• Nie Znaleziono Wyników

C zy n ajpiękniejsze pan ny są najlepszem i żo n am i ? T o ską­

dinąd „w ażne11 p ytanie rosztrząsają obecnie d zie n n ik i sztokholm ­ skie z zapałem god nym p o d ziw u.

Jeden z c zy te ln ik ó w tw ie rd z i, że ocena c zło w ie k a na pod­

staw ie jego zalet duchow ych i szlachetnych w łaściw ości charak­

teru z pom inięciem pow ierzchow ności m oże odnosić się tylko do m ężczyzny. P o w o łan iem kob iety je s t być p iękn ą i w d z ię ­ kiem sw oim n ad aw a ć życiu piętno własnej uro d y. O b łu d n ik ie m jest ten m ężczyzna, k tó ry z patosem w yg łasza zdanie, iż g łó w n ą rolę w kandydatce na żonę g ra piękna dusza a nie oblicze M a­

donny i kształty V enus M edycejskiej.

M ężczyzn a rzad ko żeni się z m iłości z b rzy d k ą kobietą, i taka żona w k ró tc e stanie się dla niego balastem . O ile zaś żeni się z pięknością, to i ta m u obrzydnie, jed n ak nie tak przerażająco szybko, ja k żona, k tó ra p rzy najw znioślejszych zaletach ducha m a zapadły biust, złą cerę i fatalnie skrojoną suknię. N a p ra w d ę rozsądnym m ężczyzną jest ten, któ ry w o- gole nie w p a d a w steci m ałżeńskie.

P o n ie w aż je d n a k rad a ta jest grochem rzucan ym o ścianę, żeniąc się m łodzieńcze, w y b ie ra j p iękną, o ile możności naj­

piękniejszą pannę. W y b ie ra j je d n a k o strożnie... — pisze do w ­ cipny S zw ed, k ry ją c y się skrom nie pod im ieniem A dam a.

Oto oznaki zew netrzne, na których możesz polegać: O ile rozkochałeś w sobie m łodą dziew czynę z m iękkim jasnym i włosami, ciesz się,, gdyż m a ona rów nie jasny i m iękki głosik i złociste m iękke loki. Ale strzeż się ciem nych brw i — kryje się w nich kaprys i samowola. Jeżeli czoło tw ej narzeczonej jest w ysokie i niece w ypukłe, oznacza to bogatą “fantazyę i zm ysł piękna.

Szukaj panny z noskiem lekko zadartym , gdyż hum orem swym ozłci życie, ale uciekaj od nosów zbyt ostro zakończo­

nych! W łaścicielki ic h ,-g d y p rzekw itnie czar ich młodości, jaśm inow a m iękkość policzków i gotycka, zlekka zaokrąglona smukłość ich kszałtów staną się bezsprzecznie nieodrodnem i siostrami zjadliwej piekielnicy, Xantypy ...

7

— 98 —

Pełny Okrągły, podbródek znam ienuje siłę spokój i rozum.

A ., pam iętej tu t a k ż j o c t r o i u o M , mW z ie ńcze, b y , n,e lazł L pod pantoflem... Duże dziurki nosowe znam ionują głod iy c ia szare i bronzow e oczy rozsadek, poza tem , o ile p rag n ął­

byś mieć żonę z zaletam i dobrej gospodyni, ożen się z panną o szarych o dobrano centkow anych oczach. Będzie c, robiła przepyszne befsztyki, a garderoba' tw a i bielizna znajdą się w naj^ P^ podłużno i m arzące oznaczaj? ko-kieteryę i poszukiw anie rozkoszy życiowych, a górna w arga nieco ponad dolną w ystająca lekką zmysłowosc, która w kan­

dydatce na zonę jest raczej zaletą, niż w adą...

Nie jyierz tylko m łodzieńcze, w tak m odne dziś hasło, iż najszczęśliw sze m ałżeństw a są te, które m ężczyźni zaw ierają

z brzydkiem i pannam i! Je st to zw ykły „hum bug.

U w agi tej m niej więcej treści dow cipnego Szw eda mogą być nader cennem i dla kandydatów do stanu m ałżeńskiego,

których liczba w n ie s ły c h a n y sposób maleje, grożąc katastrofą tysiącom spragnionych miłości dziew iczych serc.

