• M 2 4 . Warszawa, d. 14 Czerwca 1885 r. T o m I V .
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM .
W W arszawie: r o c z n ie rs. 8 k w a r ta ln ie „ 2 Z przesyłką pocztową: r o c z n ie „ 10 p ó łr o c z n ie „ 5
P r e n u m e r o w a ć m o żn a w R e d a k c y i W sz e c h św ia ta i w e w s z y s tk ic h k się g a r n ia c h w k raju i za g ra n icą .
Komitet Redakcyjny sta n o w ią : P . P . D r. T. C h a łu b iń sk i, J . A le k sa n d r o w ic z b. d z ie k a n U n iw ., m a g . K. D eik e, m a g . S. K r a m sz ty k , W ł. K w ie tn ie w sk i, B . R e jc h m a n ,
m a g . A . S ló sa r sk i i p ro f. A . W r z e śn io w sk i.
„ W sz ech św ia t" p rzy jm u je o g ło sz e n ia , k tó r y c h tr e ś ć m a j a k ik o lw ie k z w ią z e k z n a u k ą n a n a stę p u ją c y c h w a ru n k a ch : Z a 1 w ie r sz z w y k łe g o d ru k u w sz p a lc ie alb o je g o m ie js c e p o b ie r a s ię za p ie r w sz y r a z kop. 7 ^2,
z a sz e ść n a stę p n y c h r a z y kop . 6, za d a lsze k op. 5.
PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA.11
A d res ZESed-etlscyl: P odw ale U ST r 2.
O OBY CZA JA CH
t k z e z
T. Szpadkowskiego.
Podczas dwunastoletniego mojego pobytu na Kaukazie, miałem sposobność obserwo
wać tarantulę w dolinie Samsi w Awaryi a następnie w Derbencie. Rezultaty moich obserwacyj nad obyczajami tego pająka, jakkolw iek zostawiają, wiele do dopełnie
nia, poniżaj podaję.
T A R A N T U L A .
Rok 1847, Czerwiec. Dolina Samsi w Awaryi.
Dolina Samsi płaska, położona nad by
strą, ,.Kojsu“ awarską, po prawym brzegu rzeki, długa na dwa kilometry a szeroka na jeden. Od południa wystawiona na mocne słońce, od pozostałych stron zasłonięta wy- sokiemi, zazielenionemi wzgórzami. W do
linie znajdują się często gniazda tarantul.
Te gniazda, to jam y w ziemi wykopane, do 30 mm średnicy mające, okrągłe, pionowe, do 200 mm głębokie. Wokoło otworu wcho- dowego każdej jam y usypany wał z ziemi, wydobytej przy kopaniu, zabespieczający zarazem ten otwór od napływu wody de
szczowej.
Tarantula, ukryta w jam ie pod samym wierzchem, wygląda z niej i wyczekuje na zdobycz, którą bywają nadeszłe blisko pają
ki, młode skoczki, bąki, pszczoły, muchy.
Zaczajona—na ich widok szybko wyskakuje z kryjówki, chwyta ofiarę, ujmuje ją w ostre szczękoróżki i do jam y wciąga.
Niekiedy tarantula odchodzi od swego mieszkania na 2 i 3 m, lecz za większym szelestem zmyka coprędzej do jamy.
Dna swój jam y tarantula broni zażarcie.
W sunięty tam cienki pręcik chwyta szczę
ko różkami tak mocno, że czasami można ją wyciągnąć wraz z pręcikiem z głębi jamy.
Na wydobycie tarantuli użyłem pewniej
szego środka. Kawałek gumy elastycznej przywiązałem do sznurka. W razie potrze
by gumę rozmiękczałem w palcach, spuszcza
łem zwolna do jam y i poruszałem dopóty,
dopóki rozdrażniona tarantula nie rzuciła
3 7 0 W SZECHŚW IAT. N r 24.
się na nią i w szczękoróżki nie ujęła. T a
rantula z takiej łapki nawet przy wysiłku wyrwać się nie mogła.
Ażeby pająka uwolnić cało, musiałem cze
kać nocy, która tu jest bardzo chłodną,;
ostudzona wtedy guma ju ż mniej lepką, była i słabiej go trzym ała.
Wejścia do jam y są zwykle otwarte dniem i nocą; jednakże niekiedy pod wieczór te wejścia tarantule zakrywały gęstą pajęczy
ną. W edług górali miejscowych, jestto nieomylna przepowiednia niepogody. J a koż stwierdzała się zawsze ta przepowie
dnia.
W celu dokładnego zbadania obyczajów tarantuli, urządziłem dla niej mieszkanie, stosując się, ile można, do jej zwyczajów i do moich zamiarów.
Na dom dla niej przeznaczyłem słój szkla
ny, największy, ja k i miałem pod ręką, okrą
gły, o średnicy 300 mm, wysoki na 600 mm.
Do słoja tego do wysokości 300 mm nasy
pałem proszku z utartej, chudej gliny, ubija
jąc go warstwami lekko i równo. Proszek po wierzchu pokryłem warstw ą 20 mm gru
bą gliny tłustszej, m okrej. P o jej wyschnię
ciu zrobiła się w słoju podłoga gładka i twarda. W niej wyciąłem krążek na 30 mm średnicy, ażeby ułatwić tarantuli kopanie jam y. Dołek zasypałem proszkiem gliny do równości z podłogą. Ażebym znowu wnętrze tej jam y mógł obserwować, krążek ów wyciąłem prawie przy samym boku sło
ja . W przekonaniu, że jasności w swojem ukryciu tarantula nie ścierpi, nasunąłem na słój ru rę z tektury, wyższą od górnego po
ziomu gliny i dającą się łatwo podnosić. P o
środku podłogi słoja wsadziłem suchą, roso
chatą gałęź; jej konary nie dochodziły do boków słoja i do jego wierzchu. U jednego z konarów powiesiłem na nitce kawałek cu
kru, tuż nad podłogą. Do tej lokalności wrzuciłem kilkanaście much z podciętemi skrzydłami i okulawionych o tyle, żeby po szkle chodzić nie mogły i ze słoja nie ucie
kały.
Wpuściłem do słoja tarantulę samca, nie
zwykle rosłego, złapanego pod Derbentem.
Jego odwłok ma 20 m m średnicy.
Tarantula biegała naprzód dookoła słoja, wspinała się na jego ściany, wspinała na
pieńki wkopanych gałęzi, wreszcie zawie
dziona wszędzie, próbowała wkopać się w ziemię. Zaczęła ją gryść tu i owdzie, ale znalazła ją zbyt tw ardą dla siebie. Naraz trafia tam, gdzie krążek był wycięty.
W zięła się natychmiast do roboty. Cie
kawą jest rzeczą, ja k tarantula radzi sobie przy wydobywaniu ziemi z dołu, którego głębokość jest dziesięć razy większa od dłu
gości jój tułowu. Otóż szczękoróżkami kru
szyła ziemię w drobne krupki, na skruszoną, rosciągała siatkę z grubej, obfitej pajęczyny, mięszając ją z ziemią, przez co powstawała masa dosyć zwięzła. Z niój tarantula ura
biała kulki około 15 mm wysokie; brała je tylnemi nogami, wynosiła na wierzch, ukła
dała dookoła otworu jedna przy drugiej i spajała je pajęczyną. Tym sposobem sfor
mował się przy wrębie otworu wał dosyć mocny. Następnie kulki odnosiła dalej — bezpośrednio za wał, także dookoła, a że otwór był blisko ściany słoja, przeto te dal
sze kręgi otaczały jam ę tylko od trzech stron. Poczem zaczęła układać drugą w ar
stwę kulek, w tym samym co poprzednio po
rządku. Podobnież układała warstwę trze
cią, zawsze zaczynając od jam y i kończąc krócej niż warstwa dolna. Tu, na zewnę
trznym brzegu, ziemię wału obsypała ró
wno i sj)adzisto.
P rz y tój ciężkiój, grabarskiej robocie, pro
wadzonej przez 20 godzin z systematyczno
ścią dobrego sapera, odpoczywała mało. J a ma miała ju ż 120 mm głębokości, kiedy ta
rantula pomyślała o spoczynku dłuższym i o sytszym pokarmie. Pracownica schudła, a przynajmniej zeszczuplała widocznie.
Spoczynek trw ał dni cztery. Tak długo, zdaje mi się, dlatego, że lokatorka od napa
ści ju ż była zabespieczoną jakotako i że na dalszą robotę zabrakło jej wątku paj ęczyno- wego. P rzy tym odpoczynku jad ła wiele i zaokrągliła się podawnemu.
