• Nie Znaleziono Wyników

ŚWIAT WIDZIANY OD STRONY ELEKTRYCZNEJ

Przypom nijm y sobie lata nauki szkolnej; przypo­

m nijm y sobie, w jakiem przypadkow em nagrom adzeniu historyczny rozwój przekazał nam (i ówczesnej szkole, niestety) rozległy obszar badania ludzkiego, zw any nauką o elektryczności i magnetyzmie. Uczyliśmy się po kolei:

o m achinie R a m s d e n a , o butelkach lejdejskich, o la­

taw cu F r a n k 1 i n a i o żabie G a l v a n i ’e g o , o licznej rodzinie ogniw m okrych i o jednym stosie suchym. P o­

dziwialiśm y żarzenie się platynow ego drucika, rozkładem wody zakwaszonej byliśmy zaciekawieni; ale pragnę­

liśmy, może niejasno, cokolwiekbądź z tego wszystkiego zrozumieć. Oczekiwaliśmy, zapewne naw pół świadomie, hasła, formuły magicznej, która dopom ogłaby nam myśleć 0 dziw nym tym świecie, w którym błądziliśm y poomacku.

To hasło nie pojaw iało się; z kolei następow ała — gal- w anoplastyka. Dowiadywaliśmy się, że m ożna elektrycz­

nie srebrzyć i złocić; dow iadyw aliśm y się m nóstw a w ia­

domości. Poznaw aliśm y magnesy w kształcie podków 1 inne, w kształcie igieł; czytaliśm y o galw anom etrach oraz o nieuchronnym m ostku W h e a t s t o n e ’a. Sypały się na nas doświadczenia, przyrządy, odkrycia i w yna­

lazki coraz mniej zrozum iałe; solenoidy i dzwonek elek­

tryczny, zjawisko indukcji i m łoteczek N e e f a , telefony i lam py łukowe, m ikrofony i »jaja elektryczne« padały w nas, sypkie i niepowiązane ja k piasek, suche i

— 89 —

ja k piasek, martwe, nieurodzajne i przygnębiające ja k pustynia Sahary. Umysłowi dziecka potrzeba przyczynor wości i związku, podobnie ja k nam ich potrzeba. Nie ufajmy książkom ani ludziom głoszącym, że praw idło­

wość N atury nie może być przedm iotem elem entarnego nauczania; ona w inna być osią wszelkiego nauczania, albowiem jest ostoją bytu naszego w łonie N atury. Można odsłonić jej rąbek, baw iąc się F o u r i e r o w s k i e m i cał­

kam i; można też, zabaw iając się piłką, kw iatem lub bą­

kiem.

I

Cofnijmy się myślą o lat mniej więcej sześćdziesiąt;

na wielkiej arenie pracy wszechludzkiej dostrzeżem y za­

stój i niepowodzenie w nauce o elektrycznych i magne­

tycznych zjawiskach. Pom im o C o u l o m b a , pom im o wielkiego A m p e r e ’a, pom im o P o i s s o n a , pom im o doktryny energji, głoszonej przez H e 1 m li o 11 za i L o r d a K e 1 v i n a, pom im o F a r a d a y ’a (którego nie rozumiano), pomimo prac szkoły niem ieckiej: G a u s s a , W e b e r a , N e u m a n n a , R i e m a n n a , C l a u s i u s a — właściwa, uporządkow ana nauka o elektrycznych i m agnetycznych zjawiskach nie istniała. W ów czas J a m e s C l e r k Ma x - w e 11 w ystąpił na scenę i stw orzył Elektrom agnetyczną Teorję; a myśli ludzkiej tym czynem dał tak wielki im ­ puls, że fala, która się od niego poczęła, która po kilka- kroć razy rozdarła już daw ne granice nauki, otw ierając nowe rozdziały rzeczywistości, nie je st jeszcze i dziś wyr- czerpana. Oto już podm yła fundam enta Dynamiki, Leg es Motus N e w t o n a w zasadzie uniosła; w naszych oczach zw róciła się ku podstaw om przyrodniczego myślenia, ku pojęciom bezwładności i ruchu, przestrzeni i czasu, próżni, m aterji, energji, w szechświata; w naszych oczach prze­

kształca je i przeistacza.

