• Nie Znaleziono Wyników

Czyżby obozy śmierci były tylko wymysłem…

Helena Głuszkowa, była więźniarka hitlerowskiego obozu koncen-tracyjnego w Auschwitz:

Ja działałam w ruchu oporu, w Gwardii Ludowej. Mój oddział nazy-wał się imieniem Jarosława Dąbrowskiego, a grupa Beton. Działa-ła na terenie na terenie Chrzanowa, Libiąża, Myślachowic, Sierszy.

Ja byłam łącznikiem i za to mnie aresztowano. Wywieziono mnie do Mysłowic do więzienia, które było bardzo ciężkim więzieniem, nadzorowanym przez Gestapo w Katowicach. Po trzech dniach wywieziono mnie do Oświęcimia. Przyjechałam do Oświęcimia do Brzezinki, doprowadzono nas do łaźni, zwanej waschraumem po niemiecku. Tam zdjęto z nas cywilne rzeczy, włosy obcięto zupeł-nie, wytatuowano numery na rękach i w nocy zaprowadzili nas na blok 21, na lagrze A w Brzezince. To było blisko bloku śmierci na lagrze żeńskim przy bloku 25. W takim jednym bloku mieszkało tysiąc więźniarek. Były to koje, tak jak w ogrodzie zoologicznym widzi się klatki dla zwierząt, takie klatki były porobione dla nas, półtora metra długie, półtora metra szerokie i siedemdziesiąt cen-tymetrów, siedemdziesiąt, osiemdziesiąt centymetrów wysokie.

(muzyka w tle)

52

Maria Skrzypczyńska, była więźniarka hitlerowskiego obozu kon-centracyjnego w Ravensbrück:

Ja byłam królikiem doświadczalnym, takie pseudomedyczne mia-łam zastrzyki. I po tym, jak wyleczymia-łam się już z tego, miamia-łam okropne wrzody, krosty itd. – sulfatiazol, sulfaminę oni (w tle sły-chać głos innej kobiety) wypróbowywali na ciele ludzkim. Po tych doświadczeniach, dobre jakieś dwa do trzech miesięcy, były bra-ne kobiety, oczywiście wszystkie, dwieście nas było, w tym i ja, do fabryki amunicji. I tam, żeby pojechać do tej fabryki amunicji, to wybierali możliwie zdrowych. Ja byłam i starsza, i chora, ale po-nieważ byłam wybrana, to musiałam iść. To był przegląd prawie na nago. Przeglądali, która taka zdolna jeszcze jest do robienia tej amunicji. Ale niestety, jak doszłam ja, to wybierali Niemcy.

Patrzali Niemcy. Tak i jak doszłam do tego Niemca, jak on spoj-rzał na mnie, jak plunął, jak mnie odwalił, odrzucił, a potem po-szedł do tej auszjerki, która prowadziła ten spis, tych wszystkich pobranych i coś jej szepnął. I na skutek tego ja dostałam żółtą kartę. I to było właśnie, ta żółta karta, to był wyrok śmierci. Gdzie w ciągu tego czasu, gdzie, co tu pisze: bis…

Kobieta w tle:

Tak, tak, bohaterka wywiadu prosi o przeczytanie, gdyż niedowidzi.

Reporter:

bis… tu jest 1 października 1944 roku.

Maria Skrzypczyńska, była więźniarka hitlerowskich obozów kon-centracyjnych:

…to w tym okresie czasu powinnam być zagazowana. Dlaczego tą kartę dostałam, dowiedziałam się dopiero po tym, w biurach dostałam, dowiedziałam się, że to jest karta śmierci, że w tym czasie powinnam zginąć. Ale miałam tam… Bronili, Polka broni-ła Polkę, jak tylko mogli. Więc w kuchni miabroni-łam jedną Syczową, Kamilę Syczową, która wykupiła moje życie kostką masła. Dała kostkę masła tej Niemce, która robiła ewidencję życia i

śmier-ci, że jestem wykreślona. Ona mnie skreśliła z żyjących, więc ja w obozie pod koniec już nie żyłam.

(wojskowa muzyka w tle) Lektor:

Kiedy ustawa z 1956 roku nabrała mocy obowiązującej, wtedy automatycznie przestały obowiązywać postanowienia odnoszą-ce się do zbrodni ludobójstwa, zbrodni wojennych itd., gdyż w kodeksie karnym RFN zbrodnie takie nie istnieją i wobec tego nie zawiera on przeciw nim żadnych sankcji. Trzeba więc stosować przepisy karne przewidziane dla zbrodni pospolitych.

