• Nie Znaleziono Wyników

Berwińsciana epistolarne

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Berwińsciana epistolarne"

Copied!
25
0
0

Pełen tekst

(1)

Berwińsciana epistolarne

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 69/1, 199-222

(2)

P a m ię tn ik L ite ra c k i LXIX, 1978, z. 1

BE R W ItfSC IA N A EPISTO LA RN E

Opracowała

M ARIA JAGIELSKA

I. Listy Ryszarda, Teofila, Tomasza Berwióskich do Anieli Dembowskiej

W sporym znanym dotychczas zbiorze epistolarnym Ryszarda Berw ińskiego zaledw ie kilka listów pochodzi sprzed w yjazdu poety z kraju w 1854 roku. Pośród nich osobliw ość stanow i nie drukowany dotąd list do A nieli Dem bowskiej (w n i­ niejszej publikacji nosi on nr 1) zapowiadający spełnienie w oli męża adresatki, tragicznie zm arłego w dniu 27 II 1846 Edwarda Dem bowskiego, który przed przy­ m usow ym opuszczeniem W ielkopolski pieczę nad swą rodziną powierzył R yszardowi B erw ińskiem u oraz W ładysław ow i Kosińskiemu.

Na list ten, nie datowany, znajdujący się przed w ojną w zbiorach B olesław a Erzepkiego, zw rócił uw agę Tym on Terlecki, ale podjęta przez niego próba ustalenia daty rękopisu (1854)1 okazała się chybiona. List ów został niew ątpliw ie napisany m iędzy połow ą października 1844 (wtedy to Dem bowski z rodziną otrzymał nakaz opuszczenia ziem pruskich) a 3 X II 1845, tj. dniem w yjazdu Berw ińskiego z m isją p olityczną do Galicji, okupioną uw ięzieniem (17 X II 1845). Dysponujem y jednak i innym i przesłankam i uściślającym i datację owego listu. Pom ocne okazały się dwa publikow ane d a w n ie j2 listy D em bow skiego do żony: z 17 XII 1844 i 25 VIII 1845. W pierw szym Edward przygotow uje dopiero żonę do ew entualnej em igracji z P o l­ ski do Francji, A nglii lub Belgii. W drugim wyraża zdanie, że podróży A n ieli na Zachód nie da się uniknąć, chociaż ostateczną decyzję w tej spraw ie pozostaw ia Berw ińskiem u. Jednocześnie zapowiada swój zakonspirowany powrót do W ielko­ polski, gdyby w yjazd jego najbliższych okazał się konieczny. I nie om ylił się w przew idyw aniach: 12 VI 1845 A niela istotnie otrzymała nakaz opuszczenia granic Prus. Tak nagłem u w ydaleniu rodziny Dem bowskiego przeszkodził tylko stan zdrow otny A nieli oczekującej narodzin trzeciego dziecka. Ryszard Berw iński (bądź jego brat Teofil) z początkiem m aja 1845 odwiózł A nielę z blisko trzyletnią córką Ju lią i rocznym synem Edwardem do Rudek. Tam też 30 VII 1845 A niela D em ­ bow ska urodziła syna, C zesława Ryszarda W ładysława, i za osobistym zezw oleniem królew skim uzyskała zgodę na pozostanie w K sięstw ie do końca września tegoż roku. Uprzedzona w spom nianym listem z 25 VIII 1845 o przyjeździe męża, czyniła

1 T. T e r l e c k i , R odow ód p o etyc k i R yszarda B erw ińskiego. Poznań 1937, s. 145.

2 B. Z a k r z e w s k i , D em bow sciana. I. Z nie dru kow an ej korespondencji Ed­ w a rd a D em bow skiego. II. Z po b ytu E dw arda D em bow skiego w Londynie. „Prze­ gląd Zachodni” 1954, nr 11/12.

(3)

dram atyczne w ysiłk i w spraw ie prolongaty tego zezwolenia. Stąd orzeczenia le ­ karskie o ciężkim stanie zdrowotnym A nieli i jej dziecka irytujące władze pruskie. Zdaje się, że zdezorientowany sytuacją Berwiński, zw ątpiwszy w przyjazd Edwar­ da, 22 lub 21 X 1845 (liczbę 22, niew ątpliw ie datę dzienną kom entowanego listu m ożna odczytać na zatartym stem plu pocztowym) w ysłał do A nieli publikowany tu list delikatnie przynaglający ją do podróży. Hipotetyczna datacja listu B erw iń­ skiego nie znajduje potwierdzenia w kalendarzu: w 1845 r. dzień 22 X przypadał w środę, a nie „w czw artek”, jak napisał autor listu. M usim y zatem przyjąć, że piszący pom ylił się o jeden dzień (nb. w tym roku 22 dzień m iesiąca przypadał w czw artek tylko w maju). Ostatecznie A niela z dziećm i opuściła W ielkie Księstwo Poznańskie 4 V 1846 s.

Z kilkuletniej korespondencji poety w ielkopolskiego z A nielą Dem bowską prze­ trw ał jeszcze jego jeden list, z 16 X 1865, pisany podczas urlopu w Poznańskiem. L ist ten w łączyliśm y do niniejszej publikacji (4). Wraz z drobną częścią archiwum domowego rodziny Edwarda Dem bowskiego stał się on własnością Muzeum Naro­ dowego m iasta Poznania. Z tego zespołu dwa listy Dem bowskiego do żony (z 17 XII 1844 i 25 VIII 1845) ukazały się drukiem, jak już wspom nieliśm y. M ateriały te uzupełniam y obecnie o przechowywane w owym zespole przesyłki listow e braci Ryszarda Berw ińskiego — Teofila i Tomasza.

Oddają one serdeczny, intym ny stosunek domu Berw ińskich do A nieli D em bow­ skiej i jej rodziny, stanow ią również przyczynek do biografii m łodego pokolenia in teligencji polskiej W ielkiego K sięstwa Poznańskiego w burzliwych latach 1845— 1850.

M łodzieńcza biografia Teofila Nepomucena B erw ińskiego (1823—1865) niejako powtarza dzieje n iew iele od niego starszego brata — Ryszarda. N ajpierw uczęszczał do szkółki elem entarnej w Zaniem yślu (naukę tę uzupełniała gruntowna edukacja domowa), potem kształcił się w gim nazjum leszczyńskim , a po sprowadzeniu się rodziny w 1838 r. do Poznania — w tam tejszym gim nazjum Marii Magdaleny. Egzamin dojrzałości złożył w e W rocławiu i wkrótce rozpoczął studia na U niw er­ sytecie Wrocławskim. Swój aktyw ny udział w życiu Polonii studenckiej zadoku­ m entow ał czynnym uczestnictwem w posiedzeniach Towarzystw a L iteracko-Sło- w iańskiego. I tak w sem estrze zim owym roku akadem ickiego 1844/45 przedstawił rozprawę O dram acie polskim , w której w yzysk ał prawdopodobnie artykuł E. D em ­ bow skiego O dram acie w d zisiejszym piśm ien n ictw ie polskim . Już w ów czas zm ie­ rzał do przekształcenia życia związkowego w m yśl idei demokratycznych i rady­ kalnych, a w niedalekiej przyszłości — w latach 1847—1849 — jako senior T ow a­ rzystw a był łącznikiem m iędzy tajnym kom itetem poznańskim , z którym zw iąza­ ny był Ryszard, a środow iskiem studentów wrocławskich. W roku 1845 z polecenia D em bowskiego usiłow ał bezskutecznie wciągnąć do sprzysiężenia W incentego Pola. T roskliw y list (2) do Dem bowskiej (z 15 IV 1846) pisał w kłopotliw ej sytuacji oso­ bistej: niebawem zostanie ukarany, uchwałą senatu akadem ickiego (25 IV 1846), 14-dniowym karcerem za sam ow olne opuszczenie W rocławia (oczywiście w celach konspiracyjnych) i u łatw ianie innym studentom w yjazdu do p o w stan ia4.

s Zob. informacje o ostatnich m iesiącach pobytu A nieli D em bowskiej w P oz­ nańskiem w e wspom nianej pracy Z a k r z e w s k i e g o oraz artykule A. S k a ł - k o w s k i e g o K asztela n ie-k o m u n ista i jego żona („Kurier L iteracko-N aukow y” 1937, nry 38, 39).

4 Dzieje m łodości Teofila Berw ińskiego odtworzono głów nie w oparciu o książki: E. A c h r e m o w i c z , T. Ż a b s k i , T o w a rzystw o L iteracko-S low iań skie w e W ro­ cław iu 1836—1886. Wstęp i redakcja naukowa B. Z a k r z e w s k i . W rocław 1973. — J. R o s n o w s k a , D zieje poety. O pow ieść o W in centym Polu. Warszawa 1973.

(4)

Najm łodszy z braci Berwińskich, Tomasz Ignacy (1829— 1852), poszedł śladam i Ryszarda i Teofila, nie dorównując im jednak dojrzałością postaw y dem okratycz­ nej 5. W liście (3) do Dem bowskiej z 14 VIII 1848 ujaw nił nie tylko sw oją naiw ną ocenę wydarzeń politycznych, ale także braki w edukacji (błędy ortograficzne — w niniejszej edycji sprostowane).

