• Nie Znaleziono Wyników

nie chcieliśmy mówić o śląsku

w czasie

przeszłym

Gryfnie Klaudia i Krzysztof Roksela etnolożka i programista, twórcy Gryfnie

Gryfnie zaczęło się od waszej osobistej potrzeby promowania śląskiej god‑

ki, a pierwszym pomysłem było stworzenie strony na Facebooku. Czy kiedy rozpoczynaliście ten projekt, czuliście, że nadszedł odpowiedni moment na wskrzeszenie śląskiej mowy wśród młodych ludzi? Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych bycie Ślązakiem i „godanie” było wstydliwe, poza Śląskiem wszyscy staraliśmy się mówić po polsku. Obecnie ta tendencja uległa zmianie, czy też tak uważacie?

Pomyśleliśmy, że dla nas jest to odpowiedni moment. Mieszkamy na po‑

łudniu Śląska, trochę na uboczu i nie mieliśmy kontaktu z innymi inicja‑

tywami powstającymi w centrum regionu, takimi jak np. projekt Miasto Ogrodów. Przez jakiś czas mieszkaliśmy w Krakowie i po powrocie na Śląsk stwierdziliśmy, że można by coś takiego zacząć robić. Jednocześnie oka‑

zało się, że w centrum Śląska też coś się ruszyło i są ludzie zainteresowa‑

ni nowymi inicjatywami.

Jak dotąd podejście do śląskości było skansenowe, zakładało się śląski strój, działały jakieś kabarety, były krupnioki i festyny…

Ślonski słownik obrazkowyna Facebooku i w serwisie gryfnie.comfot. Gryfnie

gryfnie

z.

kr.

Ślonski słownik obrazkowyna Facebooku i w serwisie gryfnie.comfot. Gryfnie

Kultura ludowa, robotnicza…

Jeżeli ktoś był np. prezesem radia to raczej śląskiego nie używał, chociaż go znał. Kiedy szedł na oficjalną rozmowę, mówił po polsku, a śląski to była godka jego babci, mowa, którą kiedyś znał, ale na pewnym etapie porzucił.

Jednak ostatnio, kiedy się słucha audycji w Radiu eM czy Radiu Katowice, można usłyszeć, jak ludzie wstawiają w swoją wypowiedź pojedyncze ślą‑

skie słowa. To jest duża odmiana, tego wcześniej nie było. Widzimy, że lu‑

dzie zaczynają doceniać te słowa.

To też dzięki wam…

Może tak, może troszkę tak. Mała cegiełka.

Klaudio, jesteś z typowo śląskiej rodziny, wiem, że konsultujesz ze znajomy‑

mi i rodziną brzmienie oraz definicje poszczególnych słów umieszczanych w waszym słowniku. Czy jest w rodzinie ktoś, kogo traktujecie jak eksper‑

ta, czy działacie jako kolektyw?

Zazwyczaj poszczególne słowa konsultujemy z całą rodziną. Nie ma jed‑

nego specjalisty. Często ekspertem jest pan Alojzy Lysko z Bojszów, śląski z.

kr.

kl.

z.

kl.

z.

kl.

Serwis gryfnie.com, strona główna

pisarz o bogatym zasobie słownictwa. Ja nie mam takiego zasobu, chociaż ciągle się uczę, więc dzwonię do niego, kiedy mam jakieś wątpliwości.

U Klaudii w domu czasem trudno stwierdzić, czy słowo jest śląskie czy nie, może się okazać, że zostało wymyślone w rodzinie. Moja mama tak mówiła, mój tato tak mówił, babcia też, to nic, że tego nie ma w żadnym słowniku, nikt tego nie zna, ale na pewno takie słowo jest. A potem się okazuje, że jednak zostało wymyślone…

Albo ktoś kiedyś powiedział na wsi, a ktoś inny zapamiętał. Mogło być tak, że w obrębie małej wsi, zamieszkałej przez 50–60 rodzin, jakieś 100–200 lat temu dane słowo występowało na bardzo małym obszarze i dlatego nie ma go w żadnym słowniku, ponieważ nie ma takiego słownika, który zawierałby wszystkie odmiany, wersje, warianty.

