Ewa Bieńkowska
Taniec Zaratustry
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 1 (7), 26-41
Ewa Bieńkowska
R ozbieżności Z a ra tu s tryTaniec Zaratustry *
W Z a ra tu strze , b a rd z ie j niż w in n y c h u tw o ra c h N ietzschego, a g re sy w n y c h i p o le m iczny ch, u ja w n ia się n iep o k ó j i za m ę t m yśli, k tó ra jeszcze n ie p o tra f i się o k reślić, o d k ry w a siebie i z d u m iew a się sobą — m ożem y ją zatem ob serw o w ać ja k b y w m o m encie n aro d zin . D zisiejszy c z y te ln ik Z a ra tu s tr y u d e rz o n y je s t ro zbieżnością m ięd zy a tm o sfe rą
w y ją tk o w e g o n ap ięcia, e k staty c zn eg o w zru szen ia, j a k a tu p a n u je , a n ik ło ścią treśc i, k tó re o sta te c z n ie zo sta n ą p rz e k a z a n e . Z ty c h c h m u r n a ła d o w a n y c h e le k try cz n o ścią nie tw o rz y się ża d n a b u rz a , co n a jw y żej su c h a b ły sk aw ica. C z y te ln ik śled zi uczuciow e zm ag a n ia N ie tz sc h e g o -Z a ra tu stry , m oże p rz e ją ć się in te n sy w n o śc ią jeg o p rz ecz u ć i niep ok oju, m oże b y ć w ra ż liw y n a p o ety ck ie w a lo ry książk i — n ie k ie d y w istocie fra p u ją c e . N a w e t je ś li p odda się su gestio m i p o tra f i choć w części i chw ilow o u to żsam ić się z ty m fa lo w a n ie m w z ru szen ia, k tó re niesie te k st, czeka go w k o ń cu nie ty le m oże zaw ód, ile coś w ro d z aju za k ło p o tan ia. B ow iem z te j b u lw e rs u ją c e j p rzy g o d y tru d n o w y n ieść coś k o n k re tn e g o i jasn ego , tru d n o * J est to fragmenft w ięk szego szkicu o Fryderyku N ietzschem .
znaleźć po jęcio w y o d p ow iednik d la tego w ybu ch u, u ch w y cić jeg o sens.
N ie oznacza to, iżby te k s t b y ł n iezro zu m iały , n iek o m u n ik a ty w n y ; w p ro st p rzeciw n ie. M am y tu do czy n ien ia z w y ją tk o w o s iln ą i u d ziela ją cą się w olą ko m u n ik o w an ia, u n e rw ia ją c ą każd e słow o i zdanie. Lecz d zieje się tak , ja k g d y b y s tru m ie ń po ro zu m ie n ia zn a jd o w a ł u jście gdzie indziej, poza u sta lo n y m od p o cz ątk u p rzez te k s t po lem znaczeń. K ró tk o m ó w iąc — r e z u lta ty nie o d p o w iad a ją zapow iedzi, egzal ta c ja p e łn a p rzeczu ć n ie o d n a jd u je sw oich p rzyczyn i źródeł, nie k o n k re ty z u je się n a żad n y m celu. Pozo s ta je cz y sty m ru c h e m w zruszenia, ro z trw o n io n y m w m isty c zn ej w ylew ności.
T oteż k siążk a nie sp ełn ia sw ego p odstaw ow ego za d a n ia — w szak N ietzsche chciał, by s ta ła się p ią tą ew angelią, b ib lią now ego p rz y m ie rz a , b y fo rm o w ała p rz y sz łe pokolenia, n au c zając now ego życia. T ru d d a re m n y — chociaż n a w e t znalazło się z czasem spo ro e n tu z ja s tó w , zdoln y ch przeży ć ją i p rz y ją ć bez zastrzeżeń , to i ta k n iepodobn a było w y ciągnąć z n ie j jak iego ś w zoru istn ie n ia czy reg u ł po stęp o w an ia. K ażd a p ró b a tego ty p u m usi się k o ń czyć bądź n a dość p łask im ban ale, bądź n a fo rm u łac h b a ła m u tn y c h i życiow o n iesk u teczn y ch . B ow iem rzecz w tym , że Z a r a tu s tra nie istn ie je poza tą uczu ciow ą e k sp a n s ją bez g ra n ic i celu, poza w y z w a la ją cy m w y b u c h em słow a, k tó re się cieszy sobą i sw oim lotem , poza tym , co Z a r a tu s tra n az y w a sw oim ta ń cem . N ie je s t to w cale „K siążk a d la w szy stk ich i dla nik o g o ” , lecz książk a d la je d n e j osoby — d la au to ra . A ściślej, d la jednego , k tó ry w te n sposób p rz e jrz y się w oczach w szy stk ich lu b dla w szy stk ich po to, b y n arzu cić im istn ie n ie jedn ego. N ie je s t a n i m an i fe ste m no w ej p ra w d y , an i ew an g elią now ego życia, a n i b u d u je, a n i n a w e t b u rz y — po p ro stu tw o rz y no w ą osobowość N ietzschego i ogłasza to przed całym św iatem .
