller przeciwsta-wił kosmiczną wizję „piękna celowego wysiłku"; było to groźne pięk-no „sytuacji ostatecznej", piękpięk-no energetyzmu bez granic, piękpięk-no su-rowej twardości człowieka-wytwórcy, który staje naprzeciw śmierci z kielnią i młotem w ręku, piękno więc bolesnej ekstazy zbiorowego wytwarzania. I właśnie tym „stalowym" pięknem kosmicznej pracy Miller starał się w swojej publicystyce „przelicytować" (także w sty-lu!) piękno Mickiewiczowskiego dzieła - tak przedstawiała się te-chnika Millerowskiej walki z romantycznym dziedzictwem, którą warto uważnie zbadać.

9 Na gruzach Grenady. Studium krytyczne, Warszawa 1933, s. 85.

10 „Bohaterski" lotnik Lindbergh jest tylko - pisał Miller - „szczęśliwą igraszką

nie-skoordynowanych przez wolę ludzką wiatrów" - zob. : Poezja pracy a poezja

(13)

„Imperializm" i „libido dominandi"

Zacząć trzeba wszakże od analizy Millerowskiego pojęcia „imperializmu", bo choć w pracach o Millerze słowo to zwykle nie pada, bądź pojawia się tylko z rzadka i jakby na marginesie wywo-dów, sam Miller posługiwał się nim wielokrotnie i to z wyraźnym upo-dobaniem. Do pojęcia „imperializmu" (obok pojęcia „uniwersalizmu") był bowiem bardzo przywiązany i nie wyrzekł się go nawet wtedy, gdy Lenin napisał, że imperializm to najwyższe stadium kapitalizmu. P r o b l e m p r z e m o c y j a k o t e m a t u i j a k o m o t y w u r e t o -r y c z n e g o w publicystyce Mille-ra, ściśle powiązany z kwestią Mil-lerowskiego „imperializmu", stanowi bardzo istotne zagadnienie dla zrozumienia całokształtu jego myśli - także dla zrozumienia j e g o sto-sunku do romantyzmu - i nie jest żadną kwestią marginesową. W 1938 roku, w szkicu „Libido dominandi" klasy i narodu, Miller wy-raźnie napisał, że j e g o „imperializm" wyrasta z Nietzscheańskiej woli mocy, choć on sam wolałby ową wolę mocy za Seillerem nazwać raczej „libido dominandi". Ale w nietzscheańskich wywodach o imperializ-mie, zwróconych przeciw polskiemu romantyzmowi, pojawiały się też zastanawiające tony społecznego darwinizmu, których obecność kom-plikowała obraz Millerowskiej m y ś l i " . Miller, sympatyzując z pepee-sowskim socjalizmem, bardzo zdecydowanie odrzucał ideologię ende-cji, niemniej w j e g o tekstach odnajdujemy raz po raz świadectwa wy-raźnej fascynacji na przykład mitem piastowskim, mitem miecza Bo-lesława Chrobrego, a więc mitem, który był, jak wiadomo, przedmio-tem fascynacji wielu młodych endeków.

Warto ów szkic o libido dominandi uważnie przeczytać. Imperializm -wywodził w nim Miller - to cecha absolutu, to znaczy życia, bo życie dąży nieustannie do ekspansji, rozrostu, „jest ślepe i nienasycone w swoim pędzie i rozmachu, irracjonalne w porywach, imperialistyczne, władcze i zaborcze". Ale taką samą cechą podkreślał Miller -charakteryzują się także ludzkie wspólnoty, bo i one w naturalny spo-sób dążą do dominacji i ekspansji. Zwycięża ta wspólnota, która ma najpotężniejszą wolę mocy. Indywidualistyczną „wolę mocy" z pism Nietzschego Miller, zresztą zgodnie z duchem epoki, w swoich rozwa-żaniach przeobrażał w „wolę m o c y " kolektywną. To właśnie zbiorowa

(14)

wola mocy miała być, wedle niego, źródłem naturalnego imperializmu grup społecznych. Dawna Polska - taki dawał Miller przykład owej naturalnej tendencji, określającej życie społeczeństw - w zgodzie z prawami życia poprzez imperialistyczną ekspansję doprowadziła do unii z Litwą, skutecznie wzmacniając swoją potęgę.

