• Nie Znaleziono Wyników

Najnowsza polska twórczość literacka 1935-1937 oraz inne szkice krytyczne

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Najnowsza polska twórczość literacka 1935-1937 oraz inne szkice krytyczne"

Copied!
276
0
0

Pełen tekst

(1)

N A J N O W S Z A P O L S K A TWÓRCZOŚĆ LITERACKA

1935 - 1937

(2)

1

*

\

(3)

■---

K A Z I M I E R Z C Z A C H O W S K I

N A J N O W S Z A P OLS KA TWÓRCZOŚĆ LITERACKA

1935

- 1 9 3 7

O R A Z I N N E S Z K I C E K R Y T Y C Z N E

I

1

PMJKS

P A Ń S T W O W E W Y D A W N I C T W O K S I Ą Ż E K S Z K O L N Y C H W E L W O W I E

(4)

O pr a co w an ie g r a f i c z n e :

P A Ń S T W O W E W Y D A W N I C T W O K S I Ą Ż E K S Z K O L N Y C H P r o j e k t o kła dki :

W A C Ł A W S I E M I Ą T K O W S K I K l i s z e :

J A N B RO D Z IS Z D ru k :

B E R N A R D P O Ł O N I E C K l Op ra io a : JÓ Z E F L E G E Ż Y Ń S K I

1 9 3 8 W E L W O W I E

(5)

O powieści w yraził się Stendhal, a K raszew ski za nim po­

w tórzył, że jest ona zwierciadłem jwzecliadzającym się po gościńcu życia. P odobnym zwierciadłem jest k r y ty k a na gościńcu literatury, czyli w zwierciadle k r y ty k i odbija się to, co się dzieje w twórczości literackiej.

Istnieją jed na k dwa rodzaje k ry ty k i: w spółczująca i prze­

korna. Ta druga jest łatw iejsza i efektow niejsza, ale tylko pierwsza kusić się m oże o obiektyw ne prawo sądu. Zacho­

dzą tu, oczywiście, dalsze rozróżnienia, w ynikające przede w szy stk im z indyw idualnej postaw y k ryty ka . Ów podział uczuciow y da się wszelako zastosować zawsze i wszędzie.

Jest to więc podział zasadniczy.

Dążenie, aby z k r y ty k i uczynić naukę, prow adzi w ślepą ulicę schem atów i uproszczeń. K rytyka , jeśli m a być tw ór­

czym czyn nikiem kultu ra ln ym , m usi pozostać sztu ką o nie­

ograniczonych m ożliw ościach rozw ojow ych. W prawdzie istnieją i obowiązują w krytyce m etody, ale również poezja, dram at lub powieść podlegają swoim w ew nętrznym pra­

w om ko m p o zycyjn ym .

W k ryty ce o w yznaczaniu linii ko m p o zycyjn ej stanowi w p ierw szym rzędzie tw orzyw o, będące przedm iotem opra­

cowania. Ponieważ w twórczości literackiej w ystępuje w spół­

rzędne działanie bodźców od fo rm y a rtystycznej z jednej strony, z drugiej zaś od treści kulturalnej, przeto oba te czyn n iki rozstrzygają o układzie tw orzyw a k ry ty k i.

5

(6)

M om ent fo rm y artystycznej jest podstaw ą zasadniczej wartości literackiej, czyli w yzn acznikiem w yboru i oceny, ale w układzie po krew nych sobie zja w isk literackich m o ­ m ent treści kulturalnej daje na ogół bardziej przejrzyste p e rsp ektyw y, w któ rych również u w yp ukla się wyraziściej porów naw cza hierarchia osiągnięć tw órczych. Zreszt([ m e­

tody k r y ty k i bliższe są m etodom sztu ki niż m etodom nauki.

K ry tyk a rodzi się na ty m sa m ym podłożu psychologicznym , co i sztu k a ; posiada to samo prawo bytu, co w szelka inna twórczość artystyczna; jest również dziedziną sztuki.

P odejm ując w niniejszej książce niejako ciąg dalszy k r y ­ tycznego przedstawienia „Obrazu w spółczesnej literatury polskiej“, w ypadło się ograniczyć do dw óch tylko jej dzie­

dzin, czyli do poezji i powieści. W prawdzie nasza literatura w ostatnim dwuleciu wydała też szereg w ybitnych utworów z innych działów. Dla p rzykła d u w skazać trzeba przede w szy stk im dram at Jarosława Iw aszkiew icza: „Lato w No- h an t“, m onografię k ryty czn ą Józefa Ujejskiego: „O K on­

radzie K orzeniow skim “, opisy podróży egzotycznych Arka- dego Fiedlera oraz kra jo w ych Stanisława Vincenza i Mel­

chiora W ańkow icza. Atoli główne w ysiłki twórcze i donio­

ślejsze przem iany prądów literackich skupiają się przew aż­

nie na polach poezji i powieści.

Zjaw iskiem w literaturze współczesnej uderzającym jest wątłość twórczości dram atycznej. Obok kw itnącej liryki i bujnie rozw ijającej się powieści, co n a jw yżej kom edia u trzym u je się na ja kim takim poziomie. P rzy tym ta le­

psza kom edia dzisiejsza byw a zazw yczaj pozbawiona h u ­ m oru, zatraca sw ój istotny charakter, staje się bezpłciową tzw . „sztuką“. H um or zaś, sprow adzony na płaszczyznę far­

sową, nie jest zdolny do tworzenia now ych trw ałych w ar­

tości.

Nader rzadko w dramacie w spółczesnym objawia się praw dziw y zm ysł tragizm u. T ym czasem człow iek dzisiejszy

(7)

coraz lepiej uświadam ia sobie potrzebę w ielkich charakte­

rów, które by zdołały przezw yciężać losy łub choćby łamać się w walce z bezw ładnym otoczeniem. I dlatego w ydaje się, że rodzajem literackim , na któ ry teraz przychodzi pora, stać się powinna tragedia. Dopiero gdy przez tragedię nau­

czym y się znow u oglądać świat także kom icznie, zrodzi się nowe poczucie hum oru.

Kształtow anie się tragicznego poglądu na świat poczęło ju ż w ydaw ać nader znam ienne przejaw y literackie w po­

wieści francuskiej, z których odrębną a głębszą uwagę zw ra­

cają zw łaszcza katolicki psychologizm M auriac’a, ostry re­

alizm Celine’a i radykalny m oralizm społeczny Malraux.

Twórczość tych pisarzy, znana ju ż także z polskich prze­

kładów , na razie w yw iera w p ływ raczej ideowy w rozm a­

itych kierunkach, ale ciążąc k u form ie tragicznej, nie w y ­ tw orzyła jeszcze jakiegoś w yraźnie ustalonego typu literac­

kiego.

We współczesnej powieści europejskiej wskazać m ożna trzech jej twórców, których dzieła odznaczają się bezspor­

n ym i cecham i wielkiego stylu epickiego, a zarazem ich od­

działyw anie na bieżące prądy literackie objęło ju ż zasięg bardzo szeroki. Są to: Francuz M. Proust, Niemiec T. Mann i A nglik J. Galsworthy. Rów nież w Polsce, gdzie twórczość ich przysw ojono w licznych przekładach, zdobyli ci znako­

m ici pisarze znaczenie w ybitne i w literaturze i wśród czy­

telników . Zw ięzłe ich charakterystyki, zam ieszczone w n i­

niejszej książce, wiążą się więc dość blisko z głów nym ksią ż­

ki tej zrębem , którego treścią jest k ry ty c zn y przegląd n a j­

now szej polskiej twórczości literackiej.