Spróbujm y pójść za M a x w e l l e m przez rozległym

— 90 —

obszar Elektrom agnetycznej Teorji, choćby tylko w n aj­

ogólniejszych zarysach. Poznajem y już w Elektrostatyce niektóre narzędzia M a x w e l l o w s k i e g o myślenia. P o ­ znajem y w niej fakt istnienia pola elektrycznego i m iarę jego natężenia w każdem miejscu, w ektor elektryczny.

Uczymy się w yrażać mechaniczne zdolności i własności pola zapom ocą tego w ektora; elektryczne własności opisujemy za pośrednictw em innych w ektorów , od których ilości elek­

tryczności czyli ładunki, starodaw ne ąuanta fluidów elek­

trycznych, w prosty sposób zależą. Niejako na skrzyżow a­

niu obu w idoków poja, mechanicznego i elektrycznego, dostrzegam y t. zw. stałą dielektryczną lub elektryczną zdol­

ność lub podatność m aterji, charakterystyczną własność substancji, w której dane pole elektryczne istnieje.

Zjawiska prądu, tak zwane elektrokinetyczne zjawiska, w yrażam y również przy pomocy pojęć nielicznych i p ro ­ stych. Polegają one (według M a x w e l l a ) na relaksacji czyli zluźnianiu się pola elektrycznego i na jednoezesnem w zniecaniu tego pola, dokonyw anem przez obce źródła energji. Jeżeli te źródła (naprzykład cieplne, chemiczne i t. p.) dostarczają w jednostce czasu tyle energji, ile jej zużyw a dysypacja zluźniania, prąd wówczas jest stacjo­

narny, jest trw ały. W obwodzie ogniwa m am y prąd, który (idealnie lub przybliżenie) mógłby być trw ały;

w obwodzie, przez który w yładow yw a się kondensator, obserw ujem y prąd przem ijający, albowiem w tym razie elektryczna energja nie jest odnaw iana, wyczerpuje się zaś, zam ieniając się w ciepło. Zatem, oprócz znanego ju ż z Elektrostatyki uniw ersalnego elektrycznego w ektora, głównem pojęciem, którem posługujemy się w Elektro^

kinetyce, je st t. zw. prąd albo natężenie prądu, m iara elektrycznych skutków uważanego zjawiska. Rozprasza­

ją c e w łasności substancji, w której zluźnia się pole, cha­

rakteryzuje znów jed n a prosta stała, t. zw. elektryczny czas relaksacji. Przew odnictw o elektryczne znajduje się

— 91 —

na skrzyżow aniu pojęć prądu i elektrycznego w ektora;

zależy ono w prosty sposób od elektrycznego czasu zluź- niania.

II

Zatrzym ajm y się tutaj na chwilę; skorzystajm y ze sposobności, ażeby poznać charakter dzieła, które pozo­

staw ił nam M a x w e 11. Treścią jego teorji jest zwięzłe i ogólne w ypowiedzenie praw idłow ości dostrzeżonych w dziedzinie elektrom agnetycznych zjawisk; rysuje ona nam obraz tej dziedziny, utw orzony drogą stopniowego, coraz dalszego uogólniania. Obraz ten zatem jest nadzw y­

czaj abstrakcyjny; ale przecież, w ostatniej instancji, zo­

stał podyktow any przez doświadczenie. Możemy nazw ać go fenomenologicznym, jeżeli dbam y o podobne nazwy uczenie brzmiące.

Ale M a x w e l l nie był człowiekiem jednej, choćby w spaniałej umysłowej konstrukcji; na to był za genjalny.