Łączyło się to z aktualnymi wydarzeniami. W latach trzydziestych Mil-ler dostrzegł, że ideologia socjalistyczna o wydźwięku internacjonal-nym przegrywa - i w Polsce, i w Niemczech - w konfrontacji z nacjo-nalizmem (dowodzić tego miały sukcesy ruchu narodowo-radykalnego w Polsce, w Niemczech zaś sukcesy nazistów), uznał tedy, że ideę re-wolucji socjalistycznej należy związać z kategorią narodu - kategorią, na którą miały dotąd monopol ruchy prawicowe - bo tylko w ten sposób - zbliżając „naród", „socjalizm" i „rewolucję" - można wyrwać masy spod wpływów prawicy. Właśnie hasło narodowej walki z „kolonial-nym" wyzyskiem Polski przez zachodnich właścicieli miało w inten-cjach Millera skonsolidować polskie społeczeństwo wokół niekomuni-stycznej lewicy. Trzeba bowiem dążyć - wywodził Miller - do stwo-rzenia „uklasowionego narodu", który na mocy prawa libido dominandi dążyć będzie do poddania sobie innych narodów. Tylko bowiem w ten sposób walka klasowa - ściśle związana z walką o niepodległość - sta-nie się skuteczną walką zarówno o przeobrażesta-nie systemu ekonomi-cznego, jak i o biologiczne przetrwanie narodu w świecie politycznych drapieżców - a tak właśnie, j a k o d o m e n ę politycznych drapieżców, z którymi Polska będzie miała wcześniej czy później do czynienia, wi-dział Miller Europę lat trzydziestych. Nic zatem dziwnego, że z tej per-spektywy podziwiał polityczną skuteczność Włoch, Niemiec i ZSRR, państw, w których owo uniwersalne libido dominandi objawiało się naj-dobitniej. Tak więc, aby socjalizm mógł zwyciężyć - przekonywał Mil-ler - ruch ten powinien stać się ruchem narodowym i odwoływać się do „imperializmu narodowego", łącząc „wolę mocy" klasy z „wolą mo-cy" narodu. I tego właśnie połączenia Miller domagał się od cierpiącej na „uwiąd kulturalny" Polskiej Partii Socjalistycznej.

Jak zaś to wszystko się miało do spraw literackich? Owa fascynacja twardą, energetyczną etyką „imperializmu" prowadziła Millera do osobliwych odkryć. Nawet w Laurze olimpijskim Wierzyńskiego Mil-ler odnalazł „imperialne" treści, skamandrycki tom wierszy o sportow-cach uznając za radykalne antidotum na romantyczną chorobę polskie-go ducha. M e t a f o r y m e d y c z n e w wywodzie Millera warte są

(15)

uważnego zbadania, nie były one bowiem żadnymi retorycznymi tylko ozdobnikami, lecz budowały samą strukturę jego myśli. Nigdzie chyba wyraźniej niż tu, w szkicu o sportowych wierszach jednego ze skaman-drytów, romantyzm nie został przez Millera z równą stanowczością utożsamiony z chorobą i fizycznym kalectwem, a więc z obrazami cia-ła niezdolnego do sprostania surowym wymogom twardej walki o bio-logiczne przetrwanie. Apoteozie „dychawicznych piersi", „łamag", „koślawców" i „paralitycznych marzycieli", która miała być, wedle niego, typowa dla literatury romantycznej i modernistycznej, przeciw-stawił Miller kreowaną przez Wierzyńskiego wizję ludzi „rekordo-wych", wspaniale umięśnionych mistrzów międzynarodowego sportu. W ten sposób pozytywnym przeciwieństwem bohatera romantycznego stawał się... słynny bokser Dempsey. Czym jest bowiem z „imperial-nej" perspektywy sport? Oto Millerowska definicja: „celowa koordy-nacja rzeczywistości w kierunku wytkniętym przez człowieka kosmi-cznego", kierującego się „światoburczą wolą"1 2. Czyn wielkiego

spor-towca ma więc zatem zasięg równie „kosmiczny" jak praca. Właśnie tytaniczne „ukosmicznienie" mistrzów olimpijskich było wedle Millera najwyższą zasługą Wierzyńskiego, bowiem w ten sposób poeta wyraził swój „uniwersalistyczny stosunek do życia", radykalnie przeciwstawia-jąc się rzekomo typowej dla romantyków skłonności do ciasnego re-gionalizmu. Naprzeciw romantycznego panteonu - a więc Mickiewi-cza, księdza Robaka i Zosi - w symbolicznej przestrzeni tekstów Mil-lera stanął zatem zdobywca bieguna, Amundsen.

