Przypom nijm y sobie lata nauki szkolnej; przypo
m nijm y sobie, w jakiem przypadkow em nagrom adzeniu historyczny rozwój przekazał nam (i ówczesnej szkole, niestety) rozległy obszar badania ludzkiego, zw any nauką o elektryczności i magnetyzmie. Uczyliśmy się po kolei:
o m achinie R a m s d e n a , o butelkach lejdejskich, o la
taw cu F r a n k 1 i n a i o żabie G a l v a n i ’e g o , o licznej rodzinie ogniw m okrych i o jednym stosie suchym. P o
dziwialiśm y żarzenie się platynow ego drucika, rozkładem wody zakwaszonej byliśmy zaciekawieni; ale pragnę
liśmy, może niejasno, cokolwiekbądź z tego wszystkiego zrozumieć. Oczekiwaliśmy, zapewne naw pół świadomie, hasła, formuły magicznej, która dopom ogłaby nam myśleć 0 dziw nym tym świecie, w którym błądziliśm y poomacku.
To hasło nie pojaw iało się; z kolei następow ała — gal- w anoplastyka. Dowiadywaliśmy się, że m ożna elektrycz
nie srebrzyć i złocić; dow iadyw aliśm y się m nóstw a w ia
domości. Poznaw aliśm y magnesy w kształcie podków 1 inne, w kształcie igieł; czytaliśm y o galw anom etrach oraz o nieuchronnym m ostku W h e a t s t o n e ’a. Sypały się na nas doświadczenia, przyrządy, odkrycia i w yna
lazki coraz mniej zrozum iałe; solenoidy i dzwonek elek
tryczny, zjawisko indukcji i m łoteczek N e e f a , telefony i lam py łukowe, m ikrofony i »jaja elektryczne« padały w nas, sypkie i niepowiązane ja k piasek, suche i
— 89 —
ja k piasek, martwe, nieurodzajne i przygnębiające ja k pustynia Sahary. Umysłowi dziecka potrzeba przyczynor wości i związku, podobnie ja k nam ich potrzeba. Nie ufajmy książkom ani ludziom głoszącym, że praw idło
wość N atury nie może być przedm iotem elem entarnego nauczania; ona w inna być osią wszelkiego nauczania, albowiem jest ostoją bytu naszego w łonie N atury. Można odsłonić jej rąbek, baw iąc się F o u r i e r o w s k i e m i cał
kam i; można też, zabaw iając się piłką, kw iatem lub bą
kiem.
I
Cofnijmy się myślą o lat mniej więcej sześćdziesiąt;
na wielkiej arenie pracy wszechludzkiej dostrzeżem y za
stój i niepowodzenie w nauce o elektrycznych i magne
tycznych zjawiskach. Pom im o C o u l o m b a , pom im o wielkiego A m p e r e ’a, pom im o P o i s s o n a , pom im o doktryny energji, głoszonej przez H e 1 m li o 11 za i L o r d a K e 1 v i n a, pom im o F a r a d a y ’a (którego nie rozumiano), pomimo prac szkoły niem ieckiej: G a u s s a , W e b e r a , N e u m a n n a , R i e m a n n a , C l a u s i u s a — właściwa, uporządkow ana nauka o elektrycznych i m agnetycznych zjawiskach nie istniała. W ów czas J a m e s C l e r k Ma x - w e 11 w ystąpił na scenę i stw orzył Elektrom agnetyczną Teorję; a myśli ludzkiej tym czynem dał tak wielki im puls, że fala, która się od niego poczęła, która po kilka- kroć razy rozdarła już daw ne granice nauki, otw ierając nowe rozdziały rzeczywistości, nie je st jeszcze i dziś wyr- czerpana. Oto już podm yła fundam enta Dynamiki, Leg es Motus N e w t o n a w zasadzie uniosła; w naszych oczach zw róciła się ku podstaw om przyrodniczego myślenia, ku pojęciom bezwładności i ruchu, przestrzeni i czasu, próżni, m aterji, energji, w szechświata; w naszych oczach prze
kształca je i przeistacza.
Spróbujm y pójść za M a x w e l l e m przez rozległym
— 90 —
obszar Elektrom agnetycznej Teorji, choćby tylko w n aj
ogólniejszych zarysach. Poznajem y już w Elektrostatyce niektóre narzędzia M a x w e l l o w s k i e g o myślenia. P o znajem y w niej fakt istnienia pola elektrycznego i m iarę jego natężenia w każdem miejscu, w ektor elektryczny.
