K o o k o d kryw a w y sp y S a n d w ich
—
J e g o p rzyb ycie do cieśniny N e o fita .—
O b y c za je m ieszkańców .—
P rze jrz e n ie b rzeg ó w A m ery k a ń sk ic h .— R zeka K o o k a .— O z n a c za o d le g to ść p o m ię d z y A z y a i A m e r y k a — L ó d za trzy m u je o k rę ty na m o rzu B ic g u n o w e m
.—
R o ssy jscy ku p cy f u t e r
.—
P rze d sięw zięcie L e d y a rd a .— P o w ró t do w ysp S a ndw ich.—
W d z ię c z n o ś ć O w h y h e i—
Ł a g o d n o ść d zi- kichi— O k r ę ty o p u szc za ją w ysp ę lecz sa zm uszone do n ie j p o wrócić.—
K r a jo w c y zm ie n ia ją sw o je po stęp o w a n ie.—
C zó tn o skradzione.— N a p a d szko d liw y.— Z g o n K o o k a .—
P o w tó rn a p r ó ba ż e g lu g i p o m o rzu B iegunow em.—
Ś m ierć ka p ita n a K la r k e i Anderso>na.—
P rzy b y c ie do M a k a o.—
W s p a n ia ło m y ś ln e p o stępow anie rzą d u fra n c u z k ie g o .— T a r g na fu tr a w K a n to n ie.—
P o w ró t w y p ra w y .
Nasi podróżni opuścili Boraborę 8 grudnia i stra
cili wkrótce z oczu wyspy Towarzyskie; 18 stycznia dopłynęli do 21° szerokości północnej i odkryli ląd który był wyspą dość rozległą, a za nią znajdowały się dwie inne. Gdy okręty zbliżyły się do drugiej, mnóstwo czółen napełnionych krajowcami odbiło od brzegów, Anglicy niezmiernie się ucieszyli i zdziwili usłyszawszy ich przemawiających dialektem Otahi- ekim. Gdy niektórzy z nich weszli na pokład okrętu, na widok mnóstwa nowych przedmiotów które ujrzeli okazali żywsze daleko zdziwienie niż inni dzicy, jak to uważał Kook, z czego z pewnością wnieść można było iż po raz pierwszy widzą Europejczyków. Gdy Kook wyszedł na lą d , cała ludność na twarz przed nim upadła, jakby przez ten hołd uznawali w nim istotę w yższą od siebie. W yspa obfitowała we wszelkie po
trzeby do życia; można tam było nader tanio nabyć wieprzów, drobiu i owoców: Kook zbogaeił wyspę wysadzeń iem na ląd kilku sztuk zwierząt domowych.
Pomiędzy innemi przedmiotami, krajowcy sprzedawa
li płaszcze i czapki sztucznie zrobione z piór czerwo
nych; i żółtych. Ci wyspiarze nieu.-tępowali eo do
przemysłu innym mieszkańcom wysp hardziej połu
dniowych: Kookowi zdawali się być umiej lekkomyśl
nymi i rozpustnymi niż dzicy z Utahity, mniej ponu
rymi i milczącymi od mieszkańców Tonga-Taboo, lecz przychylność jego dla nich znacznie się zumiej- szyła gdy ujrzał że niekiedy na uroczystych swoich biesiadach jedli ciało ludzkie. Kook na pamiątkę swojego protektora nadał tej gruppie nazwę wysp San
dwich. • J r
Już, tylko pozostało spełnić główny cci podróży, 0 j(\>t przejrzeć stronę północno-zachodnią Ameryki 1 utorować sobie przejście przez ocean Atlantycki, opłymemem północnej kończyny stałego lądu. 7 mar
ca nasi żeglarze przybyli do brzegów Noweg i-Albio- nu pod 44" 33 szerokości. Mieszkańcy tego kraju nosili skórzaną odzież i takową sprzedawali: obcho- dzih się najgrzeczniej z Anglikami, lecz okazali >ię nadzwyczajnie ceniącymi prawo własności, zmusza
jąc cudzoziemców aby wszystko co od nich brali, na
tychmiast płacili a nawet drzewo i wodę. Okazali do
wody zręczności, znali użytek żelaza lecz nad nie przekładali m.cdz, żeglarze angiehey kupując ich fu
tra musieli mi oddać wszystkie swoje guziki. P o
