• Nie Znaleziono Wyników

Konserwatyści przed przewrotem majowym 1926 r.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Konserwatyści przed przewrotem majowym 1926 r."

Copied!
25
0
0

Pełen tekst

(1)

Jabłoński, Henryk

Konserwatyści przed przewrotem

majowym 1926 r.

Przegląd Historyczny 57/4, 610-633

1966

Artykuł umieszczony jest w kolekcji cyfrowej bazhum.muzhp.pl,

gromadzącej zawartość polskich czasopism humanistycznych

i społecznych, tworzonej przez Muzeum Historii Polski w Warszawie

w ramach prac podejmowanych na rzecz zapewnienia otwartego,

powszechnego i trwałego dostępu do polskiego dorobku naukowego

i kulturalnego.

Artykuł został opracowany do udostępnienia w Internecie dzięki

wsparciu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach

dofinansowania działalności upowszechniającej naukę.

(2)

Konserwatyści przed przewrotem majowym 1926 r.

I

Jak to się stać mogło, że dokonany siłami lew icy społecznej przewrót m ajow y 1926 r. przyniósł rządy, w których bardzo szybko u jaw n iły się poważne w p ły w y konserwatystów? To pytanie, wielokrotnie stawiane przez różnej barw y politycznej publicystów, nie doczekało się jeszcze peł­ nej, naukowo udokumentowanej odpowiedzi. Co prawda historyk, który ten temat podejmie, będzie miał sytuację ułatwioną, mogąc nawiązać do obszernego materiału dyskusyjnego. Rzecz oczywista jednak, że — choćby ze w zględu na swoje rozm iary — studium m niejsze nie ma am bicji dania odpowiedzi na postawione w y że j pytanie. Ma ono tylko dodać garść szczegółów, które w ydają się autorowi niezbędne, b y zrozumieć należycie sytuację polityczną stworzoną przez zamach m ajow y, a w e wspomnianych dyskusjach nie m ogły być szerzej uwzględnione.

W dziejach polskiego ruchu robotniczego specjalne miejsce zajm uje sprawa tzw. „błędu m ajow ego“ i długo później w ramach Kom unistycznej P a rtii Polski toczącego się na ten temat sporu. N ie miejsce tu na przypo­ minanie szczegółów ówczesnych dyskusji czy stanowisk zajmowanych przez poszczególnych działaczy komunistycznych. W arto jednak zwrócić uwagę, że p rzez w iele miesięcy po przewrocie głównym przedmiotem spo­ ru była ocena ro li politycznej drobnomieszczaństwa. W iązało to się, oczy­ wiście, z oceną Piłsudskiego i piłsudczyzny jako zjawiska politycznego.

Problem ten nie był zresztą tylk o sprawą wew nętrznych dyskusji w polskim ruchu rew olucyjnym . W ypow iadało się na ten temat w ielu działaczy nie polskich, odgrywających wówczas dużą rolę międzynarodo­ wą. I wciąż w tej lub innej form ie powtarzała się sprawa ro li drobno­ mieszczaństwa, a nawet nie brakło twierdzenia, że był to „klasyczny przew rót drobnomieszczański“ . Dodać jednak od razu trzeba, że niektó­ rz y z dyskutantów podkreślali w ielką rolę drobnomieszczaństwa, a nawet klasy robotniczej w przewrocie, ale jednocześnie wskazywali na nieu­ chronność podporządkowania się Piłsudskiego — po odniesionym zw ycię­ stw ie — W ielkiej burżuazji. N ie mało miejsca w tych dyskusjach zajmo­ wała rów n ież sprawa rozbieżności m iędzy poszczególnymi grupami bur­ żuazji.

Doszukiwanie się przyczyn krótkotrwałego poddania się kierownictwa Kom unistycznej P a rtii Polski złudzeniom co do ro li Piłsudskiego i doko­ nanego przezeń przewrotu oraz dążność do m ożliw ie najbardziej precy­ zyjn ej analizy przyczyn i skutków tego przewrotu m iały w ielk ie znacze­ nie nie tylko teoretyczne, ale i praktyczne *.

1 Dyskusje na temat oceny Piłsudskiego i piłsudczyków toczyły się w K P P na długo przed zamachem. Rozbieżności na temat oceny tzw. „lewicowego faszyzmu” nie zostały dostatecznie przez naszą historiografię wyjaśnione, choć stanowią temat nader interesujący.

(3)

K O N S E R W A T Y Ś C I P R ZE D 192« R. 611

I dziś, z perspektyw y lat, trudno się dziwić, iż klimat ówczesnych dy­ skusji był tak gorący, a nawet, że istniejące m iędzy poszczególnymi d y­ skutantami różnice b yły nadmiernie wyolbrzym iane. Rzecz dotyczyła spraw najbardziej żywotnych dla ruchu robotniczego w Polsce i poza jej granicami, a zarazem , spraw najbardziej istotnych dla całego naro­ du polskiego.

Jeśli jednak w ie le rozbieżności, zarówno w ocenie przeszłości jak i bliż­ szych czy dalszych skutków przewrotu, obserwujem y w ew nątrz rew olu­ cyjn ego nurtu polskiego ruchu robotniczego, tym bardziej nie można się dziw ić rozbieżnościom, czy nawet dezorientacji w takich ugrupowa­ niach politycznych, jak Polska Partia Socjalistyczna, czy iPolskie Stron­ nictwo Ludow e „W yzw o len ie“ . W tych partiach fałszywa ocena P ił­ sudskiego wynikała przecież z całej długiej tradycji współdziałania

7 nim w tzw. „ruchu niepodległościowym, ponadto jego bezpośrednie w p ły w y w tych ugrupowaniach b y ły z dawna ugruntowane. W szystko to jeszcze bardziej pogłębiało ujemne skutki błędnej analizy układu sił klasowych, czy fałszyw ej oceny politycznych planów głównych organi­ zatorów zamachu.

№ e chodzi tu, naturalnie, o jakiekolwiek usprawiedliwianie p rzy ­ w ódców P P S czy „W yzw olen ia“ , ale o stwierdzenie określonych, kon­ kretnych faktów. I niew ątpliw e jest, że nie tylko masy członkowskie tych partii, ale i ich kierow nictw a b y ły zaskoczone, gd y w niedługim stosunkowo czasie po przewrocie ujaw niły się w p ły w y najbardziej pra­ wicowych, konserwatywnych kół politycznych w otoczeniu Piłsudskie­ go, a konserwatywni m inistrowie zasiedli w rządzie.

Oczywiście, kontrpropaganda piłsudczykowska zrobiła wszystko, by społeczeństwo polskie m ożliw ie najpóźniej tę sytuację sobie uświadomi­ ło. P rzyp om n ijm y więc, że gdy Piłsudski pod pretekstem pośmiertnego odznaczenia orderem V ir tu ti M ilita ri Stanisława Radziwiłła, swego adiu­ tanta poległego w czasie w o jn y 1920 r., pojechał do zamku książąt Ra­ dziw iłłów w Nieśw ieżu — w yw ołało to konsternację wśród popierają­ cych go dotychczas socjalistów i ludowców. W ówczas to głów n y organ piłsudczyków — „G łos P ra w d y “ , kierow any przez W ojciecha Stpiczyń- skiego, kpił z oponentów, starając się zatuszować polityczne aspekty tej w izy ty i dowodził, że Piłsudski nie potrzebuje „paktów z arystokracją, nie przedstawiającą żadnej siły p olityczn ej“ 2.

M ożem y pozostawić, na uboczu pytanie, czy głów n y propagandzista Piłsudskiego, kpiąc z przeciwników kpił zarazem z siebie samego, czy też rzeczyw iście nie zdawał sobie sprawy ze znaczenia demonstracji nis- świeskiej. N ie to jest dla naszych rozważań najważniejsze. Interesować nas musi natomiast, jak przedstawiała się naprawdę siła polityczna uczestników nieświeskiego spotkania oraz w jakiej m ierze uzasadnione b yły obaw y dotychczasowych popleczników Piłsudskiego wśród socjali­

stów i ludowców. .

A b y na te pytania w pełni odpowiedzieć potrzebne są poważne stu­ dia nad historią polskich sfer wielkoobszam iczych, w tym również i ich ośrodków politycznych. Tem atyka ta nie cieszyła się dotychczas w ięk ­

* „Glos P ra w d y ” nr 165 z 30 października 1926. Por. też mój szkic Piłsudski

a konserwatyści krakowscy (kilka faktów z lat 1926— 1927), [w:J Studia Historyczne. Księga jubileuszowa z okazji 70 rocznicy urodzin prof, dra Stanisława Arnolda,

(4)

szym zainteresowaniem historyków, stosunkowo mało miejsca zajm uje też w e współcześnie dokonywanych analizach sytuacji politycznej. Z ło­ żyło się na to w iele przyczyn. Oczywiście, najważniejszą z nich była niedostępność odpowiednich m ateriałów źródłowych, zakulisowość dzia­ łania politycznych ośrodków w ielk iego kapitału i w ielkiego obszam i- ctwa. A le był i inny w ażn y wzgląd, tkw iący w samej postawie histo­ ryków. I tak np. w ielce zasłużony i jako historyk i jako działacz politycz­ ny, jeden z przyw ódców lewego, jednolitofrontow ego skrzydła P P S — Adam P r ó c h n i k , pisząc swoje „P ierw sze piętnastolecie Polski niepo­ dległej. Zarys d ziejów politycznych“ (I wyd. w 1933 r.), miał w polu widzenia przede wszystkim grę sił na terenie parlamentu, innym zja w i­ skom politycznym poświęcając bez porównania mniej uwagi. Oczywiś­ cie, inna była postawa historyków gospodarczych, ale z natUTy rzeczy problem y ściśle polityczne b y ły poza ich bezpośrednimi zaintereso­ waniami.