T u ta j b y ła b y n a m iejscu p ew n a o b serw acja fo rm a
l-WoiLa kom unikow a nia
Niie stała się piąitą
ew angelią
K siążka dla aiixtcxra
28 Rodzaj ćw iczenia duchow ego Przew aga przedm iotu w filozofii
n o lite ra c k a . Z a ra tu s tra zaliczan y je s t do te k s tó w filo zo ficzn y ch — p rz y w y k liśm y , że w te j d zied zin ie fo rm a i sty liz a c ja n ie o d g ry w a ją zasad niczej ro li, m ieszczą się tu i d ialo g i P la to n a , i d y sty c h y A nioła Ś lą zak a . Z aw sze m o żn a się za stan aw iać, dlaczego ta w ła śn ie p o stać w yp o w ied zi zo stała w y b ra n a i od po w iedź n a to p y ta n ie z p ew n o ścią w zbogaci n asze r o zu m ien ie filozofa. A le p rz y p a d e k Z a r a tu s tr y w y d a je się in n eg o ro d z a ju i znaczn ie tru d n ie js z y . P rz e d e w sz y stk im d la p rz y czy n y , k tó ra ju ż zo stała w y m ie niona: k sią ż k a ta n ie p rz e d sta w ia ża d n y ch o k re ślo n y c h tez czy n a u k , p o g ląd ó w — ja k to się zw y k ło m ów ić. N a w e t tru d n o pow iedzieć, że p ro p o n u je j a k ąś w iz ję św iata, o d m ien n ą i p ra w d ziw szą niż do ty ch cz aso w a filozofia. S łu sz n iej b y ło b y ją p o tra k to w ać ja k o ro d zaj osobistego ćw iczenia du cho w ego, p ró b o w a n ia w ła sn y c h sił n a oporze m a te ria łu , z k tó reg o się tw o rz y , czyli ja k o p ro p o z y cję p ew neg o u ż y t k u ję z y k a . A le uw ag a: nie idzie w c ale o ze p ch n ię cie d zieła N ietzsch ego n a to ry jak ieg o ś fa n ta z y jn e g o fo rm a liz m u czy zam k n ięcie go w m o d n y ch ję z y k o zn aw czy ch sp e k u la c ja c h . Z a ra tu stra od p o cz ątk u do ko ń ca m a c h a ra k te r liry cz n y , n ie d la te g o ty lk o, że je s t su b ie k ty w n y , osobisty, in te n s y w n ie p rz ez a u to ra p rz e ż y ty , i nie d lateg o , iż p isa n y je s t p ro z ą p o e ty c k ą p rz e p la ta n ą d y ty ra m b a m i. D e c y d u ją c e je s t to, ja k ą ro lę sp e łn ia tu e k s p re s ja języ k o w a, gdzie z n a jd u je się je j o śro d ek i ja k im celom je s t p o d p o rz ąd k o w an a . T ak a p rz y ty m m y śl się n asu w a : ro zm aicie p ró b o w an o d efin io w a ć o d rębn ość ty c h ty p ó w w ypow iedzi, k tó re zw y k liśm y o k re śla ć ja k o filozoficzne i lite ra c kie. L ecz sp ośród w szy stk ich różnic, ja k ie b y m ożna w y m ien ić, je d n a w y d a je się p odstaw ow a, p o ciąg a ją c a za sobą p o zo stałe — n a z w ijm y j ą zasadą p rz e w ag i p rz e d m io tu w filozofii. N iezależn ie od tego, j a kich u ż y w a środk ów , do ja k ic h u ciek a się sty liz acji i ja k b y w a u c z u lo n y n a nośność i w y do ln ość sw oich narzęd zi, za m y sł filozo ficzny p re c y z u je się w sw ego ro d z a ju n a iw n e j p ro sto lin ijn o ści, z ja k ą a ta k u je sw ój
29
p rz ed m io t. T e n o s ta tn i b ow iem d a n y je s t z góry, z założenia, sp oczyw a gdzieś bądź pom iędzy, bądź po n ad rz ecz am i teg o św iata; w a żn e jest, b y n a jp ie rw p ra w id ło w o odszukać jego „ m ie jsc e ” — jeg o p ie r w o tn ą i w ła sn ą d zied zinę — a n a stę p n ie zdać z niego sp ra w ę w sposób m ożliw ie n a jb a rd z ie j w ie rn y i do k ła d n y .
F ilozoficzne p rz y sp o so b ia n ie języ k a , k tó ry m a doko n ać te j tra n sm isji, do p ro w ad ziło z czasem do w y p ra co w an ia o d ręb n eg o d ia le k tu , w łasn e j term in o lo g ii czy n a w e t sk ład n i, n iem n iej p ro b lem y , ja k ie m ógł bu d zić sam zabieg, d o ty c z y ły sto p n ia, a nie istoty, w iększej lu b m n iejszej sp ra w n o ści języ k a, a nie w ogóle jego u p ra w n ie ń . Co p ra w d a k ry ty k a języ k a ja k o śro d k a d o c ie ra n ia do rzeczyw istości, szybko w y ra d z a ją c a się w cel d la siebie i w u n iw e r sa ln ą podejrzliw o ść, je s t w y n a la z k ie m czasów n a j now szy ch i odnosi się zarów no do filozofii, ja k i do lite r a tu r y — d a w n a l i te r a tu r a ró w n ie ż n ie z n a ła ty ch kłopotów . A le też zaw sze zn a jd o w ała się w in n ej sy tu a c ji, n ie p o d zn a k ie m p rz e d m io tu , lecz re la c ji m ię d z y su b iek ty w n o ścią, z k tó re j e m a n u je p ra g n ie n ie, w ola, ró ż n o ra k a ak tyw ność, a p rz ed m io te m , k tó ry je s t celem p ra g n ie n ia , k o n k re ty z a c ją w oli czy m a te ria łe m d la d ziałalno ści. P rz e s trz e ń lite ra c k a zaw iera się w ta k o k re ślo n y c h g ra n ic ach , zb u d o w an a je s t z w ielo ra k ich i w ie lo k ie ru n k o w y c h zw iązków , jak ie łączą p rz e d m io t i pod m io t w ich d w u s tro n n y m u w a ru n k o w a n iu .
