• Nie Znaleziono Wyników

KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY"

Copied!
140
0
0

Pełen tekst

(1)

KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY

NR 3 LIPIEC - WRZESIEŃ 2007

(2)
(3)

P R Z E G L Ą D NOWOTOMYSKI

KWARTALNIK SPOŁECZNO - KULTURALNY pod patronatem

NOWOTOMYSKIEGO TOWARZYSTWA KULTURALNEGO Nr 3/2007_____________________ Cena 8 zł

RADA PROGRAMOWA:

Lucyna Kończal-Gnap Marzena Kortus Maria Tyszkowska Andrzej Wałęsa Tomasz Wlekły Bogumił Wojcieszak Ewa Wojtanowska

REDAKCJA:

Lucyna Kończal-Gnap Sylwia Kupiec Izabela Putz Bogumił Wojcieszak

Adres redakcji:

ul. Witosa 8

64-300 Nowy Tomyśl tel.(061)44 21 270 e-mail: info@bibiotekant.pl

N a okładce:

Zofia Nitsche, bohaterka działu „Nowotomy- slanie znani i mniej znani”, w wieku matural­

nym.

Wydawca:

Oficyna Wydawnicza Opalgraf 64-330 Opalenica, ul. Łąkowa 3 tel. (061)447 58 58

e-mail: opalgraf@tosa.pl

Prenumerata, kolportaż i reklama:

tel./fax(061)447 58 58 e-mail: opalgraf@tosa.pl

Opracowanie graficzne®, skład i druk Opalgraf Opalenica

(4)

Spis treści

Z PRZESZŁOŚCI

A rno Kraft, Jan Jakub Flatau - w 150. lecie honorowego obywatelstwa Nowego Tom yśla...3 Izabela Putz, Nasza drynda. Ze wspomnień Jerzego Tom asa...10

T U I TERAZ

Lidia Gałęcka, „Zawsze wiedziałem, co chcę robić...” - wywiad

Z Krzysztofem Kromą ... 16 Ewa Wojtanowska, Jeden świat - jedno przyrzeczenie ...20 Andrzej Wałęsa, 4 5 lat Delegatury Automobilklubu Wielkopolski

- rozmowa z Marianem Czajką ... 25 M arzena Kortus, Jarmark Chmielo - Wikliniarski ma już trzydzieści lat ...31

NASZE ŚRODOWISKO

Tadeusz Szymański, Przyrodnicze i organizacyjne uwarunkowania

nadleśnictwa Bolewice w ujęciu historycznym...44 Edm und Żurek, Pomniki przyrody w mieście i gminie Nowy Tomyśl ...54 NOWOTOMYŚLANIE ZNANI I MNIEJ ZNANI

Sylwia Kupiec, O ludziach, czasach, obyczajach - i najmniej o sobie - opowiada Zofia N itsche...63 ODCZYTANE NA NOWO...

Ks. Adam Radomski, Ks. M ichał Kosicki (1901 - 1981) ...90 D r Zdzisław Kościański, Pamiętajmy o uczestnikach

Poznańskiego Czerwca ...93 W OKÓŁ NAS

Ewa Wojtanowska, Tylko koni ż a l ...” ...96 Tomasz Andrzejewski, Motocyklowe spotkania

Opalenica ■ Sielinko 20 0 7 ...102 Izabela Putz, Powiatowe Dożynki we L w ó w k u ...106 Z TEKI... Ewy Łodygi

Wewnętrzne, duchowe, tajemnicze... 108 Z DZIAŁALNOŚCI N TK

Lucyna Kończal - Gnap, O Wiklinowy Laur (111) ... 112

KRONIKA WYDARZEŃ

Lipiec ■ wrzesień 2 0 0 7 ...112

Autorzy „Przeglądu Nowotomyskiego” ... 135

2 PRZEGLĄD NOWOTOMYSKI 3/2007

(5)

Z PRZESZŁOŚCI...

A rno Kraft

Jan Jakub Flatau -

w 150. lecie honorowego obywatelstwa Nowego Tomyśla

Do rozpowszechnienia uprawy chm ielu na naszym terenie przyczynił się szczególnie Jó zef Jakub Flatau (1808-87). U znał on, że na piaszczystych i ba­

giennych gruntach okolic Nowego Tomyśla uprawa chm ielu może być niezwy­

kle korzystna, przede wszystkim ze względów ekonomicznych. Swój późniejszy rozkwit Nowy Tomyśl zawdzięczał przede wszystkim uprawie chm ielu w oko­

licznych olędrach i związanemu z nią handlow i chmielem. Za zasługi dla roz­

woju Nowego Tomyśla 1 V 1858 r. Jan Jak u b Flatau otrzym ał ty tu ł h o n o ro ­ wego obywatela m iasta. Czy Now y Tomyśl uczci pam ięć swego w ybitnego m ieszkańca, korzystając z okazji 150. lecia n a d a n iu m u honorow ego obywa­

telstwa? Poniżej publikujem y tekst poświęcony twórcy nowotomyskiego chmielarstwa pióra now otom yślanina i berlińczyka - A rno Krafta.

Po zwycięstwie b isk u p a poznańskiego A ndrzeja O palińskiego n a d władcą- -odszczepieńcem Zbąszynia w ro k u 1440 tam tejsi husyci i ich zwolennicy ukryli się w lasach n a południow y-w schód o d m iasta.. Z czasem n a tym n ied o ­ stępnym teren ie posiadłości zbąszyńskich powstały dw ie nowe rozproszone osady. Czescy osadnicy upraw iali także tu taj chm iel, który znali z własnej oj­

czyzny i produkow ali proste piwo.

Po w ojnie 30.1etniej przybyli n a te tereny uciekający przed prześladow ania­

m i religijnym i m ieszkańcy Śląska wyznania ewangelickiego. Ówczesny właści­

ciel sąsiedn ich posiadłości Tomyśl - Bogusław von U n r u h - przekazał tym ucie­

k in iero m ziem ię d o o siedlen ia się w ich południow o-zachodniej części.

T ro ch ę później now i właściciele posiadłości zbąszyńskich - Garczyńscy osiedlili niem ieck ich ch łopó w w yznania protestanckiego n a w schód o d wsi B orują i w lesie koło Jastrzębska.

z przeszłości ... 3

(6)

U m ieję tn o ść upraw y ch m ielu rozpow szechniła się w krótce także w śród olęd ró w n a teren ach położonych dalej n a w schód i także o n i zaczęli upraw iać chm iel. W ilg o tn a i uboga w w ap ń gleba nadaw ała się dobrze d o upraw y tej ro­

śliny. C h m ie l był je d n a k m ało znany i nie był w związku z tym tow arem h a n ­ dlowym , lecz przede wszystkim używany był n a w łasne potrzeby i kupow any przez innych rolników, którzy ze względu n a właściwości ich ziem i nie m ogli go upraw iać. N a w łasne potrzeby produkow ali je d n a k do dom ow ego spożycia piwo z niską zawartością alk oh o lu . W kilku okolicznych m iastach istniały już je d n a k browary, k tóre potrzebow ały chm iel w dużych ilościach i kupow ały go o d plantatorów . W ażna przy tym była d o b ra w oda, k tó ra znajdow ała się np.

w G rodzisku i dlatego tutaj już wcześniej działały liczne browary.

K am pan ia rosyjska N a p o le o n a spraw iła, że w okolicy pojawili się ludzie obcych narodow ości i w te n sposób fakt, że w okolicy Now ego Tomyśla u p ra ­ wia się chm iel stał się bardziej znany w E uro pie i w krótce z dalekich stro n za­

częli przybywać handlarze, aby zakupić tutaj ta n io chm iel, który p o tem m ie­

szali z czeskim lub baw arskim i uzyskiwali w te n sposób duże zyski przy dalszej sprzedaży.

T en sposób h a n d lu istn iał tak długo jak o now otom yski chm iel troszczył się Józef Jakub Flatau.

U rodził się o n 15 października 1812 r. w Poznaniu i dorastał w bogatej ro­

dzinie żydowskich kupców. O n sam także został ku p cem i po d jął w tym cha­

rakterze wiele podróży d o in nych krajów Europy. Jego rodzina, p o d o b n ie jak sam Flatau, zajm owała się h a n d le m p ro d u k ta m i rolnym i. Flatau dysponow ał obszerną wiedzę i był bardzo am bitny. W trakcie pew nej podróży zagranicznej trafił także d o Belgii, gdzie zetknął się z brow arnictw em i stosow anym i w n im surow cam i. Zdziwiły go wysokie ceny, jakie brow ary płaciły za chm iel, p o n ie ­ waż wiedział, ile kosztuje chm iel n a ziem i now otom yskiej, n iedaleko ro d zin ­ nego m iasta Poznania. Słyszał także o tym, że przebiegli h an d larze zarabiają dużo pieniędzy sprzedając zmieszany chm iel. Był także do bry m ek o n o m istą i w iedział doskonale, że nie tylko bied n ym c h ło p o m z Prow incji Poznań, ale także p ań stw u pru skiem u uciekają w te n sposób duże dochody. N ie m ógł znieść tej sytuacji i dlatego postan ow ił przeciwdziałać.

Dlaczego ch ło pi mieszkający w okół m łodego m iasta Now y Tomyśl nie m o­

gliby upraw iać dobrej jakości c h m ielu d la brow arów w Prusach i poza jego gra­

nicam i? Jego jakość nie m ogła być przecież zła, jeśli oszustwo związane z jego m ieszaniem dotychczas nie zostało odkryte. Jeśli w niektóry ch m iejscach nie­

fachow a upraw a doprow adziła do degeneracji tej rośliny, to należy zastosować nowe sadzonki. Jeśli nie m ożna ich zdobyć w okolicy, należy sprow adzić je z dalszych regionów. W te n sposób myślał Flatau, który w czasie swoich p o d ró ­ ży m iał już k o n ta k t z p lan tacjam i i p la n ta to ra m i chm ielu.