We w łaściw ym zw ią zku z k o n k re tn ym i zjaw iskam i naszej literatury ostatniego dwulecia, podjęto tu i owdzie próby ogólnego poglądu na rozbieżne często dążenia twórcze i na w yraźniej w ystępujące w chwili bieżącej przem iany w spół­

czesnych prądów literackich. Nie obyło się też niekiedy bez

7

(8)

pew nych w skazań lub przew idyw ań, aczkolw iek zdawano sobie sprawę, że w ty m kieru n ku uroszczenia k r y ty k i by­

wają często błędne albo zawodne.

Z takim zastrzeżeniem ulegając pokusie filozofowania, zauw ażyć trzeba, że współczesna twórczość literacka, zw ła­

szcza w przeciętnych sw ych przejaw ach, grzeszy na ogół brakiem woli ujarzm iania. Stąd pow staje k o n flik t z potrze­

bami dzisiejszej świadomości społecznej, która w sztuce po­

szu ku je nowego widzenia rzeczywistości, jeśli nie wręcz ob­

jawienia zbawczego czynu. Przeciw ko kulturze przeżyw ania wylania się tęsknota za kulturą działania. Przebija się ona ju ż i w literaturze, ale brak jeszcze świadomego w ty m kie­

ru n ku w zm ożenia się woli twórczej. Nie ograniczać się więc do kontem placyjnego przetwarzania m ateriału obserw acyj­

nego lub — co znacznie gorzej — do reportażowego opisy­

wania rzeczywistości, lecz przez w alkę z własną duszą się­

gać do dna zjaw isk, wspinać się k u szczytom i śmiało w y ty ­ czać drogi k u n o w ym ideałom — oto czekające na w ypeł­

nienie postulaty dnia dzisiejszego.

Zadaniem now ej literatury jest w yzw olenie nowego czło­

w ieka w n o w ym święcie pracy, czyli twórczość, w której estetyka i etyka sprzym ierzą się nierozerwalnie.

Kraków, 28. IX 1937.

(9)

P O W I E Ś Ć I P O E Z J A P O L S K A 1935/6

I. W CIENIU „PAW ICH PIÓ R “

Przeglądem niniejszym objęto celowy dobór polskich utw orów powieściowych i poetyckich, które (poza jednym wyjątkiem ) ukazały się w w ydaniach osobnych w sezonie księgarskim 1935/6, czyli w okresie od jesieni 1935 do lata 1936 roku. N aw iązując wszakże do tomu III mego „Obrazu współczesnej literatury p o l s k i e j gdzie w ykład przedm iotu doprow adziłem do wiosny 1935 roku, uw zględniam obecnie również kilka książek, w ydanych po tym term inie, ale je­

szcze przed nowym sezonem. Należą tu taj zwłaszcza dwie powieści, zajm ujące miejsce w ybitne w w ażnym dziale tw ór­

czości współczesnej, a w swoim rodzaju bardzo c h a ra k te ­ rystyczne i — chociaż pokrew ne tem atem zagadnień chłop­

skich — wyznaczające różne tendencje teraźniejszych p rą ­ dów literackich. Są to „Pawie Pióra“ Leona K ruczkow skie­

go (W arszaw a 1935, Gebethner i Wolff) i „Orka na ugorze“

Jana W iktora (W arszaw a 1935, Książnica-Atlas; w roku 1936 odznaczona nagrodą literacką m iasta K rakow a). Na równi mocno nasycone ideową treścią społeczną, powieści te w yrażają odm ienne poglądy na świat i odrębne postaw y twórcze autorów.

Leon Kruczkowski jest w naszej literaturze najzdolniej­

szym i — co niem niej w ażne — najinteligentniejszym przed­

stawicielem m arksizm u, że zaś z n a tu ry swego um ysłu bę-

9

(10)

dąc opanow anym intelektualistą, dąży do dialektycznej konsek­

wencji przyjętych z góry zało­

żeń, pociąga to za sobą nieu­

chronne niebezpieczeństwo dla artyzm u. Nie idzie tu o stosunek do źródeł powieści. Bo inaczej, niż w ,,Kordianie i Chamie“, gdzie fabuła ściślej się wiąże z określonym tłem historycznym , w „Pawich Piórach“ dopuszczal­

na była większa swoboda autora przy korzystaniu z pam iętnika Słomki czy z broszury Hupki.

Spraw a ta obszernie roztrząsana w arty kułach Karola Irzykow ­ skiego (w „Pionie“ ) i Kazimierza W yki (w „Tygodniku Illustrow anym “) oraz w odpowiedziach polem icznych a u ­ tora, ciekaw a jako m ateriał do psychologii twórczości dialektycznej, ze stanow iska literackiej oceny m a wagę podrzędną. Drugorzędne znaczenie m a również rola re- wizjonizm u literackiego, w „Kordianie i Chamie“ sta­

now iąca jeden z zasadniczych m otywów powieści, w „Pa­

w ich Piórach“ raczej przygodna, aczkolwiek jej scena została uruchom iona bardzo żywo i zwłaszcza w k u lm ina­

cyjnym momencie, gdy obcas inteligenta bezwiednie opada na tw arz chłopską, posiada nader efektow ną wymowę sym ­ bolu, w danym w ypadku m niejsza o to czy słuszną w swym krytycyzm ie w stosunku do W yspiańskiego. Podobne k o n ­ frontacje podw ażają zaufanie jeśli nie do samej metody, to co najm niej do stosow anych podług niej środków, ale nie przesądzają o literackiej wartości utw oru. Otóż, m oim zda­

niem, istotny artystyczny błąd tej powieści Kruczkowskiego tkwi w założeniu kom pozycyjnym , którym był świadomy

LEON KRUCZKOWSKI

(11)

' SON IBUCZKOWSKI

PAWIE

PIORĄ

I , < t.iH.-TułSH i ftOLrr

zam iar autora, aby napisać — co w yznał sam w rozmowie z W yką — nie powieść o lu ­ dziach, lecz powieść o „ sp ra ­ w ach “. W skutek takiego p rzesu­

nięcia zadań powieściowych od epickiego widzenia życia na te­

ren zbeletryzowanej publicysty­

ki, nie tylko charakterystyki niektórych postaci w ypadły je ­ dnostronnie, czyli bez dostatecz­

nie zobiektywizow anej plastyki opisowej, lecz naw et a zapewne celowo nie wyzyskano w pełni

takich wątków, jak np. z życia rodzinnego Karelusów, gdzie talent autora, nie krępow any nakazam i doktryny, osiąga bardzo wysoki poziom artyzm u. Przyznać jed ­ n ak trzeba, że także jedna „sp raw a“ społeczna otrzy­

m ała dobrą ekspresję powieściową, i to spraw a głów­

na, jak ą jest uw ydatnienie nowego podziału klasowego, w y­

stępującego wśród sam ych chłopów, na tle konfliktu o p a st­

wisko gm inne ujaw niającego się w różnicach interesów gospodarczych m iędzy „bogaczam i“ w iejskim i a biedakam i m ałorolnym i i bezrolnym i. Przypom nieć w arto, że zagad­

nienie to, choć na innej płaszczyźnie, w ysunął już przed w ojną Żeromski-, zwłaszcza w „Słowie o bandosie“ . Co je d ­ n ak Żerom ski u jął ze szczerym patosem słów krw aw iących w spółczującym sercem społecznym, to K ruczkowski pokazał w świetle faktów , choćby w stosunku do źródeł historycz­

nych nieco przeinaczonych albo naciągniętych, lecz au ten ­ tycznych przez wymowę szeroko podm alow anej gry w zajem ­ nie się krzyżujących przeciw ieństw ekonom icznych. Mniej przekonyw ająco udało się autorow i rozw inąć w ątek udziału młodzieży chłopskiej w niezależnym ruchu niepodległościo-