Uczymy się w yrażać mechaniczne zdolności i własności pola zapom ocą tego w ektora; elektryczne własności opisujemy za pośrednictw em innych w ektorów , od których ilości elek
tryczności czyli ładunki, starodaw ne ąuanta fluidów elek
trycznych, w prosty sposób zależą. Niejako na skrzyżow a
niu obu w idoków poja, mechanicznego i elektrycznego, dostrzegam y t. zw. stałą dielektryczną lub elektryczną zdol
ność lub podatność m aterji, charakterystyczną własność substancji, w której dane pole elektryczne istnieje.
Zjawiska prądu, tak zwane elektrokinetyczne zjawiska, w yrażam y również przy pomocy pojęć nielicznych i p ro stych. Polegają one (według M a x w e l l a ) na relaksacji czyli zluźnianiu się pola elektrycznego i na jednoezesnem w zniecaniu tego pola, dokonyw anem przez obce źródła energji. Jeżeli te źródła (naprzykład cieplne, chemiczne i t. p.) dostarczają w jednostce czasu tyle energji, ile jej zużyw a dysypacja zluźniania, prąd wówczas jest stacjo
narny, jest trw ały. W obwodzie ogniwa m am y prąd, który (idealnie lub przybliżenie) mógłby być trw ały;
w obwodzie, przez który w yładow yw a się kondensator, obserw ujem y prąd przem ijający, albowiem w tym razie elektryczna energja nie jest odnaw iana, wyczerpuje się zaś, zam ieniając się w ciepło. Zatem, oprócz znanego ju ż z Elektrostatyki uniw ersalnego elektrycznego w ektora, głównem pojęciem, którem posługujemy się w Elektro^
kinetyce, je st t. zw. prąd albo natężenie prądu, m iara elektrycznych skutków uważanego zjawiska. Rozprasza
ją c e w łasności substancji, w której zluźnia się pole, cha
rakteryzuje znów jed n a prosta stała, t. zw. elektryczny czas relaksacji. Przew odnictw o elektryczne znajduje się
— 91 —
na skrzyżow aniu pojęć prądu i elektrycznego w ektora;
zależy ono w prosty sposób od elektrycznego czasu zluź- niania.
II
Zatrzym ajm y się tutaj na chwilę; skorzystajm y ze sposobności, ażeby poznać charakter dzieła, które pozo
staw ił nam M a x w e 11. Treścią jego teorji jest zwięzłe i ogólne w ypowiedzenie praw idłow ości dostrzeżonych w dziedzinie elektrom agnetycznych zjawisk; rysuje ona nam obraz tej dziedziny, utw orzony drogą stopniowego, coraz dalszego uogólniania. Obraz ten zatem jest nadzw y
czaj abstrakcyjny; ale przecież, w ostatniej instancji, zo
stał podyktow any przez doświadczenie. Możemy nazw ać go fenomenologicznym, jeżeli dbam y o podobne nazwy uczenie brzmiące.
Ale M a x w e l l nie był człowiekiem jednej, choćby w spaniałej umysłowej konstrukcji; na to był za genjalny.
Nie był zdolny budow ać pięknych gmachów, w stylu czystym konsekwencji logicznej. Symetryczne i zrozu
miałe byw ają ludzkie systemy, obm yślane byw ają skła
dnie i ściśle i z nieskazitelnem zam iłow aniem porządku;
ale N atura nie jest sym etryczna, nie jest oczywista, nie jest porządna ani (po naszem u) logiczna. M a x w e l l p a
trzał w N aturę; p atrzał w nią przenikliwie, gdyż był myślicielem; patrzał na nią zwysoka, albowiem był m a
rzycielem. Pozostaw ił nam coś innego niż opis.
W yobraźm y sobie obwód, w którym znajduje się ogniwo. Mamy prąd wszędzie: w każdem miejscu ogniwa, w każdem miejscu przew odnika, który ogniwo do obwodu dopełnia. Rozważajmy teraz przypadek (o którym ju ż w spom inaliśm y) rozbrajającego się kondensatora. Dopóki prąd trw a, dostrzegamy go w każdem miejscu obwodu łączącego okładki, dostrzegamy go w każdem miejscu okładek; ale w dielektryku, oddzielającym od siebie okładki,
— 92 —
nie dostrzegam y prądu, w eodziennem znaczeniu tego wyrazu; t. j. nie dostrzegamy prądu przewodzonego. Ma x - w e l l rozszerza pojęcie prądu przew odzonego; uzupełnia je pojęciem prądu dielektrycznego, który w yobraża sobie w każdem miejscu dielektryka. W każdej chwili i w każ
dem miejscu prąd przew odzony zależy od stanu pola, zatem od chwilowej i miejscowej wartości elektrycznego w ektora; dielektryczny zależy od szybkości, z ja k ą pole w dielektryku zmienia się z biegiem czasu. Pojęcie di
elektrycznego prądu je st pożyteczne w celu utrzym ania logicznej ciągłości; dopom aga nam do odnalezienia b ra
kującego ogniwa w łańcuchu praw elektromagnetycznych.
