• Nie Znaleziono Wyników

N ędza podm iotu w ypow iedzi (z nędzy moich nocy, z dni mej sinej grozy) pro

W dokumencie Twórczość poetycka Wojciecha Bąka (Stron 163-166)

w adzi do w ew nętrznego bogactw a, do rad o ści25. B ohater liryczny w idzi p rzez to j e ­ dyny cel swej służby, w idzi zaśw iatow y blask i słyszy „w ysoki dźw ięk” - zw iastuny zw ycięstw a nad grzechem , zapow iedzi spełnionego posłannictw a, które nigdy nie zagaśnie, a śm ierć je sz c z e bardziej je rozsławi.

W aloryzacja łaski - w yjątkow ego daru B oga, który zm ienia i kształtuje ludz­

kie życie m usiała znaleźć sw oje odbicie w poetyckim dorobku artysty. W yraziste od­

czuw anie C hrystusow ej pom ocy i w iara w skuteczność m odlitw y przerodziły się w chęć zatrzym ania szczególnych dośw iadczeń w form ie lirycznego w spom nienia, które w tym rozdziale stanow iło ju ż zapow iedź rozpoczęcia misji (służby) poznania

Boga. Z agadnieniu tem u przyjrzym y się szerzej w kolejnej części naszego studium .

Blaise Pascal zapewnia: „Bóg chrześcijan - to Bóg miłości i pociechy; to Bóg, który napełnia duszę i serce tych. których posiada; to Bóg, który daje im czuć ich nędzę i swoje nieskończone miłosierdzie; który zespala się z treścią ich duszy; który napełnia j ą pokorą, weselem, ufnością, miłością; który czyni ich niezdolnvmi do innego celu prócz N iego samego". Zob. B. Pascal: Myśli. Pizeł. T. Żeleński. Warszawa 1972, s. 285.

SŁUŻBA

Ten fragm ent pracy zostanie pośw ięcony analizie tw órczości Bąka, która opi­

suje zaangażow anie obecnej w niej postaci lirycznej w służbę Panu i ludziom . Po n a­

w róceniu na w łaściw ą drogę i otrzym aniu w szelkich niezbędnych łask, poszukujący podm iot autora

Brzemienia niebieskiego

przeszedł do działania będącego szczegól­

nym rodzajem m odlitw y dziękczynnej. D ziałanie to - ja k pokaże dalsza część ro z­

działu - ukierunkuje się na badanie „środ kó w w spólnego w yrazu” m iędzy człow ie­

kiem i Bogiem . B ędzie to odnajdyw anie jed n o liteg o pola w yrażania em ocji, ostatecz­

nego scalenia św iata sakralnego i św iata stw orzonego. Czy m isja ta zakończy się udanie? Jej znojne fazy będziem y poznaw ać do końca rozpraw y.

W szystko rozpoczyna się w czasie snu lirycznego bohatera. Podczas spotkania z M istrzem , osoba m ów iąca zostaje w specyficzny sposób w ezw ana do naśladow ania C hrystusa, do pełnienia w iernej i niełatw ej służby w Jego imieniu:

W ŚNIE

W śnie moim chodzisz cieniem białym I spoza snu się w jaw ę w dzierasz - I dom zamknięty - serce głuche - Pukaniem Twem rozwierasz.

Nocą obchodzą Twoje kroki - Szeleszczą w snach jak w sianie;

I oddech czuję Twój głęboki I słyszę Twe wołanie.

W snach zabłąkany śpiewasz czysto Melodię niepojętą -

Przed bramą głuchą - sercem sennem - Dzwoni wieczności tętno.

Czarujesz - śpiewak - niebem dźwięku Me zmysły zasłuchane.

Nie chciałbym słuchać - ale słucham.

Nie chciałbym powstać - wstanę.

Nie chciałbym domu Ci otworzyć.

A jednak go otworzę

-Nie chciałbym wyjść, a jednak pójdę.

Choć ciężko r/ucić łoże.

O, wyczarujesz mnie muzyką, Jak lunatyka nowiem -

Na służbę wierną, gorzką walkę - N a życie Chrystusow e!

(Brzemię niebieskie

, s. 22-23)

W m arzenia senne w pisane są w szelkie asocjacje odw ołujące się do tajem ni­

czych okoliczności. N ie inaczej je s t w tym utw orze. P ostać z w iersza dośw iadcza czegoś, co na ja w ie n ie pow inno się zdarzyć. D oznania te s ą tak intensyw ne, że p rze­

bijają w realny św ia t1. Jednak głów nie we śnie o tw ierają się oczy duszy i następuje niczym niezakłócony przekaz najw ażniejszych treści.

