• Nie Znaleziono Wyników

Rozpatrzymy teraz wypadek, kiedy przez jakąś przestrzeń przebiegają różne od siebie fale elektro­

magnetyczne, wysyłane równocześnie z kilku oddziel­

nych źródeł. Jak zachowają się przyrządy kontrolne, umieszczone w takiej przestrzeni?

Wiadomo, że niemożliwą jest rzeczą, ażeby jedna i ta sama osoba tańczyła równocześnie np. walca, polkę i mazura w tak t trzech różnych melodyj, gra­

nych równocześnie przez trzy różne orkiestry. A każdy przyrząd kontrolny (busola, wahadełko elektryczne i t. p.) jest właśnie takim tancerzem, który tańczy tak, jak mu przygrywa falowanie elektromagnetyczne. Cóż więc ma robić „biedny“ detektor, skoro umieścimy go w ro­

jowisku większej ilości krzyżujących się wzajemnie

Zbiorowiska fal. 59

Ryc. 25. Zbiorowisko fal.

fal (ryc. 25), z których każda posiada Inną częstotli­

wość zmian, inne natężenie i inny sposób narastania względnie zanikania linij sił?

Zanim odpowiemy na to pytanie, rozważmy naj­

pierw wypadki analogiczne, ale zaczerpnięte z dzie­

dziny materjalnej.

W ytrąćmy wahadło z położenia równowagi i obser­

wujmy jego wahania. Mierząc z zegarkiem w ręku czasy trwania poszczególnych wahnieó oraz ilość w a­

hań, przypadających na każdą np. minutę, zauważymy, że czasy wahań są sobie dokładnie równe, a ilości wahań są w każdej minucie jednakowe. Ta ilość wah- nień nie zmienia się, pomimo że kąty wychylenia wa­

hadła stale maleją.

Podobnie zachowuje się cały szereg innych ciał.

Np. struna skrzypcowa „a“, potrącona jednorazowo palcem, wykonywa zawsze po 435 drgnień w każdej sekundzie.

60 Zbiorowiska fal.

Wogóle wszelkie ciała sprężyste lub zdolne do w y­

konywania ruchów wahadłowych, wytrącone z poło­

żenia równowagi, drgają (wahają) ze ściśle określoną częstością. Tę częstość nazywamy częstością drgań własnych albo drgań swobodnych danego ciała.

Ilość drgań swobodnych zależy od wymiarów da­

nego ciała, jego sprężystości, masy, kształtu i t. p. Tak np. liczbę drgań swobodnych struny można zmienić przez silniejsze napięcie lub zluźnienie struny, ilość w ahań wahadła przez wydłużenie albo skrócenie wa­

hadła.

Zobaczymy teraz, jak ważną nieraz rolę odgrywają drgania swobodne ciał.

Oto np. chcemy dzwonić wielkim dzwonem kościel­

nym. Niewielka to sztuka ciągnąć za sznur. Tak; ale nie dokaże tej sztuki naw et największy siłacz, jeżeli zacznie targać sznurem na chybił trafił, bez żadnej uwagi. Raczej sznur zerwie i ręce pokaleczy, a dzwonu nie rozkołysze. Czyżby więc aż takiej siły potrzeba do tego? Nie. Wszak już po pierwszem pociągnięciu sznura dzwon ruszy z miejsca i będzie kołysał się dalej sam bez żadnej pomocy obcej. Widocznie więc następne pociągnięcia sznurem nietylko nic nie pomagały, ale jeszcze ruchowi przeszkadzały. Natomiast wątły naw et chłopiec potrafi dzwonić przez dłuższy czas, byleby tylko, skupiając uwagę na kołyszącym się dzwonie, pociągał sznurem w odpowiednim rytmie. Mianowicie tempo pociągnięć powinno odpowiadać swobodnym wahaniom dzwonu.

Podobnie ma się rzecz i z wahadłem. Ktoby np. za­

wiesił ciężką kulę na sznurze i walił w nią kijem poomacku, to raczej kij połamie, a wahadła rytmicznie

Zbiorowiska fal. 61

nie rozrusza. Przymocujmy jednak do tej kuli dowolną ilość długich nitek i dajmy drugi koniec każdej nitki innemu człowiekowi do ręki. Rozstawmy teraz wszyst­

kich tych ludzi dokoła wahadła i umówmy się, że na dany znak zaczną wszyscy targać swojemi nićmi, ale każdy z inną częstością. Cóż się stanie ? Oto po krótkiej chwili zostaną wszystkie nici — z wyjątkiem jednej — zerwane. Ta jedna nietylko się nie zerwała, ale utrzy­

muje nawet kulę w ruchu wahadłowym, pobudzając ją za każdym razem do coraz większych wychyleń. Każdy rozumie, że uprzywilejowaną wybranką była ta nitka, wzgl. ta osoba, która pociągała z częstością równą liczbie swobodnych drgań wahadła.