Ale M a x w e 11 nie dąży zazwyczaj do w ytw ornego za
okrąglenia rachunków ; dąży on zawsze do uchwycenia ustroju Natury. M a x w e 11 twierdzi, że prąd dielektryczny w ytw arza dokoła pole magnetyczne, zupełnie tak samo ja k w ytw arza je p rąd przewodzony. Oto krok nadzw y
czajnej śmiałości; a następstw a jego są zdumiewające.
Rzutem intuicji dom yślił się M a x w e l l istnienia w Na
turze (nieznanego wówczas) zjawiska, które je st pierw szo
rzędnym składnikiem jej mechanizmu. Tym sposobem M a x w e 11 położył kam ień węgielny pod budowę jednego z najpiękniejszych dzieł myśli ludzkiej: Elektrom agne
tycznej Teorji Światła i Prom ieniow ania.
III
Zjawiska elektromagnetycznej indukcji, przez F a r a- d a y a odkryte, zostały przez F a r a d a y a streszczone w proste praw idło. Gdzie zm ienia się z czasem pole magnetyczne, tam, w tem miejscu i dokoła tego miejsca istnieje w ektor elektryczny, istnieje pew ne pole elektryczne;
czy dzieje się to w przew odniku, w dielektryku, choćby naw et i w próżni, pewien rozkład elektrycznego w ektora w przestrzeni je st zawsze złączony ze zm iennością w cza
sie pola magnetycznego. Gdy jednak zmienia się z cza
sem pole magnetyczne, pow staje pole, które jest elektry- cznem lecz wcale nie jest elektrostatycznem polem ; jest to owszem pole nie istniejące w polu elektrostatycznem ; pole elektrostatyczne w niem nie istnieje; te dw a gatunki pól mogą istnieć w tej samej dziedzinie spółcześnie, mogą się dodaw ać do siebie, ale nie plączą się, nie krzy
żują i nie w ikłają się z sobą.
Przyjm ijm y teraz hypotezę M a x w e 11 a o polu magne- tycznem, tow arzyszącem wszelkiemu dielektrycznem u prą
dow i; łatw o widzimy, że ona jest dokończeniem F a r a d a y a praw a indukcji, niejako jego odbiciem w zwier- ciedle sym etrji. Powiedzieliśmy istotnie, że prąd dielek
tryczny zależy od zmienności w czasie pola elektry
cznego; zatem, według hypotezy M a x w e l l a , rozkład w przestrzeni magnetycznego w ektora jest zawsze zw ią
zany ze zm iennością w czasie pola elektrycznego. Magne
tyczne pole, pow stające, gdy pole elektryczne z biegiem czasu się zmienia, nie jest znów polem m agnetycznem statycznem , jest polem odm iennem , niezależnem od sta
tycznego, niezdolnem do zakłócenia jakiegobądź staty
cznego. Sym etrja dw óch uogólnień, które teraz poznaliśmy (dwóch głębokich praw d, na których w spiera się teorja M a x w e 11 a), jest zupełna w próżni lub doskonałym izo
latorze; w ciałach m aterjalnych przew odzących sym etrja jest niedoskonała, ponieważ do prądu elektrycznego prze
wodzonego niem a analogji w magnetycznych zjawiskach.
Dostrzegliśmy teraz fakt fundam entalny w E lektro
magnetycznej Teorji; możemy go ja k następuje w ygło
sić. Niezmienne pole elektryczne może istnieć bez magne
tycznego: niezm ienne pole m agnetyczne może istnieć bez elektrycznego; pola statyczne są od siebie wzajemnie niezależne. Lecz skoro tylko którebądź jedno poczyna z biegiem czasu się zmieniać, drugie pole, w tem samem miejscu, w tej samej chwili pojawić się musi. Jedno pole
— 94 —
bez drugiego może istnieć, ale nie może zmieniać się bez drugiego. Oto w łasność głów na pola elektrom agne
tycznego, która odrazu porządkuje wiedzę elektrycznych i magnetycznych zjawisk, wyświetla tradycyjny jej ustrój, tłum aczy historyczny przebieg rozw oju tej nauki, wia
domy nam z dziejów.