Ustawodawca zachodnioniemiecki odwołał się jednocześnie i nader humanitarnie do zasady prawa rzymskiego, według któ-rego prawo nie może działać wstecz – lex retro non agit. W kon-sekwencji w RFN wobec sprawców zbrodni ludobójstwa sto-suje się przy rozpatrywaniu ich czynów ustawy obowiązujące w chwili popełnienia zbrodni, tj. ustawy hitlerowskie, które te zbrodnie ustanawiały. Reszta jest sprawą interpretacji. Umoż-liwia ona na przykład kwalifi kację prawną zbrodniczego czynu, na przykład w przypadku zbrodni ludobójstwa, jako pomoc w zbrodni, a wykonawców jako pomocników, nie zaś sprawców.

W ten sposób taka kwalifi kacja prawna czynu staje się instru-mentem obrony ludobójców. Zezwala się im również na ogół na skorzystanie z możliwości łagodzących, jak na przykład przymus fi zyczny, obowiązek posłuszeństwa wobec przełożonych, znacz-ny upływ czasu od popełnienia czynu i nienaganne prowadzenie się oskarżonego po wojnie.

26 czerwca 1969 roku w Bundestagu, w toku debaty nad prze-dawnieniem zbrodni hitlerowskich, niektórzy mówcy powoły-wali się na słowa papieża Innocentego I, wypowiedziane w dniu 13 grudnia 414 roku do biskupów macedońskich:

jeśli zgrzeszyły narody albo duże grupy, bacz, aby często obyło się bez zadośćuczynienia, ponieważ z powodu tak dużej liczby nie można wystąpić przeciw wszystkim. Dlatego twierdzę, że

54

przyszłość należy pozostawić sądom Boga, a z największym na-tężeniem zapobiegać przyszłości.

Ta myśl papieża zdaniem mówców stanowi swego rodzaju uspra-wiedliwienie dla pobłażania masowej zbrodni (wojskowa muzyka w tle), zbyt wielu było jej sprawców. Wymierzanie sprawiedliwo-ści należy pozostawić więc Bogu.

(muzyka wojskowa) Helena Głuszkowa, była więźniarka hitlerowskiego obozu koncen-tracyjnego w Auschwitz:

Kiedy pracowałam na lagrze, przywieźli z wolności samochód z cywilami do obozu, do Oświęcimia, na Brzezinkę. Stał przed bramą, przed Gestapo i chłopiec, taki sześcioletni chłopczyk, trzy-mał sobie jabłuszko w ręce, które mu może matka dała w domu, wychodząc z tego domu zabierana przez Gestapo. Podszedł SS mężczyzna, koło 40 lat, który pilnował tam, poszedł, odebrał temu dziecku jabłko z rączki, chwycił go za nogi na oczach więźniów, na oczach tej matki i tych rodzin, które przywiezione zostały na samochodzie, nóżki chwycił i uderzył głową o słup betonowy przy bramie. To dziecko zginęło na miejscu, głowa roztrzaskana zosta-ła. Najspokojniej obtarł to jabłko o swój mundur i zaczął go jeść.

(muzyka marszowa) Maria Skrzypczyńska, była więźniarka hitlerowskich obozów kon-centracyjnych:

Szłam po kawę rano. To zawsze się szło bardzo wcześnie. To była godzina czwarta czy piąta, tak szłyśmy po tą kawę, to widać było te trupy, jak już leżały, to po prostu jakby się unosiły, a to szczury ich gryzły i tak się zdawało, że jakiś żyjący tam leży, a to okazuje się, że pod tym trupem szczury i tak go podnosili. Boże! Widzia-łam to! Coś słyszę okropnego. Całe gromady tak go… Taka była śmiertelność okropna.

(muzyka marszowa)

Lektor:

Na konferencji w Königstein adwokat Redeker w referacie Wina indywidualna oraz współodpowiedzialność państwa i spo-łeczeństwa stwierdził: „mamy do czynienia z faktem, iż morder-stwa były popełnione z nakazu Hitlera”. Stwierdzenie to stanowi w swej istocie usprawiedliwienie dla hitleryzmu. Prowadzi bowiem w konsekwencji do uwolnienia od odpowiedzialności morderców hitlerowskich w myśl skonstruowanej zasady, że ten, kto realizował mordercze dyrektywy Hitlera, nie jest ani sprawcą ludobójstwa, ani morderstwa, że aż do ministrów włącznie działali w III Rzeszy ludzie, którzy tylko wykonywali rozkazy Hitlera. Zatem na karę śmierci zasługuje jedynie ten, kto popełnił zbrodnię na przykład z indywidualnej chęci mordowania ludzi. W wyniku konferencji w Königstein i Essen zalecono organom ścigania w RFN unikania za wszelką cenę takich wielkich procesów, jak proces oświęcimski we Frankfurcie nad Menem, które narażają na niebezpieczeń-stwo, iż pozytywne nastawienia, pod wpływem których prowadzi się tego rodzaju postępowanie, nie będą mogły być uwzględnione.