Ale sport zachwycał Millera nie tylko dlatego, że spotężniał w jedno-stce „kosmiczną" wolę mocy, zachwycał go także dlatego, że stanowił fizyczne przygotowanie człowieka do politycznej i militarnej ekspan-sji! Chwaląc Laur olimpijski, oburzał się Miller, że Polska w XVI wie-k u . . . „zrezygnowała ze wspaniałej politywie-ki zaborczej pierwszych Pia-stów", z polityki imperialnej w stylu Corteza, Pizarra i Jermaka i że nadszedł już czas, by wznowić dawne dążenia imperialistyczne, któ-rych zapowiedzią są... właśnie wiersze skamandryty, sławiące olimpia-dę w Amsterdamie. To właśnie - wywodził Miller - chorobliwa nad-wrażliwość romantyków stępiła imponujące ostrze dawnego polskiego ducha, tłumiąc w imię pacyfizmu i mistycznej wszechmiłości zdrową polską wolę dominowania nad sąsiadami. Brak ekspansji to śmierć

(16)

wołał Miller - mając na myśli niezbędne polityczne działania polskiego państwa, do których sport przygotowywał ciało i duszę.

Kultura klęski. Pan Tadeusz i Pyć

Skąd to wszystko?

I czy rzeczywiście Miller - krytyk romantyzmu był zamaskowanym nietzscheańskim ideologiem imperialistycznej ekspansji, pasjonatem k o l e k t y w n e j „woli m o c y " i wyzbytym skrupułów społeczno-naro-dowym darwinistą?

Nie takie to proste.

Obsesją tej linii myślenia polskiej inteligencji, w której odnajdujemy twórczość Millera, była słabość - słabość i bezsilność Polaka, słabość i bezsilność robotnika, której źródeł - za Wyspiańskim - Miller szukał w romantyzmie, przede wszystkim w egotyzmie romantycznej duszy, która - jak wywodził - rzekomo odwróciła się od świata, tracąc twardą wolę czynu. Romantyzm to była dla Millera kultura słabości i klęski. Jej przeciwieństwem miała być polska i robotnicza moc. Z pewnością wszystko to wiodło do imperialnych fantazji w stylu publicystyki grupy „Sztuki i Narodu", fantazji, które zwracając się przeciw polskiej bez-silności, były w istocie - podobnie jak twórczość Millera - rozpaczli-wym tej bezsilności wyrazem. Niemniej powyższe konstatacje, jakkol-wiek znajdują potwierdzenie w wielu Millerowskich tekstach, nie dają prawdziwego obrazu całej twórczości Millera, nie uwzględniają bo-wiem tych komponentów j e g o światopoglądu, które łagodziły ową twardą obsesję mocy i bezsiły.

To jednak, jak w swoich książkach Miller rysował obraz romantyzmu, było w dużym stopniu efektem jego przywiązania właśnie do owej „im-perialistycznej" optyki, która oczywiście na początku nie była tak wy-raźna, ale jej zapowiedzi pojawiały się już w pierwszych utworach au-tora Zarazy w Grenadzie. Kierunek myśli Millera przez wiele lat nada-wały dwie kluczowe metafory wzięte od Nietzschego i Brzozowskiego:, m e t a f o r a m i l i t a r n a ż y c i a oraz e r o t y c z n a m e t a f o r a p r a c y j a k o z b i o r o w e g o „ g w a ł t u " n a w r o g i e j c z ł o -w i e k o -w i n a t u r z e i -właśnie ten splot -wyobrażeń projekto-wał wizję przeciwnika, wizję romantyzmu, z którym Miller walczył. Mil-lerowska myśl wykazywała wyraźną predylekcję do „stalowych"

(17)

fan-tazmatów, a także do obrazów „zapładniania" i zbiorowego „wibrowa-nia". Krytyka tematyczna miałaby tu pole do popisu. Artysta - pisał Miller - powinien „wykuć stalowy miecz zwycięskiej woli", „stalowej woli" zbiorowej, praca bowiem jest „heroiczną walką" na „bojowej linii frontu, walczącego o rozrost istnienia", codzienna działalność wytwór-cza zaś to bohaterstwo równie wielkie jak bohaterstwo żołnierzy spod Termopil i Verdun. Z drugiej strony w twórczości Millera stale docho-dziła do głosu fascynacja „pięknem wzajemnego zapładniania się przy pracy twórczej w zbiorowości [...] w wibracji ustokrotnionej potęgi gromadnej"1 3. „Pracując dokonywamy gwałtu nad oporem materii"

-pisał Miller w szkicu Jednostka i zbiorowość. „Stalowa wola" i eroty-cznie „wibrujący" żywioł pracującej zbiorowości, ekstatyczna wspól-nota produkcji j a k o wspólwspól-nota „wszechmiłości", natura j a k o „bez-kształtne mrowie pulsującego bytu", które trzeba ujarzmić - obrazowa-nie tego typu pojawia się w wielu Millerowskich tekstach.

