• Nie Znaleziono Wyników

Czego ludzie nie g ub ią? Trudna, odpowiedź; b o w łaściwie ludzie gubią w szystko. Mężczyźni gubią przew ażnie portfele laski p ara­

sole, palta, listy m iłosne o p cudzych żon, czy do cudzych zon, chustki db nosa, binokle, rękaw iczki i paszporty. _

Kobiety igubią parasolki, futrzane kołnierze, obrączki ślubną szale, m edaliony, la w rozgw arze balow ych sa l — w achlarze, kwiaty od! falujących gorsów, rękaw iczki i loki, te s a m e hebanow e, iGzy|

złociste loki, których w onią u p a ja ł sie w b o s t o n i e dlrzący ze wzru­

szenia danser, n ie przeczuw ający w naiw ności ducha, ze przed parom a jeszcze igjodizinami p u s z y s t e kędziory ukochane]

byłrCT |dlo ffryżyeria, przez zd yszan ą i nie zawsize dy skretną pokojowkę.

W ielkie dam y gubią ‘kosztow ne naszyjniki z pereł, czy bry­

lantów przeważnie* ichoć nie zaw sze praw dziw ych. Pensy-onarki gu­

bią pam iętniki z nieśm iertelnym napisem n a o k ła d c e : Poezye, pełne zasuszonych kwiatów, splam ionych łzam i zwierzeń dziewiczej duszy i płom iennych w estchnień szesnastoletniego serca. Dewotki gumą książki d o ' nabożeństw a a stare p an n y listy m iłosne z przed lat trzydziestu noszone, jak skarb za gorsetem, i odczytyw ane co wiosna przy rom antycznym blasku księżyca. . . . , i •

Ktoś gdzieś zgubił .sztuczną szczękę, ktos inny znow, udający m łodzieńca z bujną, rozw ichrzoną czupryną — perukę: Lzęsto męz- czvżni igubią żony, czego jednak nie a n o n su ją w pism ach, jak na- przykład zguby' portfelu, czy laski, nie chcąc pCprostu popisywać się swoiem szczęściem i oglądać go publicznie. Równie często sta­

rzejące się dam y gubią m łodszych od siebie mężów -i gdyby miały w łaściw ości telepatyczne Radw ana, czy Kordyana, odnalazłyby z łatw ością s w ą zgubę za kulisam i teatru, w buduarze tancerki, czy wi cham bre separee zacisznej restau racyi u boku szczęsliwej i

tryum fującej rywalki. „ ł n . -> i^ •

Fakt jednak zgubienia przed chwilą urodzonego dziecka wydaje się fantastycznym jak b a śń o srebrnych globach, jak iragm ent sen- zacyinego “i nieprawdopiódóbnego rom ansu....

A jednak. . Oto przed kilku dniam i w Pradze na placu Komeń­

s k ie g o zatrzym ały się. w bram ie dom u dw ie m łode kobiety ulące do kliniki położniczej. Jedna z nich nagle pow iła .niemowlę, a druga po (stwierdzeniu radosnego faktu, iż ludność państw a Czecho­

słow ackiego pow iększyła isię o jednego jeszcze wrzeszczącego oby­

watela, usadow iła w dorożce szczęśliw a m atkę, zapom niawszy o

dziecku* • i

I w pism ach praskich pojaw ił sie niezw ykły a n o n s: .,W_ bramie|

dom u na placu K om ensky‘ego zgubiono now onarodzone niemowlę I płci m ęskiej. Łaskaw ego znalazcę uprasza się o zwrot zguby za

wy nagrodzeniem.st ^ pra wdą, że ludzie gubią w szystko?

J J Fiammetta.

8 0

500 km. na godzinę.

Największa szybkość, jak ą obecnie osiągają aeroplany wynosi 225 kilometrów n a godzinę. Masimum. w ysokości osiągniętej , d o ­ tychczas wynosi 3.300 m etrów. T rudną jest bardzo rzeczą przy Bzisiejszym stan ie rozw oju żeglugi napow ietrznej pobić owe rekordy.

Najbardziej udoskonalono pod względem budow y aparaty! lotnicze, najlepiej przygotowane Idfo rozpruw ania 'powietrza nie s ą w stanie pokonać zupełnie oporu atm osfery, ham ującego szybkość lotu. Co się izflś tyczy wysokości, to pobicie rekoirdu osiągniętegó z n iesły ­ chanym wysiłkiem przez angielskiego kapitana Langa trudnem jest

81

A eroplan najnow szego system u.

przedewszystkiem dlatego, iż w górnych regionach atm osfery w skutek rozrzedzenia pow ietrza m otor aeroplanu nie m oże funkcyonować sprawnie ; za m ało jest tam tlenu.