Kopanie jam y prowadziła dalej i skończy
ła ją na głębokości 200mm. U jej dna z bo
ku wybrana komórka okrągła, sklepiasta, szeroka na 50 mm, wy tynkowana pajęczyną.
Od czasu do czasu ostrożnie, przy szarem świetle w pokoju, unosiłem tekturę na słoju.
Jam a całą głębokością swoją dotykała szkła,
wnętrze więc jej widać było doskonale.
N r 24. WSZECHŚWIAT. 371
Ściany jej było pionowe, ich szerokość je
dnakowa.
W ielka zmyślność tarantuli była tu wyra
źną: miejsca, w których proszek słabiej ubi- tój gliny obsypywał się, osnuła ona grubą, pajęczyną i wstrzymała obsypywanie.
Moja ciekawość nie podobała się tarantu
li, zaczęła szklany bok swćj jam y pokrywać pajęczyną, czem zmusiła mnie do rzadszych obserwacyj nad wnętrzem jej zacisza. Uno
siłem tekturę tylko w konieczności.
Tarantula w więzieniu pokrywała wejście do jam y przed niepogodą. W ykonywała to bardzo zręcznie.
Zabierając się do tój roboty, podciągnęła ku jam ie kawałek słomki, który przypadko
wo dostał się do słoja. Jedna słomka nie wystarczała i tarantula dzień deszczowy przebyła na dnie jam y niezakrytej.
T a okoliczność dała mi poznać potrzebę mego jeńca, którój zaraz uczyniłem zadość;
wrzuciłem do słoju . kilkanaście kawałków różnej długości pociętej cieniutkiej rózgi i słomy. Tarantula natychmiast kilka róze- czek wzięła na zapas do jamy.
Przed deszczem z usypanego wału, od je go zewnętrznej obwodowej krawędzi na- gi-yzła krupek ziemi, przerobiła je z gęstą pajęczyną, z tej masy narobiła kulek, które znosiła bliżej otworu i ten obstawiła niemi do okoła. Każdą kulkę nawiesiła cokolwiek nad otwór i dobrze osnuła pajęczyną. Na
stępnie ułożyła drugi rzęd kulek nad pierw
szym, wysuwając i ten trochę dalej nad otwór; poczem sama weszła do jam y. W y
ciągnęła stamtąd jeden krótszy kawałek ró- zeczki i ułożyła go nad jam ą bliżej boku otworu, niby beleczkę. Jej końce przymo
cowała do ziemi pajęczyną, pomagając tu sobie tylnemi nogami. Tak samo ułożyła drugą beleczkę bliżej drugiego boku. Po
dobnież ułożyła dwie drugie beleczki na- krzyż z tamtemi. Teraz wysuwała przednie nogi z jam y pomiędzy belkami, ściągała kul
ki ziemi od brzegu na belkowanie dookoła otworu, wiążąc je gęstą pajęczyną.
Tym sposobem pokryła cały otwór.
W trzy godziny potem padał deszcz ule
wny. Po przejściu burzy tarantula dach swój rozwaliła, ziemię odniosła na dawne miejsce, spadłą do jam y wyrzuciła, kawałki zaś rózgi wciągnęła napo wrót do jamy.
Budowniczy sam, przyznaję się, żem moją majstrową, za jej prawidłową konstrukcyją pułapu wyżej cenić zaczął.
Tarantula z początku niewoli łapała mu
chy, wrzucane przezemnie do słoja, skoro jednak muchy wolne zaczęły same zlatywać się coraz liczniej, biegać po ziemi i po sę
kach, a łapać się dały—przestała jeść okale
czone. Lubi utrudzenie w polowaniu; po
strzegła, że muchy gęsto obsiadają cukier wiszący na nitce i te, prawie wyłącznie, ła
pać zaczęła. Zasmakowała w nich — może z powodu słodyczy w ich żołądku. Czato
wała na te muchy cierpliwie. Zrazu rzu
cała się na nie szybko, gwałtownie; lecz najczęściej potrąciła cukier zbyt mocno i spę
dzała z niego muchy bez korzyści dla siebie.
Zawodzona, zmieniła swoją taktykę. P od
nosiła się przed cukrem bardzo ostrożnie i wyciągała ku muchom przednie, mocno ko
smate nogi tak delikatnie, że niedotknąwszy cukru, muchę na nim siedzącą obejmowała i przytrzymywała; kiedy w pokoju panuje cisza, tarantula zdobycz zjada na ziemi, w innym razie wnosi ją do jamy.
Resztki zjedzonych owadów i swoje od
chody zawsze wynosiła z jam y i odsuwała ile mogła najdalej. Omotanie pajęczyną przedmiotu i w tein pomagało porządni- ckiej.
Wpuściłem drugiego samca do słoja.
Dawny rzucił się na przybysza z zapamię
tałością. , Obaj stanęli na nogi tylne, prze- dnierni ujęli się za barki i poczęli się gryść zajadle, nieprzerwanie po głowie, bokach, nogach. Nareszcie przybysz padł ledwie ży
wy; zwyciężonego usunąłem z szranków.
Zwycięsca mocno sturbowany poszedł do jamy.
Po kilku dniach wpuściłem do słoja sami
cę; zgoda była najzupełniejsza.
Z samic utrzymywanych oddzielnie, dwie wkrótce po złapaniu, bo w trzy dni zniosły jajka. Każda swoje zebrała w kupkę około 10 mm średnicy, osnuła pajęczyną, przycze
piła do końca swego odwłoku i nosiła z so
bą. Składała ją tylko na chwilę polowania
w jamie.
3 7 2 w s z e c h ś w i a t . N r 24.
Jednej jajk a odebrałem i pod siatką ga
zową ułożyłem na słońcu. Obu samic jajk a wylęgały się praw ie w połowie swojej ilości.
O B Y C Z A J E S K O R P IJO N A .
W przejeździć z Tem ir-IIan-Szury do T ar
ko w (nad morzem Kaspijskiem), nocowałem we wsi góralskiej K um -Tur-K ale. Gospo
darz Tatar, cliata—ja k wszystkie tu ta j—mu
rowana z łamanego kamienia na glinę i we
wnątrz tynkowana gliną, izba długa, wąska, w niej otwór okienny bez szyb, przym yka
ny mocną okienicą, podłoga gliniana, pułap z deseczek łupanych, dosyć gładkich, roze- schłych, nad belkami ułożonych; nad nim gruba warstwa gliniastej ziemi, ułożona do spadku, jest polepą i zarazem przykryciem dacliowem. W tej polepie i pomiędzy kamie
niami m uru gnieżdżą się swobodnie skorpijo- ny. W idać je niekiedy i wewnątrz chaty, w szparach popękanego tynku.
Tutejsze skorpijony dosyć są łagodne, tyl
ko sześciookie, niedłuższe nad 70 mm, mie
rząc od pyska do końca ciała.
Izba bez żadnych sprzętów, a więc spanie na ziemi. D la zabespieczenia się od napa
du łażących skorpijonów, położyłem się na szeroko rozesłanej, mocno kudłatej burce z owczej wełny i przykryłem się takąż bur
ką. Skorpijon nie umie łazić po kudłach.
Noc gorąca, izba duszna, zapewne we śnie byłem odkryty, bo skorpijon z pułapu spadł mi na piersi. Budzę się, zrywam, zapalam świecę, łapię napastnika; zdążył on jednakże ukłuć mnie cztery razy. Pierwsze to rany moje od legiendowego potworu, z którym rok drugi spotykam się. Pokłuciu sam wi- nienem, bo gdybym zachował się spokojnie, skorpijon nic trwożony powędrowałby da
lej po ciele mojem, ńieczyniąc mi żadnej szkody.
Ranki swędziły, ażeby jad u nie wtłaczać głębiej, nie dotykałem się do nich.
Po kilku minutach, na obrażonych miej
scach, wystąpiły krążki płaskie, czerwone, które zwiększały się i doszły wreszcie do średnicy 20—15—10 mm długiej. W tej też
kolei następowały nakłucia coraz słabsze, gdyż i zapas ja d u u skorpijona coraz mniej
szy. K rążki paliły mocno, jakby dotknięcie silnie rozgrzanego drutu. Gospodarz przy
niósł flaszeczkę z oliwą i polał nią każdy krążek. D la doświadczenia, jeden, wpra
wdzie najmniejszy, zostawiłem niezaoliwio- ny. P od oliwą ból się znacznie zmniejszył, wszystkie zaś ranki po godzinie dokuczać przestały, a po kilku zbladły zupełnie.
I skorpion nie taki straszny ja k go malują.
W oliwie był zatopiony mały skorpionek z odciętym pęcherzykiem jadowym; oliwa z tym dodatkiem ma być skuteczniejszą.