W roku 1837 Flatau wizytował now otom yskie tereny upraw y ch m ielu i stwierdził, jaki jest sta n faktyczny. M iał w tedy d o p iero 25 lat, ale dysponow ał

4 PRZEGLĄD NOWOTOMYSKI 3/2007

(7)

Flatau wysłał nowotomyski chmiel na wiele wystaw, a zdobyte tam medale podarował miastu...

Z PRZESZŁOŚCI... 5

(8)

już obszerną wiedzą na te n tem at. Dzięki d ob rym k o n tak to m z przedsiębior­

cam i za granicą u d ało mu się w następn ych latach sprow adzić sadzonki z tradycyjnych terenó w upraw y ch m ielu w Bawarii i w C zechach. Poprzez nie­

stru d z o n ą pracę na m iejscu i praktyczne prezentacje oraz niezliczone wykłady u d ało mu się pozyskać p lan ta to ró w d o swoich zamiarów. Jakość plantacji i ich ilość zwiększały się z roku n a rok.

Flatau troszczył się nie tylko o p rod u k cję dobrego chm ielu , ale także o jego zbyt. W ierny prawdziwym zasadom go spodarki rozwijał swoją działalność w dw óch k ierun k ach : uzasadniał racjo n aln ą upraw ę chm ielu, stworzył uregu­

lowany h a n d e l chm ielem .

Dzięki swemu kupieckiem u dośw iadczeniu i sprytowi oraz zdobytej obszer­

nej wiedzy z zakresu rolnictw a te dw ie postawowe zasady wcielił w życie. Szczę­

ściem dla now otom yskich chm ielarzy był fakt, że te n am bitny i bezinteresow ­ ny człowiek zainteresow ał się go sp o d ark ą w tam tych czasach ubogiej i niezna­

nej ziemi. Jej w znakom itej większości d ro b n i właściciele bogacili się coraz bardziej, a miasteczko, o którym dotychczas n ik t nie słyszał, staw ało się coraz bardziej zn ane jako c e n tru m h a n d lu chm ielem . Państw o pruskie m iało też z tego korzyści ekonom iczne, poniew aż pieniądze trafiały d o dotychczas zacofa­

nego regionu, a z drugiej strony nie tylko oszczędzało dewizy n a im p o rt waż­

nego dla brow arów surowca, lecz naw et zarabiało na jego eksporcie.

N ajpierw należało je d n a k p o starać się o to, aby te n chm iel stał się znany w E uropie. Flatau wiedział, że najlepszą drogą d o osiągnięcia tego celu są wy­

stawy i targi, więc wysyłał p ró b k i tow aru n a wiele im prez handlow ych w N iem czech i w całej E uropie. Tam i n a sp o tk a n ia ch fachow ców prowadził wykłady w zbogacone m ateriałem poglądow ym . C h m ie l z Now ego Tomyśla zdobywał coraz częściej na wystawach dyplom y i m edale za swoją jakość.

Z czasem chmiel nowotomyski stał się pojęciem znanym w śród kupcó w i spe­

cjalistów w tej branży nie tylko w E uropie, a owoce zaangażowania Flataua sta­

ły się w idoczne także w N ow ym Tom yślu. Jesienią na ch m ieln e żniwa d o tego m łodego, m ałego m iasta przybywali kupcy naw et z odległych zakątków N ie­

m iec. Płacili teraz więcej za chm iel, poniew aż byli pew ni, że nabywają p ro d u k t o uznanej jakości, który sprzedadzą dalej z zyskiem. D la p lan ta to ró w chm ielu i g o sp o darki całej okolicy N ow ego Tom yśla w ielkim szczęściem był fakt, że ku ­ piec Flatau pośw ięcił się tej dziedzinie p ro du kcji rolniczej. Zaangażował w to nie tylko swoją wiedzę, lecz także swój m ajątek. Sam w swojej broszurze O uprawie chmielu w ypow iadał się w następujący sposób:

Uprawa chmielu wokół Nowego Tomyśla prowadzona jest prawie wyłącznie przez drobnych plantatorów, którzy nie mają kontaktu z światowym rynkiem, więc ja starałem się informować miejscowych producentów o wynikach żniw chmielnych za granicą, a zagranicę o rezultatach żniw w okolicy Nowego Tomyśla. Dzięki mo­

im staraniom udało się - co uznali także producenci - uzyskać wzrost ceny do 160 talarów (za 1 kwintal).

6 PRZEGLĄD NOWOTOMYSKI 3/2007

(9)

Nagrobek Jana Jakuba Flataua na cmentarzu żydowskim w Berlinie

Z PRZESZŁOŚCI... 7

(10)

K ról kup ców b erliń sk ich - H e rm a n n Tietz, który dobrze znał Flataua, pi­

sał o n im później w sw oim w ydanym w ro k u 1868 r. szkicu biograficznym : W tym stwierdzeniu objawia się genialny umysł podobnie jak dusza i prawdziwie ludzki sposób myślenia i działania Flataua i charakteryzuje dostatecznie bezintere­

sowność jego dążeń.

S to sześćdziesiąt talaró w było oczywiście m aksym alną ceną, k tó rą m ógł uzyskać szybkim działaniem tylko m ądry kupiec. W sw oim czasopiśm ie facho­

wym sam pisał: Wiedząc z doświadczenia, że amerykański chmiel musi spowodo­

wać obniżenie ceny, pozostało nam przyśpieszenie sprzedaży chmielu nowotomyskie- go, zanim chmiel amerykański trafi na stały ląd, na co potrzebnych było s^eść tygodni po żniwach. Udało mi się to, ponieważ w ciągu sześciu tygodni po żniwach plantato­

rzy pozbyli się produktu (w Nowym Tomyślu). Pozostały zapas w okolicy Nowego To­

myśla liczył tylko jeszcze 2 0 0 0 kwintali, które (teraz) musiały zostać sprzedane ta­

niej, natomiast 18 0 0 0 kwintali zostało (drogo) sprzedanych.

S tarosta Nowego Tomyśla von S ah er w sw oim wydaw nictwie: Praktyczna uprawa i handel chmielem w ro k u 1862 pisał:

Dla nowotomyskiego chmielu pojawienie się kupca Józefa Jakuba Flataua w ro­

ku 1837 było wielkim sukcesem. Nie tylko rozpoznał jakość produkowanego w okoli­

cach Nowego Tomyśla chmielu, ale także bezinteresownie i ofiarnie starał się dopro­

wadzić do zwiększenia produkcji i spowodować możliwą jeszcze poprawę jakości to­

waru. Pod względem rolniczym jak również naukowym, wprowadzając zagraniczne sadzonki, szkoląc w zakresie agrokultury i wprowadzając ten produkt na światowe rynki bankier Flatau, mieszkający obecnie w Berlinie, miał wielkie zasługi dla nowo­

tomyskiego chmielu.

N ie dziwi w ięc fakt, że w d n iu 1 maja 1858 roku m iasto wręczyło mu dyplom przyznający godność honorow ego obywatela N ow ego Tomyśla.

Dzięki jego działalności obywatele tego m ałego m iasta p o d n ieśli swój p o ­ ziom zam ożności, p o d o b n ie zeresztą jak rolnicy w całej okolicy.

W łaściciel d o m u towarowego H e rm a n n Tietz inform uje, n a podstaw ie da­

nych Flataua, że około ro ku 1860 plan tacje ch m ielu w okół Now ego Tomyśla obejm ow ały 6 0 0 0 m órg (1500 ha) a korzyści z jego upraw y czerpało w tej oko­

licy ok. 20 0 0 0 osób.

To wszystko osiągnął Flatau bez po m o cy finansow ej państw a. Nadprezy- d e n t Prow incji Poznań zadecydował 12 czerwca 1849 roku, że w N ow ym To­

myślu m oże odbyw ać się każdorazowo jesienią w trzy kolejne d n i targ chm iel­

ny. Pierwszy oficjalny targ u sta lo n o n a okres o d 9 d o 11 października 1849 r.

O b o k sukcesów w ulepszaniu jakości now otom yskiego ch m ielu, któ ra już nie odbiegała o d jakości chm ielu pochodzącego z tradycyjnych obszarów upraw y oraz do b ry ch w yników ekonom icznych, których efektem było uzyska­

nie wysokich cen dla now otom yskiego ch m ielu, Flatau zajm ował się także zwalczaniem c h o ró b zagrażających tym ro ślin o m , a naw et próbow ał sterować wpływem pogody na jego upraw ę, zalecając stosow anie roślinn ości chroniącej

8 PRZEGLĄD NOWOTOMYSKI 3/2007

(11)

przed surow ym i w iatram i. Poza tym zajmował się także zasadam i praw idłowe­

go m agazynow ania i tra n s p o rtu oraz eksperym entow ał w celu zwiększenia wy­

trzym ałości delikatnych baldaszków. Ponieważ zbiory mogły także ucierpieć n a sk u tek niepogody i szkodników, m ożliwa była naw et u tra ta całych zbiorów.

W tym przypadku m ożna było zastosować także stare produkty. Z biegiem łat Flatau stał się w ybitnym specjalistą, a jego rady były bardzo wysoko cenione.