W zajem ne splecenie obu pól, gdy są zmienne, objaśnia rów nież w ew nętrzną treść zjawiska, zwanego falą elektro
magnetyczną. Zmienne pole elektryczne szerzy dokoła pole magnetyczne; zm ienne pole magnetyczne szerzy do
koła pole elektryczne; obadw a zatem pola, towarzysząc sobie, mogą w przestrzeni biec wspólnie, z niezm ierną prędkością. Jeżeli ośrodek jest doskonałym izolatorem (lecz takim napraw dę je st tylko próżnia), energja elektro
m agnetyczna nie w yczerpuje się wówczas dysypacją, fala biegnie bez straty, bez hamulca, bez końca. Zaburzenie, które poczęło się, naprzykład, na jakiem ś słońcu wspa- niałem, tętni falą, w otchłani próżni przestrzennej, przez lat dziesiątki lub setki, zanim , ułam kiem maleńkim, w układzie gwiazdy dość niepozornej, na drobnej, ciem nej, błotnistej planecie, uderzy o organ w zrokowy istoty myślącej.
Zgoła inaczej dzieje się w przew odzącym ośrodku.
W srebrze metalicznem , naprzykład, ju ż po przebyciu drogi wynoszącej jed n ę stutysięczną część centym etra natężenie fali elektrom agnetycznej, zwanej w Optyce żółtą lub sodową, zm niejsza się tak znacznie, iż wynosi nieco mniej niż jednę dw utysięczną część pierwotnego natęże
nia. Mawiamy więc pospolicie, że srebro jest nieprze
zroczyste.
IV
0 is!nieniu pól elektrycznych wnosim y z objawiania się sił, w yw ieranych na każde elektrycznie naładow ane ciało, które wnosim y do pola. Działalność tych sił, które
— 95 —
nazyw am y elektrycznemi, je st oznaką istnienia pól, którą spostrzegam y najłatw iej; zw yczajną zatem koleją m yśle
nia, bierzemy te siły najprzód za cechę i m iarę, później za treść i za istotę pola. Co jest istotą elektrycznego lub magnetycznego pola? na czem pierw sze lub drugie może polegać? są to zapewne próżne, źle postaw ione py
tania. Poznajem y w nauce tylko wiązania między wy
darzeniam i Natury. Tw orząc pojęcie pola elektrycznego, tw orząc pojęcie pola magnetycznego, pragniemy, niezawsze świadomie, skojarzyć objawianie' się w polu pew nych sił ze w szystkiem irinem, co potrafim y później pow ie
dzieć o polu.
Dwa zasadnicze wektory, elektryczny i magnetyczny, w ystarczają do opisania elektrycznych, m agnetycznych i elektrom agnetycznych stanów próżni, we w szystkich zjawiskach, które są nam znane dotychczas. W ektory te są elementami rozum ow ania i rachow ania w E lektro
magnetycznej Teorji, podobnie jak prędkości i siły w Dy
namice, odkształcenia, ciągnienia i ciśnienia w Teorji Sprężystości i Hydrodynam ice, podobnie ja k tem peratury w Teorji przew odnictw a cieplnego. Przypuszczam y istnie
nie elektrycznego i magnetycznego w ektora w przypad
kach, w których niepodobna byłoby pola stwierdzić lub zmierzyć; postępujem y w ten sposób, ażeby przebyć drogę, w iodącą od pierwszych założeń do wniosków, które m o
żemy poddać doświadczalnem u sprawdzeniu. Stąd w no
simy ponownie, że w ektory elektryczny i m agnetyczny są pośredniczącemi ogniwam i w łańcuchu rozum ow ań, że są istotnie tylko pomocniczemi narzędziam i myślenia, nie są zaś bynajm niej niezależną od nas rzeczywistością.