11

(12)

wym. W ątek ten dał wszakże powieści doskonałą pointę epicką. Obok wielu innych m om entów jest to również je­

den z odpowiedników „Kordiana i Cham a“, którego „Pawie Pióra“ są dalszym ciągiem ideowym. Jeśli ten drugi człon cyklu w całości gorzej nas zadowala, gdyż au to r nie zawsze zdołał pogodzić w skazania swej doktryny z m ożnością ich socjopsychologicznego uruchom ienia, „Pawie Pióra“ św iad­

czą jednak o niepospolitym talencie powieściopisarskim a u ­ tora i — m imo zastrzeżenia — odznaczają się w ybitnym i zaletam i epickimi oraz pięknem dojrzałej prostoty stylu p ro ­ zatorskiego.

Jan W iktor w swej wybitnie społecznej, a naw et ra d y ­ kalnej postaw ie nie kieruje się żadną doktryną polityczną, ani też nie jest wyznaw cą walki klasowej. Zajm uje on po prostu stanow isko niezależnego pisarza polskiego, bezstron­

nie obserw uje rzeczywistość, ale że posiada czuły zmysł spo­

łeczny, dogłębnie współczuje z wszelką krzyw dą lub nie­

dolą, niepraw ość zaś lub niespraw iedliw ość wyw ołuje w nim gorącą reakcję oburzenia. Treścią nowej powieści W iktora są dzisiejsze dzieje polskiej wsi podgórskiej. Poznajem y zra ­ zu ciasną izbę M alinowskich, gdzie od świtu robiło się ,,ja ­ śniej po to tylko, aby ujaw nić całe ubóstw o“ . Ta izba staje się ogniskiem tw orzyw a powieściowego. O garnął nim autor przeszłość i przyszłość twardego bytu chłopskiego, ja k się one załam ują w widzeniu teraźniejszości. Z liczniejszego szeregu postaci powieściowych zwłaszcza dwie w ysuw ają się na czoło: stary Biel i m łody Alojz Malinowski. Na nich to głównie skupiają się cienie przeszłości i dopiero prześw i­

tujące blaski przyszłości. Artyzm pisarza rozw ija się naj- świetniej w charakterystyce Biela, mszczącego się na swej rodzinie za wyzucie z m ienia. Ja k do tego doszło, objaśnia podw ójna relacja, którą otrzym uje nauczycielka od samego Biela i od jego żony. Porów nanie dwóch różnych zeznań o tejże spraw ie jest dobrym probierzem , ja k wnikliw ie auto r

(13)

przejrzał daw ną duszę chłopską i z ja k w ielką bystrością odsłania ją z odm iennych punktów widzenia. Biela poka­

zuje W iktor w rozm aitych sytuacjach, a choć z góry w ia­

domo, czego po tym „niepotrzebnym “ człowieku spodzie­

wać się m ożna, stale z najw iększym zaciekaw ieniem śledzi­

my myśli i postępki tego ciemnego chłopa o dwóch obliczach i o demonicznej naturze, urastającego do posągowych w y­

m iarów symbolu. Aby uw ydatnić rozpiętość skali obserw a­

cyjnej i środków charakterologicznych autora, przytoczyć w ystarczy opis śmierci Dobosza, jeden z najlepszych roz­

działów powieści, dający szeroki przekrój obyczajowo-psy- chologiczny starego pokolenia chłopskiego, a zarazem za­

praw iony w ybornym hum orem , co wobec um ierającego sta r­

ca w prow adza efektow ny k o n trast artystyczny, pokazany i oddany z zupełnym praw dopodobieństw em życiowego re ­ alizmu. Takie znów epizody, jak Biel przy cieleniu krowy, po podpaleniu domu, albo pod kapliczką z Chrystusem , n a ­ leżą do najpiękniejszych k a rt realizm u psychologicznego w powieściach polskich z życia chłopów i nasuw ają zesta­

wienie z kapitalnym i scenam i Ślim aka w „ Placówce“ Prusa.

W ogóle charakterystyk a Biela jest chyba szczytowym p u n ­ ktem artyzm u w dotychczasow ej twórczości autora „Orki na ugorze“. W szelako W iktor nie byłby sobą, gdyby poprze­

stał tylko na charakterystyce. Nie kom u innem u, lecz w ła­

śnie „urzeczonej“ przez Biela M alinowskiej w kłada pisarz w usta te do Biela zwrócone słow a: „ino tyle zostanie, co drugiem u dobrego zrobicie“ . Ta głęboka myśl chrześcijań­

ska jest obecna w „Orce na ugorze“, jak i w całej tw órczo­

ści W iktora, przenikniętej franciszkańską ideą miłości bliź­

niego. W łaśnie dlatego artyzm pisarza rozw ija się jakby z n a ­ m iętną pasją, gdy W iktor przedstaw ia ludzi nie tyle zapew ­ ne złych, co ciem nych, nieoświeconycli, opętanych bezro- zum ną żądzą, niedojrzałych do świadomego życia społecz­

nego. Socjalnym dopełnieniem Biela w „Orce na ugorze“

13

(14)

jest dziadek Alojza, bijący w nuka za wszy­

stko, co się starem u chłopu nie podoba w młodej radości życia.

Alojz to już młode po­

kolenie, w ychow ujące się w odm iennych w a­

runkach, znajdujące w nowej szkole pol­

skiej nową praw dę życia, w ćwiczeniach um ysłu i ciała prężące swe siły do czekają­

cych je zadań. Z na­

komicie pom yślanym w prow adzeniem w tę drugą atm osferę po­

wieści jest epizodycz­

na postać obdartego W ojtka. Jego wejście do szkoły, całe zacho­

wanie się pełne rozm achu i zdobywczej energii, pokazane w kilku śmiało nakreślonych rysach, charaktery zuje typ, z którego wyrośnie nowy człow iek-realizator. N atom iast Aloj­

za oprom ienił W iktor dobrocią serca, wstydliwie się k ry jące­

go, tym głębiej w zruszającego i objaw am i miłości do m atki i nieśm iałym uczuciem dla rówieśnej dziewczyny, co mu zre­

sztą nie przeszkadza płatać jej aż bolesne figle. Ja k W iktor świetnie się wczuwa w dusze m łodociane, innym tego p rzy ­ kładem m om ent, gdy Alojz, sk racając drogę, pom aga sobie do zwycięstwa w zawodach narciarskich. Nie tak wszech­

stronnie, ale z jednakow ą starannością dobrze uw ypuklo­

nych i żywo uruchom ionych charakterystyk przedstaw ił

JAN WIKTOR

(15)

>ri - » o » - 1 > • I ---- r — r

^ ^ - - ^ > 4 ^ « - ¿*4*+**m hry+te&Lr* ta w i L r ^ a k » a - X * -»«4

A fyxA ■^'ryC^ Wv^aV • •; ^¡!P~*^*X> A*?Z+-l. jL+r"**~*. .-«

. fl *vJ. -w, Js*v Uw^- % ¿s*> » « np**w.*~*irAo‘^ ?~J Jj*~2i¥W

^ J L ^ r * » i " * iit* * xz**' ff*'#4''^ t.

