• Nie Znaleziono Wyników

P a r a g w a j p . — A ż u r u r o z p o z n a j e g r a n i c e . — P u m p a s y B u ­ e n o s A y r s k i e . — P o d r ó ż k a p i t a n a B e a l d . — U p is p ł a s z c z y z n . — S t r a s z l i w y w z r o s t o s t u . — O s a d u z a m i e r z o n a p r z e z H i s z p a ­ n ó w .O p is P a t a g o n i i i P o m p u s ó w p r z e z F a t k n e r a .P u ­ s t y n i e p i a s z c z y s t e .M i e s z k a ń c y m i e j s ć o w i .Ic h z w y c z a ­ j e i w ł ó c z ę g o s t w a .Ich p r a w aP l a n y p o l r z e ż y P a ta g o ­ n i i z d j ę t e p r z e z H i s z p a n ó w . — P o d r ó ż k a p i t a n a l \ i n g . — J e j s k u t k i .A o w a t ś z e l l a n d j a p o ł u d n i o w a .P o d r ó ż p a n a W e d d e l .'¿ w id z a A o w ą - F z e t t a n d j ą p o ł u d n i o w o .D o s t a ­ j e s i ę d o w y s o k i e j s z e r o k o ś c i.— Ao w e - O r k a d y .K o w a -G e o - r g j a .J e j w i d o k z e w n ę t r z n y . —■P o ló w c i e l q t m o r s k i c h .

Chciwość złota powiodła w ślady Kolumba pier­

wszych zdobywców Ameryki, a niedorzeczne mnie­

manie żc wszystkie miejsca dalekie i odludne, kryją w swćm łonie niezmierne skarby naturalne, ściągnę­

ły wkrótce ciekawych do wszystkich krain stałego lą­

du Ameryki południowej. Też same kraje zwidzone późnićj były kilkakrotnie przez tęgoczesnych podró­

żników, którzy je przepatrzyli z większą bacznością i opisali dokładniej niż wszyscy ich poprzednicy. Dzie­

ła Ulloa, Barricra, Luccoka, Kostera, Mawcgo, Ilel- ma i innych, wszystkie zawierają w sobie szacowne objaśnienia dotyczące się krain zw rotnikowych Ame­

ryki południowej. Lecz rozbiór szczegółowy opo­

wiadań tych pisarzy przechodzi granice dzieła które­

go celem jest wskazać pierw sze odkfycia rozmaitych części kuli ziemskiej, a nieśledzić stopniowe postępy historji ijeogralji.

Prace pana Humboldt i hidrografów hiszpańskich nadzwyczajnie sprostowały liczne błędy w mappach

236

krain równikowych Ameryki. Rozprawy i spory jakie pomiędzy dworami Lizbońskim i Madryckim toczyły się O południowe granice Brezylji, spowodowały po­

szukiwania które koniecznie przyczyniły się do postę­

pu jcografji. Roku 1781 rząd hiszpański polecił Don FeIixowi Azara i kilku innym, ścisłe oznaczenie na miejscu wspólnie z kommisarzami portugalskimi, granicę posiadłości obu tych państw. Wykonanie traktatu podpisanego przez oba dwory doznało zrazu nieco trudności i zwłok spowodowanych wykrętami odpowiedziami Portugalczyków; lecz Azara nader czynny i dobry naturalista, pożytecznie spędził czas swój na zwidzenie części państwa hiszpańskiego do ­ tąd nader- mało znanych Zdjął dokładnie mappy rze­

ki la Plata i hołdowniczych jej strumieni; jego opis Paragwaju jest wprawdzie niedokładnym pod wzglę­

dem ziemio-pisarskim, lecz mieści w sobie szaco­

wne objaśnienia co do historji naturalnej. Kraina ta w owćj epoce podlegająca władzy wicc-króła w Buenos-Ayres, niedozwalała już tćj pomyślności, jak pod zarządem jezuitów i missyonarzy; narody jn- dijskie opuściły kraj w którym nic nieznaczyły, bo jezuici obchodzili się z nimi jak z swoimi dziećmi, urzędnicy zaś hiszpańscy jak z niewolnikami. L u ­ dność i płody Paragwaju widocznie także się zmniej­