Nie był zdolny budow ać pięknych gmachów, w stylu czystym konsekwencji logicznej. Symetryczne i zrozu­

miałe byw ają ludzkie systemy, obm yślane byw ają skła­

dnie i ściśle i z nieskazitelnem zam iłow aniem porządku;

ale N atura nie jest sym etryczna, nie jest oczywista, nie jest porządna ani (po naszem u) logiczna. M a x w e l l p a­

trzał w N aturę; p atrzał w nią przenikliwie, gdyż był myślicielem; patrzał na nią zwysoka, albowiem był m a­

rzycielem. Pozostaw ił nam coś innego niż opis.

W yobraźm y sobie obwód, w którym znajduje się ogniwo. Mamy prąd wszędzie: w każdem miejscu ogniwa, w każdem miejscu przew odnika, który ogniwo do obwodu dopełnia. Rozważajmy teraz przypadek (o którym ju ż w spom inaliśm y) rozbrajającego się kondensatora. Dopóki prąd trw a, dostrzegamy go w każdem miejscu obwodu łączącego okładki, dostrzegamy go w każdem miejscu okładek; ale w dielektryku, oddzielającym od siebie okładki,

— 92 —

nie dostrzegam y prądu, w eodziennem znaczeniu tego wyrazu; t. j. nie dostrzegamy prądu przewodzonego. Ma x - w e l l rozszerza pojęcie prądu przew odzonego; uzupełnia je pojęciem prądu dielektrycznego, który w yobraża sobie w każdem miejscu dielektryka. W każdej chwili i w każ­

dem miejscu prąd przew odzony zależy od stanu pola, zatem od chwilowej i miejscowej wartości elektrycznego w ektora; dielektryczny zależy od szybkości, z ja k ą pole w dielektryku zmienia się z biegiem czasu. Pojęcie di­

elektrycznego prądu je st pożyteczne w celu utrzym ania logicznej ciągłości; dopom aga nam do odnalezienia b ra­

kującego ogniwa w łańcuchu praw elektromagnetycznych.

Ale M a x w e 11 nie dąży zazwyczaj do w ytw ornego za­

okrąglenia rachunków ; dąży on zawsze do uchwycenia ustroju Natury. M a x w e 11 twierdzi, że prąd dielektryczny w ytw arza dokoła pole magnetyczne, zupełnie tak samo ja k w ytw arza je p rąd przewodzony. Oto krok nadzw y­

czajnej śmiałości; a następstw a jego są zdumiewające.

Rzutem intuicji dom yślił się M a x w e l l istnienia w Na­

turze (nieznanego wówczas) zjawiska, które je st pierw szo­

rzędnym składnikiem jej mechanizmu. Tym sposobem M a x w e 11 położył kam ień węgielny pod budowę jednego z najpiękniejszych dzieł myśli ludzkiej: Elektrom agne­

tycznej Teorji Światła i Prom ieniow ania.

III

Zjawiska elektromagnetycznej indukcji, przez F a r a- d a y a odkryte, zostały przez F a r a d a y a streszczone w proste praw idło. Gdzie zm ienia się z czasem pole magnetyczne, tam, w tem miejscu i dokoła tego miejsca istnieje w ektor elektryczny, istnieje pew ne pole elektryczne;

czy dzieje się to w przew odniku, w dielektryku, choćby naw et i w próżni, pewien rozkład elektrycznego w ektora w przestrzeni je st zawsze złączony ze zm iennością w cza­

sie pola magnetycznego. Gdy jednak zmienia się z cza­

sem pole magnetyczne, pow staje pole, które jest elektry- cznem lecz wcale nie jest elektrostatycznem polem ; jest to owszem pole nie istniejące w polu elektrostatycznem ; pole elektrostatyczne w niem nie istnieje; te dw a gatunki pól mogą istnieć w tej samej dziedzinie spółcześnie, mogą się dodaw ać do siebie, ale nie plączą się, nie krzy­

żują i nie w ikłają się z sobą.