' M o .

vs**,c ^ f . v t " j l y ) ! . A ft vvTw>^^vvwn ^mAaaa /w0^v\ ^ A - f» ^ - 4 ^ ^ » x 4 * ^ U ^ L .

i^Uw< v*a^-o*J^ *vaX rty^łk-A U-yd^ęr- O * V V^Jf* *

5 w x ^ ^ ^

l i t J ^ y ^ k ^OlAv( ’/y ^ , vA-\^Aa^ A <y* CAa^ A '* 1^ * ^ A t L n ^

♦ V \ w ^ V^A 1*3» + ^ » ^ , .^ Va^ <tuBC Cw«**>t*V<X4<. W ¿ ¿" ł r ^ d ^ ż '

rrS%^^*^-rt'**d*-^-<iit M.łA^wł 4*»*k***~ —N^_—— -j»wk-*u^ .rU^afcrp^n^w- =*-;

J,^J /y^ ^ J t ,»'tgW^-wAc=^X «~o^ ..Uw> , ft-rtlLln».

- IJtrW**, . ^»*A.*'v**A*ł ^ ^--rT -" - ° ^~B f. ^ *,n irT>IT ^f*yĄtCH^.^ l^AV*

\ y > V lr ł * .^ v C c ^ vI?* A p c f c L v v ^ ^ y V ^ „ - ^ J T - » X « ^ ‘^ <I-, ^ * ^ VV

Ty^b. |fr>fc.utf. ^ŁmL^^f^A-ł '*XfC&3&L^ a. vji\nt »®n,e

^ 0 t ż >

«¿' i/* «

v - ^ ł, A W ftV »v

" Kn-łU ^ 5 "

^ ^ H T X " x ś 3 r

- ' ^ _ J J U v x J ^ ->'^ViAv> * f t^ * * * \ « Jp^ uaaA ^ vy~fct*gccfcj«

- ^ k^-

t*t_ £a£<\ oM V <V^ ^

^ T L v « % ^ y W ^ f t

w A y x v ^ O T ^ a O A ^ ^ Ł ^« * * y l ^ * ^ X ^ X i ^ XMiL»dA4> »VvO \a^ X ^

* C y w ^ ^ ^ A r u y y w A

T^jftsK x( \ t^4 V V \W ^ /V^«vJGo |y-rvvyV\/(a ' f A w v w ^ v » A ,i >rt

__________i

7 L ^ v<Kr\vS. <\ą <v\»vJK fc kc\ /vA 'rw V <j f o ^ w K i A « I

rfX4dA^. ^ £a, ^v^Ł.<^ »A • Vi\ y 7V viVÓ ^/l^ /k^y ułi»ŁI

3 ^Jkk '^'w^oję^A laXwva^tfti a ♦^Ajuik 1*4«^—

- . ___n L ^ ^ _ r\x l—jL*A^*«dU«4 - AXw , £ \ •> . __ ł . - a __ n ^ ..t\y jC \ ) *. . 1__ _ _ . 1 ) - U ^ A ^ C -%^*K. ,v O ^ * f tA ^ r y v ^ .y \a^v^hŁ4.

. u t > i l 3 - f t . <y . u ,! * L . m I

t^.«^ . ^

„ORKA NA UGORZE'

(16)

autor inne osoby powieści, dogłębnie przenikniętej nie tylko autentyczną siłą artyzm u, lecz również pow ażną m yślą spo­

łeczną. I to m yślą o w ielorakich widokach. Oto np. szkoła.

W zasadzie dostrzega w niej W iktor główne źródło postępu, ale bynajm niej nie przeoczą, że najofiarniejsze wysiłki n a j­

lepszych jednostek z grona nauczycielskiego byw ają h am o ­ w ane przez praktyki biurokratyczne. Opis wizytacji szkoły przez inspektora, podobno żywcem wzięty z rzeczywistego zdarzenia, jest bardzo ostrą i n ader celnie w ym ierzoną k ry ­ tyką papierow ych program ów i jak że w ątpliw ych metod, gdy się je dowolnie narzu ca z góry, a ich działanie spraw dza w sa­

m ochodow ych wycieczkach wyższych czynników urzędo­

wych z odwieczną biurokratyczną ślepotą. W tym w ątku powieściowym nad arty stą przew aża społecznik. Daje więc albo satyrę, albo też wyidealizowany, aczkolwiek z życia wzięty, w izerunek nauczycielki, padającej ofiarą wadliwego system u. Pełen natom iast rzetelnego artyzm u jest epizod o zbuntow anym Chrystusie, chociaż tu ta j się właśnie mieści najm ocniejszy akcent społeczny całej powieści. Przygodnie w „Orce na ugorze“ podejm uje W iktor także rew izjonistycz­

ną ocenę literatu ry poprzedniego pokolenia. W prow adza w tym celu rozm owę nauczycielki z chłopem Tom alą, do­

datnim typem sam ouka i zapalonego czytelnika, jakich się nieraz na wsi spotyka, a o czym nie wiedzą ci krytycy, którzy z tego powodu pom aw iali W iktora o nieznajom ość życia chłopskiego. ,,Z takich Tom alów — czytam y w roz­

m yślaniach nauczycielki — z ich mocy i w iary urodzi się chłopski, nowoczesny Judym , nie po to, aby zostawiał na piaszczystych w ydm ach rozdarte sosny, pod którym i by p ła­

kał zawiedziony człowiek. Sosna rozdarta nie obejmie ludz­

kości skarlałym i konaram i. Krzepkie garście chcą zrąbać ów śliczny ornam ent powieściowy, aby żywych ogrzać i ży­

wym świecić“ . W „Orce na ugorze“ takich sym bolicznych ornam entów już nie ma. Powieść to nasycona w iarą w przy-

(17)

szłość, choć autor przeciw staw ia się błędom teraźniejszości i opisuje ze szczerym, prostym realizm em faktyczną dzisiej­

szą rzeczywistość wsi, regionalnie uziem ionej pod Pieninam i i najdokładniej pokazanej w swym krajobrazie przyrodni­

czym i społecznym. Nawet styl W iktora, w poprzednich utw orach jędrn y i soczysty, lecz skłaniający się ku przesad­

nej kwiecistości, uległ tu w yraźnem u zwrotowi do celowej rzeczowości, nie pozbawionej wszakże oryginalnego artyzm u śmiałego obrazow ania.

W polskiej powieści „chłopskiej“ głównymi poprzednika­

mi W iktora byli Dygasiński, P rus jako auto r naturalistycz- nej „Placówki“, bezpośrednio zaś O rkan. W szeregu tym pom inięto Reymonta, gdyż jego niew ątpliw ie arcydzieło epickie, jakim są „Chłopi“, artystycznie p rzerastając całą na ten tem at polską twórczość literacką, w stosunku do przedstaw ionej rzeczywistości bytu grzeszy nadm ierną sty­

lizacją. Na patos społeczny W iktora oddziałał nie Reymont, lecz Żeromski, spod którego wpływu, widocznego jeszcze w „W ierzbach nad Sekw aną“, au to r „Orki na ugorze“ już się wyzwala. Na ten zwrot ku realistycznej przedmiotowości skierować poniekąd mogły nowe powieści sowieckie, ale jeśli były naw et wzorem, to W iktor samodzielnie go prze­

traw ił i naw iązuje raczej do polskich tradycji D ygasińskie­

go i Orkam i iz okresu „K om orników “ i „W R oztokach“. Ze

„szkoły“ O rkana i W iktora wywodzi się W incenty Burek, którego „Droga przez wieś“ (W arszaw a 1935, Tow. Wyd.

