Reformacva, wielka myśl odrodzenia kościoła, zbudzona przez Marcina Lutra, a podniesiona równocześnie przez tylu wybitnych du
chów owych czasów, zaczęła niebawem zwycięski swój pochód w środ
kowej Europie, a zwłaszcza w Niemczech. Już księstwo i elektorstwo saskie, już i Hesya i Brandenburgia i wiele innych krajów i miast nie
mieckich, już nawet i księstwo pruskie, podówczas pod zwierzchnic
twem Polski będące, zaprowadziły u siebie wyznanie augsburskie, a fala reformacyjna coraz szersze i dalsze zataczała kręgi.
Atoli nie brakło i wrogów reformacyi i to także w samym rodzin
nym jej kraju, w Niemczech. Arcykatolicka Austrya i Bawarya wraz
-*** 45
z całemi niemal Niemcami Południowemi, Włochy, Hiszpania a nawet i Francya gotowe były każdej chwili bronić Rzymu i na nowo na nogi postawić tego olbrzyma, już, już się walącego.
Skoro tedy po śmierci Lutra groźne chmury zaczęły się groma
dzić nad ewangelikami, następca Lutra, Filip Melanchton począł zwra
cać swe oczy na sąsiednią i potężną Polskę, zamyślając ją pozyskać dla sprawy ewangelickiej i w niej znaleźć następnie pomoc w razie niebez
pieczeństwa. Wystosował tedy ojciec Melanchton do szlachetnego króla Zygmunta Augusta obszerny list, w którym Polskę rycerzem ca
łego chrześcijaństwa sławił, jako że o pierś polską rozbijały się najazdy dzikich mahometan: Tatarów i Turków. Nadewszystko zaś zalecał w liście tym Melanchton naukę ewangeliczną królowi i narodowi pol
skiemu i nie napróżno, bo za owych czasów ewangelicy doszli w Polsce do przodującego znaczenia i przez kilkanaście lat zdołali utrzymać to przodownictwo w narodzie.
Przyszły atoli potem inne czasy. W niespełna 20 lat po śmierci Zygmunta Augusta został obrany królem polskim królewicz szwedzki Zygmunt III. Jako książę szwedzki pochodził z rodziny ewangelickiej, ale właśnie ewangelicy najsrożej zawiedli się na nim. Oddawszy się Jezuitom, uważał za główne zadanie swego życia wykorzenienie wiary ewangelickiej w Polsce i do tego celu też zmierzał w ciągu całego swego długiego, 44-letniego panowania.
Wszelako mniej więcej równocześnie z tymi smutnemi dla pol
skich ewangelików laty i ewangelicy niemieccy ciężkie przechodzili ko
leje. W r. 1618. wybuchła wojna trzydziestoletnia. Zaraz w pierw
szych jej latach zgnieciono ewangelików w krajach austryackich i habs
burskich wogóle, w następnych zaś latach taką sarną zagubę gotowano ewangelikom w całych Niemczech. Już, już wszystko wydawało się stracone, gdy wtem jakby Anioła do jamy lwiej Danielowi, zesłał Bóg ewangelikom niemieckim króla szwedzkiego, Gustawa Adolfa z dobo- rowem wojskiem, który ich uratował od zagłady.
Ku temu to mężowi opatrznościowemu poczęli tedy i ewangelicy polscy obracać swe oczy. A czas było po temu. Właśnie gdy do Polski dochodziły wieści o zwycięstwach Gustawa Adolfa w Niemczech, scho
rzały i podeszły już król jezuicki, Zygmunt III. chylił się do grobu i w oczekiwaniu rychłej jego śmierci ewangelicy polscy wysłali posłów do Gustawa Adolfa z prośbą: Bądź ty naszym królem po Zygmuncie!
Z chwilą jego śmierci zgłoś swe prawa do korony polskiej! Wszak je
steś bratankiem Zygmunta, a nasz rycerski naród, nawet i katolicy, szczęśliwi będą takiego bohatera, jak ty, zwać królem swoim!