W ro ku 1853 otrzym ał od now otom yskich p lan ta to ró w chm ielu długi list dziękczynny, w którym u h o n o ro w a n o zasługi i sukcesy o statn ich 15 lat jego pracy n a rzecz now otom yskiego chm ielarstw a. W roku 1864 obywatele m ia­

sta wręczyli mu w B erlinie srebrny p u c h a r jako ho n o ro w ą n agrodę z napisem : Mieszczaństwo Nowego Tomyśla w dniu 19 maja 1864 swemu honorowemu obywa­

telowi - panu Józefowi Jakubowi Flatau w uznaniu jego niestrudzonych, bezinteresow­

nych i błogosławionych starań w zakresie promocji uprawy chmielu.

N ie jest możliwe wyliczenie wszystkich jego zaszczytów, dyplom ów i m ed a­

li, któ re otrzym ał w kraju i za granicą za swoje zasługi dla upraw y chm ielu. By­

ły w śród n ich dow ody uznan ia z takich m iast jak Praga, W ied eń , Paryż, L on­

dyn, a naw et z C o lu m b ii (O h io ), aby w ym ienić tylko kilka zagranicznych m iej­

scowości.

W roku 1873 Flatau, w związku ze zbliżającą się wystawą światową we W ie d n iu , um ieścił w czasopiśm ie Wiadomości o chmielu z Nowego Tomyśla listę godności z o sta tn ic h 10 lat, w ym ieniając ich łącznie 45. W tym sam ym pi­

śm ie w ym ienił także najbardziej znaczących p lan ta to ró w ch m ielu oraz k u p ­ ców tego tow aru z Now ego Tomyśla i okolic.

W Berlinie, gdzie zamieszkał po opuszczeniu Now ego Tomyśla, był Flatau szanow anym członkiem wielkiej gm iny żydowskiej. W swojej synagodze otrzy­

m ał hono ro w e m iejsce z tabliczką, n a której um ieszczono napis: Józef Jakub Flatau z Poznania i honorowy obywatel Nowego Tomyśla.

U schyłku życia m ieszkał przy R itterstrasse 81. Flatau von H o pfen feld , jak go nazywał Tietz w swojej biografii, zm arł 28 lutego 1887 roku i został p o ch o ­ wany n a cm en tarzu żydowskim, na Alei S c h ó n h a u ser o b o k m iejsca pochów ­ ku bogatej i wpływowej rodziny M a n h eim , a grób jego m ożna odw iedzać jeszcze dzisiaj!

M iastu Nowy Tomyśl zapisał przed swoją śm iercią otrzym ane n a różnych wystawach m edale i nagrody h o n o ro w e oraz dużą część pism i książek o u p ra ­ wie chm ielu.

Foto: Arno Kraft Tłumaczenie: Jacek Gawron

Z PRZESZŁOŚCI... 9

(12)

Nasza drynda...

... ze w spom n ień Jerzego Tomysa

B ohaterką publikow anych poniżej w spo m nień jest d ry n d a, zam knięty kołowy pojazd konny, używany d o przewozu pasażerów, obsługiwanych we­

dług ustalonego rozkładu jazdy. Był to pojazd napędzany najczęściej dw u­

konnym silnikiem n a owies. W krajobraz i historię Nowego Tomyśla drynda zaczęła się wpisywać najpew niej wtedy, gdy w odległości 1,5 km od c e n tru m m iasta powstał dworzec kolejowy. Nasza opowieść dotyczy jedn ak znacznie późniejszych czasów...

Mój ojciec Wawrzyn mieszkał w Nowym Tomyślu od 1925 roku i zaraz po w ojnie pracow ał w przedsiębiorstw ie budow lanym jako magazynier. Firm a ta zm ieniła siedzibę i ojciec został bez pracy. W p a d ł więc n a pom ysł, żeby zająć się tra n sp o rte m konnym . Kiedyś nie było kom unikacji m iejskiej, takiej ilości sam o ch o d ó w jak obecnie, więc w 1954 ro ku zajęliśmy się dow ozem ludzi na stację kolejową. M iałem wówczas 13 lat. O jciec k u p ił d ry n d ę w B uku u p an i Krzyżakowej (drugą taką po latach k u p ił o d niej p a n D u ra ze Zbąszynia). By­

łem dum ny, gdyż p ełn iłem rolę kasjera. N ajpierw bilety kosztowały 50 groszy, a później zdrożały d o 1 zł.

Nasz o m n ib u s ozdobiony był rek lam am i now otom yskich sklepów. D ryn da prezentow ała się bardzo ładnie, była o św ietlona na zewnątrz i w środ k u. W e­

w nątrz były u staw ione dw ie długie ławki, a wejście było z tyłu. M ieściło się w niej 60 osób, choć pasażerowie naw et n a sch o d k ach stali.

W łaściw y przystanek znajdow ał się n a placu C h o p in a , ale zatrzymywali­

śmy się też na żądanie i w ielu chętnych zabieraliśm y po drodze. M ieliśm y 6 ko­

n i n a zm ianę. Jeździliśmy o d 5 .00 d o 22.00, a oprócz tego odbieraliśm y pasa­

żerów z n o cn ego pociągu, który przyjeżdżał o godz. 24.00. D latego też m ieli­

śmy zm ianę ko n i i wszystkie posiadały atesty - dow ody tożsam ości konia. N a­

sze konie pochodziły z o śro d k a szkoleniowego w Porażynie: były b u łan k i, siw­

ki, g n iad e i karę.

Największe przeciążenie było ra n o i po p o łu d n iu , gdy ludzie z pracy w raca­

li. W oziliśmy też towary z pociągów, np. ryby, drożdże i rozwoziliśmy je p o skle­

pach. Jeździliśmy d ry n d ą d o 1966 roku.

io PRZEGLĄD NOWOTOMYSKI 3/2007

(13)

Taka drynda jeździła po Nowym Tomyślu w latach 50. i 60. XX w.

J 1

Rodzina Tomysów przed dom em na obecnej ul. Piłsudskiego

Z PRZESZŁOŚCI... 11

(14)

Pewnie jeździlibyśmy dalej, ale nastał czas, gdy w prow adzono kom unikację m iejską. Ludzie skarżyli się, że au to b u s się spóźnia, a my słynęliśm y z tego, że zawsze byliśmy p u n k tu a ln i. Po w prow adzeniu au to b u su m iejskiego jeździli­

śmy już tylko po towary: do b iblioteki woziliśmy koks, dla lu d n o ści węgiel, le­

karstw a do szpitala i apteki, a naw et rozładowywaliśmy wagony kolejowe.

D o 1971 roku interes prowadził ojciec, przejąłem go, gdy ojciec poszedł na rentę. N igdy nie pracow ałem w żadnej firm ie państw owej. M iałem um ow ę ze Spółdzielnią O grodniczą, rozwoziłem owoce i warzywa d o sklepów. Sam zbu­

dow ałem wóz d o w ożenia warzyw i węgla oraz innych towarów. Pracow ałem d o 1991roku.

W spom nienia Jerzego Tomysa spisała Izabela Putz

***

Dzisiaj w N ow ym Tom yślu i okolicach znów m ożna zobaczyć zaprzęganą k o ń m i dryndę. Należy o n a d o P io tra W aberskiego, właściciela gospodarstw a agroturystycznego „C h ata p o d Ż uraw iem ” w G lin n ie . - Zdecydowałem się na zakup dryndy w 2006 r. W tej chwili obsługuję szkoły, firmy i osoby prywatne. Czę­

sto też obwożę gości hotelowych po obrzeżach Nowego Tomyśla i innych, urokliwych miejscach.

Dzisiaj Piotr Waberski ożywia wspomnienie dawnej dryndy...

Foto: archiwum rodzinne p. Jerzego Tomysa (fot. 1,2) Izabela Putz (fot. 3)

12 PRZEGLĄD NOWOTOMYSKI 3/2007

(15)

TU I TERAZ

Lidia Gałęcka

„Zawsze wiedziałem , co chcę robić...”

- wywiad z Krzysztofem Kromą

Nazwisko Kroma znane jest większości mieszkańców Nowego Tomyśla i oko­

lic. O d wielu lat Pańska rodzina, obecnie również Pan, z powodzeniem prowadzi­

cie zakłady, najogólniej rzecz ujmując stolarskie. Czy to, czym się Pan dzisiaj zaj­

muje jest podtrzymaniem rodzinnej tradycji?

Z całą pew nością tak, ale muszę dodać, że był to też mój świadomy wybór.

O d zawsze wiedziałem , co chcę robić i konsekw entnie d o tego dążyłem - taka postawa bardzo pom aga w realizacji życiowych postanow ień.

Kult pracy w yniosłem z dom u. W czasie wolnym, dłużej w czasie wakacji, pracow ałem w zakładzie ojca, m ogłem więc poznać trudy pracy, jej efekt i korzy­

ści, jakie przynosi. W zasadzie tylko przez kilka lat po ukończeniu studiów na politechnice pracow ałem w gorzowskim Ursusie, później w nowotom yskiej Chi- fie. W połowie lat 80. zbudowałem własny zakład na ulicy Kościuszki, zacząłem pracować na własny rac h u n e k i tym sposobem stałem się także kontynuatorem rodzinnych tradycji.

Pozwoli Pan, że pozostaniemy jeszcze przez chwilę w kręgu wspomnień. Czy ze- chciałby Pan opowiedzieć czytelnikom P R Z E G L Ą D U N O W O T O M Y S K IE G O o początkach rodzinnej działalności.

