CIŹ I TAMBELAS. TAM BELAS
TEŻ 1 ARCEZ. EGEMA (strwożona)
C zy straciłeś nadzieję? ARCEZ. A ch , porzuć tę trw ogę. Jeszcze nic stanowczego pow iedzieć nie mogę.
EGEMA.
Słyszałżeś zdania, myśli, chęci i układy N aczelników pokoleń zebranych do rady?
S ły s za łe m .
ARCEZ. EGEMA.
Mów —
ARCEZ.
E gem o, o jakże b oleję, Z e tylko zachwiać mogę tę błogą n a d z ie ję !
EGEMA-N ieba!
ARCEZ.
Lud co zaledwie uniknął zagłady, Chce przyszłe bytu swego um ocnić posady. Przebyw szy tyle cierpień, straciwszy tak w ie le , Pragnie on bohatera postawić na czele,
K tóryby straszny obcym i wszędzie zw ycięsk i, Pom ścił doznane krzywdy i odwracał k lęsk i; W zajem ną trwogę w łonie sąsiadów rozsiew ał, — I powstrzym ywał jed n ych , a drugich zdumiewał,
B y przed nim drżała morska dzicz n iep oskrom iona... Rozum iesz mię E gem o, — on chce Heremona.
EGEMA.
A w ięc nie chce takiego, któryby zarazem, Swoich sercem zw yciężał, a obcych żelazem ? R ozsądkiem i dobrocią zdumiewał sąsiady, Przezornością uniknął burzy i zagłady.
ARCEZ.
N ie rozpaczajm y jeszcze w tej wątpliwej doli, Jeszcze radni ostatniej nie wyrzekli woli. M oże niebo nam sprzyja, — może los nadarzy, Ż e jeszcze upragniony związek nas skojarzy; I m oże cudem jakim światło zajaśnieje, Które nam przytłumioną ożyw i nadzieję;
W ów czas E gem o, cierpień przetrwawszy czas krótki, Z rzewnością będziem dawne wspominali sm u tk i...
EGEMA.
Tak je s t ! król i Turgutan wesprą stronę t w o je ...
ARCEZ.
O ! nie Egem o — je g o najwięcej się b o j ę ...
EGEMA.
Stryja?
ARCEZ.
On dogadzając narodu potrzebie C hce ż e b y m ... p r z e b a cz ,...
EGEMA.
D o k o ń cz !
ARCEZ.
180 —
EGEMA.
Potożeś tajny ogień rzucił w m oje łon o, Byś na wieki opuścił ofiarę zdradzoną?
ARCEZ.
E gem o! — wstrzymaj rozpacz — kocham cię nad ż y cie , I nie przyjm uję rady, którę wielbię skrycie.
Jednak, — jeśli nas losy rozdzielą na zaw sze?... N iebo ciągłe byw ało dla niego łaskawsze! Pow iedz, — pokąd nadziei reszty nie zabrano, — E gem o, m ogęż jeszcze nazwać cię kochaną?
EGEMA.
A ja kochanym mogęż nazwać cię w zajem nie?
ARCEZ.
A c h , obyś i szczęśliwą m ogła b y ć bezem nie!
SCENA VI.
CTŻ i BARDAN.
EGEMA {klęka).
O jcze, spraw ied liw ości!...
BARDAN (podnosząc ję ).
Mamże cię podnosić ? — Trzebaż o sprawiedliwość na kolanach prosić?
EGEMA.
Jeżeli tak jest czujną sprawiedliwość święta, Czemuż dbając o wszystkich, o mnie nie pam ięta? Skrytości serca m ego przed tobą nie taję, — I pod opiekę ojca los córki oddaję.
BARDAN.
C óż za domysł tak nagle twe nadzieje zmienia?
E6EM A.
A ch ojcze, to nie dom ysł, to nie urojenia! Sam A rcez w ypełniając Turgutana w o lę , Przed chwilą mi zwiastował tę okropną dolę.
BARDAN.
Turgutana ?
EGEMA.
T y ojcze nie dopuść zamęścia K tóre krajowi twemu nie zapewni szczęścia; — U wołń mnie od zaszczytów ; niechaj twoja rada Praw a własności w e mnie nikomu nie nada; N iechaj królów mianuje, tam leży je j sław a; L ecz niech do ręki m ojej nie rozciąga prawa.
BARDAN.
Nie lękaj się E gem o, — równa obu chwała — Obydw om równe prawa do wyboru dała. A je śli mnie nie łudzą dom ysły i ślady,
W k ró tce A rcez zwycięsko w yjdzie z tej narady.
EGEMA.
A ch ojcze, nogi twoje niech łzami obleję, — T y niknącą na zawsze wracasz mi nadzieję.
SCENA VII.
c i ź i h e r e m o n (na czele kilku radnych).
HEREMON.
Królu, ju ż się w świątyni R ada zgrom adziła, I nas z tern doniesieniem do ciebie przysyła.
— 188 —
ARCEZ.
O nieba! — ja k że prędko nadeszła godzina, W której się życie nasze, albo śmierć zaczyna!
TTEREMOTSr.
Co, tyżbyś rad tę szczęścia godzinę odw lekał, N a którę jam tak długo z upragnieniem czekał? — Mąż mężnie dotrwać winien, czy korzyść czy strata, P ójd ź i nie rzucaj wstydu na oblicze brata.
SCENA I.
e g e m a (sama).