M ożna b y w ięc pow iedzieć, że lite r a tu r a ze sw ej isto ty je s t b a rd z ie j k ry ty c z n a od filozofii, m n iej n aiw n a w sw oich p o cz y n an iach — od p o cz ątk u n iejak o od s ła n ia c h a ra k te r i zasięg sw ego p ro je k tu , za k reśla w y ra ź n ie obszar, gdzie będzie się ro z g ry w ała . D la teg o też nie w y m ag a — w p rz eciw ień stw ie do filo zofii — d odatkow ego u za sad n ien ia k ło p o tliw y c h p y ta ń , k tó re zaw sze m a się ochotę zadać filozofow i: k to to w szy stk o op isuje, sk ąd o ty m w ie, w jak im p u n k c ie trz e b a się um ieścić, b y osiągnąć ta k ą p e r
Literaituira daw niej i dziś Literatura bardziej krytyczna niż filozofia
30
Język — m ow ą osoby
S u b iek tyw n ość — język —
św iat zew nętrzny
sp e k ty w ę . L ite r a tu r a sam a sieb ie u p raw o m o cn ia, u k a z u ją c , ja k i dlaczego je s t m ożliw a — o d sy łając do człow ieka, k tó ry je s t z a ra z e m ośro d k iem p ra g n ie n ia i m ieszk a ń cem k o n k re tn e g o św iata. J a k o p ra g n ą c y je s t ró w n ie ż isto tą m ów iącą, ro dzi się w n im języ k ; ja k o m ieszk an iec ziem i m a do c z y n ie n ia z rz ecz am i i in n y m i lu d źm i, o p lecio ny je s t w ięziam i, k tó re o sta te c z n ie się g a ją ś w ia ta ja k o całości. T o też p o ja w ie n ie się ję z y k a m ięd zy su b ie k ty w n o śc ią a p rz e d m io te m je s t tu o czyw iste — i oczyw iste je s t, że ję z y k nie b ęd zie czym ś p rz ezro czy sty m , bez w ła s nego c ię ż a ru i bez sw o istej odpow iedzialności. J e s t w szak m ow ą p ra g n ie n ia , m o w ą osoby, d la k tó re j w szy stk o , co u cz y n i i co w y pow ie, je s t w y siłk iem u tw ie rd z e n ia i ro z szerz en ia w łasn e j eg z y sten cji. C zyżby te ro z w aża n ia m ia ły p ro w ad zić do w n io sk u , że Z a ra tu s tr a je s t a u te n ty c z n y m d ziełem lite ra c k im ? O tóż n ie w y d a je się, iżb y ta k było — ta k ie w ra ż e n ie w y n o si się c h y b a od ra z u z le k tu r y p ie rw sz y c h stro n , w a rto b y te ra z zdać sobie p o k ró tc e sp ra w ę z jeg o p rz y c z y n . W u tw o rz e lite ra c k im p a n u je p e w n a ró w n o w a g a m ięd zy trz e m a e le m e n ta m i. S u b ie k ty w n o ść, u oso biona p rz ez n a r ra to ra , zw ró co n a je s t k u ś w ia tu w p o zy cji a p ro b a ty , n eg acji, k o n flik tu czy w a lk i. Ś w ia t z e w n ę trz n y , ja k k o lw ie k b y łb y ro z u m ia n y , zo s ta je u s z a n o w a n y ja k o p o tę g a sw o ista, rz ąd ząca się o d rę b n y m i p ra w a m i, jak o o pó r i przeszkoda, coś, z czym zaw sze trz e b a się liczyć — ty lk o pod ty m w a ru n k ie m m oże sta ć się ró w n ie ż p a r tn e re m i in stru m e n te m w oli. Ję z y k je s t w ów czas łącz n ik ie m u trz y m u ją c y m k o n ta k t ty c h obu rzeczyw istości: n ie sie k u p rz ed m io to m p ra g n ie n ie lud zk ie, k tó re p rz e tw a rz a ich n ie ru c h o m y , m a rtw y k o n tu r w o ży w io n y k sz ta łt, n a ła d o w a n y g roźbą lu b ob ietn icą, a św iad o m ości p rz e k a z u je s ta le k o ry g o w a n y , u z u p e łn ia n y o b ra z rzeczy, w e d le k tó re g o p ra g n ie n ie w ciąż n a n o wo się m o d e lu je i n a now o rz u c a się k u św iatu . W Z a r a tu s trz e s y tu a c ja w y d a je się odw rócona. C e lem , w k tó ry m ie rz y p ra g n ie n ie, je s t ję z y k — ję z y k
now ego p ra w a i p ro ro ctw a, słowo, k tó re m a podbić in n y c h a p rz ed e w szy stk im przy o b lec N ietzschego w inną, p ra w d z iw sz ą osobowość, w yzw olić go od niego sam ego, od cięż aru p sy ch ik i u fo rm o w an ej na obraz i p o d o b ień stw o o tacz ając ej rzeczyw istości. Ś w iat z e w n ę trz n y tra c i re a ln ą przedm iotow ość, s ta je się w io tk im cien iem — bo an i ra z u nie je st n a p ra w d ę w z ię ty pod uw agę. N ie je s t n a w e t w rogą siłą, został po p ro stu w z ię ty w naw ias. Z a ra tu s tra w y g łasza sw o je m o w y w p u stce; n ie zd e rza ją się one z niczym , w ięc też n ie z n a jd u ją d la siebie żadnego g ru n tu . A ra cze j, ow szem — ty m m a te ria łe m o por nym , g ru n te m , n a k tó ry m p ró b u je się oprzeć, je st słowo, fo rm u ły m agiczne, k tó ry m p o w ierzy ł swój los. T ylko ono b ędzie m ogło pogodzić go ze św iatem , poniew aż z d a je się tw o rz y ć jed n o ść z su b ie k ty w n o ścią, b ęd ącą źró d łe m m ow y.
P o m ięd zy n e g a c ją przeszłości i tera źn iejszo śc i a bo le sn y m p y ta n ie m o n iew iad o m ą przyszłość N ietzsche o d n alazł w ła sn ą dziedzinę — s fe rę w y razu , k tó ra w y d a je m u się w o ln a od m inionego i o tw a rta k u n iezn a nem u , tw orzyw o, z k tó reg o z b u d u je sam ego siebie, p rz em ien io n ą sw obodną osobowość. T ylko w te n spo sób p rz e tn ie k o n flik t czasu i w olności, skończoności i nieskończoności.
W c z w a rte j części k siążk i sp o ty k a Z a ra tu s trę d ziw n a przygoda: tra f ia n a sw ego sob ow tóra, b ez w sty d n ie re c y tu ją c e g o jeg o p ra w d y i p o em aty , n a ś la d u ją cego do złu d zen ia jego w łasn e ek stazy . Z łap a n y na g o rą cy m u cz y n k u p rz y z n a je , że je s t kom ed ian tem , że g ra — n a le ż y to do jeg o roli. Z a ra tu s tra m u odpo w iada: „ J e s te ś fa łsz y w y — dlaczego m ów isz p ra w dy?... W szystk o co m ów isz m a podw ójny, p o tró jn y , p oczw ó rn y i p ię c io k ro tn y sens. N a w et to, co m i przed c h w ilą w yznałeś, nie w y d a je się a n i dość praw dziw e, a n i dość fałszyw e. N a w et tw o je k łam stw o s ta je się m ask ą, g dy m i pow iadasz: to ty lk o g r a ” . P rze z m o m e n t je s t to w strz ą s — Z a r a tu s tra u tożsam ia się z k o m ed ian tem -p o e tą, lecz zaraz p o tem o d żegnuje się
M owy v. pustce
„Jesteś fałszyw y...”