Spróbuję, musimy cofnąć się o prawie sto lat, prekursorem rodzinnej firmy był mój pradziadek, a zakład który zbudował był typową stolarnią. Po n im , nie­

stety krótko, prowadził firm ę dziadek R om an , a od lat 30. XX w ieku mój ojciec Ludwik. Tak było do 1939 roku. W czasie wojny ojciec wyjechał do G eneralnej G u b ern ii. Pracował w zakładzie produkującym trum ny, był to sm utny wymóg okrutnych czasów. Po w ojnie wrócił na ojcowiznę i prowadził zakład w spólnie z bratem - Stefanem n a ulicy Ogrodowej w Nowym Tomyślu. W latach 50. roz­

dzielili się i mój ojciec wybudował w łasną stolarnię na ulicy A rm ii Czerwonej (obecnie Piłsudskiego). W uj Stefan produkow ał meble, n ato m ia st ojciec

tu i TERAZ 13

(16)

głów nie sto larkę otw orow ą, czyli drzwi i o k n a. M ogę d o d ać, że m im o ukończonych 83 lat cieszy się w spaniałym zdrow iem , jest n ad al czynny zawodowo i jest prawdziwym tytanem pracy, z której czerpie wiele satysfakcji.

A jakie były początki Pańskiej działalności gospodarczej?

Jak już powiedziałem , w latach 80. zacząłem rozwijać w łasną działalność gospodarczą. Początkowo był to niew ielki zakład, w którym pracow ałem sam ,a później zatrudniłem w n im kilku pracowników. W 1986 roku wyjechałem za granicę, do D an ii i N iem iec. Pracowałem tam , podglądałem co i jak się p ro d u k u je w in teresu jącej m n ie branży. P odjąłem też w tedy m o cn e postanow ienie, że w m oim zakładzie będę produkow ał to, co pro du ku je się w poznanych firm ach, sprzedawał to, co m ożna kupić w zachodnich sklepach.

N aw iązałem k o n ta k t z d u ń sk a firm ą w S urballe i tak zaczęła się m oja w spółpraca z jedną, a z czasem i innym i firm am i duńskim i, holen d ersk im i i niem ieckim i. Nasze kontakty obejm ują dzisiaj ok. 20 k o n tra h e n tó w głównie z Europy Zachodniej. W 1990 roku powstała spółka cywilna, któ rą założyłem z bratem W ładysławem . Lata 90. to czas inwestycji i szybkiego rozwoju firmy. Za­

kład na ulicy Kościuszki okazał się zbyt mały, dlatego w 1993 roku zakupiliśmy teren i budynki na ulicy Zakładowej (wcześniej znajdowały się tu Zakład Handlu i Budomet), po m odernizacji przenieśliśm y tutaj produkcję. O d 1999 roku, od tragicznej śm ierci brata, w zasadzie sam zawiaduję spółką kom andytow ą. M am nadzieję, że będą ze m n ą w spółpracow ali m oi synowie. Starszy - Maciej dzielnie mi pom aga o d jakiegoś czasu. U fam , że i młodszy Sławek, który ukończył w tym roku studia, znajdzie tutaj swoje miejsce.

Rozpoczynał Pan działalność w latach 80. zwykło się o nich mówić czasy go­

spodarczej transformacji, gospodarki księżycowej, ekonomicznych wahań. Jak uda­

ło się Pańskiej firmie zaistnieć i przetrwać ten okres na rynku?

Z pew nością nie było najłatwiej, a dokonujące się przekształcenia nie zawsze były korzystne dla już funkcjonujących czy rozpoczynających działalność przed­

siębiorców. W yszedłem jed n a k z założenia, że trzeba spróbow ać. Mój zakład, m im o iż nie był duży, m iał stałych zagranicznych odbiorców, co w wielkim stop­

n iu pozwoliło przetrwać na rynku, a nawet rozwinąć działalność. Sądzę, że klu­

czem do sukcesu była i n adal jest um iejętność dostosow ania się do potrzeb ryn­

ku, a w spółpraca z uznanym i firm am i zagranicznymi, takim i jak Zwiling J. A.

Henckell, AG, Ed We sthof Dreizachwerk, Per Kristensen, Iitala daje poczucie eko­

nom icznego bezpieczeństwa. Myślę, że plusem było także to, że zawsze ostrożnie gospodarow ałem środkam i i starałem się zachować płynność finansową. N ato­

m iast bardzo dużo tru d n o śc i było z kom unikacją, sprawnym, przepływem infor­

macji. Dzisiaj z uśm iechem w spom inam m oje przeprawy z U rzędem C elnym w Poznaniu. G dy chciałem wysłać towar, m usiałem osobiście jechać do Pozna­

nia, oczywiście bardzo wcześnie ran o i ustawić się w kolejce oczekujących na....

„przydział” celnika. U rząd był czynny od 10 rano, nie było w powszechnym uży­

14 PRZEGLĄD NOWOTOMYSKI 3/2007

(17)

ciu telefonów komórkowych, więc zdarzało się, źe zsynchronizowanie czasu przyjazdu sam ochodu z tow arem i czynności celnika było, krótko mówiąc, nie­

możliwe. Bywało, że sam ochód zepsuł się i w tedy dopiero były nieprzyjem ności, bo przecież m arnotraw iłem cenny czas urzędnika. W ięc myślę, że najwięcej u tru d n ie ń z tam tych lat wiąże się z przepływem inform acji. N a szczęście dzisiaj to tylko zły sen, który m inął raz i na zawsze. N ato m iast utrzym anie się przedsię­

biorstw a na rynku jest wypadkową dobrej jakości tow aru i um iejętności dosto­

sowania się do oczekiwań odbiorców. W sferze ludzkiej decydują o tym z pew­

nością determ inacja, zdyscyplinowanie, kreatywność, dyspozycyjność, dbałość o klienta - i co tu dużo ukrywać - czas, który może być sprzym ierzeńcem lub wro­

giem przedsiębiorcy.

Znajdujemy się w pomieszczeniu, w którym półki zapełnione są przeróżnymi, dodam pięknymi przedmiotami, wykonanymi z drewna. C59 zechciałby Pan po­

wiedzieć, co produkuje się w firmie kierowanej przez Pana.

Przedmioty, które produkujem y są nie tylko piękne, ale przede wszystkim funkcjonalne. N ajogólniej rzecz ujm ując są to opakow ania dla p ro d u k tu final­

nego. Trzon produkcji stanow ią różnego rodzaju kulinary, czyli bloki do noży, deski k u ch en n e w bogatym asortym encie, kształcie, przeznaczeniu, elem enty meblowe dla IKEI, a także zakładów meblowych w H o lan d ii i Anglii. W cześniej produkow aliśm y różne drobiazgi, będące elem en tem wyposażenia i wystroju kuchni; jak podstaw ki, drew niane miseczki, solniczki, świeczniki, koszyczki.

D użą część produkcji stanow ią drew niane zabawki - wózki i rowerki, ekspo rto ­ w ane głównie do H olan dii. Staram y się także łączyć drew no z innym i m ateria­

łam i, np. z m etalem , plastykiem , ceram iką. D rew no jest niezwykle wdzięcznym m ateriałem , pięknym i bogatym w sobie. Poddane obróbce, odpow ied n io wy­

m odelow ane, potrafi być prawdziwą ozdobą m ieszkania, d o d am - bardzo fun k ­ cjonalną, trw ałą i ekologiczną.

Rozumiem, że nie martwi się Pan o rynki zbytu.

Raczej nie. M amy stałych, w ieloletnich odbiorców, staram y się o jak najlep­

szą jakość i dotrzym ywanie term inów , bo to świadczy o odpow iedzialności i wia­

rygodności p ro ducen ta. Nasze rynki zbytu obejm ują głównie E uropę Zachod­

nią, w ym ieniane już Niemcy, D anię, H o lan d ię. O dbiorcy niestety, a może na szczęście, są wymagający, dlatego p ro d u k t opuszczający zakład, musi być pod każdym względem solidny. Staram y się także, aby bez względu na wielkość zam ów ienia było o n o zrealizowane staran n ie i rzetelnie.

Czy rynki zbytu obejmują także rynek polski?

Nasze p ro d u k ty nie obejm ują w zasadzie rynku rodzim ego, chociaż próbowaliśmy na nim zaistnieć, szukaliśmy kontrahentów , nawiązaliśmy nawet z nim i współpracę. Niestety, nasi krajowi odbiorcy okazali się na tyle niesolidni,

T U I TERAZ 15

(18)

Krzysztof Kroma (...zawsze wiedziałem

co chcę robić...)

16 PRZEGLĄD NOWOTOMYSKI 3/2007

(19)

Kulinary do noty

T U I TERAZ 17

(20)

D eslu ozdobna • przykład łączenia drewna z ceramiką

18 PRZEGLĄD NOWOTOMYSKI 3/2007

(21)

że musieliśmy zrezygnować ze współpracy. O becnie realizujemy niewielkie zamówienia, w zasadzie w prost do sklepów. Produkty opuszczające zakład są wykonane z bardzo wielu elementów. Proces technologiczny, od surowca do gotowego p ro d uktu , jest czaso- i pracochłonny, przekłada się to na ceny i być może to jest barierą dla wielu odbiorców. Patrząc na blok do noży tru d n o sobie uświadomić, że składa się o n z kilkunastu części, które są klejone, m alowane, lakierowane, przechodzą przez obróbkę m echaniczną i ręczną. Muszę jed nak dodać, że obecnie zainteresowanie naszymi p ro du k tam i jest coraz większe i być może w niedalekiej przyszłości będzie m ożna je nabywa i u nas.

A plany na przyszłość?

Przede wszystkim rozwijać produkcję, wzbogacić ofertę, poszerzać rynki zbytu. W planach m am y też m odernizację parku maszynowego. Zamierzamy przeprowadzić szkolenia związane z zarządzaniem, którym objęci b ędą wszyscy pracownicy. Jak już w spom niałem , nasi odbiorcy są wymagający, dlatego m usimy ciągle coś zm ieniać, ulepszać, wprowadzać nowe technologie i na tym głównie skupiam y się obecnie.

Z całą pewnością nie ma Pan zbyt wiele wolnego czasu. Jaka jest ulubiona przez Pana forma relaksu?

