• Nie Znaleziono Wyników

Atakując dekonspirował (się)

W dokumencie OF THE ARTS AND SCIENCES (Stron 179-185)

Otóż wzruszająca jest łatwość, z jaką Wojciech Wencel podkłada swoją debiutancką książkę pod pióra zgryźli-wych felietonistów. Bez trudu można bowiem sobie wy-obrazić tekst, w którym jakiś autor złośliwie udowadnia, że właściwą częścią Wierszy236 jest obszerny poemat Stefa-na ChwiStefa-na pod tytułem Wstęp237, natomiast następujące po nim 34 wiersze są tylko sprytnie pomyślanym komen-tarzem czy też posłowiem do liryczno-krytycznych wy-nurzeń autora Historii jednego żartu. Zostawmy jednak na boku tego typu uwagi – tekst Chwina tak doskonale i bez reszty mieści się w tym sposobie pisania o wierszach, który utrwalił Kuba Kozioł238 w poemacie W tej poezji…239, że dopisywanie tu czegokolwiek byłoby jedynie czymś w rodzaju opowiadania zużytego dowcipu – i zasygnali-zujmy jedną szalenie ciekawą kwestię, dla której wiersze Wojciecha Wencla mogą być – i są – dobrym pretekstem.

236 Wojciech Wencel: Wiersze. Ogród Ksiąg, Warszawa 1995 [przyp. – T.M.].

237 S. Chwin, Wstęp, w: W. Wencel, Wiersze, s. I–X.

238 Kuba Kozioł (1960–2011) – poeta i tłumacz poezji amerykań-skiej, redaktor miesięcznika „Literatura na Świecie”.

239 K. Kozioł, W tej poezji… (poemat), „Akcent” 1995, nr 1, s. 103–

–106.

Wypada jednak zacząć od wypowiedzi pozapoetyckiej Wencla, a mianowicie od bardzo inspirującego fragmen-tu jego odpowiedzi na ankietę, którą rozpisały lubelskie

„Kresy” (21). Powiada on tak:

A jednak jeszcze kilka lat będzie musiało upłynąć, nim zapomniany zostanie przez krytykę Marcin Świetlicki, po-mysłodawca szczególnej odmiany literatury dla młodzie-ży. Szczególnej – bo skierowanej wyłącznie do młodszego czytelnika epoki „luzu”240.

Jeśli pominąć precyzję historiograficzną drugiego zda-nia, to można śmiało przyjąć, że w pierwszym zdaniu dokonany został odważny, bo dychotomiczny, podział literatury na tę dla młodzieży i na tę dla dorosłych. Atak Wencla na Świetlickiego jest w pewnym sensie samobójczy (ale nie w tym, który ci się od razu narzuca) – albowiem zamiast rozpoznania przeciwnika, przynosi szarżującemu dekonspirację. Zgódźmy się wstępnie na propozycję gdań-skiego poety, pomysłodawcy szczególnej odmiany litera-tury dla dorosłych (szczególnej, bo skierowanej wyłącznie do dojrzałego czytelnika epoki „pegazu”241 [!]) i stwierdź-my, że tak, owszem, jesteśmy za literaturą dla młodzieży.

Analogie nasuwają się zbyt natarczywie, by udawać, że ich nie ma. Literatura dla młodzieży miałaby więc wpi-sany w siebie stały niepokój i sceptycyzm, skłonność do przygody i eksperymentów (niekoniecznie formalnych), nie stałaby przede wszystkim na gruncie żadnych pew-nych wartości – czy to estetyczpew-nych, czy jakichkolwiek innych. Jej zasadą byłby ruch. „Wiersz wychodzi z domu

240 W. Wencel, Powrót (zob. Teksty źródłowe, s. 145).

241 Pegaz to tytuł programu telewizyjnego nadawanego w latach 1959–2004, 2009 oraz od 2016 roku.

i nigdy nie wraca”242, jak powiada jeden ze współczesnych przedstawicieli tego nurtu. Natomiast w literaturze dla dorosłych zakodowana byłaby całkowita oswajalność i przewidywalność – począwszy od kwestii czysto ryt-micznych i stylistycznych, na aksjologicznych kończąc. Tu nie ma miejsca na wątpliwości. „Bądź wierny Idź”243, jak powiada… etc. etc. Naturalnie nie będziemy się dalej upie-rać przy tym podziale, skłonni jesteśmy jednak uparcie twierdzić, że model ten ma kilka dorzecznych zastosowań po obu zarysowanych biegunach. Interesuje nas w tym momencie literatura dla dorosłych.

Wyraziste i jednoznaczne zaufanie, jakim Wojciech Wencel obdarza klasyczne konwencje (czy ogólniej: mó-wienie tradycją), jest powodem, dla którego jego Wier-sze stoją po stronie literatury dla dorosłych. I nie chodzi bynajmniej o to, iż wiara w to, że sam koturn konwencji pozwala na „wzniesienie wiersza”244, jest wiarą naiwną – albowiem nie mamy pewności, czy Wencel ją podziela.

Wszystko jednak wskazuje na to, że ją praktykuje. I jeśli o praktyce mowa, to pora wreszcie przyjrzeć się kilku linijkom.