Poniższe listy pozwalają skorygować ostatecznie ową krzywdzącą dla Ryszarda Berw ińskiego opinię sform ułowaną w pracy Adam a Skałkow skiego (mającej dziś w artość głów nie źródłową), jakoby Dem bowski lekkom yślnie w ybrał autora M ar­ sza w przyszłość na opiekuna swojej żony i trojga d z ie c i8. Badacz ten stw ierdził, iż skuteczną pomoc ofiarow ali w dow ie po Dem bow skim w yłącznie postępow i w ie l­ kopolscy ziemianie; przem ilczał natomiast, że do tego patronatu (m. in. G ustawa P otw orow skiego i Sew eryna Mielżyńskiego) doszło w w yniku zabiegów R. B er­ w ińskiego. Z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku pisał poeta do m atki 1 VI 1855; „życzenie jednak nieboszczyka [...] spełniło się pewnie, bo to Gustaw [Po­ tworow ski] w ziął chłopców na swoją porękę, do czego i ja się może poniekąd przyczyniłem przed wyjazdem. Matuchna, chciej czuwać nad nim i” 7.

Pisow nię tych i następnych zespołów listów zm odernizowaliśm y w edług zasad pow szechnie przyjętych.

1

R. W. BERW IŃSKI DO A. DEMBOWSKIEJ

P oznań, w czw artek [21 lu b 22 X 1845]

Ł askaw a Pani!

Z apew ne niepłonną pocieszam się w m oim oddaleniu nadzieją, że

z każdą chw ilą p rzy b yw a P an i sił i zdrow ia, k tó ry c h n am ta k w iele b ę­

dzie potrzeb a n a w szystkie ta ra p a ty i niew ygody naszego p rzyjem nego

sp a ce ru stąd do P aryża. D opraw dy — to zabaw na rzecz, tak a cygańska

podróż koczownicza z tłom okam i, pościelam i,

pieluszkam i,

dziećm i,

m am k ą i suczką szczenną, k tó rą P a n Bóg m oże obdarzyć gdzieś ta m pod

P a ry że m bardzo liczną fam iliją polskiego pochodzenia. Pow iedz P a n i

sam a, czy to nie arcypociesznie: szczenięta urodzone z m atk i A ngielki

w ych ow an ej przez N iem kę i z ojca P olaka, k u rty owczarskiego, topione

w Sekw anie, ku w ielkiem u zdum ieniu ry b francu skich, p o ły k ający ch te

zagraniczne przysm aki. Czy spodziew ały się spienione w ody S ekw an y,

że n a ich falach przezroczystych unosić się będą, że n a ich dnie ta je m ­

niczym u ton ą i w odm ęcie w iecznej n iepam ięci zaginą poczęte w R u d ­

5 Zob. list T. L e n a r t o w i c z a do E. Estkowskiego z 18 VIII 1850 (w: B. E r z e p к i, L isty Teofila L en artow icza do E w arysta E stkow skiego (1850— 1856). Poznań 1922, s. 18) potępiający postaw ę Tomasza Berwińskiego, która spowodowała nieprzyjęcie do Towarzystwa Literacko-Słow iańskiego w r. 1850 studenta o pochodzeniu żydowskim.

6 S k a ł k o w s k i , op. cit., nr 39. 7 Cyt. za; T e r l e c k i , loc. cit.

(5)

kach pod S zam otułam i n iew inne psiaki polskie? Takie to dziw ne ig rzy sk a

w y p raw ia los kom iczny z bogami, ludźm i i czw oronogam i; ta k to p rzed

la t tysiącem topiono bogi słow iańskie w nie znanych dzisiaj jeziorach

pod Gnieznem , gdzie ich (w błocie) 1 w ro k u 1840 szukał śró d b ło ta

p. h r. E dw ard R aczyński 2; ta k m y topić będziem y śród stołecznego m ia ­

sta F ra n c ji psy słow iańskie i sam i w ru ch liw y m jego zgiełku utoniem !

D ziw ne to farsy sm u tn y ch przeznaczeń! A le nie m asz nieszczęścia bez

jak iejś pociechy. W szystko się n a ty m św iecie dopełnia i rów now aży.

Ciemność ze św iatłem — ogień z wodą — ro zu m z g łu p stw em , boleść

z rozkoszą, a sm u tek z w eselem . T ak i P a n i m oja kochana, n ę k an a

w szystkim i niedolam i sm utnego w ygnania, znajdziesz w P a ry ż u po­

ciechę, k tó ra, daj Boże, ab y Je j cierp ien ia zrów now ażyła; znajdziesz tam

i poznasz nie znanych Ci praw ie d o tąd R od ziców 3 i o d k ry jesz n a ra z

u ta jo n ą dotąd i obcą dla siebie m inę bogatą uczuć n ajśw iętszy ch i n a j­

czystszych, uczuć rodzicielskiego przy w iązania i d z ie c ię c e j4 miłości.

W ierz m i Pani, że w ty ch uczuciach zobopólnych jest siła szczęścia dla

serc takich, jakim niebo uposażyło P a n ią p rze d w ielu innym i! Je st

w ty ch uczuciach ulg a cierpień, pociecha sm u tku , udział w esela. W szyst­

ko to P a n i znajdziesz na ty m w ygnaniu — poznasz — ocenisz i powiesz

m i później, że w ielką p raw d ę w ty ch dzisiejszych m oich słow ach w y ­

rzekłem ; a ja dziś już cieszę się n a tą chw ilę w zajem nego szczęścia,

w k tó re j, od ta k d aw na rozłączeni, spotkacie się n a drodze ( te j) sm u tn ej

pielgrzym ki: P an i z Rodzicam i, Rodzice z córką i w nuczętam i, n a k tó ­

ry c h p o w etu ją tro sk liw ą pieczołow itość i miłość, jaką w łasn ych dzieci

otoczyć los im nie dozwolił. T ak ted y P a n i sam a przyznasz, że nie m a

nieszczęścia bez pociechy! Tą m yślą pow innaś P a n i odpędzać sm u tn ą

m yśl o bliskiej podróży i cieszyć się nadzieją, że n a dnie kielicha goryczy,

którego odsunąć nie m ożna, zn a jd u je się droga p e rła K leo p atry . Zdobę­

dziem y ją, ale nam trz e b a kielich spełnić jed n ym tchem . Toteż starać

się będziem y, ażeby w szystkie dolegliw ości i niew ygody podróży jak n a j­

spieszniej poza sobą zostaw iać. Cóż zresztą te niew ygody? T yłeś ich Pani

w życiu przecierpiała — przecierpisz i te — a będą też przecie i w pod­

róży chw ile p rzy jem n e — zobaczysz P a n i — w szystkie zaś n u d n e i nie­

m iłe po w etu jem sobie w P a ry żu .

Jeżeliby zaś k u d ła ta tow arzy szk a naszej podróży, P a n i W y d ra D ob­

rodziejka, skarżyła się przedw cześnie, że nie w idzi dla siebie żadnego

odw etu za niew ygody, jakie ją czekają, i po u tra c o n y ch dzieciach, k tó re

w Sekw anie, da Bóg doczekać, u to p im y — to jej, Pani, z łask i sw ej po­

wiedz, że głupia. Z najdzie i ona w P a ry ż u n iejed n ę pociechę; znajdzie

fircyk ów i czw oronożnych u trefio n y ch k aw alerów , o jak ich jej się na

p arafii ani śniło — a przede w szystkim znajdzie ta m u posła K arw o w ­

skiego rodaczkę, sław ną i histo ry czn ą suczkę K o z ę , k tó rą ks. P ra n ie -

w ic z 5 (w n a stę p u ) w ty c h w ierszach n ieśm ie rte ln y ch obok jej pana

i ks[ię]żnej C zartoryskiej uw iecznił —

(6)

K arw ow skiego sław a tak a,

Że u ch o w ał sobie psiaka;

K ra j p orzucił — sejm , obozy,

N ie po rzu cił drogiej Kozy!

Ja k aż n a u k a z tego obyczaju?

Że P olakow i droższy pies od k raju !

Czuła ta poezja ks. P ran iew icza, opiew ająca psią czułość posła K a r­

w ow skiego, rozczuli m oże psie serce tow arzyszki W ydry, że żale sw oje

po stracie ojczyzny ukoi i w esoło (podróż) puści się w podróż. J a k tylko

do P a ry ż a przybędziem y, p ierw szy m m oim sta ra n ie m będzie poznać ją

z К o z ą, z posłem i z księdzem poetą, a pew ien jestem , że ją p ra ła t ten

przew ieleb n y tak że u n ieśm ie rte ln ić raczy. Możesz jej to P a n i łaskaw ie za­

ręczyć. O budzona am b icja i p o d łech tan a m iłość w łasn a m oże się dla niej

sta n ą bodźcem do m ężnego znoszenia tru d ó w podróży.

A tera z chciej P a n i d aro w ać ton żartobliw y. O biecałem P an i w czoraj

rozerw ać J ą listem d zisiejszym — nie w iem , czy m i się tu udało; niech

jed n ak dobre chęci zastąpią sk u tek .

In te re sa nasze m ają się tak :

1. M inutolego 6 nie zastałem — w y jech ał i dopiero dziś w ieczorem po­

w róci.