między mncmi artykułami nabytemi od owych indyan, znajdowały się łyżki srebrne które zdaniem Kooka musiały im hyc dostarczone równie jak i żelazo przez Hiszpanów z Meksyku lub faktorje angielskie zatoki iiudsonslue). Niewiedział że Hiszpanie zdjęli juz przed czterema laty plany tych brzegów którym Kook nadał miano cieśniny króla Jerzego, jednako-r jednako-r z y m S T 1 Nootka doM ciągle Oddaliwszy s|ę 7j cieśniny Nootka, nasi żeglarze z powodu gwałtowności wiatrów musieli żeglować w oddaleniu od h]du i Kook niemógł jak to zamie
rzał z duje planu brzegów, pod 59° szerokości dostał się do obszernej morskiej odnogi którą nazwał cie
śniną księcia Wilhelma , nadzwyczajnie sie zdziwił że krajowcy nosili ten sam ubiór i m ó w ,if językiem Eskimosów w zatoce Hudsonskiej. Otrzymano od
nich za nader lichą cenę w wielkiej obfitości najpię
kniejsze futra. Jeszcze bardziej ku północo-zachodo- wi, odkryto obszerną odnogę morską która według zdania niektórych oficerów mogła być cieśniną ma
jącą kommunikacyę z oceanem Północnym. Postano
wiono więc przejrzeć ją, lecz gdy szalupy dostały się blisko o 35 mil od ujścia tojest pod 61° 34’ szero
kości, owa .mniemana cieśnina zdawała się kończyć małą rzeczką. Okręty zkierowały wówczas ku zacho
dowi i okrążywszy wielki przygórek Alaska, dosta
ły się 9 sierpnia do najdalszej zachodniej kończyny stałego lądu amerykańskiego. o sześć mil tylko od przeciwnego brzegu Azji. Kook nazwał przylądkiem księcia Walii ów kraniec lądu. Kook przebywszy po
tem cieśninę aż do jej brzegów zachodnich, zarzucił kotwicę przy wybrzeżu Czudzków, ciągnącem się ku wschodowi na kilka stopni po za położeniem jakie miał natenczas wskazane na mappach. Oznaczył tym sposobem z pewnością szerokość cieśniny oddziela
jącej Azją od Ameryki, wprawdzie Bebring pierwej ją przebył, lecz niepostrzegł brzegów owego ostatnie
go stałego lądu, a zatem niepoznał całej ważności swojego odkrycia. Nasi żeglarze płynęli następnie po oceanie Północnym lecz wkrótce Irafili na lody, wówczas zaczęli przewidywać że niebędą mogli da
lej posunąć swojej | odróźy. Nnkoniec 18 sierpnia, gdy przy podwojonych usiłowaniach dostali się do 70° 41’ szerokości , ujrzeli przed sobą jak tylko spojrzenie ich w około dosięgnąć mogło, inur spo
jonego lodu wznoszący się prawie na 6 stóp, okry
ty mnóstwem koni morskich których mięso majtko
wie przekładali nad swoje solone zapasy.
Wówczas uznano za widoczne niepodobieństwo posunąć się dalej i Kook postanowił spędzie zimę na przepatrzeniu wysp Sandwieh a w lecie znów ponowić swoje usiłowania na oceanie Północnym, ita przybyciem do Onolaski otrzymał przez dzikich pasztet z łososia i pismo którego niezrozumiał, pó
źniej dopiero zostało one uznane za rossyjskie. Le- dyard kapral marynarki który później przedsięwziął
tak śmiałe wyprawy ofiarował się udać dla szukania gościnnych Rossyan: zwinięty w kółko pomiędzy no
gami dwóch Eskimów został umieszczony w kaja
ku czyli krytein czółnie, w tak niedogodnem poło
żeniu płynął mil czternaście: na trzeci dzień wrócił z trzema Rossyanami sprzedającymi futra, wkrótce przybył inny kupiec tegoż narodu nazwiskiem Ismi- łow, ten okazał liookowi dwie mappy owych brze
gów północno-zachodnich Ameryki.