Dowiedziałem się od Persa lekarza, samo
uczka, aptekarza i wędrownego handlarza lekarstw, że oliwa na skorpijony jest zapra
wiona pewnym proszkiem i przez ludzi we
wnątrz używaną być nie powinna. Otóż ci lekarze, chcąc rozróżnić lekarstwo od oliwy czystej, kładą do flaszek skorpijony. Środek to nawet dla Czerkiesów bardzo prosty, ale niezawodnie arcyskuteczny.
W parę lat potem przeniosłem się do Dcr- bentu i tam postanowiłem hodować skor
pijony, aby bliżej poznać ich obyczaje. P rzy gotowałem dla nich mieszkanie, ile można zgodne z ich zwyczajami; wzgląd to nie
zmiernie ważny przy badaniu okazów.
Misę miedzianą, okrągłą, cyną wybieloną, 0 dnie plaskiem, 700 m m średnicy, 150 mm głęboką, od połowy głębokości u góry tro
chę rozw artą, uznałem po różnych próbach za najlepszą. Dno tej misy polałem równą cienką warstwą gęsto rozrobionej gliny, któ
ra po wyschnięciu stanowi powierzchnię w i
docznie, przyjemną dla moich więźni. Na tem dnie ułożyłem skałę 400 mm wysoką, z klinowatych kawałków świeżo łamanego, drobno muszlowego kamienia. Skała dooko
ła odosobniona od brzegów misy, podziura
wiona na wszystkich bokach w niniejsze 1 większe jasne i cieniste pieczary. Między niemi były i dosyć płaskie, w które skorpij on czasami lubi się wciskać, jakgdyby chciał się podrapać po grzbiecie.
Misę postawiłem na stole przed oknem południowem, w miarę potrzeby otwiera- nem i zasłanianem aż do zaciemnienia poko
ju . W dzień mogą padać na misę promie
nie słoneczne około 40 stopni C. gorące,
_
N
iJ24.
a nocą, — promienie księżyca, przy których skorpijony lubią się roskoszować.
Skorpijon żywi się muchami wszelkiego gatunku, pajączkami, stonogami; do okólni
ka więc wpuszczam kilka stonogo w i dzie
siątek much domowych z obciętemi trochę skrzydłami i trochę okulawionych. Dla tych much na podłodze, na skale, tu i owdzie po
kładłem maleńkie skorupki fajansowe z ka
wałkami odwilżonego cukru. Muchy wyle
cieć i wyjść z misy nie mogą, rozłażą się wszędzie; do cukru zaś zlatują się i wolne—
z pokoju.
W tak zaopatrzonem terytoryjum osadzi
łem wyrosłego, tęgiego skorpijona samca.
Więzień przez godzinę obiegał swoją sie
dzibę po jej krawędziach, z początku szyb
ko, raźnie, potem wolniej, nareszcie zawie
dziony i zmęczony schował się do pieczary.
Po dwu dniach oswoił się; nocą, a na
wet w południe, przy szarem świetle wycho
dził na zdobycz, łapał muchy podcięte i wol
ne; w braku much zabierał się do stono- gów.
Po tygodniu był ja k u siebie; przywykł do szmeru w pokoju, czatował przy cukrze na muchy w mojej obecności. W olne chwy
tał chętniej niż podcięte, chociaż mu to tru dniej przychodziło. Z oswojonym zacząłem obserwacyje.
Ja k wiadomo, na końcu odwłoka w osta
tnim stawie pęcherzy ko watym skorpijona znajduje się jad, a na nim kolec rogowy, rurkow aty, zakrzywiony ku dołowi, bardzo ostry. Naciśnięty pęcherzyk łatwo przez rurkę kolca swój ja d wysącza.
Odwłok w swych przegubach zginać się może, a cały podnosić i spadać, lecz tylko w jednym kierunku z dołu w górę i naod- wrót: bocznych ruchów niema. Skorpijon kiedy się broni, wykonywa swoim odwło
kiem ruchy szybkie i stosunkowo, mianowi
cie ku dołowi, silne. Długość odwłoka za
giętego w górę dosięga do pyska.
Ja d skorpijona zabija owady, ptakom, zwierzętom ssącym i ludziom, przynajmniej na Kaukazie tylko ból sprawia; jem u same
mu nic nie szkodzi. Muchę na pokarm, skor- ' pij on chwyta w swoje kosmate na końcach kleszcze, podsuwa j ą do kosmatego pyska, wtłacza pomiędzy szczypcowate szczęko-
373 różki i chociażby zdobycz mógł utrzymać, podnosi ku niej swój odwłok, zatapia w nią swój kolec i jadem zatruwa; mucha omdle
wa i zdycha. Skorpijon wtedy wysysa z niej soki i resztę porzuca.
Rozdrażniony uderza mocno odwło
kiem w każdy miękki przedmiot, grożący mu, np. w rękawiczkę skórzaną, przekłu
wa ją i zatruwa, przyczem zmienia szybko swoje położenie,ażeby kolcem uderzać prze
ciwnika coraz w inne miejsce.
Skorpijon po odcięciu stawu z pęcherzy
kiem żyje i reszty odwłoka przy łapaniu much albo przy swej obronie po dawnemu używać usiłuje.
Górale złapanych w chacie skorpijonów nie zabijają, lecz odcinają im pęcherzyki i puszczają swobodnie. Okaleczony ju ż dla ludzi szkodliwym nie jest, owszem skrzętnie wyłapuje domowe robactwo, gnieżdżące się w chacie.
Niemogąc się doczekać w swoim okólni
ku płodu od hodowanych skorpijonów, urzą
dziłem drugą misę i tam zasadziłem tylko samice, ale łapane już w stanie brzemien
nym.
Samica jajek nie znosi, lecz trzyma je w przedłużeniu brzusznem dopóty, dopóki tam nie rozrosną się i nie dojrzeją, co łatwo widzieć przez rogowate, wpółprzezroczyste pokrycie odwłoka. Samica wydaje dzieci żywe, około sztuk 40, skorpijonek zwinięty jest w kulkę, około 2 mm średnicy, blado- żółty, nieruchomy. W ciągu godziny obsy
cha, rozciąga się i zaczyna poruszać.
Po 2 godzinach ju ż łazi,—do matki zupeł
nie podobny. Ona, za zbliżeniem się człowie
ka, swoje potomstwo troskliwie pokrywa so
bą. Na drugi dzień po urodzeniu nosiła je na sobie. J a k je tain włożyła dostrzedz nie mogłem. Po kilku dniach małe zaczynają się rozłazić dookoła matki. W ciasnej, zaję
tej skałą misie, mogły odchodzić zaledwie na 100 mm. W razie posuwania się matki dalej, jakby na znak jak i zbiegają się do niej; ona wyciąga nogi swoje, dziatwa po nich sama na grzbiet włazi i tam sadowi się jedno na drugiem. Dopiero tak obarczona
matka odchodzi z miejsca.
W S Z E C H ŚW IA T .
3 7 4 W SZECHŚW IAT. N r 24.
Upowszechnioną, wiadomość w Europie między uczonymi, że skorpijon obłożony ogniem dookoła, lub wobec innego niebes- pieczeństwa, w chwili ostatecznie groźnej zabija siebie, postanowiłem sprawdzić.
Na tę próbę przygotowałem następują
ce środki:
1) Stół pokryty pokładem z cegły palo
nej , kładzionej na glinę ogniotrwałą,, długim i szerokim na 600 mm. Pokład ten otoczony wrębem z blachy żelaznej, wystającej nad cegłę 100 mm, był placem próby.
2) Dziesięć kubków z blachy białej o pod
stawach kwadratowych 100 m m szerokich, głębokich na 150 mm z przykrywkam i. Te- mi kubkami, nalewanemi gorącą wodą ró
żnej tem peratury, obstawiałem skorpijona dookoła, kręgiem większym i mniejszym, aż do skutku.
3) Przeróżne szczypezyki, kolce, druty, lonty palne, węgle, mieszki, słowem, wszel
kie środki torturo we, które skorpijona zmu
sić mogły do rospacznego czynu.
Na te męczarnie, dla nauki, skazałem 10 skorpijonów płci obojga, różnego wzrostu, całych, oraz (> skorpijonów z pęcherzykami i kolcami, grubo obwiniętemi w jedw abne pakułlti, wreszcie 6 z obciętemi pęcherzyka
mi i kolcami, już wygojonych. P róby naj
staranniej dokonane przekonały mnie o myl- ności podania. Skorpijony całe, bolesnem cierpieniem nękane, machały silnie odwło
kami w górę i na dół, nibyto uderzały się w głowę kolcem, niby się raniły i rzeczywi
ście zdychały; wszelako na ich ciele żadnej rany dostrzedz nie mogłem.
