Jakkolwiek radiofonia nie ma nic wspólnego z tak prozaiczną czynnością, Jak pranie bielizny, to jednak świeżo wyprana bielizna posiada wiele cech wspólnych z głównym filarem radiofonii, t. j. z lam pą elektronową.
Wiadomo mianowicie, że mokra bielizna, rozwieszona n a wolnem powietrzu, wysycha tem szybciej, im cieplej na dworze oraz im bardziej powietrze jest suche. Otóż wysychanie bielizny polega na parowaniu czyli ulatnia
niu się cząsteczek wody, rozmieszczonych w szczeli
nach pośród włókien płótna. Widocznie więc wysoka tem peratura i suche, t. j. pozbawione wilgoci, powietrze sprzyjają procesowi parowania. Usuwanie zaś wilgoci z powietrza względnie z terenu parowania jest niczem innem, jak zmniejszaniem ciśnienia, wywieranego na powierzchnię parującej substancji (dlatego w czasie wysychania bielizny pożądany jest suchy wiatr, który usuwa ulatniającą się parę wodną).
Zjawisko to jest tylko konkretnym przykładem ogól
nego praw a przyrody. Oto codzienne obserwacje uczą nas na każdym kroku, że stan skupienia ciał mate- rjalnych zależy ściśle od ich tem peratury. Zależność tę możemy wyrazić krótko: „im wyższa jest tem peratura ciała, tem luźniejszy stan jego skupienia“. Najpospo
litszym przykładem tego powszechnego praw a natury jest zmiana stanu skupienia wody na lód lub parę, zależnie od tego, czy ją oziębiamy czy też ogrze
wamy. Także wszystkie gazy można przez dostatecz
nie silne oziębienie doprowadzić do stanu ciekłego, a naw et zamienić na ciała stałe.
Lampka elektronowa. 113
Jednakże o ile każda zmiana tem peratury pociąga za sobą pewną, często naw et niedostrzegalną, zmianę spoistości ciała, o tyle o przejściu ciała z jednego stanu skupienia w drugi, decyduje
także ciśnienie, wywierane na da
ne ciało. Tak np. nieznaczne nawet ogrzanie albo oziębienie gazu wy
wołuje już zmianę jego prężności.
Celem jednak doprowadzenia gazu do stanu ciekłego potrzeba go jeszcze przemocą ściskać, np. zapomocą tłoka w zamkniętym cylindrze stalo
wym. Samo bowiem oziębianie, przy małem ciśnieniu, nie wystarcza do przemiany stanu lotnego na stan ciekły, względnie stały.
Zapytajmyż teraz, jak zachowają się ciała stałe, gdy poddamy je pro
cesom odwrotnym, t. j. stopniowe
mu ogrzewaniu przy równoczesnem zmniejszaniu ciśnienia.
Wiadomo, że każdy metal za
mienia się w dostatecznie wysokiej
tem peraturze na masę płynną, a przy dalszem podwyż
szeniu tem peratury przechodzi naw et w stan pary. Te trzy stany skupienia metalu można otrzymać bez trudności już przy normalnem ciśnieniu powietrza, wy
łącznie kosztem ciepła. Źródło ciepła i sposób ogrze
1 1 4 Lampka elektronowa.
wyników, skoro akcję cieplną wspomożemy jeszcze zmniejszonem ciśnieniem powietrza.
Wlutujmy w tym celu cienki drucik K, wykonany z trudnotopliwego metalu, do wnętrza szklanej bańki B (ryc. 47), z której powietrze zostało wypompowane.
W lutujmy jeszcze z przeciwnej strony bańki metalową płytkę A, naelektryzow aną np. dodatnio. Otóż skoro tylko ogrzejemy silnie (aż do rozżarzenia) drucik K (zapomocą prądu z baterji Ą ), to zauważymy, że płytka A traci stopniowo swój nabój dodatni, a po pewnym czasie naelektryzuje się naw et ujemnie. Po
nieważ strata naboju dodatniego oznacza nie co innego, jak nabycie pewnej, brakującej tam właśnie porcji elektronów, więc widocznie elektronów tych dostar
czył żarzący się drucik K.