32 J ę z y k m oże k łam ać m ów iąc praw dy K ryzys sen su
od niego , od ra s y p o etó w k u p cz ący c h słow em , k tó rz y z a ra ż a ją c in n y c h e n tu z ja z m e m , sam i p o zo stają w e w n ę trz n ie zim ni. A le te n m o m e n t w s trz ą s u je s t w a ż n y — Z a r a tu s tr a zobaczył sieb ie ja k b y z odległości, rozszczepionego n a tego, k im je s t d la siebie, i tego, k im je s t d la in n y c h , n a tego, w k im ro d zi się e k s ta za no w ego życia, i tego, k to m a ją w y ra zić i ogłosić. W p ie rw o tn e j je d n o śc i słow a, k tó rą o d d y ch a ł d o tąd ja k p o w ietrz em , z a ry so w u je się pęknięcie, ro z d w o je nie. J ę z y k m a s tro n ę „ m o ją ” i „ n ie -m o ją ” , m oże k ła m ać m ó w iąc p ra w d y , a zd e m a sk o w an y ja k o k ła m stw o o k azać się p ra w d z iw y w in n y m sen sie — n a p rz y k ła d ja k o ję z y k przy szłości, zapow iedzi. S k oro je s t g rą , to z a w ie ra w sobie ró ż n e m ożliw ości; w szy stk o zależy od graczy, k tó rz y się n im p o słu żą.
J a k ż a d n e z dzieł N ietzsch ego Z a ra tu stra w y p e łn io n y je s t m y śla m i o słow ie, o tw ó rc y i tw órczości. S p ra w a p ie rw sz a to poczucie, że n a s ta ła ep ok a p rz e łom ow a, sch y łek s ta ry c h fo rm i w y ła n ia n ie się no w ych: „ Z a trz y m a łe m się i czekam , p o śró d ta b lic n a w pół ro z b ity c h i w y ry ty c h do p iero w połow ie. K ie d y p rz y jd z ie m o ja god zin a?” Ś w ia t p rz e ż y ł się, p rz e ży ły się w a rto śc i i p ra w a . Z d ew alu o w ał się też j ę zyk, n a w a rs tw ia ją c e się od ty sią c le c i zn a czen ia w y w o ły w a ły k ry z y s sen su , p o ta n ie n ie słow a. T rz eb a b y te ra z o d czy ty w ać ję z y k ja k p alim p sest, u su w a ją c k o le jn e w a rs tw y d o jść do początków , do źródeł. A le d o trze ć do źródeł, to w y m y ślić je n a now o, o d tw o rzy ć w p e łn e j w olności, u sta n o w ić d zięk i n im now ą p rz e s trz e ń istn ie n ia . „M ój d u c h zm ęczył się b ie g a n ie m w zu ż y ty c h sa n d a ła c h ” . „N ik t n ie m oże ju ż opow iedzieć m i nic now ego, w ięc sam sobie m u szę op ow ied zieć” . P rz y w ró c ić sło w u rz ecz y w istą w agę, to u czy n ić je n a jb a rd z ie j w łasn y m , o sobistym , u to ż sam ić się z n im aż do z a ta rc ia g ra n ic m ięd zy m oim a niem oim , p o w ierzy ć m u sw o je p ra g n ie n ia i n a dzieje.
33
dojrzałości, obciążone d aw n y m i znaczeniam i, w spo m n ie n ia m i po u m a rły d h bogach, w y d a n e n a łu p po spólstw a, sp ro s ty tu o w a n e w ty siąca ch ust, zm ienia ją się w g ad an in ę, w w y m ian ę k o n w e n cjo n aln y ch w y ta r ty c h gestów . T oteż tw ó rc a pow in ien n a jp ie rw sch ro n ić się w sam otność, p o zry w ać w ięzy z za sta ny m , z obyczajem . T ylko w sam otności, n a w ysoko ściach nie sk ażo n y ch odd echem tłu m u m oże się do k o n ać odrod zen ie języ k a: „ T u ta j bieg n ą do m nie w szy stk ie słow a i s e k r e ty b y tu , w szelki b y t p ra g nie stać się słow em , to co się s ta je żąda, b y m je n a u czył m ów ić” . A le złu d zen iem b y ło b y sądzić, że idzie 0 w słu ch iw a n ie się w ja k ą ś p ie rw o tn ą m ow ę b ytu, w cześn iejszą niż ś w ia t człow ieka i k u ltu r y — będzie to w y ra ź n ie stw ierd zo n e: „T e n in n y św iat, n ielu d zk i 1 odczłow ieczony, ta n ieb iesk a nicość w y m y k a się n am : w n ę trzn o ści b y tu nie p rz e m a w ia ją do człow ie ka, ch y b a że lu d zk im głosem ” . S am otność tw ó rcy to nie ty le sam otn ość tego, k to o d cz y tu je zagadki lu b w y g lą d a zn ak ó w — to konieczn e odosobnienie w y nalazcy, re fo rm a to ra .
J ę z y k je s t p o d staw o w y m tw o rz y w em i n ośnik iem k u ltu r y — opanow ać języ k , to d y k to w ać w łasn e p r a w a ludzkości, u sta n a w ia ć znaczenia, rozdzielać w a r tości, tw o rz y ć no w ą rzeczy w isto ść k u ltu ry . Rzecz p o d staw o w a to za w ład n ąć p o jęcia m i d o b ra i zła, k tó r e są zasadą życia n aro d ó w , ra m ą d ziała n ia i m y śle nia. T u ta j stresz cza się ich przeszłość oraz p rz y g o to w u ją się d ro g i przyszłości. S k o m p ro m ito w a n e ty sią c le tn im i sp oram i, p ełn e sprzeczności i stopniow o w y z u te z tre śc i i ż y w o tn y c h fu n k c ji, p ojęcia te leżą n ie ja k o n a ulicy, p o g ard zan e n a w e t p rzez ty ch , co się jeszcze rzekom o do nich p rz y z n a ją . P rzyszłość n a leży do tego, k to je sch w y ci w ręce, u fo rm u je n a no w o i n a rz u c i in n y m . „R o zp raw ian ie o cnocie stało się d la n ich czym ś zu ż y ty m i p rz e sta rz a ły m , kiedy ■chcą d o b rze zasnąć, ro z m a w iają n a jp ie rw tro ch ę o tym , co d o b re i złe. P o trz ą sn ą łe m ich sennością, k ie d y o zn ajm iłem : n ik t nie w ie jeszcze, co dobro
Tylko
w sam otności..