23 listopada pod 20° 53’ szerokości, nasi żeglarze odkryli Mowę, jednę z wysp Sandwieh, której dotąd niezwiedzili, a ostatniego tegoż miesiąca inną'wielką zwaną Owhyche. Kook siedm tygodni spędził na jej okrążeniu i przerysowaniu brzegów. Nakoniec okręty zarzuciły kotwicę w zatocę Karakakooa na wybrzeżu połudmowem. Krajowcy przybyli czółnami w tak znacznej liczbie z oblitemi zapasami żywności do na
szych statków, że Kook jak sam powiada niewidział jeszcze nigdy tylu ludzi razem zebranych w jednem miejscu. Stami pływali w około okrętów jak gdyby gromady ryb. Nowość tego obrazu wygładziła z pa
mięci naszych żeglarzy niepowodzenie ich półno- cnej wyprawy. „ T e m u zawodowi winniśmy powia- a Kook: szczęście powtórnego zwidzenia wysp ' andwich i pomnożenia podróży naszej odkryciem z wielu względów najważniejszem ze wszystkich do- konanych przez Europejczyków na całej przestrzeni oceanu Spokojnego.” Na tern się kończy dziennik sławnego żeglarza.
nie S r ' 1 A*'gfików z wyspiarzami były ohustron- tylko skło?rWa'-lyi.n ci‘lsiem łagodnego postępowania, niekiedy i ? ° SC ,kraj owców do ^adzieży zakłócała mnnhen 7-.° Cnvdowo harmonię pomiędzy nimi L ; Ł l 0Patrzono się obficie w zapasy żywno-
’ . . nasolić tak wielką mnogość wie
przowiny ze jeszcze za powrotem okrętów do E uro
py większa częsc tego mięsa najdoskonalej sie do
chowała. Kasta kapłanów należąca do rządu wvsnv okazała się szczególniej skóra w usłużeniu An-likom Jerceoboo król Owhyhei podzielał przyjazne0
uczu-cia swoich poddanych: w stosunkach z kapitanem Kook, dat dowód szczerego przywiązania i hojności prawdziwie monarchicznej. Wyspiarze szczególniej się przywiązali do porucznika King i błagali go aby z nimi został. Gdy nadszedł dzień odjazdu byli niepo
cieszeni, obsypali cudzoziemców darami jakich tylko wyspa mogła dostarczyć. Tak było przychylne uspo
sobienie gdy okręty wypłynęły 4 września z zato
ki Karakakooa, Zamiarem Kooka było przejrzeć zu
pełnie wyspy SandWich; lecz nim się oddalił stra
szliwy wicher strzaskał maszt środkowy na okręcie Postanowienie, musiał więc dla naprawy onego wró
cić do zatoki Karakakooa. Gdy statki przybyły do miejsca dawnego swojego pobytu zatoka była prawie zupełnie bezludną. Tłum znęcony otwartym handlem z Anglikami wrócił wewnątrz wyspy; może z po
wodu nieobecności naczelników krajowcy wpusz
czeni na okręty zaczęli dopuszczać się kradzieży śmielszych niż pierwej. Ukaranie przestępnych spo
wodowało nieporozumienia i stosunki z wyspiarza
mi ciągle były zakłócane zobopólnemi użalaniami.
Wysłano czółno w pogoń za dzikim który porwał obcęgi, lecz majtkowie i olieer znajdujący się na statku rozbrojeni przez wyspiarzy mocna zostali skrzy
wdzeni. Wkrótce krajowcy uprowadzili w nocy wiel
ki kutler przymocowany do jednej z kotwic okrętu Odkrycie. Niepodobieństwem było pominąć podo
bnej kradzieży i Kook więc postanowił stanowczych użyć środków dla odzyskania swojego statku. Uzbro
jone szalupy umieszczone zostały po obu końcach zatoki dla przecięcia przejścia wszystkiern czółnom któreby wypłynąć z niej usiłowały, sam zaś Kook wysiadł na ląd z oddziałem morskich żołnierzy i majt
ków’ zaopatrzonych w broń palną i ładunki. Gdy sta
nął na lądzie krajowcy wybiegli naprzeciw niemu jak zwykle i padając na twarze okazywali największe usza
nowanie. Tak szedł aż do mieszkania królewskiego, król po krótkiem wąchaniu postanowił udać się na okręt. Krajowcy niechętnem okiem spoglądali na tę uległość dla cudzoziemców, niepopełndi jednak