2. Od K antorow icza 7 pien ięd zy jeszcze nie odebrałem ; pisaliśm y dopiero

do M a g n u sa 8, od k tó rego w poniedziałek p rzyjdzie a s y g n a c j a

i pieniędzy w y p ła ta n astąp i.

3. M a te c k i9 dał ta k ą ra d ę d la P an i: jeżeli stolca n atu raln eg o jeszcze

nie było, to należy zażyć o leju rycynow ego; dziecku zaś trzeb a p rz y ­

kład ać n a guz p ła tk i w le tn im w inie fran cu sk im m aczane.

C zw arta ju ż dosyć daw no w ybiła. Kończyć m uszę i pożegnać P anią do

ju tra , polecając się łask aw ej pam ięci

w ie rn y p rzy jaciel i sługa

R. W. B.

M atka w y je c h ała w poniedziałek do Borow a 10.

(M ) A n tk a 11 śliczka [!] P a n ią pozdraw ia.

Rkps Bibl. Głównej U niw ersytetu im. A. M ickiewicza w Poznaniu, sygn. 8 IV, k. 1—2.

1 W nawias kątow y ujm ujem y w yrazy w rękopisie przekreślone.

2 Aluzja do pasji Edwarda R aczyńskiego (1786—1845), m. in. fundatora B iblio­ teki Raczyńskich w Poznaniu, w śledzeniu przeszłości ziem i w ielkopolskiej, którą uw ieńczyły dw utom ow e W spom nienia W ielkopolski (t. 1—2. Poznań 1842—1843).

3 Adam Tomasz C h ł ę d o w s k i (1790—1855) i Cecylia z N a r b u t t ó w . Skom prom itowani w oczach w ładz carskich udziałem w powstaniu listopadowym , po jego upadku w yjechali wraz z synem Ludwikiem za granicę. N ie utrzym ywali przez czas dłuższy oficjalnego kontaktu z dwiem a córkami, które pozostały w kra­ ju, gdyż obawiali się, że m ogłyby je spotkać represje. Korespondencję z córkami naw iązali za pośrednictwem N. Żm ichowskiej.

(7)

4 W rękopisie: dziecęcej.

5 Tomasz P r a n i e w i c z (1793—1876), ksiądz, kompozytor, poeta-grafom an (nazwany złośliw ie przez J. Słowackiego „Baką naszych czasów ”). Obok w ielu in ­ nych utworów w ydał grafom ańskie trzytom owe U w agi nad Polską, m ow ą potoczną i w ierszem , z rycin am i, m u zyką do fortepiano (Paryż 1833— 1848). Tom 1 U wag składał się z paruset panegirycznych sześciow ierszy napisanych ku czci zmarłych i żyjących Polaków. Każdy sześciowiersz skom ponowany b ył z dwóch części: 8-zgłoskow ego czterow iersza ku czci żyjącego i zasłużonego rodaka oraz elegijnego dystychu na cześć zm arłego i szanowanego ziomka. Dydaktyczne i nastrojone na patetyczną nutę sześciow iersze Praniewicza są obce fragm entow i przez B erw iń ­ skiego rzekomo przytoczonemu, choć bliskie mu form alnie. Poeta w ielkopolski zadem onstrował w liście do Dem bowskiej próbkę sw ych um iejętności parodystycz- nych. W roku 1845 przebywał w Paryżu poseł Jan Joachim Karwowski (1798—1870), znany działacz powstania listopadow ego i W ielkiej Emigracji. Być może, iż to on jest przedmiotem kpiny Berwińskiego.

e Julius M i n u t o l i (1805— 1860), pruski urzędnik i działacz polityczny, dw u ­ krotny dyrektor policji w Poznaniu w latach 1839 oraz 1843—1847. Wobec Po­ laków um iał zachować się taktownie i w yrozum iale. Z urzędu zw alczał polską dzia­ łalność spiskową; w r. 1846, na skutek zdrady, w ykrył polskie sprzysiężenie.

7 Nie udało się zidentyfikow ać tej osoby. Kantorowicze to znana poznańska rodzina kupiecko-bankierska.

8 Idzie o M ikołaja M a g n u s z e w i c z a (1814—1884), kupca, powszechnie sza­ nowanego żołnierza powstania listopadowego, długoletniego administratora Bazaru Poznańskiego.

* Tj. Teodor T eofil M a t e с к i (1810—1886), znakom ity lekarz poznański, nau­ kowiec i działacz społeczny.

10 Marianna z B u k o w s k i c h Berwińska, m atka poety, w yjechała do Boro­ wa — w si w pow iecie kościańskim , gdzie osiadła jedna z jej córek, Paulina z Ber- w ińskich Mizerska.

11 Mowa tu o jednej z sióstr poety — A ntoninie W eronice (ur. 1826).

2

TEO FIL BERWIŃSKI DO A. DEMBOW SKIEJ

Poznań, dn. 15 kw [ietnia] 1846

Droga, Szanow na Pani!

W łaściw ie ju ż przede św ięty w inienem był słów k ilk a do P a n i napisać,

ale w yjeżdżając w okolice czarnkow skie m iałem nadzieję puścić się tam

na S zam otuły i u stn ie o w szystkim z P a n ią się rozm ówić. Inaczej p rze­

cież droga m oja w y p a d ła i d latego do p ió ra udać się znów m uszę. Po

odebraniu Sz. P a n i listu w W ielkim Tygodniu m ów iłem z M inutolim —

zap y tu jąc go, czy rzeczyw istą p raw d ą jest to, co on lan d rato w i o m ężu

P a n i napisał. W iele słów było w odpowiedzi, z k tó ry c h w szystkich to

jaśnie w ynika, że śm ierć E d w ard a jest zu pełnie w ątpliw ą, gdy nigdzie

ciała jego nie znaleziono ani też ran n eg o n ik t nie w idział. Pew niejsza

zatem , że E d w ard ży je i trz y m a się w K a rp a ta c h . W spom niałem M inuto-

lem u tak że o p rzesłan iu dzieci S ta re m u 1 — ale on w ręcz tem u się sprze­

ciwia, sądząc, że by to innym i słow y było chcieć dzieci na zawsze utracić;

(8)

gdy podobnych co E d w ard w ychodźców dzieci u w ażają M oskale za istoty,

k tó re nigdy n a św iat nie przyszły, i dlatego bezw zględnie na pastw ę

losów n a jn iep rzy jaźn iejszy ch tak ow e dzieci przeznaczają. Na poparcie

u trz y m y w a n ia swego w spom niał k ilk a przy p ad ków (m iędzy innym i P la ­

terow ą 2), w k tó ry c h dzieci podobne, skoro przez granicę przeszły, bez­

zwłocznie rodzicom odebrano. T ak więc ani m yśli o tym , aby k tó re k o l­

w iek z dzieci E d w ard a posłać do k ra in y nieszczęść, zgryzot, płaczu

i o k ru cieństw w szelkiego rodzaju. Dobrze P a n i uczyniłaś, że piszesz do

m in iste riu m 3 — kto nie p u k a, tem u nie otw orzą — ale w razie n a sta w a -

n ia nie u p ie ra j się P an i, ab y będąc stroskaną, w ięcej duszy i serca swego

nie trap ić, bo spokojność duszy ty m konieczniejsza dla Pani, im w ięcej

zanosi się n a to, ab y ś dzieciom b y ła nie tylk o m atką, ale i ojcem razem 4.

Co do p rzesłan ia ad resu m ego S ta re m u nie ty lk o nie m ogę się gniew ać,

ale n adto chętnie zezw alam n a to, ja k skoro Sz. P a n i tego sobie życzysz.

W racając do M inutolego, dodać m uszę, iż się gniew ał mocno, iż la n d ra t

list jego P a n i pokazał, sam bow iem dlatego P a n i nie odpisał, iż p rzy k ro

m u było donosić kobiecie o śm ierci m ęża, o k tó re j przecież la n d ra t w u s t­

n ej rozm ow ie d elik atn ie w inien był (nap row .?) w spom nieć. D odaje zresz­

tą, iż są tacy, k tó rzy P a n ią p rzed w ładzam i nielitościw ie obm aw iają są ­

dząc, iż tylko P a n i jest pow odem do w szelkich działań E dw arda. Lecz po

cóż n a m b ajk i rozbierać, dość zapew ne, gdy sobie pow iem y, że to w szy st­

ko są b ajki.

Serdecznie P a n ią pozd raw iam z w innym dla N iej szacunkiem

Teofil

Rkps Muzeum Narodowego w Poznaniu, sygn. D 8 339/H. List w kilku m iejscach uszkodzony.

1 Leon D e m b o w s k i (1789—1878), ojciec Edwarda (ożeniony powtórnie z S e­ w eryną Chłędowską, młodszą siostrą Anieli). B ył on początkowo niechętny m ał­ żeństw u syna. W 1850 bezskutecznie zabiegał o zgodę na sprowadzenie osieroconej rodziny sw ego syna do K rólestw a Polskiego.

2 N ie udało się zidentyfikow ać tej osoby.

3 W spraw ie zezw olenia na przedłużenie pobytu w Wielkim K sięstw ie Poz­ nańskim.

4 Zabiegi adresatki listu osiągnęły n iew ielki skutek. W odpowiedzi na rozpacz­ liw e jej listy m inisterstw o pruskie spraw wew nętrznych przesunęło na 5 V 1846 termin wyjazdu rodziny Dem bowskiego z W ielkiego K sięstw a Poznańskiego.