Uwolnione z pod tortur, mimo owych ni
by śmiertelnych ciosów, powracały do zdro
wia i żyły.
Za dowód nieodwołalnej mylności poda
nia, uważam to, że skorpijony z obwiniętemi kolcami, a nawet z obciętemi, a więc pozba
wione możności zabijania siebie, przy takich samych próbach, machały ogonami ku gło
wie i zdychały.
TRZĘSIENIA ZIEMI.
W E D Ł U G A . D aU K R EE ,
c z ł o n k a p a r y s k i e j A k a d e m i i n a u k .
S T R E Ś C I Ł A
M A R Y J A T W A R D O W S K A .
Mylilibyśmy się sądząc, że wewnętrzne części kuli ziemskiej są w spoczynku; prze
ciwnie, są w ciągłym ruchu, czego dowodem wybuchy wulkaniczne i podziemne wstrzą- śnienia skorupy ziemskiej. Trzęsienia ziemi są zjawiskiem nader pospolitem, niemal co- dźiennem: niema dnia ani godziny, żeby sko
rupa ziemska nie ulegała wstrząśnieniom, na tym lub owym punkcie.
W yobraźnia poetów widziała w trzęsie
niach ziemi walkę Tytanów z bogami; filo
zofowie tłumaczyli je przez działanie sił przyrodzonych; Seneka twierdził, że powie
trze było ich przyczyną.
I.
W roku 1881 wielka część wyspy Chio została zniszczona przez trzęsienie ziemi.
Za pierwszem wstrząśnieniem mury domów popękały, za drugiem — runęło wszystko, a 5 000 osób zginęło w gruzach. W krótce ponowiły się wstrząśnienia i 4000 osób śmierć znalazło. Niejeden ranny, wydoby
wając się z pod gruzów, ginął przywalony nowemi gruzami. Przez cały rok, z małemi przerwami, trw ały trzęsienia ziemi. Wogó
le trzęsienia ziemi są zjawiskiem pospolitem w Azyi mniej szój i na wyspach Archipe
lagu.
Nie mniejsze wrażenie zrobiła katastrofa na wyspie Ischia. W ulkan Epomeo był nie
czynnym od roku 1301; wstrząśnienia z ro
ku 1883 były połączone ze straszliwym hu
kiem podziemnym; Casamicciola i Lago Ameno zostały zupełnie zniszczone. W ro
ku 1828 i 1881 były też trzęsienia ziemi na wyspie Ischia; zawsze najwięcćj cierpiała Casamicciola, z powodu mało ścisłego grun
tu. Wszystkie jednak wstrząśnienia na wy
spie Ischia ograniczyły się na małej prze
N r 2 4 . WSZECHŚW IAT. 3 7 5
strzeni. Neapol, będący na samym środku działań wulkanicznych, mało od nich cier
piał. Straszny wybuch z r. 79 po Clir. nie dotknął pięknej Partenopei; później jednak budowle bywały uszkodzone, ja k np. w 1349 r., 145G i t. d.
W miesiąc po katastrofie na wyspie Iscliia, olbrzymi wybuch nastąpił na wyspie K ra
katau, koło Jawy: runęły góry, a na ich miejscu jest dziś morze; ciemności nocy trw ały kilka godzin z powodu masy kamie
ni i popiołów, wyrzuconych z wulkanu; przez kilka tygodni powietrze było umiej przej
rzyste i łuny zmierzchowe były spowodowa
ne przez obfitość popiołów wulkanicznych;
fale morskie pędziły z szybkością 300 me
trów na sekundę, fale powietrza dwa razy przebyły drogę naokoło kuli ziemskiej, zgi
nęło 30000 ludzi.
Ostatnio trzęsienie ziemi spustoszyło An- daluzyją. W G rudniu 1884 roku uczuto wstrząśnienia na wybrzeżach zachodnich Hiszpanii i Portugalii. Po trzech dniach znowu się powtórzyło wstrząśnienie: w pro- wincyjach Malagi i G renady 56 miast i wsi zostało zniszczonych w przeciągu 10 sekund.
Potworzyły się w ziemi szczeliny, długie na kilka kilometrów, a na kilka metrów sze
rokie.
Ważnym jest fakt, że wstrząśnienia trw a
ją przez kilka tygodni, co nader często było obserwowane.
H.
P rzy trzęsieniach ziemi bywają wstrzą
śnienia prostopadłe ogromnej siły. W Ka- labryi w roku 1783 domy zostały wyrzuco
ne w powietrze, a w Riobamba w roku 1812 trupy zabitych były wyrzucone o 100 me
trów w górę. Zwykłemi są jednak wstrzą
śnienia faliste na wzór ruchu fal wodnych.
Jedne i drugie wstrząśnienia kombinują się niekiedy razem, a dla mierzenia ich siły, kierunku i trwania, istnieją przyrządy zwa
ne seismografami albo seismometrami ł).
Ponieważ wskutek trzęsień ziemi budowle zamieniają się w gruzy, są więc specyjalne sposoby budowania w krajach nawiedza
*) P o ró w n . W sz e c h św ia t t. II, str . 577.
nych przez trzęsienie ziemi. W Japonii są ściany z trzciny bambusow ej, na wyspach Filippinach budują tylko z drzewa, a w Ca- samicciola i Lago Ameno mają budować tylko z drzewa i żelaza wskutek dekretu kró
lewskiego. O
We wstrząśnieniach falistych, ruch daje się czuć więcej u szczytu, niż u podstawy budowli. W kopalniach ruch też jest słab
szy niż na ziemi. Ignacy Domejko był raz na dnie kopalni srebra Charnacillo w Cliili, o 200 metrów pod ziemią, tymczasem jego dom i wiele innych runęło właśnie nad nim, a on wcale tego nie słyszał.
Wstrząśnienie trw a zwykle krótko: se
kundę lub dwie. Ruchy faliste trw ają dłu
żej; skutki jednych i drugich bywają stra
szliwe. W 1812 r. w Caracas trzy wstrzą
śnienia, trwające po 4 sekundy, spowodowa
ły śmierć 20000 ludzi. Przestrzeń, jaką zajmują wstrząśnienia, jest jednak niezna
czną w porównaniu do powierzchni kuli ziemskiej. Zwykle wstrząśnienia powtarza
ją się w ciągu pew nego okresu (kilka miesię
cy albo kilka lat), zwanego okresem seismi- cznym i to jest rysem charakterystycznym trzęsień ziemi.
W Alpach widziano liczne przykłady okresów seismicznych. Koło Pigneret w P ie- moncie, wstrząśnienia trw ały od 2-go Kwie
tnia 1808 roku aż do 26-go Czerwca roku następnego: w tym okresie nie było dnia bez wstrząśnień i huków podziemnych. P rzy kłady te można pomnożyć do nieskończono
ści; ostatnia katastrofa w Andaluzyi j est te
go samego rodzaju, okres bowiem trw ał od 25 Grudnia zeszłego roku do 9-go Marca bieżącego roku. Takie okresy, według uwa
gi Humboldta, zdarzają się najczęściej w kra
jach oddalonych od wulkanów.
Rozróżniamy zwykle środek wstrząśnie
nia, w którym najbardziej dają się uczuć ruchy prostopadłe; dalój czuć się ju ż dają ruchy faliste, które rosprzestrzeniają się z szybkością 500 metrów na sekundę. Prze
strzeń wstrząsana bywa mała lub tak obszer
na, jak np. przy trzęsieniu ziemi w Lizbonie w roku 1755, które zajęło */,3 kiiliziemskiej.
Przestrzeń ta bywa zwykle kształtów niere
gularnych, czasem wydłużona w kierunku
łańcuchów gór. W śród okolicy dotkniętej
trzęsieniem ziemi, bywają punkty zupełnie
376 -WSZECHŚWIAT.
nieruchome. W strząśnieniom huki podzie
mne towarzyszą zwykle, ale ich siła wcale się nie stosuje do siły wstrząśnienia, są one w związku z naturą skał. Z drugiej strony huki podziemne bywają i bez wstrząśnięć;
jedne i drugie są jednak zawsze skutkiem tej samej przyczyny.
P rz y wybuchach wulkanów słyszymy też podobne łoskoty podziemne. P rz y wybu
chu wulkanu Cotopaxi w roku 1877 sły
szano łoskoty podziemne w Quito i Guaya- quil, to jest o 350 kilometrów od wulka
nu. P rzy ostatnim wybuchu K rakatau, sły
szano huki podziemne nietylko koło samego wulkanu, ale na Wyspie Ceylon, w M anilli, w Nowój Gwinei i na zachodniem wybrzeżu Australii, słowem w promieniu 3000 kilo
metrów od wulkanu.