Wiosna: blaski latarek kołyszą się nocą tłumem się syci lasu brzeg

gdzie puste ciało i z Bożą pomocą ducha lekko zamienia się w  ś m i e ch245

(Śmiertelny wiersz)

242 Wers z utworu A. Sosnowskiego Wiersz (Trackless) z tomu Taxi, Legnica 2003.

243 Zakończenie wiersza Z. Herberta Przesłanie Pana Cogito z tomu Pan Cogito, Warszawa 1974.

244  – z cytowanej ankiety Wojciecha Wencla [przyp. – T.M.].

245  – podkreślenie Wojciecha Wencla [przyp. – T.M.].

Przewidywalność, jako główna cecha literatury dla dorosłych, objawia się u Wencla na najbardziej elemen-tarnym poziomie, czyli składni i rymu. Nazbyt rzadko rymy roztapiane są tu w przerzutniach, nazbyt często, jak w powyższym cytacie, autor dokonuje inwersji po to, by zrymować końcówkę linijki. Rzutuje to oczywiście na rytm wiersza, który musi poniekąd stać się monotonny, a więc przewidywalny właśnie. W takim ustawieniu gło-su nie ma miejsca na kolokwializm, ową „niepoczytalną skazę” literatury dla młodzieży. Zachwianie rytmu, wyraz/

wyrażenie potoczne zdarzają się tu, owszem, ale zawsze z należytym dystansem – oto, drogi czytelniku, mrugam do ciebie:

dziewczyna świat barwi delikatnym szlochem chłopiec myśli o niej ale tylko trochę

(Widokówka z Ikast)

Nie odmówimy sobie jeszcze jednej uwagi w stosunku do powyższego cytatu. Inwersja: „świat barwi”, podno-sząca o dwa tony i tak wysoki ton wiersza, została tu po-dyktowana przez nader poetyckie względy, a mianowicie przez konieczność zachowania stałego paroksytonicznego akcentu przed średniówką. Wydawało się, że delikatne zakłócenie monotonnego rytmu wiersza w przedostat-niej linijce pozwoliłoby Wenclowi uratować to, co jeszcze było do uratowania. Jeśli jednak zdecydował się on na poetyzm – i to w pewnym sensie podwójny, to świadczy to o tym, że w jego wypadku mamy do czynienia już nie tyle z przewidywalnością, ile ze starczym zwapnieniem. Na obronę poety czujemy się jednak zobowiązani w tym miej-scu przyznać, że przekonanie, iż poezję robi się z inwersji, jest przecież przekonaniem wybitnie młodzieńczym.

Zaufanie do tradycji – nie tylko literackiej – każe czę-sto iść Wenclowi utartymi ścieżkami. Jak zatrzymać

mo-ment wieczny w wiecznym bezruchu? Przepis jest prosty:

bierzemy imiesłów przysłówkowy współczesny i razem z czasownikiem w formie osobowej majstrujemy nastę-pujące zdanie:

intensywniejąc sączyło się światło ciemnego dnia […]

(Głosy246)

W tym miejscu warto się na moment zatrzymać, gdyż cytując pewnego poetę dla młodzieży mamy szansę po-kazać istotną różnicę między dwiema literaturami z na-szego podziału. Zobaczmy, jak w tytułach wierszy dzielą się z nami inspiracjami malarskimi dwaj poeci. Wojciech Wencel – Królowa Delft (Vermeer: Czytająca list)247. Da-rek Foks248 – Otwierająca puszkę249. Na co stawiamy? Na ironię? Dystans? Na zaufanie bądź jego brak? Talent? Po-czucie humoru? Jeśli chodzi o to ostatnie, to może warto przypomnieć słynne zdanie: „Nie mam zaufania do ludzi bez poczucia humoru”.

Inspiracja niemiecką kulturą i historią w Wierszach gdańskiego poety daje nam szansę na dalsze złośliwości („Gdańsk oder Danzig światłość i czerń”250), ale zrezy-gnujemy z nich, by powrócić do owej szalenie ciekawej kwestii, o której napomknęliśmy na początku. Otóż jest rzeczą niezmiernie interesującą (i kto wie, czy obecnie

246  – Jest to przepis, który aż prosi się o zamknięcie jakimś

ter-minem teoretycznoliterackim i zainspirowani w tym względzie hermeneutyką Bachtina ośmielamy się zaproponować formułę:

„rzygając srała” [przyp. – T.M.].

247 W. Wencel, Wiersze, s. 20.

248 Darek Foks (ur. 1966) – poeta, prozaik, scenarzysta, dzienni-karz; redaktor działu prozy w miesięczniku „Twórczość”.

249  – z Wierszy o fryzjerach, Lublin 1994 [przyp. – T.M.].

250  – pointa wiersza Marmur Wojciecha Wencla [przyp. – T.M.].

nie fundamentalną dla miłośników poezji) – w jaki spo-sób klasyczne formy wiersza mogą być skutecznym in-strumentem w rękach twórców literatury dla młodzieży.

Jak pogodzić doskonałą niemal przewidywalność sestyny z imperatywem czy też postulatem wyjścia w nieokreślo-ne i nowe? W jaki sposób rym gramatyczny albo alek-sandryn mogą istnieć w opozycji do oswojonych i nie-zachwianych wartości? Jak można wątpić sonetem? Zbyt dużo mamy już przykładów takich wychodzących z domu wierszy, by z kurtuazją udawać, że wciąż pasjonują nas te, które utknęły w sączącym się świetle u ujścia Wisły.

Temat jest poważny, toteż „powrócimy do tego w odcinku trzydziestym”.

W dokumencie OF THE ARTS AND SCIENCES (Stron 179-185)