Pochw ała języka
34
Twórca i tw órczość
Co znaczy być spadkobiercą?
i zło — ty lk o tw ó rca! T w ó rca to ten , k to s tw a rz a cel d la lu d z i i w yzn acza ziem i je j sen s i przyszłość. O d niego ty lk o za le ży co je s t dobre, co złe” .
D la N ietzsch eg o dzieło o dn ow y w iąże się za k aż d y m ra z e m z k ry z y s e m cyw ilizacji, z p rz e rw a n ie m ciąg łości ro zw o ju . P ra w d z iw y tw ó rc a je s t d la w spó łczes n y c h k a ta k liz m e m , w strz ą s a p o d sta w a m i ich życia, u d e rz a w s ta re n a w y k i, w ia ry i p o jęcia — ,,to te n , k to ro z b ija ich tab lice, niszczyciel i ra b u ś ” .
N ow e n ie p o w s ta je n a g ru n c ie stareg o , n ie zapuszcza k o rz e n i w p rzeszłość a n i cz erp ie z je j zdobyczy. T w órczość n ie je s t tu ro z u m ia n a jak o p am ięć poko le ń p a trz ą c a n a ra z w obie s tro n y — p rz e d siebie i w stecz. P o siad ać p rzeszło ść to w szak o g ran iczen ie w olności, to w sp ółodpo w ied zialno ść za to, w czym się n ie zaw iniło: za g ro zę m in ion eg o i nędzę obec nego. N ietzsc h e św ie tn ie ro z u m ia ł, co to znaczy b y ć sp ad k o b iercą: n ie ty lk o k o rz y s ta ć z p rz y g o to w a n y c h p rzez s tu le c ia n arzęd zi, lecz ró w n ie ż ponosić w szelkie koszty, d ać zgodę n a p rz eszłe i zastan e, p o tw ierd z ić n iszczącą p ra c ę czasu.
B yć sp ad k o b iercą, to n ie zależeć w y łąc zn ie od sie bie, czuć poza sobą źró d ła w łasn e j siły, w zbioro w ym , bezosobow ym dzied zictw ie. To ró w n ie ż pogo dzić się z w ła sn y m p rz e m ija n ie m , ro z to p ić w m asie an o n im o w y ch b u d o w n iczy ch . T oteż N ietzsch e, św ia dom ie i po d e sp e ra c k u , p od no si tw ó rczo ść przeciw h isto rii — z rz ecz y n a jśc iśle j zw iązan y ch ro b i p rz e ciw ień stw a . W b rew sw y m g łębo kim an alizo m cy w i lizac ji chce w tw ó rczo ści w idzieć f u r tk ę w y p ro w a d z a ją c ą poza czas. I n ie je s t to b y n a jm n ie j n aiw n o ść czy zaśle p ien ie — to ro zp aczliw a w a lk a p rzeciw oczyw istości, gdzie s ta w k ą je s t w ła sn a osobowość; w a lk a ta p ch n ie N ietzsch eg o do sz u k a n ia ro zw iązań o statec zn y ch .
U H egla-filo zo fa, k tó ry w sposób zasad n iczy w p ły n ą ł n a ta k n ie n a w istn ą N ietzsch em u m e n ta ln o ść n ie m ieck ich w a rs tw w y k sz ta łc o n y c h — P a ń s tw o b y ło celem i u k o ro n o w a n ie m życia k u ltu ro w eg o , n a jw y ż
35
szą fo rm ą , d o k tó re j zd ą żają i gdzie się su m u ją w y siłk i je d n o ste k i n aro d ó w . T ym czasem N ietzsche d o jrz y w n im g łów nego w ro g a — zim ne i k łam liw e m o n stru m , n o w e bożyszcze w spółczesnych. P ań stw o je s t w ielk im przyw łaszczy cielem , za g a rn ia n a sw oje ko n to o siągn ięcia je d n o s te k i d o ro b e k ludów , to co sp o n tan icz n e i oso b iste zm ienia w w y s ty g ły k s z ta łt bez oblicza. J e s t po s tro n ie ru ty n y , p o słu szeń stw a i p rzeciętn o ści. C hce opanow ać całego człow ieka i d la teg o ogłasza się ziem skim bogiem . J e s t dziedziną lu dzi zb y teczn y ch , n iezd o ln y ch do tw o rz en ia i zaw ist n y c h o tw órczość in n y ch , dzied zin ą lu d zi ż e ru ją c y c h n a c u d z y m — sk o ro p ań stw o m ien i się re p re z e n ta n te m n aro d u , s tra ż n ik ie m jego skarb ó w , zbyteczni w y o b ra ż a ją sobie, że i oni m a ją u d ział w b u d o w a n iu k u ltu ry . „K łam stw o! To tw ó rc y k s z ta łtu ją n aro d y , ro z p o śc ie ra ją p rz ed n im i w ia rę i m iłość — w te n spo sób słu żą ż y c iu ” .