Rad słuchał takiej mowy GUistaw Adolf. Gdyby udało mu się złą
— 46
czyć Polskę i Szwecyę pod swem berłem, stałby się najpotężniejszym monarchą Europy i poszłyby za nim ewangelickie państwa północnych Niemiec, poszłaby za nim i Anglia i w ten sposób potężnemu związkowi katolickich państw na południu Europy, Austryi wraz z Południowemi Niemcami, Włochami i Hiszpanią byłby przeciwstawił jeszcze potę
żniejszy związek państw ewangelickich w północnej Europie pod swo- jem przodownikiem. Sercem zaś tego wielkiego 2wiązku ewangelickiego stałaby się niebawem Warszawa, przyszła siedziba Gustawa Adolfa jako króla polskiego i szwedzkiego. Jakaż radość panowała na myśl 0 tem w sercach ewangelików polskich? Ileż razy zapewne sam król Gustaw Adolf w modlitwach prosił Pana Boga o poparcie tych wiel
kich zamiarów? Niestety modlitwy te nie miały zostać wysłuchane:
nagła śmierć Gustawa Adolfa w bitwie pod Breitenfeldem porwała w grób wespół z nim i te piękne nadzieje, kirem smutku okrywając serca ewangelików po wszystkich krajach.
Te dwa przykłady Melanchtona i Gustawa Adolfa wskazują do
bitnie, jako to przodownicy ducha i życia ewangelickiego w dawnych czasach, oceniając doniosłe znaczenie Polski w dziejach świata, usilnie starali się ją pozyskać dla sprawy ewangelickiej, jako gorąco na sercu leżał im ewangelicyzm polski. Gdy zaś dziś Rzeczpospolita Polska na nowo wskrzeszona podnosi się do sił i życia, czyż nie pora nam ewa:v gelikom i w obecnych czasach starać się o to, by ją dla naszego kościoła drogiego usposobić przychylnie? Czy zwłaszcza, ty ludu ewangelicki Śląska Cieszyńskiego, nie jesteś do tego powołany w pierwszym rzędzie?
Wprawdzie w Polsce Kongresowej jest spora garść ewangelików
— ale są to przeważnie koloniści pochodzenia niemieckiego, rozsiani jak drobne ziarnka po całym kraju i trudniej im dlatego trafić do duszy narodu. My natomiast tu na Śląsku jako ewangelicy polskiego szczepu 1 polskiej mowy i w zwartej masie od wieków siedzący na swej ziemi, silniejsze możemy dać świadectwo wiary naszej narodowi i snadniej znaleźć drogę do jego serca. Szukać tedy tej drogi do serca narodu to nasza najświętsza powinność, której zaniedbać nie śmiemy pod ża
dnym warunkiem.
I cóż zatem mamy powiedzieć na to, że są jeszcze między nami i tacy, co jużto w błędnem zaślepieniu, już też wprost kupieni pieniądz- mi czeskiemi, chcieliby ciągnąć nasz lud ewangelicki za Czechami ?!
Straszyć lubią nasz lud klerykalizmem i katolicyzmem polskim.
Ale małoduszne muszą mieć pojęcie o sile wiary ewangelickiej ci, któ- rzy przypuszczają, jakoby jakikolwiek katolicyzm był w stanie nam wydrzeć naszą wiarę. Nie wydarła nam wiary naszej arcykatolicka
<■«* 41
Austrya, gdzie było ewangelików niewiele ponad pół miliona, to tem mniej nam może Polska zaszkodzić, która aż tak arcykatolicką nie jest wcale jak była Austrya, a liczba ewangelików w niej będzie wynosiła z pewnością co najmniej dwa miliony. Zresztą czasy ślepych walk wy
znaniowych minęły dawno i o prześladowaniu ewangelików czy w Pol
sce, czy gdzieindziej w świecie w naszych czasach nie może być ani mowy.