3

TOMASZ BERWlSrSKI DO A. DEMBOWSKIEJ

Poznań, d. 14 sierpnia 1848

Ł ask aw a Pani!

Może tro ch ę późno odpisuję n a list P ani, zwłaszcza że P a n i z n iecierp ­

liw ością zdajesz się oczekiwać zapew nienia z m ojej stro n y , iż obowiązek

(9)

złożony na m nie w ypełniłem ; pochodzi to jed n a k tylko stąd, że długo,

pom im o usiln y ch sta ra ń , n a pew no dowiedzieć się nie m ogłem, gdzie się

obecnie pan i B nińska z n a jd u je 1. Pow iedziano mi, że w D reźnie, i radzono,

abym ta m list przesłał poste resta n te. Cieszę się jed n ak mocno, że tego

nie zrobiłem , bo b y łb y m P a n ią zaw iódł m im ow olnie. P a n i B nińska była

bow iem w D reźnie, ale te ra z baw i w Sw inem ünde 2, sk ąd się m a udać

do M arienbadu 3, a s ta m tą d m oże jeszcze ju ż za tydzień lu b dw a p rz y ­

będzie do Poznania. Pom im o to jed n ak nie chciałem z oddaniem listu

czekać aż do jej p rzy ja zd u i posłałem go do Sw inem ünde, gdzie, jeżeli

dotychczas nie w y jech ała, pew no jej rą k dojdzie. Jeżeli zaś już się do

M arienbadu udała, to list pójdzie za nią. W każdym razie P an i niezaw od­

nie będziesz uw iadom ioną, skoro go tylko p a n i B nińska odbierze, bo

prosiłem ją o to w yraźnie.

R yszard siedzi dotychczas w D reźnie, sk ąd n am p rzed k ilku dniam i

przesłał u stn e pozdrow ienie przez kogoś sta m tą d w racającego, bo uw ziął -

się jakoś, aby ani słów ka do dom u nie pisać. M usi m ieć w ty m jakieś

plany. Dlaczego w reszcie siedzi tam ta k długo, nie w iem y. Raz m iał już

n aw et pew no powrócić, ale nie w rócił, choć tam zapew ne niekoniecznie

w e w szystko opływ a 4. U nas tu ta j zu pełna te ra z p a n u je spokojność, cho­

ciaż b y n a jm n ie j nie w idać po P olakach, aby ich przyłączenie do Rzeszy 5

zupełnie było m iało n a d uch u pognębić 6, jak się zapew ne n ieprzy jaciele

nasi spodziewali. M yśm y szczęśliwi, że nas nig d y nie opuszcza nad zieja,

żeśm y się z nią urodzili i z nią też do grobu zstępu jem y . Co n a w e t dziw na,

że Żydzi i N iem cy w cale nie ta k w ielką okazują radość z dopięcia celów

swoich. Może p rzeczuw ają, że lepiej nie cieszyć się zawczasu, aby p otem

nie p łakać po czasie.

K iedyż P an i znów do n as powrócisz? D aj Boże, by jak n a jp rę d ze j —

bo tak ie życie z dala od O jczyzny sm u tn e być m usi. My tu P an i w szyscy

serdeczne zasyłam y pozdrow ienie i prosim y, abyś P an i zawsze ta k o n a s

pam iętała, jak m y p am iętam y o P ani.

Łącząc w y ra z praw dziw ego szacunku zostaję

uniżony B erw iń ski

Rkps Muzeum Narodowego w Poznaniu, sygn. D 10 331/H.

1 Dem bowska w iązała pew ne nadzieje na pomoc z w pływ am i Ignacego B iliń ­ skiego i jego m ałżonki, Em ilii z Łąckich. Emilia, siostra żony Bronisława D ąbrow­ skiego (syna generała Henryka), była też blisko skoligacona z Emilią Sczaniecką.

2 Świnoujście.

3 M ariânské Lâznë (w zachodniej Czechosłowacji).

4 Przyczyny przedłużającego się pobytu poety (do św iąt Bożego Narodzenia 1848) poza K sięstw em nie są w pełni wyjaśnione. R. Berw iński opuścił Poznań przed 9 IV 1848, w raz z Rogerem Raczyńskim i Józefem Chosłowskim , by w im ieniu W ielkopolski porozumieć się z delegatam i Lwowa i Krakowa w celu utworzenia rządu centralnego. Już po krw aw ych starciach w Krakowie przedarł się Berw iński 29 IV do W rocławia, gdzie rozw inął szeroką działalność polityczną; agitow ał

(10)

w Pradze i w Paryżu na rzecz spraw y polskiej. W ziął także udział w zjeździe delegatów polskich w e W rocławiu (5—8 V) i w przygotowaniach do Kongresu S ło ­ w iańskiego w Pradze. Około 20 V przeniósł się do Drezna. Mimo dotkliwego braku pieniędzy w ytrw ał w sw ej działalności politycznej, kontynuowanej przypuszczalnie rów nież w B erlinie (od sierpnia t. r.). T eofil Berw iński doszukiwał się ponadto przy­ czyn kilkum iesięcznej zw łoki w powrocie brata do K sięstwa — w stronniczej k ry­ tyce politycznych poczynań Ryszarda. Sam poeta nie taił, że od powrotu pow strzy­ mują go rów nież obawy przed w ładzam i pruskimi.

5 Mimo że w początkach kw ietnia 1848 Sejm Krajowy W ielkiego K sięstw a Poznańskiego odrzucił projekt w cielenia K sięstw a do Związku N iem ieckiego, już 2 V t. r. Sejm Związkowy „niem iecką” część K sięstw a przyłączył do Związku. 27 VII 1848 Parlam ent Frankfurcki pod naciskiem Prus u chw alił podział K sięstwa na dw ie części, linią dem arkacyjną wyznaczoną przez Pfuela. Plan podziału istotnie w zbudził w ątpliw ości naw et wśród N iem ców — głów nie lokalnej biurokracji i bur- żuazji, zaniepokojonej o sw e interesy.

6 Lekcja niepewna.

4

R. BERW IŃSKI DO A. DEMBOWSKIEJ

M oja droga Pani!

N a nic się nie zdały, ja k P a n i w idzisz — w szystkie ła ja n ia i p rzym ów -

ki, pisane ta k do m nie, ja k i o m nie w liście do Edzia l. N ie przyspieszyły

ani n a chw ilę papierów , k tó re P a n i dziś dopiero w załączeniu posyłam —

a m ianow icie: 1) m e t r y k ę C z e s ł a w a 2, 2) m e t r y k ę E d w a r -

d a , legalizow ane p rzez B ä re n s p ru n g a 3, i 3) ś w i a d e c t w o p r z e ­

s i e d l e n i a s i ę P a n i w r a z z d z i e ć m i d o K r ó l e s t w a 4.

Co do legalizow ania tego ostatniego B ä re n sp ru n g tw ierdzi, że usk utecz­

nić je może k onsul p ru sk i w W arszaw ie i że to będzie w ystarczające. G dy­

by zaś p o trzeb a było legalizacji aż z B erlina, to także p rzez niego tylko

żądać (go) jej m ożna. Nie w iem , czy św iadectw o B ä re n sp ru n g a dobrze

w ystaw ione i czy będzie dostateczne. A le innego dać nie chciał, a zw łasz­

cza n ie chciał nic napisać, co b y w yglądać mogło, choć w przypuszczeniu,

na d o k u m en t em ig rac y jn y z P ru s. W ahał się zresztą i ociągał dość długo

z w y staw ien iem i takiego św iadectw a. To było jed n ą z przyczyn opóź­

n ienia, k tó re P a n i gotow a położyć n a k a rb m ojego lenistw a. D rugą ta k ą

przy czy n ą b y ła m o j a c h o r o b a . P rzez kilk a dni nie w ychodziłem z po­

koju; ta k m i w ą tro b a dokucza, co znow u tak że sw oją m iało i jeszcze m a

przyczynę. D yplo m atyczn a b u rza zaczyna się n ad m oją głow ą zbierać.

Z daje się, że będę m u siał stąd w yjechać, i to n a jd a lej za trz y tygodnie.

Doniosę P a n i o tym , ja k się rzecz zdecyduje 5.

L ist P an i do Edzia już go tu nie zastał. D w om a dniam i pierw ej, nim

list te n odebrałem , w y jech ał on już do P ro s z k o w a 6. C ały czas baw ił

w M iłosław iu. W P oznaniu p raw ie ty lko przenocow ał — bo p rzy jech aw ­

szy jednego d n ia w ieczorem , w y p raw ił stą d n a z a ju trz do M iłosław ia m ło­

d ą p an ią C hłędow ską 7, a sam w y jech ał do W rocław ia po południu. M nie

(11)

z astał w łóżku. Stosow nie do polecenia P a n i d ałem m u owe 3 ta la ry , ale

z d a je m i się, że on nie w iedział, co to m iało znaczyć.

L ist P a n i do niego, n a m oje p isany ręce, już m u odesłałem , ale nie

m am jeszcze z P roszkow a odpow iedzi od niego.