Trudności te tdło niedaw na zdaw ały s^ę nie do przezwycięże­

nia. Teoretycznie izoistały one rozw iązane przez dWu słynnych w y­

nalazców francuskich, którzy jak donosi p ra sa paryska, m ają n a­

dzieję pokonać je również praktycznie. P. Ludw ik Breguet inżynier- konstruktor, m ający za sobą sporo udoskonaleń w dziedzinie żeglugi napowietrznej, założył isię podobno, iż w przeciągu pięciu lat zbuduje taki aeroplan, który osiągnie [chyżość zaiste fantastyczną pięciuset

kilometrów n a (godzinę. f

ni I^~r - , X «

ć. 'T ^ - ■ ~~S',

Zakład ten dla fajchowca zarów no jak i dla laika w ydaje się na pierw szy rzut oka niedbrzecznem zuchw alstw em . P. Ludw ik Bre- gtuet jiedniaJk ima pew ne szan se urzeczyw istnienia swego szaibnSego na-, pozór pom ysłu dzięki doniosłem u wynalazkow i • innego słynnego, Francuza p. A ugusta R ateau, znakom itego uczonego, poWołlanegb' niedawno do francuskiej Akademii nauk.

Ponieważ opór pow ietrza jest najgłów niejszym czynnikiem, o- osiągnie najprawdopodobniej 500 kilometrów,, a może naw et znacznie więcej. .atmosfery. Pow ietrze jzgęszczone odprow adzane jest po uprzedniem ochłodzeniu ru rą do ,motqru. W ten więc sposób m otor na każdej wysokości zasilany jest pow ietrzem jednakowo gęstem . Na

wyso-85

Nia icziemże polega jego urok m agiczny? Zkąd bije źródło tej czci i miłości, która otacza wielkopolskiego trybuna ?

W arszawa pam ięta ic,zem b y ł dla Polski Korfanty, igdy kraj icały uginał się pod żelazną .stopą okupantów . Pam ięta, że gdy nas prusak gnębił bez m iłosierdzia i zaryglow ał nam usta, aby ^krzyfc polski nie przedarł się do Europy, on swojie .„Quosque tandem - ciskał z trybuny parlam entarnej, on zdzierał m askę z tw arzy n a ­ jeźdźców, on w szystkie krzyw dy w yliczał i każde kłam stw o nie­

mieckie, każda obłudę i fałsz okupantów sm agał biczem saty ry

gryzącej. .

Mowy Korfantego były rozchw ytyw ane w W arszawie- Brzmiały, jak wielki dzwon spraw iedliw ości. Krzepiły naród znękany, za­

powiadały dzięń porachunku wielkiego.

Ale nietylko w dzięczność W arszaw y sypie mu kw iaty pod nogi.

W tych tłum ach nieprzeliczonych, które ku Korfantem u wyciągają ręde," jest jakby m odlitwa, jakby w ołanie o czyn', który nas zbawi z chaosu.

( Ty nas poprowadź ! Ty r a t u j ! Ty bądź sternikiem w śród burzyj.

— oto <co mówi W arszaw ą. B u d z i się m iasto i kraj. Wielkopolska.

, położyła ręce n a ślepych oczach .i sta ły się widzą,cemi- Korfanty

\ stał się dla nas symbolem siły. Bzu ci ł p y ta n ie : „Czemże ty jesteś l Warszawo ? Czy ma iczerwono pokostow aną agendą rządów partyj- Inydi, czy w ielką m etropolą narodu, która nie dla jed n e j klasy, UeCiZ dla w szystkich sw ych synów chce budow ać- ojczyznę ?‘‘ I zro- tei umiała go stolica kraju. Zrozum iała, że być słabym i id e módz w bć iprzeciw fali to tylko nieszczęście, ale być mocnym, nie

wy-1 jpkać tej mocy, to coś znacznie gorszego.