Przyjm ijm y teraz hypotezę M a x w e 11 a o polu magne- tycznem, tow arzyszącem wszelkiemu dielektrycznem u prą­

dow i; łatw o widzimy, że ona jest dokończeniem F a r a ­ d a y a praw a indukcji, niejako jego odbiciem w zwier- ciedle sym etrji. Powiedzieliśmy istotnie, że prąd dielek­

tryczny zależy od zmienności w czasie pola elektry­

cznego; zatem, według hypotezy M a x w e l l a , rozkład w przestrzeni magnetycznego w ektora jest zawsze zw ią­

zany ze zm iennością w czasie pola elektrycznego. Magne­

tyczne pole, pow stające, gdy pole elektryczne z biegiem czasu się zmienia, nie jest znów polem m agnetycznem statycznem , jest polem odm iennem , niezależnem od sta­

tycznego, niezdolnem do zakłócenia jakiegobądź staty­

cznego. Sym etrja dw óch uogólnień, które teraz poznaliśmy (dwóch głębokich praw d, na których w spiera się teorja M a x w e 11 a), jest zupełna w próżni lub doskonałym izo­

latorze; w ciałach m aterjalnych przew odzących sym etrja jest niedoskonała, ponieważ do prądu elektrycznego prze­

wodzonego niem a analogji w magnetycznych zjawiskach.

Dostrzegliśmy teraz fakt fundam entalny w E lektro­

magnetycznej Teorji; możemy go ja k następuje w ygło­

sić. Niezmienne pole elektryczne może istnieć bez magne­

tycznego: niezm ienne pole m agnetyczne może istnieć bez elektrycznego; pola statyczne są od siebie wzajemnie niezależne. Lecz skoro tylko którebądź jedno poczyna z biegiem czasu się zmieniać, drugie pole, w tem samem miejscu, w tej samej chwili pojawić się musi. Jedno pole

— 94 —

bez drugiego może istnieć, ale nie może zmieniać się bez drugiego. Oto w łasność głów na pola elektrom agne­

tycznego, która odrazu porządkuje wiedzę elektrycznych i magnetycznych zjawisk, wyświetla tradycyjny jej ustrój, tłum aczy historyczny przebieg rozw oju tej nauki, wia­

domy nam z dziejów.

W zajem ne splecenie obu pól, gdy są zmienne, objaśnia rów nież w ew nętrzną treść zjawiska, zwanego falą elektro­

magnetyczną. Zmienne pole elektryczne szerzy dokoła pole magnetyczne; zm ienne pole magnetyczne szerzy do­

koła pole elektryczne; obadw a zatem pola, towarzysząc sobie, mogą w przestrzeni biec wspólnie, z niezm ierną prędkością. Jeżeli ośrodek jest doskonałym izolatorem (lecz takim napraw dę je st tylko próżnia), energja elektro­

m agnetyczna nie w yczerpuje się wówczas dysypacją, fala biegnie bez straty, bez hamulca, bez końca. Zaburzenie, które poczęło się, naprzykład, na jakiem ś słońcu wspa- niałem, tętni falą, w otchłani próżni przestrzennej, przez lat dziesiątki lub setki, zanim , ułam kiem maleńkim, w układzie gwiazdy dość niepozornej, na drobnej, ciem ­ nej, błotnistej planecie, uderzy o organ w zrokowy istoty myślącej.

Zgoła inaczej dzieje się w przew odzącym ośrodku.

W srebrze metalicznem , naprzykład, ju ż po przebyciu drogi wynoszącej jed n ę stutysięczną część centym etra natężenie fali elektrom agnetycznej, zwanej w Optyce żółtą lub sodową, zm niejsza się tak znacznie, iż wynosi nieco mniej niż jednę dw utysięczną część pierwotnego natęże­

nia. Mawiamy więc pospolicie, że srebro jest nieprze­

zroczyste.