Sytuacja ta usprawiedliwia specjalne studia nad kształtowaniem się obozu konserwatywnego w Polsce, który po maju 1926 r. odgrywał pierwszoplanową rolę polityczną.

*

P rzed pierwszą w ojną światową nie b yło i nie m ogło być jednego, ogólnopolskiego stronnictwa konserwatywnego. W ynikało to przede wszystkim stąd,* że z regu ły sfery społeczne, których politycznym w y ra ­ zem b y ły ugrupowania konserwatywne, „orientow ały“ się na rządy za­ borcze. Lojalizm konserwatystów wobec „sw oich“ rządów nie prze­ szkadzał jednak w e wzajem nym oddziaływaniu stronnictw konserwatyw­ nych ponad granicami rozbiorowym i. One jednak zakreślały im konkretne ram y działania i kierunek bezpośrednich powiązań politycznych. Sprzecz­ ności interesów m iędzy poszczególnymi grupami w ielk iej własności ziem ­ skiej, wiążącej się zresztą coraz silniej ze sferam i wielkoprzem ysłowym i, pow odowały ponadto rów nież różnice w postawie ich przedstawicielstw politycznych w ramach poszczególnych zaborów, jak np. w G alicji m iędzy konserwatystami krakowskimi i tzw. „podolakam i“ .

W ojna 1914— 1918 r. zagmatwała sytuację wśród konserwatystów polskich, szczególnie na terenie K rólestw a Polskiego, gdzie możność uczestnictwa w tworzeniu p rzy boku władz okupacyjnych polskich orga­ nów administracyjnych rozczłonkowała dotychczas jednolicie procarskie środowiska konserwatywne 3. P o drugiej stronie bariery rola konserwaty­ stów była zresztą znacznie mniejsza. N aw et na terenie działania „orienta­ c ji“ prokoalicyjnej, oficjalna reprezentacja żyw iołów konserwatywnych zaboru rosyjskiego — Stronnictwo P o lityk i Realnej odgrywało w istocie tylko rolę pomocniczą w stosunku do głów nej siły klas posiadających — L ig i Narodowej i je j jaw nej ekspozytury — narodowej demokracji.

Dopóki istniały szanse utrzymania w tej lub innej form ie monarchii habsburskiej, zachow yw ali swą mocną pozycję konserwatyści krakowscy, ale w miarę ujawniania się skutków rew olu cji socjalistycznej w Rosji i zbliżającej się klęski m ilitarnej państw centralnych, gw ałtownie kur­ czyła się możność m anewrów konserwatystów na arenie publicznej.

Pow stałe w listopadzie 1918 r. państwo polskie dziedziczyło polityczny

s Por. rozdział Mozaika polityczna w m ej książce Narodziny Drugiej Rzeczy­

(5)

K O N S E R W A T Y Ś C I PR ZE D 1826 R.

613

spadek zaborów. Do pierwszych też w yborów sejmowych stanęły, choć często pod nowym i firm am i, stronnictwa znane z poprzedniego okresu dziejowego. Odpadły tylko w tym wyścigu o w zglę d y nowo kreowanych w yborców małe ugrupowania mieszczańsko-inteligenckie, względnie uto­ n ęły w zmontowanym przez narodową dem okrację tzw. Związku Lu d o­ wo-Narodowym , jak np. Polska Partia Postępowa. Późniejsze próby p o­ nownego ich wypłynięcia na widownię polityczną (jak np. Klubu M iesz­ czańskiego) będą bardzo krótkotrwałe. A le najbardziej charakterystycz­ nym zjawiskiem tworzenia się nowego parlamentu polskiego jest chyba absencja w szrankach wyborczych konserwatystów, nawet ich najsilniej­ szych organizacyjnie, najbogatszych w tradycje, przyzw yczajonych do bojów parlamentarnych odłamów galicyjskich. K ilk u w prawdzie dawnych działaczy konserwatywnych z G alicji znalazło się w pierwszym sejmie, ale jedynie z tytułu piastowanych w okresie zaborczym mandatów posel­ skich 4 (A lfre d Halban, Bernard Stern, Stanisław Starowieyski, hr. Je­ rzy Baworowski i inni).

O zjawisku tym pow ie po latach w yb itn y przedstawiciel konserwaty­ stów, Jan Bobrzyński: „ Z łona socjalizmu polskiego wyszła pierwsza ini­ cjatyw a w alki o niepodległość, która skrystalizowała się potem w L egio­ nach, a w pew nej naturalnej konsekwencji i w pierwszych rządach oswo­ bodzonego państwa. N ie należy p rzy tym przeocżyć ważnej okoliczności, że jakkolw iek fatalne b yły te pierwsze rządy pod w zględem ustawodaw­ czym, administracyjnym i gospodarczym, to jednak charakterem swym zdecydowanie narodowym, przeciw stawiały się skutecznie silniejszemu wtargnięciu do Polski bolszewizmu. A działo się to w okresie, kiedy poza narodową demokracją — zawsze skrajnie jednostronną, demagogiczną,

ε pod względem tw órczym nieudolną — wszystkie w ięcej wartościowe

czynniki w społeczeństwie polskim skapitulowały nagle wobec olśniewają­ cego faktu niepodległej i demokratycznej ojczyzny i pozornie nasrożonego, choć w istocie niezbyt groźnego widm a swojskiego radykalizmu“ 5.

Oczywiście, nie wszyscy, zwłaszcza mniejszego kalibru, p olitycy kon­ serw atywni zdawali sobie sprawę, na ile ów „swojski radykalizm “ jest tylko „pozornie nasrożony“ . Jednak nawet ci, k tórzy b yli tego świado­ mi, nie m ogli w początkach istnienia nowej polskiej państwowości w ie­ dzieć, jak daleko będą zmuszeni pójść na ustępstwa wobec żądań mas ludowych. N ie m ieli też żadnego konkretnego planu działania poli­ tycznego.

A nawet później, gdy pierwsze tygodnie m inęły i rzeczywistość oka­ zała się dla sfer wielkich posiadaczy tak przemysłowych, jak rolnych, mniej groźna niż można było oczekiwać, nie zdobyli się oni na akcję samodzielną wobec minimalnych szans p rzy „pięcioprzym iotnikow ej“ ordynacji wyborczej. Naturalnym rozwiązaniem musiała być w tych wa­ runkach' dla sfer ziemiańskich ucieczka pod skrzydła narodowej demo­ kracji. Konserwatyści krakowscy zachowali swą organizacyjną sarnom dzielność, ale i oni próbowali — choć bez powodzenia — sojuszu z na­

4 Dekret Naczelnika Państwa z 28 listopada 1918 głosił, że ponieważ w okręgach wschodnio-galicyjskich wybory nie mogą być przeprowadzone, toczyły się bowiem na tym terenie działania wojenne, do Sejmu Ustawodawczego w ejdą posłowie do byłej izby posłów austriackiej Rady Państwa.

s W odczycie wygłoszonym w Warszawie 30 maja 1927 (druk w zbiorze: Na

drodze walki. Z dziejów odrodzenia myśli konserwatywnej w Polsce, W arszawa

(6)

rodową demokracją. Samodzielność zachowali też, choć bez zw artej organizacji, konserwatyści wileńscy.

Na innych terenach konserwatywnie nastrojeni ziemianie pogodzili się z supremacją polityczną endecji i nawet spora ich część znalazła się w tw orzonym przez narodową dem okrację Związku Ludowo-Narodo­ wym. A gd y później niektórzy z nich w yłam ią się, to przejdą czasowo do N arodow ego Zjednoczenia Ludowego, b y zasiąść tam pospołu z grupą zachowawczo nastrojonych chłopów. N ic dziwnego. B yły to czasy — jak słusznie już dawniej stwierdzono — gd y „w szystkie partie starały się przyw dziać szaty ludow e“ . P o pewnym czasie zresztą „szaty“ te zrzucą i zmienią je na „chrześcijańsko-narodowe“ 6. B yła to jednak grupa nie­ liczna i reprezentująca tylko jeden odłam ruchu konserwatywnego od- łarrT najbliższy narodowej demokracji, w yraźnie różniący się od konser­ w atystów krakowskich czy wileńskich.

Pozostała wszakże sferom konserwatywnym szeroka gama możliwości oddziaływania na życie kraju i poza parlamentem, mimo iż form alnie źródłem w szelk iej w ład zy był sejm. W iązało to się przede wszystkim z ich siłą materialną, z w p ływ am i ekonomicznymi, co powodowało, że z ich zdaniem każdy rząd musiał się liczyć. A le w arsenale środków poli­ tycznych konserwatystów nie brakowało i broni dawno przez nich w y ­ próbowanej, jaką była zakulisowa intryga polityczna, kaptowanie w p ły ­ w ow ych polityków z innych ugrupowań, zwłaszcza, że chętnych do współpracy z konserwatystami — · jak to zobaczym y — znaleźć było można.

N ie piszem y tu dziejów ugrupowań konserwatywnych w Polsce nie­ podległej, ale dla zilustrowania p ow yżej wypowiedzianych twierdzeń konieczne jest podanie dwóch choćby przykładów.

G dy 20 września 1921, po upadku gabinetu Witosa, powstał rząd P o­ nikowskiego, główną figurą w nim został minister skarbu Jerzy M ichal­ ski (po kilkudniowym kierowaniu tym resortem przez Bolesława M ar­ kowskiego). W ystąpił on w krótce z szerokim programem finansowym, zapowiadając uchwalenie przez sejm jednorazowej „daniny“ na skarb państwa oraz ustawy o wzbogaceniu się w czasie wojny, nadto — prze­ prowadzenie oszczędności w administracji oraz ożyw ienie życia gospo­ darczego, głów nie przez dokonanie w yłom u w ustawie o ośmiogodzinnym dniu pracy przez zezw olenie na „dobrowolną“ pracę ponad 8 godzin.