ii | ' To zwiastowanie, ten krzyk przebudzenia, ten zdrowy demokra- n tym , tę szeroko i trzeźwo pojętą ludowość, która żadnej dykta- s urv. żadnej narzucającej sie rńniejszości nie znosi, przyniosła nam s Wielkopolska. C ała ulica rozśpiew ała się*hym nem na cześć Pozna­

li lia. Przemó(wił izńowu zagłuszony przez chwilę w rzaskiem p a r­

li yjnym nieśm iertelny instynkt ojczyzny. M iasto zaczyna pojmować t paigizm sw ei syftuacyi, zaczyna się bronić, zaczyna apelow ać od

rządów jednego stron nictw a do wielkich rządów

narodu-To w szystko spraw iła W ielkopolska, ta jedyna, jak ktoś p o ­ s ie d z ia ł „republika chłopska*1, w której każdy chłop jesjt Polakiem di każdy ichłop m a w swej chałupie dwa o łta rz e : jeden dla Boga, Jrugi dla ojczyzny.

j ł Słyszycie?” Niech żyje Korfanty! To hasło dnia dzisiejszego.

m WOJ — ■—

i«j | Kto rozrzutność swoją, u m iał spożytkow ać na dbbre, ten wielką,

^ z la c h e t n ą posiadła oszczędność.

sielil Głupi nie rozum ie m ądrego.

,czeS| _________

m Przedsię głupiem u [zdaje się, że m ądrych wyprowadza w1 pole.

Chłop w Sejmie.

Chcąc jednym wyrazem scharakteryzow ać zasadniczy _ry's Sejmu, fl lo trzeba powiedzieć, że je s t to Sejm chłopski. Chłopi nie tylko I tworzą liczebną przew agę w: Sejmie, ale bez względu na dzielące I ich różnice piartyjne stan o w ią jelgto pień polityczny, który sw ą ipro- I stą, silną, ’patryotyczną, jakby w y rosłą z um iłow ania gleby o jc z y -a stej linię prący, dem okratyczno-narodow ej -— pomimo najitoariaitszych I odichylań i zatargów , grożących Sejfcnowi ze strony „panów1 z pra- I wicy‘‘ i panów z lewicy, jak Isię w yraził jeden z posłów I w łościańskich

Ta zdrow a polityka ichłopska, praw dziw ie ludowa, prawdziwie I dem okratyczna, fecz obca zupełnie im portow anym posłom między- I narodówki kom unistycznej, polityka, która jest najpew niejszą gwa- I rancyą, że Polska wyjdzie zwycięsko z obecnej zaw ieruchy wojenno- ■ rewolucyjnej —- zaznaczyła się dobitnie n a ostatnich posiedzeniach I Sejmuj, a zw łaszcza w czasie dyskusyi nad1 u staw ą o poborze.

Przem ówienia chłopów m iały jak ąś dziw ną tężyznę, która od- B b ijała ód pustych, mętnych, bezdusznych wywodów1 doktrynerów le- I wicoWycłi. i

^ 5?C ^

Odpow iadając n a wywody pos. M oraczewskiego, który sta ra ł ■ ,się udotfT.fltiić niem ożliwość stw orzenia armii silnej, poseł włościan- 1 ski Maj Jwyraził zdziwienie, że mógł ktoś w ątpić, iż arm ia nasza może I 'być dobrzie odziana i żywiona, skoro naród polski m usiały tyle I żywności oddać arm ii rosyjskiej, niemieckiej i austryackiej. Czym- I że to okażemy is\yą siłę, jeżeli nie stw orzym y silnej i potężnej armii. I Mówca tłum aczył następnie, dlaczego w łościanie nie szli na I ochotnika. Dlatego, że słyszeli od1 przedstaw icieli byłego rządu lu- ■ bełskiego: „Jeśli gdzie spotkacie b iałą gwardyę^ to ją rozbrajajcie".

A chłopi m ó w ili: My nie chcem y ani białej ani czerwonej gwardyi, ale .chcemy w ojską polskiego, któreby broniło naszej Polski. — i A przy tem, skoro iść, to niech w szyscy idą. Chłopi rozum ieją, że I jeżeli będzie Polska, jeżeli tam pójdą ich synow ie, to trzeba dać na I to (wojsko podatek, kto jest przeciw ny tworzeniu silnej arm ii, ten I

jest wrogiem n aszej Ojczyzny. I

. . .sjs .

Jeszcze bardziej znam ienną była m owa w łościanina Mizery, ■ który mólwił prosto, nieuczeinie, lecz niem niej trafił w jądro rzeczy. |

Mówca w yraził pogląd, że wojsko to zdrowie, to siła narodu.

W obec teiglo, że zew sząd otoczeni jesteśm y wrofglami, m us im yi stw orzyć I silną arm ię, choćbyśm y mieli d ać nie 6, ale i więcej roczników.