IV

0 is!nieniu pól elektrycznych wnosim y z objawiania się sił, w yw ieranych na każde elektrycznie naładow ane ciało, które wnosim y do pola. Działalność tych sił, które

— 95 —

nazyw am y elektrycznemi, je st oznaką istnienia pól, którą spostrzegam y najłatw iej; zw yczajną zatem koleją m yśle­

nia, bierzemy te siły najprzód za cechę i m iarę, później za treść i za istotę pola. Co jest istotą elektrycznego lub magnetycznego pola? na czem pierw sze lub drugie może polegać? są to zapewne próżne, źle postaw ione py­

tania. Poznajem y w nauce tylko wiązania między wy­

darzeniam i Natury. Tw orząc pojęcie pola elektrycznego, tw orząc pojęcie pola magnetycznego, pragniemy, niezawsze świadomie, skojarzyć objawianie' się w polu pew nych sił ze w szystkiem irinem, co potrafim y później pow ie­

dzieć o polu.

Dwa zasadnicze wektory, elektryczny i magnetyczny, w ystarczają do opisania elektrycznych, m agnetycznych i elektrom agnetycznych stanów próżni, we w szystkich zjawiskach, które są nam znane dotychczas. W ektory te są elementami rozum ow ania i rachow ania w E lektro­

magnetycznej Teorji, podobnie jak prędkości i siły w Dy­

namice, odkształcenia, ciągnienia i ciśnienia w Teorji Sprężystości i Hydrodynam ice, podobnie ja k tem peratury w Teorji przew odnictw a cieplnego. Przypuszczam y istnie­

nie elektrycznego i magnetycznego w ektora w przypad­

kach, w których niepodobna byłoby pola stwierdzić lub zmierzyć; postępujem y w ten sposób, ażeby przebyć drogę, w iodącą od pierwszych założeń do wniosków, które m o­

żemy poddać doświadczalnem u sprawdzeniu. Stąd w no­

simy ponownie, że w ektory elektryczny i m agnetyczny są pośredniczącemi ogniwam i w łańcuchu rozum ow ań, że są istotnie tylko pomocniczemi narzędziam i myślenia, nie są zaś bynajm niej niezależną od nas rzeczywistością.

Istotne podstaw y dzisiejszej nauki o eleklrom agne- tyc^nem polu zawdzięczam y w całości genjuszowi Ma x - w e l l a ; jego nieśm iertelne prace, ogłoszone pomiędzy 1864 a 1873 rokiem , zaw ierają wszystkie myśli prze­

w odnie tej teorji, w yłożone z jasną i spokojną świado­

- 96 —

mością potęgi dokonanego uogólnienia. Ale m atem atyczna postać konstrukcji nie była jeszcze ostateczna w pismach M a x w e l l a ; była niewykończona, po części była zawil­

sza niż tego w ym agała właściw a treść dzieła. P o y n t i n g, F i t z g e r a l d , zwłaszcza zaś H e a v i s i d e i H e r t z uporządkow ali, rozw inęli a naw et i uprościli teorję Ma x - w e l l a ; dzięki pracy tych znakom itych uczonych rów na­

nia pola elektromagnetycznego (których treść już jest nam znana) uzyskały w yjątkow e znaczenie, które do dzisiej­

szego dnia posiadają.

Czy te zasadnicze rów nania w ym agają dowodu? W do- słownem znaczeniu wyrazu, udowodnienie tw ierdzeń tak bardzo rozległych nie jest możliwe. Możemy zasadzać te praw dy na stopniow em uogólnianiu pochodzących z doświadczenia założeń; możemy je popierać analogjam i, w yprow adzanem i z zasad Dynamiki; możemy porów ny­

wać je a posteriori z wynikam i doświadczalnego bada­

nia; wszystkie takie metody postępow ania m ają wysoką w artość dydaktyczną i historyczną, lecz nie stanow ią właściwego dowodu. Rów nania M a x w e 11 a w ypowia­

dają fakt naturalny conajm niej rów nie ogólny i pewny ja k założenia, które musim y obrać za punkt wyjścia, pragnąc dojść do nich.