Dodajmy jeszcze, że elektrony musiały przedostać się z drucika do płytki przez pustą (pozbawioną po
wietrza) przestrzeń bańki. A jeśli uwzględnimy, że tak próżnia, jak i ew entualne resztki pozostałego w bańce powietrza, są złemi przewodnikami elektryczności, to dojdziemy do wniosku, że elektrony wyskakujące z ża
rzącego się drucika posiadają niemałą prędkość, skoro pokonują zwycięsko taką przeszkodę.
Prawda, że płytka A, jako m aterjał naelektryzo- wany dodatnio, ruchowi temu pomaga (przyciągając elektrony ku sobie), lecz samo przyciąganie płytki nicby tu nie pomogło, gdyby nie dostateczny rozmach elektronów wypadających z rozżarzonego drucika; do
wodzi tego bezsilność płytki w czasie, gdy drucik nie jest rozżarzony.
Zjawisko to polega na parowaniu elektronów swo
bodnych, które w tych warunkach wymykają się ła t
Lampka elektronowa. 115
wiej nazewnątrz metalu, niż pozostałe tam atomy. Ta
kie ulatnianie się elektronów z żarzących się ciał na
zywamy emisją elektronów. Płytkę A nazywamy anodą, drucik K katodą, eałą zaś bańkę lampką elektronową albo katodową.
Połączmy teraz dodatni biegun baterji Bt (ryc. 48) z anodą lampki, drugi zaś jej biegun (ujemny) z ka
todą, jak na rycinie, t. j. za pośrednictwem dodat
niego bieguna baterji Ą . Mamy obecnie dwa oddzielne obwody prądów elektrycznych (wskazane na rycinie kolorem niebieskim i czerwonym), a mianowicie:
1. Obwód, zasilany baterją Bu zwany obwodem żarzenia.
2. Obwód, zasilany baterją B3, zwany obwodem anodowym.
(W obwód żarzenia włączony jest jeszcze opornik R, zapomocą którego można regulować natężenie prądu i w ten sposób rozżarzać silniej lub słabiej drucik katodowy. Wspólna gałąź obu obwodów, od bieguna dodatniego baterji Ą do katody K, krążeniu prądów zupełnie nie przeszkadza; ułatwia natomiast konstrukcję lampki, dając możność wprowadzenia dwu oddzielnych prądów wspólnym otworem bańki).
Otóż, o ile w obwodzie żarzenia prąd może krążyć zatrzymują się bezradne wobec niezwyciężonych trudności dalszego ruchu, ponieważ próżnia z
ewen-8*
116 Lampka elektronowa.
tualnemi resztkam i powietrza zamyka im dostęp do anody.
Z chwilą atoli, kiedy katoda zacznie się żarzyć, rozpocznie się emisja elektronów. Elektrony, wypada
jące z żarzącego się drucika, przebiegają jak pociski przez pustą przestrzeń lampki, a wpadłszy na anodę, dostają się już bez kłopotu po przewodniku do baterji B„
skąd pod działaniem siły elektromotorycznej baterji dążą znowu do katody i t. d. Krążenie prądu odbywa się te
raz normalnie, a jego natężenie zależy od intensyw ności emisji elektronów przez żarzącą się katodę.