Rzeczywiście w pracy spędzam po kilkanaście godzin, dlatego nauczyłem się wypoczywać intensyw nie. Lubię d o b rą książkę, ciekawe artykuły prasowe, z konieczności i ciekawości śledzę też w iadom ości gospodarcze. N atom iast niedzielne p o p o łu d n ia spędzam na wycieczkach rowerowych, które bardzo m nie odprężają. N a dłuższy niż tygodniowy u rlo p w zasadzie o d lat sobie nie pozwalam.

Zrealizował Pan swoje zamierzenia, osiągnął sukces zawodowy, czego zatem można jeszcze Panu życzyć?

Przede wszystkim zdrowia, siły, pomysłów, uczciwych doradców, dobrych kontrahentów , udanych p ro d u k tó w i funduszy.

Życzę zatem spełnienia tych wszystkich pragnień i serdecznie dziękuję za rozmowę.

Foto: Lidia Gałęcka

T U IT E R A Z 19

(22)

Ewa W ojtanowska

„Jeden świat * jedno przyrzeczenie”

O wschodzie słońca, o godz. 3.56, w d n iu 1 sierpnia 2007 r. w całej Polsce odbyły się uroczystości związane ze światowym dniem odnow ienia przyrzecze­

nia harcerskiego. Harcerze H ufca ZHP w Nowym Tomyślu spotkali się już w d n iu 31 lipca o godz. 22.00 pod największym koszem świata i ruszyli na nocne czuwanie do leśnej bazy ZHP w Sękowie, by o wschodzie słońca o d n o ­ wić przyrzeczenie harcerskie. W E uropie dzień ten był okazją do uroczystych obchodów 100. lecia powstania ruchu skautowego. O wschodzie słońca 1 sierpnia br. cały świat braci harcerskiej - skautowej łączył się, wypowiada­

jąc takie o to słowa: Mam szczerą wolę całym życiem pełnić służbę Bogu i Polsce, nieść chętną pomoc bliźnim i być posłusznym prawu harcerskiemu. Znakiem rozpo­

znawczym dla całej braci harcerskiej tego dnia była chusta i wstążeczka w ko­

lorze słońca.

O dnowienie przyrzeczenia

20 PRZEGLĄD NOWOTOMYSKI 3/2007

(23)

Z w yboru i z zam iłowania Początek XX w ieku p ro p o n o w ał m łodym ludziom wiele zm ian, które n io ­ sły wiele rozterek. Był to czas tw orzenia się pierwszych organizacji m łodzieżo­

wych, które niew iele m iały w spólnego z wychowywaniem , bardziej przepojo­

ne były skom plikow aną ideologią. N a półn ocy Europy ktoś budził nadzieję na wielkie i bliskie dzieciom i młodzieży zmiany.

W śró d zapachu traw i szum u m orza, 1 sierp n ia 1907 roku, wielki generał B aden - Powell, o w schodzie słońca, n a wyspie Brow nsea zadął w róg antylopy k u d u i obw ieścił światu początek eksperym entalnego obozu dla dw udziestu dw óch chłopców.

Każdy z nas przeżywał p o d o b n y ek sp ery m en t wiele lat później. Dlaczego w arto dokonyw ać wyborów, które z początku wystawiają nas n a wiele tru d ­ nych prób? O dpow iedzieliśm y sobie pierwszy raz przyrzekając i dając słowo.

Każdy poprzez jed n o ść harcerską nauczył się odpow iedzialności za siebie i za innych, w ielo k ro tn ie b u d u jąc m osty i burząc bariery. D ośw iadczeni zaś ele m en ta m i sk au tin g u , dostrzegaliśm y różnice i szukaliśm y w ielu p o d o ­ b ieństw w k u ltu ra ch , religiach, ludziach i otaczającym nas świecie. Świecie w każdym znaczeniu - w do m u , rodzinie, drużynie, kraju, całej Ziemi.

S ierpniow a n oc była chwilą na rozmowy dotyczące zgodności naszych po­

staw z praw em i przyrzeczeniem h arcersk im , pracy n a d w a rto śc iam i i zasadam i harcerskiego w ychow ania, a także obow iązkam i w obec siebie, rodzin i naszego kraju.

W harcerskiej leśnej bazie w Sękowie koło Now ego Tomyśla spotkali się harcerze m łodsi, seniorzy, instruktorzy i sympatycy ru ch u skautowego. O dbył się uroczysty apel, w ciągnięto flagę na m aszt i o d śp iew ano hym n. Potem wszy­

scy razem zebrali się w kręgu w okół ogniska i rozpoczęło się n o c n e czuwanie, p rzeplatane w sp o m n ie n ia m i, gaw ędam i i harcerskim i p io sen k am i, żeby o w schodzie słońca uroczyście odn o w ić przyrzeczenie harcerskie.

Sym boliczna tria d a - Jedność, Świat, Przyrzeczenie - to w spółbrzm ienie, k tó re przetrw ało już 100 lat. To fen o m e n , to eksperym ent, który się spraw dził i zm ienił nasze życie n a to lepsze...

N aczelny skaut świata

S kautin g n iezm ien n ie kojarzy się z A nglią i z R o b e rte m Baden-Powellem.

O jc ie c R o b e rta był p ro fe so re m teo lo g ii i g e o m e trii n a u n iw ersy tecie oksfordzkim , m atka zaś przez całe życie pośw ięcała się pracy charytatywnej w jednym z lon dyń skich szpitali dla ubogich. Tuż po trzecich uro d zin ach m ałego R o b erta zwanego rów nież Ste, u m ie ra ojciec. O p ie k ę wychowawczą n a d n im przejm uje dziadek, a d m irał Sm yth. O n w łaśnie odkryw a przed R o b ertem 'H yde Park', największy p ark w L ondynie. Tam R o b e rt uczy się rysow ania map, tro p ie n ia zwierząt, p odpatryw ania przyrody. To tam także stary a d m ira ł o p o w ia d a w nukow i o I n d ia n a c h , w ie lk ic h p rzy go dach

tu i TERAZ 21

(24)

Sierpniowa noc była też chwilą refleksji...

i zwycięskich bitw ach. R o b e rt słucha uw ażnie tych opow ieści i odkryw a w sobie zam iłow anie d o przyrody i podróży.

D o n a u k i nie przykłada się zbytnio, uczy się n a tyle, by nie zostać w klasie n a n astęp ny rok. Po sześciu latach zdaje egzam in końcowy i stara się o przyję­

cie d o S a n d h u rst (Szandurd), prestiżowej ak adem ii wojskowej. Kończy tę szkołę z w ynikiem bardzo d o b ry m i jako prym us otrzym uje przed term in o w o sto p ie ń porucznika.

jako p o ru czn ik szkoli rekrutów . M a ich p o d sobą 40. Początkowo szkoli wszystkich jednakow o - jak było w zwyczaju. Efekty n ie zadawalają je d n a k R o b erta. Tworzy własny system: dzieli k a m p a n ie n a sześć g ru p liczących od p ię c iu d o o ś m iu lu d zi (p atro le), n a d o w ó d c ó w wyznacza szczególnie u zd o ln io n y ch żołnierzy. D ow ódców zbiera kilka razy w tygodniu n a k ró tk ie szkolenia - ci zaś szkolą swoją m ałą grupę. Podczas o d w ro tu z A fganistanu trafion y w nogę, w raca n a m anewry, tworzy i szkoli m ałą grup ę zwiadowców - skautów , dzięki której po sześciu d n ia c h m anew ró w bierze d o niew oli wszystkie wojska przeciw nika (bez jed n eg o wystrzału). S k au tin g tak nazw ano stosow aną przez Powella te c h n ik ę zwiadu, k tó ra p o d o b a ła się dow ództw u.

Tak w skrócie przedstaw ia się h isto ria sk au tin g u , którego tw órcą był R o b ert Baden-Powell.

R o b e rt Baden-Powell jako dośw iadczony oficer arm ii brytyjskiej w d n iu 1 sie rp n ia 1907 ro ku zbiera g ru p ę 22 chłopców i wypływa n a m ałą wyspę

22 PRZEGLĄD NOWOTOMYSKI 3/2007

(25)

n ie d a lek o wybrzeża, o rg an izując o bóz dla chłopców . Podzielił druży nę chłopców na pięcioosobow e zastępy i najstarszego z n ich uczynił dow ódcą.

Zastęp sta n o w ił je d n o s tk ę uczestniczącą w szk olen iu, zabaw ie i pracy obozow ał n a w łasnym tery to riu m . Po pow rocie z wyspy B row nsea pierw si skauci złożyli przyrzeczeni skautow e. S k auting rozwijał się błyskawicznie, ogarnął całą A nglię, a w krótce cały świat. W 1908 roku R o b e rt napisał książkę pt. Scouting for Boys, w której zawarł ideę i podstaw ow e zasady skautingu . W 1920 rok u R o b e rt Baden-Powell został uznany przez wszystkie organizacje skautow e naczelnym skautem świata.

... harcerska dola radosna...

C o d z ie n n ie n a całym świecie m łodzi ludzie, w w ielu językach, w różnych krajach, składają je d n o przyrzeczenie. R óżne słowa, ale te sam e w artości. Jak bardzo dla nas ważne. Służba, braterstw o, praca n a d sobą. Różnym i słow am i przyrzekamy to samo, b o chcem y zostawić świat lepszym niż go zastaliśmy.

W roku 2007 przypada setn a rocznica pierwszego obozu skautow ego i pow stania sk auting u. O d tego czasu blisko m iliard ludzi n a całym świecie m iało okazję żyć w d u c h u praw a i przyrzeczenia skautowego. Poprzez obcho d y stulecia pokazaliśm y unik ato w ą w artość i d o ro b ek sk au ting u. Realizowaliśmy różne projekty większe i m niejsze. Staraliśm y się pokazać nasz skautow y udział w b u d o w an iu lepszego świata.