Widzimy, że im trudniejsze słowo, tym więcej jego wersji. Wiadomo, część słów pochodzi z czeskiego, część z niemieckiego. Te drugie często docie‑

rały na południe regionu mocno zmienione, uproszczone.

gryfnie

kr.

kl.

kr.

Serwis gryfnie.com, podstrona ze sklepem/gyszeftem

Czy nie uważacie, że właśnie teraz jest dobry moment, aby wykorzystu‑

jąc media społecznościowe, takie jak Facebook czy Wikipedia rozpocząć dyskusję o różnych wariantach śląskich słów? Właściwie już się to dzie‑

je, kiedy publikujecie fragmenty waszego słownika, pod spodem wywią‑

zuje się dyskusja na temat różnych wersji i niuansów lokalnych dotyczą‑

cych pisowni i brzmienia. Dzięki temu, że każdy ma dostęp do internetu, ludziom z całego Śląska łatwiej się spotkać.

Bardzo się z tego cieszymy, byłoby idealnie, gdyby takie badania zrobić i zebrać tę wiedzę. Myślimy, że gdyby jakiś językoznawca chciał się tego podjąć, strona Gryfnie byłaby dobrą platformą dla takich badań. Naszymi fanami są ludzie z różnych rejonów Śląska, nie trzeba jeździć i ich szukać, wystarczy zadać pytanie. Często sami pytamy, nawet o proste rzeczy np.

czy mówi się „maszkety” czy „maszkiety” i okazuje się, że jest kilkadzie‑

siąt różnych wersji tego słowa.

Klaudio, jako dziecko jeździłaś na konkursy śląskiej mowy, czy ktoś cię do tego zachęcał, czy wynikało to z twojej potrzeby?

z.

kl i kr.

z.

nowi ślązacy

Tasza na maszkety, jeden z produktów z serii Łoblyc sie po naszymu, fot. Gryfnie

Z mojej potrzeby. Jednak dużą rolę odegrała moja mama, to ona mnie mo‑

bilizowała, szukała w gazetach, słuchała w radiu informacji o różnych kon‑

kursach i zachęcała, abym startowała. A mnie się to podobało, bardzo lu‑

biłam występy, wolałam powiedzieć wiersz czy tekst po śląsku, niż pisać sprawdzian z matematyki. (śmiech)

Oczywiście unikanie zajęć nie było moją jedyną motywacją, od dziecka czułam, że chyba wiem, jak się mówi po śląsku, że rodzice mnie dobrze przygotowali. Zauważyłam, że dla innych dzieci w szkole uczestnictwo w gwarowych konkursach nie było czymś naturalnym, te, które nie mó‑

wiły na co dzień w domu po śląsku, musiały się przygotowywać z nauczy‑

cielkami, ćwiczyły wymowę, ale to nie było to samo. Tego się nie da na‑

uczyć, a ja to znałam, dla mnie to było łatwe.

Myślę, że taka nauka też jest ważna. Skoro dzieci uczą się mówić wier‑

szyki po francusku, to mogą też po śląsku, czegoś się zawsze nauczą.

Krzysiu, pochodzisz z Krakowa, powiedz czy spojrzenie „z zewnątrz” było wartościowe podczas tworzenia projektu Gryfnie? Czy połączenie auto‑

chtonki z przyjezdnym jest waszym zdaniem korzystne?

(śmiech) To bardzo dobre połączenie!

Poczucie estetyki, to jak ma wyglądać serwis Gryfnie, jak ma być zapro‑

jektowany, cały aspekt wizualny zawdzięczamy Krzysiowi. Sama bym to zrobiła w bardzo prosty sposób, tylko, żeby mówić o śląskich słowach, pi‑

sać teksty, ale może bym się tak nie przykładała do tego, żeby to wyglą‑

dało tak, jak teraz wygląda.