(Zwracamy uwagę na różnicę między kierunkiem
„prądu elektronowego“ a „prądu dodatniego“. Miano
wicie, mówi się zwykle, że prąd (dodatni) płynie od bieguna dodatniego do ujemnego, t. j. od anody do katody, chociaż w rzeczywistości ruch elektronów od
bywa się w kierunku przeciwnym. Określenie takie pochodzi z czasów dawniejszych, kiedy o elektronach jeszcze nic nie wiedziano, a elektryczność uważano za jakiś „fluid“, przelewający się po przewodniku w kie
runku od bieguna dodatniego do ujemnego. Otóż ta sprzeczność w określaniu kierunku prądu jest natury formalnej, ponieważ dotyczy ona tylko nazwy, a nie istoty rzeczy. Podobnie np. mówimy, o „zimnie wciska- jącem się do mieszkania“, chociaż wiemy, że w rze
czywistości dzieje się inaczej, gdyż to właśnie ciepło z mieszkania uchodzi, w skutek czego tem peratura mieszkania się obniża).
Nie na tern jednak kończy się rola lampki elektro
nowej. Bo nie bez racji zapyta każdy, poco właściwie ta cała komedja z celowem przerywaniem obwodu i szukaniem sztuczek na zaradzenie złemu. Czyż nie
UUlMMJU
>---
nmnnrav^-<s _J
Lampka elektronowa. 117
byłoby prościej połączyć katodę z anodą zwyczajnym kawałkiem drutu?
Niewątpliwie, tak. Ale zobaczymy zaraz, że emisja elektronów jest tylko środkiem a nie celem, jakiemu służy lampka elektronowa.
Wlutujmy mianowicie w ścianę bańki jeszcze jeden drucik d, zakończony metalową siatką S (ryc. 49).
Siatka taka, umieszczona między anodą a katodą nie przeszkadza bynajmniej ruchowi elektronów, wyska
kujących z katody. Elektrony przelatują przez oczka siatki zupełnie swobodnie. A jeśliby nawet niektóre z nich ugrzęzły przypadkowo w siatce, to dla ułatwie
nia im drogi powrotnej łączymy zewnętrzny koniec drutu d z drugą gałęzią obwodu żarzenia. Na ryci
nie 50 oznaczono schematycznie — przyjętym po
wszechnie zwyczajem — siatkę zapomocą linji falistej, obie zaś baterje szeregiem równoległych do siebie kreseczek.
Otrzymujemy w ten sposób trzeci obwód, t. zw. ob
wód siatkowy (narysowany czarnym kolorem) z nie
wielką przerwą między katodą a siatką.
Naelektryzujmy teraz siatkę, np. ujemnie. Wiadomo nam, że równoimienne naboje (siatki i katody) zaczną się wówczas odpychać, a więc siatka zacznie hamo
wać emisję elektronów. Hamowanie to będzie tern skuteczniejsze, im silniejszy będzie nabój siatki. Oczy
wiście natężenie prądu w obwodzie anodowym odpo
wiednio osłabnie.
Skoro zaś siatkę naelektryzujemy dodatnio, to otrzy
mamy zjawisko odwrotne. Strumień elektronów zacz
nie się wzmagać, wskutek czego natężenie prądu ano
dowego odpowiednio wzrośnie. Teraz bowiem dodat
118 Lampka elektronowa.
nie napięcie siatki działa przyciągająco: elektrony więc, podciągnięte gwałtownie przez siatkę, nabierają takiego rozpędu, iż przelatują przez oczka siatki (pomimo, że ta — jako naelektryzowana dodatnio — usiłuje zatrzy
mać je na sobie) i osiadają dopiero na anodzie. Do
pomóc tu musi oczywiście także i anoda, której na
pięcie elektryczne musi być koniecznie większe od napięcia siatki. (To też baterja anodowa — w przeci
wieństwie do baterji żarzenia — składa się zawsze z większej ilości ogniw elektrycznych, połączonych szeregowo).
Jak widzimy, siatka taka odgrywa rolę pewnego rodzaju opornika, zapomocą którego można regulować natężenie prądu w obwodzie anodowym.
W jaki jednak sposób można siatkę elektryzować na- przemian, raz dodatnio a raz ujemnie, raz silniej, to znowu słabiej i t. d.?