„Rój“) była jednym z najciekaw szych debiutów literackich om awianego sezonu wydawniczego. Ten cykl opow iadań albo gawęd o współczesnej rzeczywistości wsi sandom ier­

skiej, mimo pewne obluźnienia kom pozycyjne, posiada w y­

raźną ciągłość epickiego obrazu życia. W praw dzie Rurek po wsi swojej oprow adza nas bez zamierzonego planu, który by w iązał poszczególne fragm enty cyklu w jednolitą całość, lecz m im o to czytelnik odczuwa organiczną spoistość książ-

17

Twórczość literacka 1935/37 — 2

(18)

ki, w ynikającą przede wszystkim z a t­

m osfery ogólnej, przepojonej żywym stosunkiem autora do opisywanego przedm iotu. Burek swój powieściowy obraz O cinka w ypełnił zwięzłymi lecz w ypukło i przejrzyście ujętym i ch a­

rakterystykam i ludzi na tle wybornie odczutego i odm alowanego środow i­

ska obyczajowego i poniekąd społecz­

nego. Zwłaszcza postać starego Kaź- mirza’ wywiera na czytelniku mocne wrażenie, które pozostaje niezatarte.

Oddzielne epizody cyklu, np. tragiczna walka M arcina Krysy z um iłow aną chop nieurodzajną ziemią, niektóre m om enty opowieści o „zakuczniku“ (czyli kom orniku), zapraw ionej w ystępują­

cym też gdzie indziej hum orem jakby na opak, albo los miłosny W eroniki — odznaczają się dużym napięciem d ra ­ m atycznym , w ydobyw anym wprost z przedstaw ionych fa k ­ tów, których opis posiada pełne znam iona życiowej praw - dy. Ten właśnie zmysł rzeczywistości, który nie pozwala na żadne sztuczne ozdoby, ale też chroni przed tak łatw ym i dzisiaj pokusam i dem agogicznym i — spraw ia, że Burek jedna nas sobie od razu jako tyleż w nikliw y co i bezstronny obserwator, życia. Połączenie ściśle rzeczowego przedstaw ie­

nia zdarzeń ze w spom nianym n urtem uczuciowym nadaje postaciom B urka piętno autentyzm u, ożywionego krw istym kolorytem i tętniącym ruchem osobistych doznań i w yru­

szeń. O psychologii B urka powtórzyć m ożna zdanie Brzo­

zowskiego o Orkanie, że pokazuje on nie tylko zewnętrzną barw ność życia, które zresztą byw a bardzo szare, lecz ro ­ dzenie się duszy w ludziach. Posiada on przy tym, podobnie jak O rkan, bezpośrednie widzenie losu gromadnego, z któ­

rym najgłębiej współczuje i co w prow adza potrzebę mówie-

WINCENTY BUREK

(19)

ni a autora od siebie, naw et jakby pewnego m oralizow ania albo pou­

czania, które jednak nigdzie nie sta­

je się natrętne, bo Burek nad przed­

miotem doskonale panuje, a w w y­

powiedziach osobistego stosunku do przedstaw ianych spraw zachowuje właściwy um iar. Pokazuje on nam wieś, jak ona dzisiaj rzeczywiście wygląda, ludzi wsiowych, jakim i ' napraw dę, jednostkow e dole i społeczne troski, jak się one

istotnie dzieją. A że wieś swoją nie tylko bezpośrednio zna i dobrze rozum ie, lecz jest z nią najbliżej uczuciowo zw ią­

zany, tworzy więc jej obraz literacki tyleż mózgiem co 4 ser­

cem. Artyzm pisarski B urka, staran n ie upraw iany w całej książce, jest w łasny i rzetelny. W praw dzie kom pozycja nie zawsze jednakow o udatnie wychodzi, ale co najm niej kilka opowieści, wraz z bodaj najlepszym „Miłosierdziem Siwego K aźm irza“, wznosi się już do rzędu artystycznie opraco­

wanej noweli. Piękno stylu pisarskiego B urka uw ydatnia się najlepiej w opisach przyrody wiejskiej , w idzianych ze świe­

żym realizm em i m alow anych z oryginalnym wdziękiem pióra. Oto np.: „Zażyw na jesień wyszła se na spacer i cho­

dzi po świecie. Zajrzała do wsiowych zapłoci i jest rada, że tyle żyta rozpycha się po stodołach i po stertach ohtężnich.

Ucieszyła się z gadziny mnogiej i spaśnej. W ylazła wesoło spośród podokoli, żeby się popatrzeć na pola nagrzane, p u l­

chne, zawszeć jeszcze strojne. Rozwłóczą się pola w migocie słonka, co zagląda popod każdą bryłkę i w ygania na wierzch cienkie piórka posiewu. W całym okolu roznosi się spokój i dosyt i nadzieja ucieszna. Świat się rozdwoił jary m śm ie­

chem .“ Obrazowość stylu jakże dobrze odświeżona i wzm oc­

niona przez użycie pięknej gw ary sandom ierskiej. A cho-

2*

19

(20)

ciąż niektóre zwroty gwarowe nie były dotychczas innym stronom k raju i polszczyźnie literackiej znane, nie u tru d ­ niają jednak czytelności książki a nieraz rzetelnie w zboga­

cają nasze słownictwo. S| osób w ładania przez B urka gwarą wiejską jest także dowodem zżycia się autora ze wsią. Mało który z naszych pisarzy współczesnych, a z poprzedników w tym stopniu tylko O rkan, daje to w rażenie dogłębnie w wieś wrośniętego człowieka, jakie odczuwa się z każdego zdania pierwszej książki W incentego B urka. Książka ta, k tóra od razu stała się w ybitnym zdarzeniem literackim , po­

zwala rokow ać nadzieję, że w jej autorze zyskaliśm y a u ­ tentycznego pisarza wsi polskiej. Dalszy rozwój jego talentu i znaczenia, jakie może zdobyć, zależy przede wszystkim od tego, aby wyszedłszy z opłotków wsi rodzinnej, pokusił się o zgłębienie całej rzeczywistości współczesnego bytu chłopskiego.