...n a szlaku harcerskiej w ędrów ki

W 1909 ro ku idea sk au tin g u trafia d o polskich organizacji młodzieżowych takich jak: „Sokół”, „Zarzewie”, „Eleusis”. Początek XX w ieku, Polska wciąż p o d zaboram i, a m łodzież z konspiracyjnych organizacji odbywa kurs i ćwicze­

n ia z zasad wojskowości.

N a tym kursie w organizacji „Zarzewie” ćwiczenia odbyw ał także A ndrzej M ałkowski. Ponieważ spóźnił się n a ćwiczenia, więc w konsekw encji m usiał stanąć d o ra p o rtu karnego. Jego dow ódca - k o m e n d a n t Mieczysław N euge- b a u e r - wyznacza A ndrzejow i karę polegającą na przetłum aczeniu z języka a n ­ gielskiego książki R o b erta Baden-Powella Scouting for Boys. A ndrzej zaczął czy­

tać książkę. Po chwili był nią p o c h ło n ięty i nagle zawołał Synteza! W alka o niepodległość Polski plus sk au tin g to jest synteza”.

Takie z n a m ien n e słowa padły z ust pierwszego polskiego sk au ta - harcerza.

22 m aja 1911 r. A ndrzej M ałkowski wydaje rozkaz o p ow ołaniu pierwszych drużyn skautow ych. W tych zm aganiach skautow ych A ndrzejow i pom agała O lga D rah on ow ska. To o n a stworzyła harcerstw o żeńskie. M ijały lata, a z ru ­ chu skautow ego w yłonił się Związek H arcerstw a Polskiego. W czasie II wojny światowej harcerstw o przem iano w an o na „Szare Szeregi” - najm łodsze woj­

sko polskie, które odegrało w ażną rolę w pow staniu warszawskim , któ re wybu­

chło w d n iu rocznicy pow stania sk au ting u .

T U I TERAZ 23

(26)

... w szeregu stań wśród harcerzy...

H arcerski system wychowawczy realizowany w ciągu 100.letniej histo rii ZH P jest rozum iany jako jed n o ść program u, m eto dy i zasad harcerskiego wychow ania. Rozwój zuchów, harcerzy, i in stru k to ró w jest możliwy tylko wtedy, gdy kierując się h arcerskim i zasadam i, tworzymy program pobudzający d o kształtow ania w sobie cech i u m iejętn o ści potrzebnych w życiu osobistym i przydatnych w społeczeństw ie. Służba - czynna i pozytywna postaw a wobec świata, ojczyzny i drugiego człowieka. Braterstw o - przyjazna i serdeczna postaw a w obec drugiego człowieka. Praca n a d sobą - kształtow anie swojej osobow ości. O to zasady, którym i kieruje się Związek H arcerstw a Polskiego w w ychow aniu m łodego p okolenia.

Z adania program ow e m ają na celu osiągnięcie ko n k retn eg o celu wycho­

wawczego. Oczywiście, każde zadanie m a także przynosić radość i satysfakcję z dobrze w ykonanej pracy. Zwróćmy więc uwagę na jakość naszego działania.

Jeśli będziem y o nią dbali, stworzymy d o b re w aru n k i d o wychowywania zu­

chów i harcerzy na ludzi prawych, zaradnych, o m ocnych ch arak terach i z d u ­ żym poczuciem odpow iedzialności. Tak więc... załóż mundur i przypnij lilijkę,...

w szeregu stań wśród harcerzy i razem nami w świat rusz---

„Płonie ognisko ...”

24 PRZEGLĄD NOWOTOMYSKI 3/2007

(27)

45 lat Delegatury A utom obilklubu W ielkopolski w N ow ym Tomyślu

rozmowa z M arianem Czajką - prezesem Delegatury

4 5 lat nowotomyskiej Delegatury i 2 0 lat prezesowania przez Pana tej organizacji - trudno chyba o lepszą okoliczność, by przybliżyć ją Czytelni­

kom P R Z E G L Ą D U N O W O T O M Y - S K IE G O Zacznijmy więc naszą roz­

mowę o początkach Delegatury...

Rzeczywiście. C zterdzieści pięć lat tem u - 25 stycznia 1962 roku - p odjęta została decyzja o pow ołaniu w Nowym Tomyślu Delegatury A u­

to m o b ilk lu b u W ielkopolski. Duża w tym zasługa śp. A ndrzeja D unaj- skiego, który stanął na czele kom ite­

tu założycielskiego K lubu A utom o- bilistów na terenie byłego powiatu nowotomyskiego. W skład pierwsze­

go Zarządu, którego prezesem został

A ndrzej D u n a jsk i weszli: Janusz B ab iń sk i - taksówkarz, H u b e r t Figlarek - ówczesny kierow nik stacji benzynowej, Franciszek M izgajski - mistrz malarski, Czesław K onieczny - szewc, ks. B o g dan Laskowski - wikariusz, B ogusław W itkiew icz - w ulkanizator i Józef M ilczyński - zawodowy fotograf. Przez kilka lat zebrania i posiedzenia Zarządu odbywały się w m ieszkaniu Prezesa Delegatu­

ry przy ulicy W alki M łodych 9 (obecnie ul. Długa), a pierwsze wydatki pokrywa­

ne były z prywatnych budżetów członków Zarządu. Pierwszy lokal przy ul. W al­

ki M łodych 30 D elegatura otrzym ała dopiero po siedm iu latach - 1 lipca 1969 roku i od tego czasu w ielokrotnie zm ieniała swoją siedzibę, by ostatecznie od ubiegłego roku ulokować się, choć też tymczasowo,przy ul. Sienkiewicza 1, w dawnym budynku lekarskim przy szpitalu.

D elegatura Nowy Tomyśl obejm uje obecnie m ieszkańców gm in Nowy To­

myśl, Buk, Lwówek i O palenica.

T U I TERAZ

25

(28)

Działalność Autom obilklubu Wielkopolski służy popularyzacji motoryzacji, sportów samochodowych, motocyklowych, kartingowych, ale i poprawie bezpie­

czeństwa w ruchu drogowym, doskonaleniu umiejętności kierowców i kultury jaz­

dy. Jak te zadania realizowała nowotomyska Delegatura?

M im o kłopotów lokalowych działalność Delegatury ożywiała się z roku na rok, by sprostać tym zadaniom . W latach 1967 - 1979 przez Nowy Tomyśl prze­

biegały trasy elim inacji Sam ochodow ych M istrzostw O kręgu Poznańskiego oraz trasy trzech R ajdów S am ochodów Ciężarowych (1965 i 2-krotnie w 1967 roku). D w ukrotnie w Nowym Tomyślu znajdował się półm etek Poznańskiego M iędzynarodowego R ajdu S am ochodów Zabytkowych (1979 i 1985 r.). C ztero­

kro tnie (w latach 1963, 1971,1974 i 1975), D elegatura była organizatorem za­

w odów kartingowych. N a pew no now otom yślanie pam iętają wyścigi, które o d­

bywały się w okół Placu C h o p in a , n a bieżni stadionu „Polonia” i dw ukro tnie w okół Placu N iepodległości, bow iem oglądały je wtedy tłum y m ieszkańców m iasta i pew nie daw nego pow iatu nowotomyskiego. W wyścigach tych uczest­

niczyli m. in. Kazimierz K rotoski - adwokat, najbardziej utytułow any zawodnik w Polsce w latach sześćdziesiątych oraz M arian M iler - inżynier. W następnych latach rodzinne zam iłow anie K rotoskich do kartingu i sp o rtu m otorowego kontynuow ali jego synowie Jerzy i R obert, a obecnie w nuki R o b ert i Błażej.

Członkowie Delegatury włączali się do popularnych w tym okresie akcji STOP - D ZIEC K O NA DRODZE i TYGODNIA KULTURY NA JEZDNI. M a­

jąc na uwadze bezpieczeństwo ru ch u drogowego w śród dzieci i młodzieży, d o ­ cierali do szkół, prowadząc pogadanki i szkolenia na kartę rowerową. D la posia­

daczy sam ochodów D elegatura organizowała akcję ustaw iania świateł, począt­

kowo wykorzystując p u n k ty w Szkole Zawodowej, a później stację diagnostycz­

n ą A utom o bilk lubu W ielkopolski przy ulicy W alki M łodych. Rozwijająca się m otoryzacja rodziła też potrzebę szkolenia kierowców. Za usilnym i w ieloletnim staraniem prezesa D elegatury A ndrzeja Dunajskiego, 1 kw ietnia 1978 roku zo­

stał u ru ch o m io n y przy ulicy N ow otki (obecnie ul. W itosa) O śro dek Szkolenia Kierowców, który przetrw ał do 1 maja 1990 roku. Jego kierow nikam i kolejno byli: Jacek Szpon (do k ońca 1983 r.), Tadeusz K nop (do końca sierpnia 1984 r.) i Bogum ił W iśniewski.