Oto wystarczy włączyć w obwód siatki cewkę L u sprzężoną z jakimkolwiek przewodnikiem prądów zmien
nych, np. z cewką L3 anteny odbiorczej (ryc. 51). (Spo
soby sprzężenia mogą być także inne). Prądy przebie
gające w antenie wzbudzają w obwodzie siatki krótko
trw ałe siły elektromotoryczne, wskutek czego siatka posiada co chwila inne napięcie. Każdej zmianie n a
pięcia siatki odpowiada zmiana natężenia prądu w ob
wodzie anodowym. Otóż najważniejszą zaletą lampki jest to, że słabe naw et napięcia siatki wywołują po
tężne zmiany w natężeniu prądu anodowego. Garstka bowiem elektronów na siatce, to jakby sztab, którego rozkazom podlegają całe kolumny elektronów obwodu anodowego.
W yjaśnia to model mechaniczny, przedstawiony na
Lampka elektronowa. 119
rycinie 52 a. Strumień wody, wypływający z rury R (z katody) napotyka na dźwignię zaworową Z (na siatkę). Zależnie od obciążenia szalki zapomocą np.
paru kropel wody (elektrony na siatce) zawór odchyla
się silniej lub słabiej, regulując w ten sposób natęże
nie strumienia R. Wydłużenie sprężynki, podtrzymu
jącej szalkę S, jest wskaźnikiem „napięcia“ dźwigni.
Lampka zatem odgrywa rolę wzmacniacza prądów antenowych. Nie jest to wprawdzie wzmacnianie bez
pośrednie, ponieważ mamy tu do czynienia z dwoma oddzielnemi prądami (prąd w antenie i prąd w obwo
dzie anodowym), ale dzięki sprzężeniu obu tych prą
dów za pośrednictwem lampki, odbywają się w obwo
dzie anodowym takie same wahania prądu jak w an
tenie, tylko w znacznie silniejszym stopniu, (jedna lampka wzmacnia około 10 razy silniej). Innemi słowy, słabemu prądowi antenowemu poruczamy tutaj rolę
120 Lampka elektronowa.
kierowniczą, w przeciwieństwie do funkcji roboczej, jaką musi on spełniać w odbiorniku z detektorem kryształkowym. Cały zapas energji schwytanej przez antenę podajemy na siatkę; uciążliwą zaś pracę me
chaniczną (targanie membraną słuchawki) każemy wy
konywać prądowi anodowemu, czerpanemu z baterji własnej.
Wzmocnienie będzie znacznie silniejsze, jeżeli uży
jemy większej ilości lamp elektronowych. Należy tedy wzmocnionym już prądem lampki pierwszej oddziały
wać na siatkę lampki drugiej. Otrzymamy wówczas lichwiarskie oprocentowanie wydatku, poniesionego n a kupno dodatkowej lampy. Druga bowiem lampka daje w swoim obwodzie anodowym prąd 10 razy sil
niejszy od prądu, działającego na jej siatkę; a ponie
waż ten jest już 10 razy silniejszy od prądu anteno
wego (wskutek wzmocnienia w pierwszej lampce), więc otrzymamy wzmocnienie 100-krotne w stosunku do prądu antenowego. Przy użyciu trzech lamp uzyskamy wzmocnienie 1000-krotne i t. d. Wzmacnianie takie jest tern bardziej wygodne, że wszystkie lampki można zasilać jedną wspólną baterją anodową i jedną wspólną baterją żarzenia.
Rozważmy jeszcze działanie lampki elektronowej w wypadku, gdy siatka jej posiada stałe napięcie ujemne tak dobrane, iż tam uje ono całkowice bieg prądu anodowego. (Należy w tym celu udzielić siatce pewnego naboju ujemnego, łącząc ją na stałe z ujem
nym biegunem odpowiednio silnej baterji elektrycznej).
