N A J N O W S Z A P O L S K A TWÓRCZOŚĆ LITERACKA
1935 - 1937
1
*
\
■--- — —
K A Z I M I E R Z C Z A C H O W S K I
N A J N O W S Z A P OLS KA TWÓRCZOŚĆ LITERACKA
1935
- 1 9 3 7O R A Z I N N E S Z K I C E K R Y T Y C Z N E
I
1
PMJKS
P A Ń S T W O W E W Y D A W N I C T W O K S I Ą Ż E K S Z K O L N Y C H W E L W O W I E
O pr a co w an ie g r a f i c z n e :
P A Ń S T W O W E W Y D A W N I C T W O K S I Ą Ż E K S Z K O L N Y C H P r o j e k t o kła dki :
W A C Ł A W S I E M I Ą T K O W S K I K l i s z e :
J A N B RO D Z IS Z D ru k :
B E R N A R D P O Ł O N I E C K l Op ra io a : JÓ Z E F L E G E Ż Y Ń S K I
1 9 3 8 W E L W O W I E
O powieści w yraził się Stendhal, a K raszew ski za nim po
w tórzył, że jest ona zwierciadłem jwzecliadzającym się po gościńcu życia. P odobnym zwierciadłem jest k r y ty k a na gościńcu literatury, czyli w zwierciadle k r y ty k i odbija się to, co się dzieje w twórczości literackiej.
Istnieją jed na k dwa rodzaje k ry ty k i: w spółczująca i prze
korna. Ta druga jest łatw iejsza i efektow niejsza, ale tylko pierwsza kusić się m oże o obiektyw ne prawo sądu. Zacho
dzą tu, oczywiście, dalsze rozróżnienia, w ynikające przede w szy stk im z indyw idualnej postaw y k ryty ka . Ów podział uczuciow y da się wszelako zastosować zawsze i wszędzie.
Jest to więc podział zasadniczy.
Dążenie, aby z k r y ty k i uczynić naukę, prow adzi w ślepą ulicę schem atów i uproszczeń. K rytyka , jeśli m a być tw ór
czym czyn nikiem kultu ra ln ym , m usi pozostać sztu ką o nie
ograniczonych m ożliw ościach rozw ojow ych. W prawdzie istnieją i obowiązują w krytyce m etody, ale również poezja, dram at lub powieść podlegają swoim w ew nętrznym pra
w om ko m p o zycyjn ym .
W k ryty ce o w yznaczaniu linii ko m p o zycyjn ej stanowi w p ierw szym rzędzie tw orzyw o, będące przedm iotem opra
cowania. Ponieważ w twórczości literackiej w ystępuje w spół
rzędne działanie bodźców od fo rm y a rtystycznej z jednej strony, z drugiej zaś od treści kulturalnej, przeto oba te czyn n iki rozstrzygają o układzie tw orzyw a k ry ty k i.
5
M om ent fo rm y artystycznej jest podstaw ą zasadniczej wartości literackiej, czyli w yzn acznikiem w yboru i oceny, ale w układzie po krew nych sobie zja w isk literackich m o m ent treści kulturalnej daje na ogół bardziej przejrzyste p e rsp ektyw y, w któ rych również u w yp ukla się wyraziściej porów naw cza hierarchia osiągnięć tw órczych. Zreszt([ m e
tody k r y ty k i bliższe są m etodom sztu ki niż m etodom nauki.
K ry tyk a rodzi się na ty m sa m ym podłożu psychologicznym , co i sztu k a ; posiada to samo prawo bytu, co w szelka inna twórczość artystyczna; jest również dziedziną sztuki.
P odejm ując w niniejszej książce niejako ciąg dalszy k r y tycznego przedstawienia „Obrazu w spółczesnej literatury polskiej“, w ypadło się ograniczyć do dw óch tylko jej dzie
dzin, czyli do poezji i powieści. W prawdzie nasza literatura w ostatnim dwuleciu wydała też szereg w ybitnych utworów z innych działów. Dla p rzykła d u w skazać trzeba przede w szy stk im dram at Jarosława Iw aszkiew icza: „Lato w No- h an t“, m onografię k ryty czn ą Józefa Ujejskiego: „O K on
radzie K orzeniow skim “, opisy podróży egzotycznych Arka- dego Fiedlera oraz kra jo w ych Stanisława Vincenza i Mel
chiora W ańkow icza. Atoli główne w ysiłki twórcze i donio
ślejsze przem iany prądów literackich skupiają się przew aż
nie na polach poezji i powieści.
Zjaw iskiem w literaturze współczesnej uderzającym jest wątłość twórczości dram atycznej. Obok kw itnącej liryki i bujnie rozw ijającej się powieści, co n a jw yżej kom edia u trzym u je się na ja kim takim poziomie. P rzy tym ta le
psza kom edia dzisiejsza byw a zazw yczaj pozbawiona h u m oru, zatraca sw ój istotny charakter, staje się bezpłciową tzw . „sztuką“. H um or zaś, sprow adzony na płaszczyznę far
sową, nie jest zdolny do tworzenia now ych trw ałych w ar
tości.
Nader rzadko w dramacie w spółczesnym objawia się praw dziw y zm ysł tragizm u. T ym czasem człow iek dzisiejszy
coraz lepiej uświadam ia sobie potrzebę w ielkich charakte
rów, które by zdołały przezw yciężać losy łub choćby łamać się w walce z bezw ładnym otoczeniem. I dlatego w ydaje się, że rodzajem literackim , na któ ry teraz przychodzi pora, stać się powinna tragedia. Dopiero gdy przez tragedię nau
czym y się znow u oglądać świat także kom icznie, zrodzi się nowe poczucie hum oru.
Kształtow anie się tragicznego poglądu na świat poczęło ju ż w ydaw ać nader znam ienne przejaw y literackie w po
wieści francuskiej, z których odrębną a głębszą uwagę zw ra
cają zw łaszcza katolicki psychologizm M auriac’a, ostry re
alizm Celine’a i radykalny m oralizm społeczny Malraux.
Twórczość tych pisarzy, znana ju ż także z polskich prze
kładów , na razie w yw iera w p ływ raczej ideowy w rozm a
itych kierunkach, ale ciążąc k u form ie tragicznej, nie w y tw orzyła jeszcze jakiegoś w yraźnie ustalonego typu literac
kiego.
We współczesnej powieści europejskiej wskazać m ożna trzech jej twórców, których dzieła odznaczają się bezspor
n ym i cecham i wielkiego stylu epickiego, a zarazem ich od
działyw anie na bieżące prądy literackie objęło ju ż zasięg bardzo szeroki. Są to: Francuz M. Proust, Niemiec T. Mann i A nglik J. Galsworthy. Rów nież w Polsce, gdzie twórczość ich przysw ojono w licznych przekładach, zdobyli ci znako
m ici pisarze znaczenie w ybitne i w literaturze i wśród czy
telników . Zw ięzłe ich charakterystyki, zam ieszczone w n i
niejszej książce, wiążą się więc dość blisko z głów nym ksią ż
ki tej zrębem , którego treścią jest k ry ty c zn y przegląd n a j
now szej polskiej twórczości literackiej.