Jeśli pamiętać o tym wszystkim, wcale nie najmniej ważne okaże się pytanie, dlaczego i jakimi drogami, zaczynając w „Ponowię" od chrze-ścijańskiego marzenia o beskidzkiej „komunie duchowej", doszedł Miller do osobliwej apoteozy wysokiego rangą funkcjonariusza tajnych służb - chodzi o majora Pycia z Generała Barcza14.1 nie da się tej

spra-wy skwitować kilkoma zdaniami. Stosunek Millera do romantyzmu wyrażał się także poprzez wybór postaci i tekstów, które Miller uznał za pozytywne przeciwstawienia idei romantycznych. Należałoby się uważnie przyjrzeć temu antyromantycznemu panteonowi osób i tek-stów. W Pyciu Miller ujrzał „organizującą zasadę bytu" - już samo to określenie, odniesione do tajnego funkcjonariusza, powinno zastano-wić badacza. Tajny funkcjonariusz j a k o „organizująca zasada bytu"? Miller ujrzał w Pyciu najgłębsze przeciwieństwo romantycznego indy-widualizmu: oto wspaniały - bezimienny, pracujący w cieniu - twórca „geometrycznego ładu", „stalowych ram" państwa, w które należało ująć polskie życie, ale jak Miller doszedł do tej apoteozy, zaczynając w epoce „Czartaka" od zachwytów nad bezimiennością pieśni pastu-szków beskidzkich i fascynując się poetyczną anonimowością greckich mitów? To właśnie należy zbadać. Z tej perspektywy sprawa

Millerow-13 U źródeł wyschniętej wiernej rzeki, „Wiadomości Literackie" 1925 nr 51.

14 Zob.: J. Kaden-Bcindrowski. GenerałBarcz• Powieść, „Wiadomości Literackie" 1924

(18)

skiego stosunku do Piłsudskiego nie jest wcale kwestią marginesową. Aby bowiem rozpoznać postawę Millera wobec dziedzictwa roman-tycznego, trzeba zrekonstruować podstawowe toposy jego wyobraźni polemicznej - chodzi przede wszystkim o to, w jaki sposób Miller bu-dował zmitologizowany, syntetyczny obraz człowieka romantycznego i - kontrastowy wobec tej wizji - obraz człowieka wyzwolonego z ro-mantycznych miazmatów - a wtedy sprawa Piłsudskiego okaże się nie do wyminięcia.

Antyromantyczne wypady Millera łączyły się bowiem z j e g o sympatią dla ideologii państwowotwórczej, zresztą sympatię taką możemy do-strzec i u innego outsidera lewicy - antyromantycznego Peipera1 5.

Właśnie ta państwowotwórcza optyka outsidera lewicy określała posta-wę Millera wobec Piłsudskiego.

Już w 1921 roku Miller skierował do ministerstwa kultury zadziwiający manifest O twórczość bezimienną i komunę duchową, w którym propo-nował, by „lotne wystawy przed karczmami" i „wędrowne kapele" sty-mulowały „zbiorową twórczość"Polaków1 6. Radził też, by Polskę

śpią-cą w „popiele uśpień długowiecznych" budzić za pomośpią-cą ulotek, które mieli zrzucać z samolotów - jak planował - urzędnicy ministerstwa. Futurystyczny żart w skandalizująco-awangardowym stylu ducha cza-sów? Miller nie anarchizował nigdy. Znamienne: w 1925 roku z całego romantyzmu ocalał właściwie tylko Króla Ducha („tytaniczna koncep-cja"), a więc wizję twardego, autorytarnego twórcy polskiej państwo-wości, co zresztą nie przeszkadzało mu drwić z „kultu romantycznego despoty duchowego", wieszcza panującego słowem nad zbiorowością, bo co jednak władca polityczny, to nie artysta. Marzyła się Millerowi skuteczna, nietzscheańska, twarda Polska, jej symbol odnajdywał właś-nie w „tytanicznej" postaci bohatera mistycznego eposu Słowackiego. Bo Król Duch to nie był Polak bezsilny, „człowiek poczciwy" apoteo-zowany przez Mickiewicza w narodowej epopei. W swoim pamflecie na Pana Tadeusza - i tu dotykamy raz jeszcze problemu metaforyki przemocy w języku Millera - Miller swobodnie przechodził od realiów

15 Rzecz ciekawa, że M i ller nie dostrzegł w Peiperze sojusznika, choć przecież

państwo-wotwórcza idea antyromantycznego rygoru, formułowana w Nowych ustach, mogła mu się wydać bliska. Peipera miał za spóźnionego dekadenta, gardzącego motłochem. Zob.:

Zwiotczałe usta, „Wiadomości Literackie"" 1926 nr 10.