W takich warunkach dalsze zwiększanie ujemnego na
boju siatki nic już nie sprawi, gdyż prąd anodowy i tak już nie płynie. Prąd w obwodzie anodowym po
Lampka elektronowa. 121
jawi się tylko w tych momentach, w których nabój siatki zostanie zmniejszony.
Analogiczne zjawisko otrzymamy także w modelu, przedstawionym na ryc. 52 b, dobierając tak wielkiego obciążenia szalki, ażeby zawór Z zamknął całkowicie wylot rury R. Wówczas dalsze napinanie sprężynki będzie bezcelowe. Natężenie strumienia wody można tu regulować tylko przez zluźnianie sprężynki. Gdyby więc ktoś poruszał tutaj szalką perjodycznie wdół i wgórę (naprzemian zwiększając i zmniejszając ob
ciążenie szalki), to strumień wody wypływałby z rury tylko w momentach zluźniania sprężyny. Byłyby to zatem uryw ane pulsacje prądu, o innem co chwila natężeniu, zależnem od stopnia zluźnienia sprężyny.
Otóż jeżeli w takich warunkach poddamy siatkę działaniu prądów antenowych, to siły elektromoto
ryczne, wzbudzone przez antenę w obwodzie siatko
wym, będą naprzemian, raz wypędzać część elektro
nów z siatki, to znowu wpędzać dodatkowe tam porcje.
Napięcie siatki zacznie się zmieniać, ale prąd anodowy będzie się pojawiał tylko wtedy, gdy na siatce nabój się zmniejszy. Lampka zatem działa w takich w arun
kach podobnie jak detektor kryształkowy. Przewyższa go jednak tem, źe działa jednocześnie wzmacniająco.
Nie jest bynajmniej celem tej książeczki szczegó
łowe omówienie wszystkich własności lampki elektro
nowej. Trudno jednak nie wspomnieć bodaj krótko o in
nych jej zaletach.
Oto nasuw a się pytanie, co będzie, jeżeli na siatkę lampy zaczniemy oddziaływać jej własnym, wzmocnio
nym już prądem anodowym. Oczywiście, wahania na
pięć siatki będą wskutek tego znacznie silniejsze; to
122 Lampka elektronowa.
pociągnie za sobą wzrost natężenia prądu anodowego, a tem samem jeszcze większe zmiany napięcia siatki i t. d- Kresem będzie tu zdolność em isyjna katody, co zależy od wielkości i rodzaju lampy — podobnie, jak przy bezustannem odkręcaniu kranu wodociągowego
bę-Ryc. 53. Lampka dwusiatkowa.
dziemy otrzymywać coraz silniejszy strumień wody, ale tylko do pewnej granicy.’ (Analogja z modelem ryc. 52 a : część strumienia wody skierować na szalkę).
W ypadek taki przedstawiony jest na ryc. 65.
Dalej w obwód anodowy lampy można włączać obwody dodatkowe, złożone z kondensatorów i cewek indukcyjnych. Obwody takie, sprzężone z siatką wła
snej lampy, stają się środowiskiem szybkozmiennych prądów elektrycznych (drgań elektr.) i odgrywają b ar
dzo ważną rolę zarówno na stacjach nadawczych, jak i w aparatach odbiorczych.
Wreszcie konstrukcje lampy mogą być różne. Na rycinie 53 widzimy lampę dwusiatkową, zainstalowaną na dwa sposoby. Na ryc. a siatka bliższa katody, po
Radjoodbiorniki. 123
łączona z baterją anodową, ułatwia przelot elektronów z katody do anody, wskutek czego anoda może posia
dać napięcie niższe; druga siatka, sprzężona z anteną, spełnia to samo zadanie, co w lampkach zwyczajnych.