We w łaściw ym zw ią zku z k o n k re tn ym i zjaw iskam i naszej literatury ostatniego dwulecia, podjęto tu i owdzie próby ogólnego poglądu na rozbieżne często dążenia twórcze i na w yraźniej w ystępujące w chwili bieżącej przem iany w spół
czesnych prądów literackich. Nie obyło się też niekiedy bez
7
pew nych w skazań lub przew idyw ań, aczkolw iek zdawano sobie sprawę, że w ty m kieru n ku uroszczenia k r y ty k i by
wają często błędne albo zawodne.
Z takim zastrzeżeniem ulegając pokusie filozofowania, zauw ażyć trzeba, że współczesna twórczość literacka, zw ła
szcza w przeciętnych sw ych przejaw ach, grzeszy na ogół brakiem woli ujarzm iania. Stąd pow staje k o n flik t z potrze
bami dzisiejszej świadomości społecznej, która w sztuce po
szu ku je nowego widzenia rzeczywistości, jeśli nie wręcz ob
jawienia zbawczego czynu. Przeciw ko kulturze przeżyw ania wylania się tęsknota za kulturą działania. Przebija się ona ju ż i w literaturze, ale brak jeszcze świadomego w ty m kie
ru n ku w zm ożenia się woli twórczej. Nie ograniczać się więc do kontem placyjnego przetwarzania m ateriału obserw acyj
nego lub — co znacznie gorzej — do reportażowego opisy
wania rzeczywistości, lecz przez w alkę z własną duszą się
gać do dna zjaw isk, wspinać się k u szczytom i śmiało w y ty czać drogi k u n o w ym ideałom — oto czekające na w ypeł
nienie postulaty dnia dzisiejszego.
Zadaniem now ej literatury jest w yzw olenie nowego czło
w ieka w n o w ym święcie pracy, czyli twórczość, w której estetyka i etyka sprzym ierzą się nierozerwalnie.
Kraków, 28. IX 1937.
P O W I E Ś Ć I P O E Z J A P O L S K A 1935/6
I. W CIENIU „PAW ICH PIÓ R “
Przeglądem niniejszym objęto celowy dobór polskich utw orów powieściowych i poetyckich, które (poza jednym wyjątkiem ) ukazały się w w ydaniach osobnych w sezonie księgarskim 1935/6, czyli w okresie od jesieni 1935 do lata 1936 roku. N aw iązując wszakże do tomu III mego „Obrazu współczesnej literatury p o l s k i e j gdzie w ykład przedm iotu doprow adziłem do wiosny 1935 roku, uw zględniam obecnie również kilka książek, w ydanych po tym term inie, ale je
szcze przed nowym sezonem. Należą tu taj zwłaszcza dwie powieści, zajm ujące miejsce w ybitne w w ażnym dziale tw ór
czości współczesnej, a w swoim rodzaju bardzo c h a ra k te rystyczne i — chociaż pokrew ne tem atem zagadnień chłop
skich — wyznaczające różne tendencje teraźniejszych p rą dów literackich. Są to „Pawie Pióra“ Leona K ruczkow skie
go (W arszaw a 1935, Gebethner i Wolff) i „Orka na ugorze“
Jana W iktora (W arszaw a 1935, Książnica-Atlas; w roku 1936 odznaczona nagrodą literacką m iasta K rakow a). Na równi mocno nasycone ideową treścią społeczną, powieści te w yrażają odm ienne poglądy na świat i odrębne postaw y twórcze autorów.
Leon Kruczkowski jest w naszej literaturze najzdolniej
szym i — co niem niej w ażne — najinteligentniejszym przed
stawicielem m arksizm u, że zaś z n a tu ry swego um ysłu bę-
9
dąc opanow anym intelektualistą, dąży do dialektycznej konsek
wencji przyjętych z góry zało
żeń, pociąga to za sobą nieu
chronne niebezpieczeństwo dla artyzm u. Nie idzie tu o stosunek do źródeł powieści. Bo inaczej, niż w ,,Kordianie i Chamie“, gdzie fabuła ściślej się wiąże z określonym tłem historycznym , w „Pawich Piórach“ dopuszczal
na była większa swoboda autora przy korzystaniu z pam iętnika Słomki czy z broszury Hupki.
Spraw a ta obszernie roztrząsana w arty kułach Karola Irzykow skiego (w „Pionie“ ) i Kazimierza W yki (w „Tygodniku Illustrow anym “) oraz w odpowiedziach polem icznych a u tora, ciekaw a jako m ateriał do psychologii twórczości dialektycznej, ze stanow iska literackiej oceny m a wagę podrzędną. Drugorzędne znaczenie m a również rola re- wizjonizm u literackiego, w „Kordianie i Chamie“ sta
now iąca jeden z zasadniczych m otywów powieści, w „Pa
w ich Piórach“ raczej przygodna, aczkolwiek jej scena została uruchom iona bardzo żywo i zwłaszcza w k u lm ina
cyjnym momencie, gdy obcas inteligenta bezwiednie opada na tw arz chłopską, posiada nader efektow ną wymowę sym bolu, w danym w ypadku m niejsza o to czy słuszną w swym krytycyzm ie w stosunku do W yspiańskiego. Podobne k o n frontacje podw ażają zaufanie jeśli nie do samej metody, to co najm niej do stosow anych podług niej środków, ale nie przesądzają o literackiej wartości utw oru. Otóż, m oim zda
niem, istotny artystyczny błąd tej powieści Kruczkowskiego tkwi w założeniu kom pozycyjnym , którym był świadomy
LEON KRUCZKOWSKI
' SON IBUCZKOWSKI
PAWIE
PIORĄ
I , < t.iH.-TułSH i ftOLrr
zam iar autora, aby napisać — co w yznał sam w rozmowie z W yką — nie powieść o lu dziach, lecz powieść o „ sp ra w ach “. W skutek takiego p rzesu
nięcia zadań powieściowych od epickiego widzenia życia na te
ren zbeletryzowanej publicysty
ki, nie tylko charakterystyki niektórych postaci w ypadły je dnostronnie, czyli bez dostatecz
nie zobiektywizow anej plastyki opisowej, lecz naw et a zapewne celowo nie wyzyskano w pełni
takich wątków, jak np. z życia rodzinnego Karelusów, gdzie talent autora, nie krępow any nakazam i doktryny, osiąga bardzo wysoki poziom artyzm u. Przyznać jed n ak trzeba, że także jedna „sp raw a“ społeczna otrzy
m ała dobrą ekspresję powieściową, i to spraw a głów
na, jak ą jest uw ydatnienie nowego podziału klasowego, w y
stępującego wśród sam ych chłopów, na tle konfliktu o p a st
wisko gm inne ujaw niającego się w różnicach interesów gospodarczych m iędzy „bogaczam i“ w iejskim i a biedakam i m ałorolnym i i bezrolnym i. Przypom nieć w arto, że zagad
nienie to, choć na innej płaszczyźnie, w ysunął już przed w ojną Żeromski-, zwłaszcza w „Słowie o bandosie“ . Co je d n ak Żerom ski u jął ze szczerym patosem słów krw aw iących w spółczującym sercem społecznym, to K ruczkowski pokazał w świetle faktów , choćby w stosunku do źródeł historycz
nych nieco przeinaczonych albo naciągniętych, lecz au ten tycznych przez wymowę szeroko podm alow anej gry w zajem nie się krzyżujących przeciw ieństw ekonom icznych. Mniej przekonyw ająco udało się autorow i rozw inąć w ątek udziału młodzieży chłopskiej w niezależnym ruchu niepodległościo-
11
wym. W ątek ten dał wszakże powieści doskonałą pointę epicką. Obok wielu innych m om entów jest to również je
den z odpowiedników „Kordiana i Cham a“, którego „Pawie Pióra“ są dalszym ciągiem ideowym. Jeśli ten drugi człon cyklu w całości gorzej nas zadowala, gdyż au to r nie zawsze zdołał pogodzić w skazania swej doktryny z m ożnością ich socjopsychologicznego uruchom ienia, „Pawie Pióra“ św iad
czą jednak o niepospolitym talencie powieściopisarskim a u tora i — m imo zastrzeżenia — odznaczają się w ybitnym i zaletam i epickimi oraz pięknem dojrzałej prostoty stylu p ro zatorskiego.