Do dzisiejszej ekspedycji dołączam , na żądanie P ani, dw ie m oje foto­

g rafie po cyw ilnem u. N ie rozum iem dobrze tego, coś m i P a n i pisała

o zam ieszczeniu mego życiorysu w „Tygodniku Ilu stro w a n y m ” 8. P rz e ­

cież ja jeszcze, niestety , żyję — w ięc jakże b iografią m oją pisać? Nie

w iem także, czyby tam te jsza cen zu ra n a tak ą k o n tra b a n d ę zezw oliła.

B y łbym P a n i w ielce zobowiązany, gdybyś m nie w te j m ierze k ilk u sło­

w am i raczy ła objaśnić; a jeżeli istotnie życiorys m ój w „T ygo dniku”

w y d ru k u ją , bardzo b y m ra d m ieć choć ze dw a egzem plarze tego n u ­

m eru .

W iadom e książki przeszlę Skim borow iczow i ty m i d n ia m i9.

Połcia z całą rodziną ściska P a n ią —■

m ięszka tera z: M ałe G a rb a ry

n r 6 10.

J a rączki całuję i polecam się sercu i pam ięci P a n i

R. W . Ber.

Poznań, d. 16 p a ź d z ie rn ik a ] 1865

Rkps Muzeum Narodowego w Poznaniu, sygn. D 11 322/H.

1 W spomniane listy A. Dem bowskiej do R. B erw ińskiego i jej syna, Edwarda, nie zachow ały się.

2 Czesław D e m b o w s k i , syn Edwarda i Anieli. Jego rodzicam i chrzestnym i b yli R. Berw iński i B. Moraczewska.

3 Edmund B ä r e n s p r u n g (1816—1868?), w latach 1852—1868 dyrektor policji pruskiej w prowincji poznańskiej, organizator prowokacji przeciw ruchowi n ie­ podległościow em u w Poznańskiem w latach 1858—1860.

4 D em bowska przesiedliła się z dziećmi do K rólestwa Polskiego w połowie 1858 roku. Jednak dwaj synowie „czerwonego kasztelanica” już od r. 1856 prze­ b yw ali w W ielkopolsce i uczęszczali do szkoły realnej w Poznaniu. Pieczę nad nimi spraw ow ali: Teofil Berw iński i jego matka, G. Potw orow ski, S. M ielżyński, T. Ma- tecki. Młodszy studiow ał później prawo na U niw ersytecie W arszawskim, starszy zdobył praktykę rolniczą w M iłosławiu — m ajątku S. M ielżyńskiego (w ów czesnym pow. w rzesińskim ).

5 Obawa Berw ińskiego była uzasadniona. Równocześnie z prowadzeniem w W ielkopolsce werbunku ochotników do zorganizowanej w Turcji form acji S a ­ dyka Paszy (M. Czajkowskiego) Berw iński opublikował 12 VII 1865 w „Dzienniku P oznańskim ” (bez zgody Sadyka) w yjątki z listów pryw atnych Sadyka i majora Lanckorońskiego. Obie te drobne publikacje m iały wyraźny charakter polityczny — inform ow ały m. in. o utworzeniu polskiej szkoły w ojskow ej w Adrianopolu, pod­ kreślały sprawność pułków kozacko-dragońskich Sadyka i w yrażały przypuszcze­ nie, że Polacy przebyw ający w Turcji porzucą spory polityczne, a „wezmą się do żołnierki”. Nic dziwnego, że zarówno w ładze pruskie jak rosyjskie zostały za­ niepokojone posunięciam i adiutanta Sadyka w Poznańskiem. W Poznaniu pozor­ n ie ograniczono się do udzielenia poufnego upom nienia oficerow i tureckiemu, fa k ­ tycznie zaś powiadom iono o m isji Berwińskiego w ładze rosyjskie, a te zaalarm

(12)

o-w ały so-wą ambasadę o-w Konstantynopolu. W rezultacie Sadyk został zm uszony do poczynienia uspokajających Rosję i Prusy oświadczeń, a sw ego niezadowolenia nie om ieszkał okazać Berwińskiem u. Ostatecznie w ładze tureckie zm usiły B erw ińskiego do powrotu do Turcji, ponieważ nie w yraziły zgody na przedłużenie jego pobytu w kraju. Pisarz opuścił K sięstw o krótko przed 16 IV 1866.

6 E. Dem bowski syn w yjechał do Proszkowa (w pow. wągrowieckim ), m ajątku Eleonory z M ielżyńskich, l°v. Czarneckiej, 2°v. Czapskiej.

7 Być może E. Dem bowski syn odwiózł do dworu Sew eryna M ielżyńskiego w M iłosławiu swą kuzynkę Leontynę, córkę Ludwika Chłędowskiego (brata swej m atki) i hrabianki z domu Pfaffenhofen.

8 Jedna z nadesłanych przez poetę fotografii dołączona została do szkicu b io­ graficznego S. M i z e r s k i e g o R yszard B erw iński, opublikowanego w „Tygod­ niku Ilustrow anym ” (1865, nr 317). Fotografia ta znajduje się obecnie w zbiorach Muzeum Narodowego m. Poznania (sygn. 1610).

9 Jest to ślad dłuższej, niż sądzono dotąd, korespondencji R. Berw ińskiego z H. Skimborowiczem. Faktem tym wytłum aczyć poniekąd można przechow ywanie w tekach Skimborowicza późnych wierszy poety.

10 Paulina z B e r w i ń s k i c h M i z e r s k a . Przypuszczalnie już w 1863 r. zamieszkała przy Małych Garbarach po sprzedaży (przez w szystkich spadkobierców Bonawentury Berwińskiego) domu przy Starym Rynku 77 za sumę 24 000 talarów.

II. Korespondencja polityczna R. W. Berwińskiego

Rok 1848 jest niezw ykle w ażny w biografii Berwińskiego. Niedaw ny uczestnik spisku r. 1846, jeden z oskarżonych w słynnym procesie moabickim, już około 15 III 1848 współredagował adres rodaków do króla pruskiego, domagający się w imię sprawiedliwości dziejowej przywrócenia niepodległości Polski. Z chw ilą wybuchu rewolucji w Poznaniu 20 III 1848 został powołany do Kom itetu N arodo­ wego, który — jak wskazują zamieszczone niżej listy (1—3) — między 27 a 29 III zm ienił nazwę na K om itet Narodowy Centralny, podkreślając w ten sposób swą zwierzchność nad kom itetam i lokalnym i w W ielkim K sięstw ie Poznańskim . B erw iń ­ ski w Kom itecie Narodowym należał do aktywnych członków zespołu kierującego ruchem prowincjonalnym, przy czym nie zawsze podporządkowywał się polityce kierownictwa Kom itetu. Działalność poety w K om itecie Narodowym Centralnym ustała 8 IV 1848, kiedy to w yjechał do Krakowa z planem nawiązania kontaktów W ielkopolski z Galicją w przededniu oczekiwanego ogólnopolskiego powstania. Tak rozpoczynał się nowy etap w biografii politycznej Berwińskiego. Publikow ane listy z r. 1848, ujawnione niedawno w zbiorach Biblioteki Kórnickiej, potw ierdzają supozycje historyków o podziale ról pomiędzy członków Kom itetu Narodowego i uściślają datę przem ianowania Kom itetu na faktyczny Rząd Narodowy na zie­ miach zaboru pruskiego.

Przedem igracyjny etap politycznej działalności Berw ińskiego wiązano zw ykle z powołaniem go w skład poznańskiego Kom itetu Narodowego w marcu 1848, z póź­ niejszym nieco uczestnictwem w ogólnopolskim zjeździe w e W rocławiu i w szech - słowiańskim — w Pradze, w reszcie ze współpracą z organem Ligi Polskiej, „Ga­ zetą Polską”, i Libeltowskim „Dziennikiem Polskim ”. Natom iast jego działalnością w e frakcji polskiej parlamentu pruskiego nie interesowano się szerzej.

Mandat poselski uzyskał Berw iński w r. 1852, z powiatu gnieźnieńskiego, po dramatycznej w alce z tamtejszą wrogą Polakom agitacją przedwyborczą. Fakt ten zobow iązyw ał tym bardziej, że w jednej z ostatnich kadencji m andat delegata owego powiatu proponowano Karolowi Libeltowi. Działalność parlam entarna B erw ińskiego nie ograniczała się do pilnego uczęszczania na posiedzenia Koła Polskiego i obrady

(13)

Izby D eputow anych. Sw oją rzutkość w pracach frakcji polskiej u jaw nił Berw iński tylko na posiedzeniach roboczych Koła Polskiego, bo ze w zględów taktycznych n ie doszło do publicznego w ystąpienia poety w obronie wniosku A ugusta C iesz­ kow skiego o konieczności zreform owania „system u edukacyjnego” w W ielkim K sięstw ie Poznańskim. Berw ińskiem u przydzielono w stępne opracowanie: spraw konstytucyjnych, sytuacji polskiego szkolnictw a w zaborze pruskim, problem u odszkodowania dla m ieszkańców okręgu fortecznego w Poznaniu, zreform ow ania „k w estii języka narodowego” w K sięstw ie, a także — w m iarę potrzeby — przy­ gotow yw ania na użytek Koła Polskiego recenzyj o m ających się ukazać książkach przeznaczonych dla ludu. Na przełom ie lat 1853 i 1854 pełnił ponadto funkcję sekretarza, a jego kandydaturę na to stanow isko odnotowano jeszcze kilkakrotnie w protokołach K oła Polskiego. W roku 1852 spośród kilkunastoosobow ego Koła na koryfeuszy politycznych w ysun ęli się zdecydow anie Gustaw Potw orow ski i A ugust C ieszkowski — i oni też „ryw alizow ali” m iędzy sobą o stanow isko prezesa Koła P olskiego. W k w ietniu 1854 funkcja ta przypadła Potw orow skiem u (1800—1860), k tóry pełnił ją do chw ili rozpoczęcia sesji zim owej parlam entu pruskiego, tj. do stycznia 1855.