Czyli wizualna tożsamość Gryfnie była dla was od samego początku ważna?

Tak! Nie chcieliśmy, żeby to wyglądało jakoś tak chałupniczo. Wiedzieliśmy od początku, że nie znamy się na wszystkim, a skoro tak jest, poprosimy o pomoc kogoś, kto się zna. Wydaje nam się, że dzięki temu to wychodzi w miarę dobrze, choć ciągle się uczymy i popełniamy błędy.

Kto stoi za identyfikacją wizualną Gryfnie? Najpierw była nazwa, potem logo…

Logo zrobił Szymon Tomiło, znajomy z Warszawy. Jeśli chodzi o nazwę, na początku zastanawialiśmy się czy nazwa ma być śląska, zrozumiała tyl‑

ko dla osób z regionu, czy może uniwersalna np. śląski projekt. Szymon proponował, żeby nazwać to tak, aby ludzie kojarzyli, że to jest związane ze Śląskiem. Czuliśmy, że chcemy, aby to było śląskie słowo. No i gryfnie spodobało nam się najbardziej. Inne słowa, choć są ładne, nie określały‑

by naszego projektu. Jeśli nazwalibyśmy się klopsztanga, nie kojarzyliby‑

śmy się bezpośrednio z promowaniem mowy śląskiej.

kl.

Cykl krótkich filmów Jeżech stond przedstawia sylwetki Ślązaków, którzy robią ciekawe rzeczy i opowiadają o tym po śląsku,

odcinek ze Szczepanem Twardochem

Tylko bardziej z zabawą. A gryfnie to pięknie, ładnie. Staramy się utrzy‑

mywać poziom wszystkich elementów, które składają się na nasz projekt.

Wiedzieliśmy od początku, że rysować nie potrafimy…

…i że nie chcemy w naszym projekcie polityki, nie chcemy nikogo przecią‑

gać na polską czy śląską stronę, wolimy pozostać obiektywni.

Najpierw był projektant z Warszawy, a teraz współpracujecie też ze ślą‑

skimi twórcami?

Okazało się, że potrzebujemy coraz więcej projektów, Szymon nie dałby rady wszystkiego nam szykować. Stwierdziliśmy, że trzeba zacząć praco‑

wać też z innymi. Trafiliśmy na ludzi z asp w Katowicach: Ewę Kucharską, Gosię Orzechowską i Jurka Noska.

Jednocześnie, myśląc o stronie wizualnej, chcieliśmy zostawić „folk”

z boku. Jedni są zafascynowani folkiem, a inni go nienawidzą. Chociaż Klaudia ma całą szafę śląskich strojów, na co dzień się tak nie ubieramy.

Nie chcieliśmy mówić o Śląsku w czasie przeszłym, bo dalej będą nas tak postrzegać, jako zacofanych.

gryfnie

kl.

kr.

z.

kr.

Z cyklu krótkich filmów Jeżech stond, odcinek z Mariuszem Jarzombkiem

Z mojego punktu widzenia do sukcesu Gryfnie przyczyniło się między innymi to, że materiały bardzo dobrze merytorycznie opracowane, są dodatkowo podane we współczesnej, ciekawie zaprojektowanej for‑

mie. Wykreowaliście modę, macie autorytet, markę. Jak zamierzacie to wykorzystać?

Nie czujemy tego, że jesteśmy znani. Ciągle piszemy o tym, że jesteśmy na samym początku, nie czujemy się ważni. Chcemy robić ciągle nowe rzeczy.

Z drugiej strony już sporo się nauczyliśmy, idzie nam wszystko łatwiej, niż kiedy zaczynaliśmy. Znamy konkretne osoby, do których możemy za‑

dzwonić, napisać.