Czy rów nania pola elektromagnetycznego są ścisłe?

Nie możemy odpowiedzieć stanowczo na to pytanie. Roz­

wój Teorji Prom ieniow ania, rozbiór praw idłow ości do­

strzeganych w w idm ach linjowych, doprow adza nas dzi­

siaj do pow ątpiew ania o ścisłości i ogólności rów nań M a x w e l l a ; lecz pow inniśm y wyznać, że w tych za­

gadnieniach nauka znajduje się jeszcze wobec niepoko­

nanych dotychczas trudności.

0

V

Przed chwilą mówiliśmy, że elektryczne przew odnic­

two pewnego ciała przewodzącego, np. srebra, jest m iarą

- 97 —

dysypacji, której pole elektryczne w tem ciele ulega. Ale fala światła żółtego jest falą elektrom agnetyczną; prze­

zroczystość srebra dla tego światła jest także niejaką m iarą dysypacji, której pole tej fali w srebrze ulega.

Znając zatem przezroczystość srebra dla żółtego światła, można obliczyć przew odnictw o srebra dla prądów , obję­

tych biegiem takiego falowania. Rezultat rachunku jest następujący: przew odnictw o srebra dla prądów , zaw ar­

tych w fali żółtego prom ieniow ania, m a się do zw yczaj­

nego (t. zw. O h m o w s k i e g o ) przew odnictw a, które mierzym y przy pomocy prądu ogniwa, jak 6 do 10000. Możnaby zarzucić, że w arunki, w dwóch powyższych przypadkach, są bardzo odmienne. Prąd płynący z ogniwa jest trw ały lub powoli zmienny. Prądy, które są im pli­

kow ane w fali światła żółtego, w srebrze biegnącej, są zm ienne z niesłychaną szybkością; w czasie tysiąc m iljo- nówr m iljonów (czyli 1015)razy krótszym od sekundy, prąd tej fali narasta od zera do największej w artości i spada znowu do zera, poczem zm ienia kierunek, znowu narasta i znowu pow raca do zera. Zjawiska w obu razach są zatem istot­

nie bardzo odmienne. Ale, według teorji M a x w e l l a , przew odnictw o nie je st cechą zjawiska; jest raczej w ła­

snością substancji, gatunku m aterji, w której odbyw a się zjawisko. W edług M a x w e l l a przew odnictw o srebra może zależeć od tem peratury, od gęstości lub stanu od­

kształcenia m etalu; ale nie pow inno zależeć od częstości, z którą pole zmienia się z czasem. W ynik rachunku sprze­

ciwia się z a te m 1) istotnie jednej z hypotez teorji Ma x - w e 11 a.

■) Teorja M a x w e l l a odbiega jeszcze jaskrawiej od rzeczy­

w isto ści niż tu w uproszczeniu podaliśm y. A żeby zach ow ać za­

łożenia tej teorji w op tyce ciał m etalicznych, m usielib yśm y p o ­ czytyw ać p rzew od n ictw o (a także zdolność elektryczną) nietylko za zm ienne lecz za zesp olone w ielk ości. W ypadek taki (rachu n ­ kow o, jako prosta um ow a, dogodny) w istocie rzeczy oznacza,

Wł. N a ta n so n : Szkice 7

— 98 —

VI

W edług nauki determ inizm u zjawiska, dostrzegane w pew nym układzie, są bezpośrednio rządzone przez tak zwane integralne praw a układu; praw a zaś integralne są następstwem , które w ynika z dwóch źródeł: po pierwsze z praw elementarnych uważanego rodzaju zjawisk; po- w tóre z ogółu cech i własności danego układu, które m ogą objawić się w tym rodzaju zjawisk, czyli z t. zw.

kollokacji układu, ja k krótko i szczęśliwie w yraził się, przed laty, D r C h a l m e r s .