szać zaczęły,przeto gdy Azara go zwidzał, kraj ten nie- mógł wzbudzać takićj ciekawości jaką dziś wznieca gdy nadzwyczajna zmiana rządu uczyniła go krajem niezależnym. Po zniesieniu władzy hiszpańskiej w A- mcryce, Paragwaj oddzielił się od Buenos-Ayres i przeszedł pod władzę Don Jozuego Gasparda Ro- dryga Francia, który przybrał tytuł dyrektora, a lubo wspierany radą 42 reprezentantów przez lud wybra­

nych, rzeczywiście był samowładcą. Doktór Francia jest kreolem, znajomość sztuki rządzenia winien on jezuitom, lecz dla swćj odwagi godnym jest władać ludem na wpół-barbarzyńskim. W kwietniu r. 1827 cesarz Brazylijski uznał niepodległość Paragwaju i rząd doktora Francji.

Gzęść południowa stałego lądu Ameryki, od gra­

nic Buenos-Ayres aż do cieśniny Magellana, mało dotąd była zwidzaną w porównaniu z innemi kra­

jami, miała przeto bardzo inalo historyków. Dopiero za dni naszych karta jej hidrograticzna dość dokładnie skreśloną została.

Kapitan Head w swoich notatkach daje nam opis Pampasów czyli wielkich płaszczyzn leżących na za­

chodzie i południu la Platy. Będąc on naczelnikiem towarzystwa wydobywającego złoto i srebro w pro­

wincji Rio de la Plata, udał się przez wielkie pła­

szczyzny Pampas do złotych kopalni świętego-Lud- wika, następnie do srebrnych w Uspallata lecących po za Mendoza o 1,000 mil około od Buenos-Ayres.

Pozostawiwszy swych górników i dozorców w Men­

doza, sam udał się konno do Buenos-Ayres i w oś­

miu dniach przebył tę wielką przestrzeń Zaledwie do­

stał się do tego miasta, intéressa znów odwołały go do Chili. Wracając wówczas do Mendoza, przebył An­

dy jadąc od San-Jago. Odbył blizko 1,200 milową podróż w górach Chili dla przejrzenia kopalni złota i srebra, następnie przebywszy znowu Kordylliery, wrócił konno przez płaszczyzny Buenos-Ayres. Z dzie­

ła tego niespracowanogo podróżnika wyjmujemy następny opis wielkich płaszczyzn:• »Pampasy poło­

żone na wschód Kordyllierów mają 900 mil szero­

kości, a część którą zwidziłem, lubo znajdująca się pod tą sarną szerokością jest jednak podzieloną na kilka pasów klimatu, zawierających w sobie płody odmienne. Opuści wszy Buenos-Ayres, pierwszyz tych pasów mający rozległości 180 mil, okryty jest lucerną i ostami; następny ciągnący się na 450 mil wydaje wysokie trawy, a trzeci dosięgający stóp Kordyllierów, jest obszernym lasem składającym się z małych drze­

wek i krzewów. Powierzchowność dwóch ostatnich pasów przez cały rok pozostaje jednakową, drzewa i rośliny są tam zawsze zielone i tylko trawy na owych niezmiernych płaszczyznach kolor swój zmieniają, al­

bowiem z zielonych stają się brunatnemi Pierwszy

Tom //• 30

pas w dziwnym sposobie zmienia się podczas czte­

rech pór roku. W zimie liście ostu są szerokie i gę- ste cała powierzchnia kraju ma pozór obszernego po­

la zasianego rzepą W tćj porze lucerna jest niezmier­

nie bujną i silną, a dzikie stada wolno bujające przed­

stawiają obraz zarównie piękny jak zajmujący. Za nadejściem wiosny lucerna znika, liście ostu rozcią­