N ietzsch e o d rzu ca o g n iw a pośred n ie, odrzu ca m o m en t, k ie d y p o m ięd zy tw ó rc ą a odbiorcą, o b d aro w u ją c y m a o b d a ro w a n y m s ta je fo rm a, obyczaj, in s ty tu cja, k ie d y k o n ta k t obu s tro n p rz e s ta je b y ć czym ś je d y n y m i n ie p o w ta rz a ln y m , nie d ając y m się u jąć w ża d n e sch em aty , czym ś w ro d z a ju m iłosnej w y m ian y . J e s t to m a rz e n ie o k u ltu rz e n ieza p o śred n i- czonej, k tó ra nie p o d p ad a pod p ra w a życia zbioro wego, je s t sw o b o d n y m s tru m ie n ie m tw órczości bez początk u , bez granic, bez n ie u c h ro n n y c h se rw itu tó w . B u n t p rz e c iw p a ń s tw u to d ru g a s tro n a w a lk i N ie tzschego z czasem : to n e g a cja e le m e n tu nieosobow e- go w tw o rz en iu , teg o co zastan e, odziedziczone, co n a k ła d a p rz y m u s i o g ra n ic zen ie o raz w ciela je d n o s tk ę w e w spólnotę, czyniąc ją ró w n ie ż d łu żn ik iem in n y ch . O soba nie je s t w łasn y m źró dłem , je j los nie zależy od n iej sam ej — zak o rze n io n y je s t w p e ry p e tia c h m in io n y c h epok i w kształcie, ja k i p rz y b ra ła te ra źn iejszo ść — n a to N ietzsch e n ie chce p rzy stać, p rz eciw te m u rz u ca sw o ją g w ałto w n ą, n iecie rp liw ą m yśl. Zim ne i k łam liw e manistrum Walka z czasem
36 Sym bol kończącej się epoki K onieczność w in n a n o sić im ię osoby
P a ń s tw o stresz cza w sobie całe zło h isto rii, je s t cza sem sk a m ie n ia ły m , lecz nie p rzezw y ciężo n y m , w ięc ja k b y czasem p o d n iesio n y m do p o tęg i i sk ie ro w a n y m w s ta łe łożysko, k tó re z g ó ry o k re śla ra m y życia i m ożliw ość ru c h u je d n o ste k . J e s t p e łn e ślad ó w i u p io ró w przeszłości, d z ia ła n ie n a p o ty k a t u zaw sze n a o pór k o n w e n c ji i n o rm y i m u si się z n im i liczyć. T oteż je s t ono sy m b o le m sta re g o p ra w a koń czącej się e p o k i — i N ietzsc h e je s t w łaśn ie z w ia stu n e m jeg o k o ń ca.
N ow ina, k tó rą Z a r a tu s tr a znió sł w d o lin y ze sw o jej g ó rsk ie j sam o tn i, to n a s ta n ie now ej epoki i now ej ta b lic y p ra w . P ie rw s z y m w a ru n k ie m is tn ie n ia p rz e m ien io n eg o i oczyszczonego b ęd zie strz ą śn ię c ie ja r z m a: „G d zie k o ń czy się P a ń stw o , ta m zaczyna się człow iek n iezb y te czn y , ta m zaczy na się p ieśń k o nieczności, śp iew je d y n y , n ie p o w ta rz a ln y ” . B ow iem życie w an o n im o w ej, sfo rm a liz o w a n e j zbiorow ości oznacza d la N ietzscheg o u n ik w obec w łasn e g o p rz e zn aczen ia, s tra c h p rz e d sp o tk a n ie m tw a rz ą w tw a rz z je d y n ą p ra w d z iw ą k o nieczn ością — osobistą, w ła s ną. K onieczn ością d o tą d jeszcze bez im ien ia, a k tó ra p o w in n a nosić im ię osoby, b ow iem tw o rz y z nią je d no. B ędzie to n a jw ię k s z y z w ro t w d ziejach , coś, cze go d o tąd jeszcze n ie b yło — p rz e w a rto śc io w a n ie w a r tości, o d ro d z en ie człow ieka, p rz e s ta w ie n ie czasu n a now e to ry . O d tąd zacznie się n o w y k a le n d a rz , no w y ra c h u n e k dni.
P rz e m ia n a ta nie je s t od ra z u d o stę p n a d la w szy st kich, zapoczątk o w ać ją m a tw ó rca, p o n iew aż w a lk a z przeszłością, w y z w o len ie się od zastan eg o stan o w i isto tę jeg o zad an ia. D lateg o N ietzsch e p y ta go su ro wo, czy d oró sł do sp e łn ie n ia tego obow iązku, czy rz e czyw iście je s t tw ó rc ą: „C zy je s te ś n o w ą siłą i no w y m p ra w e m ? P ie rw sz ą p rz y czy n ą ? K ołem , co się sam o toczy? P o tra fis z zm usić g w iazdy , b y k rą ż y ły w okół ciebie? C zy je s te ś z ty ch , co m a ją p ra w o zrzu cić ja r z m o?” T ru d n o n az w ać siln ie j i b a rd z ie j w y raziście n a tu rę tę s k n o ty i ob łęd u , k tó r y za n ią czyh a —
37
p ierw sza p rz y c z y n a w p ra w ia ją c a w ru c h gw iazdy, w olność ab so lu tn a, p o n ad p ra w e m i n a d a ją c a p ra w a. Z fa n ta sm a g o rii w y zw o lo n ej w oli — w yzw olonego ję z y k a — w y ła n ia się odw ieczna ta je m n ic z a fig u ra S tw ó rcy , w k tó ry m u to żsam ia się w olność i koniecz ność, p ra w o i p rz y p a d e k . Ś w ia t s ta je się org an em tw o rz ące j św iado m ości a osoba p rz y b ie ra kosm iczne, n ie u c h ro n n e oblicze losu. Z ro d zo n a w m eta fo ry c z n e j sw aw o li języ k a , w ta ń c u Z a r a tu s tr y obliczonym tr o chę n a sk a n d a l i w y zw an ie, tro c h ę n a u k ry c ie p rz ed św iad k am i, że tu ta j w y m y k a m u się jak a k o lw ie k m ożliw ość w y ra zu , fig u ra ta będ zie go n aw ie d zała z coraz w ięk szą g w ałtow nością, aż w reszcie o p a n u je go całkow icie i złam ie.
A le e k sta z y n a tc h n ie n ia , chociaż u z y s k u ją w y m ia r kosm iczn y i p rz y o b le k a ją je d n o s tk ę w n o w y b y t, sa m e w sobie nie w y sta rc z a ją , n ie stan o w ią jeszcze p ełn eg o a k tu tw órczego. Słow o p ełn e, zrealizo w an e to ta k ie , k tó re tra fiło do czyichś uszu, znalazło od biorców . N ietzsch e tę k w e stię b ra ł p ow ażnie i głębo ko — nie idzie ty lk o o p o tw ie rd z e n ie się w obec in n ych, o n a rz u c e n ie w łasn e j w oli i w łasneg o ob razu. R zecz je s t zn acznie b a rd z ie j isto tn a , bow iem d o ty k a rzeczy w isto ści języ k a, w a ru n k u fu n k c jo n o w a n ia j ę zyka. D opóki słow o n ie spięło ra z e m dw óch co n a j m n iej św iadom ości, n ie w y tw o rz y ło ożyw czego p r ą du, k tó ry zm ien ia i k s z ta łtu je obie w e w z ajem n ej w y m ian ie i zależności, d o p ó ty p o zo staje czym ś m a r tw y m , n ierz ecz y w isty m .