Morza są wstrząsane podobnie ja k lądy, czego dowodem są uderzenia doznawane przez statki, bez żadnej zewnętrznej przy
czyny. W strząśnienia lądu przechodzą do morza i morze cofa się niekiedy na kilka kilometrów od brzegu, potem w raca i wpa- na na ląd w postaci olbrzymiej fali; w Chili widziano takie fale, mające 30 — 40 metrów wysokości. Potem morze się cofa, ale podo
bna fala wraca po kilka razy, niszcząc wszy
stko co na sw^j drodze napotka. Takie wy
buchy wodne są stokroć straszniejsze od wstrząśnień lądowych. Ogromne fale roz
chodzą się daleko od miejsca wybuchu: w r.
1854, w dwanaście godzin po trzęsieniu zie
mi w Simoda w Japonii, olbrzymia fala rzu
ciła się na brzegi Kalifornii. W czasie w y
buchu w K rakatau— w Colon na międzymo
rzu Panam a uczuto ruch fal nazajutrz po katastrofie wysp Sundzkich: fala doszła do Antyllów obchodząc A frykę południową, a potem szła oceanem Atlantyckim , między A fryką a południową Ameryką. Tę krętą drogę możemy wytłumaczyć tem, że archi
pelag położony na północ A ustralii, tudzież płytkość wód tamże, przeszkadzały pocho
dowi fal. W strząśnienie wód dało się na
wet czuć na wybrzeżach Francyi.
Trzęsienia ziemi są przyczyną nietylko tworzenia się szczelin i osuwania się skał, ale i wzniesień gruntu. Niekiedy wstrzą
śnienia bywają tak słabe,, że ich nie czuje
my; zdradza je zmiana poziomu powierzchni rtęci w odpowiednim przyrządzie. M ierzą
je zapomocą mikroseismografów, tak samo ja k przedmioty niewidzialne gołem okiem, są dostrzegalne pi-zez mikroskop. Te słabe wstrząśnienia bywają bez przerw zwykle.
I tak, w Styczniu roku bieżącego, środek półwyspu Włoskiego i część A lp na północ od Turynu były ciągle wstrząsane. Podo
bne zjawiska, acz ledwo zapomocą przyrzą
dów dostrzegalne, są godne uwagi dla swój ciągłości, zdradzają one bowiem nieustanną robotę podziemną.
Skorupa ziemska podlega też innego ro
dzaju ruchom: zmiany w powierzchni ziemi zachodzą w biegu wieków, bez żadnych gwałtownych wstrząśnień. I tak: niektóre lądy wznoszące się nad powierzchnię morza, były pod morzem ża czasów historycznych, lasy, o których historyja robi wzmiankę, są zatopione przez morze. Południowa część półwyspu Skandynawskiego opada powol
nie. Te powolne zmiany były dawnity myl
nie przypisywane zmianom poziomu morza.
Jest to dalszy ciąg zmian, które się odbywa
ły na większą skalę w czasie dawnych epok gieologicznych. Nie trzeba ich tylko brać za jedno z czysto powierzchownemi zmiana
mi, pochodzącemi z mechanicznego działa
nia mórz i rzek.
Skorupa ziemska nie jest więc nierucho
mą. W idzieliśmy jój ruchy, bądź gwałto
wne, bądź dostrzegalne zapomocą specyjal- nych narzędzi. Pozostaje tylko do powie
dzenia kilka słów o przyczynach tych ru chów.
III.
Ognisko działania trzęsień ziemi kryje się przed nami poza masą skał stanowiących skorupę ziemską. Szukano przyczyny tych zjawisk, bądź w burzach elektrycznych, bądź we wpływie słońca, bądź w położeniu planet lub księżyca, ale hipotezy te były po
zbawione gruntownych podstaw.
Naprzód bije w oczy fakt, że niektóre okolice bardzo rzadko podlegają trzęsieniom ziemi. Francyja np. jest spokojną pod tym względem. Zdarzają się wprawdzie trzę
sienia ziemi w Pirenejach i Alpach, ale nie
odznaczają się gwałtownością. Belgija, Ho-
landyja, północne Niemcy, większa część
Rosyi, Syberyja, z wyjątkiem okolic jeziora
N r 24.
Bajkał, znajdują się w warunkach wzglę
dnego spokoju, choć w tych krajach bywały niekiedy podziemne wstrząśnienia.
Zwróćmy teraz uwagę na skład skorupy ziemskiej, w miejscach nawiedzanych przez wstrząśnienia ziemi. Zauważymy tam za
wsze obecność czynnych wulkanów. W idzi
my to np. w Kolumbii, w rzeczypospolitej Ekwador, w Chili, w Peru. Chili, bardzo podległe trzęsieniom ziemi, posiada 33 wul
kany czynne, z których Aconcagua jest wy
soki na 6827 m. Na brzegach Azyi znaj
dują się okolice, posiadające wulkany i pod
ległe trzęsieniom ziemi. Japonija np. silnie i często wstrząsana, posiada 41 wulkanów, z których 17 czynnych. W yspy Filipiny podlegają też trzęsieniom ziemi; seismograf w obserwatoryj um w Manilli jest w ciągłym ruchu, nawet wtedy, gdy trzęsienie ziemi czuć się nie daje.
Związek między trzęsieniami ziemi a wy
buchami wulkanów można tem udowodnić, że pierwsze poprzedzają zawsze drugie, a ustają skoro się otworzy wulkan
ida uj
ście masom pary wodnej. I tak: po dzie
więćdziesięciu dniach wstrząśnień podzie
mnych utworzył się w roku 1759 widkan Jorullo w Meksyku; wybuch Cotopaxi był też połączony ze strasznem trzęsieniem zie
mi. P a ra wodna jest przyczyną wybuchów wulkanicznych; onato wypiera lawy na po
wierzchnię, ona wyrzuca z wulkanów gła
zy „lapilli“
ipopioły. W ulkany są
A vięcklapami bespieczeństwa od trzęsień ziemi.
Zdarza się jednak, że okolice pozbawione wulkanów, bywają gwałtownie i często wstrząsane; do tej kategoryi należą: Syryja, Palestyna, A zyja mniejsza, Turcyja euro
pejska, Grecyja, Sporady, Cyklady, wyspy Jońsltie, W łochy, Sycylija, okolice Lizbony, część południowa półwyspu Iberyjskiego i t. d. W tych krajach pozbawionych wul
kanów, zauważymy pewien ważny rys wspól
ny: kraje te są górzyste. Należy się nad tem zastanowić.
W wielu krajach pokłady tworzące sko
rupę ziemską są poziome, ja k np. na półno
cy Francyi. Nietylko pokłady trzeciorzę
dowe bywają poziome, ale jurajskie i kre
dowe. W innych krajach przeciwnie, po
kłady są wzniesione, mniej lub więcej odda
lone od położenia poziomego. Pokłady te
377 były kiedyś także poziomemi: zdumiewać się trzeba nad siłą, która tych przewrotów do
konała. W górze Jungfrau pokłady pier
wotnie poziome zostały wyniesione do wy
sokości 3 000 m. Nietylko w górach widzi
my taką zmianę położenia warstw pierwo
tnie poziomych. W pasie węglowym, cią
gnącym się od północy Francyi, przez Bel- giją aż do Westfalii, pokłady wapienne pod
legły najrozmaitszym zboczeniom od swego pierwotnego położenia. W idzimy więc do
wody działania sił ogromnych; możnaby po
wiedzieć, że skorupa ziemska stała się za- wielką w stosunku do wnętrza i musiała się ściągnąć i sfałdoWać. Te fałdy dałyby po
czątek łańcuchom gór.
Centrum działania trzęsienia ziemi jest w stosunku do łańcuchów gór; nieraz wstrzą
śnienia są do nich równoległe, takjakw osta- tniem trzęsieniu ziemi w Andaluzyi, które
go oś była równoległa do łańcuchów gór.
Jest jeszcze jeden ważny fakt do zaznacze
nia: trzęsienia ziemi są najczęstsze tam, gdzie góry są najnowszej formacyi. Te same więc siły, które wytworzyły góry, są powodem trzęsień ziemi w okolicach pozbawionych wulkanów. Jeżeli siły, które spowodowały zmianę układu warstw, działają ciągle, sko
rupa ziemska nie może nie pękać i nie two
rzyć różnych szpar i szczelin, a to się nie dzie
je bez gwałtownych wstrząśnień. Góry An
daluzyi wchodzą do tej kategoryi: Sierra Nevada należy do najmłodszych łańcuchów gór; sąsiednie warstwy trzeciorzędowe zo
stały wyniesione o 1000 m nad powierzchnię morza. U stóp tych gór są warstwy czwar
torzędowe, nachylone o 65 stopni. Liczne źródła gorące są dowodem istnienia szczelin głębokich w tej okolicy.