Nie boimy się już tak jak na początku… Kiedy poszłam pierwszy raz do drukarni, do Muzeum Prasy Śląskiej w Pszczynie, przyniosłam kartkę, ty‑

pograficznie przygotowaną, wydrukowaną i mówię: „Taką kartkę bym chciała”. A na to pan drukarz mówi: „Dziewczynko, ale ja ci jednej takiej kartki nie zrobię!”. I sobie poszedł. Ale ja nie odpuściłam. Zawołałam za z.

kl.

kr.

kl.

nim: „Wie pan, ale ja chcę więcej, ja chcę tego 10 000!”. I on wtedy już inaczej na mnie popatrzył. Oczywiście tyle nie zamówiliśmy, ale trzeba go było jakoś przekonać. I udało się. Ważna jest umiejętność rozmowy. Mu‑

sisz zacząć umieć rozmawiać z ilustratorami, bo musisz im powiedzieć, co chcesz, żeby ci narysowali. Cały czas musimy tłumaczyć, na czym polega projekt Gryfnie i jaki ma mieć styl.

Coś, co chcieliśmy zawsze zrobić, to pokazać w naszym serwisie Ślązaków, którzy rzeczywiście godają. I udało się. Od niedawna kręcimy materiały wi‑

deo z osobami ze Śląska, z ludźmi, którzy mają pasje i o nich opowiadają, oczywiście po śląsku. Jak dotąd udało nam się porozmawiać ze Szczepa‑

nem Twardochem, Mariuszem Jarzombkiem i Robertem Talarczykiem. My‑

ślę, że wyszły z tego dość fajne filmiki.

A co z pomysłem na grę edukacyjną?

Udało nam się wydać grę edukacyjną Spamiyntej ślonski słowa. To takie me‑

mory, na których przedstawione są obrazki podpisane śląskimi słowami. To był nasz pierwszy projekt wydawniczy. Mamy nadzieję, że nie ostatni. Planu‑

jemy jeszcze wydanie paru rzeczy, ale nie chcę na razie niczego zdradzać.

Naszym zdaniem, bardzo wielu rzeczy jeszcze brakuje. Nie ma książki po śląsku, którą by się fajnie czytało. Jest kilka pozycji, ale nie ma jeszcze du‑

żego wyboru.

Czy Gryfnie jest waszym jedynym zajęciem?

Póki co, ja się tym zajmuję tak na okrągło 24 godziny na dobę.

Zatrudniliśmy parę osób, bo jak się okazało, zajmując się jednocześnie przygotowywaniem produktów i prowadzeniem serwisu, nie nadążaliśmy, nie mieliśmy już na nic czasu. Staramy się też stale automatyzować pewne procesy, np. na początku wypisywaliśmy ręcznie koperty, teraz już tego nie robimy. Tak naprawdę, jeśli chcemy robić kolejne rzeczy, np. wydać książ‑

kę, to paliwem dla niej są nasze koszulki.

Czy Gryfnie jest już znane w całej Polsce? Czy wasze produkty kupują głów‑

nie Ślązacy?

Wszyscy, tak naprawdę. Wciąż najwięcej odbiorców jest ze Śląska, najwię‑

cej koszulek pakujemy i wysyłamy do Katowic, ale jest teraz coraz więcej osób z daleka, które też u nas zamawiają, z Gdańska, Warszawy, Rzeszowa, Zamościa, nawet takich miejsc, których nie znamy. Być może są to Ślązacy,

którzy tam wyemigrowali, ale niekoniecznie.

Niekoniecznie. Mój ojciec pojechał kiedyś do Katalonii i przywiózł mi ko‑

szulkę z bykiem i napisem po katalońsku. Jemu się to spodobało, więc ku‑

pił. Myślę, że z Gryfnie teraz jest podobnie. Jak sprzedawaliśmy w Krako‑

wie, to zaczęli od nas kupować też ludzie spoza kraju. ¶

gryfnie

Spamiyntej ślonski słowa, gra edukacyjna memory, proj. Ewa Kucharska, fot. Gryfnie

nowi ślązacy

działajmy