A dresat listu (4) Berw ińskiego — Potw orowski (1800—1860), ten znany w ielk o ­ polski działacz polityczny należał do inicjatorów pracy organicznej w W ielkim K sięstw ie Poznańskim. W okresie wzm ożonej reakcji pruskiej po r. 1846 stanął na czele opozycji w Poznańskiem . K ilkakrotnie zasiadał w sejm ie prow incjonalnym i w parlam encie pruskim, z jego to inicjatyw y posłow ie polscy do parlam entu ber­ lińskiego ukonstytuowali się w r. 1847 w Koło Polskie, którego głów nym celem była troska o jedność działania deputowanych. W roku 1848 został pow ołany do K o­ m itetu Narodowego, a 3 IV t. r. do Rządu Tym czasowego. B ył jednym z twórców Ligi Polskiej (1848— 1850), działał także w Ziem stw ie K redytow ym . W roku 1852 po­ n ow n ie otrzym ał m andat poselski. Berw iński zetknął się z G ustawem Potw orow ­ skim w czasach szkolnych dzięki jego bratankowi Ludw ikow i Potw orow skiem u V K ontakt z Gustawem zacieśnił niebaw em przez w spółpracę w K asynie Gostyńskim , później — w K om itecie Narodowym, w Lidze Polskiej i w K ole Polskim . W następ­ nych latach pisał do niego listy z Turcji, nie znane dziś 2.

N iezbyt interesujące i niepom yślne dla Polaków w latach 1853—1854 obrady parlam entarne ożyw iły się po wybuchu konfliktu na w schodzie Europy. Pow szech­ nie bowiem oczekiwano wydarzeń, wobec których Prusy będą zm uszone zająć czyn­ ne stanow isko. Dopiero oficjalnie neutralna polityka rządu pruskiego skłoniła p ol­ skich posłów do w spólnych z działaczam i em igracyjnym i zabiegów o w łączenie k w estii narodowej w w ir poczynań dyplom acji europejskiej. G ustaw ow i Potw orow ­ skiem u dwukrotnie — w początku marca i w połow ie maja 1854 przypadła w udziale rola m ediatora m iędzy paryskim dem okratycznym K ołem Polskim (Elżanowski, Wysocki, M ierosławski) a „czartoryszczykam i”. W m aju w yruszył on do Paryża już z oficjalnego upow ażnienia W ielkopolan, po przedyskutowaniu polskiej racji stanu na zebraniu w dniu 10 V, w którym to zebraniu w zięli udział m. in.: Aleksander Guttry, W ładysław Bentkowski, K arol Libelt, T eofil M atecki i A nastazy R adoń sk i3. W tych okolicznościach w yjazd B erw ińskiego do cesarstwa

1 O bliskich kontaktach B erw ińskiego z Ludwikiem Potw orowskim świadczy list poety z r. 1835, adresowany do Antoniego Bronikow skiego (druk: „Dziennik Poznański” 1880, nr 34, s. 3—4).

2 Zob. publikowany tu list (5) R. B e r w i ń s k i e g o do T. Mateckiego z r. 1859.

3 Szerzej o działalności G. Potworowskiego w r. 1854 — zob. F. S z a f r a ń s k i , G u staw P otw orow ski. 1800—1860. Poznań 1939.

(14)

otom ańskiego (poprzez Paryż) zapewne w iązał się ze wzmożoną działalnością dyplo­ m atyczną posłów polskich. Październikowy list pożegnalny (4) przesłał B erw iński pod adresem prezesa Koła Polskiego, stosow nie do ostatnich postanow ień k ole- gów -posłów . Zdecydowali oni, aby „dotychczasowe biuro Koła poselskiego, tj. prezydium i sekretariat, i na czas wakacji sejm ow ej charakter swój zachowało, a to w celu łatw iejszego porozumienia się w razie potrzeby” 4.

U zupełnieniem tych m ateriałów dotyczących działalności Berw ińskiego wśród polityków w ielkopolskich jest jego list (5) do Teofila M ateckiego z 9 I 1859. K on­ takty Berw ińskiego z Mateckim, cenionym poznańskim lekarzem, przyjacielem K a­ rola M arcinkowskiego, zapoczątkowane prawdopodobnie w r. 1837 w e W rocławiu, w T ow arzystw ie Literacko-Słowiańskim , zacieśniły się następnie w saloniku pani M ateckiej (siostry żony K. Libelta) oraz w życiu spiskowym lat 1846—1848. Ogar­ nęło ono w ów czas w ielu W ielkopolan, niezależnie od poglądów, jakie w yzn aw ali. W roku 1848 i Berwiński, i M atecki brali udział w pracach K om itetu N arodowego. W publikow anym tu liście Berw iński rekom enduje M ateckiem u w ysłannika p oli­ tycznego M ichała Czajkowskiego, wykorzystując dawną zażyłość z adresatem i jego zaangażowanie polityczne. List ten postaw ić można obok ogłoszonych przed laty listów Berw ińskiego do Bentkowskiego i Libelta 5.

4 Protokół z posiedzenia Koła Polskiego w dniu 28 IV 1854. Bibl. PAN w Kórniku, rkps 1623, k. 41v.

5 T. T e r l e c k i , L isty tu reckie R yszarda B erw ińskiego do W ła d ysła w a B e n t­ kow skiego i K arola L ibelta. „Kronika Miasta Poznania” 1932, nr 4, s. 392—396.

9

,

1

K om itet N arodow y

do

W ydziału W ojennego 1

W Ż erkow ie 2 z w łasnego popędu u tw o rzy ły się dw a oddziały w ojsko­

we, jed e n piechoty, d ru g i konnicy, k tó re m u o statn iem u ob yw atele s ą ­

siedni k o n i dostaw ili. Tam że zab rano pieniądze rządow e, sk ład ające się

[z] 2000 tala ró w , k tó re na o rganizacją pow yższych oddziałów i n a u d z ie la ­

nie reg u la rn e g o żołdu używ ają. Pow yższe uw iadom ienie u dzielam y K o­

m itetow i W ojennem u dla wiadom ości.

z polecenia R. W . B e rw iń sk i

Poznań, d n ia 26-tego m arca 1848

Rkps Bibl. PA N w Kórniku, sygn. 7383/1, k. 1—2 (m ateriały do pow stania 1848 w W ielkim K sięstw ie Poznańskim).

List pisany ręką Lekoryskiego (?) — jednego z sekretarzy Kom itetu N arodow e­ go, tylko podpis ręką Berwińskiego; w dolnym prawym rogu stronicy podpis Lekoryskiego (?). Adres: do W ydziału W ojennego w Pałacu Działyńskich. Czerwona lakowa pieczęć Kom itetu Narodowego (nad godłem Polski i L itw y napis: K om itet Narodowy), częściowo zachowana.

1 Poznański K om itet Narodowy zdołał już w kilka dni po w ybuchu powstania zorganizować W ydział Wojenny, a 28 III na jego czele stanął generał Ludwik M ierosławski, niedaw no uwolniony przez lud berliński z w ięzienia.

(15)

2

K om itet N arodow y

do

K om itetu wsi Żabikow a 1

Za gorliwość i czynność, jakiej K o m itet wsi (W iry ) Żabikow a w dzia­

łan iu dla sp raw y narodow ej dał dowody, czuje się K om itet N arodow y

spow odow anym złożyć m u swe podziękow anie.

U pow ażniam y tak że K o m itet wsi (W iry) Żabikow a do z ao p atrzen ia tąż

sam ą in stru k c ją i postępow aniem \yiosek przyległy ch i odleglejszych.

O św iadczam y, iż kom isarzem cyw ilnym pow iatu poznańskiego jest

oby w. Tadeusz W ę sie rsk i2 — do rozporządzeń więc od niego w y d a n y c h

K o m ite t (W irski) Żabikow ski stosow ać się w inien.

Zaw iadam ia się n a koniec, że w ty c h dniach p rzy trzy m an o tu a g ita to ­

ra rosyjskiego, k tó ry w y słany był dla po dburzania ludu, i że ta k ic h ludzi

zapew ne w ięcej chodzi po K sięstw ie. W zyw am y przeto baczne n a nich

m ieć oko i każdego takiego aresztow ać.

Z polecenia R. W . B e rw iń ski

P oznań, 27 m arca 1848

Rkps Bibl. PA N w Kórniku, sygn. 7383/1, k. 3—4.

List pisany ręką Niesiołow skiego (?), jednego z sekretarzy K om itetu Narodo­ wego, tylko podpis ręką Berwińskiego. Adres: Do Szanownego Kom itetu w si Żabi­ kowa w Żabikowie; początkowo list skierowano do K om itetu w si Wiry. Św ietnie zachowana czerwona lakowa pieczęć K om itetu Narodowego.