ża-»
dnego gwałtu w chwili przechodu Kooka z królom i dwoma jego synami wrśród tłumu ku wybrzeżu, gdzie żołnierze byli ustawieni na przypadek zaczepki. Stary król przybywszy nad brzeg, błagany od żon swoich i krewnych aby niew’chodził do szalupy, niechciał iść dalej i siadł na ziemi, Kook musiał przeto zaniechać zamiaru uprowadzenia go. Powstało wówczas wiel
kie wzburzenie pomiędzy krajowcami zgromadzony
mi w znacznej liczbie na pobrzeżu. Postrach wznie
cony targnięciem się na osobę ich władcy zwiększony jeszcze został przez nieszczęsny wypadek: żołnierze w szalupie stojącej przy wschodniej kończynie zatoki wi
dząc wrelkie czółno chcące koniecznie wypłynąć, wy
strzelili z armaty aby je w biegu zatrzymać i kula przypadkiem ugodziła znakomitego naczelnika zwa
nego Kareemoo. Gdy wiadomość o tern rozeszła się pomiędzy tłumami zgromadzonemu na brzegu, zaśle
piona wściekłość ogarnęła je. Przywdziewali swoje maty wojenne, wywijali nożami, słowem okazywali ze wszech stron najgroźniejsze usposobienie. Pomimo ogromu naglącego niebezpieczeństwa, kapitan Kook niechciał jednak pozwolić żołnierzom aby strzelali, mając jeszcze nadzieję wszystko zakończyć bez roz
lewu krwi. Jednak gdy jeden z naczelników przystąpił z zaczepnemi jestaroi, wystrzelił do niego lecz tylko szrótem; gruba mata którą dziki był okryty uchroni
ła go od zranienia. W tej chwili żołnierze zkierowali na tłum gęsty ogień, wyspiarze dla swojej mnogości mogąc ujść przed kulami rzucili się nagle na żołnierzy,
°dcpchnęli ich aż do morza i czterech zabili. Pinas-
*a zapchana majtkami i ludźmi coraz liczniej przy- I)ywająCymi j 0 n jej Wpław z wybrzeża, niemogła cią
głego utrzymać ognia. Wśród tego zamieszania Kook sam pozostał na skale. „W idziano jak dążył ku pi- nasie trzymając się lewą ręką za głowę i uciekając co siły. ¿daje się a wystrzał go ogłuszył, chwiał się jeszcze przez kilka kroków, nareszcie padł na jedno kolano i rękę, upuściwszy fuzyę. Gdy się podnosił jakiś Indyanin zadał mu z tyłu karku cios sztyletem żelaznym. Padając wówczas w wodę, rzucił spojrzenie
Tom II. JO
ku pinasic jakby błagał o pomoc. Czółno było tylko od
dalone o pięć lub sześć prętów lecz osada okrętowa tak się tłoczyła w nieładzie, że nic niemożna było przedsiewziąśc dla ocalenia kapitana. Indyanie po wa- lili go powtórnie w wodę daleko głębszą, powstał jp- dnakże jeszcze raz i całkiem utraciwszy siły w tern passowaniu, zawlekł się ku skale, stał o nią oparty gdy jeden z dzikich uderzył go maczugą. Indyanie wciągnąwszy trupa na skały okropną robili z nim igraszkę, szarpali, wydzierali sztylety jedni drugim dla zaspokojenia dzikiego ukontentowania zadaniem więcej ran ofiarze.” Porucznik dowodzący szalupą znajdował się niedaleko i przez cały ciąg tej okro
pnej walki był obojętnym widzem. Nieszczęsne wy
padki owego dnia mogą bydź w wielkiej części przy
pisane jego tchórzostwu. Jeszcze więcej zasługuje to na uwagę, że gdy ogień z szalup rozproszył Indyan, zwłoki nieszczęśliwego Kooka pozostały rozciągnię
te na piasku, porucznik wrócił na okręt nic nie- przedsiewziąwszy dla ich zabrania. Po wielu dopiero trudach, układach i groźbach, kapitan Klnrke odzy
skał nareszcie większą część kości kapitana Kook, szacowne te szczątki powierzono morzu z wszelkiemi zeglarskiemi honorami wśród najszczerszych oznak żalu strapionych osad okrętowych.