gają się po ziemi, płaszczyzna zachowuje jeszcze swą dawną powierzchowność. Lecz w niespełna ciągu miesiąca nadzwyczajna następuje zmiana. Ze wszyst­

kich stron wyrastają ogromne osty i w krótkim cza­

sie dochodzą wysokości 10 lub U stóp, okrywają się kwiatami i tworzą niby płoty po obu stronach drożyny; krajobraz wówczas zupełnie jest zasło- niony; niewidać ani jednego zwierzęcia, a łodygi ostów tak są do siebie zbliżone i tak mocne, że na­

wet pomimo kolców któremi są uzbrojone tworzą nieprzebytą zaporę. Cudowny wzrost tych roślin tak jest szybkim że wojsko nieprzyjacielskie nieznając tego kraju zostałoby już nagle uwięzione wśród o- wjch pól osiowych, nimby jeszcze pomyślało o od­

wrocie. Przy końcu lata krajobraz znów' ulega szyb- kiój zmianie: osty tracą nagle swoje soki i zieloność;

główki ich więdnieją, listki się kurczą, a łodygi czer­

nieją i schną; wiatry Painpasu powiewem swoim trącają jedne o drugie, nareszcie gwałtowny orkan ściele je wszystkie na ziemię gdzie szy bko" gniją i nikną. Lucerna znów wyrasta i płaszczyzna przvo- dziewa się wspaniałą zielonością.« Szeroki pas tra­

wy który jakieśmy wyżej powiedzieli rozciąga się najmniej na 450 mil, niczawiera w sobie ani je ­ dnej rośliny obcej i jadowitej; drzewa rosną tam w zadziwiającym porządku, można albowiem galo­

pować pomiędzy nimi we wszystkich kierunkach.

Klimat Lampasów podlega wielkim zmianom, ró ­ wnie, w zimie jak i w lecie. W zimie co noc marz­

nie, lecz lód rzadko dochodzi kilku linii grubości.

W lecie zaś upały są niezmierne i klimat Lampa­

sów może być uważany za daleko gorętszy niżeli

239

w krajach południowych Europy, jak np. w Grecji, Sycylji i Malcie, położonych w równejże odległości od równika. W wschodniej części płaszczyzny i pasach ostu i lucerny, atmosfera zawsze jest wilgotną, lecz ta wilgoć która szczególniej postrzegać się daje w Bu- enos-Ayres nie jest szkodzącą zdrowiu i można śmiało powiedzićć, nadmienia Head: że Pampasy mają klima równie piękne i zdrowe jak najbardziej zachwycające krainy Włoch i Grecji, które nigdy nie- ulegają zaraźliwym chorobom. Jedną tylko niedogo­

dnością jest tam pamparo czyli wiatr południowo- zachodni, który tworząc się z zimnego powietrza An­

dów pędzi na tę obszerne płaszczyzny z szybkością i gwałtownością, którym oprzeć się niepodobna; lecz po przejściu tego uraganu, powietrze jest znowu bardzo zdrowe i przyjemne.«

Boku 1778, rząd hiszpański zamyślał osiedlić po- brzeża Patagonji i w tym celu wysłał znaczną liczbę rodzin do Ameryki. Azara odebrał polecenie rozpo­

znania brzegu południowego la Platy i wybraniałam najkorzystniejszego i najłatwiejszego położenia do obrony. Lecz niedbalstwo a może i zła chęć w ice­

króla zniweczyły wszystkie te zamiary.