P rzeciw ko projektom M ichalskiego podniosły się protesty ze strony klasy robotniczej, czemu dawała ona w yraz w wystąpieniach swoich partii i związków zawodowych, w demonstracjach w zakładach pracy itd. Nas jednak na tym miejscu interesuje reakcja konserwatystów na pro­ je k ty ministra skarbu.

W dniu 17 listopada 1921 Tow arzystw o Ekonomiczne w Krakowie, domena konserwatystów krakowskich, w ystępuje do Michalskiego z li­ stem, ,w k tórym komunikuje mu swoją uchwałę, oceniającą ujawnione w prasie projekty. Naturalnie, o antyrobotniczej stronie programu Michalskiego nie ma tam m ow y. Tow arzystw o uważa, że wykonanie ściągania daniny oraz oparcie na nowych podstawach podatku majątko­

W połowie 1921 r. grirpa zdecydowanie prawicowych posłów opuściła K lu b Narodowego Zjednoczenia Ludowego i utworzyła tzw. Narodowo-Chrześcijańskie Stronnictwo Ludowe. K ierowali nim poseł Edward Dubanowicz, pos. Stanisław Stroński i arcybiskup katolicki obrządku ormiańskiego Józef Teodorowicz. Stron­ nictwo to w II Sejm ie nazywa się Stronnictwem Chrześcijańsko-tNarodowym.

(7)

K O N S E R W A T Y Ś C I P R ZE D 1926 R.

615

w ego i dochodowego wym aga „dłuższego czasu i pewnych pomocniczych zarządzeń“ .

'Przede wszystkim autorzy uchwały m artwią się sprawą kredytów dla banków i przemysłu: „Zam knięcie lub naw et ograniczenie kredytów bankom i przem ysłow i spowodować musi zastój w przem yśle z wszyst­ kim i konsekwencjami: bezrobociem, rozruchami, dumpingiem, zuboże­ niem przemysłowców. Aktualnym jednak rezultatem będzie to, że wszystkie dotknięte brakiem kapitału obrotowego ogniska produkcji nie będą w stanie zapłacić daniny“ 7.

Sprawa ta istotnie była w ielkiego znaczenia w warunkach szalejącej inflacji. Państwo poprzez swoje instytucje bankowe udzielało pożyczek pryw atnym przedsiębiorstwom przem ysłow ym oraz właścicielom w ie l­ kich m ajątków ziemskich. Szybko w ykorzystyw ane k red yty stanowiły w ielką pomoc dla kredytobiorców, ale na skutek bardzo szybko postępu­ jącej in flacji spłaty tych pożyczek m iały tym mniejszą wartość im póź­ niej b y ły zwracane. Słusznie też piszą na ten temat L a n d a u i T o ­ m a s z e w s k i : „ W wyniku takich kredytów , udzielanych przez Polską K rajow ą Kasę Pożyczkow ą oraz Pocztową Kasę Oszczędności, państwo staciło w okresie in flacji blisko 110 min. dolarów, w tym 91 min. na rzecz pryw atnego kapitału (10 min. dolarów w yniosły straty na pożycz­ kach udzielonych miastom)“ 8.

W ten sposób pożyczki państwowe m ogły rzeczyw iście nie tylko um ożliwić w ielkim przemysłowcom i posiadaczom ziemskim spłatę „da­ niny“ , ale w istocie przerzucić w znacznej m ierze je j ciężar na barki szerokich rzesz społeczeństwa, gdyż one to przecież dźw igały ciężar inflacji, płacąc swoisty, jak to już wówczas nazwano, „podatek in fla cyj­ n y“ . Tow arzystw o Ekonomiczne nie neguje więc celowości akcji podję­ tej przez Michalskiego, nawet podkreśla w swym piśmie, że akcja taka „n ie może się obejść bez chwilowych przesileń, ale idzie o to, aby zato-' czyły one jak najmniejsze kręgi i żeby ofiarą nie padły zdrowe, solidne instytucje. Tow arzystw o Ekonomiczne uważa wskutek tego za konieczne udzielanie kredytu zdrowym, solidnym instytucjom bankowym i prze­ m ysłow ym i zniesienie utrudnień p rzy udzielaniu tego kredytu, p rzy czym odpowiednia kontrola (np. przez stosowanie specjalnych kom itetów bankowych w poszczególnych większych miastach) w ykluczyć może od niego instytucje słabe i oparte na zbytnim ryzyku (Tow. Ek. ma przytem na m yśli kredyt obrotowy, a nie in w estycyjn y)“ .

Pod tym w zględem w ięc postawa kierow ników Tow arzystw a Ekono­ micznego była zupełnie jasna. M ieli oni jednak jeszcze dwa zastrzeżenia do opublikowanych w prasie planów ministra skarbu.

Pierw sze z tych zastrzeżeń — w edług słów pisma Tow arzystw a — dotyczy „sygnalizow anego przez gazety kompromisu m iędzy Panem M inistrem Skarbu a Prezesem Głównego Urzędu Ziemskiego. Jeżeli prawdą jest, że parcelacja dla zapłacenia daniny zależną będzie od po­ rozumienia Ministra Skarbu z Prezesem G. U. Z. to należy się obawiać, że w w ielk iej m ierze nie p rzyjd zie do skutku i że wskutek tego danina

7 Odpis w aktach W A P Kraków, zbiory Dzikowskie {dalej ' cyt. Archiwum Dzikowskie], nr 681. Podpisali uchwałę: ^Jan Götz, Stanisław Estreicher, Wł. L. Ja­ worski, K arol Krzetuski, Adam Krzyżanowski, Tadeusz Starzewski, Zdzisław T ar­ nowski, A lbert Unger, Jan Włodek.

8 Z. L a n d a u i J. T o m a s z e w s k i , Zarys historii gospodarczej Polski

(8)

nie zostanie w tej wysokości zapłacona, jak to powinno nastąpić. Albo­ w iem G. U.Z. protestować będzie przeciw ko poszczególnym faktom par­ celacji z dwóch powodów: 1) z powodu wysokości ceny, 2) z powodu oso­ b y nabyw cy“ .

W konkluzji Tow arzystw o proponuje „pozostawienie zupełnie w ol­ nej ręki p rzy parcelacji“ .

Tow arzystw o Ekonomiczne zajęło też negatywne stanowisko wobec projektów ściągania specjalnie w ysokiej daniny od tych, którzy wzboga­ cili się w czasie w ojny, tj. według sformułowań listu od tych, „k tórzy w pewnym czasokresie spłacili swe długi hipoteczne lub nabyli nierucho­ mości“ . Tow arzystw o uważało, że „w ym ierzan ie podobnej daniny ru j­ nowałoby egzystencję tysięcy jednostek, które z zyskami w ojen nym i nie mają nic wspólnego, a które spłaciły swe długi ciężką swą pracą lub nabyły nieruchomości, aby w ten sposób zdobyć dla sw ej rodziny miesz­ kanie i środki aprow izacji“ .

Już w kilka dni później, bo 21 listopada 1921, minister Michalski pośpieszył odpowiedzieć pozytyw n ie w dwóch pierwszych sprawach poruszonych przez Tow arzystw o; jedynie co do punktu trzeciego pisał: „N ie podzielam zdania Panów. W iem z doświadczenia, że ca ły szereg ludzi, k tórzy przed w ojną nic nie m ieli, pokupowali sobie majątki, do­ m y itp. i z całą bezwzględnością będę dążył do tego, żeby ludzie ci podzielili się swym mieniem ze Skarbem Państwa“ 9.

W konsekwencji nacisków „s fe r gospodarczych“ uchwalona w poło­ w ie grudnia 1921 r. ustawa o przym usowej daninie stosowała progresję znacznie mniejszą niż tego dom agały się stronnictwa lew icy sejmowej.

Tak więc, nawet nie rozporządzając siłą parlamentarną, przem ysłow cy i w ie lcy obszarnicy m ogli nie tylk o oddziaływać na politykę państwa poprzez swą działalność gospodarczą, ale rów nież występować jawnie w obronie swych interesów, posługując się kierowanym i przez ich poli­ tycznych reprezentantów organizacjami społecznymi.

N ie tylko tutaj zaznaczała się ich działalność polityczna. Za­ równo w największym sejm owym klubie p raw icy — Związku Ludo­ wo-Narodowym , jak i w innych ugrupowaniach znajdowali się repre­ zentanci interesów w ielk iego kapitału. T o jednak nie mogło wystarczać działaczom ugrupowań konserwatywnych. N ie zapominajmy p rzy tym, że w pierwszych latach swego istnienia Druga Rzeczpospolita ma jeszcze w iele cech dzielnicowych (według dawnego podziału m iędzy państwa zaborcze), tak w gospodarce, strukturze społecznej, jak i w życiu poli­ tycznym. N a jw yraźn iej i najdłużej skutki rozbicia rozbiorowego z natury rzeczy trwać musiały właśnie wśród konserwatystów, czyli — jak ich nazywa Stanisław M a c k i e w i c z - C a t — „starej p raw icy“ , w od­ różnieniu od „n o w e j“ — narodowej d em o k ra cji10. Ukształtowanie jed­ nego wspólnego ugrupowania konserwatywnego, obejmującego zarówno konserwatystów krakowskich, jak i wschodniogalicyjskich, w ielkopol­ skich, królewiackich i wileńskich,, w początkowych latach odbudowanego państwa polskiego było w istocie niem ożliwe, przede wszystkim ze względu na brak jakiegoś ujednoliconego programu, a nawet stanowiska wobec doraźnie najważniejszych problemów. W konsekwencji poszcze­

• Archiwum Dzikowskie, nr 681.