Na ryc. b połączenia siatek są przeciwne. Tu dolna siatka znajduje się pod działaniem prądów anteno
wych, podczas gdy górna, połączona odpowiednio z baterją anodową, ma zadanie utrzymywać w oto
czeniu anody stałe napięcie elektryczne (albowiem napięcie anody ulega wahaniom z powodu zmian w natężeniu prądu anodowego).
Są także inne odmiany lamp elektronowych, jak np.
lampy trójsiatkowe, dwuanodowe i t. d.
R o z d z i a ł XV.
Radjoodbiorniki.
Najprostszy radjoodbiornik przedstawia ryc. 54ab.
Z prawej strony widzimy aparat zmontowany na drew
nianej podstawce, z lewej schemat tego aparatu. An
tenę dostrajam y zapomocą cewki L (przesuwając od
powiednio ruchomy styk S). Nadciągające fale elek
tryczne wzbudzają w antenie szybkozmienne siły elektromotoryczne, wskutek czego strumienie elektro
n ó w przebiegają naprzemian z anteny do ziemi i z ziemi do anteny. Otóż każdy strumień, spływający z anteny ku dołowi, dzieli się w punkcie P na dwie części.
Mianowicie jedna część elektronów biegnie wprost przez cewkę L i styk S do ziemi, druga idzie drogą okrężną przez detektor D i słuchawkę T. Natomiast droga powrotna, z ziemi do anteny, prowadzi już
124 Radjoodbiomiki.
tylko przez cewkę L, gdyż — jak wiemy — detektor kryształkowy prądów wstecznych nie przepuści. Słu
chawka zatem znajduje się pod działaniem jednokie
runkowych tylko impulsów elektrycznych.
Na ryc. 55 widzimy ten sam aparat, co poprzed
nio, z dodanym tylko kondesatorem C. Nietrudno do
myślić się, jakie ma on tutaj spełniać zadanie. Oto
Ryc. 54. Najprostszy odbiornik kryształkowy: a — schemat ideow y, b — aparat zmontowany.
już sam sposób jego połączenia zdradza, że jest to kondensator blokujący, zainstalowany w celu łagodze
nia, czyli „wyrównywania“ gwałtownych impulsów elektrycznych.
Schemat przedstawiony na ryc. 56 różni się tern od obu poprzednich, że posiada jeszcze jeden kon
densator (C^ o zmiennej pojemności. Kondensator ten (włączony szeregowo) służy do strojenia anteny. (Za
miast zmieniać ilość zwojów w cewce, zmieniamy tu pojemność kondensatora).
Radioodbiorniki. 125
Ryc. 57 przedstawia odbiornik z warjometrem. Stro
jenie anteny odbywa się przez odpowiednie ustawie
nie cewek Ly i L2 względem siebie. Blokujący kon
densator C nie jest koniecznie potrzebny.
Ryc. 55. Odbiornik kryształko- Ryc. 56. Odbiornik krysztal-w y (ten sam, co poprzednio) kowy (ten sam co poprzed-z dodatkiem kondensatora blo- nio) z dodatkiem zmiennego
kującego C. kondensatora Ct.
Odbiornik przedstawiony na ryc. 58 składa się już z dwu oddzielnych obwodów, sprzężonych ze sobą indukcyjnie zapomocą cewek i L%. Pierwszy obwód
„otwarty“ to antena z cewką Lt i zmiennym konden
satorem Clt służącym do strojenia anteny. Drugi obwód
„zamknięty“ składa się z cewki Lt , detektora D i słu
chawki T (nadto dołączony jest jeszcze blokujący kon
densator Cj). Prądy antenowe wzbudzają w obwodzie zamkniętym (przez indukcję) szybkozmienne siły elek
tromotoryczne, usiłując wywołać w nim to samo, co
126 Radioodbiorniki.
jest w antenie (t. j. prądy dwukierunkowe). Lecz za
pędy te ham uje detektor kryształowy, który — jak
Ryc. 57. Odbiornik kryształkowy Ryc. 58. Odbiornik
kryształ-wiadomo — przepuszcza elektrony w jednym tylko kierunku. Na słuchawkę zatem będzie działać prąd pulsujący.