Jan W iktor w swej wybitnie społecznej, a naw et ra d y kalnej postaw ie nie kieruje się żadną doktryną polityczną, ani też nie jest wyznaw cą walki klasowej. Zajm uje on po prostu stanow isko niezależnego pisarza polskiego, bezstron
nie obserw uje rzeczywistość, ale że posiada czuły zmysł spo
łeczny, dogłębnie współczuje z wszelką krzyw dą lub nie
dolą, niepraw ość zaś lub niespraw iedliw ość wyw ołuje w nim gorącą reakcję oburzenia. Treścią nowej powieści W iktora są dzisiejsze dzieje polskiej wsi podgórskiej. Poznajem y zra zu ciasną izbę M alinowskich, gdzie od świtu robiło się ,,ja śniej po to tylko, aby ujaw nić całe ubóstw o“ . Ta izba staje się ogniskiem tw orzyw a powieściowego. O garnął nim autor przeszłość i przyszłość twardego bytu chłopskiego, ja k się one załam ują w widzeniu teraźniejszości. Z liczniejszego szeregu postaci powieściowych zwłaszcza dwie w ysuw ają się na czoło: stary Biel i m łody Alojz Malinowski. Na nich to głównie skupiają się cienie przeszłości i dopiero prześw i
tujące blaski przyszłości. Artyzm pisarza rozw ija się naj- świetniej w charakterystyce Biela, mszczącego się na swej rodzinie za wyzucie z m ienia. Ja k do tego doszło, objaśnia podw ójna relacja, którą otrzym uje nauczycielka od samego Biela i od jego żony. Porów nanie dwóch różnych zeznań o tejże spraw ie jest dobrym probierzem , ja k wnikliw ie auto r
przejrzał daw ną duszę chłopską i z ja k w ielką bystrością odsłania ją z odm iennych punktów widzenia. Biela poka
zuje W iktor w rozm aitych sytuacjach, a choć z góry w ia
domo, czego po tym „niepotrzebnym “ człowieku spodzie
wać się m ożna, stale z najw iększym zaciekaw ieniem śledzi
my myśli i postępki tego ciemnego chłopa o dwóch obliczach i o demonicznej naturze, urastającego do posągowych w y
m iarów symbolu. Aby uw ydatnić rozpiętość skali obserw a
cyjnej i środków charakterologicznych autora, przytoczyć w ystarczy opis śmierci Dobosza, jeden z najlepszych roz
działów powieści, dający szeroki przekrój obyczajowo-psy- chologiczny starego pokolenia chłopskiego, a zarazem za
praw iony w ybornym hum orem , co wobec um ierającego sta r
ca w prow adza efektow ny k o n trast artystyczny, pokazany i oddany z zupełnym praw dopodobieństw em życiowego re alizmu. Takie znów epizody, jak Biel przy cieleniu krowy, po podpaleniu domu, albo pod kapliczką z Chrystusem , n a leżą do najpiękniejszych k a rt realizm u psychologicznego w powieściach polskich z życia chłopów i nasuw ają zesta
wienie z kapitalnym i scenam i Ślim aka w „ Placówce“ Prusa.
W ogóle charakterystyk a Biela jest chyba szczytowym p u n ktem artyzm u w dotychczasow ej twórczości autora „Orki na ugorze“. W szelako W iktor nie byłby sobą, gdyby poprze
stał tylko na charakterystyce. Nie kom u innem u, lecz w ła
śnie „urzeczonej“ przez Biela M alinowskiej w kłada pisarz w usta te do Biela zwrócone słow a: „ino tyle zostanie, co drugiem u dobrego zrobicie“ . Ta głęboka myśl chrześcijań
ska jest obecna w „Orce na ugorze“, jak i w całej tw órczo
ści W iktora, przenikniętej franciszkańską ideą miłości bliź
niego. W łaśnie dlatego artyzm pisarza rozw ija się jakby z n a m iętną pasją, gdy W iktor przedstaw ia ludzi nie tyle zapew ne złych, co ciem nych, nieoświeconycli, opętanych bezro- zum ną żądzą, niedojrzałych do świadomego życia społecz
nego. Socjalnym dopełnieniem Biela w „Orce na ugorze“
13
jest dziadek Alojza, bijący w nuka za wszy
stko, co się starem u chłopu nie podoba w młodej radości życia.
Alojz to już młode po
kolenie, w ychow ujące się w odm iennych w a
runkach, znajdujące w nowej szkole pol
skiej nową praw dę życia, w ćwiczeniach um ysłu i ciała prężące swe siły do czekają
cych je zadań. Z na
komicie pom yślanym w prow adzeniem w tę drugą atm osferę po
wieści jest epizodycz
na postać obdartego W ojtka. Jego wejście do szkoły, całe zacho
wanie się pełne rozm achu i zdobywczej energii, pokazane w kilku śmiało nakreślonych rysach, charaktery zuje typ, z którego wyrośnie nowy człow iek-realizator. N atom iast Aloj
za oprom ienił W iktor dobrocią serca, wstydliwie się k ry jące
go, tym głębiej w zruszającego i objaw am i miłości do m atki i nieśm iałym uczuciem dla rówieśnej dziewczyny, co mu zre
sztą nie przeszkadza płatać jej aż bolesne figle. Ja k W iktor świetnie się wczuwa w dusze m łodociane, innym tego p rzy kładem m om ent, gdy Alojz, sk racając drogę, pom aga sobie do zwycięstwa w zawodach narciarskich. Nie tak wszech
stronnie, ale z jednakow ą starannością dobrze uw ypuklo
nych i żywo uruchom ionych charakterystyk przedstaw ił
JAN WIKTOR
>ri - » o » - 1 > • I ---- r — r
^ ^ - - ^ > 4 ^ « - ¿*4*+**m hry+te&Lr* ta w i L r ^ a k » a - X * -»«4
A fyxA ■^'ryC^ Wv^aV • •; ^¡!P~*^*X> A*?Z+-l. jL+r"**~*. .-«
. fl *vJ. -w, Js*v Uw^- % ¿s*> » « np**w.*~*irAo‘^ ?~J Jj*~2i¥W
^ J L ^ r * » i " * iit* * xz**' ff*'#4''^ t.