W snach zabłąkany śpiewasz czysto / Melodię niepojętą.

M elodia ta to dźw ięk nieba, m uzyka g rana przez B oga- śpiew aka, który oczarow uje słuchacza działając tak, ja k nów na lunatyka. W staje on zatem z łoża i idzie pisać libretto do tajem niczej m uzyki dzw oniącej tętnem w ieczno­

ści. Zachow uje się niem al ja k człow iek w prow adzony w hipnozę, u którego stan ob­

niżonej św iadom ości w pływ a na nadnaturalną zdolność do przekazyw ania w iadom

o-2 ,

ści je m u sam em u nieznanych w drodze autom atycznego pism a .

W śnie moim cho­

dzisz cieniem białym -

w yznaje zahipnotyzow any zaśw iato w ą m uzyką i w yrusza

Na służbę wierną, gorzką walkę

'

Na życie Chrystusow e !

Z anim bohater w iersza zaczął pełnić w ierną służbę, zanim w yruszył na gorzką w alkę, pow rócił m yślą do okresu zw ątpienia, by jeszc ze raz prosić o w ybaczenie oraz ostatecznie zadeklarow ać sw ą w ierność i przyw iązanie. Z adziw ienie nieustępliw ością

„b iałego cienia” tow arzyszącego każdym krokom lirycznego , j a ”, doprow adziło

1 Jednolitość przeżywania zjawisk ze świata rzeczywistego i z nieświadom ości można tłumaczyć wprowadze­

niem fenomenologicznej metody. Andrzej Leder pisze: „W izja, w której świadomość człowieka przytomnego je st w istocie kopią świata rzeczywistego, a we śnie czy w stanie szaleństwa otw iera się na przedstawienia świa­

ta nieświadomego, zmuszała do założenia z jednej strony bierności świadomego, z drugiej strony głębokiego rozdarcia, w ręcz antynomiczności fenomenów wywodzących się ze świata rzeczy wistego i nieświadomości. Po wprowadzeniu fenomenologicznej «cpoche» anlynomiczność taka znika. Obcujemy z jednolitym światem zja­

wisk świadomości”. Zob. A. Leder: Świadomość czysta fenomenologii a krytyka psychoanalityczna - możliwość spotkania. W: Fenomenologia i hermeneutyka. T. 3. Red. P. Dybel. Warszawa 1993, s. 115.

‘ Por. Automatyczne pisanie i rymowanie. W: Złota encyklopedia PWN. W ydanie m ultimedialne 2002.

w końcu do poznania praw dy płynącej ze sp ojrzenia tajem niczej postaci. Jej n iebyw a­

ła lojalność, niezm ąco na w ielokrotnym i ucieczkam i k an d ydata do służby, osw oiła je g o m yśli i definityw nie odsunęła trw ogę:

CIENIU MÓJ

Cieniu mój. stąpający wiernie za krokami.

Wzrok twój przenikał mrozem przerażone ciało.

I myślałem: ucieknę między godzinami Przed nieodstępną strażą, strażą twą zuchwałą Myślałem: choć na chw ilę zerwę się jak z smyczy Z bliskości twej - radosny jak pies uwolniony I wbiegnę w parów czasu. I zaznam słody czy Godzin, zimną źrenicą twoją niezmąconych.

Jak w paprociach ukryję się. jak w gęstej trawie.

Węsząc dzień głodem zmysłów, wszechświata niesytych, I będę wierzył, los mój jak zieleń łaskawy,

A imię mego losu? Imię jest zachwytem.

Tak uciekałem - stróżu mój - przed twoją strażą Z sercem łękłiwem tchórza, z przerażoną twarzą.

Cieniu mój, towarzy szu wiemy moich kroków.

Wybacz podłą ucieczkę. Prawdy twej nie znałem.

Oto słucham praw twoich, zakonie surowy, D usząjak noc pogodną, uciszonem ciałem.

Oczy twoje, zwrócone na gesty mych dłoni,

Już nie płoszą mych my śłi. krwi w ży łach nie mrożą.

Znam prawdę twą: kto poddał się prawom twych źrenic.

Tego dni ani noce klęską nie zatrwożą Zakonie mój, zakonie mędrców i żołnierzy.

Oto czuję. Tyś dom mój, przyjaciel i zbroja.

Cieniu mój najwierniejszy.

Śmierci moja!

(Monologi anielskie,

s. 49-50)

Znam prawdą twą: kto poddał się prawom twych źrenic, Tego dni ani noce

W dokumencie Twórczość poetycka Wojciecha Bąka (Stron 163-166)