Dwa następne schematy przedstawiają pewne mo
dyfikacje poprzedniego odbiornika. Mianowicie na ryc. 59 widzimy zmianę tylko w obwodzie otwartym, podczas gdy obwód zamknięty pozostał taki sam, jak poprzednio. Na ryc. zaś 60 zmienił się tylko obwód zamknięty. W obu wypadkach przez dodanie konden
satorów C8 (dołączonych równolegle) powstały nowe, dodatkowe obwody, wplecione do poprzednich (obwód z cewką L y i kondensatorem C3 na ryc. 59, oraz ¿ s Cs na ryc. 60).
Ryc. 61 przedstawia odbiornik kryształkowy z t. zw.
wzmacniaczem niskiej częstotliwości. Jak widać, składa V
D
z warjometrem. kow y o dwu obwodach, sprzę
żonych ze sobą indukcyjnie.
Radjoodbiorniki. 127
się on z dwóch oddzielnych części, sprzężonych ze sobą zapomocą transform atora Tr. Na lewo od trans
formatora widzimy zwyczajny odbiornik kryształkowy (jak na ryc. 55), z tą tylko różnicą, że zamiast słu
chawki została tu włączona cewka Lx (t. j. pierwotny obwód transform atora); na prawo znajduje się lampka elektronowa z cewką, (jako obwodem wtórnym trans
formatora) i ze słuchawką, włączoną w obwód anodowy.
Pulsujący prąd cewki Lx wzbudza na siatce za pośred
nictwem cewki Li zmienne napięcia elektryczne, które regulują w znany już nam sposób natężenie prądu w obwodzie anodowym.
Taki sam wzmacniacz widzimy na ryc. 62, gdzie lampka wzgl. jej siatka została włączona bezpośred
nio w obwód detektora kryształkowego.
Zupełnie inaczej wygląda t. zw. wzmacniacz wy
sokiej częstotliwości (ryc. 63). Różni się on tern od
! u *
---
H-C3 C2 k
Ryc. 59. Odbiornik kryształowy (ten sam, co na ryc. 58) z dodatkiem
kondensatora C3 (w obwodzie anteny).
Ryc. 60. Odbiornik kryształ
kow y (ten sam, co na ryc. 58) z dodatkiem kondensatora Q
(w obwodzie detektora).
128 Radioodbiorniki.
obu poprzednich, że prądy antenowe (wysokiej często
tliwości) działają tu wprost na siatkę lampy, a detek
tor D włączony jest dopiero w obwód anodowy. Tutaj zatem odbywa się naprzód wzmacnianie, a potem pro
stowanie prądu. Do strojenia anteny służy cewka Lx.
W obwodzie anodowym włączony jest (równolegle) jeszcze dodatkowy obwód LC, nastrojony (zapomocą kondensatora C) do tej samej częstotliwości, co antena.
Ryc. 61. Wzmacniacz niskiej częstotliwości z transformatorem.
Słabe impulsy elektryczne, działające na siatkę, wy
wołują w obwodzie L C szybkozmienne prądy (wzmoc
nione), o tej samej częstotliwości co w antenie. Prądy te „wyprostowane“ przez detektor kryształkowy dzia
łają na słuchawkę.
Rolę detektora kryształkowego może spełniać także sama lam pka elektronowa, o ile zachodzą takie wa
runki, o jakich była mowa w rozdziale poprzednim (odpowiednie napięcie siatki!). Schemat taki (t. zw.
audjon) przedstawia ryc. 64. Prądy antenowe wzbu
Radjoodbiorniki. 129
dzają przez indukcję w cewce Lx siły elektromoto
ryczne, które wywołują za pośrednictwem
ryczne, które wywołują za pośrednictwem