' M o .
vs**,c ^ f . v t " j l y ) ! . A ft vvTw>^^vvwn ^mAaaa /w0^v\ ^ A - f» ^ - 4 ^ ^ » x 4 * ^ U ^ L .
i^Uw< v*a^-o*J^ *vaX rty^łk-A U-yd^ęr- O * V V^Jf* *
5 w x ^ ^ ^ •
l i t J ^ y ^ k ^OlAv( ’/y ^ , vA-\^Aa^ A <y* CAa^ A '* 1^ * ^ A t L n ^
♦ V \ w ^ V^A 1*3» + ^ » ^ , .^ Va^ <tuBC Cw«**>t*V<X4<. W ¿ ¿" ł r ^ d ^ ż '
rrS%^^*^-rt'**d*-^-<iit M.łA^wł 4*»*k***~ —N^_——— -j»wk-*u^ .rU^afcrp^n^w- =*-;
J,^J /y^ ^ J t ,»'tgW^-wAc=^X «~o^ ..Uw> , ft-rtlLln».
- IJtrW**, . ^»*A.*'v**A*ł ^ ^--rT -" - ° ^~B f. ^ *,n irT>IT ^f*yĄtCH^.^ l^AV*
\ y > V lr ł * .^ v C c ^ vI?* A p c f c L v v ^ ^ y V ^ „ - ^ J T - » X « ^ ‘^ <I-, ^ * ^ VV
Ty^b. |fr>fc.utf. ^ŁmL^^f^A-ł '*XfC&3&L^ a. vji\nt »®n,e
^ 0 t ż >
«¿' i/* «
v - ^ ł, A W ftV »v
" Kn-łU ^ 5 "
^ ^ H T X " x ś 3 r
- ' ^ _ J J U v x J ^ ->'^ViAv> * f t^ * * * \ « Jp^ uaaA ^ vy~fct*gccfcj«
- ^ k^-
t*t_ £a£<\ oM V <V^ ^
^ T L v « % ^ y W ^ f t
w A y x v ^ O T ^ a O A ^ ^ Ł ^« * * y l ^ * ^ X ^ X i ^ XMiL»dA4> »VvO \a^ X ^
* C y w ^ ^ ^ A r u y y w A
T^jftsK x( \ t^4 V V \W ^ /V^«vJGo |y-rvvyV\/(a ' f A w v w ^ v » A ,i >rt
__________i
7 L ^ v<Kr\vS. <\ą <v\»vJK fc kc\ /vA 'rw V <j f o ^ w K i A « I
rfX4dA^. ^ £a, ^v^jłŁ.<^ »A • Vi\ y 7V viVÓ ^/l^ /k^y ułi»ŁI
3 ^Jkk '^'w^oję^A laXwva^tfti a ♦^Ajuik 1*4«^—
- . ___n L ^ ^ _ r\x l—jL*A^*«dU«4 - AXw , £ \ •> . __ ł . - a __ n ^ ..t\y jC \ ) *. . 1__ _ _ . 1 ) - U ^ A ^ C -%^*K. ,v O ^ * f tA ^ r y v ^ .y \a^v^hŁ4.
. u t > i l 3 - f t . <y . u ,! * L . m I
t^.«^ . ^
„ORKA NA UGORZE'
autor inne osoby powieści, dogłębnie przenikniętej nie tylko autentyczną siłą artyzm u, lecz również pow ażną m yślą spo
łeczną. I to m yślą o w ielorakich widokach. Oto np. szkoła.
W zasadzie dostrzega w niej W iktor główne źródło postępu, ale bynajm niej nie przeoczą, że najofiarniejsze wysiłki n a j
lepszych jednostek z grona nauczycielskiego byw ają h am o w ane przez praktyki biurokratyczne. Opis wizytacji szkoły przez inspektora, podobno żywcem wzięty z rzeczywistego zdarzenia, jest bardzo ostrą i n ader celnie w ym ierzoną k ry tyką papierow ych program ów i jak że w ątpliw ych metod, gdy się je dowolnie narzu ca z góry, a ich działanie spraw dza w sa
m ochodow ych wycieczkach wyższych czynników urzędo
wych z odwieczną biurokratyczną ślepotą. W tym w ątku powieściowym nad arty stą przew aża społecznik. Daje więc albo satyrę, albo też wyidealizowany, aczkolwiek z życia wzięty, w izerunek nauczycielki, padającej ofiarą wadliwego system u. Pełen natom iast rzetelnego artyzm u jest epizod o zbuntow anym Chrystusie, chociaż tu ta j się właśnie mieści najm ocniejszy akcent społeczny całej powieści. Przygodnie w „Orce na ugorze“ podejm uje W iktor także rew izjonistycz
ną ocenę literatu ry poprzedniego pokolenia. W prow adza w tym celu rozm owę nauczycielki z chłopem Tom alą, do
datnim typem sam ouka i zapalonego czytelnika, jakich się nieraz na wsi spotyka, a o czym nie wiedzą ci krytycy, którzy z tego powodu pom aw iali W iktora o nieznajom ość życia chłopskiego. ,,Z takich Tom alów — czytam y w roz
m yślaniach nauczycielki — z ich mocy i w iary urodzi się chłopski, nowoczesny Judym , nie po to, aby zostawiał na piaszczystych w ydm ach rozdarte sosny, pod którym i by p ła
kał zawiedziony człowiek. Sosna rozdarta nie obejmie ludz
kości skarlałym i konaram i. Krzepkie garście chcą zrąbać ów śliczny ornam ent powieściowy, aby żywych ogrzać i ży
wym świecić“ . W „Orce na ugorze“ takich sym bolicznych ornam entów już nie ma. Powieść to nasycona w iarą w przy-
szłość, choć autor przeciw staw ia się błędom teraźniejszości i opisuje ze szczerym, prostym realizm em faktyczną dzisiej
szą rzeczywistość wsi, regionalnie uziem ionej pod Pieninam i i najdokładniej pokazanej w swym krajobrazie przyrodni
czym i społecznym. Nawet styl W iktora, w poprzednich utw orach jędrn y i soczysty, lecz skłaniający się ku przesad
nej kwiecistości, uległ tu w yraźnem u zwrotowi do celowej rzeczowości, nie pozbawionej wszakże oryginalnego artyzm u śmiałego obrazow ania.