Zamiast nitek możnaby rozdać ustawionym dokoła osobom miechy, skierowane wylotami w stronę kuli wahadłowej. Gdyby teraz każdy człowiek dmuchał ze swego miecha z przerwami, ale każdy z tą sam ą czę­

stością, co poprzednio, to i skutek byłby ten sam, co przedtem. Mianowicie kula zostałaby wprowadzona w ruch wahadłowy; jednakże byłaby to zasługa jed­

nego tylko miecha, t. j. tego, który dmuchał z często­

ścią, równą ilości drgań swobodnych wahadła. Podmu­

chy innych miechów stanowiły tu tylko zbyteczny akompanjament.

Gdybyśmy górny koniec sznura wahadłowego owi­

nęli na wałku lub na kołowrotku, to moglibyśmy w łatwy sposób przez obracanie wałkiem zmieniać dowolnie długość wahadła i w ten sposób „dostrajać“

je szybko do odbioru tych bodźców (podmuchów), na których nam zależy. Możnaby naw et umieścić przy korbie tarczę z odpowiednią skalą.

Rozważmy jeszcze wypadek odwrotny. Niech wisi

62 Zbiorowiska fal.

w pokoju większa ilość wahadeł, z których każde po­

siada inną długość, a więc i inną częstość drgań swo­

bodnych. Gdybyśmy przy pomocy ustawionego gdzieś w kącie miecha, wytwarzali uryw ane podmuchy o pew­

nej stałej częstości, to już po krótkim czasie zauwa­

żylibyśmy, że jedno z wahadeł porusza się rytmicznie, podczas gdy inne pozostają w spoczynku. Porusza się oczywiście to wahadło, którego częstość drgań swo­

bodnych jest równa częstości nadciągających z kąta podmuchów powietrza.

Słowem, naw et słabe bodźce wystarczają do wpra­

wienia jakiegoś ciała w ruch wahadłowy lub drgający, byleby częstość tych bodźców odpowiadała liczbie drgań swobodnych danego ciała. Obojętną zaś jest rzeczą, skąd te bodźce pochodzą i jakiej są one n a­

tury. Mogą to być pchnięcia mechaniczne, impulsy elektryczne, magnetyczne i t. p.

Teraz powrócimy do fal elektrycznych.

Tak busola (wzgl. igła magnetyczna busoli) jak i wahadełko elektryczne posiadają zawsze pewną, ściśle określoną częstość własnych drgań swobod­

nych. W ytrącone bowiem z położenia swojej równo­

wagi, zatrzymują się dopiero po kilku lub kilkunastu wahnieniach. Częstość tych kilkunastu wahnień swo­

bodnych może być większa albo mniejsza, zależnie od wymiarów igły (wahadełka), stopnia jej namagneso­

wania i t. d.

Otóż igła magnetyczna busoli, wystawionej na dzia­

łanie kilku fal naraz, znajduje się w sytuacji analo­

gicznej do położenia nieruchomego wahadła wśród dmuchających zewsząd miechów. Zmienne bowiem pola magnetyczne usiłują poruszać igiełką. Ale każda

Zbiorowiska fal. 63

fala posiada inną częstość zmian, każda więc radaby potrząsać igiełką na swój sposób. Igła więc zacznie drgać tylko pod tym warunkiem, jeżeli przynajmniej jedna z atakujących ją fal posiada częstość zmian równą liczbie swobodnych drgań igły. Na wszystkie inne fale pozostanie nieczułą.

Podobnie zachowa się także wahadełko elektryczne, naelektryzowane np. ujemnie. Kuleczka takiego w aha­

dełka może zostać wprawiona w ruch wahadłowy dzia­

łaniem tylko takiej fali, której impulsy (w tym wy­

padku elektryczne) uderzałyby o nią w takt jej wła­

snych wahań swobodnych. Gdyby takich właśnie im­

pulsów nie było, kuleczka wisiałaby nieruchomo, gdyż fale innej częstotliwości nie wywołałyby u niej żadnego skutku. Dopiero zmianą długości nitki możnaby dostroić wahadełko do odbioru pożądanej fali.

Przypuśćmy jeszcze, że nitka byłaby wykonana z jakiegoś ciągliwego materjału, np. z bardzo elastycz­

nej gumki. Długość takiego wahadełka zmieniałaby się ustawicznie, albowiem przy słabych naw et poru­

szeniach, przypadkowych wstrząsach i t. p. ulegałaby ciągłym wydłużeniom wzgl. skróceniom. Wskutek tego liczba drgań swobodnych byłaby nieokreślona i w każ­

dej chwili inna. Wahadełko reagowałoby co chwila na falę innej częstotliwości. Ruchy jego możnaby przy­

równać do tańca, wykonywanego przez tancerza, który co chwila wpada w takty i tem pa innych melodyj, granych równocześnie przez różne orkiestry. Taniec taki byłby oczywiście karykaturą i chaotyczną gmatwa­

niną niezharmonizowanych ze sobą ruchów.