Zagadnienie autentyzm u w mierze jeszcze wyższej, niż przy Burku, zw raca naszą uwagę z powodu debiutu Ju liu ­ sza K ędziory powieścią: „Mur cyna“ (Tom pierwszy: „ T a tu ­ siowa c h ału p a“, odznaczony w roku 1936 pierwszą nagrodą na konkursie jubileuszow ym „Ilustrow anego K uriera Co­

dziennego“ i drukow any w odcinku tego pism a; w książce:

W arszaw a 1937, Tow. W yd. „Rój“). Stwierdzić trzeba, że w pow ojennych przem ianach realizm u powieściowego po­

stulaty rzeczowości i autentyzm u wyłoniły się nie z zam ie­

rzeń program ow ych, które dopiero później sform ułow ano, lecz po prostu z jakiejś n aturaln ej potrzeby. Była nią zrazu chęć dokładnego opisania natłoku wrażeń i zdarzeń niesio- nych przez chwilę dziejową. Źe zaś pod ich wpływem do­

konało się gruntow ne przeobrażenie stru k tu ry psychicznej człowieka, że nadto do głosu w literaturze coraz liczniej przychodzić poczęli przedstaw iciele św iata pracy fizycznej, przeto siią rzeczy ów nowy rodzaj realistyczny łatwo się przyjął i rozpowszechnił. Ślady jego odkryw a się naw et

(21)

w utw orach innego typu. Stwierdzając sam fakt pom ijam y chwilowo rozm a­

ite aspekty, jako też ocenę uzyskanych w ten sposóh wyników, co skuteczniej da się zaznaczyć przy om aw ianiu kon­

kretnych zjawisk literackich. Autor ,,M arcyny“ pochodzi z rodziny chłop­

skiej. W łaściw ym jego zawodem było dotychczas m alarstw o. Ze współczes­

ną twórczością literacką nie m iał bliż­

szego kontaktu, ulubionym zaś przez

niego pisarzem jest Sienkiewicz. Zwa- j u l i u s z k ę d z i o r a

żywszy te szczegóły biograficzne, a u ­

tentyzm i rzeczowość pierwszej książki Kędziory zapi­

sać w ypadnie na karb chyba przede wszystkim śro­

dowiska społecznego. N atom iast jej dojrzałość a rty ­ styczna jest już wyłączną zasługą talentu autora.

W rażenie autentyzm u w „Mcircynie“ zostało naturaln ie wzm ocnione przez gwarę ludową, k tórą cała powieść jest napisana. Gwara to przy tym nie sztucznie wyosobniona, ani bynajm niej stylizow ana, lecz b ran a w prost z dzisiejszej mowy ludu wiejskiego z pogranicza ziemi krakow skiej i Podhala, ściślej gdzieś z okolic między Skaw iną a K alw a­

rią Zebrzydowską. Dla każdego czytelnika łatw o zrozum ia­

ła, a jak się z próby Kędziory okazało, cokolwiek zarzucić tu taj mogą regionalni puryści, posiadająca dobrą ekspresję literacką. Styl powieści jest ściśle rzeczowy. Nie m a w nim żadnych • sztucznych ozdób. Co więcej, autor, aczkolwiek m alarz, nie daje wcale opisów przyrody. Przedstaw ia życie wsi widziane oczami ludu. Zachow ując jednak pełną rze­

czowość środków opisowych, będąc zawsze w zgodzie z rze­

czywistymi w aru n kam i kultu raln y m i środow iska społecz­

nego, z tw orzyw a swego w ydobyw a istotne wartości a rty ­ styczne. Spoiście zbudow ana fabuła nie jest nowa. Tem atem

21

(22)

JULJUSZ KĘDIIOKK

RW

jej są dzieje dziewczyny poniew iera­

nej przez m acochę i przyrodnią sio­

strę. Takiem uż losowi ulega ojciec, który ongiś zapisał grunt swej d ru ­ giej żonie, zdradzającej go teraz z m ło­

dym kochankiem . Ów z n atury dobro­

duszny i ufny w Bogu człowiek znosi wszystko cierpliwie. B untuje się n a­

tom iast M arcyna. Ten właśnie wątek jest osią akcji powieściowej, stopnio­

wanej z coraz w zrastającym napię­

ciem epickim o dram atycznych m o­

m entach przełomowych. Pobicie Marcyny, śmierć ojca i nie dokonane podpalenie dom u rodzinnego przez Mar- cynę, przygotow ane i zainscenizowane z dobrą p lasty ­ ką opisu, stanow ią kulm inacyjne p unkty tragizm u ży­

ciowego, um iejętnie poprzedzone sytuacjam i o bardzo urozm aicanej skali realistycznego kolorytu. Nie tyle h u ­ mor, co kom izm w prow adza autor w niektórych świetnie odm alow anych scenach rodzajow ych, np. w kapitalnym opi­

sie jedzenia po pobiciu M arcyny. U m iarkow ane scenki lub zwroty kom iczne są również dobrym ożywieniem w sytu­

acjach poważnych. Jeśli zaś autor om ija opisy przyrody, zastępuje je opisami prac wiejskich, zawsze w sposób d ra ­ m atycznie przeprow adzony, czyli w bezpośrednim związku z akcją powieściową. Zwłaszcza scena z M arcyną przy żni­

wie otrzym ała bardzo m ocną i napraw dę piękną ekspresję.

Jedynym epizodem raczej w trąconym jest odpust- w Kal­

warii. W epizodzie tym, potrzebnym zresztą dla w ytchnie­

nia przed dalszym rozwojem w ypadków i do w ątku z ko­

chankiem m acochy, czyli podyktow anym w ym aganiam i ekonomii kom pozycyjnej, n u rt n arracy jn y słabnie. Poza tym powieść jest w całości nasycona pełnym i i plastycznie po k a­

zanymi b arw am i życia, a żywo uruchom ione sytuacje i dia-

(23)

logi łączą się w bogato unerw ioną i dobrze zw iązaną kom ­ pozycję epicką. Ja k zaś autor w każdym w ypadku um ie sto­

sować coraz inne środki literackiego wyrazu, najlepiej się to uw ydatnia w stopniow aniu swoistego liryzmu. Z początku są to raczej aluzje, potem — w stosunku M arcyny do ojca — trafiają się mocniejsze akcenty, wreszcie droga M arcyny na łąkę po śmierci ojca staje się wręcz poem atem lirycznym o tragicznym napięciu. C haraktery osób rodziny, z w yjąt­

kiem M arcyny, oraz innych ludzi wsi — a po w ygnaniu ojca i M arcyny z domu poznajem y bliżej także środowisko domowe sąsiadów — są um iejętnie zróżnicow ane i plastycz­

nie pokazane w dobrych skrótach literackiego opisu. Jed y ­ nie postać kochanka m acochy w ypadła zbyt teatralnie, n a ­ wet aż — rzec m ożna — „m elodram atycznie“ . W szystkie inne osoby, choć i tu i owdzie potraktow ane z zacięciem satyrycznym , m ają wygląd zupełnie realny, są napraw dę rzeczywiste i żywe. C haraktery ich jednak są gotowe. N a­

tomiast M arcynę poznajem y w dziejach n arastan ia jej d u ­ szy kobiecej, oddanych z niepospolitą, wręcz m isterną sub­

telnością. Zwłaszcza stłum ienia przy załam aniach ducho­

wych zostały uchwycone n ad er celnie, co było zadaniem tym trudniejszym , że idzie tu przecież o duszę zupełnie prostą i naiw ną. Sposób, w jaki auto r duszę tę um iał skom ­ plikować, jest bodaj najlepszym probierzem jego talentu.