W polskiej powieści „chłopskiej“ głównymi poprzednika
mi W iktora byli Dygasiński, P rus jako auto r naturalistycz- nej „Placówki“, bezpośrednio zaś O rkan. W szeregu tym pom inięto Reymonta, gdyż jego niew ątpliw ie arcydzieło epickie, jakim są „Chłopi“, artystycznie p rzerastając całą na ten tem at polską twórczość literacką, w stosunku do przedstaw ionej rzeczywistości bytu grzeszy nadm ierną sty
lizacją. Na patos społeczny W iktora oddziałał nie Reymont, lecz Żeromski, spod którego wpływu, widocznego jeszcze w „W ierzbach nad Sekw aną“, au to r „Orki na ugorze“ już się wyzwala. Na ten zwrot ku realistycznej przedmiotowości skierować poniekąd mogły nowe powieści sowieckie, ale jeśli były naw et wzorem, to W iktor samodzielnie go prze
traw ił i naw iązuje raczej do polskich tradycji D ygasińskie
go i Orkam i iz okresu „K om orników “ i „W R oztokach“. Ze
„szkoły“ O rkana i W iktora wywodzi się W incenty Burek, którego „Droga przez wieś“ (W arszaw a 1935, Tow. Wyd.
„Rój“) była jednym z najciekaw szych debiutów literackich om awianego sezonu wydawniczego. Ten cykl opow iadań albo gawęd o współczesnej rzeczywistości wsi sandom ier
skiej, mimo pewne obluźnienia kom pozycyjne, posiada w y
raźną ciągłość epickiego obrazu życia. W praw dzie Rurek po wsi swojej oprow adza nas bez zamierzonego planu, który by w iązał poszczególne fragm enty cyklu w jednolitą całość, lecz m im o to czytelnik odczuwa organiczną spoistość książ-
17
Twórczość literacka 1935/37 — 2
ki, w ynikającą przede wszystkim z a t
m osfery ogólnej, przepojonej żywym stosunkiem autora do opisywanego przedm iotu. Burek swój powieściowy obraz O cinka w ypełnił zwięzłymi lecz w ypukło i przejrzyście ujętym i ch a
rakterystykam i ludzi na tle wybornie odczutego i odm alowanego środow i
ska obyczajowego i poniekąd społecz
nego. Zwłaszcza postać starego Kaź- mirza’ wywiera na czytelniku mocne wrażenie, które pozostaje niezatarte.
Oddzielne epizody cyklu, np. tragiczna walka M arcina Krysy z um iłow aną chop nieurodzajną ziemią, niektóre m om enty opowieści o „zakuczniku“ (czyli kom orniku), zapraw ionej w ystępują
cym też gdzie indziej hum orem jakby na opak, albo los miłosny W eroniki — odznaczają się dużym napięciem d ra m atycznym , w ydobyw anym wprost z przedstaw ionych fa k tów, których opis posiada pełne znam iona życiowej praw - dy. Ten właśnie zmysł rzeczywistości, który nie pozwala na żadne sztuczne ozdoby, ale też chroni przed tak łatw ym i dzisiaj pokusam i dem agogicznym i — spraw ia, że Burek jedna nas sobie od razu jako tyleż w nikliw y co i bezstronny obserwator, życia. Połączenie ściśle rzeczowego przedstaw ie
nia zdarzeń ze w spom nianym n urtem uczuciowym nadaje postaciom B urka piętno autentyzm u, ożywionego krw istym kolorytem i tętniącym ruchem osobistych doznań i w yru
szeń. O psychologii B urka powtórzyć m ożna zdanie Brzo
zowskiego o Orkanie, że pokazuje on nie tylko zewnętrzną barw ność życia, które zresztą byw a bardzo szare, lecz ro dzenie się duszy w ludziach. Posiada on przy tym, podobnie jak O rkan, bezpośrednie widzenie losu gromadnego, z któ
rym najgłębiej współczuje i co w prow adza potrzebę mówie-
WINCENTY BUREK
ni a autora od siebie, naw et jakby pewnego m oralizow ania albo pou
czania, które jednak nigdzie nie sta
je się natrętne, bo Burek nad przed
miotem doskonale panuje, a w w y
powiedziach osobistego stosunku do przedstaw ianych spraw zachowuje właściwy um iar. Pokazuje on nam wieś, jak ona dzisiaj rzeczywiście wygląda, ludzi wsiowych, jakim i ' są napraw dę, jednostkow e dole i społeczne troski, jak się one
istotnie dzieją. A że wieś swoją nie tylko bezpośrednio zna i dobrze rozum ie, lecz jest z nią najbliżej uczuciowo zw ią
zany, tworzy więc jej obraz literacki tyleż mózgiem co 4 ser
cem. Artyzm pisarski B urka, staran n ie upraw iany w całej książce, jest w łasny i rzetelny. W praw dzie kom pozycja nie zawsze jednakow o udatnie wychodzi, ale co najm niej kilka opowieści, wraz z bodaj najlepszym „Miłosierdziem Siwego K aźm irza“, wznosi się już do rzędu artystycznie opraco
wanej noweli. Piękno stylu pisarskiego B urka uw ydatnia się najlepiej w opisach przyrody wiejskiej , w idzianych ze świe
żym realizm em i m alow anych z oryginalnym wdziękiem pióra. Oto np.: „Zażyw na jesień wyszła se na spacer i cho
dzi po świecie. Zajrzała do wsiowych zapłoci i jest rada, że tyle żyta rozpycha się po stodołach i po stertach ohtężnich.
Ucieszyła się z gadziny mnogiej i spaśnej. W ylazła wesoło spośród podokoli, żeby się popatrzeć na pola nagrzane, p u l
chne, zawszeć jeszcze strojne. Rozwłóczą się pola w migocie słonka, co zagląda popod każdą bryłkę i w ygania na wierzch cienkie piórka posiewu. W całym okolu roznosi się spokój i dosyt i nadzieja ucieszna. Świat się rozdwoił jary m śm ie
chem .“ Obrazowość stylu jakże dobrze odświeżona i wzm oc
niona przez użycie pięknej gw ary sandom ierskiej. A cho-
2*
19
ciąż niektóre zwroty gwarowe nie były dotychczas innym stronom k raju i polszczyźnie literackiej znane, nie u tru d niają jednak czytelności książki a nieraz rzetelnie w zboga
cają nasze słownictwo. S| osób w ładania przez B urka gwarą wiejską jest także dowodem zżycia się autora ze wsią. Mało który z naszych pisarzy współczesnych, a z poprzedników w tym stopniu tylko O rkan, daje to w rażenie dogłębnie w wieś wrośniętego człowieka, jakie odczuwa się z każdego zdania pierwszej książki W incentego B urka. Książka ta, k tóra od razu stała się w ybitnym zdarzeniem literackim , po
zwala rokow ać nadzieję, że w jej autorze zyskaliśm y a u tentycznego pisarza wsi polskiej. Dalszy rozwój jego talentu i znaczenia, jakie może zdobyć, zależy przede wszystkim od tego, aby wyszedłszy z opłotków wsi rodzinnej, pokusił się o zgłębienie całej rzeczywistości współczesnego bytu chłopskiego.
