• Nie Znaleziono Wyników

marta frank i marcin babko

Sadza Soap,fot. Marta Frank Targi Dizajnu Silos Falami Fest w Kopalni Guido w Zabrzu,fot. Marta Frank

m.b.

nowi ślązacy

Wernisaż wystawy Węgiel Boom!, fot. Paweł Dusza

kiedyś był powodem zażenowania – no tak, my z tego brudnego Śląska – teraz powraca w wielkim stylu. To obecnie punkt wyjścia dla bardzo różnych projektów. Węgiel jako gwóźdź programu, jako gwiazda wie‑

czoru, jako danie główne. Kamień węgielny śląskiego przemysłu wcho‑

dzi na salony w pełnej krasie. Cieszę się, że uczestniczę w tym procesie.

Czy właśnie dlatego zdecydowałaś się zorganizować wystawę Węgiel Boom?

Węgiel zawsze był: w moim domu, rodzinie, otoczeniu. Mój dziadek był górnikiem strzałowym. Ojciec zajmował się modernizacją węgla. Ja też musiałam spotkać się z węglem. W jakimś sensie łączę to, czym się zaj‑

mowali moi męscy przodkowie. Robię to, co oni. Robię BOOM!

Węgiel Boom! to wystawa współczesnych projektów inspirowanych wę‑

glem i tradycją górnictwa. Dwudziestu twórców zaprezentowało swoje projekty: od grafiki, poprzez wydawnictwa, produkty, tekstylia, akceso‑

ria stołowe, aż po biżuterię. Młodzi ludzie, przede wszystkim (choć nie tylko) z regionu powszechnie z węglem kojarzonego. Wydawałoby się, że czas węgla już minął. A jednak każdy z nich węglem się fascynuje i in‑

spiruje: bryłą, fakturą, strukturą, materiałem, kolorem. Czy to z nutą no‑

stalgii, czy próbując przenieść go w nowy czas – projektują węglem, dla węgla, o węglu. Wystawie towarzyszył cykl warsztatów food‑designu inspirowanego węglem. Wyęgiel Boom prezentowano też podczas dzie‑

wiątych Urodzin Zamku Cieszyn. Chcemy, by wystawa ruszyła w świat.

A Sealesia? Jest produktem eksportowym, promuje Śląsk na zewnątrz?

Czy raczej jest produktem lokalnym, stworzonym po to, aby mieszkań‑

cy regionu dowiedzieli się, co mają dobrego?

Jedno i drugie. Pierwsza Sealesia muzycznie była jeszcze dosyć zacho‑

wawcza, wymyśliliśmy koncepcję i od razu zrobiliśmy płytę. Weszły na nią piosenki już znane, które ukazały się wcześniej na płytach konkret‑

nych artystów. Druga część była bardziej premierowa, a przez to też o większej wartości promocyjnej: zarówno dla projektu, jak i dla biorą‑

cych w nim udział muzyków. Na trzeciej pojawiły się już piosenki nagra‑

ne specjalnie na tę kompilację.

Dla mnie Sealesia zawsze była wyzwaniem: jak zaprojektować każdą część tak, by była zupełnie inna. Przy pierwszej szukałam w obszarze obrazu tradycyjnego, który staje się 3d. Druga zawierała talię kart, któ‑

re równocześnie prezentowały lokalnych artystów (nie tylko muzyków) i czerpały energię ze śląskich żywiołów. Do współtworzenia trzeciej za‑

prosiliśmy dzieci ze szpitali w Sosnowcu i Chorzowie, organizując dla z.

m.f.

z.

m.b.

m.f.

Płyta Sealesia vol. 3, Wydawnictwo Falami, fot. Marta Frank

nich warsztaty projektowania wydawnictw. Dzięki ich udziałowi każda z tysiąca okładek jest jedyna w swoim rodzaju.

Chciałam was jeszcze zapytać o płytę hurdu_hurdu i o to, jaka była jej re‑

cepcja? Czy udało się ją wypromować jako produkt regionalny, czy ona tylko lekko nawiązuje do tradycji?

Adam Oleś odezwał się do nas, bo podobało mu się, jak wydajemy płyty.

Przyszedł z gotowym materiałem muzycznym. Marta wymyśliła, w co tę muzykę ubrać. Dosłownie, bo okładkę obszyliśmy materiałem, z które‑

go szyte są tradycyjne śląskie stroje kobiece. Odbiór był bardzo pozy‑

tywny, płytę wyróżniono m.in. w konkursie na Folkowy Fonogram Roku 2012 radiowej Dwójki. Podobała się również na Śląsku: to pierwszy nasz projekt, o którym napisał portal Gryfnie. A przecież wcześniej zrobiliśmy jeszcze jedną bardzo śląską, tyle że instrumentalną, płytę: ubrane w filc Rymszary Mirka Rzepy.