Istotne podstaw y dzisiejszej nauki o eleklrom agne- tyc^nem polu zawdzięczam y w całości genjuszowi Ma x - w e l l a ; jego nieśm iertelne prace, ogłoszone pomiędzy 1864 a 1873 rokiem , zaw ierają wszystkie myśli prze
w odnie tej teorji, w yłożone z jasną i spokojną świado
- 96 —
mością potęgi dokonanego uogólnienia. Ale m atem atyczna postać konstrukcji nie była jeszcze ostateczna w pismach M a x w e l l a ; była niewykończona, po części była zawil
sza niż tego w ym agała właściw a treść dzieła. P o y n t i n g, F i t z g e r a l d , zwłaszcza zaś H e a v i s i d e i H e r t z uporządkow ali, rozw inęli a naw et i uprościli teorję Ma x - w e l l a ; dzięki pracy tych znakom itych uczonych rów na
nia pola elektromagnetycznego (których treść już jest nam znana) uzyskały w yjątkow e znaczenie, które do dzisiej
szego dnia posiadają.
Czy te zasadnicze rów nania w ym agają dowodu? W do- słownem znaczeniu wyrazu, udowodnienie tw ierdzeń tak bardzo rozległych nie jest możliwe. Możemy zasadzać te praw dy na stopniow em uogólnianiu pochodzących z doświadczenia założeń; możemy je popierać analogjam i, w yprow adzanem i z zasad Dynamiki; możemy porów ny
wać je a posteriori z wynikam i doświadczalnego bada
nia; wszystkie takie metody postępow ania m ają wysoką w artość dydaktyczną i historyczną, lecz nie stanow ią właściwego dowodu. Rów nania M a x w e 11 a w ypowia
dają fakt naturalny conajm niej rów nie ogólny i pewny ja k założenia, które musim y obrać za punkt wyjścia, pragnąc dojść do nich.
Czy rów nania pola elektromagnetycznego są ścisłe?
Nie możemy odpowiedzieć stanowczo na to pytanie. Roz
wój Teorji Prom ieniow ania, rozbiór praw idłow ości do
strzeganych w w idm ach linjowych, doprow adza nas dzi
siaj do pow ątpiew ania o ścisłości i ogólności rów nań M a x w e l l a ; lecz pow inniśm y wyznać, że w tych za
gadnieniach nauka znajduje się jeszcze wobec niepoko
nanych dotychczas trudności.
0
V
Przed chwilą mówiliśmy, że elektryczne przew odnic
two pewnego ciała przewodzącego, np. srebra, jest m iarą
- 97 —
dysypacji, której pole elektryczne w tem ciele ulega. Ale fala światła żółtego jest falą elektrom agnetyczną; prze
zroczystość srebra dla tego światła jest także niejaką m iarą dysypacji, której pole tej fali w srebrze ulega.
Znając zatem przezroczystość srebra dla żółtego światła, można obliczyć przew odnictw o srebra dla prądów , obję
tych biegiem takiego falowania. Rezultat rachunku jest następujący: przew odnictw o srebra dla prądów , zaw ar
tych w fali żółtego prom ieniow ania, m a się do zw yczaj
nego (t. zw. O h m o w s k i e g o ) przew odnictw a, które mierzym y przy pomocy prądu ogniwa, jak 6 do 10000. Możnaby zarzucić, że w arunki, w dwóch powyższych przypadkach, są bardzo odmienne. Prąd płynący z ogniwa jest trw ały lub powoli zmienny. Prądy, które są im pli
kow ane w fali światła żółtego, w srebrze biegnącej, są zm ienne z niesłychaną szybkością; w czasie tysiąc m iljo- nówr m iljonów (czyli 1015)razy krótszym od sekundy, prąd tej fali narasta od zera do największej w artości i spada znowu do zera, poczem zm ienia kierunek, znowu narasta i znowu pow raca do zera. Zjawiska w obu razach są zatem istot
nie bardzo odmienne. Ale, według teorji M a x w e l l a , przew odnictw o nie je st cechą zjawiska; jest raczej w ła
snością substancji, gatunku m aterji, w której odbyw a się zjawisko. W edług M a x w e l l a przew odnictw o srebra może zależeć od tem peratury, od gęstości lub stanu od
kształcenia m etalu; ale nie pow inno zależeć od częstości, z którą pole zmienia się z czasem. W ynik rachunku sprze
ciwia się z a te m 1) istotnie jednej z hypotez teorji Ma x - w e 11 a.