‘ Jaki los jed n ak czeka panny brzydkie a posiadające pię­

k ną dusze? P an ny o ciem nych i tw ardych włosach. O oczach ostro zakończonych i niebezpiecznych m igdałow ych oczach ko­

kietek i poszukiw aczek rozkoszy?

O tem sztokholm skie gazety milczą. . tta e .

T anieje. . .

Po spożyciu bezw stydnej imitacyi obiadu, który spożywam codziennie z m iną m ęczennika w jakiejś instytucyi tak zwanych

„obiadów dom owych41, w ybrałem się w brew zw yczajow i na Włóczęgę po ulicach K rakowa.

Przez szare obłoki przezierało znudzone i senne słonce tu i tam złocąc frag m en t znudzonej i sennej ulicy. N a F lantach tylko zlekka kipiało życie, a intym ne zachow anie się krakow ­ skich dziewic wobec błękitnych Hallerczyków napoiło moje serce radosną świadom ością, że m iędzy patryotyczm e usposo- bionem i K rakow iankam i a nieustraszonym i obrońcam i Yerdun i Chateau T h ierry została zaw arta ścista entente cordiale...

Z rów ną radością skonstatow ałem fakt, że istotnie Francya

uważa Polskę za sw ą m łodszą siostrę,.. T u i ta m w -c ie n iu kwitnących ja ś m in ó w siedział fra n cu sk i oficer flirtu ją c y zapal­

czywie z P o lką p rzy pom ocy m im ik i, gestów i kieszonkow ego słownika. W p ra w d z ie w w y ra zie je g o tw a rz y i treści recyto­

wanych ko m p lem en tó w nie było nic b raterskiego, ja k ró w n ież zgoła niesiostrzanem i uczu cia m i pałały w eleganckiego oficera wbite oczy m ojej rodaczki, n iem n iej je d n ak z ro zflirto w an e j p ary biła ogrom na życzliw ość F ran c yi dla Polski i P o lski dla Francy i..

Zbłądziw szy w ulicę G ro d zką stanąłem oniem iały.

R e w o lu c y a kobiet, czy co u licha ? — pom yślałem ze strachem, gdyż niczego nie lę k a m się b ard ziej, ja k m asy zre ­ woltowanych kobiet.

P rzyp o m n ia ły m i się ich o kru c ień stw a podczas re w o lu c y i francuskiej, potw orne, k rw a w e ekscesy hyen berliń skich w czasie ostatniej w iosny... W id z ia łe m siebie zlynczow anego, skopanego temi sam em i drobnem i stopam i kobiecem i, których w d z ię k tak lubią opiew ać poeci i zrobiło m i się zim no. A le ciekawość i - węch d zien n ikarza zw y c ię ży ły in s ty n k t sam ozachow aw ćzy i

— blady lecz spokojny zb liży łem się do falującego tłu m u . B yły w nim dam y i p rze k u p k i, kapelusze po kilkaset ko­

ron i podarte chustki, je d w a b n e pończochy i płaskie, nagie, brudne i bezkształtne stopy. A le w e w szystkich tw a rza c h m a ­ lował sie je d e n w spólny w yraz: radość, try u m f zm ieszany z pe­

wną dozą o kru c ień stw a i ulga. W s zy s tk ie oczy w p ija ły się w olbrzymią szybę w y s ta w y sklepu b ław atn ego za któ rą w id n ia ła wstrząsająca senzacya dnia : zniżone ceny.

A w ię c tanieje... — w estchnęła ja k a ś b londynka, z ta- kiem om dlew ającem ze szczęścia spojrzeniem , z ja k ie m kobieta, odczytawszy p ierw s zy list m iłosny od uko ch an eg o ,-p zep cze :’

Więc kocha...

Tanieje, psiakrew , tanieje... W id z ic ie , hycle paskarze ! z try u m fem w rzasnęła czerw ona, g ru b a jejm ość, w y g ra ża ją c pięścią w łaś cic ie lo w i sklepu, patrzącem u z m in ą sam obójcy na krwawiącą m u serce radość tłu m u .

P rzed k ażd ym sklepem stał tłu m kobiet, i cała ulica ro z­

śpiewała się p ierw szą od pięciu la t pieśnią radosnej nad ziei w y z ­ wolenia z dław iącego n ib y żelazne pierścienie boa constrictor jarzma k rw a w e j p ija w k i w o jen n ej — paskarza. I w szystkie usta p o w tarzały z w estch n ien iem u lg i :

— Tan ieje... X . Y .