(19)

wieku XIX do realiów wieku XX, bez żadnych skrupułów charaktery-zując Mickiewicza jako wroga postępu technicznego, tego postępu te-chnicznego, dzięki któremu ekspansywne państwa zachodnie potrafiły zbudować swoją materialn ą potęgę. Akcesoria przemocy w antyroman-tycznej argumentacji Millera - to bardzo istotna kwestia. Kult poczci-wej swojskości, sugerowanie wyższości noża Wojskiego nad rewolwe-rem systemu Browninga, litewskiej taradajki nad aeroplanem, szabli szlacheckiej nad gazami trującymi Niemców - tak wedle Millera przed-stawiała się w wieku XX ideologiczna wymowa Pana Tadeusza i dla-tego dzieło to należało wykluczyć z kanonu edukacyjnego polskiej młodzieży1 7.

Co innego mistyczne okrucieństwo Króla Ducha. Miller sugerował, że zamiast szlacheckiej szabli, apoteozowanej przez Mickiewicza w na-rodowej epopei, państwo polskie powinno postarać się o własną broń chemiczną, tak jak to zdążyli j u ż zrobić Niemcy. Z jednej więc strony

Pan Tadeusz, z drugiej polski iperyt - takie to właśnie „nowoczesne"

przeciwieństwo romantycznego dziedzictwa rysował Miller w uniwer-salistycznej przestrzeni swoich tekstów. W 1926 roku, po przewrocie m a j o w y m , Król Duch stał się dla Millera (który uznał Słowackiego za poetę walczącego proletariatu) apoteozą władcy kierującego się „nie-nawiścią do niższych form życia" i monumentalnym symbolem lucy-ferycznego kultu walki. Wcześniej, zafascynowany ideami chrześcijań-skiego komunionizmu, teraz Miller odrzucił „bezpłciową miłość chrze-ścijańską" i „demokratyczne ślicznostki", przyznając Królowi Ducho-wi prawo do bezwględnego formowania wyższych form narodowego bytu, choć równocześnie dodawał: Piłsudski - tak, ale tylko pod wa-runkiem, że przewrót majowy nie przerodzi się w zwykłą indywidua-listyczną dyktaturę, lecz wzmoże „imperialistyczne" siły polskiej zbio-rowości, dynamizując walkę „człowieka kosmicznego" o władztwo nad światem. „Tyrania" Piłsudskiego - znów pojawiała się metaforyka w o j e n n o - e r o t y c z n a „zapładniania" i „wibrowania" - miała „zapła-dniać" wzajemnie obie strony: wodza i polskie społeczeństwo do „roz-rostu" woli mocy. Ale obecny „Król Duch" budził obawy, czy sprosta temu zadaniu, więc Miller się wahał...1 S.

17 Zob.: W obronie uniwersalizmu. Dość maniactwa romantycznego, „Wiadomości

Literackie" 1925 nr 20.

(20)

Toposy wyobraźni polemicznej

Nie powinno zatem dziwić, że w 1927 roku Miller otwarcie wyznał: „Apoteozując majora Pycia i stalowe ramy rzeczywi-stości, nie mogę być chyba liberałem"1 9. I rzeczywiście, swojej

kam-panii antyromantycznej nie prowadził ze stanowiska demokratyczno--liberalnego.

Odbiło się to na jego sposobach polemizowania z romantyzmem, co powinno być uważnie zanalizowane. Miller w swoim starciu z roman-tycznymi miazmatami odwołał się do dwóch strategii: pierwszą byłą b i o l o g i c z n o - m e d y c z n a d e p r e c j a c j a o s o b o w o ś c i r o m a n t y c z n e j, drugą d e p r e c j a c j a k l a s o w e j w y m o w y r o m a n t y c z n y c h d z i e ł . Ni e da się oddzielić myśli Millera od jego strategii krytycznych. Obrazy człowieka romantycznego, jakie

ry-sował w swoich tekstach, były pełne jadowitego szyderstwa. Nie tylko więc „obłęd w oczach, zbakierowana krawatka i pomięta koszula", pa-sożyt, leń - ten portret romantyka Miller zaostrzał też określeniami z zakresu seksualnej perwersji. Pisał więc: „Konrad upaja się r o z p u -s t n i e i l u b i e ż n i e świadomością wła-snej w-szechwładzy" (podkr. S. Ch.). Wspominał też o „onanii mistycznej anachorety" romanty-cznego... Romantyzm jawił się Millerowi j a k o rodzaj zboczenia. Czło-wiek romantyczny, którego obraz wyłaniał się z jego tekstów, to roz-pustny „nieuspołeczniony" maniak, lubieżny onanista o rozwibrowanej wyobraźni, który, tracąc kontakt z rzeczywistością, pogrążył się w sy-barytyzmie i duchowej bezwolności.

