• Nie Znaleziono Wyników

Rozmowa z Karolem „papą”

Musiołem

Reporter:

Dokładnie 20 lat temu w Opolu odbył się pierwszy Krajowy Festi-wal Polskiej Piosenki. Inicjatorem i organizatorem tego festiFesti-walu był pan Karol Musioł.

Karol Musioł:

To trochę przesada. Nie byłem inicjatorem ani organizatorem.

Ja się mądrzyłem, ja to rozwinąłem, ale sprawa organizatora wy-glądała trochę inaczej. Kończyliśmy amfi teatr, który budował tu Wydział Kultury naszej Rady. Pani Zenobia Michlik, która tu-taj pracuje, właściwie była za to odpowiedzialna. Prowadziła to razem z panią Wasilewską. Robiły to wzorowo. Naturalnie bez nas nie byłoby to możliwe. Byłaby to za wielka rzecz, za wielka inwestycja. Tym bardziej, że robiliśmy to w czynie społecznym.

Przyjechał do nas Fisher, działacze z telewizji, którzy zajęli się prowadzeniem tego przedsięwzięcia. Chcieli zrobić jakiś ładny koncert. Dziewczyny, które się tym zajmowały, przyszły do mnie, do biura. Powiedziałem im, żeby pracowały, a ja je jak najbardziej będę wspierał, to jest mądra rzecz itd. Wyszły i przygotowały już

124

program. Następnie przyszli do mnie. Program polegał na tym, żeby zrobić święto piosenki, która w Opolu była w domu. Jakby ktoś mówił, to ja mam tysiące dowodów na to, że gdyby nie pio-senka polska, to kto wie, czy byśmy tutaj byli. Piopio-senka utrzymała ducha polskiego na Śląsku, a szczególnie tu, na Ziemi Opolskiej.

Jak zabronili wszędzie, to jeszcze w kościele po polsku śpiewali.

To był duch ogromny, tego nikt nie mógł wytępić. To tą polskość tutaj tak mocno scementowało, więc mieliśmy podłoże.

Reporter:

Dla wszystkich melomanów w Polsce festiwal opolski kojarzy się z pana nazwiskiem. Stał się pan postacią, legendą tego festiwalu.

Karol Musioł:

Lubię piosenki. Przed wojną byłem 11 lat, aż do wybuchu wojny, prezesem okręgu Nadodrzańskiego Stowarzyszenia Śpiewaków Śląskich. Miałem 22 chóry. Takie chóry, że dzisiaj chciałbym choć jeden taki tutaj gdzieś widzieć. Oprócz Mazowsza. To było moje życie. Naprawdę to lubię. Mój ojciec był bardzo muzykalny, ja też. Tylko teraz już nie mogę śpiewać.

Reporter:

Równo 20 lat temu w Opolu odbył się pierwszy festiwal. Pan ot-wierał ten pierwszy Krajowy Festiwal Polskiej Piosenki. Czy pa-mięta pan, co pan wtedy mówił?

Karol Musioł:

Powoływałem się mniej więcej na to samo, co tutaj. Twierdziłem, że gdyby nie piosenka polska, toby nas tu dziś nie było. Tak było, nie ma tutaj żadnej przesady. Piosenka tutaj swoje robiła i mnie to wzięło. Tym bardziej, że byłem zarażony tym. Nawiązałem do Wieży Piastowskiej. Tutaj ona jest w domu, tutaj ma swoje prawa.

Tak zaczęliśmy pierwszy festiwal. Pierwszy festiwal był śmieszny.

To była taka szarpanina. Drugi już był lepiej zorganizowany, trzeci jeszcze lepiej, aż w końcu doszło do tego, że już telewizja weszła i inne czynniki. Ale jednak to była maszyna, która w jakiś sposób

tą piosenkę związała z Opolem, z tym miastem. Mieliśmy wielką radość. Najlepszy dowód, że już jednak 19 takich festiwali się od-było. Nie było łatwo. To były najmilsze chwile i najlepszy dowód na to, że jednak te słowa: gdzie ludzie śpiewają, bo źli ludzie pieśni nie znają, spełniły się. Wszędzie, gdzie było trudno, to tam gdzie my-śmy byli, mymy-śmy działali, mymy-śmy robili, to nie było smutno. Zawsze było wesoło z piosenką na ustach, i tak do dzisiaj. To się nie odcze-piło ode mnie i chyba jak umrę, to sobie też jeszcze zaśpiewam.