Takim lichym i niemuzykalnym tancerzem jest źle wykonany radioodbiornik. Mówimy wtedy, że aparat

64 Zbiorowiska fal.

jest mało selektywny. Dobra selektywność jest jedną z podstawowych zalet aparatu odbiorczego.

Jak z dotychczasowych rozważań wynika, większa ilość fal, przebiegających równocześnie przez ten sam obszar, zupełnie sobie wzajemnie nie przeszkadza.

Możemy naw et z takiego zbiorowiska każdą oddziel­

nie wyłowić. Jednakże wyżej podany sposób w yła­

wiania fal byłby możliwy tylko wtedy, gdyby często­

tliwość fal była mniejsza, niż jest w rzeczywistości.

Wiadomo nam mianowicie, że częstotliwość fali elektrycznej jest naogół bardzo wysoka. Oto chcąc np.

„chwytać“ zapomocą w ahadełka elektrycznego fale ra- djostacji warszawskiej, musielibyśmy sporządzić w aha­

dełko, którego liczba własnych drgań swobodnych wy­

nosiłaby 270 tysięcy n a sekundę (tyle drgań pełnych, t. j. każde drgnienie rozumiane jako dwa wahnięcia — tam i zpowrptem). Ale, niestety, budowa takiego wa­

hadełka jest całkiem niemożliwa. Bo ileż musiałaby wynosić długość takiego w ahadełka? Wszyscy wiemy z doświadczenia i z wielokrotnych obserwacyj, że im wahadło jest krótsze, tern szybsze są jego, wahania swobodne. Długość więc naszego w ahadełka musiałaby być bardzo a bardzo malutka. Nie przytaczając (prostego bardzo) rachunku, podajemy już tylko gotowy wynik w cyfrach zaokrąglonych. Mianowicie, ktoby chciał sporządzić takie wahadełko, musiałby pociąć niteczkę o długości 1 milimetra na 292 miljony równych sobie części i na końcu takiego ultramikroskopijnego strzępka zawiesić m alutką kuleczkę, naelektryzowaną np. ujemnie.

Niemniejsze czekałyby nas trudności, gdybyśmy chcieli schwytać pożądaną falę przy pomocy kuleczek

Zbiorowiska fal. 65

luźnych, wsypanych np. do odpowiedniej rynienki. Ku­

leczki takie, poddane działaniu nadciągającej fali, usi­

łowałyby przebiegać rytmicznie wzdłuż rynienki, tam i napowrót, w takt zmiennych impulsów fali. Lecz jakżeż lekkie, jak prawie nieważkie musiałyby być takie kuleczki materjalne, ażeby cała ich kolumna mogła nadążyć za rytm iką fali i w takt zawrotnego jej tem pa przerzucać się naprzemian w obie strony rynienki.

Któż tego dokaże? Kto wykona takie kuleczki? Kto i w jaki sposób naelektryzuje je jeszcze odpowiednio?

Zapewne nikt z ludzi. Ale kuleczki takie istnieją w przyrodzie już gotowe, naelektryzowane nawet ujemnie. Są to elektrony swobodne, zaw arte w każ­

dym przewodniku. W ystarczy wystawić kaw ał drutu na działanie fali elektrycznej, by zaw arte w nim elektrony swobodne pobudzić do tańca. Nadciągająca bowiem fala elektryczna rzuca niemi jak piłką w obrębie prze­

wodnika.

Oczywiście i w tym wypadku mają one ściśle okre­

śloną częstość drgań własnych, zależną od długości drutu, od jego kształtu i t. p. (o czem będzie jeszcze mowa w następnych rozdziałach). Jednakże częstość tę umiemy dowolnie regulować, dostrajając ją do często­

tliwości pożądanej fali.

Na czem polega to dostrajanie? — Odpowie na to każdy radjoamator, gdyż — jak łatwo się domyślić — taką rynienką, w której odbywają się pląsy elektro­

nów swobodnych, jest antena każdego radioodbiornika.

Zasady regulowania ilości drgań własnych anteny omówimy później (w rozdz. X i XI). Tutaj ograniczamy się tylko do uwagi, że „strojenie“ anteny odbiorczej polega na nakładaniu elektronom pewnego rodzaju

wę-H arce elektronów 5

66 Muzyka fal.

dzideł w postaci różnych bodźców i przeciwbodźców, na sprzężeniu anteny z całym szeregiem hamulców i przeszkód — wszystko na to, by elektrony nie bry­

kały tak, jak one chcą, tylko jak my chcemy. W szyst­

kie te urządzenia zapobiegawcze znajdują się w skrzynce aparatu odbiorczego (cewki indukcyjne, kondensatory, oporniki).

Dodamy jeszcze, że słabe naogół prądy, powstające w antenie odbiorczej, można wielokrotnie wzmocnić kosztem energji, czerpanej z baterji własnej za po­

średnictwem lamp katodowych.

R o z d z i a ł VIII.

Powiązane dokumenty