Integralne praw a zjawisk, dostępnych naszemu bez­

pośredniem u dostrzeganiu, są praw ie bez w yjątku b ar­

dzo zawiłe. N aprzykład ruch księżyców i planet w ukła­

dzie słonecznym, przew odnictw o ciepła w kuli naszej ziemskiej, drganie dzwonu, gdy rozsyła fale głosowe w otaczające pow ietrze, chw iejba piętrzących się, zale­

wających się wzajem nie fal morskich, podmuchy, prądy, w iry i wichry burzliwej i zmiennej, zawierającej nas atmosfery — wszystkie te zjaw iska są nadzwyczaj zawiłe.

A jednak mówimy, że elem entarne praw a tych zjawisk są proste. Mówimy, że praw o N e w t o n a o powszechnem ciążeniu ciał m aterjalnych, że praw o F o u r i e r a o pły­

nięciu ciepła, że praw a H ydrodynam iki, Aerodynamiki, sprężystości ciał stałych są proste; tylko kollokacja u k ła­

dów, w których odbyw ają się te zjawiska, jest zawiła.

Zważmy jednak, że za praw a elem entarne poczytujem y różniczkow e praw a zjaw isk tylko dopóty, dopóki one są proste. Tak postępując, kierujem y się rodzajem

zdro-że, poczynając od pew nej częstości, teorja w ypow iada usługi.

W iem y dzisiaj p ew nie, w jakich długościach fali założenia M a x- w e 11 a stają się w id oczn ie n iezdoln e do oddania faktycznych w ła sn o ści m etali.

wego instynktu. Gdyby elem entarne praw a były zawiłe, nie spełniałyby swego właściwego zadania; musielibyśmy je podejrzewać, że w gruncie rzeczy są jeszcze integral- nemi praw am i; musielibyśmy mniemać, że tkwi w nich jeszcze jakow aś kollokacja.

W edług klasycznej postaci teorji M a x w e l l a , praw a prądów , dielektrycznych czy przewodzonych, są proste.

W edług M a x w e 11 a są to praw a elementarne. Skoro okazało się, że le praw a tylko w ograniczonym zakresie są proste, wogóle zaś (zatem w istocie) są niezm iernie zawiłe, przestały natychm iast uchodzić za elementarne.

Odtąd były podejrzane o ukrytą kollokację. Potrzeba nam było odnaleźć w nich kollokację; znaleźliśmy ją rzeczy­

wiście pod przew odnictw em genjalnego holenderskiego badacza H e n r y k a A n t o n i e g o L o r e n t z a . Teorja elektronów znalazła nowe praw a elem entarne zjawisk elektrom agnetycznych oraz nową, stosow ną kollokację.

Przyglądając się pochodowi badania, może nieco od- zewnątrz, dostrzeżono w zrost i zwycięstwo teorji elektro­

nów na tle odkrycia Z e e m a n a, na tle poznania zja­

wisk ionizacji w ciałach- gazowych, lepszego pojm ow a­

nia procesu elektrolizy oraz prom ieni katodowych, n a­

reszcie na tle wiekopomnego odkrycia prom ieniotw ór­

czości. Mówiąc o elektronach, przyw ykliśm y pow oływ ać się na te pełne m om entu dowody. Ale opisywano je tyle razy, opow iadano tak zajmująco, objaśniano tak zręcznie, że zabrakło nam tutaj odwagi, by pójść jeszcze raz tą samą drogą i pow tórzyć opowieść, której nie zdołalibyśm y dorównać. Postaw iliśm y sobie odmienne zadanie. Pragnę­

liśmy wskazać wew nętrzny, logiczny sens ewolucji E lektro­

liśmy wskazać wew nętrzny, logiczny sens ewolucji E lektro­

Powiązane dokumenty