‘• S t M a c k i e w i c z , Historia Polski od 11 listopada 1918 r. do 17 września

(9)

K O N S E R W A T Y Ś C I PH ZED 1926 R. 617

gólne grupy konserwatywne działały oddzielnie, wykorzystując szerokie m ożliwości zakulisowych porozumień, wpływania na w ybitniejszych przedstawicieli władz państwowych itd. N iełatw o byłoby dziś dotrzeć historykowi do materiałów, któreby pozw oliły zarejestrować wszystkie najważniejsze choćby tylko fak ty z tego zakresu. Dla celów niniejszego szkicu nie jest to jednak konieczne, chodzi bowiem jedynie o ilustracją zjawiska. Interesować zaś muszą nas przede wszystkim te kontakty po­ lityczne konserwatystów, które powstały nie z ich in icjatyw y. Świad­ czy to bowiem najw ym ow niej o uznawaniu ich siły politycznej przez kontrahentów.

Pod tym w zględem niezw ykle interesujące dane ujawnia list profe­ sora Uniwersytetu Jagiellońskiego, późniejszego premiera, Juliana No­ waka, z 29 grudnia 1921 do hr. Zdzisława Tarnowskiego, prezesa Stron­ nictwa P ra w ic y Narodowej, tj. konserwatystów krakowskich. Donosi w nim Now ak m. in.: „D ziś p rzy sposobności posiedzenia jednej z rad nadzorczych zw rócił się do mnie pos. W itos z propozycją omówienia i porozumienia się poufnego w dwóch sprawach, a to 1) w kwestii jak najiych lejszego podjęcia usiłowań w celu stworzenia bloku nie ty le mo­ że stronnictw, ile bloku ludzi mających jasne i silne poczucie państwo­ wości polskiej, na którym to bloku m ogłaby się oprzeć polityka państwa nie m ającego dziś właściw ie busoli państwowopolitycznej, 2) omówić i porozumieć się co do przyszłych wyborów, co do których nie jest rzeczą wykluczoną, że się mogą odbyć w czerwcu“ 11.

A więc nie byle kto, ale przywódca Polskiego Stronnictwa Ludowego „P ia s t“ — W incenty Witos, manifestujący swą chłopskość pogardą dla tak „pańskiego“ szczegółu stroju, jak krawat, którego nie p rzyw dzie­ w ał naw et jako szef rządu, w krótkim czasie po ustąpieniu ze stanowiska prezesa R ady M inistrów zabiegał o porozumienie z reprezentantami b y­ najmniej nie chłopskich interesów.

N ie interesują nas w niniejszej pracy dalsze dzieje tej in icjatyw y Witosa i przebieg prowadzonych z nim pertaktacji. N iew ątpliw ie ma jed­ nak rację St. Mackiewicz, gd y pośrednictwu Witosa przypisuje powstanie 31 lipca 1922 rządu konserwatysty Juliana Nowaka a , k tóry to gabinet właśnie przeprowadził nowe w y b o ry sejmowe. W ażne natomiast jest to, b y odnotować, że inicjatyw a dotycząca osoby samego premiera wyszła od Naczelnika Państwa — Piłsudskiego13, a w składzie rządu znalazło się wielu ludzi uważanych za bardzo bliskich Piłsudskiemu, jak K. Sosnkowski, W . Makowski i inni.

N ie m niej ważne dla naszych rozważań jest stwierdzenie, że w w y ­ borach sejmowych 1922 r. p oja w iły się m. in. dwa nowe ugrupowania, w których uczestniczyli konserwatyści, poza — naturalnie — tymi, któ­ rz y znaleźli się w ramach kierowanego przez endecję bloku pod nazwą Chrześcijański Zw iązek Jedności Narodowej, używającego rów nież na­ zw y: Chrześcijańska Jedność Narodowa (przez przeciwników zwanego Chjeną). Jedne z tych nowych ugrupowań — to Unia Narodowo-Pań- stwowa, powstała w czerwcu 1922 r. na skutek porozumienia grupy kon­ serwatystów — członków Klubu P racy Konstytucyjnej, z drobnymi gru­ pami inteligenckimi, związanym i z Piłsudskim. Drugie — to Państwowe

11 Archiwum Dzikowskie, nr 681.

іг St. M a c k i e w i c z , Historia..., s. 155.

15 Por. A . P r ó c h n i k , Pierwsze piętnastolecie Polski niepodległej. Zarys dziejów politycznych, W arszawa 1957, s. 128.

(10)

Zjednoczenie na Kresach, w którym obok piłsudczykowskich „radyka­ łów “ znaleźli się też w ileńscy kon serw atyści14.

Oba eksperym enty okazały się całkowicie nieudane. Unia Narodowo- -Państwowa zdobyła wszystkiego 38 tys. głosów (0,4% ogófu głosów), a Państw ow e Zjednoczenie na Kresach 48 tys. (0,6%). Oba ugrupowania nie uzyskały też żadnego mandatu. .

Interesujące jest przede wszystkim to, że w obliczu w yborów parla­ mentarnych, mając swego człow ieka na czele rządu, konserwatyści nie na listach „P iasta“ znaleźli dla siebie miejsca, ale szukali sukcesów w y­ borczych w nowej kombinacji politycznej, w łączności z piłsudczykow­ skimi „radykałam i“ . Stracili jednak tylko sporo pieniędzy, a cała kom­ binacja okazała się niewypałem . Jeszcze po latach, bo w dniu 29 listopada 1926, wspominać to będzie Jan Bobrzyński w liście do prezesa Stronni­ ctwa P ra w ic y Narodow ej, Zdzisława Tarnowskiego: „Smutne przykłady doryw czej akcji w yborczej Unii oraz poszczególnych przedstawicieli na­ szego K rakow skiego Obozu, którzy po krótkiej oficjalnej działalności zapadali się z krachem, wykazują, że w szelkie krótkoterminowe, nie oparte na dosyć solidnej podstawie p róby p olityk i zachowawczej są da­ rem ne“ 15.

W konsekwencji w sejm ie w yłonionym z w yborów 1922 r. istniał ty l­ ko jeden klub m ający — m im o dość złożonego składu — opinię repre­ zentanta konserwatystów, tj. w yłon iony z kierowanego przez endecję bloku w yborczego K lu b Stronnictwa Chrześcijańsko-Narodowego pod k ierow nictw em Edwarda Dubanowicza i Stanisława Strońskiego. L ic zył on 27 posłów, łącznie z 5 posłami katolicko-ludowym i, którzy w eszli w je­ go skład. Wiosną 1923 r. u tw orzyli oni jednak ponownie własny klub po­ selski. D odajm y od razu, że po dalszych secesjach wiosną 1926 r. K lub Chrześcijańsko-Narodowy w sejm ie liczył zaledw ie 19 posłów, tj. 4,3% składu izby, zyskując w p raw dzie w ten sposób na jednolitości poli­ tycznej ie.

W yb o ry do senatu przyniosły Chjenie jeszcze w iększy sukces, niż w yb o ry sejmowe. Jeśli bowiem w wyborach sejm owych uzyskała ona 29,1% głosów, to w wyborach senackich aż 39,1%.

Z dwu wspomnianych list popieranych przez Piłsudskiego lepiej nieco niż p rzy wyborach sejm owych w yszło Państw ow e Zjednoczenie na K re ­ sach, zdobywając 1 mandat senatorski. Senator ten przyłączył się do chrzęścijańsko-narodowych, k tórzy w ten sposób posiadali 11 senato­ ró w 17, to znaczy rów ne 10% składu izby w yższej. N ajw yb itn iejsi ich przedstawiciele w senacie to Tadeusz Cieński, książę W itold Czartoryski i Stanisław Kasznica. W sumie jednak, mimo n iew ątpliw ie znacznie moc­ niejszej p ozycji w senacie niż w sejmie, i w tej izbie zbyt w ie lk ie j i sa­ m odzielnej ro li klub ten odegrać nie mógł.

14 Dodać przy tym warto, że dobrze na ogół w tych sprawach zorientowany Mackiewicz powiada w swej Historii (s. 155): „Piłsudski popierał dwie listy. Jedną była lista inteligencji miejskiej, nazywała się Demokratyczną Unią Państwową; na czele jej stał Filipowicz i Krystyn hr. Ostrowski... Drugą listą, którą Piłsudski in­ teresował się żywiej i dla której uzyskał po raz pierwszy współdziałanie radykałów wileńskich z konserwatystami wileńskimi, była lista Zjednoczenia Państwowego na Kresach”.

15 Archiwum Dzikowskie, n r 681.

l* Związek Ludow o-N arodow y (endecja) otrzymał 98 posłów, stając się n aj­ liczniejszym klubem sejmowym, zaś Chrześcijańska Demokracja — 44.

(11)

K O N S E R W A T Y Ś C I FU ZE D 1926 R.

619

Co prawda chrześcijańsko-narodowi rozporządzali dobrze redago­ wanym dziennikiem — „W arszawianką“ , ale ich mała reprezentacja par-' lam entam a nie mogła zaspokoić am bicji „starej p raw icy“ , w yraźnie po­ zostającej w cieniu endecji.