Najlepszy opis Patagonji jaki posiadamy, jest Falknera.chirurga marynarki, który nawrócony przez jezuitów 40 lat przepędził w tym kraju «Na granicy hiszpańskiej, mówi on: grunt jest nizki i równy, o- kryty wysokiemi ziołami rosnąceini zwykle na bagni- skach, oblituje on w armadyle czyli pancerniki, ło­

sie, daniele, strusie i konie dzikie; w lasach znaj­

dują się Iwy i tygrysy. W niektórych miejscach lasy te oddalone są o dwie mile od brzegu morskiego, który tak jest nizkim i pełnym wybojów że przecho­

dzić po nim niepodobna. Najpierwsze góry które w i­

dzieć można podróżując ku południowi, leżą o 3 mile od morza i ciągną się na zachód blizko mil 20.

Wznoszą się one prostopadle z łona płaszczyzny i są okryte ziołami prawie aż po same swoje wierzchołki, szczyty te są małemi płaszczyznami na których

indja-nie polują na dzikie koindja-nie, zagrodziwszy pierwej wązkie przejście przez które zwierzęta te mogłyby ujść na dolne płaszczyzny. Po za temi górami roz­

ciąga się -obszerna pustynia piasczysta zwana przez indjan Huekuwu Mapu czyli kraj Diabła, tej pusty­

ni nigdy oni nieprzebywają; bo gdyby wiatr wzniósł się nagie, powaliłby ich i zagrzebał w piasku. Góry Kasuhiti leżące na północnym brzegu rzeki Czerwo'- nej są początkiem wielkiego łańcucha łączącego się z Kordyllierami Chilijskiemi, a którego rozmaite roz­

gałęzienia ciągną się aż do cieśniny Magellańskiej.

Kasuchiti jest najwyższą górą tego łańcucha, wiekui­

ste śniegi okrywają niektóre jćj cyple. Kilka wiel­

kich rzek spływa z tych gór do Atlantyku. Najgłó- wniejszemi z nich są: Rio-Kolorado czyli Rzeka Czer­

wona i Rio deSauces czyli Rzeka Wierzb, pospoli­

cie zwana Rio-Negro czyli Rzeka Czarna. Wezbra­

nia tej ostatniej rzeki, według Falknera są nadzwy­

czajnie gwałtowne, gdyż jej potoki zwiększone d e ­ szczami i topnieniem śniegów, spadając z zachodniej pochyłości Kordylłierów przyjmują w siebie wszyst­

kie w-ody skrapiające przestrzeli 701) mil. O 10 mil na południe od rzeki Czarnej całe pobrzeże morskie aż do cieśniny Magellana jest krainą niepłodną, nagą i niezamieszkaną, przebiegają ją tylko gwanakosy ze­

szłe z gór pobłizkicb Przez większą część roku znaj­

duje się tam woda tylko w jeziorach, zebrana po spa- dnieniu wielkich deszczów. Indjanie korzystając z pory dżdżystej przybywają tam grzebać ciała zmar­

łych, zwidzać ich groby i zbierać sól w porcie świę­

tego Juljana lub na pobrzeżach morza. Terrytorjum zajęte przez indyjskie pokolenia na zachód owej nie- zamieszkanej przestrzeni, składa się jak powiedział Falkner z pewnej liczby dolin zawierających w so­

bie łańcuchy nizkich gór, skropionych źródłami i strumieniami, które w zimie tworzą jeziora a w lecie zupełnie wysychają. W owej też porze roku krajowcy przenoszą się zwy kle nad brzegi której z wielkich rzek północnych. Od granic Chiłi aż do cieśniny

Magellana kraj jest górzysty, zimny, niepłodny.

Jednak jeśli wierzyć mamy świadectwu Byrona i in­

nych żeglarzy, niektóre części pobrzeża w cieśninie Magellana, odznaczają się roślinnością silną i piękną.

Lasy których drzewa dochodzą znacznej wysokości, okrywają góry. Falkner otrzymał od indjan szaco­

wne objaśnienia o drzewie zwanćm przez nich La- hual, uważa on je za gatunek sosny. Drzewo to o d ­ znacza się tćm szczególniej iż z nadzwyczajną łatw o­

ścią można go łupać, gdyż pień jego jest naznaczony paskami od korzeni aż do samego wierzchołka, tak że może go podzielić wygodniej niż piłą na deski pe­

wnej długości za pomocą klinów.