Z Mirkiem przecudownie się pracowało. W naszej pracy piękne jest to, że spotykamy naprawdę ciekawych ludzi.

A co was inspiruje w Śląsku?

z.

m.b.

m.f.

z.

Każda okładka płyty Sealesia vol. 3 została ręcznie pokolorowana przez dzieci, Wydawnictwo Falami, fot. Marta Frank

Mnie inspiruje Marta Frank: Ślązaczka na wygnaniu. Śmieję się, bo trak‑

tuję nasz region jako całość. Urodziłem się w Sosnowcu, ale wychowałem zupełnie gdzie indziej: w Nowym Sączu. Wróciłem tu dopiero po maturze.

Studiowałem bohemistykę, potem dziennikarstwo i od razu po studiach zacząłem pracować w dziale kultury katowickiej Gazety Wyborczej, w za‑

sadzie od razu pisząc o muzyce, czyli o tym, co interesowało mnie najbar‑

dziej. Zacząłem pod koniec roku 2000, a to był bardzo dobry okres dla tutejszej muzyki. Odrodził się śląski rap, dużo się działo w alternatywie.

Powstawały nowe, zawodowe kluby. Marian Oslislo zaczął rozwijać jaz Festiwal – były edycje z koncertami w dziewięciu czy może nawet wię‑

cej miastach. Pamiętam, jak rozmawialiśmy o tym, że tak naprawdę ślą‑

skie to jeden organizm, ale brakuje w nim dobrej komunikacji. Również dosłownie: bez samochodu po koncercie nie było jak wrócić do domu.

Na podobnych zasadach organizowano Ars Cameralis...

I to było świetne. Dla mnie już wtedy ten region był całością, jednym du‑

żym miastem. Przecież jadąc autobusem z domu w Sosnowcu na uczel‑

nię w Sosnowcu, przejeżdżałem przez Mysłowice. Na murach oczywiście były te wszystkie hasła: „hanysie, gorolu, wjechałeś, nie wyjedziesz” itd.

m.b.

z.

m.b.

Dla mnie totalna egzotyka. Teraz to już trochę zelżało. Ale wciąż czasem słyszę: przecież jesteś z Sosnowca, co to za Sealesia, co to za Śląsk? Wiem, że ważne są kwestie historyczne, i że dla wielu ludzi stąd one mają zna‑

czenie. Ale dla mnie ważne jest tu i teraz. W tym sensie śląskie to jedno.

Wielki potencjał. Stąd nasze hasło dla Śląska: tu jest jutro.

Na Śląsku jest dużo do zrobienia. To jest jego fenomen. Wprawdzie w ostatnim czasie możliwości działania są mniejsze, ale ograniczone możliwości ustawiają priorytety. Dlatego stawiamy teraz na projekty au‑

torskie, własne poszukiwania i realizacje.

Mniej animować, organizować. Więcej tworzyć.

Ja jestem słaba we wbijaniu się w grupy wzajemnej adoracji. Nigdy nie pracowałam na etacie i chyba nie jestem do tego zdolna. A na Śląsku moż‑

na być pionierem. Nie wchodzić w koalicje, opozycje, tylko robić swoje.

W żadnym innym mieście w Polsce to się nie udaje, trzeba być w więk‑

szej strukturze. Tutaj jesteśmy freelancerami, a współpracujemy z wie‑

loma instytucjami i miastami.

m.f.

m.b.

m.f.

Płyta hurdu_hurdu Adama Olesia, Wydawnictwo Falami, fot. Marta Frank

marta frank i marcin babko

Często również z takimi, które same ze sobą nie współpracują. Dla nas priorytetem jest projekt.

Na Śląsku jest energia z dołu i energia z góry. Łączy bardzo wysokie (sa‑

kralne, mistyczne, metafizyczne) z tym co niskie (przyziemne, codzien‑

ne, konfrontacja z materią). I ja to czuję, to jest życie moich pradziadów:

mój dziadek był górnikiem, a ja robię mydło z węgla. Robotność, kon‑

kret, dążenie do celu, ale nie po trupach – to jest Śląsk.

Co myślicie o kategorii Nowi Ślązacy – o ludziach, którzy działają na Ślą‑

sku, choć niekoniecznie się tu urodzili?