(Protesty i okrzyki n a ław ach socyalistyczr.ych). W am zwolennikom Lem na, to się Inie piodobav ale to mówi chłop polski.

W śród ustaw icznych przeryw ań ze strony lewicy pos. Mizera I mówił w dalszym ciągu;

8 6

87

„Chłop nie (dla sobą kierować Diamandom i Liebermanom. Nikt nie ma praw a przeszkadzać (chłopu, który przez tyle lat pracow ał na tych, którzy, jak pijawki, ssali jego krew ".

„N iech posłow ie rozejdą się n a kilka dni w swoje okręgi i cały n aród polski p oruszą do sp ełnienia obowiązku o b y w a te lsk ie j, a wszystkie kłótnie m uszą się skończyć i m usi ustać lekceważenie

ObiadySejmu w Warszawie: Pierwsi mówcyw polskimSejmie: PosB. Stolarski,poseł Witos i poseł St.Grabski.

88

tego leo chłop mówi, bo chłop mówi prawdę,, mowi to, cb czuje.

W Izbie robi :się operetkę, szachrajstw a polityczne- Posłowie powinni iść za przykładem Czarnookiego, który pow iedział: ,,Am z soli, ani z roli, tylko z tego, moo (mnie boli" i 'nie oddawaic się talam sza chor ko.m politycznym 11. .

Pos- Mi sera (nie może zrozum ieć stanow iska p. Mo^aiczewskieigo, który iest przecież poliakiem z dziadla i pradziada i m im o to nie chce, żeby Polska w olna była i poprzestaje na garstce żołnierzy.

A gdy lewica z a c ię ła coraz gw ałtow niej przeryw ać, poseł

Mizera m ów ił: , n ^

Słuchajcie kofedzy .z lewicy, trochę od naszych, nie wolno obrażać narodu tubylczego, który tu w zrósł, przybłędom łaskaw ie przyjętym przez Kazimierza- Wy nie znacie co to naród, me śm iejcie się z tego, bo z tych śmiechów wyjdzie źle ;wrzawa - W y me obrażajcie chłopa polskiego, nie obrażajcie jelgo czci, bo on jest U władzy dzisiaj i w jego r ę k u znajduje się wfezyStko, tutaj jn ie bęldzie rządzić lani lew ic y an i praw ica; ale będzie r z ą d z i e chłop (wrzawa). Kolego Daszyński, nie przeszkadzaj. Mamy gadakow nie mało- Liebenman mówił, że on przeleiwał krelw' za obronę granic kraju, i b ył Iw Legionach (ma, lew icy (głosy : Był)- Przeprow adziłem badania, był o 50 kilometrów od p o z y c ji i tam był pom iędzy pow i­

jakam i ('śmiech). Ciekawą jest rzeczą, .że odr socyalistów niemie- mieckich bierze początek socyalizm polski.

Rzecz znam ienna, że to pro ste przem ówienie chłopa wywołało!

wściekłość' n a 'lewicy- Posłowie socyalistyozmi niem al każde zdanie chłopskiego mówcy usiłow ali osłabić drw inam i i przycinkam i. U- stawiczme wykrzykniki, przezw iska (!) i kiepskie koncepty me w y­

trąciły atoli m ówcy z równowagi- Ź trafnością zdrowego rozumu chłopskiego pos. Mizera odparofwywał Wycieczki przeciwników i w y ­

szedł z utarczki zwycięsko.

Szczęście wym aga zabiegów. Bądź obrotny1,_ przyjemny, zajm u­

jący, nie obrażaj nikogo, podobaj się kobietom i ludziom na w yso­

kich stanow iskach, rzu caj się w w ir zabaw i interesów , nie zdra- dziaj1 sw ych tajem nic, umiej nudzić się w nocy przy stole, graj trzy partye kart, nie podnosząc się z krzesła, a mimo to nie będziesz pewien jeszcze swego- Ileż to przykrych niespodzianek uniknąłby człowiek, gdyby fcUó sław y d ążył jedynie drogą z a s łu g ! Kilku błaznów powiedziało' sobie przy s to le : my tylko dobrem jesteśm y tow arzystw em . I uwierzono im.

Kto w staje o ósmej rano, aby przylsłuchać się rozpraw om w' sądzie, lub obejrzeć Wystawę obrazów w Luwrze!, albo też być na próbie nowej sztuki, a pjochopmy jest do orzekania o wszeilkiej pracy bliźnich, tenci jest człowiekiem , pozbaw ionym niejednokrotnie rozumu i sm aku.

Mój sen.