Reporter:

Panie Karolu, był pan przez wiele lat przewodniczącym Miejskiej Rady Narodowej, z tego okresu opolanie pamiętają, że jako go-spodarz tego miasta dbał pan niesłychanie o porządek. Z tamte-go czasu ukuło się nawet w Polsce takie twierdzenie, że Opole jest bodaj najczyściejszym miastem w Polsce.

Karol Musioł:

Mam to na piśmie od władz. Kilkakrotnie odbyło się to przy róż-nych konkursach. Mam dokument na to, że oceniano nasze mia-sto jako najbardziej ukwiecone. Potem zaczęły nas pobijać inne miasta, takie jak Zielona Góra itd. To były kiedyś miasta Rusi, miasta kwiatów, one upadły, ale to dopiero potem. Stamtąd nawet przyjeżdżali do nas, nawiązywali kontakt. Mieliśmy współpracę z nimi. Uważali, że nadal jesteśmy w tej sprawie jak oni. Przy-jeżdżałem do miasta z Niemodlina. Byłem gospodarzem powiatu niemodlińskiego, jak to mówili − starostą czy przewodniczącym powiatowej rady. Kiedy przyszedłem tutaj, to na rynku stały tyl-ko 3 domy, a reszta to wszysttyl-ko były gruzy. Tu, naprzeciw ratusza zaczynało się kopać w piwnicach. Sam jeszcze grzebałem i różne rzeczy odnajdowaliśmy, skrzynki z różnymi rzeczami, np. konia-kiem. Cuda były różne, ale to wszystko się przeżyło. No i tak się budowało domek za domkiem, że to miasto zaczęło się wszystkim podobać. Pamiętam ludzi, którzy przyjechali z zagranicy. Wszyscy się zachwycali. Najlepszy dowód to na przykład Polacy z Ameryki.

Zakochali się i doszło do tego, że wybudowali nam szkołę.

Reporter:

Krąży wśród opolan taka anegdota, że w czasach, kiedy był pan gospodarzem miasta, jednej nocy policzył pan wszystkie kwiaty na skwerach po to, żeby sprawdzić, czy kradną kwiatki.

Karol Musioł:

Policzył to przesada, ale pilnowałem tego, skoro już posadzili. Na przykład na placu Wolności były dziury, tam stała kiedyś knaj-pa, którą rozwalili. Zrobiliśmy tam to, co teraz jest, i rozpoczęły się kradzieże. Poszedłem i wiedziałem, że 300 czy 600 goździków czy bratków wysadzili, a byli tacy, co potrzebowali tego do okien, do ogrodu, i kradli. To ja sobie pomyślałem, że tam możecie, ale tutaj, na oku, nie będziecie. Milicja miała też inne zajęcia. Pil-nowali… Ale raz idę i widzę, że coś podeptane. Wszedłem tam na kwietnik, gdzie teraz jest pomnik, i zacząłem liczyć. Brakowa-ło okoBrakowa-ło 30 sadzonek. Zacząłem się denerwować, ale co miałem w nocy zrobić. Przyszedł milicjant, złapał mnie za kołnierz i spytał się, dlaczego tu depczę, czy są mi potrzebne kwiaty. Odpowie-działem, że tak mi się podobają. Wyciągnął mnie. Nie wiedział, kim jestem. Powiedziałem, żeby jutro przyszedł do mnie, to do-stanie jakiś upominek za to, że też pilnuje kwiatów.

Pilnowaliśmy kwiatów, było ich dużo. To się przyjęło i dziś w Opolu są kwiatki. Teraz są budowy, przebudowy, nowe drogi i człowiek się w tym trochę gubi, ale wtedy to miasto było bardzo piękne. Naprawdę była radość.

Wieczór autorski,