Chrześcijańsko-narodowi nie m ogli też być uznani za reprezentację wszystkich ugrupowań konserwatywnych w Polsce, stanowiąc w istocie ideową kontynuację dawnego galicyjskiego „Centrum “ . Inne poważne grupy konserwatywne, jak krakowska, wileńska, a nawet i warszaw­ ska — b y ły pozbawione m ożliwości bezpośredniego oddziaływania par­ lamentarnego. N a leży jednak w yraźnie w tym wypadku podkreślić sło­ wo „bezpośredniego“ . Przede wszystkim każda z grup konserwatywnych rozporządzała swoim pismem codziennym. B y ły one obficie zasilane f i­ nansowo p rzez w ielk ie ziemiaństwo, a więc m ogły zapewnić sobie dobre pióra i spokojną egzystencję. T w o rzy ły też naturalną form ę orga­ nizowania opinii sfer, na które pragnęły oddziaływać oraz — już jako w yraz opinii publicznej — nacisku na czynniki rządowe. W okresie przed m ajem 1926 r. można 5 pism określić jako reprezentantów opinii kół konserwatywnych. Najstarszym z nich był krakowski „Czas“ , organ Stronnictwa P ra w icy N arodow ej; w W arszawie istniały aż dwa pisma konserwatywno-ziemiańskie, tj. wspomniana już „W arszawianka“ St. Strońskiego i zbliżony do krakowskich konserwatystów „D zień Polski“ pod redakcją Jana Dobrzyńskiego; w W iln ie „S ło w o “ , redagowane przez Stanisława M ackiewicza; wreszcie w Poznaniu — „Dziennik Poznański“ .

Oczywiście, mówiąc o pośrednim oddziaływaniu na rząd, mam na m y­ śli nie tylko w p ływ przez prasę. B y ły i inne sposoby, których w miarę zbliżania się do maja 1926 r. stale przybyw ało, gdyż wobec braku w y ra ź­ nie ustabilizowanej większości parlamentarnej, zakulisowe g ry poprzez w pływ anie na poszczególnych p olityk ów zyskiw ały na znaczeniu. W y ją t­ kiem może w tym wypadku być tylko okres zbliżenia m iędzy W itosem i endecją i utworzenie w maju 1923 r. tzw. rządu „Chjeno-Piasta“ . Szcze­ gólnie w a żn y dla konserwatystów problem re fo rm y Tolnej stał się w ów ­ czas przedm iotem tzw. „um ow y lanckorońskiej“ .

II

Dnia 17 m aja 1923 podpísaná została w W a rs za w ie 18 umowa zwana popularnie „paktem lanckorońskim“ , m iędzy klubami parlamentarnymi Związku Ludow o-N arodow ego (endecji), Polskiego Stronnictwa Ludo­ w ego „P ia s t“ i Chrześcijańskiej Demokracji. T e „zasady współpracy stronnictw polskiej większości parlamentarnej w sejmie w roku 1923“ І9 b y ły podstawą polityczną nowej większości parlamentarnej, która w y ­ łoniła rząd pod prezesurą W incentego Witosa. N ie będziem y się tu zaj­ mować całokształtem „paktu“ , gd yż sprawy te są już dostatecznie zna­ ne. Dla tematu niniejszych rozważań w ystarczy zwrócenie uwagi na nie­ które tylko sprawy. Szczególne znaczenie w ówczesnych warunkach miała część zasad poświęcona palącej sprawie re fo rm y rolnej. Podpisane pod umową stronnictwa postanawiały, że począwszy od roku 1923 winno „ulec rozparcelowaniu pom iędzy małorolnych względnie bezrolnych“ co najm niej 400 000 m orgów rocznie (w ciągu dziesięciu lat) z obszarów

18 W e współczesnej opinii panował jednak sąd, iż podpisanie nastąpiło w Lanc­ koronie, stąd popularna nazwa tej umowy

'· Tekst „paktu” w g broszury pod tym tytułem opublikował W. S t a n k i e ­ w i c z , Fakt L anckoroński, „Roczniki Dziejów Ruchu Ludowego” nr 1, 1959.

(12)

w ielk iej własności publicznej w zględn ie pryw atnej. N ie m iały w ogóle podlegać parcelacji m ajątki do 180 ha, w w ojewództw ach kresowych do 400 ha (z w yjątk iem źle zagospodarowanych), zaś majątki uprzemysło­ wione (mające krochmalnie, gorzelnie, w zględnie plantacje buraków dla

cukrowni) — do 2000 m orgów 20. *

Oczywiście, parcelacja miała być dokonywana za wykupem. P rz y wykupie przym usowym właściciel miał otrzym yw ać 10%, a p rzy zaofia­ rowaniu dobrowolnym ziem i do parcelacji 25% cen y szacunkowej w go­ tówce, resztę zaś w listach rentownych płatnych w przeciągu 30 lat. W ysokie oprocentowanie listów (6% ), ustalenie ich wysokości w walucie złotej, możność spłacania nim i niektórych podatków — wszystko to stwa­ rzało dobre warunki dla obszarników, naw et jeśli majątki ich m iałyby być częściowo rozparcelowane.

Łącznie z innym i częściami „paktu“ był on korzystny dla klas posia­ dających, w yw ołu jąc jak najbardziej ostrą krytykę ze strony p artii le w i­ cowych, a nawet w kierow anym przez W itosa „P iaście“ doprowadził do ostrych sporów i wystąpienia ze stronnictwa grupy bardziej radykalnych posłów. Jednocześnie jednak konserwatywna prawica sejm owa — „chrześcijańskonarodowi“ — w ypow iedziała się przeciw „paktow i“ , na­ turalnie z innych zupełnie pobudek, będąc przeciwna jak iejkolw iek in­ gerencji państwa w spraw y posiadania ziemi. Organ prasowy obszarni­ ków wielkopolskich, „D ziennik Poznański“ , poszedł nawet tak daleko, iż nazwał pakt trzech stronnictw „wstrząśnięciem zasad praworządności państwa“ i gw ałtem zadanym konstytucji. Stw arzało to trudną sytuację dla endecji, która obszamictwa zrażać sobie nie chciała.

Konserwatyści z różnych ugrupowań, ale przede wszystkim konser­ watyści krakowscy, z którym i przecież W itos uprzednio szukał poro­ zumienia, bez najm niejszej życzliw ości m usieli patrzeć na n ow y rząd. Śledzili jednak bacznie je go posunięcia. Św iadczy o tym choćby list, jaki redaktor organu konserwatystów krakowskich, Antoni Beaupré, wystosował 20 lipca 1923 do prezesa tego stronnictwa, Zdzisława T ar­ nawskiego. Pisał on m. in.: „O ile chodzi o sytuację wewnętrzną rząd obecny jest rów n ie słaby jak poprzedni, bo w praw dzie ma większość w sejmie, ale żyw ioły, z których się ona składa nie ufają sobie w zajem ­ nie i próbują się w zajem n ie oszukać. Praw ica [tj. endecja — przypis H. J.] chciałaby paktu nie dotrzymać, a Piast stoi i pada na reform ie roln ej” 21.

'Przew idywania konserwatystów o nietrwałości rządu okazały się słuszne. W ychodząc z założeń „paktu lanckorońskiego“ rząd W itosa opracował projekt ustawy o parcelacji i osadnictwie i złożył go w sej­ mie 12 grudnia 1923. W dwa dni później jednak gabinet W itosa upadł, a n ow y prem ier, W ładysław Grabski, postawił sobie jako głów ne zada­ nie doprowadzenie do ładu skarbu państwa, przede wszystkim zaś stabi­ lizację waluty, odkładając na później sprawę reform y rolnej.

Rząd Grabskiego, który trwał od 19 grudnia 1923 do 14 listopada 1925, nie jednakowo traktowany był przez klasy posiadające w ciągu całego okresu swego funkcjonowania. Słusznie pisze o tym J. T o m a ­ s z e w s k i : „P rogram nakreślony przez W ł. Grabskiego, zm ierzający do ratowania w ład zy klas posiadających w Polsce i zakreślony na dalszą

m Tj. około 1000 ha. Wymienione wielkości podawane są w jednych wypad­ kach w hektarach, w innych — w morgach. Zachowano tu nomenklaturę „paktu”.

(13)

K O N S E R W A T Y Ś C I P R Z E D 1926 R. 621

metę, stawał w coraz większej sprzeczności z bezpośrednimi interesami tych klas. Zamiast przeprowadzić naprawę gospodarki polskiej, usunąć niektóre z przyczyn zaostrzających napięcie w stosunkach klasowych w Polsce, w ie lk i kapitał i właściciele ziemscy dążyli do przeprowadzenia otwartego ataku na prawa mas pracujących“ 22.

Oczywiście, doprowadziło to do zmian w program ie rządow ym i — mimo pewnych sukcesów — zamierzonych początkowo planów Grabski przeprowadzić nie mógł. N ie powiodło mu się i na terenie zagranicznym. Grabski pragnął finansowej pomocy angielskiej i amerykańskiej, ale p rzy zachowaniu sporej d ozy samodzielności gospodarczej P o ls k i23. I to musiało się skończyć niepowodzeniem. W konsekwencji Grabski, coraz niechętniej w idziany przez decydujące sfery klas posiadających, musiał ustąpić. N im to się jednak stało, różne zakulisowe in trygi zaw iązyw ały się daleko od parlamentu i gabinetów ministerialnych.

W końcu 1924 r. zaobserwujem y ponowne próby porozumienia m ię­ dzy W itosem a konserwatystami krakowskimi. P o dłuższych przygoto­ waniach dochodzi WTeszcie do rozm ow y m iędzy kierow nictw em Stron­ nictwa P ra w icy N arodow ej i W itosem 26 stycznia 1925 w mieszkaniu barona G ötza. Bardzo ciekaw y w gląd w ówczesne stanowisko konserwa­ tystów daje odręczna notatka hr. Zdzisława Tarnowskiego, zawierająca zagajenie narady. W notatce tej Tarnowski tak form ułował swe stanowi­ sko: ,,ja i moi p rzyjaciele uważamy za konieczne stworzenie w naszym państwie Centrum, które b y obejm owało wszystkie ży w io ły myślące i działające państwowo. A n i nazwy, ani organizacji nie przesądzam, idzie m i tylk o o samą ideę, a idea ta stanie się żywą, zacznie się przemieniać w czyn, je że li po rozm ow ie dzisiejszej potrafim y ją zrobić przedm iotem dyskusji w szerokich kołach. Sądzę, że nasza debata powinna się składać z dwóch części:

1) najprzód powinniśm y poddać analizie obecne położenie, 2) a następnie podać środki na niedomagania.