Raczej tedy wypada się zastanowić nad tem, czy babylon zepsucia czeskiego nie jest daleko groźniejszy! Zdaje się, że chyba nigdzie nie
dowiarstwo w dzisiejszych czasach nie przybrało takich rozmiarów, jak właśnie w Czechach. W miejsce dotychczasowego Rzymu austrya- ckiego, dusiciela swobody, rozszalał obecnie na ziemiach czeskich istny Babylon bluźnierstwa, suroństwa i wszeteczeństwa, a jad bluźmerstwa i wino wszeteczeństwa toć to najgorszy w róg ewangelicyzmu. Choćby w Polsce był nawet istotnie »twardy* katolicyzm (choć tak znów twar
dy on wcale nie jest, jakim g o niektórzy malują), to dlatego przecie ni my, ni dzieci nasze, nigdy nie staniemy się katolikami, owszem i na
sza wiara ewangelicka stanie się w piersi naszej wśród takiego otocze
nia jak stal twarda. Atoli wśród niedowiarków i ludzi religijnie ozię
błych łatwo staje się wiara w sercach ewangelickich jako sól zwie
trzała, o której mówi Zbawiciel, że nie nadaje się już do niczego, tylko aby była precz wyrzucona i podeptana.
Nadto jedna jeszcze rzecz dzieli nas religijnie od Czechów. Nasz lud jest od samego początku wyznania augsburskiego i imię Lutra jest mu drogiem nadewszystko. 1 ymczasem ewangelicy czescy, których przeważna część była wyznania helweckiego, a tylko mniejsza część wyznania augsburskiego, teraz porzucili Lutra i Kalwina, ogłosili swo
im reformatorem jedynie Husa i utworzyli nowy husycki kościół,
•czeskobraterskim zwany, którego podstawowe nauki dotąd jeszcze nie są ustalone, ale który z naszymi zborami luterańskimi na pograniczu Cześkiem we Frydku i Ostrawie już zaczął dokuczliwą walkę. Przy Czechach tedy czekałaby nas nie tylko walka narodowościowa, ale wnet rozwinęłaby się i walka wyznaniowa w łonie samych ewangelików. Hu- syccy »czechobratrzy« wyciągnęliby swe chciwe ręce po nasze luterań- skie kościoły i zbory i życie nasze kościelne narażoneby było na naj
cięższe szkody.
Poznaj tedy, ludu śląski ewangelicki, poznaj swe powołanie dzie
jowe, swe Boże posłannictwo wobec Polski. Z drogi, którą sam Pan ci wskazuje, nie daj się zwieść nikomu i niczemu!
W yciąg z tablicy funkcyi ewang. zborów na Śląsku roku 1919.
Liczbabieżąca
Imiona zb orów
Liczbadusz
Urodziło się
Konfirmowanych . 1 Zaślubiłosię par j
Przejścia
Umarło osób
Liczba komuni
kantów
W ynik składek na cele kościelne W stąpiło W ystąpiło
chłopców dziewcząt r j d
£ J3 JS 8
N £
U
z innych wyznań dokościoła rzymsko-kat doinnych wyznań żeńskich męskich
K h
1 Bielsko . . . . 5934 31 34 127 37 14 3 2 _ 58 66 1908 6318
2 B łędow ice , . . 9800 105 109 216 65 6 2 8 2 67 88 6897 4119 —
3 Bystrzyca . . . 7100 85 90 170 68 6 2 8 2 71 63 6967 2895 —
4 Cieszyn . . . . 17513 166 154 327 110 8 — 8 3 147 181 17765 14410 —
5 D rogom yśl . . 2626 26 25 61 15 — 1 — 19 22 2583 2021 —
6 Fryw ałd . . . 455 4 2 9 2 2 — — — 6 1 92 1465 —
7 G oleszów , . . 3470 30 30 80 24 — 1 2 28 23 3438 2337 —
8 Jaw orze . . . 2826 27 19 62 9 2 TT. — — 19 22 3027 2174 —
9 Ligotka . . . . 3675 30 23 79 27 — - r - — r ‘ — 29 37 3785 4947 —