. Postanowienie naprawiono, okręty opu
ściły miejsca przypominające im tak wielkie nieszczę
ścia. Kapitan Klarke zajął miejsce swego nieodżało
wanego wodza, a porucznika Gore mianował do
wódcą okrętu Odkrycie. Kapitan Klarke usiłował przywieść do skutku zamiary swojego nieszczęśliwego dowodcy i znalesć. przejście na ocean Północny.
d° zatoki Awantska i zawinął do portów Świętego I łotra i Świętego Pawła gdzie był przyjętym od Rossy an z nadzwyczajną gościnnością; następnie
p0W!0rn,C T ' snil‘C Bcbringa, dotarł aż do 70 33 szerokości północnej, lecz też same prze
szkody które wstrzymały okręty przeszłego roku i tym razem medozwoliły dalej się' im posunąć: po
stanowiono przeto powrócić do Anglji dopiąwszy tym
sposobem głównego celu podróży. Odtąd uważano za rzecz dostatecznie dowiedzioną niepodobieństwo znalezienia przejścia na północy.
Zaledwie okręty przybyły do Kamczatki, kapitan Klarke umarł z wyniszczenia sił. Anderson biegły le
karz i naturalista wyprawy umarł roku zeszłego na podobnąż chorobę w Onolaska. Kapitan Gore objął naczelnictwo wyprawy, a dowództwo okrętu Odkry
cie powierzył porucznikowi King. Podróż ich do Chin nieprzyniosła żadnego ważnego rezultatu jeogra- licznego. Płynąc po owych morzach burzliwych byli zmuszeni trzymać się w oddaleniu od lądu, a że nie
pogoda nieustawała niemogli przeto przejrzeć brze
gów Japón ji.
3 grudnia żeglarze nasi przybyli do Makao tam się dowiedzieli o wojnie wybuchłej pomiędzy Anglią i Francyą, oraz o szlachetnem postępowaniu rządu francuzkiego. YV marcu 1779 r., minister marynarki wysłał cyrkularz do wszystkich dowódców okrętów francuzkich z zaleceniem aby wszędzie gdziekolwiek kapitana Kook napotkają uważali go za oflicera narodu neutralnego i związkowego. Zaszczytny ten postępek był dziełem sławnego Turgota.
W czasie przebywania okrętów na rzece Kanton, majtkowie rozpoczęli z Chińczykami handel skórami wyder, które przywieźli z północno-zachodniego wy
brzeża Ameryki; wartość ich z każdym dniem się podwyższała. , , Jeden z naszych majtków, powiada po
rucznik King: sprzedał własny swój zapas za 800 do
larów, a kilka sztuk wyborowych, dobrze zachowa
nych odstąpiono każdą po 120 dollarów. Gdy sobie przyponiniemy że owe futra były przez nas nabyte bez znajomości rzeczywistej ich ceny; że większa częśc już była noszoną przez Indyan od których je kupowaliśmy, że my sami ich używaliśmy do przy
krywania łóżek- i innych potrzeb, że najpodobniej do prawdy niewzięliśmy jeszcze za nie istotnej wartości ja
ką mają w Chinach, można sobie wyobrazić jak ogro
mne korzyści przedstawiłaby podróż wprost handlo
wa przedsięwzięta ku owym brzegom amerykańskim.”
%
Świetny handel na morzu Spokojnom dotąd niezna
ny narodom odkryty został nagle i przypadkiem. Osa
dy obu okrętów omamione cenami za które Chińczy- kowie nabywali od nich futra usilnie domagały sio wrocic do rzeki Iiooka, dla nabycia nowego pakunku skór. Niektórym z majtków udało się ujść, byli to Pierwsi awanturnicy którzy przebyli ocean Spokojny dla zajęcia się handlem nowo odkrytym. Żeglarze zbogaceni zostali niespodzianym sposobem, przybyli do M .k .o w łachmanach, a » r p ^ l i , h m . tad ubrani od.stop do głów w jedwabie różno-kolo- royye z całym przepychem chińskim. Zresztą żaden ważny wydadek mewydarzył się w tej powrotnój przeprawie i 4 października, okręty przybyły do No
rę, po 4 latach 2 miesiącach i 22 dniach nieobecno
ści w kraju. W całym ciągu tej podróży na okręcie I «stanowienie tylko o ludzi umarło2 z których trzech juz przy wyjezdzie było słabowitych; Odkrycie zaś nieutracił ani jednego człowieka.
ROZDZIAŁ XXXI.