Zagadnienie autentyzm u w mierze jeszcze wyższej, niż przy Burku, zw raca naszą uwagę z powodu debiutu Ju liu sza K ędziory powieścią: „Mur cyna“ (Tom pierwszy: „ T a tu siowa c h ału p a“, odznaczony w roku 1936 pierwszą nagrodą na konkursie jubileuszow ym „Ilustrow anego K uriera Co
dziennego“ i drukow any w odcinku tego pism a; w książce:
W arszaw a 1937, Tow. W yd. „Rój“). Stwierdzić trzeba, że w pow ojennych przem ianach realizm u powieściowego po
stulaty rzeczowości i autentyzm u wyłoniły się nie z zam ie
rzeń program ow ych, które dopiero później sform ułow ano, lecz po prostu z jakiejś n aturaln ej potrzeby. Była nią zrazu chęć dokładnego opisania natłoku wrażeń i zdarzeń niesio- nych przez chwilę dziejową. Źe zaś pod ich wpływem do
konało się gruntow ne przeobrażenie stru k tu ry psychicznej człowieka, że nadto do głosu w literaturze coraz liczniej przychodzić poczęli przedstaw iciele św iata pracy fizycznej, przeto siią rzeczy ów nowy rodzaj realistyczny łatwo się przyjął i rozpowszechnił. Ślady jego odkryw a się naw et
w utw orach innego typu. Stwierdzając sam fakt pom ijam y chwilowo rozm a
ite aspekty, jako też ocenę uzyskanych w ten sposóh wyników, co skuteczniej da się zaznaczyć przy om aw ianiu kon
kretnych zjawisk literackich. Autor ,,M arcyny“ pochodzi z rodziny chłop
skiej. W łaściw ym jego zawodem było dotychczas m alarstw o. Ze współczes
ną twórczością literacką nie m iał bliż
szego kontaktu, ulubionym zaś przez
niego pisarzem jest Sienkiewicz. Zwa- j u l i u s z k ę d z i o r a
żywszy te szczegóły biograficzne, a u
tentyzm i rzeczowość pierwszej książki Kędziory zapi
sać w ypadnie na karb chyba przede wszystkim śro
dowiska społecznego. N atom iast jej dojrzałość a rty styczna jest już wyłączną zasługą talentu autora.
W rażenie autentyzm u w „Mcircynie“ zostało naturaln ie wzm ocnione przez gwarę ludową, k tórą cała powieść jest napisana. Gwara to przy tym nie sztucznie wyosobniona, ani bynajm niej stylizow ana, lecz b ran a w prost z dzisiejszej mowy ludu wiejskiego z pogranicza ziemi krakow skiej i Podhala, ściślej gdzieś z okolic między Skaw iną a K alw a
rią Zebrzydowską. Dla każdego czytelnika łatw o zrozum ia
ła, a jak się z próby Kędziory okazało, cokolwiek zarzucić tu taj mogą regionalni puryści, posiadająca dobrą ekspresję literacką. Styl powieści jest ściśle rzeczowy. Nie m a w nim żadnych • sztucznych ozdób. Co więcej, autor, aczkolwiek m alarz, nie daje wcale opisów przyrody. Przedstaw ia życie wsi widziane oczami ludu. Zachow ując jednak pełną rze
czowość środków opisowych, będąc zawsze w zgodzie z rze
czywistymi w aru n kam i kultu raln y m i środow iska społecz
nego, z tw orzyw a swego w ydobyw a istotne wartości a rty styczne. Spoiście zbudow ana fabuła nie jest nowa. Tem atem
21
JULJUSZ KĘDIIOKK
RW
jej są dzieje dziewczyny poniew iera
nej przez m acochę i przyrodnią sio
strę. Takiem uż losowi ulega ojciec, który ongiś zapisał grunt swej d ru giej żonie, zdradzającej go teraz z m ło
dym kochankiem . Ów z n atury dobro
duszny i ufny w Bogu człowiek znosi wszystko cierpliwie. B untuje się n a
tom iast M arcyna. Ten właśnie wątek jest osią akcji powieściowej, stopnio
wanej z coraz w zrastającym napię
ciem epickim o dram atycznych m o
m entach przełomowych. Pobicie Marcyny, śmierć ojca i nie dokonane podpalenie dom u rodzinnego przez Mar- cynę, przygotow ane i zainscenizowane z dobrą p lasty ką opisu, stanow ią kulm inacyjne p unkty tragizm u ży
ciowego, um iejętnie poprzedzone sytuacjam i o bardzo urozm aicanej skali realistycznego kolorytu. Nie tyle h u mor, co kom izm w prow adza autor w niektórych świetnie odm alow anych scenach rodzajow ych, np. w kapitalnym opi
sie jedzenia po pobiciu M arcyny. U m iarkow ane scenki lub zwroty kom iczne są również dobrym ożywieniem w sytu
acjach poważnych. Jeśli zaś autor om ija opisy przyrody, zastępuje je opisami prac wiejskich, zawsze w sposób d ra m atycznie przeprow adzony, czyli w bezpośrednim związku z akcją powieściową. Zwłaszcza scena z M arcyną przy żni
wie otrzym ała bardzo m ocną i napraw dę piękną ekspresję.
Jedynym epizodem raczej w trąconym jest odpust- w Kal
warii. W epizodzie tym, potrzebnym zresztą dla w ytchnie
nia przed dalszym rozwojem w ypadków i do w ątku z ko
chankiem m acochy, czyli podyktow anym w ym aganiam i ekonomii kom pozycyjnej, n u rt n arracy jn y słabnie. Poza tym powieść jest w całości nasycona pełnym i i plastycznie po k a
zanymi b arw am i życia, a żywo uruchom ione sytuacje i dia-
logi łączą się w bogato unerw ioną i dobrze zw iązaną kom pozycję epicką. Ja k zaś autor w każdym w ypadku um ie sto
sować coraz inne środki literackiego wyrazu, najlepiej się to uw ydatnia w stopniow aniu swoistego liryzmu. Z początku są to raczej aluzje, potem — w stosunku M arcyny do ojca — trafiają się mocniejsze akcenty, wreszcie droga M arcyny na łąkę po śmierci ojca staje się wręcz poem atem lirycznym o tragicznym napięciu. C haraktery osób rodziny, z w yjąt
kiem M arcyny, oraz innych ludzi wsi — a po w ygnaniu ojca i M arcyny z domu poznajem y bliżej także środowisko domowe sąsiadów — są um iejętnie zróżnicow ane i plastycz
nie pokazane w dobrych skrótach literackiego opisu. Jed y nie postać kochanka m acochy w ypadła zbyt teatralnie, n a wet aż — rzec m ożna — „m elodram atycznie“ . W szystkie inne osoby, choć i tu i owdzie potraktow ane z zacięciem satyrycznym , m ają wygląd zupełnie realny, są napraw dę rzeczywiste i żywe. C haraktery ich jednak są gotowe. N a
tomiast M arcynę poznajem y w dziejach n arastan ia jej d u szy kobiecej, oddanych z niepospolitą, wręcz m isterną sub
telnością. Zwłaszcza stłum ienia przy załam aniach ducho
wych zostały uchwycone n ad er celnie, co było zadaniem tym trudniejszym , że idzie tu przecież o duszę zupełnie prostą i naiw ną. Sposób, w jaki auto r duszę tę um iał skom plikować, jest bodaj najlepszym probierzem jego talentu.