Wydaje mi się, że w naszym pokoleniu tradycyjne kategorie „hanysy”

i „gorole” są już przebrzmiałe...

Przymierzamy się do projektu „Czy Brynica to granica?”. Jesteśmy cieka‑

wi, co współczesność ma do powiedzenia na ten stary jak most na Prze‑

mszy temat. Te stare kategorie są jak wyblakły napis na murze, które‑

go już prawie nie widać. Są jednak wciąż ważne dla wielu ludzi. Choćby przez to należy się im uwaga.

m.b.

m.f.

z.

m.f.

m.b.

Płyta Rymszary Mirka Rzepy, Wydawnictwo Falami, fot. Marta Frank

Czy zmiana w sposobie myślenia obejmuje tylko takich ludzi jak my, działających w sferze kultury?

Europejscy Ślązacy są już ponad tymi podziałami. Ślązakiem jest się przede wszystkim z wyboru. My z wyboru mieszkamy na osiedlu ro‑

botniczym, w typowej kolonii patronackiej. Właśnie teraz pracuję nad Przewodnikiem po Osiedlach Robotniczych – Osiedleńcy. Z miłości i sza‑

cunku do miejsca, w którym żyjemy i do wszystkich innych, które nie‑

stety nie są szanowane. Często ludzie nie mają świadomości, w jak wy‑

jątkowym miejscu żyją. Mam całą bazę śląskich osiedli patronackich, kolonii robotniczych: fenomenalnych jeśli chodzi o architekturę i zało‑

żenia urbanistyczne. Można by po tych miejscach robić wycieczki, jak po niektórych uliczkach Londynu. Na razie zbieram materiał wizualny,

marta frank i marcin babko

Mały Silos – uliczne targi dizajnu dla dzieci,

fot. Marta Frank

z.

m.f.

robię zdjęcia, a w finale powstanie książka i duży projekt intermedialny.

Wchodzimy z Falami w czas książek.

Ja piszę teraz książkę Aż skład się wreszcie namyśli – prawdziwa historia śląskiego rapu. To przede wszystkim dziesiątki rozmów: z raperami, di‑

dżejami, producentami i muzykami, ale też z dziennikarzami muzyczny‑

mi, filmowcami itp. Po prawie dwudziestu latach od powstania gatun‑

ku jego twórców stać już na dystans i trzeźwe spojrzenie na przeszłość.

Śląski rap wciąż istnieje, co kilka lat powraca wielką falą. Aż dziw, że do‑

tąd nikt nie opisał tego tematu.

Jest też plan, który łączy obydwa nasze projekty: przewodnik po osie‑

dlach wielkopłytowych i muzyce, która się z nich wywodzi. Tym bardziej, że wielu artystów pisało piosenki o swoich osiedlach. Tkanka miasta

Mały Silos – uliczne targi dizajnu dla dzieci,

fot. Marta Frank

m.b.

m.f.

mówi, a budynki, ulice, osiedla przestają być anonimowe. Mieszkańcy wreszcie zaczynają je czuć i rozumieć.

Macie jeszcze jakieś plany?

Dużo. W tej chwili zajmuje nas wspólny projekt muzyczny – Frank Bab‑

ko. Zagraliśmy kilka koncertów, robimy płytę. Mamy jednego psychofa‑

na, który mówi, że jesteśmy najlepszą kapelą electroclashową w Polsce, od czasu gdy rozpadły się Maskotki (śmiech). Zrobiliśmy kilka prostych piosenek na syntezatorze Casio. Zabawy słowne między nami nie mają końca i układają się w różne historie. Z nich robimy m.in. piosenki. Prócz tego każde z nas ma własne projekty artystyczne. Zupełnie niedawno na‑

graliśmy też improwizowaną płytę na Jawie. Specjalnie w tym celu zało‑

żyliśmy nowy, polsko‑indonezyjski zespół, Pada Sama Suka (nazwa zna‑

czy: Tylko Miłość). Grają w nim 22 osoby i już samo to jest dla nas zupełnie nowym doświadczeniem.

Coraz bardziej myślimy o podróżach. Umysł nie jest monokulturą, dlate‑

go trzeba szukać inspiracji w wielu miejscach. Chcemy się uczyć, rozwi‑

jać, poznawać nowych ludzi. Jesteśmy uzależnieni od energii: staramy się więc być tam, gdzie buzuje z największym impetem. ¶

marta frank i marcin babko

z.

m.b.

m.f.

Koncert duetu Frank Babko, fot. Sandra Gałka

nowi ślązacy

węgiel

w czystej