Przez stopniow anie naprężeń w duszy ludzkiej nadał też swej powieści głęboki oddech epicki. O pow iadanie posiada lok najściślej obiektyw ny i autor nigdzie nie w ypada z za­

mierzonego dystansu realistycznego. Nie w prow adza też żadnej postaci, k tó ra byłaby tzw. tragarzem (termin Irzy ­ kowskiego) jego myśli. Ale optym istyczny pogląd autora na w artość dobroci w życiu znalazł dobry w yraz w postaci ojca, głęboko w zruszającego swą pogodną rezygnacją w chwili śmierci. Dojście zaś M arcyny do odstąpienia od podpalenia domu, przeprow adzone bardzo przekonyw ająco,

23

(24)

daje całej powieści piękną pointę m oralną. Moment ten, doskonale pogłębiający obraz życia w gruncie naturali- styczny, podnosi jeszcze nasze pojęcie o m ierze talentu a u ­ tora, który już w pierwszej powieści okazał się bogatym i zupełnie dojrzałym . Artystyczna dojrzałość Kędziory obja­

wia się także jego stosunkiem do folkloru, który w y­

stępuje w „M arcynie“ jako organiczny składnik tej po­

wieści ludowej. U niknął au to r szczęśliwie błędu częstego u k ulturalnie m łodych pisarzy, błędu nadm iernego sza­

fow ania folklorem (w później w ydanym drugim tomie

„Marcijmj“ motyw ten szerzej się rozrasta, obciążając kom pozycję pierwszej części tej następnej powieści a u ­ tora). Nie ograniczył się do czysto fotograficznego sta ­ nowiska naturalistycznego obserw atora, lecz podjęty te­

m at gruntow nie przetraw ił i zorganizow ał go w przem y­

ślanej i przejrzystej kompozycji artystycznej. Dzięki ta ­ kiem u zadziw iającem u u debiutującego pisarza um iarow i,

„M arcyna“ nie jest bynajm niej, jak się na pozór zdawać m o­

że, prym ityw em , mimo bowiem c h arak ter najściślej ludo­

wy, w yraża ona praw dy ogólnoludzkie i rzetelne wartości literackie.

Tym czasem w coraz szerzej się rozw ijającym kierunku ludowym współczesnej twórczości literackiej dążenie do autentyzm u, wysuw ane nawet jako program , bądź to przez zespół literacki „Przedm ieście“ , bądź też w w ydaw anej przez Stanisław a Czernika „Okolicy Poetów “ (na szczęście bez wpływu na stronę redakcyjną tego pożytecznego m ie­

sięcznika), prow adzi niekiedy do gruntow nych pomyłek artystycznych. Przykładem zupełnie chybiony poem at Je­

rzego Pietrkiewicza: „Prowincja“ (W arszaw a 1936, Wyd.

„Prosto z M ostu“), ale poniekąd także nowe powieści H. Boguszew skiej i J. Kornackiego (Zespół literacki „P rzed­

mieście“) : ,,W isła“ (W arszaw a 1935, Książinica-Atlas) i Jalu Kurka: „W oda w y że j“ (W arszaw a 1935, Gebethner i W olff),

(25)

na których w artościach literackich poważnie zaciężył ch a­

rak te r populistyczno-reportażow y.

H. Boguszewska i J. Kornacki, zgodnie ze w skazaniam i swego naturalistycznego program u, postanow ili dać opis literacki życia żeglarskiego na Wiśle. W tym celu podjęli badania bezpośrednie i na ich podstaw ie napisali powieść.

Bezpośredniość w rażeń i zapewne ,,na gorąco“ robionych notatek odczuwa się przez cały ciąg opow iadania, złożonego z mozaiki im presjonistycznych w ycinanek. Autorzy zapewne świadomie zastosowali kom pozycję pogm atw aną i w ogóle bez ładu, kłórego nie dają w prow adzone ram y przyrody, od wiosny do zimy. Bez żadnego związku przyczynowego m ie­

szają się w ątki życia na kilku statkach wiślanych, coraz przerzucane z górnego biegu rzeki na dolny lub na odwrót.

Jest to powieść środowiskowa, czyli losy jednostek ustępują w niej na dalszy plan wobec ogólnego obrazu życia społecz­

nego. Otóż przyznać trzeba, że autorom powiodło się o dda­

nie n a s t r o j u życia na Wiśle, aczkolwiek co do rozkładu ciśnienia w przedstaw ieniu tw orzyw a obserw acyjnego n a ­ suw ają się poważne zastrzeżenia: najw ażniejsze, iż nieliczne szczegóły p r a c y żeglarskiej, opisane przew ażnie w form ie notatek kronikarskich, bez staran ia o wydobycie plastycz­

nej wizji życia ekonomicznego, wręcz n ik ną w nadm iernie uw ydatnionych i lepiej upostaciow anych spraw ach życia płciowego. Chociaż i te opisano w sposób reportażow y, o któ ­ rego stylu autorów rzec m ożna, iż zestraja liryzm z rzeczo­

wością. Styl to przejęty od H am suna, n a współczesną tw ór­

czość polską w ogóle w yw ierającego wpływ rozległy, ale gdy wielki powieściopisarz norweski w taki rodzaj form y realistycznej ujm u je epicko zorganizow any obraz życia, a u ­ torzy „ W isły“ poprzestają n a kronice im presjonistyczno- reportażow ej. Zam iast kom pozycji epickiej dają bezładny natłok obrazków, co tu i owdzie zaciekawia, lecz jako ca­

łość staje się rozw lekłe i nużące. Że autorzy rozporządzają

25

(26)

zdolnością epickiego postaciow ania, dowodem ich powieść poprzednia („Jadą w ozy z ceylą“), a w „W iśle“ wątek Apo­

lonii M atyjas, bodaj jedyny, który po przeczytaniu książki utrw ala się w naszej pamięci. Przypom inam y sobie nadto H ajnusia, chociaż m niej w yraźnie. Reszta w prow adzonych do powieści osób, m im o szczęśliwsze epizody, rozpływ a się w m glistej bezbarw ności albo w pow ikłanych liniach zda­

rzeń. Otóż w ydaje się, że Apolonia M atyjas stać by się m o­

gła centralnym ogniskiem powieści; wątek zaś w iślany w y­

padłby napew no plastyczniej i ciekawiej, jeśli by go ro z­

winąć w n aturalny m biegu jakiejś jednej żeglugi od K ra­

kowa do Gdańska, a w której n a ra stają cy ruch na rzece i w przystaniach siłą rzeczy podniósłby stopniow anie n a ­ pięcia epickiego. Osnowa tak a w ydała się zapewne autorom zbyt prosta lub szablonowa. Lecz próba w yłam ania się z tra ­ dycyjnego schem atu na ogół zawiodła.

Realistycznym tworzywem powieści Jctlu K urka stała się powódź 1934 roku w Małopolsce zachodniej (opracow ana nadto m. in. w później w ydanych książkach: poem at Ma­

rian a Czuchnowskiego: „Powódź i śm ierć“ i Juliusza Kę­

dziory drugi tom M arcyny: „Dopust B oży“). Cała akcja trw a 11 dni, w ciągu których człowiek walczy z rozpętanym żywiołem wody. Na tym tle rozw inął autor splot rozlicznych zagadnień społecznych, jak gospodarcza nędza wsi polskiej, obywatelskie zacofanie chłopa małopolskiego, doniosłość potrzeby urządzeń regulacyjnych, wreszcie spraw a służby wojskowej. Spraw a wojskowa opiera się o drugi w ątek po­

wieściowy, wpleciony w przebieg akcji powodziowej przez w spom nienia podchorążego M akary, dowodzącego ratow ni­

czym oddziałem junaków . Pod wpływem doświadczeń oso­

bistych w walce z powodzią, podchorąży porów nuje istotny pożytek tej swojej cywilnej działalności z żołnierskim i ćw i­

czeniami podczas pokoju, snuje na ten tem at refleksje k ry ­ tyczne i doznaje przełom u duchowego. Oceniając ten wątek

(27)