Przez stopniow anie naprężeń w duszy ludzkiej nadał też swej powieści głęboki oddech epicki. O pow iadanie posiada lok najściślej obiektyw ny i autor nigdzie nie w ypada z za
mierzonego dystansu realistycznego. Nie w prow adza też żadnej postaci, k tó ra byłaby tzw. tragarzem (termin Irzy kowskiego) jego myśli. Ale optym istyczny pogląd autora na w artość dobroci w życiu znalazł dobry w yraz w postaci ojca, głęboko w zruszającego swą pogodną rezygnacją w chwili śmierci. Dojście zaś M arcyny do odstąpienia od podpalenia domu, przeprow adzone bardzo przekonyw ająco,
23
daje całej powieści piękną pointę m oralną. Moment ten, doskonale pogłębiający obraz życia w gruncie naturali- styczny, podnosi jeszcze nasze pojęcie o m ierze talentu a u tora, który już w pierwszej powieści okazał się bogatym i zupełnie dojrzałym . Artystyczna dojrzałość Kędziory obja
wia się także jego stosunkiem do folkloru, który w y
stępuje w „M arcynie“ jako organiczny składnik tej po
wieści ludowej. U niknął au to r szczęśliwie błędu częstego u k ulturalnie m łodych pisarzy, błędu nadm iernego sza
fow ania folklorem (w później w ydanym drugim tomie
„Marcijmj“ motyw ten szerzej się rozrasta, obciążając kom pozycję pierwszej części tej następnej powieści a u tora). Nie ograniczył się do czysto fotograficznego sta nowiska naturalistycznego obserw atora, lecz podjęty te
m at gruntow nie przetraw ił i zorganizow ał go w przem y
ślanej i przejrzystej kompozycji artystycznej. Dzięki ta kiem u zadziw iającem u u debiutującego pisarza um iarow i,
„M arcyna“ nie jest bynajm niej, jak się na pozór zdawać m o
że, prym ityw em , mimo bowiem c h arak ter najściślej ludo
wy, w yraża ona praw dy ogólnoludzkie i rzetelne wartości literackie.
Tym czasem w coraz szerzej się rozw ijającym kierunku ludowym współczesnej twórczości literackiej dążenie do autentyzm u, wysuw ane nawet jako program , bądź to przez zespół literacki „Przedm ieście“ , bądź też w w ydaw anej przez Stanisław a Czernika „Okolicy Poetów “ (na szczęście bez wpływu na stronę redakcyjną tego pożytecznego m ie
sięcznika), prow adzi niekiedy do gruntow nych pomyłek artystycznych. Przykładem zupełnie chybiony poem at Je
rzego Pietrkiewicza: „Prowincja“ (W arszaw a 1936, Wyd.
„Prosto z M ostu“), ale poniekąd także nowe powieści H. Boguszew skiej i J. Kornackiego (Zespół literacki „P rzed
mieście“) : ,,W isła“ (W arszaw a 1935, Książinica-Atlas) i Jalu Kurka: „W oda w y że j“ (W arszaw a 1935, Gebethner i W olff),
na których w artościach literackich poważnie zaciężył ch a
rak te r populistyczno-reportażow y.
H. Boguszewska i J. Kornacki, zgodnie ze w skazaniam i swego naturalistycznego program u, postanow ili dać opis literacki życia żeglarskiego na Wiśle. W tym celu podjęli badania bezpośrednie i na ich podstaw ie napisali powieść.
Bezpośredniość w rażeń i zapewne ,,na gorąco“ robionych notatek odczuwa się przez cały ciąg opow iadania, złożonego z mozaiki im presjonistycznych w ycinanek. Autorzy zapewne świadomie zastosowali kom pozycję pogm atw aną i w ogóle bez ładu, kłórego nie dają w prow adzone ram y przyrody, od wiosny do zimy. Bez żadnego związku przyczynowego m ie
szają się w ątki życia na kilku statkach wiślanych, coraz przerzucane z górnego biegu rzeki na dolny lub na odwrót.
Jest to powieść środowiskowa, czyli losy jednostek ustępują w niej na dalszy plan wobec ogólnego obrazu życia społecz
nego. Otóż przyznać trzeba, że autorom powiodło się o dda
nie n a s t r o j u życia na Wiśle, aczkolwiek co do rozkładu ciśnienia w przedstaw ieniu tw orzyw a obserw acyjnego n a suw ają się poważne zastrzeżenia: najw ażniejsze, iż nieliczne szczegóły p r a c y żeglarskiej, opisane przew ażnie w form ie notatek kronikarskich, bez staran ia o wydobycie plastycz
nej wizji życia ekonomicznego, wręcz n ik ną w nadm iernie uw ydatnionych i lepiej upostaciow anych spraw ach życia płciowego. Chociaż i te opisano w sposób reportażow y, o któ rego stylu autorów rzec m ożna, iż zestraja liryzm z rzeczo
wością. Styl to przejęty od H am suna, n a współczesną tw ór
czość polską w ogóle w yw ierającego wpływ rozległy, ale gdy wielki powieściopisarz norweski w taki rodzaj form y realistycznej ujm u je epicko zorganizow any obraz życia, a u torzy „ W isły“ poprzestają n a kronice im presjonistyczno- reportażow ej. Zam iast kom pozycji epickiej dają bezładny natłok obrazków, co tu i owdzie zaciekawia, lecz jako ca
łość staje się rozw lekłe i nużące. Że autorzy rozporządzają
25
zdolnością epickiego postaciow ania, dowodem ich powieść poprzednia („Jadą w ozy z ceylą“), a w „W iśle“ wątek Apo
lonii M atyjas, bodaj jedyny, który po przeczytaniu książki utrw ala się w naszej pamięci. Przypom inam y sobie nadto H ajnusia, chociaż m niej w yraźnie. Reszta w prow adzonych do powieści osób, m im o szczęśliwsze epizody, rozpływ a się w m glistej bezbarw ności albo w pow ikłanych liniach zda
rzeń. Otóż w ydaje się, że Apolonia M atyjas stać by się m o
gła centralnym ogniskiem powieści; wątek zaś w iślany w y
padłby napew no plastyczniej i ciekawiej, jeśli by go ro z
winąć w n aturalny m biegu jakiejś jednej żeglugi od K ra
kowa do Gdańska, a w której n a ra stają cy ruch na rzece i w przystaniach siłą rzeczy podniósłby stopniow anie n a pięcia epickiego. Osnowa tak a w ydała się zapewne autorom zbyt prosta lub szablonowa. Lecz próba w yłam ania się z tra dycyjnego schem atu na ogół zawiodła.