■) Teorja M a x w e l l a odbiega jeszcze jaskrawiej od rzeczy
w isto ści niż tu w uproszczeniu podaliśm y. A żeby zach ow ać za
łożenia tej teorji w op tyce ciał m etalicznych, m usielib yśm y p o czytyw ać p rzew od n ictw o (a także zdolność elektryczną) nietylko za zm ienne lecz za zesp olone w ielk ości. W ypadek taki (rachu n kow o, jako prosta um ow a, dogodny) w istocie rzeczy oznacza,
Wł. N a ta n so n : Szkice 7
— 98 —
VI
W edług nauki determ inizm u zjawiska, dostrzegane w pew nym układzie, są bezpośrednio rządzone przez tak zwane integralne praw a układu; praw a zaś integralne są następstwem , które w ynika z dwóch źródeł: po pierwsze z praw elementarnych uważanego rodzaju zjawisk; po- w tóre z ogółu cech i własności danego układu, które m ogą objawić się w tym rodzaju zjawisk, czyli z t. zw.
kollokacji układu, ja k krótko i szczęśliwie w yraził się, przed laty, D r C h a l m e r s .
Integralne praw a zjawisk, dostępnych naszemu bez
pośredniem u dostrzeganiu, są praw ie bez w yjątku b ar
dzo zawiłe. N aprzykład ruch księżyców i planet w ukła
dzie słonecznym, przew odnictw o ciepła w kuli naszej ziemskiej, drganie dzwonu, gdy rozsyła fale głosowe w otaczające pow ietrze, chw iejba piętrzących się, zale
wających się wzajem nie fal morskich, podmuchy, prądy, w iry i wichry burzliwej i zmiennej, zawierającej nas atmosfery — wszystkie te zjaw iska są nadzwyczaj zawiłe.
A jednak mówimy, że elem entarne praw a tych zjawisk są proste. Mówimy, że praw o N e w t o n a o powszechnem ciążeniu ciał m aterjalnych, że praw o F o u r i e r a o pły
nięciu ciepła, że praw a H ydrodynam iki, Aerodynamiki, sprężystości ciał stałych są proste; tylko kollokacja u k ła
dów, w których odbyw ają się te zjawiska, jest zawiła.
Zważmy jednak, że za praw a elem entarne poczytujem y różniczkow e praw a zjaw isk tylko dopóty, dopóki one są proste. Tak postępując, kierujem y się rodzajem
zdro-że, poczynając od pew nej częstości, teorja w ypow iada usługi.
W iem y dzisiaj p ew nie, w jakich długościach fali założenia M a x- w e 11 a stają się w id oczn ie n iezdoln e do oddania faktycznych w ła sn o ści m etali.
wego instynktu. Gdyby elem entarne praw a były zawiłe, nie spełniałyby swego właściwego zadania; musielibyśmy je podejrzewać, że w gruncie rzeczy są jeszcze integral- nemi praw am i; musielibyśmy mniemać, że tkwi w nich jeszcze jakow aś kollokacja.
W edług klasycznej postaci teorji M a x w e l l a , praw a prądów , dielektrycznych czy przewodzonych, są proste.
W edług M a x w e 11 a są to praw a elementarne. Skoro okazało się, że le praw a tylko w ograniczonym zakresie są proste, wogóle zaś (zatem w istocie) są niezm iernie zawiłe, przestały natychm iast uchodzić za elementarne.
Odtąd były podejrzane o ukrytą kollokację. Potrzeba nam było odnaleźć w nich kollokację; znaleźliśmy ją rzeczy
wiście pod przew odnictw em genjalnego holenderskiego badacza H e n r y k a A n t o n i e g o L o r e n t z a . Teorja elektronów znalazła nowe praw a elem entarne zjawisk elektrom agnetycznych oraz nową, stosow ną kollokację.
Przyglądając się pochodowi badania, może nieco od- zewnątrz, dostrzeżono w zrost i zwycięstwo teorji elektro
nów na tle odkrycia Z e e m a n a, na tle poznania zja
wisk ionizacji w ciałach- gazowych, lepszego pojm ow a
nia procesu elektrolizy oraz prom ieni katodowych, n a
reszcie na tle wiekopomnego odkrycia prom ieniotw ór
czości. Mówiąc o elektronach, przyw ykliśm y pow oływ ać się na te pełne m om entu dowody. Ale opisywano je tyle razy, opow iadano tak zajmująco, objaśniano tak zręcznie, że zabrakło nam tutaj odwagi, by pójść jeszcze raz tą samą drogą i pow tórzyć opowieść, której nie zdołalibyśm y dorównać. Postaw iliśm y sobie odmienne zadanie. Pragnę
liśmy wskazać wew nętrzny, logiczny sens ewolucji E lektro
liśmy wskazać wew nętrzny, logiczny sens ewolucji E lektro