Tak rysowało się j e d n o skrzydło polemicznej wyobraźni Millera. Bo obrazowi człowieka romantycznego przeciwstawiony został syntety-czny portret „uniwersalisty". Portret ten opierał się na kilku toposach - ich w y o b r a ź n i o w y m fundamentem była przede wszystkim „stal" i praca fizyczna. Millerowski uniwersalista to zatem: „kowal" - trzeź-wy, mężny, heroiczny - biorący „w cęgi" „możliwie największy kawał" rzeczywistości, „architekt", „budownik życia", „robotnik", „budo-wnik" z granatem i kielnią w ręku, dążący do „ujednienia bytu, do uję-cia świata w płyty w zwartej geometrycznej konstrukcji" (ująć świat w płyty!), ale też sportowiec czy nawet ujeżdżacz koni (stara się

(21)

cież - jak pisał Miller - „osiodłać" byt)2 0. Obok jednak tej „stalowej"

metaforyki istotne było także to, że Miller umieszczał uniwersalistę po stronie kosmicznego Erosa, oczywiście Erosa zdrowego, dynamiczne-go, który nie miał nic wspólnego z „miękką" onanistyczną perwersyjnością romantyków. To trwała cecha Millerowskiej wyobraźni: ł ą c z e n i e w m e t a f o r y c e w o j n y i p r a c y z k o s m i -c z n y m E r o s e m , poruszają-cym świat i ludzkość, -co przybierało czasem formy groteskowe. Już zresztą w pierwszym numerze „Czarta-ka" z 1922 roku w patetycznym manifeście Miller, „ślubując życiu" oraz wzywając „WIELKIEJ PRACY BRACTWO", ilustrował swoje pragnienia poematem Piast (hymn phalliczny), w którym kosmiczny Eros tryskał „z gwiezdnej spermy pod młotem kowala" (s. 7).

To właśnie te kierunkowe toposy polemicznej wyobraźni, które nale-żałoby uważnie zanalizować, kierowały Millerowskim budowaniem antyromantycznego panteonu, nadając mu szczególną „uniwersalisty-czną" barwę. Przeciwstawienia, które Miller rysował, bywały miażdżą-co radykalne.

Po jednej więc stronie „starczy, fałszywie pogodny, ślamazarny i tkli-wy" ton Pana Tadeusza i utopijne rojenia Krasińskiego-idealisty - po drugiej Żeromski, twardy pozytywista z Przedwiośnia, który z indy-widualisty (utopia społeczna mająca być realizowana przez Barykę--wynalazcę) staje się uniwersalistą (Cezary schodzi z wyżyn swojego szlacheckiego indywidualizmu i włącza się w pracę dziejową zbioro-wości)2 1.

Po jednej stronie Pan Tadeusz jako „poemat folgi", napisany po upadku powstania, dzieło polskiego eskapizmu i zwątpienia w polską siłę, „sen wypoczynkowy" dla przegranych, zakłamujący prawdę historyczną o rozmiarach polskiej klęski, apoteoza szlacheckiego „próżniactwa", „dygresja liryczna" Mickiewicza, „niepoprawnego indywidualisty"2 2

-po drugiej: kult pracy gromadnej i gromadnej mocy w Chłopach Rey-monta2 3.

Po jednej stronie romantyczny charyzmat ofiarników - Sułkowskiego, Judyma, Czarowica, „arystokratycznych zbawców motłochu",

wycho-20 Co to jest uniwersalizm ?, „Wiadomości Literackie" 1927 nr 32.

21 „Przedwiośnie" z perspektywy „Przedświtu", „Wiadomości Literackie" 1925 nr 38.

22 Geniusz rasy polskiej na wakacjach w Dobrzynie, „Wiadomości Literackie" 1927

nr 5.

(22)

wanych na „Mickiewiczowskim prometeizmie" - po drugiej: apoteoza „bezimiennego działacza" zjednoczonego z masami2 4.

Po jednej stronie Krasiński - mistyczny utopista, po drugiej - twardy realista-Wielopolski (choć Wielopolskiego Miller raz miał za „arysto-kratycznego filantropa"-indywidualistę, raz za trzeźwego „budownika" materialnej mocy narodu).

Po jednej stronie prometejscy inteligenci z PPS-u, uczniowie Konrada, zbawiający proletariat bez pomocy proletariatu - po drugiej: proletariat tworzący „bezimiennie"2 5.