A oskarżeni w tego rodzaju wielkich procesach, jak oświęcimski, są narażeni ponad swoją wytrzymałość pod względem zdrowot-nym. W komunikacie zaś z 34. konferencji zachodnioniemieckich ministrów sprawiedliwości stwierdzono, że organa ścigania są przeciążone ściganiem hitlerowskiej przeszłości. Z tego też powo-du nie wszystkie zbrodnie mogą być sprawiedliwie ukarane.

(wojskowa muzyka w tle) Maria Skrzypczyńska, była więźniarka hitlerowskich obozów kon-centracyjnych:

Codziennie przygrywała nam orkiestra, jak myśmy w komando szli.

Links und rechts! Były starsze kobiety, które nie umiały nogi zmie-nić szybko, gdy stali na bramie i widzieli, że nie idzie tą nogą, którą orkiestra gra: links und rechts, laską pociągali ją. Wiadomo było, że idzie do krematorium, że już więcej świata nie będzie oglądać.

(muzyka oratoryjna)

56

Taką młodą dziewczynkę miałam. Ze mną pracowała i poszła na drut elektryczny. Zginęła. A rano nas prowadzą, żebyśmy broń Boże tego nie robili, bo tak samo stanie się. A ona na tych drutach zawisła, tu trzymała się rękoma. Myślała, że jej uda się przez obóz przeskoczyć i uciec. Ona chciała uciekać, młoda dziewczyna. Tu trzymała się, tu drugą ręką (gestykulacja), jedną nogę wstawiła, drewno na to i drugą nogę, i tak zginęła. Trup. I nie zdejmowali, aż myśmy wszyscy musieli zobaczyć tego trupa. Tak zawisła. Ile to tam było takich, co na druty szli. Jak mnie zbił ten Niemiec, ja też na druty chciałam iść, ale mnie trzymali. I taki Niemiec, jak żyra-fa, taki wielki był ten Niemiec. Jakiś sierżant czy zwykły Niemiec, bo w żołnierskich mundurach pilnowali nas krawcy. To też chcia-łam iść na te druty, ale mnie nie dali. Trzymali mnie. A potem już sobie myślę, czort jego wiesz, może przeżyję.

(szlochanie) (muzyka wojskowa) Lektor:

W Republice Federalnej Niemiec ukazała się niedawno książka zatytułowana Historia Niemców autorstwa profesora uniwersytetu w Erlangen, Diewalda. Autor tej książki, nie zważając na wszelkie rezultaty badań nad faszyzmem, określa nazizm jako ruch lewi-cowo-radykalny. Zdaniem Diewalda stworzenia obozów koncen-tracyjnych wymagała racja stanu, a jednocześnie podkreśla on, że sprawa obozu w Auschwitz pełniła zasadniczą funkcję w całkowi-tym poniżaniu moralnym Niemców. Pisze, że w Niemczech nie było ani jednego obozu zagłady. Ale też nie wspomina ani sło-wem, że znajdowały się one na terenie Polski. Zdaniem profesora Diewalda deportacje związane były tylko i wyłącznie z przymuso-wą pracą w przemyśle zbrojeniowym. Brzezinkę nazywa obozem dla więźniów niezdolnych do pracy. Dodaje: „dlatego też śmier-telność była tu najwyższa”. Wspomina o epidemii tyfusu i pisze, że to był powód, dla którego w Brzezince były niezwykle duże urządzenia do spalania zwłok, i cytuje zaraz rozkaz Himmlera, iż należy za wszelką cenę obniżyć liczbę zgonów w obozach

kon-centracyjnych. Ów kompetentny rewident historii Niemiec wie to wszystko bardzo dokładnie, łącznie z datą wybuchu epidemii ty-fusu i liczbą jej ofi ar, natomiast o komorach gazowych wie tylko tyle, że w Dachau istniały ich atrapy, a o mordach w Bełżcu, na Majdanku, w Sobiborze i Treblince nie wie widocznie nic. W ogó-le o nich nie wspomina. A przecież nie pisze tego zgorzkniały były nazista, o ograniczonych możliwościach pojmowania. Pisze to 49-letni profesor uniwersytetu niemieckiego.

(muzyka wojskowa) Maria Skrzypczyńska, była więźniarka hitlerowskich obozów kon-centracyjnych:

Byłam na bloku dziesiątym doktora Glauberga. Tak słynny i zwa-ny blok dziesiąty, Glauberg. Do dzisiaj jest to, że nie mam swo-jego potomstwa. Nie mogłam. Dzisiaj w związku z tym ja jestem bardzo chora, mam szereg chorób i mimo że dzisiaj jestem na wolności, chciałabym, źle nie jest, bo dzisiaj partia, państwo, ten nasz rząd otacza nas opieką, mamy warunki dobre i dzisiaj, kiedy można by było żyć, dzisiaj człowiek nie umie się cieszyć, dlatego że choroby męczą. Ja dzisiaj po tylu latach, 34 lata po wyzwole-niu, nieraz w nocy budzę się z krzykiem. Jednak nie można nawet po nocach spać, wraca się do tych rzeczy myślami. Dlatego