IV.
W edług zdania panującego w nauce, by
łyby dwie przyczyny trzęsień ziemi: z jednej strony, przyczyny wulkaniczne i para wo
dna, z drugiej—-wyprowadzenie z równowa
gi mas stałych. Za ostatnią jednak przyczy
ną nie może przemawiać częste powtarzanie się wstrząśnień, które następuj ą po sobie bezu
stannie, przez ciąg kilku tygodni i miesięcy.
Przyczyna ieh ponawia się więc ciągle, a nie
W S Z E C H ŚW IA T .
378 WSZECHŚW IAT. N r 24.
ustaje, jakby to być powinno, gdyby tu dzia
łał brak równowagi w masach stałych.
W oda zamknięta w hermetycznem naczy
niu i doprowadzona do dostatecznie wyso
kiej tem peratury, wytwarza siłę ogromną;
przy 500° (tem peratura o wiele niższa od tem peratury lawy) p ara wodna ma prężność równającą się sile materyj wybuchowych.
Przykładem tu są straszne wybuchy kotłów parowych. W naturze prężność pary wo
dnej ciągle się objawia przy działaniu wul
kanów. Wszystkie warunki potrzebne do wytworzenia takiej prężności znajdują się w skorupie ziemskiój, na pewnej głębokości, poza obrębem wulkanów, a głównie pod łań
cuchami gór i szczelinami.
Z jednej strony, tem peratura ziemi wzno
si się, im bardziej w głąb się posuwamy;
jestto reszta ciepła, które posiadała nasza planeta. Tem peratura podwyższa się prze- cięciowo o 1° na każde 30 m, a niekiedy i więcfj. Z drugiej strony woda, z powodu ciążenia i włoskowatości, dąży ciągle na dół, przechodząc tym sposobem z w arstw zi
mnych w coraz to gorętsze. W oda więc z powierzchni ziemi dostaje się przez pory skał do warstw głębszych i tam ju ż przez wstrzęśnienia i łoskoty podziemne, daje uczuć siłę wybuchową ja k ą zyskuje.
P unkt, w którym powstają trzęsienia zie
mi nie leży w jej środku. W yliczono, że
W
okolicach wulkanicznych znajduje się on w głębokości 9 do 15 km, w nie wulkani
cznych zaś—w głębokości 17 do 38 km. Jest
to mała przestrzeń w stosunku do promienia ziemi, ale zawsze panuje ju ż tam tem peratu
ra nader wysoka. P o d szczelinami i góra
mi są miejsca puste, o wysokiej tem peratu
rze, które się napełniają wodą przez działa-
jnie włoskowatości.
Przypuśćmy, że beczka prochu wybucha w podziemiu: usłyszymy naprzód wybuch, potem wstrząśnienie prostopadłe na małej przestrzeni, potem drganie faliste na wię
kszym obszarze. Porów nać to można z trzę
sieniem ziemi, z tą różnicą, że się one powta
rzają, ja k gdyby się ciągle odnawiała ich przyczyna. I to powtarzanie się można wy
tłumaczyć: woda sprawiając wybuch, rozsa
dza ściany swego więzienia i wchodzi do szczelin sąsiednich, gdzie inna je s t prężność i temperatura. Ściany w racają do pierwo
tnego swego położenia, a gdy prężność sta
nie się odpowiednią, nowy wybuch następu
je. Takie przechodzenie wody z wydrąże
nia w wydrążenie powtarza się pewną ilość razy i stanowi peryjod seismiczny, który się ponawia, skoro się znowu woda zbierze w podziemnym zbiorniku. Łoskoty i grzmo
ty podziemne, którym nie towarzyszą wstrzą
śnienia, stwierdzają teoryją o roli pary wo
dnej, bo są spowodowane przez nagłe skra
planie się pary wodnej, lub wychodzenie przez wąski otwór mas gazowych o wyso
kiej prężności. P ara wodna, wyrwawszy się ze swego zbiornika, skrapla się prędko i mo
że się przyczynić do utworzenia źródeł go
rących. Możemy sobie wyobrazić olbrzymią prężność gazów i par podziemnych, biorąc miarę z siły wybuchowej bawełny strzelni
czej i dynamitu, lub też ścieśnionego powie
trza.
A więc siła gazów jest dostateczną dla wytłumaczenia skutków trzęsienia ziemi i wybuchów wulkanów. Gazy te i pary znaj
dują ujście w wulkanach. W okolicach po
zbawionych wulkanów, trudniej im się wy
dostać na zewnętrz, to też wstrząśnienia od
bywają się na większej przestrzeni.
Trzęsienia ziemi w okolicach pozbawio
nych wulkanów są skutkiem wybuchu, któ
ry nie może się wydostać na powierzchnię;
podobnie ja k trzęsienia ziemi okolic wulka
nicznych mają one za przyczynę olbrzymią siłę, jak ą posiada p ara wodna w głębi sko
rupy ziemskiej.
ROZKŁAD MATERYI ORGANICZNEJ
PRZEZ ŻYJĄTKA PY ŁK O W EJ
s k r e ś lił
Józef Natanson.
c) Grzybki pleśniowe i wyższe..
68.
Przystosowanie się pleśni do specyjal- nych warunków. Jeśli z kolei chcemy w ros-') P o r ó w n . W sz e c h św ia t to m IV , str. 165.
N r 24. WSZECHŚWIAT. 379
patrywaniu naszego przedmiotu, dać miej
sce grzybkom pleśniowym, nie znaczy to, abyśmy zamierzali zająć się tu zupełną, cha
rakterystyką roślinności pleśniowej, odda- wna badaniom dostępnej i stosunkowo do
brze poznanej. Zajęcie się opisaniem pleśni i ich własności wkraczałoby w dziedzinę czystej już botaniki i tak z tego ja k i z wa
żniejszego jeszcze dla nas względu, a miano
wicie, że skutkiem życia pleśniowego zazwy
czaj bywa nie rozkład materyi, lecz jej spa
lenie na związki najprostsze (por. § 44), nie będziemy się tu zajmowali wskazaniem—
bardzo wydatnych zresztą ■ — rysów i cech szczególnych, znamionujących formy ple
śniowe. Po odnośne wiadomości odsyłamy ciekawego czytelnika do podręczników bota
niki, w których dział niniejszy posiada p ra
wo zupełnego obywatelstwa i na równi z działem grzybów właściwych bywa trakto
wany. My tutaj ograniczymy się do krótkiej charakterystyki niektórych, wyjątkowych właśnie tylko, wypadków z życia pleśniow- ców, w których grzybki te, porzucając fizy- jologiczne właściwości swego szczepu, zapo
minając niejako o swym rodowym charakte
rze i przeniewierzając mu się, •— coprawda z konieczności, •— stają się fizyjołogicznie, a nawet i morfologicznie jednocześnie, po- dobnemi wielce do grzybków pączkujących.
Nawet niewtajemniczonym w botanikę czy
telnikom wiadomo przecież, że pleśni, po
krywające powierzchnię substancyi, na któ
rej i kosztem której żyją, składają się ze strzępków, sterczących do góry nakształt włosków, a przedłużenia strzępków tych, splecione i skrzyżowane pomiędzy sobą, wchodzą w miękką substancyj ą podłoża lub nurzają się w płynie, jeśli ośrodek żywiący jest natury ciekłej. Stykający się z mate
ryj ą ośrodka splot strzępków, zwany grzy
bnią, czerpie z niej potrzebne pożywienie, ssąc je niejako przez błonę zewnętrzną strzępków; sterczące i w powietrzu bujające strzępki pionowe (czasem zaś, gdy te osta
tnie nie są rozwinięte, rola ich pada na pły
wające na powierzchni płynu strzępki po
ziome) czerpią tlen z powietrza, wdychają go i zaraz zużywają na utlenienie przyjętej materyi. Jeśli tlenu w powietrzu jest mało lub jeśli w sztucznem doświadczeniu podda
my pleśni atmosferze beztlenowej, życie ich
będzie nędznem, lub wprost niemożliwem:
bez powietrza pleśni giną, umierają.
Nie zawsze jednak.