W związku z u stąp ien iem dotychczasowego Prezesa A ndrzeja Dunajskiego, na Nadzwyczajnym W alnym Zebraniu C złonków Delegatury 28 m arca 1979 ro­

ku na nowego prezesa D elegatury został wybrany H e n ry k M aćkow iak - prezes G m in n ej Spółdzielni „Sam opom oc C h ło p sk a ” w Nowym Tomyślu. Za jego ka­

dencji, 1 w rześnia 1982 ro k u u ru c h o m io n a została stacja diagnostyczna z upraw nieniam i do dokonyw ania przeglądów rejestracyjnych. Stacja diagno­

styczna istniała do 30 stycznia 1996 roku. Zarów no O śro d ek Szkolenia Kierow­

ców, jak i stacja diagnostyczna zam knięte zostały z pow odu zmiany przez U rząd M iasta i G m iny w Nowym Tomyślu przeznaczenia terenu, na którym się znaj­

dowały. 21 m aja 1984 roku przy ulicy Kolejowej 16, za przejazdem kolejowym,

26 PRZEGLĄD NOWOTOMYSKI 3/2007

(29)

u ru chom io ny został sklep prowadzący sprzedaż części zam iennych do sam ocho­

dów polskiej produkcji: Fiatów 125p i 126p, Syreny i Żuka oraz sprzętu d o wy­

posażenia warsztatów naprawczych i stacji obsługi sam ochodów.

W tam tym okresie sklep taki m iał bardzo istotne znaczenie dla szerokiej rzeszy użytkowników pojazdów sam ochodow ych na terenie Nowego Tomyśla i okolic. W związku ze zm ianą w 1987 roku ustawy o po d m io tach gospodar­

czych, do których należały sklepy, działalność jego została zakończona. Po zaist­

niałych zm ianach w Zarządzie Delegatury, ożywiła się działalność klubowa. N a­

wiązana została ścisła w spółpraca z Wojskowym Kołem M otoryzacyjnym przy Wyższej Szkole Oficerskiej W ojsk Pancernych im. St. C zarnieckiego w Pozna­

n iu oraz Zarządem Koła SIM P przy Fabryce Narzędzi C hirurgicznych w N o ­ wym Tomyślu.

W ielu obserw atorom aktywności Delegatury, jej działalność kojarzy się z rajda­

mi samochodowymi, tabliczkami z numerami startowymi i tajemniczymi mapka­

mi trasy rajdu...

D elegatura była i jest nadal organizatorem jedno- i w ielodniow ych rajdów oraz wycieczek sam ochodow ych. W początkowym okresie istnienia Delegatury organizow ane były w ciągu roku 2 lub 3 rajdy sam ochodow e oraz 1. dniow e wy­

cieczki d o okolicznych miejscowości, m. in. do W olsztyna w 1964 r., N R D w 1967 r., Międzyrzecza i Łagowa w 1970 r., Rogalina i K órnika w 1971 r., Bosz- kowa w 1972 r. i Prądów ki w 1977 r. W późniejszym okresie organizow ano i dalsze wyjazdy. I tak np. zorganizowano: w 1986 roku 3. dniowy wyjazd do Książa k/W ałbrzycha oraz Karpacza (19 osób), w 1989 roku 10. dniowy wyjazd do Budapesztu ze zwiedzaniem po drodze Częstochowy i Krakowa (8 osób), w 1990 roku tygodniowy wyjazd do Zakopanego (11 osób) orazw 1991 ro k u 3 . dniow y wyjazd do Karpacza (9 osób). Dużym zainteresow aniem cieszyła się za­

wsze i cieszy nadal impreza organizow ana n a koniec sezonu P O G O Ń za LISEM , którą zapoczątkowano już w 1962 roku. Począwszy o d 1982 roku, D elegatura wprowadziła d o kalendarza imprez 2. dniowe rajdy sam ochodow e, które zaczę­

ły pozyskiwać coraz więcej zwolenników. Najczęściej odw iedzanym i obiektam i były zamek w Rydzynie, pałac w Pawłowicach k/L eszna. Ponadto 2. dniow e raj­

dy odbyły się d o zam ku w G ołuchow ie k/K alisza, do zam ku w Książu k/W ał- brzycha, do pałacu w Rokosowie k/L eszna, d o Chrzypska i d o Zajączkowa.

Trzykrotnie odwiedziliśmy Międzyrzecki R ejon U m o c n ie ń oraz Rezerwat Przy­

rody NIETOPEREK.

Każdemu rajdowi towarzyszą sam ochodow e próby sprawnościowe, testy zna­

jom ości przepisów ru ch u drogowego, testy z wiedzy o regionie, przez który pro­

wadzi trasa rajdu i próby rekreacyjno-sportowe. To sprawia, że na w ynik w raj­

dzie m ają wpływ wszyscy członkowie załogi i dlatego jest to z pew nością dosko­

nała zabawa dla całej rodziny, nie pozbaw iona przy tym em ocji i d uch a rywali­

zacji.

Kilka im prez rajdowych Delegatury m a już swoją w ieloletnią tradycję. PO­

T U i teraz 27

(30)

G O Ń ZA LISEM, o której w spom niałem już wcześniej, organizow ana jest na koniec sezonu m otorowego, przeważnie w październiku i gromadzi każdorazo­

wo p o n a d 25 sam ochodów. Początkowo jego m eta m ieściła się w szczerym po ­ lu. O d 1993 roku zakończenie imprezy m a miejsce w „wigwamie” z ogniskiem i to co roku w innym m iejscu. N ie zawsze jed n a k ud ało się „dogonić lisa”, moż­

n a raczej powiedzieć, że ud ało się to tylko nielicznym kierowcom: Edwardowi Kowalczykowi (1964 r.), Eugeniuszowi Nowakowi (1975 r.), Henrykowi A dam ­ czewskiemu (1980 r.), Ryszardowi Koziełowi (1984 r.), Ryszardowi Krom ie (1989 r.) i Stefanowi H enschke (1994 r.). N ie jest to więc łatwa próba, tym bar­

dziej w arto podkreślić sukces zwycięzców.

Rajd z okazji D N IA D Z IE C K A zapoczątkowany został w 1980 roku za preze­

sury H enryka M aćkowiaka, przyjaciela dzieci i Kawalera „O rd eru U śm ie c h u ”.

Rajdy te cieszyły się i cieszą dużym zainteresow aniem i frekwencją. Towarzyszą im zawsze zabawy i przejażdżka bryczkami, a na zakończenie wspólny ciepły po­

siłek. W rajdach tych uczestniczy nawet do 60 sam ochodów.

Rajd PANIE za K IE R O W N IC Ą organizowany jest od 1988 roku na przeło­

m ie sierpnia i września, a od 1997 roku n a stałe wszedł d o kalendarza ob ch o­

dów Jarm arku Chm ielo-W ikliniarskiego. W imprezie uczestniczy zwykle po­

n ad 20 sam ochodów , a jego zakończenie m a zawsze bogatą opraw ę i kończy się piknikiem .

Poza rajdam i, które odbywają się tradycyjnie od wielu lat, byliśmy również organizatoram i i uczestnikam i rajdów okolicznościowych, m. in. Szlakiem Wy- Zwolenia Poznania (1977 r.), W 100. lecie śmierci Emilii Sczanieckiej (1996 r.), Śla­

dami hr. Stanisława Korzbok - Łąckiego, prezesa AW w latach 1927 - 1937 (1997 r.) czy Z okazji 10. rocznicy śmierci Andrzeja Dunajskiego (2000 r.)

Członkowie Delegatury byli również organizatoram i rajdów sam och od o­

wych szczebla krajowego i okręgowego np. 3. dniowego Szlakiem pielgrzymki O t­

tona III i 2. k ro tn ie Szlakiem Mieszka 1, a p o n a d to byliśmy organizatoram i 8 Zlo­

tów Kół i D elegatur (w latach: 1986, 1987, 1997, 1998, 1999, 2000, 2001 i 2004) oraz 5 rajdów z okazji Święta N iepodległości w latach: 1993,1995, 1997, 1999 i 2001.

W 2004 roku działacze podjęli decyzję o zorganizow aniu pierwszego Kostiu­

mowego R ajdu Sam ochodow ego z okazji 200. rocznicy urodzin Em ilii Scza­

nieckiej. W rajdzie wzięło udział 20 załóg. Zalecanym strojem był u b ió r z epoki lat dwudziestych XX w ieku, który był jednym z elem entów podlegających oce­

nie jurorów. Rajd zyskał u znanie uczestników i postan ow io no go powtórzyć w tym roku. Zorganizowany został tym razem 2. dniow y Kostium owy Rajd Sa­

m ochodow y d o Rydzyny, w którym wzięły udział 32 załogi. M am nadzieję, że ta najnowsza inicjatywa D elegatury będzie zyskiwać coraz więcej zwolenników i stale się rozrastać.

Imponująco wygląda aktywność Delegatury w organizowaniu rajdów i imprez, w których na przestrzeni minionych lat wzięły udział setki, a najpewniej tysiące

28 PRZEGLĄD NOWOTOMYSKI 3/2007

(31)

załóg z Nowego Tomyśla, Buku, Lwówka i Opalenicy, które mogły w ten sposób doskonalić swoje umiejętności prowadzenia pojazdów. Ta ilość, popularność i m a­

sowość imprez musiały przynieść sukcesy w rywalizacji pomiędzy delegaturami A u ­ tomobilklubu Wielkopolskiego...

Tak, now otom yska D elegatura należy do najaktywniejszych w A u tom o b il­

klubie W ielkopolskim . Zgodnie z R egulam inem W spółzaw odnictw a najlepiej działającym kołom i delegaturom przyznawane są co roku wyróżnienia w for­

m ie dyplom ów i nagród pieniężnych na dofinansow anie rajdów sam ochodo­

wych. W tej rywalizacji, począwszy od 1984 roku, D elegatura Nowy Tomyśl zaj­

m uje nieprzerw anie I miejsce, będąc organizatorem blisko jednej trzeciej ogółu imprez organizowanych przez wszystkie koła i delegatury AW W 1984 roku zo­

stała zapoczątkowana impreza sam ochodow a, w której uczestniczą reprezenta­

cje poszczególnych kół i delegatur, nosząca nazwę zlotu. Zwycięska reprezenta­

cja tej dw udniow ej, prestiżowej imprezy nagradzana jest pucharem przechod­

nim , który po trzech wygranych staje się własnością koła bądź delegatury. Nasza D elegatura otrzym ała go n a własność w roku 1999, po trzech kolejnych sukce­

sach w latach 1997-1999, a potem , w kolejnych latach, jeszcze kilkakrotnie się­

gała po zwycięstwo w zlocie.