O ja k że czas niepewne godziny p rzew lek a ! Czyż nigdzie litośnego nie spotkam człow ieka, K tóryby troski m oje podzielając ze mną, Ciężką boleść łagodził boleścią w zajem ną? — W szędzie śpiące milczenie — te posępne mury Zwiększają we mnie trwogę i smutek ponury. W szy scy poszli radośnie oczekiw ać końca, — K ęd y ich „d ziećm i“ nowy przywita obrońca; W szy scy radzi słuchają stanowczego g ł o s u ,... O ja k że los ich różny od m ojego losu! B o czy jed en czy drugi stanie na ich czele,
Z a każdym przyjdzie chw ała, swoboda, w esele;
K ażdy z nich jest im drogim ; — lecz ja nieszczęśliwa! H a, kto w i e ... głos nadziei znowu się odzywa — O , powracaj R azeno — usuń tę niepew ność; — P ójdź dzielić moję radość, lub bolesną rzew n ość.
(słychać gwar).
C o słyszę — jakiś gwar się w tych murach r o z le g a ... Lud radośny tłumami w góry się rozb ieg a . . .
- 190 —
A ch lękam się, odejdę, m dleją siły m o je ... R azena? — o los w łasny zapytać się b o ję ! —
SCENA II.
EGEMA. RAZENA. EGEMA.
Nie m ów n ic; — nim pochodnie ślubne zajaśnieją, Pozw ól mi jeszcze chwilę cieszyć się nadzieją.
RAZENA.
Dziś ona cię nie zdradzi — wybiła godzina, Która je g o i tw oje szczęście rozpoczyna.
EGEMA.
C o?
RAZENA.
A rcez twoim mężem, — zgromadzona Rada K rólem go powitała, i zbroje mu wkłada.
EGEMA.
Uściskaj mnie R a z e n o !... lecz płonnemi wieści Skołatanego serca nie zwiększaj boleści.
RAZENA.
Skutku wielkiej narady czekając zdaleka, K u tłumom biegnącego dostrzegam człow ieka, Co powtarzając imię A rceza w e so ło ,
P rzesłał tę wieść ludowi rozlanemu w koło.
EGEMA.
W ię c naród nie pobłądził w tak ważnym w yborze? O ! nic m ojej radości wyrównać nie m o ż e !... Pow tórz, m iałżeby A rcez mężem moim zostać? W szystko dla mnie odmienną przywdziało dziś postać.
Ludzi, którym przed chwilą złorzeczyła trwoga, W dzięczność łzami ocenia i zbliża do B o g a ; O jciec którego władza trwożyła mnie skrycie, W ię c e j mi jest niż ojcem i droższym nad ż y cie ; Cierpienia, których dotąd lękam się obrazu, Jakby nieistniejące zniknęły odrazu,
I ja k b y światłem dziennem rozprószone cienie, Słodkie mi zostawiając po sobie wspomnienie. T e mury się zmieniły, twój głos się odmienił, B óg chłodzącym oddechem twarz m oję ocien ił; P okój nademną jasnym roztoczył obłokiem ,
I spojrzał na mnie z nieba łagodności wzrokiem . — Patrzaj R azeno droga, A rcezie kochany,
Re dokonać może jedna chwila zmiany! — Droższą mi teraz jesteś niżeś kiedy była,
Boś pierwsza wzrok ponury szczęściem rozjaśniła. A ch tak szczęśliwą jestem , żeś droższą w tej chwili T y , coś mi to przyniosła, nad tych co sprawili! —•
(klęka).
T y nieśmiertelny W ła d c o niebieskiej krainy, Co rządząc wolą ludzi prowadzisz ich czyny; K tóry przez to szczęśliwe i święte zamęście, N ieskończone Egem ie zgotowałeś szczęście, A która dziękczynienia chce ci złożyć za nie, P rzyjm ij to z głębi duszy płynące w yznanie, — Łzę szczęścia, którę oko rozrzewnione sączy, — Duszę, która się z duszą A rceza połączy. Ten oddech przerywany i to serca bicie W dzięczn ość m oją ku tobie przesyłają skrycie. N iech odgłos chwały tw ojej potomek daleki Z pychą własną w odległe przekazuje w ieki;
N iech światło wiecznej prawdy w całej ziemi błyśn ie, I niech się reszta świata do nóg twoich ciśn ie!
— 192 —
S C E N A I I I .
TEŻ i AECEZ.
AECEZ [porywając za rękę klęczącą) .
E g e m o ! ju ż za późno — m odły nie p o m o g ą ... Z łą do szczęścia naszego dążyliśmy drogą! —
EGEMA.
B o ż e !
AECEZ.
Losu naszego ju ż nie przezwyciężem , — -Już się stało — H erem on k ró le m ...
EGEMA.
Moim m ężem !
AECEZ.
T ak jest — on m ężem twoim i gór naszych panem ; D la mnie bratem i k ró le m ...
EGEMA.
A dla mnie tyran em !
AECEZ.
D ługo się wśród zdań różnych w ażył obrad skutek; — Zw ycięstw o poszło za nim, dla mnie został smutek.
EGEMA.
A w ięc wszystko stra con e! i cóż mi zostało U traciwszy nadzieję! Chyba umrzeć stałą! G dy mnie ludzie ścigają, prześladują N ieba, A b y mnie zamordować, czegóż w ięcej trzeba? A ch , oby kraj ten kiedyś, choć późno zrozumiał, Z e szczęścia w pośród nieszczęść w ybierać nie um iał; Oby B óg na tę ziemię przekleństwa w yrzu cił,