Bardzo interesujące spostrzeżenie np. zro
bił w r. 1881 Yan-Tieghem, który dowiódł, że gdy do jakiegokolw iek nieoczyszczonego oleju lub oliwy (niegotowanych) wprowa
dzimy przedmiot miękki napojony wodą, jak bibułę, watę i t. p., to na powierzchni tego przedmiotu żyć poczynają najrozmaitsze pleśniowe i wyższe (Ascomycetes) grzybki;
rozwój w oleistój cieczy idzie zupełnie swo
bodnie, normalnym trybem, a co najdzi
wniejsza, zwyczajna pleśń zielonkawa, zwa
na p ę d z l a k i e m (Penicillum glaucum), w tych warunkach skąpego przystępu tlenu (z otaczającego tłuszczu), może normalnie owocować, chociaż owocowanie, ja k wiado
mo (§ 59), wymaga zawsze obecności tlenu i to w większych ilościach.
Nas tu jednak zajmuje inna, jeszcze cie
kawsza zdolność pleśni do przystosowywa
nia się w pewnych odrębnych fizyjologi- cznych warunkach, a mianowicie zdolność naginania życia swego do warunków roskła- du materyi, do wywoływania fermentacyi wśród płynu. Niektóre, bardziej jakgdyby wytrzymałe grzybki mogą bowiem, przy za
nurzeniu ich w zawierających cukier ros- tworach, żyć zupełnie na wzór drożdży, wy
woływać normalną fermentacyją alkoholo
wą, a obok tego zmieniać swoje zasadnicze życiowe własności, przybierając natomiast stopniowo rozmaite znamiona grzybków pą
czkujących.
Obok kilku czysto pleśniowych grzybków (Zygomycetes) własność tę posiadają •— jak zaraz dalej zobaczymy—niektóre jeszcze in
ne, do pleśni zbliżone, które jednak według dzisiejszej systematyki w szeregach wyż
szych grzybów miejsce zająć winny.
69.
Fizyjologiczne 'przystosowanie połączone jest z morfologicznem. Do typowych form
pleśniowych należy wyrastający na rozmai
tych, dużo azotu zawierających podłożach, grzybek, zwany M u c o r , którego bardzo wiele istnieje gatunków. Długie sterczące strzępki, niby nitki, zakończone są u wie
rzchu a czasem i na bocznych odgałęzieniach dużemi, krągłemi pęcherzykami, niby głów
kami na szpilce, stąd nazwa „pleśni głowia
s te j/' Pleśń tego rodzaju hodować można
380 w s z e c h ś w i a t . N r 24.
łatwo i na płynach, zawierających w rostwo- rze cukier. Mucor wyrasta normalnie i w kró
tkim czasie pokrywa całą powierzchnię pły
nu. Jeśli zawartość całą szerokiego a płyt
kiego naczynia, w którem hodowany był M.
racemosus, przelej emy do wysokiej a wąskiej flaszki, przeważna część utworzonego nor
malnie ciała pleśniowego będzie z ko
nieczności w płynie zanurzoną. Grzybek nie ginie jednak w tych warunkach, lecz po niedługim czasie w płynie widzieć się daje ferm entacyja cukru, ja k gdyby drożdże a nie pleśń głowiasta żyły w rostworze. Przebieg fermentacyi i jej charakter nie różni się od drożdżowej; pleśń żyje zanurzona, ale wraz z nowem jćj życiem zmienia się jćj budowa:
strzępki stają się krótsze a szersze, przybie
rają kształt jajow atych, oddzielnie uwido
cznionych, a razem lcoloniją tworzących członków, a wkrótce na przeobrażonych w ten sposób częściach grzybka wyrastać poczynają nowe, kuliste pączki, tak, że ogól
ny wygląd żyjącegoirozwijającego się wśród płynu Mucora staje się bardzo podobnym do postaci drożdżowej kolonii *). U in
nych gatunków zdolność przechodzenia w stan pączkujący i wywoływania fermen
tacyi nie jest dotąd stwierdzoną. Za prze
niesieniem formy pączkującej do odpowie
dniego nowego ośrodka żywiącego, nic dal
szego rozwoju nie tamuje: w płynie ocukrzo- nyrn grzybek dalej pączkuje, niby drożdże, na powietrzu natomiast przekształca się za
raz i rozwija w norm alną zupełnie pleśń powracając do pierwotnego swego typu 2).
U innych pleśniowych grzybków zj awislso przystosowywania się do warunków życia roskładowego w tak wybitnej mierze nie istnieje. Zanurzona w płynie cukrowym pleśń (normalna) Aspergillus glaucus nie gi-
•) Z powodu znacznego podobieństw a postaci, nad ali N iem cy pączkującej m o d y fik a c ji grzybka Mucor nazwę „K ugelhefe“.
(P rzy p . autora).
2) T r a n s fo r m a c y jn a z d o ln o ść r n u k o r o w y c h g r z y b k ó w w y w o ła ła p o r o k u 1800 h ip o te z ę , j a k o b y d r o ż d ż e w o g ó ln o śc i s ta n o w iły t y lk o m o d y fik a c y ją g r z y b k ó w p le śn io w y c h . H ip o t e z y t e j b r o n ili k o le jn o B a il i B e r k e le y , p ó źn iej B o n o r d e n , w r e s z c ie H o ffm a n n i I la llie r .
(P r z y p . a u to r a ).
nie wprawdzie, lecz niedługo pozostaje pod powierzchnią: grzybek wydziela zaraz dro
bne pęcherzyki gazu (dwutlenku węgla) i za pomocą tych pęcherzyków wydostaje się na powierzchnię; przytem tworzy się drobna bar
dzo ilość alkoholu; fermentacyja jest więc i tutaj możliwą ale zaledwie jako przelotne tylko zjawisko. Aspergillus glaucus bowiem nie może widocznie nagiąć się i morfologi
cznie zarazem przeobrazić, ja k tego życie pod powierzchnią płynu wymagać się zdaje.
Podobnież zachowuje się Penicillum.
Natomiast, wedle badań Duclauxa, ple
śniowe żyjątko, rozwijające się na powie
rzchni niezbieranego mleka lub śmietanki, a będące według wszelkiego prawdopodo
bieństwa szczególnym, zapomocą rozrodków (conidia) się rozmnażającym grzybkiem, zwanym Oidium lactis (modyfikacyja formy Erysiphe, należącej do gromady Ascomyce- tes), gdy zostanie zanurzonem w głąb naczy
nia, wywołuje w mlecznym tym ośrodku widoczną, typową fermentacyją, a przytem ulega zupełnemu pod względem morfolo
gicznym przeistoczeniu. Drobne, przeo
brażone komórki oddzielne zanurzonój ple
śni, znacznie krótsze od normalnych, zu
pełnie postacią swą przypominają pewne odmiany drożdży i — ja k one — przez pą
czkowanie zapewne się rozmnażają. F e r
mentacyja ta w mleku niedługo trwała, lecz niewiadomo, czy nie działo się to wsku
tek niekorzystnych zewnętrznych w arun
ków *).
Jeśli dla zupełnego wyjaśnienia stosunku grzybków pleśniowych i wyższych nawet grzybków do grzybów pączkujących i do zjawisk roskładu, dodamy jeszcze, że na ro
zmaitych owocach (por. § 60), jako to: na śliwkach, na porzeczkach i t. d. znajdowano drobne grzybnie wysoko uorganizowanycli grzybów, jakiemi są Ascomycetes (rodzaje:
Exoascus i Gymnoascus) i Basidioinycetes (rodzaj Exobasidium, z rodziny obłócznia-
*) Nie od rzeczy w ydaje n am się zaznaczyć przy tem , że ta k niek tó re g a tu n k i z rodzaju Mucor, we
dług L ich th eim a, ja k i sam w łaśnie Oidium lactis, we
dług G raw itza, m ają tak że zdolność przystosow yw a
n ia się do ży cia pasorzytniczego.
(Przyp. autora).
N r 24. WSZECHŚWIAT. 381
ków, najwyższych grzybów ) i że zarodniki tych grzybów w sokach odpow iednich owo
ców kiełkują, a następnie w ytw arzają pą
czkującą, znów do drożdży podobną formę;
jeśli przypom nim y, że w podobnych w arun
kach pączkuje zagadkow a grzybnia D em a
tium pullulans (§ 60);— to wyniesiemy z k ró t
kiego zestawienia tych ciekaw ych zjaw isk należne zapatryw anie na subtelność przejść pomiędzy różnemi grupam i jestestw p rzy
rody i na możliwość najróżniejszych od
stępstw tak m orfologicznych j a k fizyjolo
gicznych, w śród pozornie tylko odgraniczo
nych g ru p przyrodzenia.