N ow otom yska D elegatura była i jest też jedyną w A u to m obilklubie W ielko­

polskim posiadającą proporzec klubowy. Został o n ufundow any w 1975 roku przez władze polityczno-adm inistracyjne powiatu nowotomyskiego. Po 24 la­

tach, 25 lipca 1999 roku, w d n iu św. Krzysztofa, w słoneczne niedzielne p o p o ­ łudnie, na Mszy świętej w kościele przyklasztornym oo. Franciszkanów w Woź­

nikach odbyła się cerem onia jego poświęcenia. To niezwykły i bardzo cenny wy­

różnik naszej D elegatury w całym A utom obilklubie.

Rajdy samochodowe i zloty to na pewno także dobry sposób integrowania wszystkich członków i sympatyków nowotomyskiej Delegatury, zrzeszającej prze­

cież mieszkańców aż czterech gmin. Myślę, że m. in. z tego powodu zarząd Dele­

gatury proponuje każdego roku również bardzo bogatą ofertę kulturalną i tury­

styczną...

To z pew nością jed en z ważnych powodów, dla którego staram y się zapropo­

nować ró żn o ro d n e atrakcje k u ltu raln e swoim członkom , odpow iadające ich oczekiw aniom . O d 1975 roku zaczęto organizować w Delegaturze bale k arn a­

wałowe. Pierwszy zainaugurow any został w 1975 roku w nowo otw artym lokalu Otwarte Wrota. N astęp n e w latach 1976 - 1989 odbywały się w lokalu Słonecz­

na (obecnie Miraż). O sta tn i bal karnawałowy m iał miejsce w 1991 roku w lo­

kalu Now otom yskiego O środka Kultury. W następnych latach, w związku ze spadkiem zainteresow ania wśród członków, zaprzestano ich organizacji. Jedno­

cześnie czyniono próby poszukiw ania nowych form rozrywki. I tak zrodził się pom ysł zorganizowania wyjazdów członków Delegatury i sympatyków d o Po­

znania na roczne podsum ow ania działalności A u to m obilklubu W ielkopolski,

T U 1 TERAZ 29

(32)

którym zawsze towarzyszy atrakcja k u ltu raln a n a najwyższym poziom ie. Były więc koncerty w auli UAM , w ybitne przedstaw ienia operowe i baletowe w Te­

atrze W ielkim im. S. M oniuszki, m. in. Borys Godunow M. M usorgskiego, Nor­

ma V Belliniego czy „Otello” G. Verdiego, spektakle w Teatrze Muzycznym i Te­

atrze Polskim.

O d 1989 roku D elegatura zaczęła też organizować najpierw jedno-, a póź­

niej również kilkudniow e wycieczki autokarowe: do K órnika i Rogalina, do Szklarskiej Poręby, do grobu bł. U rszuli Ledóchowskiej, do Lednogóry i na spektakle do Teatru Muzycznego i Teatru W ielkiego. Członkow ie Delegatury uczestniczyli również w wycieczkach zagranicznych organizowanych przez A u­

to m o b ilk lu b W ielkopolski. A udział w n ich zapoczątkowaliśmy w 1994 roku i od tego czasu aż 13. k ro tn ie - au tok arem bądź sam olotem - nasi członkowie wyjeżdżali za granicę. N a turystycznej trasie znalazły się europejskie stolice: Pra­

ga, Bratysława, W iedeń, Londyn, były Włochy, Belgia i H olan d ia, Turcja i G re­

cja, Szwecja, Irlan dia i M ajorka.

Imponująca aktywność i rzeczywiście interesująca oferta, właściwie dla każde­

go...

A u to m o b ilk lu b W ielkopolski będzie m iał w przyszłym roku 85 lat. M a więc długą tradycję i długie dośw iadczenie organizacyjne. Nasza D elegatura jest bli­

sko o połowę młodsza, jed n a k na tyle okrzepła i dojrzała, by wiedzieć, że musi nadążać za zm ieniającą się rzeczywistością, potrzebam i i oczekiw aniam i jej członków. Dlatego, ob o k tradycyjnych i spraw dzonych form pracy, ciągle poszu­

kujem y nowych i atrakcyjnych propozycji, które dzięki skutecznej pracy całego Zarządu D elegatury udaje się n am z pow odzeniem realizować.

Dziękuję za rozmowę i życzę równie owocnych, dalszych dwudziestu lat prze­

wodzenia nowotomyskiej Delegaturze AW.

Andrzej W ałęsa

30 PRZEGLĄD NOWOTOMYSKI 3/2007

(33)

Marzena Kortus

Jarmark Chm ielo-W ikliniarski ma już trzydzieści lat...

N a now otom yskich ulicach w ielkie ożywienie. S przątanie skwerów i chodników , odnaw ianie budynków, przez m iasto przejeżdżają dostawcze sa­

m ochody, z niektórych wystają fragm enty konstrukcji karuzeli, z innych ele­

m enty d o budowy straganów. Prawdziwe zamieszanie panuje jed n a k w parku na obrzeżach m iasta: budow a dekoracji na scenie, staw ianie kramów, usta­

w ianie krzeseł i ławek. M ieszkańcy Nowego Tomyśla daw no nie byli świadka­

mi takiego zamieszania i gwaru. Ta nieco nerwowa atm osfera wcale ich jed­

nak nie niepokoi, raczej wywołuje radosne oczekiwanie. Już kilka d n i wcze­

śniej w mieście pojawiły się kolorowe tablice inform acyjne, których znacze­

nie lepiej oddaje zapożyczone do języka polskiego słowo „billboard . Napisy na nich obwieszczają: „Jarm ark C hm ielo-W ikliniarski 10-11 IX 1977 ...

Tak w łaśnie rozpoczyna się historia Jarm arku C hm ielo-W ikliniarskiego w Nowym Tomyślu.

Pojaw ienie się w N ow ym Tomyślu święta nazwanego Jarm arkiem C hm ielo- -W ikliniarskim nie było przypadkiem . Poprzedziło go wiele wydarzeń oraz działalność ludzi - dawnych m ieszkańców tej ziemi, kształtujących g ospodar­

kę, k u ltu rę, w pisujących się w h isto rię tego regionu. W łaśn ie tę ziemię niezbyt urodzajną, piaszczystą i bagienną, o specyficznym m ikroklim acie upod ob ały sobie dwie rośliny: chm iel i w iklina. W ierzba od daw na porastała gęstymi za­

roślam i now otom yskie gleby. D op iero jed n a k kolonizacja tego terenu związa­

n a z osadnictw em o lęderskim przyczyniła się d o rozwoju w ikliniarstw a n a szer­

szą skalę. Zakładane na przełom ie XVIII i XIX w ieku, przez osadników przyby­

łych głów nie z N iem iec, p lantacje były uważane za wzorcowe i najpiękniejsze.

Ich znaczenie wzrosło p o sprow adzeniu w 1885 ro ku z A m eryki P ółnocnej przez m istrza koszykarskiego z Trzciela E rnesta H o ed t'a bardzo wartościowej odm iany wikliny, nazywanej później „am erykanką . Dzięki swym właściwo­

ściom - dużej giętkości i małej łamliwości, zrew olucjonizowała fach plecion- karski. W latach 30. XX w ieku większość w yprodukow anej w N ow ym Tomyślu wikliny wysyłana była w form ie nieprzetw orzonej n a eksport, co niekorzystnie wpływało na now otom yskie wikliniarstw o. Aby upow szechnić fach plecionkar- ski i zainspirow ać m ieszkańców d o zakładania warsztatów koszykarskich, w 1936 roku zorganizow ano pierwszą wystawę wyrobów z wikliny.

T U I TERAZ 31

Cytaty

Powiązane dokumenty

1) ... Pozostaly zakres robot wykonawca zobowiqzuje siq wykonaC silami wlasnymi. Wykonawca ponosi wobec Zamawiajqcego pelnq odpowiedzialnoiC za roboty, ktore wykonuje przy

Ciche czytanie ze zrozumieniem tekstu: Lekcja przepisów drogowych ukierunkowane pytaniem o to, dlaczego lekcję przepisów drogowych trzeba było powtórzyć.. Układanie odpowiedzi

Migotanie komór (VF, ventricular fibrillation) jest rzadką przyczyną nagłego zatrzymania krążenia (SCA, sudden cardiac arrest) u pacjentów w grupie wiekowej 0.–18.. Pacjenci

Do pojęcia „dzieci ulicy" można bowiem przypisać takie desygnaty, jak: dzieci bezdomne, dzieci pracujące na ulicach, dzieci uprowadzone, dzieci uzależnione,

Dzisiaj ludzie o tym nie wiedza, ale tam był budynek, który nazywał się Szanghaj, czteropiętrowy budynek, tu, gdzie teraz poczta, miedzy Kowalską, czteropiętrowy budynek.. To

do budynku przy ulicy Kościuszki 39A do punktu obsługi albo pozostawić pismo w skrzynce korespondencyjnej zawieszonej po lewej stornie ogrodzenia;. Skrzynka podawcza po lewej

Z tych wszystkich uwarunkowań może właśnie wy- nikać zauważalny paradoks, że młodym ludziom, mają- cym problemy ze znalezieniem pracy, łatwiej jest wy- prowadzić się do

I w czasie, kiedy uczęszczałem do liceum, Brama Krakowska cały czas była zamknięta, ponieważ trwał jej remont.. Chodziło się