P ra w d a p o w sta je w ty m o b u stro n n y m ru c h u , je s t n ie ty lk o w głoszeniu, w p rz ek az y w an iu , a rów nież w słu c h a n iu , w sw obodnej zgodzie odbiorcy, w jego fa sc y n a c ji i w dzięczności: „ P o je d y n c z a jed n o stk a n ig d y n ie m a ra cji, ta m gdzie je s t dw óch zaczyna się p ra w d a ” . A w liście z 1881 r.: „N ie m ożesz sobie w yobrazić, ja k p o k rz e p ia ją c a je s t d la m n ie m yśl o w spólnocie — je d e n człow iek ze sw oim i m y ślam i w y d a je się sza le ń cem n a w e t sa m e m u sobie. Gdzie je s t dw óch zaczy na się m ąd ro ść i zau fan ie, i odw
a-T ajem nicza figura Sitwórcy R zeczyw istość języka P okrzepiająca m yśl o w sp ó l nocie
38 Z jednoczenie w mowiie W ybrać słow o, czyli „zejść” k u ludziom
ga, i zd row ie d u c h o w e ” . P rz e jm u ją c e je s t znaleźć p o d obn e zd an ia u w ielk ieg o sa m o tn ik a i w z g a rd z i- ciela, k tó r y całe życie b rz y d z ił się k o n ta k tu ze zbio row ością i z ry w a ł z p rz y ja c ió łm i, bo n ie p o tra fili do ro sn ą ć do jego w y ż y n .
ó w d ru g i je s t p rz e d sta w ic ie le m , u o sob ien iem rzeszy słu c h a ją c y c h i sp ra g n io n y c h od rad zająceg o słow a. J e ż e li ję z y k m a b y ć s tw a rz a n ie m osobow ości, b a r dziej a u te n ty c z n ą i sw o b o d n ą o d m ian ą istn ie n ia , to in n i — słu c h a c z e — nie są ju ż ty lk o lu s tre m ze w n ę trz n y m , e le m e n te m obcym , choćby n a w e t n ie z b ę d n y m w p ro c esie tw o rz en ia. P rze ciw n ie, d ia le k ty k a ję z y k a w p ro w a d z a ich w s a m śro d e k eg z y ste n c ji k s z ta łtu ją c e j się w słow ie, w sam o se rce m o w y szu k a ją c e j o statec zn eg o sp e łn ie n ia . T aje m n ic a i sedno ję z y k a — zn aczen ie — je s t p rz y p ie c z ę to w a n ie m te j u n ii m iło sn ej czy m isty c z n e j, gdzie po d ział n a m ó w iącego i słu ch ają ceg o s ta je się czym ś w tó rn y m , n ie isto tn y m . S łu c h a ją c y , p rz y jm u ją c znaczenia, z n a jd u je się n a r a z w m ie jsc u m ów iącego, p rz e ż y w a ra zem z n im m o m e n t n a ro d z in sło w a. M ów iący w s łu c h u je się w ciszę, k tó ra je s t o dzew em , za p ad n ięciem sen su w tę in n ą św iadom ość, co s ta ła się te ra z d la n ie g o ' n a jin ty m n ie j w łasn ą .
A le tu ta j je s t też g ra n ic a w olności, p o cz ątek sp rz ecz ności, z k tó r ą N ietzsc h e n ie m ó g ł dać sobie ra d y : w y b ra ć słow o, to d o pu ścić u d ział innego w dziedzinie, k tó ra m ia ła być całk o w icie n iep o d leg ła, m iała sta n o w ić o sta tn ie sc h ro n ie n ie w o ln ości a b so lu tn e j. W y b ra ć słow o, to p o d d ać się p ra w o m w y m ian y , k o m u n ik o w an ia, zgodzić się n a o gran iczen ie, n a „ z ejście” . I d lateg o Z a r a tu stra nie o p o w iad a o ty m , ja k b o h a te r do szedł do sw ej m ąd ro ści, ja k o siąg n ął szczyty, lecz zaczy n a się w ch w ili, g d y n ieza sp o k o jo n y i znu żo ny sam o tn o ścią p o sta n a w ia zejść do ludzi, ab y p rz e k a zać im sw o ją w iedzę. „C zym b y ło b y tw o je szczęście, g d y b y n ie ci, k tó ry c h ośw iecasz. P rze sy co n y je ste m m o ją m ąd ro ścią, ja k pszczoła, co z e b ra ła zb y t dużo m io d u — p o trz e b u ję w y c ią g n ię ty c h rą k . C hcę ro z d a
39
w ać, trw o n ić m o ją m ądrość, aż p om ięd zy lu d ź m i m ę d rc y p o zn a ją szczęście sza le ń stw a, a u bodzy szczęście b o g a c tw a ” .
W „ P ro lo g u ” z n a jd u je m y to nieco zagadkow e zd a nie: „T a k zaczął się sc h y łe k Z a r a tu s tr y ” . Z n ie w y ra ża ln e j p e łn i i d osytu , z n a jw y ż sz y c h k rę g ó w je d n o stkow ego, n iep od zielonego p o zn a n ia schodzi Z a ra tu s tr a w d zied zin y niższe, tam , gdzie m oże być w y słu c h a n y . C zyli sam o tn e szczęście n ie je s t szczęściem rz ecz y w isty m , n a lu d z k ą m iarę; stw a rz a n ie siebie ro zp o czy n a się w s fe rz e p o śre d n ie j p om ięd zy jed n o s tk ą a sta d e m , n a te j części łu k u , k tó ra , osiągnąw szy ju ż p u n k t szczytow y, opad a w dół.