A d 1. Analiza objąć winna moim zdaniem przede wszystkim nastę­ pujące pytania: 1) C zy grozi nam wojna? 2) C zy grozi nam powstanie na kresach? 3) C zy grożą nam wstrząśnienia w ew nątrz państwa? 4) Czy idziem y ku katastrofie finansowej i gospodarczej? 5) W jakim stanie znajduje się nasze wojsko i administracja?

A d 2. Co do środków usunięcia niedomagań, to wysuwam na razie te tylko, których użyć należałoby zaraz. Otóż pod tym w zględem nasuwają się następujące pytania: 1) C zy należy dążyć do rozwiązania sejmu po poprzednim uchwaleniu zmian ordynacji w yborczej? A wówczas jak na­ le ży ordynację zmienić. 2) Jak takie zm iany w p łyn ęłyb y na możność uzyskania pożyczki zagranicznej? 3) Jaka reform a agrarna byłaby pod­ stawą, na której m ogłaby się oprzeć p rzy wyborach kooperacja żyw iołów państwowych, a w ięc konserwatystów i ludowców?“ 24.

P rzytoczyłem tak obszerny fragm ent notatki Tarnowskiego, gdyż w sposób w y ra źn y pokazuje ona, jakie głów ne zm artwienia miało kierow nictw o najbardziej zw artej i w yrobionej politycznie grupy

“ J. T o m a s z e w s k i , Stabilizacja waluty w Polsce 1924— 1925, W arsza­

w a 1961, s. 224.

a Por. mój artykuł Z tajnej dyplomacji Władysława Grabskiego w roku 1924,

K H L X III, 1Θ56, nr 4— 5 i tamże polemika na ten temat 14 Archiwum Dzikowskie, nr 681.

(14)

konserwatystów i jakim i drogam i chciało wzmocnić swoje w p ły w y po­ lityczne p rzy pom ocy chętnego do ugody z nimi Witosa. Rozum ieli oni, że bez zm iany ordynacji w yborczej nie uda im się w ejść do parlamentu. Oczywiście, nowa ordynacja w yborcza musiałaby w ten lub inny sposób złamać zasadę powszechności i równości p raw wyborczych. Rozumieli też konserwatyści, że nie da się tego uzyskać od „Piasta“ za darmo i trzeba się będzie zgodzić na jakąś reform ę rolną, uwzględniającą inte­ resy bogatego chłopstwa.

Jest też rzeczą charakterystyczną, że konserwatyści krakowscy, po­ dobnie zresztą jak wileńscy, nie skierowują swych nadziei na narodową demokrację, choć n iew ątpliw ie miała ona poważne w p ły w y w niektó­ rych kręgach ziemiaństwa.

Trudno w ramach tego artykułu zanalizować wszystkie przyczyny niechęci konserwatystów do endecji. B yło ich w ie le i to różnego rodza­ ju, poczynając od spraw o charakterze ściśle wewnętrznym , jak endecka idea „państwa narodowego“ , emocjonująca średnie i drobne mieszczań­ stwo, a co najm niej zbędna z punktu widzenia konserwatystów, jak też pew ne różnice w program ie gospodarczym itd. aż do problem ów polityki zagranicznej, g d y ż' tradycyjne „fran k ofilstw o“ endecji było niezgodne z coraz w yraźn iejszym i pragnieniami konserwatystów do ściślejszych zw iązków z Anglią, a pośrednio i ze Stanami Zjednoczonymi. N a jw aż­ niejszą jednak przyczyną niechęci do endecji była niewiara w zdolność tej partii do narzucenia krajow i takich warunków politycznych, które odpowiadałyby interesom w ielk iego ziem iaństw a25.

W roku 1925 w id zim y w ew n ątrz ruchu konserwatywnego wydarze­ nia bez porównania w iększej m iary niż pertraktacje z Witosem, czy też różną drogą czynione naciski na rząd Grabskiego. Coraz silniejsza ten­ dencja do zjednoczenia różnych grup konserwatywnych oraz w yodręb­ nienia się ziemian z innych ugrupowań politycznych (a w ięc przede wszystkim endecji) nabiera w tym okresie bardziej realnych kształtów. Główną tubą propagandy „odrodzenia“ konserwatyzmu był „D zień P o l­ ski“ i jego czołow y publicysta Jan Dobrzyński. W ydarzeniem przełom o­ w ym pod w zględem organizacyjnym m iał być zwołany do W arszaw y na wrzesień 1925 r. zjazd ziemian. Poprzedziła go odpowiednia kampania prasowa prowadzona przez „D zień P olsk i“ . Niem ałą zapewne rolę w po­ budzeniu energii ziemian odegrała w izyta angielskich przem ysłowców i parlam entarzystów w czerwcu 1925 r., w czasie której nie taili oni w ielk iego zainteresowania, jakie ż y w ili dla polskiego rolnictwa i prze­ mysłu rolnego. N ie wykluczone jest również, że toczone wówczas roz­ m ow y m iały charakter nie tylko gospodarczy, ale i polityczny. W każ­ dym razie dowiedziano się w krótce w Polsce, że w ielk ie roln ictw o pol­ skie i związany z nim przem ysł otrzym ały kilkuletnie wielom ilionow e

55 Nawet najbliżsi endecji „chrzęścijańsko-narodowi” mieli do niej pretensje o uleganie naciskowi „warstw ludowych”. Organ ich „Warszawianka” pisał: ....nie zasady programowe różnią w istocie Związek Ziemian z ZwJL.N. (jeśli wolno zestawiać organizację pracy społecznej z partią polityczną), nie zasady programowe, ale ich stosowanie i metody ich realizacji. Stosunek obu sił: zachowawczej i ewo­ lucyjnej został gruntownie zwichnięty w Polsce, a Zw .L.N. zaniechał «należytego ich umiarkowania». Zasada zachowawcza została zapomniana, zaniedbana i w y ­ święcona z życia”. Z artykułu J. S t e c k i e g o , Klasowość a ziemiaństwo, „W ar­ szawianka" nr 48 z 17 lutego 1926.

(15)

K O N S E R W A T Y Ś C I P R ZE D 1926 R.

623

k red yty w funtach szterlingach, o czym trium falnie donosiło czytelni­ kom wspomniane w y że j p ism o 2e.

Dnia 19 sierpnia 1925 w ostry sposób zaatakował Bobrzyński „zb ytn i radykalizm “ Polski, która stara się trzymać p rym „c zy chodzi o skrajne stosowanie systemu powszechnego głosowania, czy o teoretyczne postu­ la ty warunków pracy, czy o jak najdalszą ingerencję państwa w życie i pracę obywateli, czy o ograniczenie prawa swobody indywidualnej i własności pryw atn ej na rzecz ogółu“ . „M łode państwo nasze — pow ia­ da Bobrzyński — z odziedziczonym od w ieków im pulsywnym porywem , nie zawsze liczącym się dokładnie z realnym i następstwami urzeczywist­ nianych pośpiesznie haseł, p rzejęło się ambicją przodowania w realizacji różnych postępowych program ów, wyłaniających się aż nazbyt obficie w okresie pow ojennym na całym świecie“ .

G łów nie bolała go reform a rolna. W praw dzie wszystkie kolejne rzą­ d y nie m ogły się poszczycić gorliwością w je j wykonaniu, jeśli nie sabo­ tow ały je j po prostu. A le dla konserwatystów samo teoretyczne uznanie zasady re fo rm y roln ej było niesłychanie groźne. Stwarzało „niebezpiecz­ ny precedens przekreślania prawa pryw atn ej własności“ — jak pisał Bobrzyński — stwarzało niepewność co do losów je j w Polsce i co do ustroju społecznego państwa w ogóle.

W niosek stąd prosty. Ziem iaństwo musi się zorganizować, musi w y ­ kazać swą tężyznę i żywotność. „T era z okaże się — pisał „D zień P o l­ ski“ — czy nasza warstwa ziemiańska jest — jak twierdzą je j przeciw ni­ cy — istotnie przeżytkiem , na którego miejsce inny ustrój należy w p ro ­ wadzić, czy też integralną częścią składową organizmu narodowego, któ­ ra jedną uchwałą lub pociągnięciem pióra zniszczyć się nie da i której siła żywotna i racja bytu w społeczeństwie stępią i złagodzą ostrza nowej reform y tak, że w praktyce usunięte z niej zostaną siłą rzeczy wszelkie cechy demagogiczne, czyniąc z jednej strony zadość słusznym a nieu­ chronnym wym aganiom mnożących się szybko szerokich mas włościań­ skich, z drugiej jednak podnosząc technikę, wydajność i rentowność gospodarstwa rolnego i utrzym ując w pełni autorytet sfery reprezentu­ jącej wartość ekonomiczną i społeczną kilkunastu m ilionów hektarów zagospodarowanej ziem i“ .

W związku z tym projektował „D zień Polski“ : 1) stworzenie silnej organizacji finansowej, będącej w stanie wesprzeć materialnie rozw ój większej własności rolnej i realizację je j zamierzeń; 2) przebudowę tech­ niczną i handlową w ielk iego rolnictw a i wreszcie 3) w yzw olen ie się spod przynależności do różnych partii politycznych, m iędzy które ziemiań­ stwo jest rozbite, i stworzenie jednolitego specjalnego stronnictwa w duchu wym agań czasu i istotnych potrzeb sfery ziemiańskiej.