Realistycznym tworzywem powieści Jctlu K urka stała się powódź 1934 roku w Małopolsce zachodniej (opracow ana nadto m. in. w później w ydanych książkach: poem at Ma
rian a Czuchnowskiego: „Powódź i śm ierć“ i Juliusza Kę
dziory drugi tom M arcyny: „Dopust B oży“). Cała akcja trw a 11 dni, w ciągu których człowiek walczy z rozpętanym żywiołem wody. Na tym tle rozw inął autor splot rozlicznych zagadnień społecznych, jak gospodarcza nędza wsi polskiej, obywatelskie zacofanie chłopa małopolskiego, doniosłość potrzeby urządzeń regulacyjnych, wreszcie spraw a służby wojskowej. Spraw a wojskowa opiera się o drugi w ątek po
wieściowy, wpleciony w przebieg akcji powodziowej przez w spom nienia podchorążego M akary, dowodzącego ratow ni
czym oddziałem junaków . Pod wpływem doświadczeń oso
bistych w walce z powodzią, podchorąży porów nuje istotny pożytek tej swojej cywilnej działalności z żołnierskim i ćw i
czeniami podczas pokoju, snuje na ten tem at refleksje k ry tyczne i doznaje przełom u duchowego. Oceniając ten wątek
JALU KUREK
powieściowy, pam iętać należy, że został on pokazany przez p ry zm at myśli młodzieńca, dla któ
rego — jak dla każdego inteli
genta — przym us służby w oj
skowej, gdy się bezpośrednio nie odczuwa jej potrzeby, już sam przez się jest przykrym obowiąz
kiem. W arto jednak przypom nieć wcześniejszą książkę: „ Żołnierze“
Adolfa Rudnickiego, którem u spraw ę tę udało się lepiej zo- biektyzować i przedstaw ić b a r
dziej przekonyw ająco. W „W o
dzie w y że j“ odróżnić trzeba m om ent realizm u psychologicz
nego, na ogół zręcznie uru cho
miony, od właściwej idei autora, pozbawionej zdecy
dowanego w yrazu. Ostatecznie bowiem K urek dem onstruje tylko potrzebę reform y służby wojskowej w k ierunku oby
watelskiego hum anitary zm u i opartej na w zajem nym zau
faniu w spółpracy stanu wojskowego z cywilnym. Podcho
rąży M akara nie buntuje się przeciw represjom , których do
świadcza osobiście, lecz chce ,,po m ęsku dążyć do zm iany na lepsze“ . Stanowisko takie, teoretycznie słuszne, w po
wieści K urka nie uległo epickiej konkretyzacji. Ogólna kom pozycja powieści, na pozór prosta, odznacza się dobrze w y
zyskaną falistością obu wątków, których przeplatanie od
pręża napięcie dram atyczne akcji powodziowej. Akcję tę przedstaw ił autor techniką reportażow ą, co daje pełne w ra żenie autentyzm u, aczkolwiek naw et kom unikaty iskrowe są zmyślone. W m iarę w zbierania i rozlew ania się wód coraz się w zm aga groza położenia, ale podnieca to energię człowieka, który dla ratow ania bliźnich i icli dobytku zdo-
27
bywa się na najw iększy wysiłek duchow y i fizyczny. Momentem kulm inacyjnym jest śmierć jed nego z junaków , padającego ofiarą dobrowolnie podjętego obowiązku. Dążeniem autora by
ła rzeczowość, w skutek czego z rzadka się odzywa właściwy mu liryzm, jakim nasycona zo
stała poprzednia jego powieść („Grypa szaleje w Naprawie“).
Narzucony sobie przym us, jako też widoczny pośpiech opraco
wania, odbił się ujem nie na stylu powieści, niekiedy aż zaniedbanym . Książka to niew ątpli
wie ciekawa i godna uwagi, jako sam odzielna próba przy swojenia pewnych metod powieściopisarstw a sowieckiego.
W ięcej w niej jednak zalet publicystycznych, niż właściwego artyzm u literackiego.
Obok ostatnio om ówionych powieści wym ienić trzeba pierw szą książkę Jana Brzozy: „Dzieci“ (Lwów 1936, Książ- nica-A tlas). Autor (nr. w r. 1900), należący obecnie do ze
społu literackiego „Przedm ieście“ , przed p a ru laty zwrócił uwagę dram atem z życia górników pt. „Załoga A“. Tym debiutantem literackim okazał się bezrobotny rzem ieślnik ciesielski, już nieco wcześniej nagrodzony za pam iętnik bez
robotnego na konkursie Instytutu G ospodarstwa Społecz
nego. Jako sierota, część swego lwowskiego dzieciństwa przeżył bezdomnie, zarabiając uliczną sprzedażą gazet.
7 tych wspom nień pow stała obecna powieść Brzozy. Ze sta now iska społecznego w arto by przeprow adzić porów nanie z „Burzą nad bru kiem “ Michała Rusinka, jako też z opo
w iadaniam i H aliny Górskiej. Go do techniki opisu nasuwa się zestawienie z przedw ojennym i książkam i Janusza Kor-
czaka. Autor „Dzieci ulicy“, będąc tylko bystrym i w spółczującym obserwato- rem -wychowawcą, przedm iot swój po
głębił psychologicznie. N atom iast Brzo
za tworzywo bezpośrednich przeżyć ujął w kalejdoskopow y reportaż fa k tów. Jest w tym niew ątpliw y autentyzm , chociaż m iejscam i popsuty im presjo
nistycznym liryzmem. I nie jest to już prym ityw , lecz jeszcze nie utw ór literac
ki, m im o niezaprzeczalny talent au to
ra, na którego populistyczna atm osfera
zespołu literackiego „Przedm ieście“ oddziaływ a raczej szko
dliwie. „ Dzieci“ Brzozy m ogłyby stać się m ęskim odpow ied
nikiem „Dziewcząt z N ow olipek“. Go jednak u Gojawiczyń
skiej uległo artystycznem u przetraw ieniu, widocznem u także w rytm ie jej prozy, to u Brzozy pozostało w stanie omal surow ym . W szelako ta pierwsza powieść pisarza-sam ouka w przedstaw ieniu środow iska i ludzi odznacza się m iejscami tęgim realizm em , a w wielu szczegółach świeżym kolorytem opisu. W ogóle zaś pokazany w niej obraz bytu proletariac
kiego, widzianego oczyma dzieci ulicy, tchnie rzetelną praw dą, odbiegającą od niektórych sztucznych wysiłków literackich.
W powieściach, w których głównym czynnikiem tw o
rzyw a staje się jakieś zagadnienie lub choćby tylko środo
wisko społeczne, idzie w zasadzie o to, aby realistyczny obraz życia był artystycznie zobiektywizow any, czyli up osta
ciowany i uruchom iony w takim skrócie literackiego w i
dzenia, który by najw szechstronniej ogarniał całość przed
miotu, ale również uw ypuklał dostatecznie mocno jego istotę. W niosek stąd jasny, że o sile oddziaływ ania roz
strzyga zdolność w cielania m ateriału obserw acyjnego w ce
lowo zorganizow any układ literacki oraz artystyczne stop-
29