1 Żabikowo — w ieś w ówczesnym pow. poznańskim, niedaleko Wir.

2 Tadeusz W ę s i e r s k i , w łaściciel dóbr Niepachanie. Jako komisarz cyw ilny pow iatu poznańskiego figuruje on też w W ykazach im iennych członków p o w ia to ­ w ych i lokalnych K o m ite tó w N arodow ych w W ielkopolsce w r. 1848, opublikow a­ nych przez F. P a p r o c k i e g o („Kronika Miasta Poznania” 1948, nr 1, s. 44).

3

K om itet N arodow y C en traln y

do

K o m itetu O bw odu Żabikowskiego, n a ręce D a łk o w sk ieg o 1

Ze spisu stajen, w ykazu ink w ateru n ko w ego rzem ieślników i ochot­

ników w ojskow ych zrobim y stosow ny u żytek. Co do zaczepki i p rze śla ­

dow ań ze stro n y pojedyńczych żołnierzy p ru sk ich zniew oleni jesteśm y

oświadczyć, że lubo król dozwolić rozw ijać nam narodow ość naszą

i u tw ierd zić rząd n a zasadzie ściśle narodow ej 2, przecież dotychczasow e

w ładze tak dalece zbaczają od tej woli królew skiej, iż nasze w staw ienie

się do nich zostaje całkiem bezskutecznym . Zachęcić zatem m ożem y S za­

now ny K om itet tylko do w ytrw ałości, a zarazem w ezw ać go po b ra te rs k u ,

(16)

aby w szystko z roztropnością i cierpliw ością do czasu znosił, podzielając

nadzieję, że Bóg słusznej sp raw y nigdy nie opuści.

Z polecenia R. W. B e rw iń ski

Poznań, dn ia 29-go m arca 1848

Rkps Bibl. PAN w Kórniku, sygn. 7383/1, k. 5—6.

List pisany przez M arcelego Wildena, jednego z sekretarzy Kom itetu Narodo­ wego Centralnego w Poznaniu, tylko podpis ręką B erw ińskiego. N azw isko sekre­ tarza umieszczono w dolnym prawym rogu papieru listow ego.

1 Być m oże — nauczyciel Plilary D a l k ' o w s k i , uw ięziony w końcu k w ietnia 1848 przez w ładze pruskie i osadzony w fortecy W iniary. Trudne położenie m a­ terialne, w jakim znalazł się po aresztowaniu, i skom plikowana sytuacja rodzinna zm usiły go do szukania pomocy finansow ej u C eliny Działyńskiej, córki Tytusa. Rozpaczliwe jego listy z prośbą o wsparcie zachow ały się w B ibliotece PA N w Kórniku (rkps 7509, k. 40—42)

2 Fryderyk Wilhelm IV (1795—1861; od 1840 król pruski), zaniepokojony w ybu­ chem rew olucji w Berlinie 18 III 1848, poczynił taktyczne ustępstwa w obec lib era­ łów. W nocy 23/24 III na decydującym dla spraw y polskiej posiedzeniu rządu ogólnikowo zaakceptow ał żądania deputacji polskiej ψ spraw ie reorganizacji W iel­ kiego K sięstw a Poznańskiego i powołania kom isji odpowiedzialnej za w prow a­ dzenie zm ian w zaborze pruskim. K rólewski p atent reorganizacyjny dotarł do W ielkopolski 25 III, a 27 III członkow ie deputacji pow rócili do Poznania.

4

R. W. BERW IŃSKI DO G. POTWOROWSKIEGO %

Szanow nego P rezesa K oła Polskiego

m am zaszczyt zawiadom ić, że stosunkam i d la m nie w ażnym i spow o­

dow any, złożyłem na dniu dzisiejszym m an d a t m ój poselski na ręce m i­

n istra sp ra w w ew n ętrzn y ch , p an a W estphalen 1, a rów nocześnie zaw iado­

m iłem o ty m i naczelnego prezesa P u ttk a m m e r a 2.

P rz ek o n a n y m będąc, że godniejszy znajdzie się po m nie następca, u s tę ­

p u ję m u m iejsca mego ty m chętniej. Nie m n iejszy jednak przez to żal

czuję, że <t> opuszczam ta k zacnych kolegów, jak ic h przez dw a la ta m ia ­

łem zaszczyt posiadać w sejm ow ym K ole P o lskim w B erlinie 3.

S zanow ny Prezes raczy łaskaw ie w y n u rzy ć im te n żal m ój szczery

i prosić ich w m oim im ieniu o zachow anie m n ie w życzliw ej pam ięci.

R. W . B e rw iń ski

B erlin, d. 10 paździer[nika] 1854

Rkps Bibl. PAN w Kórniku, sygn. 1462, k. 26 (zbiór luźnych papierów z akt sejm ow ego K oła Polskiego w Berlinie)

1 Ferdinand Otto W e s t p h a l e n (1799—1876), pruski mąż stanu. W latach 1850—1858 jako m inister spraw w ew nętrznych w gab inecie M anteuffla należał do czołowych przedstaw icieli pruskiej reakcji.

(17)

tach 1851—1860 piastował urząd naczelnego prezesa w W ielkim K sięstw ie Poznań­ skim , jako w yraziciel interesów junkrów pruskich realizow ał politykę wew nętrzną rządu M anteuffla. Zacięty wróg Polaków, poprzez nadużycia popełniane w okresie kam panii wyborczej przyczynił się do znacznego zm niejszenia ilościow ego deputacji polskiej w parlam encie berlińskim .

8 Do sejm owego Koła Polskiego należeli: W. Bentkowski, A. Cieszkowski, D. Chłapowski, S. Chłapowski, W. K w ilecki, J. M orawski, J. Palacz, J. Pilaski, A. Radoński, W. Sobeski, A. W ęsierski, A. Żółtowski, F. Żółtowski.

5

R. W. BERW IŃSKI DO T. MATECKIEGO

K ochany Teofilu!

Z dalekich stro n p rzesyłam Ci pozdrow ienie — a szczęśliw y jestem

po dw akroć, że Ci je przesłać m ogę przez takiego oddaw cę — przez pana

m a jo ra F reu n d , szefa sztab u arm ii ru m elskiej p rz y m arszałk u Ism ail

P aszy 1, udającego się w Poznańskie celem zobaczenia się z fam ilią za-

m ięszku jącą w K rólestw ie.

R adziłem m u sam, żeby po przy b y ciu do P oznania ud ał się najprzód

do Ciebie, gdzie zapew niłem go, że znajdzie nie ty lk o gościnne przyjęcie,

jak ro d ak p rzy b y w ający z dalekich stron, w k tó ry c h zasługą zdobył so­

bie pow szechny szacunek i pow ażanie; ale gdzie n a d to znajdzie i p rz y ja ­

cielską radę, i skuteczną w zam iarach sw ych pomoc.

N ie odm ówisz m u jej, kochany Teofilu, pew ien tego jestem , ty m w ię­

cej że panu m ajorow i F re u n d chodzi n ajp rzó d o zetknięcie się z dawno

nie w idzianą rodziną (jak Ci to sam n ajlep iej u stn ie w ytłum aczy), a po­

te m chodzi m u i o poznanie k aw ałk a k ra ju polskiego, o k tó ry m w iele

słyszał, a którego nie zna dotąd.

Co do pierw szego p u n k tu sądzę, że najw łaściw iej byłoby skom uni­

kow ać p. m ajo ra F re u n d z S ew ery n em M ielżyńskim 2, k tó ry dla bliskiego

sąsiedztw a z granicą K ongresów ki najbliższym m ógłby dla niego być

pośrednikiem . D ałem p. m ajorow i F re u n d list do niego — rów nież jak

i do p. G ustaw a Potw orow skiego 3. P ro ś go, żeby Ci je zakom unikow ał —

a dowiesz się z nich, jak m y tu uw ażam y m ajo ra F re u n d i jak pragniem y,

żebyście W y uw ażali go i p rzy ję li w Poznańskiem . R eszta sam a Ci się

w ytłum aczy , jak ty lk o bliżej nieco go poznasz. Racz tylko, sta ry a do­

św iadczony przyjacielu, odpłacając m u się za to, co ciekaw ego a niezna­

nego pow ie Ci o nas, o życiu naszym żołnierskim i o naszych nadziejach —

racz tylko być m u pom ocą i ra d ą w m iejscu zupełnie dotąd dla niego

obcym — a m ianow icie racz zdecydow ać i rozstrzygnąć, czy p. m ajo r

F re u n d sam n a jp rzó d udać się m a do M iłosław ia lu b do G o li4 — albo

czy lepiej byłoby, gdyby jed en z ty ch panów p rzy jech ał do Poznania

i z a b ra ł go ze sobą n a wieś.

(18)

cyzji — Ciebie zaś, k o ch an y Teofilu, n a ju p rz e jm ie j proszę, żebyś po za­

padłej decyzji poradził m u, jak sobie m a począć.