Usprawnienie produkcji wielkich gospodarstw rolnych wym agało — w edłiig Bobrzyńskiego — posunięć zarówno technicznych jak organi­

zacyjnych. '

. W dziedzinie samej produkcji rolnej projektowano wysokie uprze­ m ysłow ienie rolnictwa, nadto poprzez okręgowe organizacje ziemian dążono do przejścia w ich ręce eksploatacji bogactw naturalnych kraju, objęcia m łynów, cegielni, a nawet elektrowni. D alej dążyć miano do jak

*· W artykule J. B o b r z y ń s k i e g o , Postulaty ekonomiczne większego gos­

podarstwa rolnego, „Dzień Polski” z 10 września 1925 (przedrukowany w zbiorze Na drodze wałku Z dziejów odrodzenia myśli konserwatywnej w Polsce, W arsza­

(16)

najdalej idącej standaryzacji produkcji i wreszcie do opanowania po­ przez własne instytucje obrotu produktami rolnym i, a zwłaszcza ich eks­ portu. Dla tego celu domagano się specjalnej organizacji kredytu ban­ kowego dla w ielk iego rolnictwa, obniżenia świadczeń publicznych, a przede wszystkim ograniczenia ustawodawstwa socjalnego.

Oczywiście, dla ułatwienia realizacji tych planów winna była się zmie­ nić i sytuacja polityczna w kraju. Trzeba b yło zerwać z ustrojem parla­ mentarnym, k tó ry p ozw olił utrzym yw ać panowanie ekonomiczne w rękach kapitału tylko dzięki dem okratycznej frazeologii stronnictw burżuazyj- nych i p raw icy chłopskiej, oraz dzięki rozładowującemu dynamizm mas reform izm ow i, panującemu w przytłaczającej większości parlamentarne­ go przedstawicielstwa lewicy.

M iało to jednak sw oje podstawowe w ady: brak gw arancji trwałości, zwłaszcza p rzy coraz większym kompromitowaniu się systemu kapitali­ stycznego w oczach mas.

N ie brakło zresztą dla w ielu z tych postulatów rów nież poparcia ze strony przedstaw icieli w ielk iego kapitału, znajdujących się w szeregach endecji. M o w y sejm owe w ielu posłów Związku Ludow o-Narodow ego z entuzjazmem b y ły podchwytywane przez konserwatystów.

I tak np. zachłystyw ał się „D zień Polski“ 27 „św ietną“ mową posła A . W ierzbickiego, dyrektora Centralnego Zw iązku Polskiego Przemysłu, Górnictwa, Handlu i Finansów, k tóry w listopadzie 1925 r. dow odził z trybuny sejm ow ej: „Rozbudow aliśm y nadmiernie nasze ustawodaw­ stwo socjalne. Pracujem y 35 dni w roku krócej niż zachodnie państwa przem ysłowe, nie mówiąc już o Niemczech... N ie m ożem y prześlizgiw ać się nad żelaznym i praw am i ekonomicznymi i nie m ożem y pracować m niej niż cały świat, w im ię fetyszu nietykalności ustawodawstwa so­ cjalnego“ .

Akom paniował mu poseł L. Dunin z Klubu ChrześcijańskcnNarodo- wego, dyrektor Spółki A k c y jn ej dla przemysłu naftow ego i gazów ziem­ nych w e L w o w ie: „P rzyp o m n ijm y sobie, jak to niektóre i to w ielk ie stronnictwa w tej W ysokiej Izbie odnosiły^ się do życia gospodarczego wprost z nienawiścią... K upcy uważani b yli za oszustów, eksporterzy za szubrawców, obszarnicy za w yrzu tki społeczeństwa, nie mające prawa żyć... Ta psychologia przeszła w ustawy i rozporządzenia... P rogram był taki, aby zniszczyć, co jest. Ten program w ykon yw ał nie tylk o ostatni rząd, ale wszystkie rządy, naw et te, które opierały się na głosach, siedzą­ cych w tej Izbie po p raw ej stronie“ . A jego kolega, poseł J. Michalski, nawiązując do ograniczeń czasu pracy perfidnie dodawał w tym samym m niej w ięcej czasie na odczycie w Poznaniu: „ N ie mogę zrozumieć i po­ jąć, jak Państwo polskie m oże największą wartość, jaką jest praca, karać kryminalnie. ... P r z y ustalaniu d yre k tyw sanacyjnych jako p ierw ­ szą powinno się rozw ażyć reform ę ustawodawstwa socjalnego“ .

N ie brakło w ięc w sejm ie głosów identycznych niem al z głosami po­ zaparlam entarnego ruchu, otwarcie i program ow o konserwatywnego. M im o to nie był to program ła tw y do realizacji w warunkach parlamen­ tarnych tym bardziej, że n ow y rząd, jaki trw ał od 20 listopada 1925 do 5 maja 1926, miał charakter koalicyjny. Na je go czele stanął minister spraw zagranicznych poprzedniego rządu, bliski konserwatystom kra­ kowskim hr. Aleksander Skrzyński, ale poszczególne teki ministerialne

(17)

K O N S E R W A T Y Ś C I P R Z E D 192« R.

625

objęli przedstawiciele szerokiego wachlarza stronnictw od P P S do Związku Ludowo-Narodowego. Szczególnie w ażn y w tych warunkach resort skarbu objął endek Jerzy Zdziechowski. I on jednak, jak cała endecja, nie m ógł zadowolić konserwatystów.· ·

Głów ne w a d y p raw icy sejm owej polegały w edług „D nia P olsk i“ na „parlam entarnym p artyjn ictw ie i uleganiu dem agogii dem okratycznej“ .

I gd yb y to w szystko jeszcze mogło służyć jako odpowiednia zabawa dla „tłum u“ , dająca gwarancję stabilizacji podstaw ustrojowych. A le tego panujący reżim dać nie mógł, a rosnące uświadomienie mas grozić mogło w przyszłości katastrofą.

N ie w ie rz y li też konserwatyści, że k oalicyjny rząd Skrzyńskiego, w yłon iony przez parlament, jest zdolny do przeciwstawienia się masom ludowym. Z gniew em też pisać będzie „D zień Polski“ 15 grudnia 1925, omawiając exposé min. Zdziechowskiego: „W y d a je p. Zdziechowski w alkę całej naszej teraźniejszości i przeszłości, atakuje wszystkie fa k ty rozrzutności, spekulacji, fałszyw ych pojęć i korupcji, ale om ija dyplo­ m atycznym milczeniem główną tw ierdzę i kuźnię chronicznej katastrofy gospodarczej: radykalizm i jego tak zwane zdobycze. Tu pozostaje w ięc nadal tabu polskiej m yśli politycznej i gospodarczej ze wszystkim i ich konsekwencjami w praktyce. Na nich to oparł w yraźnie swój program p. prem ier Skrzyński, sądząc z jego przemówienia, na nich wspiera się widocznie i grunt program ow y p. ministra skarbu. W alczą oni z drobny­ mi szkodnikami, k tó rzy spekulują na czarnej giełdzie, ulegają zaś w iel­ kim, k tórzy spekulują całą ojczyzną“ 28.

Praktycznie uwidacznia się to, m iędzy innym i — według „Dnia P o l­ skiego“ — w projektowanych redukcjach budżetu, które dotykają wszyst­ kiego, tylko nie „zd obyczy ludowych“ . „Obcina się nawet o 150 m ilionów budżet w ojskow y w kraju, strategicznie tak eksponowanym, jak P o l­ ska, pozostawiając natomiast nienaruszone w ielce kosztowne, a całkiem zbędne wydatki na trzy ministerstwa: pracy, robót publicznych i те- form rolnych, które doskonale można b y zredukować do rozm iarów de­ partamentów lub nawet w ydziałów oraz na różne urzędy i instytucje, które są tylko w yrazem w alki klasowej i nakładają na ludność ciężary, a nie przynoszą je j żadnego realnego pożytku“ — pisał Bobrzyński.

T o „uleganie radykalizm ow i“ Zdziechowskiego, wiceprezesa Central­ nego Związku Polskiego Przemysłu, Górnictwa, Handlu i Finansów, pre­ zesa Zrzeszenia Przem ysłow ców Leśnych, b. zamachowca w raz z Sapiehą i Januszajtisem, na rząd Moraczewskiego w 1919 r., b yło dla konserwa­ tystów dowodem zbliżania się katastrofy. Przypom inano sobie, że p ierw ­ szy rząd tym czasowy w R osji po załamaniu się caratu m iał na swym

» W artykule J. B o b r z y ń s k i e g o , TJwagi nad exposé m.in. Zdziechow­

skiego (Na drodze walki..., s. 61 nn.). Szczególnie boleć musiała konserwatystów

wszystkich odcieni sprawa ustawy o wykonaniu reformy rolnej, która została uchwalona przez sejm 28 grudnia 1925 w b re w gwałtownej opozycji lewicy chłop­ skiej i, komunistów, ale również w b re w przedstawicielom obszarników. Była ona oparta w głównych swych postulatach na „umowie lanckorońskiej”. Przede wszystkim ustawa była korzystna dla bogatych chłopów, ale również i dla tych obszar­ ników, którzy przez częściową parcelację zdobywali środki na lepsze zagospodaro­ wanie pozostałej w ich rękach ziemi. Konserwatyści nie chcieli jednak żadnej możliwości ingerencji państwa w sprawę obrotu ziemią. N aw et część obszarników, będących członkami endecji, występowała przeciw uchwaleniu tej ustawy. I jeśli niektórzy z konserwatystów rozważali możliwość zgody na przeprowadzaną pod kontrolą państwa częściową parcelację — to jedynie za cenę poważnych zdobyczy ustrojowo-politycznych, które chcieli od Witosa wytargować.