Po j e d n e j stronie subiektywne rozwichrzenie modernistów - po dru-giej: surowa, wewnętrznie zorganizowana „epicka przedmiotowość" Struga2 6.

Po jednej stronie „Boży spokój" Kasprowicza, fatalne dziedzictwo ro-mantycznego kwietyzmu ślamazarnej psychiki polskiej, słabość „fol-gi", błogostan rezygnacji, „naiwna aprobata ubóstwa"2 7 - po drugiej:

twardy rygor „stalowych ram", w które Barcz i Pyć ujmują chaos pol-skiego ducha.

Dopiero analiza struktury tych przeciwstawień ujawnić może ukryte wiązania uniwersalistycznego światopoglądu Millera-krytyka.

Drugą strategią polemiczną, do której odwołał się Miller w swoich spo-rach z romantyzmem, było demaskowanie wymowy klasowej dzieł ro-mantycznych. Kryterium klasowości stosował Miller z surowym rygo-ryzmem i czynił to nie tylko wobec pisarzy romantycznych, lecz i wo-bec interpretatorów romantycznej literatury (np. Pigonia), wychodząc z założenia, że skoro sztuka (dotyczyło to w j e g o pojęciu także litera-turoznawstwa) od XVI wieku stała się narzędziem dominacji szlachty w polskim życiu (narzędziem tej dominacji - wywodził Miller - jest także podstępne piękno Trędowatej, któremu ulegają dusze polskich robotnic2 8) - należy zdemaskować ukryty klasowy wydźwięk tekstów

romantycznych - postulat ten czasem zbliżał wywody Millera do ideo-logicznych fantazji Proletkultu. Dwuznacznej wymowie Pana

Tadeu-sza Miller przeciwstawił zatem zdrowe zwiastuny „kultury

włościań-24 U źródeł wyschniętej wiernej rzeki, „Wiadomości Literackie" 1925 nr 51.

25 Za was - bez was. Replika Ignacemu Daszyńskiemu i Janowi Hemplowi,

„Wiadomo-ści Literackie" 1925 nr 52.

26 O właściwe podejście do Struga, „Wiadomości Literackie" 1938 nr 10. 27 Wieczność, spokój, ubóstwo, „Wiadomości Literackie" 1926 nr 43. 28 Na gruzach Grenady, s. 23.

(23)

skorobotniczej", które ze szlachecką mentalnością jego zdaniem -nie miały już nic wspólnego: Bro-niewski, Przyboś, Słobodnik, Stande, Stern, Wandurski, Zegadłowicz - i sam Miller. Na twórcę zaś „epopei robotniczej w stylu Chłopów" został pasowany Kaden-Bandrowski. Klasowej interpretacji Pana Tadeusza w artykułach Pigonia Miller przeciwstawił poprawne klasowo dzieła współczesnej lewicy: Słowo

0 Jakubie Szełi Jasieńskiego, Kumać Wojciecha Skuzy i Kordiana

1 chama Kruczkowskiego2 9.

Różne antyromantyzmy, różne uniwersalizmy

W świetle tych faktów trzeba zatem nader ostrożnie rysować analogie między Millerem a innymi krytykami romantyzmu w literaturze polskiej XX wieku, przede wszystkim analogie między Millerem a Gombrowiczem, choć takie analogie - analogie między pamfletami na Pana Tadeusza w Zarazie w Grenadzie i w

Trans-Atłan-tyku - zdają się same nasuwać. Więcej bowiem tych pisarzy dzieliło,

niż łączyło, chociaż obaj drwili z Mickiewiczowskiego arcydzieła. W latach dwudziestych i trzydziestych Miller uprawiał ideologiczną krytykę romantyzmu, opartą na a n t y i n d y w i d u a l i s t y c z n y m m i c i e „ k o s m i c z n e g o i m p e r i a l i z m u". Gombrowicz nie miał nic wspólnego z takim myśleniem: jeśli odrzucał romantyzm, to właśnie z perspektywy egzystencjalnej, czerpiąc przy tym z zupełnie innej - bo właśnie indywidualistycznej - aksjologii i symboliki. Nic nie łączyło go z Millerowskim uniwersalizmem. Inna też była ironia, z jaką podchodził w Trans-Atlantyku do Pana Tadeusza. Przekorny sar-matyzm Gombrowicza był przeciwieństwem antyszlacheckiej fobii, która ponosiła Millera w antyromantycznych filipikach. Także niechęć Millera do epoki saskiej nie miała nic wspólnego z osobliwą obroną saskiej Sarmacji w Gombrowiczowskim Dzienniku (pisał o tej obronie Jan Błoński)3 0. Za impetem polemicznym Millera kryły się lewicowe

stereotypy antyszlacheckie, które Gombrowiczowi były kompletnie

ob-29 W walce o nową kulturę polską, „Wiadomości Literackie" 1926 nr 18.