Siedziałem w łaśn ie Iprzy kołajcyi w restau racyi Saskiego Hotelu i z melancholią przyglądałem się olbrzym im brylantom, i brudnym paiznogciom żony jakiegoś p askarza, spożyw ającej nożem z głośnem mlaskaniem karpia, gdy nagle a bocznej sa li dobiegł m nie zmieszany gwar męskich głosów , urozm aicony w ystrzałam i korków od1 szam pana.

P o m y ś la łe m z s z a c u n k i e m :

— Tam budują P o ls k ę — i ;czułem się nięskomczonie szczęśliwy i Sumny, że tylko d e n k a śc ia n a dzieli m nie od tak wymownych budowniczych mojej ojczyzny i że podaje mi poi trawy tensam gar- son, który im w huku radosnych strzałó w otwiera butelki szampana.

— Panowie — doleciał m nie natchniony głos jedhego z najpo­

pularniejszych posłów . — Zestrzelimy nasze siły w jedno ognisko ! Walczmy do (ostatniej kropli krwi, do ostatniego tchu, panowie, do ostatniego tc h u !

Drżący ze w zruszenia słuchałem tych wieszczych, pałających umiłowaniem narodu słów i wychyliw szy się, dojrzałem płomiennego*

patryotę w m omencie, gjdly p o p ija ł .złocistem W bite S tar tłusty1 ką­

sek „cotelette a la ravigotte“ .

Szczęśliwy, iż je|ste,m synem narodu, który w ydał tak gorących patryotów, usłyszałem nasgle blizko w arkot aeroplanu. Po chwili do .sali w szedł wysoki, szczupły lotnik w olbrzym ich1 okularach i kauczukowej czapce, zapiętej pod szyją i przysłaniającej' m a czoło i policzki. M usiał być A m erykaninem . Skupioną siłą i niewzruszoną, nieco nonszalancką pew nością siebie tchnęły jego szerokie, w spa­

niałe barki, dum nie osadzona głow a i spokojlny gest w ładczych rąk. Siwe, m ądre oczy patrzyły chłodno, uważnie, spojrzeniem 01 barwie stali, o głębi oceanu.

— „W hisky and so d a " —- pow iedział uprzejm ie garsonow i, który wytrzeszczył nieprzytom nie oczy i przyniósł szklankę wody sodo­

wej1, w yw racając z nadm iaru w rażenia id'wa krzesła.

Nieznajomy u siadł obok m nie i uśm iechnął się przyjaźnie.

'— „W hich new s ot Po[land?“ — zapytał, pokazując w u- śmjechu białe, przepyszne zęby. — „H ow .cfc P o la n d sM o e s?“ Czy mają już jaki energiczny, św iadom y swego ogromnego celu rząd?

Leciałem w łaśnie p o n a d W awelem i pom yślałem 1, że wifelkim musi być naród, który posiada tak w spaniały symbol, potęgi, jak W awel...

P atrzył na m nie wyczekująco, nagle d o sły sz a ł z bocznej sali zgiełk podniesionych i roznam iętnionych głosów.

— Polska musi być soicyalistyćzua! -— w o łał jeden z biesia­

dników.

-— N ig dy ! Socyalizm zgubi Polskę,\ jak niegdyś zgubiło ją władztwo sz la c h ty !

— Polska musi być ludowa, panowie! — protestow ał grzmiąco ktoś z ustam i pełnemu czekoladowego tortu.

— Panowie — krzyczał trzeci głos. — Gubicie Polskę! Tylko zdrowy „arnciem regim e“, konserw atyzm w prowadzi naszą ojczyznę na drogę jdlo promiennego ju tra!

— „Włnat is th a t? “ -— zap y tał nieznajom y- — Czyi tam grają w — bridge‘a ?

0 nie! — zaw ołałem urażony. — Tam budują Polskę... To rząfd,

proszę pana.... '

— Rząd ? Jaki ?

— Siedfcnnasty,’ zdaje się, czy: naw et ośm nasty...

Nieznajomy podniósł z lekceważącem zdumieniem brwi, i (rzu­

ciwszy na stół doiłam, u kłonił się i podając mi rękę, powiedział twaiido.

1 am "Woodrow W ilson...

I w yszedł1 z 'grymasem n ie s m a k u ‘ i rozczarow ania. .— — —■

90

Obudziłem się zlany zimnym polem, z uczuciem gorzkiego (wstydu i z tyim sam ym grym asem niesm aku i rozczarow ania, jaki we śnie widziałem n a u stach nieznanego lotnika.... Haef.