I tu za czy n a się p ra w d z iw a p rz y g o d a N ietzschego, w k aż d y m ra z ie to, co dla n as je s t w n ie j n a jb a rd z ie j po uczające: nie h a lu c y n a c y jn e e k sta z y w S ils-M a ria czy n ad za to k ą R apallo, k tó re też zre sz tą zn alazły odbicie w zdy szan y ch , n ie k o n tro lo w a n y c h re la c ja c h d la p rz y ja ció ł, lecz zejście w języ k , odk ry cie m isji. B ędzie to p ró b a p rz e m ia n y sa m o tn y c h m isterió w , tajem n icze g o d o tk n ięcia p rz ez n iezn an eg o boga w k s z ta łt d o ty k a ln y i trw a ły , w p rz e d m io t p o ro zu m ie n ia z in n y m i. B ow iem poza s fe rą k o m u n ik o w an ia osoba n ig d y n ie m oże się p o tw ierd zić. C zy będzie od c z u w ała sieb ie jak o je d y n y b y t re a ln y w św iecie, czy też ja k o cząstk ę zagu b io n ą w m a c ie rz y sty m ło n ie kosm osu — w ychodzi to n a jedn o, poniew aż nie m a n a rz ę d z i do sam o o k reślen ia, n ic jeszcze o sobie n ie w ie, n ie o d k ry ła jeszcze is tn ie n ia znaczeń. F o rm o w an ie siebie m a w ięc d la N ietzschego ścisły o d p o w ied n ik w fo rm o w an iu in n y c h — są to rzeczy n iero zd zieln e, w ręcz id en ty cz n e. Co zrozum iałe, jeśli się zw aży n a tu r ę słow a, p o d w ó jn y obieg sen su po m ięd zy m ó w iący m a słu c h a ją c y m . O soba tw o rz y sie bie, z w ra c a ją c się do in n y c h — w obcej m a te rii w y ciska k sz ta łt, k tó ry b ędzie w spólny, będzie sy n tezą p ra g n ie n ia i sp e łn ie n ia , słow a i jego echa p ośró d in nych . „M oja p ło m ie n n a w ola tw ó rc za w ciąż zw raca się k u człow iekow i, ja k d łu to p rz y ciąg an e p rzez k a
Sam otne szczęście nie jest szczęściem K om unikacja potw ierdza osobę Tw órca jest zależny od odbiorców
40 Język m ateriałem a utentycznej osobow ości „Pisz w łasn ą k rw ią ”
m ie ń ” . In te n c ja tego zd an ia z d a je się jasn a, chociaż p o ró w n a n ie n ie je s t z b y t tra fn e . W fo rm o w a n iu p rz e z słow o n ie m a b iern eg o , m a rtw e g o tw o rz y w a, tw ó rc a je s t za le ż n y od sw y ch odbiorców , je s t tw ó rc ą ty lk o d la n ic h i w obec nich . To oni, w sp ółcześn i i p rz y sz li od b io rcy słow a, z a d e c y d u ją ró w n ie ż o k sz ta łc ie oso b y m ów iącego — p rz y p a d e k N ietzscheg o je s t tu b a r dzo z n a m ie n n y .
A le g łó w n a sprzeczność n ie zo staje w cale ro z w iąza na, jeszcze zaw ęźla się i k o m p lik u je . S k o ro ję z y k m a być m a te ria łe m no w ej, a u te n ty c z n e j osobow ości, sko ro sam w ty m ce lu p o w in ien b y ć od no w ion y, w yzw o lo n y od p rzeszłości i od sw ej sta d n e j, an o n im o w ej s tro n y , to ja k n a p ra w d ę m oże tra fić do in n y ch , u s ta now ić w sp ó ln y obszar, gdzie się w szyscy ra z e m sp o t k ają? T u ta j m ści się n a N ietzsc h em p o g a rd a d la n o rm z a s ta n y c h i o b łęd n e m a rz e n ie o k u ltu rz e b ez p o śred n iej, gdzie je d n o stk a sam a z siebie p ro d u k o w a ła b y now e znaki, now e sym b o le i o b rząd k i. S p o ty k a m y w Z a ra tu str z e w y pow iedzi, w k tó ry c h p ato s łączy się z p rz e jm u ją c ą b ez rad n o śc ią , poczucie b ezsiły z d ec y zją w a lk i do końca, aż w m ag m ie ję z y k a d o p ro w ad zo n ej do s ta n u w rz e n ia osadzi się n a d n ie k a m ień filozoficzny. ,,J a k a to d o b ra rzecz, d źw ię k i i słow a! C zyż nie s ą tęczą i z łu d n y m m o stem , łączą cym to, co w iecznie rozdzielone? K ażd a d usza je s t o d rę b n y m św ia te m i d la k ażd ej in n a d u sza je s t za św iatem ... J a k d la m n ie m oże istn ie ć coś, co n ie je s t m ną? P o za m n ą n ie m a nic. L ecz zap o m in a m y o ty m , g d y ty lk o zadźw ięczą słow a: ja k to d o b rz e o ty m zapom n ieć!” — „Z e w szy stk ieg o, co się pisze, u z n a ję ty lk o to, co p isa n e k rw ią . P isz w ła sn ą k rw ią , a od k ry je sz , że k re w je s t d u ch em . N iem ożliw ością je s t zrozum ieć cu d zą k re w ” .
O to i w ę zeł d ra m a tu . N ietzsch e d ostrzeg ł, że ję z y k s ta n o w i n a jb a rd z ie j in te g ra ln y , w e w n ę trz n y e le m e n t is tn ie n ia — ży je się w jego ry tm a c h , n ic z y m w p u l so w an iu k rw i. J e s t w ięc ty m , co m n ie oddziela, izo lu je — lecz za raz em je s t ty m , co łączy, m o stem i t ę
41
czą p o je d n a n ia . N a to m iast bez tego p o je d n a n ia tw ó r czość będzie niem o żliw a, n iem o żliw a będzie k re a c ja osobowości. N ie o d n ajd zie się m ag iczna fo rm u ła p rz e m ie n ia ją c a b ru d , b ez k ształt, całą m izerię św iata w p o stać now ą, cz y stą i d rogocenną.
P rze k aza ć in n y m w ła sn ą krew , o fiarow ać się do spo życia ja k p o k a rm posiln y , sta ć się n ie ty le z e w n ę trz n y m w zorem i m istrzem , ale w rę cz w n ętrzn o ściam i, ży w o tn ą s u b s ta n c ją in nych, ich tożsam ością, treśc ią ich e g z y ste n c ji sk iero w an ej w przyszłość — ta k ie po sta w i sobie zadan ie, to będzie je d y n y cel, obsesja o sta tn ic h la t życia p rz e d chorobą.
Przekazać innym w łasną k rew