JALU KUREK

powieściowy, pam iętać należy, że został on pokazany przez p ry ­ zm at myśli młodzieńca, dla któ­

rego — jak dla każdego inteli­

genta — przym us służby w oj­

skowej, gdy się bezpośrednio nie odczuwa jej potrzeby, już sam przez się jest przykrym obowiąz­

kiem. W arto jednak przypom nieć wcześniejszą książkę: „ Żołnierze“

Adolfa Rudnickiego, którem u spraw ę tę udało się lepiej zo- biektyzować i przedstaw ić b a r­

dziej przekonyw ająco. W „W o­

dzie w y że j“ odróżnić trzeba m om ent realizm u psychologicz­

nego, na ogół zręcznie uru cho ­

miony, od właściwej idei autora, pozbawionej zdecy­

dowanego w yrazu. Ostatecznie bowiem K urek dem onstruje tylko potrzebę reform y służby wojskowej w k ierunku oby­

watelskiego hum anitary zm u i opartej na w zajem nym zau­

faniu w spółpracy stanu wojskowego z cywilnym. Podcho­

rąży M akara nie buntuje się przeciw represjom , których do­

świadcza osobiście, lecz chce ,,po m ęsku dążyć do zm iany na lepsze“ . Stanowisko takie, teoretycznie słuszne, w po­

wieści K urka nie uległo epickiej konkretyzacji. Ogólna kom ­ pozycja powieści, na pozór prosta, odznacza się dobrze w y­

zyskaną falistością obu wątków, których przeplatanie od­

pręża napięcie dram atyczne akcji powodziowej. Akcję tę przedstaw ił autor techniką reportażow ą, co daje pełne w ra ­ żenie autentyzm u, aczkolwiek naw et kom unikaty iskrowe są zmyślone. W m iarę w zbierania i rozlew ania się wód coraz się w zm aga groza położenia, ale podnieca to energię człowieka, który dla ratow ania bliźnich i icli dobytku zdo-

27

(28)

bywa się na najw iększy wysiłek duchow y i fizyczny. Momentem kulm inacyjnym jest śmierć jed ­ nego z junaków , padającego ofiarą dobrowolnie podjętego obowiązku. Dążeniem autora by­

ła rzeczowość, w skutek czego z rzadka się odzywa właściwy mu liryzm, jakim nasycona zo­

stała poprzednia jego powieść („Grypa szaleje w Naprawie“).

Narzucony sobie przym us, jako też widoczny pośpiech opraco­

wania, odbił się ujem nie na stylu powieści, niekiedy aż zaniedbanym . Książka to niew ątpli­

wie ciekawa i godna uwagi, jako sam odzielna próba przy ­ swojenia pewnych metod powieściopisarstw a sowieckiego.

W ięcej w niej jednak zalet publicystycznych, niż właściwego artyzm u literackiego.

Obok ostatnio om ówionych powieści wym ienić trzeba pierw szą książkę Jana Brzozy: „Dzieci“ (Lwów 1936, Książ- nica-A tlas). Autor (nr. w r. 1900), należący obecnie do ze­

społu literackiego „Przedm ieście“ , przed p a ru laty zwrócił uwagę dram atem z życia górników pt. „Załoga A“. Tym debiutantem literackim okazał się bezrobotny rzem ieślnik ciesielski, już nieco wcześniej nagrodzony za pam iętnik bez­

robotnego na konkursie Instytutu G ospodarstwa Społecz­

nego. Jako sierota, część swego lwowskiego dzieciństwa przeżył bezdomnie, zarabiając uliczną sprzedażą gazet.

7 tych wspom nień pow stała obecna powieść Brzozy. Ze sta ­ now iska społecznego w arto by przeprow adzić porów nanie z „Burzą nad bru kiem “ Michała Rusinka, jako też z opo­

w iadaniam i H aliny Górskiej. Go do techniki opisu nasuwa się zestawienie z przedw ojennym i książkam i Janusza Kor-

(29)

czaka. Autor „Dzieci ulicy“, będąc tylko bystrym i w spółczującym obserwato- rem -wychowawcą, przedm iot swój po­

głębił psychologicznie. N atom iast Brzo­

za tworzywo bezpośrednich przeżyć ujął w kalejdoskopow y reportaż fa k ­ tów. Jest w tym niew ątpliw y autentyzm , chociaż m iejscam i popsuty im presjo­

nistycznym liryzmem. I nie jest to już prym ityw , lecz jeszcze nie utw ór literac­

ki, m im o niezaprzeczalny talent au to­

ra, na którego populistyczna atm osfera

zespołu literackiego „Przedm ieście“ oddziaływ a raczej szko­

dliwie. „ Dzieci“ Brzozy m ogłyby stać się m ęskim odpow ied­

nikiem „Dziewcząt z N ow olipek“. Go jednak u Gojawiczyń­

skiej uległo artystycznem u przetraw ieniu, widocznem u także w rytm ie jej prozy, to u Brzozy pozostało w stanie omal surow ym . W szelako ta pierwsza powieść pisarza-sam ouka w przedstaw ieniu środow iska i ludzi odznacza się m iejscami tęgim realizm em , a w wielu szczegółach świeżym kolorytem opisu. W ogóle zaś pokazany w niej obraz bytu proletariac­

kiego, widzianego oczyma dzieci ulicy, tchnie rzetelną praw dą, odbiegającą od niektórych sztucznych wysiłków literackich.

W powieściach, w których głównym czynnikiem tw o­

rzyw a staje się jakieś zagadnienie lub choćby tylko środo­

wisko społeczne, idzie w zasadzie o to, aby realistyczny obraz życia był artystycznie zobiektywizow any, czyli up osta­

ciowany i uruchom iony w takim skrócie literackiego w i­

dzenia, który by najw szechstronniej ogarniał całość przed­

miotu, ale również uw ypuklał dostatecznie mocno jego istotę. W niosek stąd jasny, że o sile oddziaływ ania roz­

strzyga zdolność w cielania m ateriału obserw acyjnego w ce­

lowo zorganizow any układ literacki oraz artystyczne stop-

29

Cytaty

Powiązane dokumenty

Pewnie nie będzie dużym ryzykiem wyciągnięcie z poezji Maja, a zwłaszcza Polkowskiego, wniosku, że współzależność motywu miłości i śmierci osiąga u tych

Napisać inne uwagi warte uwzględnienia w planowanym wydawnictwie albumowym o Platerówkach - możne dołęczyć oddziolnę rosieję jako załęczonik do ankiety ... Ilość

Wspominając dziś Jana Machuta, przywołując wyżej tytuły, jakimi można i trzeba określić jego miejsce i rolę w środowisku rodzinnego miasta i regionu, trzeba

5. Uczniowie zastanawiają się nad interpretacją tematu lekcji, odpowiadają na pytanie, co oznacza dla nich, że ludzie chcą być albo albo, np. często generalizujemy, mówimy o

Propozycja rozstrzygania konfliktu wartości i określenia moralnego obowiązku w oparciu o ową buchalterię moralną opiera się na (naiwnym z dzisiejszego punktu widzenia)

Na razie robi się to tylko w celach medycznych, ale w przyszłości będzie można w ten sposób zwiększyć możli- wości swojej percepcji i sterowania myślami, bo powoli

Polecamy: Miasta Wpadki Wybory 2014 Program TV Pogoda Tematy Wideo Wyniki Lotto Na skróty: Gazeta.pl Wiadomości Sport.pl Biznes Gazeta Wyborcza Praca Program TV. Poczta

tyzacje, także te dźwiękowe w muzyce. Znamienne tu będzie wyznanie Berlioza o jego pracy nad Reąuiem: „Tekst Reąuiem był dla mnie zdobyczą od dawna pożądaną. I gdy mi