Narody jridijskie przemieszkujące w tych krajach, same sobie nadają ogólne nazwy Goluchów, czyli wojowników i Ruelchów czyli wschodnich. Pomię­

dzy pierwszymi, Richuncy czyli mieszkający w górach północnych są wedle Falknera, - najodważniejszymi i najgburowatszymi ze>wszystkich Moluchów. «Hiszpa­

nie dowiedziawszy się że jedno z tych pokoleń przeby­

wało w Arauko, mylną nadali mu nazwę Araukanów wszystkim Indjanom w Chili. Naród ten wsławiony odważnym oporem stawionym Hiszpanom, unie­

śmiertelniony wierszami Ercylla, dzisiaj jest tylko garstką ludzi; częste wojny z Hiszpanami a szcze­

gólniej nicumiarkowane użycie wódki, zupełnie go wyniszczyły.

Pokolenie Puelchów czyli lud wschodni zowie się Tehuelhet czyli raczej Tehuel-Kunny, to jest lu­

dzie południowi. Lud ten znany Europejczykom pod nazwą Patagonów, jest narodem koczującym ży­

wiącym się głównie gwanakosatni, zającami i strusia­

mi, nader liczricmi w tych stronach, oraz mięsem kla­

czy dzikich gdy takowe mogą dostać. Błąkają się ciągle od cieśniny Magellańskiej aż do Pampasów w Buenos-Ayres, to jest na przestrzeni blizko 100 mi­

lowej. »Patagonowie czyli Puelhowie, mówi f a lk ­ ner: są silnie zbudowani, lecz nigdy niesłyszałem o żadnem olbrzymiem pokoleniu o którćm inni

po-drożni wspominają, chociaż widziałem ludzi należą­

cych do wszystkich pokoleń jndjan południowych.

YV innej części swojego dzieła mówi: że wzrostTehue- letów rzadko siedm stóp przechodzi, a często nawet 6 tylko dosięga. Owe ludy jndijskie których Falkner tak wychwala odwagę i dobroć, napadły na Buenos- Ayres r. 1707 w 4,0t)0 i niema wątpliwości że le­

pić j uzbrojone byłyby odzyskały płaszczyzny wydar­

te im przez Hiszpanów.

Mapp.y pobrzeży Patagonji zdjęte zostały r. 1782 przez Hiszpanów, którzy szczególnie z wielką pilno­

ścią przejrzeli cieśninę Magellana. Powszechnie w ówczas mniemano że można znaleźć bardziej ku pół­

nocy inną cieśninę spławną; gdyż wiele małych ka­

nałów znajdujących się na zachodniem pobrzeżu P a ­ tagonji nigdy jeszcze niebyło przejrzanych, a pobrze- że wschodnie całkiem prawie było nieznane. Skut­

kiem jednak tej nowej rozpoznawczej podróży, było oznaczenie ciągłości pobrzeża ku zachodowi. Stwier­

dziła ona zdanie dawnych żeglarzy że ziemia Ogni­

sta lubo oznaczana na mappach jako wyspa, isto­

tnie jednak jest tylko gruppą złożoną z kilku ma­

łych wyspek. Roku 1826, kapitanowi King który przerysował z tak wielkim talentem pobrzeża Nowej- Walji-Południowej polecono rozpoznać pobrzeża Patagonji i Ziemi Ognistej. Niepodobna wyobrazić jak niebezpieczną a zarazem i trudną jest pracą przerysowanie pobrzeża tak strzępiatego i ze wszyst­

kich krajów w całym świecie najczęściej ulegające­

go burzom. Kapitan King wykonał jednak dane sobie rozkazy nieuległszy żadnemu przypadkowi. W isto­

cie przekonano się że Hiszpanie wielkie popełnili o- myłki w wielu punktach bardzo ważnych. Pobrzeże zachodnie Patagonji otacza wielki łańcuch wysp, które oddzielone są pomiędzy sobą szcrokiemi cie­