10 Frydek . . . . 1066 13 5 31 8 2 —1 2 1 12 12 754 1388 —
11 M iędzyrzecze 2140 23 14 48 2 2 “ TT — — 17 16 2421 1598 —
12 Nawsie . . . . 4056 57 39 93 27 1 — 1 — 33 35 4319 2133 —
13 O rłow a . . . . 8990 99 101 211 56 23 -- 15 14 104 75 4263 3643 —
14 Ostrawa . . . 5752 57 45 132 49 31 4 11 14 70 45 2140 2276 —
15 S k o czów . . . 3019 35 29 81 20 — — 3 1 38 31 2744 1663 —
16 Stare Bielsko 5198 39 41 101 22 10 — 2 2 33 49 1562 3539 —
17 Stare Hamry . . 625 5 4 11 4 — — — 7 9 501 289 —
18 Trzyniec . . . 5500 68 60 161 40 6 — 1 2 62 64 5793 5193 —
19 U stroń . . , 4000 47 58 95 32 3 . . .— 3 4 26 40 5000 9084 —
20 W isła . . . . 4723 49 53 125 21 — — 3 36 35 5868 6478 ~
106072 1055 996 2381 695 148 14 69 48 984 996 j 82901 82440 —
- - - i
• 1
~~r 49 —H
Ks. Dr. Leopold Otto
(ur. 1819, f 1882).
W listopadzie r. 1919. minęło 100 lat, jak się narodził w Warszawie s. p. ks. Dr. Leopold Otto. Był najprzód pastorem w Piotrkowie, na
stępnie w Warszawie, potem w Cieszynie, a w końcu znowu w W ar
szawie. Setną rocznicę jego urodzin umyślił uroczyście obchodzić zbór warszawski, cały kościół ewangelicki w dawnem Królestwie Polskiem, a powinien niemniej obchodzić zbór cieszyński i z nim wszystek polski
ewangelicki kościół i lud śląski. Sto lat — jest to aż nadto dosyć czasu, żeby o człowieku zapomnieć, nasze własne wnuki, prawnuki będą po t<mim czasie mało co o nas pamiętali, i znali zaledwo imię nasze i na
zwisko. jeżeli po stu latach szersze koła, cały kościół pewnego kraju pragnie z wdzięcznością kogo wspomnieć, przypomnieć sobie jego
^osobę i dzieła, to taki mąż należy pewnie do wybranych, do onych fwiazd, które w chwale sw ojej, w świetle, jakie rozszerzają wokoło
— 50 ■—»
siebie, wyróżniają się od innych o mniejszej chwale i mniejszym blasku f Czemże tedy odznaczał się ś. p. ks. Otto, że kościół, w którym pracował, jeszcze dziś po stu latach przypomina g o sobie, chce go uczcic i pa mięć jego ożywić wśród nas? Będę się starał to wyjaśnić i na to pyta nie dać odpowiedź.
1. Najprzód i przedewszystkiem ś. p. ks. Dr. Otto był k a z n o d z i e j ą z B o ż e j ł a s k i , nie wypowiadał swoich kazań, jako »na uczeni w piśmie, ale jak moc mający«. Co powiedziano o jego opowia daniu słowa Bożego w przedmowie do jego Postyli, jest szczerą praw dą: »Bierz i czytaj, znajdziesz tu wszystko, czego w kazaniu słowa Bo żego słusznie szukasz. Szukasz czystej nauki słowa Bożego — tu zna]
dziesz słowo Boże i naukę kościoła naszego, czysto i szczerze opowia dane. Szukaszli wiary — tu jest głęboka i niewzruszona. Szukasz' poruszenia sumienia i napomnienia do chrześcijańskiego żywota znajdziesz je tu wypowiedziane tak serdecznie i tak poważnie, że ni można, aby nie wzruszyły twego sumienia i nie skruszyły serca twego ^
Szukaszli pociechy w krzyżu, zbudowania — na każdej karcie znaj ^ dziesz nie krasomówcę, który chce błyszczeć i olśnić, lecz ojca ducho wnego i pasterza, który szuka duszy tw ojej.« ^ L
Kiedy więc tego męża Bożego Pan sprowadził do Cieszyna, ni.