P o s i e d z e n i e t r z y n a s t e K o m i s y i t e o r y i o g r o d n i c t w a i n a u k p r z y r o d n i c z y c h p o m o - c n i c z y c h , o d b y ło się w d n iu 4 C zer w ca o g o d z in ie 8-ej w ie c z o r e m , w lo k a lu T o w . O grod n ., p od p r z e w o d n ic tw e m D ra W . S z o k a lsk ie g o . P o p r z e c z y ta n iu p r o to k u łu p o sie d z e n ia p o p r z e d n ie g o , p . Br. Z n a to - w icz, ja k o u z u p e łn ie n ie d o o p isu w ę g la b ru n a tn eg o z p od K rze m ie ń c a d o d a ł, ż e a n a liz o w a ł c h e m ic z n ie w ę g ie l b r u n a tn y z p ró b z e b r a n y c h p r z e z prof. T rej- d o sie w ic z a i o z n a c z y ł j e g o w a r to ś ć o p ałow ą.
N a s tę p n ie p. M ag. J. S ie m ir a d z k i o d c z y ta ł „k rótkie sp r a w o z d a n ie z w y c ie c z k i do p u sz c z y B ia ło w ie s k ie j11.
O k reślił n ap rzó d r o z le g ło ś ć p u s z c z y , k tó r a w y n o si 40 m il k w a d r a to w y c h , d a lej p o d a ł d o k ła d n ie g r a n ic e p u szcz y , p o ło żo n ej w p o w ie c ie P r u ż a ń sk im n a p o g r a n iczu z p o w ia te m B ie ls k im i W o łk o w y s k im , — s c h a r a k te r y z o w a ł p u szcz ę z e w z g lę d u n a r o ś lin n o ś ć , z a lu d n ie n ie i r o z d z ia ł w ó d . W ie ś B ia ło w ie ż ę , p o ło ż o n ą w sa m y m śr o d k u p u sz c z y , n a d rzeką, N a r e w k ą , u w a ża p. S. za n a jw y ż s z y p u n k t d o ść w y n io s łe g o g r z b ie tu , w z n ie s io n e g o n a 2 0 0 m n a d p o z io m m orza, p r z e c i
n a ją c e g o p u sz c z ę p o p r z e c z n ie w k ie r u n k u P d .-W . W z n ie s ie n ie to tw o r z y w o d o d z ia ł p o m ię d z y r z e k a m i N a r w ią i J a s io łd ą z je d n e j s tr o n y , a B u g ie m z d ru giej str o n y . W zg ó rza , tw o r z ą c e w s p o m n ia n y g r z b ie t, są p o k r y te w s p a n ia łe m i la sa m i liś c ia s te m i,— n a ob u za ś sto k a c h , n a b r z e g a c h p u s z c z y so sn a w y łą c z n ie w y stę p u je .
Z e w z g lę d u n a b u d o w ę g ie o lo g ic z n ą p u sz c z y , p. S.
sta r s z y c h p o k ła d ó w n ie o d n a la z ł, c h o c ia ż sp o d z ie w a ł się z n a le ś ć o b n a ż e n ia b ia łe j k r e d y , flora, b o w iem , a do p e w n e g o sto p n ia i fau n a p u s z c z y , k a że o c z e k i
w a ć g ru n tu w a p ie n n e g o n a śr o d k o w y c h w zg ó rz a ch . R o śn ie b o w ie m w p u sz c z y w w ie lk ie j o b fito śc i n a p n ia ch g ra b ó w m e c h H o m a lo th e c iu m se r ic e u m , z n a n y u n a s d o tą d ja k o r o sn ą c y n a r u in a c h lu b sk a ła c h
w a p ie n n y c h ,— n a d to w t y m sa m y m m c h u ż y j e k ilk a g a tu n k ó w ślim a k ó w , ja k o to: I I e lix fru ticu m , H e lix v o lg u e n sis, C la u silia la m in a ta , sim ilis, p lic a tu la , ru- gosa, o r th o sto m a , ró w n ież c h a r a k te r y s ty c z n y c h d la w a p ie n n y c h g r u n tó w . P o m im o t y c h w sk a z ó w e k g r u n t p u szcz y p r z e d s ta w ił się p. S. w p o sta c i p ia sk ó w i g lin p ia sz c z y s ty c h z g ła z a m i n a rzu to w em i. T y lk o w p o b liżu m ia ste c z k a N a r e w k i i z a w sią N o w o -B ere - zo w em , w d o ść g łę b o k ic h d o ła c h d o k o p a n ia ta k zw.
p rzez lu d o k o lic z n y g lin y , z n a la z ł p. S. p ię k n y m ar- g ie l d y lu w ija ln y , sz a ro b ia ła w y lu b b ia ły , s iln ie b u rz ą c y się z k w a s a m i i p o z o sta w ia ją c y o sa d p ia sz c z y sty . W ty c h m ie js c o w o śc ia c h w y r a ź n ie w id z ie ć m o żn a p o d z ia ł B ia ło w ie s k ie g o d y lu w iju m n a d w a w y r a ź n e p ię tr a , r ó ż n ią c e się b a r w ą i n ie z g o d n e m u ła w i- cen ie m ; g ó rn e t w o r z ą ż ó łt e p ia sk i lu b p ia sz c z y s te g lin y z g ła z a m i n a r z u to w e m i, d o ln e z a ś tw o r z ą w s p o m n ia n y p o w y ż e j m a r g ie l sz a r a w y lu b b ia ła w y , z a w ie r a ją c y r ó w n ie ż g ła z y , k tó r y w y stę p u je g łó w n ie n a sz c z y ta c h w z g ó r z n a p o w ie r z c h n i, w n iż s z y c h za ś m ie jsc a c h j e s t p o k r y ty w a r stw ą g ó r n e g o d y lu w iju m .
R o ślin n o ść p u sz c z y B ia ło w ie s k ie j s ta n o w ią g łó w n ie: d ąb, grab , j e s io n , k lo n , lip a , o sin a , w ią z ; b r z e g i p u sz c z y p o ra sta sosn a i św ie r k , a w m ie js c a c h b a g n is t y c h o lsz y n a . Z r z a d s z y c h d r z e w r o sn ą w p u szczy: jo d ła , c is i b rzo za . D o fa u n y p u s z c z y n a le ż y n a jp o k a ź n ie jsz y p r z e d s ta w ic ie l żu b r, k tó r e g o p. S.
w sw ej w y c ie c z c e n ie w id z ia ł, p o m im o te g o , że op rócz żu b ró w w p u szcz y w ła ś c iw e j, są ż u b r y w z w ie - r z y ń c u , ale n ie s t e t y , p o k ilk o g o d z in n e m c h o d z e n iu p o św ie ż y c h tr o p a c h w z w ie r z y ń c u , żu b ra n ie b y ło m o ż n a sp o tk a ć. L ic z b a ż u b r ó w o b e c n ie n a całej p u sz c z y , w e d łu g z d a n ia m ie js c o w y c h le ś n ic z y c h , n ie p r z e w y ż sz a 500. O prócz żu b ró w , w p u s z c z y ż y je m n ó stw o ło s i (d o 2 ,0 0 0 ), m n ie j d zik ó w , j e le n i i sarn;
n a d to z d r a p ie ż n y c h z w ie r z ą t w ilk i p r z erz ed zo n e z n a c z n ie , r y s ie i d u żo b orsu k ów . Z p ta stw a p o sp o lite są g łu sz c e i ja r z ą b k i..
AV k o ń c u p. S. w sk a z a ł p o d z ia ł p u sz c z y n a c z te r y
^ leśn ictw a , oraz d r o g i p r o w a d z ą c e d o B ia ło w ie ż y , z k tó r y c h n a jb liż s z ą i n a jd o g o d n ie jsz ą j e s t d r o g a n a B ie ls k i H a jn o w sz c z y z n ę .
KRONIKA SAUK0WA.
(Astronomija).
— N o w e o d k r y t e p l a n e t y . L ic z n e p is m a p o w t ó r z y ły "wiadomość, p od an ą p r z e z d z ie n n ik a n g ie l
sk i „ T h e O b ser v a to ry “, ja k o b y p a n P a lisa u s tą p ił p r a w o n a d a n ia n a z w y o d k ry te j p rzez sie b ie 244-ej m a łe j p la n e c ie , — za w y n a g r o d z e n ie d a ją c e m u m o ż n o ś ć p o d ję c ia p o d r ó ż y w c e lu o b se r w a c y i c a łk o w i
te g o z a ć m ie n ia s ło ń c a . O tóż p. P a lis a z a w ia d a m ia o b e c n ie r e d a k c y ją „R eyue sc ie n tifiq u e ,“ ż e w ia d o m o ść ta pod an ą zo sta ła p rzez „ T h e O b se r v a to r y “ b e z