30 Zob.: J. Błoński Sarmatyzm u Gombrowicza, w: Tradycje szlacheckie vi' kulturze

(24)

ce. Polemiki wokół Trans-Atlantyku wcale nie przypominały dyskusji wokół Pana Tadeusza, wywołanej przez Millera, zarzucano bowiem Gombrowiczowi nie to, że zbezcześcił narodową epopeję, lecz to, że jako „dezerter" zszedł ze szlaku wielkiej emigracji, równocześnie bez-czelnie pchając się na miejsce Mickiewicza w narodowym panteonie. No i przede wszystkim Gombrowicz nigdy nie posłużyłby się wiązką takich określeń jak „próżniaczy tryb życia szlachty", „czyn", „heroizm pracy i walki", w których to określeniach Miller znajdował wyraźne upodobanie. To właśnie były antypody Gombrowiczowskiego myśle-nia. I jeśli nawet Miller i Gombrowicz pisali przeciw narodowej epopei - u każdego z nich znaczyło to coś zupełnie innego. Poza tym - co wcale nie najmniej w a ż n e - j e ś l i Miller tępił romantyzm jako perwersję, Gombrowicz przeciwnie: właśnie perwersję przeciwstawił romantyz-mowi (wystarczy przypomnieć, jaką rolę odgrywają motywy homosek-sualne w Trans-Atlantyku !31.

Model Millerowskiej krytyki Pana Tadeusza odbiegał zatem bardzo daleko od antymickiewiczowskich wypadów Gombrowicza. Miller właściwie zarzucał narodowej epopei, że nie jest dość bojowa i lewi-cowa, oczywiście Gombrowiczowi nigdy by coś takiego do głowy nie przyszło. Pan Tadeusz był dla niego właśnie zbyt bojowy, zbyt tyrtej-ski, zbyt moralnie twardy, równie twardy i bojowy jak tyrtejskie

Dzia-dy. Przy czym - to prawda - w jednym punkcie Miller z

Gombrowi-czem się zgadzali, a mianowicie w sugestii, że Mickiewicz napisał dzieło kompensacyjne, które miało po klęsce powstania listopadowe-go odgrodzić Polaków od rzeczywistości i zamknąć ich w świecie szla-checkiej ułudy.

31 Zob. mój wstęp do Trans-Atlantyku, Kraków 1997, Wydawnictwo Literackie, a także

moje artykuły: „Trans-Atlcmtyk" wobec „Pana Tadeusza", „Pamiętnik Literacki" 1975 nr 4, Gombrowicz-Sarmata kontestujący, „Ruch Literacki" 1975 nr 4.

Cytaty

Powiązane dokumenty

A1) Założono, że wartość skuteczna powinna oscylować wokół wartości zna- mionowej napięcia. Dlatego kolejne zmiany napięcia wprowadzane są tak, aby wynikowa

Uzyskanie sinusoidalnego (najczęściej) przebiegu napięcia na gałęzi odbiornikowej wymaga zastosowania dolnoprzepustowego filtru pasywnego. Rolą tego filtru powinno być

WYNIKI SYMULACJI I ANALIZA STRAT MOCY CZYNNEJ Analizowano następujące warianty pracy sieci: W1 – praca sieci bez jednostek wytwórczych, z obciążeniem transformatora

W tym celu autor przypomina historię Polski, przedstawia sentymentalne obrazy dotyczące tradycji i obyczajów szlacheckich, przywołuje piękno litewskiej ziemi..

Ćwiczenia stretchingowe ujędrnią sylwetkę, ale warto pamiętać, że nie redukują masy i nie budują nadmiernej ilości tkanki tłuszczowej.. Stretching najwięcej korzyści

Osiem lat temu CGM Polska stało się częścią Com- puGroup Medical, działającego na rynku produk- tów i usług informatycznych dla służby zdrowia na całym świecie.. Jak CGM

WSM w Warszawie urochomiła nowy ośrdodek dydaktyczny w Bełchatowie ponieważ była taka potrzeba. Zaczęło się od pisma starosty Beł- chatowa z prośbą o utoworzenie w tym

O 7-ej biją wszystkie dzwony, organista śpiewa godzinki, potem jutrznia, następnie lud z organistą śpiewa różaniec, w czasie różańca msza czytana, aspersja, procesja,