(18)

czele księcia. Stąd termin „kiereńszczyzna“ nie był frazesem w ustach czołowych przedstawicieli konserwatyzmu.

Projektow an e zorganizowanie własnej partii ziemiańskiej nie mogło dać oczekiwanych rezultatów, jeśli pozostać m iał dotychczasowy ustrój parlamentarny, a w ięc i z powszechnych w yborów pochodzące naczelne władze państwowe. Trzeba było dążyć, w braku m ożliwości wyłonienia dyktatury z własnych szeregów, do takiej je j form y, która nie bacząc na małą liczebność partii konserwatywnej w prow adziłaby ją jako realną siłę na arenie życia politycznego.

„Piekąca zazdrość chwyta, gdy spojrzeć na takie W łochy — w ołał 21 listopada 1925 «D zień P olsk i» 29 — ... dla nas, którzy stoim y bez żad­ nej kw estii na progu przepaści, czyż nie p ow ieje nareszcie silniejszy prąd odrodzenia? Potrzeba go nam zaiste stokroć więcej, niż Włochom, bo większe grozi nam niebezpieczeństwo, w danym razie zguba bezpo­ wrotna. C zyż nie znajdzie się jeden rząd lub człow iek silnej ręki, który, nie dbając na próżne groźby ani hałasy, potrafi potężnie przem ówić do społeczeństwa, ocknąć co lepsze w nim z letargu, porwać naród za sobą, w yw rócić bałwany radykalizmu, absurdu i korupcji i zacząć Tządzić? C zyż nadal m am y brnąć w beznadziejnym kieracie kluczów partyjnych, staczającym państwo nieuchronnie w otchłań czwartego rozbioru?“ .

A le skąd m iał ten człow iek przyjść? C zy w yjść miał z otoczenia coraz mocniej na faszystowskie włoskie w zo ry oglądającego się Dmowskiego, czy z szeregów operetkowego Pogotow ia P atriotów Polskich? K a żd y byłb y dobry, ale ten obóz n ie rokow ał nadziei.

I konserwatyści różnych odcieni w ykazują coraz w ięcej agresywnoś­ ci i zdenerwowania, zwłaszcza że nadzieje na to, że koalicyjny rząd Skrzyńskiego p otrafi opanować sytuację, w yraźnie zawiodły. W począt­ kach 1926 r. „D zień Polski“ , piórem J. Bobrzyńskiego, stwierdzał cał­ kow ite niepowodzenie tego eksperymentu. W kraju ferment, w masach rosną nastroje opozycyjne, mnożą się strajki, a góra rządząca nic na to poradzić n ie może, zajęta sw ym i własnymi, nie najszlachetniejszymi sprawami. „Ostatnia chw ila“ — głosił tytuł artykułu Bobrzyńskiego z 13 stycznia 1926 30. „Prasa i wieść publiczna w kraju — pisał — głoszą niezw ykłą grozę sytuacji, nie tylko gospodarczej, ale przede wszystkim w ew nętrzno-politycznej, przepowiadając ostatecznie zw ycięstw o rodzi­ mego bolszewizmu, może nie krwawe, ale nie mniej nieuchronne“ .

Jest też rzeczą niezm iernie charakterystyczną, że w argumentacji bojow ego pisma konserwatywnego coraz w ięcej ęniejsca poświęca się sprawie, która później stanie się program ow ym zawołaniem Piłsudskie­ go: „sanacja moralna“ . „K ron ik a codzienna — pisał Bobrzyński — ro i się od oszustw i skandali. K ra j zamienia się w bagno. Gdzie stąpić tam błoto. System dem agogicznej selekcji i klikarskiej protekcji na odpo­

w artykule J. B o b r z y ń s k i e g o pt. Kiereńszczyzna (Na drodze walki..., s. 51). Uwielbienie dla faszyzmu widzimy zresztą wówczas w całej niemal prasie prawicowej. I tak np. w artykule Mussolini pisał Stanisław S t r o ń s k i , że po trzech i pół latach dziejowe i światowe znaczenie Mussoliniego tak jest już ogromne, że „nie ma kąta ziemi, gdzie by nie doszło poczucie, że w Rzymie jest znowu wielka siła ładu przeciw przewrotowi, nie jedyna, ale najżywsza, bez której równowaga Europy współczesnej groźnie by się przechyliła ku upadkowi”, por. „Warszawianka” nr 100 z 12 kwietnia 1926.

(19)

K O N S E R W A T Y Ś C I P R ZE D 1926 R.

627

wiedzialne stanowiska wydawać zaczyna w pełni rezultaty'1 S1. W tych warunkach nie można m ówić o żadnej poprawie bez przeprowadzenia sanacji m oralnej: „Sanacja stosunków w Polsce, ekonomicznych czy in­ nych, nie jest wcale problemem technicznym, ale nawskroś psycholo­ gicznym “ — konkluduje Bobrzyński.

A le czas płynie, a w ielk iego przewrotu nie widać.

Um iarkowani — półendeccy konserwatyści, zgrupowani w Stronni­ ctw ie Chrzęścijańsko-^Narodowym, stawiają sobie jako cel przemian ustrojowych w Polsce wprowadzenie dziedzicznej monarchii.

Rada Naczelna Stronnictwa Chrzeicijańsko-Narodowego uchwaliła 28 lutego 1926 rezolucję, w której w yraźnie określiła swą postawę wobec najważniejszych problem ów społecznych, starała się p rzy tym czynić wrażenie, że nie k ieru je nią nic innego jak troska o państwo i naród. U chw ały R ady głosiły w ięc: „Z żelazną stanowczością przeprowadzić się musi: 1) usunięcie zakazów ustawowych, uniemożliwiających swobodne um owy o czas trwania pracy i udaremniające większe je j natężenie, 2) ułatwienie życia warsztatom w ytw órczym przez stworzenie warun­ ków, w których m ogłyb y one uzyskać kredyt, oraz przez zmniejszenie zbytkownych na nasze ' warunki i marnotrawionych świadczeń społecz­ nych, 3) oparcie budżetu państwowego na rozłożonych równom iernie świadczeniach przez odpowiednią przebudowę obecnego ustroju podat­ kowego, 4) oszczędności w wydatkach państwowych, 5) przyw rócenie zaufania zagranicznego kapitału przez praworządność gospodarczą i opłacalność w kładów “ 32.

Ta część uchwał, o charakterze gospodarczo-społecznym, tak wyraźnie obrazuje klasową postawę „chrześcijańsko-narodowych“ , że nie w ym a­ ga interpretacji. N ie m niej w ym ow ne b y ły ich postulaty polityczno- -ustrojowe. W tym wypadku zwraca przede wszystkim uwagę żądanie gruntownej zm iany ordynacji w yborczej. M otyw ow ano to chęcią „za ­ pewnienia ciałom ustawodawczym trw ałej i odpowiedzialnej większości zdolnej do pracy“ . Naturalnie, wraz z innym i przemianami ustrojowymi, miało to oznaczać wzmocnienie reprezentacji sił zachowawczych. Równo­ cześnie jednak chrześcijańsko-narodowi żądali „wzmocnienia w ładzy wykonaw czej“ przez przyznanie G łow ie Państwa veta ustawodawczego i prawa rozw iązyw ania sejmu. Ponadto „dla utrwalenia ciągłości i równo­ w a gi ustroju państwowego“ domagali się „zapewnienia stanowisku Gło­ w y Państwa stałości, znaczenia i pow agi“ . Dlatego chrześcijańsko-naro-

dowi postanawiają dążyć do „przywrócenia, jako czynnika trwałego i unie­ zależnionego od tarć politycznych, dziedzicznej w ładzy króla w nawią­ zaniu do wskazań Konstytucji Trzeciego M aja“ 33. M yśl nie była nowa wśród konserwatystów. Jak tw ierdzi Stanisław Mackiewicz, przedstawiał on Piłsudskiemu już w czerwcu 1925 r. plan wprowadzenia monarchii w Polsce 34. N ie pozbawione jednak swoistego posmaku było to, że głośno o monarchii m ów iło ugrupowanie, na czele którego stał Dubanowicz, głów n y autor K onstytucji 1921 r., którą właśnie zamierzano o b a lić35.

31 W artykule Jak długo jeszcze?, „Dzień Polski” z 30 stycznia 1926 (Na drodze

walki..., s. 79 n.).

32 „Warszawianka” nr 61 z 2 marca 1926. 33 Tamże.

M St. M a c k i e w i c z , Historia..., s. 183.

35 Podniosła to zresztą ówczesna prasa. Por. np. „Głos P raw d y ” nr 1131 z 13 m ar­ ca 1926 w artykule Ofensywa łajdactwa — panowie faszyści przy pracy.

Cytaty

Powiązane dokumenty

A  jednak  doświadczenie  otrzymania  ziemi  na  własność  dla  większości  chłopów  jest  czymś  bezdyskusyjnie  pozytywnym.  Dla  wielu  z  nich  jest 

do program u

[r]

We discuss how the diagram helps to separate roles and persons, different levels of (academic and practical) discourse, and to clarify competing tensions within a research

W nurt badań nad procesem marginalizacji doskonale wpisuje się praca pod tytułem Życie na skraju – marginesy społeczne wielkiego miasta, która ukazała się pod redakcją Z..

[r]

Gdyby zatem uwzględnić w dalszej kalkulacji jedynie obszar skupiony w r ę k u wyżej wymienionych posiadaczy, a zdaje się on przedstawiać bodaj że całkowitą rezerwę ziemi, to

zasada kolegial- nego rozstrzygania spraw o wykroczenia obowiązywała na gruncie podstawowe- go trybu postępowania karno-administracyjnego (dalej: postępowanie k-a). Tryb