dziw, że nastąpiło w zborze Cieszyńskim nowe życie religijne, now ^ ożywczy prąd natchnął nasz lud ewangelicki. »Prorok powstał międz c nami, a Bóg nawiedził lud sw ój«. Dzieci z innych zborów śląskich za^
częły znowu pielgrzymować do »matki« Cieszyńskiej, a nie było niu dzieli, w którąby tych miłych gości nie mógł powitać kościół Jezusó\i Nastąpiły dla Cieszyna wielkie czasy Steinmetza, Muthmanna, Sassa diusa. Wrażenie, jakie ten mąż Boży wywierał na serca ludzkie, zrii lazły wyraz w takich słowach, jak »to nie kaznodzieja, to prorok«, alb
»gdy ks. Otto tylko z kazalnicy popatrzał na człowieka, to już w człowieku serce trzęsło«.
2. Ś. p. ks. Otto narodził się w Warszawie z ojca podpułkownik wojsk polskich, z rodziny francuskich Hugenotów, która w Polsce zna lazła schronienie, a całą duszą przylgnęła do nowej ojczyzny, która j_
przygarnęła. T o podwójne, kosztowne dziedzictwo rodzicielskiego dot]
mu, gorliwa, żywa wiara ewangelicka i miłość ojczyzny przepełniał duszą ś. p. ks. Otta aż po brzegi. Tern okiem duszy swojej, pełnej mid łości ewangelii i ojczyzny wpatrywał się młody ks. Otto z uwielbienia i żalem w dzieje swojego narodu, w dzieje kościoła ewangelickiej Q w Polsce. W Polsce byli jeszcze polscy ewangelicy, były nabożeństw w polskie w Piotrkowie, Warszawie i po innych miastach, były polski g]
kolonie z czasów reformacyi, było kilkadziesiąt polskich szlacheckie r;
Si —
j rodzin reformowanych na Litwie, jeszcze na Śląsku austryackim i pru- ' skini, na Mazowszu liczny lud ewangelicki, po polsku mówiący — czy 1 to wszystko dogasające płomienie wielkiego ognia przeszłości, czy zo- 1 rza i zapowiedź jasnej przyszłości. Ks. Otto wierzył, wierzył, że nie
na darmo Bóg tych polskich ewangelików zachował, ale że ich jeszcze potrzebuje, i z tej wiary żywej stał się wskrzesicielem i ojcem pol- 1 skiego ewangelickiego kościoła.
Zaczął więc budzić i pracować. Zaczął wydawać »Zwiastuna ewan-
^ ge!icznego«, który się rozchodził po całej Polsce, wydał z innymi po
mocnikami »Śpiewnik polski« dla Warszawy i Królestwa, wydał pier
wszą Agendę polską, księgi symboliczne i katechizm. Co większa, w tej wierze opuścił ubóstwiającą go Warszawę i poszedł, gdy usłyszał głos:
»przepraw się do nas i pomóż nam«, do Cieszyna. A co jeszcze większa, umiał około siebie skupić ludzi i natchnąć ich swym duchem i swoją wiarą. Dla tego, choć umarł, żyje i żyć będzie jako ten, który polski kościół ewangelicki na nowo odrodził, jako duchowy ojciec nas wszyst
kich.
Żniwa z zasiewu swego się w tem życiu nie doczekał, bo jedni od Boga powołani siać a drudzy żąć. Żyje atoli w nas i w dziele swojem.
Że żyje i że nie pracował darmo, o tem ma świadczyć uroczysty obchód setnej rocznicy jego urodzin, i o tem, że dzieło jego w szczęśliwych czasach, gdy Bóg łączy rozproszone członki polskiego ewangelickiego ludu i kościoła, chcemy dalej prowadzić, chcemy żąć i chcemy siać.