Z atrzy m aj zresztą m ajo ra jak n ajd łu żej w Poznaniu i zapoznaj go ze

w szystkim i, k tó rzy p o tra fią ocenić serce i rozum — zacność, c h a ra k te r

i zasługę — a kiedy m ajo r F re u n d będzie pow racał na W schód, napisz

choć dw a słow a do tego, k tó ry Cię zawsze w dobrej chow a pam ięci, jako

d o b ry p rzy jaciel R. W . B e rw iń ski

Ja n in a 5, d. 9 stycznia 1859

W szystkich znajom ych i przy jació ł pozdraw iam i serdecznie ściskam .

N apisz m i także, czyś odebrał ow e sondy gum ow y [!], po k tó re p isałeś b ył

niegdyś do m nie do P a ry ża 6, a k tó re n a ty c h m ia st w ysłać Ci kazałem .

Rkps Miejskiej Bibl. Publicznej im. E. Raczyńskiego, sygn. 1970/3. Rękopis znacznie uszkodzony: poplamiony, naddarty głęboko w kilku m iejscach. Dawna sygnatura (811) wskazuje na proweniencję rękopisu — był własnością Stanisław a Latanowicza.

1 F r e u n d kampanię węgierską 1848—1849 ukończył w stopniu porucznika, a po upadku powstania przedarł się do Turcji, gdzie w stąpił do służby w w ojsku tureckim . W 1859 r. podczas swego pobytu w W ielkopolsce usiłował, na w yraźne polecenie Sadyka Paszy, przekonać W ielkopolan o znaczeniu pułków kozacko-dra- gońskich dla sprawy polskiej. Spełnienie trudnego zadania m iały mu ułatw ić listy rekom endacyjne R. Berw ińskiego adresowane do w ybitnych działaczy W ielkiego K sięstw a Poznańskiego, m. in.: W. Bentkowskiego, K. Libelta, T. Mateckiego, S. M ielżyńskiego i G. Potworowskiego. — I z m a i l P a s z a , właść. György К m e t y (1810—1865), generał w ęgierski i turecki. Brał czynny udział w W iośnie Ludów na Węgrzech. Po kapitulacji w Vilagos w stąpił do służby tureckiej; przyjął islam i przybrał now e nazwisko. W latach 1853—1856 bronił Karsu. Później został m arszałkiem polnym.

2 Sew eryn M i e l ż y ń s k i (1804— 1872), syn Józefa i Franciszki z N iem ojew - skich. K ształcił się w B erlinie i w Genewie. Po uw ięzieniu brata Macieja w r. 1825 w ystosow ał w jego obronie list do króla pruskiego. W alczył w powstaniu listop a­

dowym, a po jego upadku przebywał przez dłuższy czas w Paryżu. W roku 1846 należał do spiskowców przygotowujących powstanie w W ielkim K sięstw ie Poznań­ skim, co spowodowało, że był jednym z oskarżonych w znanym procesie moabickim. Brał też czynny udział w w ydarzeniach W iosny Ludów. W latach 1858— 1861 po­ słow ał do parlam entu pruskiego.

3 W spomniane listy Berw ińskiego do M ielżyńskiego i Potw orow skiego nie zachow ały się.

4 Gola, posiadłość G. Potw orowskiego (w ówczesnym pow. krobskim).

6 Janina, m iasto w północno-zachodniej Grecji, w górach Epiru, nad zachod­ nim brzegiem jeziora Janina.

6 Listy T. M ateckiego do R. Berwińskiego nie są dziś znane. ,

III. R. W. B erw iński do K saw erego B ranickiego

List ten odsłania z jednej strony zakulisow e intrygi polityczne wśród Polaków działających po w ojnie krym skiej w Turcji, z drugiej strony zaś ujawnia sąd Ber­ w ińskiego o jego 20-letniej służbie wojskowej w tym państw ie. A dresat listu —

(19)

K saw ery Branicki (1814—1879), syn W ładysława i Róży z Potockich — na em i­ gracji w e Francji zrobił karierę jako polityk w służbie rządu francuskiego oraz finansista, znany ze swych sym patii dla liberałów i demokratów, m. in. finansow ał redagow aną przez A. Mickiewicza „La Tribune des P eu ples”. W czasie w ojny krym skiej udał się z księciem Napoleonem do Stambułu, gdzie bezskutecznie zabie­ gał dla siebie o komendę nad pułkiem baszybuzuków, popierał przy tym d ziałal­ ność generała J. W ysockiego. W roku 1863 jako członek paryskiego Kom itetu P o l­ skiego bronił gorąco racji powstania. Branicki łożył znaczne sumy na polskie instytucje em igracyjne: Szkołę Polską w Batignolles, Towarzystwo Przyjaciół Polski w Londynie, nadto wspierał uboższych rodaków. Stąd prośba Berwińskiego, który poznał Branickiego na Zjeździe Słow iańskim w Pradze w r. 1848, a podczas sw ego pobytu w Paryżu w latach 1854—1855 być może odnowił z nim stosunki to ­ w arzyskie. Bez w ątpienia kontaktow ali się ze sobą w K onstantynopolu w roku 1855.

Za sporządzenie odpisu tego listu dziękuję dr Zofii Trojanowiczowej.

K o nstantynopol, d. 10 lutego 1876

P a n ie K saw ery!

Zdziw isz się P a n niezaw odnie, spojrzaw szy n a podpis i w yczytaw szy

tam nazw isko, k tó re zapew ne zatarło się już w pam ięci P ańskiej. Nie

b y łob y w ty m nic nadzw yczajnego. Tyle czasu, i to jakiego jeszcze czasu,

przem inęło, ty le się rzeczy zm ieniło od owej pory, kiedy stosunki, dzisiej­

szym ta k sprzeczne, zbliżyły m nie b y ły do P ana, że słusznie m ógłbyś się

P a n zap y tać, sk ąd m i przychodzi, że tak pow iem , śm iałość p rzyp om nie­

nia się pam ięci P ań sk iej n iniejszym listem . W iększe jeszcze będzie to za­

dziw ienie, jak się P a n treści jego dowiesz. Otóż więc, żeby P a n a co do

powodów , k tó re m nie zniew alają do pisania tego listu, nie zostaw iać

w dłuższej niepew ności, a sobie nie przedłużać n ad arem n ie sm u tnej, ale

do p rzeby cia niezbędnej chw ili p rzykrego w yznania, wolę w prost i bez

ogródki powiedzieć, że się do P an a u daję, Bóg w ie z jakiego ty tu łu , po

ra tu n e k i pomoc.

W iele b y o ty m pisać, co m nie do tej sm u tn ej doprow adziło ostatecz­

ności. N ie ęhciałbym P an a nudzić, ale zdaje m i się rzeczą konieczną choć

kilk a słów na m oje u spraw iedliw ienie powiedzieć i w ytłum aczyć powody,

dla k tó ry c h przez wzięcie d ym isji służbę w ojskow ą w T u rcji porzuciłem

i do teg o sm utnego doszedłem położenia, w jakim się dziś zn ajdu ję 1.

P rz y cz y n ił się do tego m ianow icie p rzed o statn i k ro k S adyka Paszy —

p o w tarzam : p rzed o statn i — o statn i bowiem , jak i zrobił w T urcji, biorąc

am n estię i po w racając do Rosji (przy czym nie należy zapom inać, że się

tam że u d a ł w c h a ra k te rz e pensjonow anego g e n e ra ła tureckiego i za po­

zw oleniem na piśm ie sułtana) — ten o statn i k ro k jego nie mógł na p o sta­

now ienie m oje najm niejszego w yw rzeć w pływ u, poniew aż do ostatn iej

chw ili nic zgoła o nim nie w iedziałem , nieobecnym n aw et będąc w S ta m ­

bule, k ied y się sp ra w a tego pow rotu w am basadzie rosy jsk iej p e rtra k to ­

w ała. A le p rzed o statn im z jego stro n y k rok iem było porzucenie do­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Konieczność bu- dowy nowych domów pochłania wszy- stkie siły i środki, na pomoc władz Krymu nie ma co liczyć, gdyż Tatarzy krymscy sprzeciwiają się polityce władz -

pnicka zdaje się nic mieć żadnego wyobrażenia; — o- wszem ma nawet o wierze pod tym względem naszej najdziwniejsze pojęcia. Kiedy się czyta takie i podobne

Jakie jest prawdopodobieństwo, że na żadnej kostce nie wypadła szóstka, jeśli na każdej kostce wypadła inna liczba oczek.. Z losowo wybranej urny wzięto

Procentowy udział poszczególnych typów imion w procesie nominacji dorosłych kobiet pochodzenia szlacheckiego we wszystkich okresach XVIII wieku.... Liczba poszczególnych typów

nagranie z muzyką relaksacyjną (woda).Po przeczytaniu wiersza należy dać uczniom czas by mogli zastanowić się nad własną tezą interpretacyjną..

Jednak by można było ten okres zaobserwować, potrzebne jest jakieś nierealne założenie, na przykład, że oś obrotu Słońca leży w płaszczyźnie ekliptyki, co jak wiadomo

Nie ma zatem zbyt wiele miejsca dla pacjentów pierwszorazowych i spora ich część wraca do lekarza rodzinnego, który stara się prowadzić leczenie.. W to wszystko należy

Aby tablice były równe musza mieć taką samą liczbę elementów oraz odpowiadające sobie elementy muszą być równe w sensie metody equals() typu tych.. elementów, a dla