śninami; cieśniny te wznieciły zrazu zwodnicze na­

dzieje znalezienia przejścia na Atlantyk, i kapitan King przekonał się że ciągła linia pobrzeży oznaczo­

nych na mappach hiszpańskich po za temi wyspami,

nic jest stałym lądem lecz innym łańcuchem wysp, równie obszernym jak pierwszy archipelag. Rozpo­

znał także że Ziemia-Ognista jest przerżnięta pię­

knym spławnym kanałem bieżącym na wschód i zachód, któremu nadał on nazwę swojego okrętu I) eagle.

Po podróży Kooka odbytój 1774 r. zdawało się że odkrycia południowe straciły cały swój urok. Lecz r. 1818 William Smith dowódzca brygu William, płynąc z Monte-Video do Valparaiso pod 62° sze­

rokości, odkrył długi ciąg pobrzeży do których przy­

bliżył się w następnym roku; była to ziemia niepło­

dna, pokryta śniegiem, na brzegach której znajdo­

wało się wielkie mnóstwo cieląt morskich. Pan Smith uwiadomił o swoim odkryciu pana Barnes- fiełd dowódcę fregaty Andromalra stojącej w ó w ­ czas w przystani Valparaiso, który mu polecił roz­

poznać te pobrzeża. Nadał on temu lądowi nazwę Nowej-Szetlandji-poludniowej; jest to gruppa skła­

dająca się z dwunastu wysp głównych i niezliczo­

nych skuł wystających po nad wodą i rozciąga­

jących się pomiędzy 61° i 53° długości zacho­

dniej. Wyspy te są całkiem ogołocone z roślinno­

ści; lecz znajduje się na nich wielkie mnóstwo cieląt morskich zwanych w tych stronach słonia­

mi morskiemi. Łatwość dostania skór kosztownych tych zwierząt, przedstawiała żeglarzom zbyt silne ponęty aby jakiekolwiek niebezpieczeństwo mogło ich odstraszyć i wstrzymać i Nową-Szellandją połu­

dniową zaczęły wkrótce zwidzać tłumy okrętów.

Cielęta morskie nawykłe do ciszy wcale się nielęka- ły niebezpieczeństwa i pozostawały nieruchome, gdy rybacy zabijali je i obdzierali ze skóry. Samce ma­

ją niekiedy 24 stop długości a 14 stóp obwodu. Sa­

mice są o trzecią część mniejsze i nie tak silne; z 3 lub 4 samców wytapiają niekiedy beczkę oleju. Licz­

ba tych zwierząt złowionych na pobrzcżach Nowej- Szetlandji południowej w latach 1821 i 1822, do­

chodzi do 320,000, a olej wytopiony z ich tłuszczu,

244

940 beczek. Lecz ponieważ zabijano bez różnicy sam­

ce i samice, przeto już w drugim roku mniej był połów korzystny. W} rachowano jednak że pobrzeża Nowej-Szetlandji południowej mogły dostarczyć corocznie 100,000 skór, gdyby połów cieląt mor­

skich był należycie urządzony.

Pomiędzy innymi podróżnikami którzy z w i d z i I i Nową-Szetlandję południową w epoce gdy ten handel zaczął się co raz więcej rozszerzać, wspomniemy na- dewszystko pana Weddel ofticera marynarki królew­

skiej. Dnia 17 grudnia 1824 pan Weddel wsiadł na bryg Joanna, o 160 beczkach, któremu towarzyszył drugi kutter 65-heczkowy zwany Beaufort, d ow o­

dzony przez Macieja Brisbane Dwa te małe okręty zaopatrzone w wszelkie zapasy na dwa lata, miały się udać na przejrzenie mórz południowych. Podróż tak długa i niebezpieczna przedsięwzięta tak małemi statkami, dokonana z tak wielką śmiałością, przypo­

mina czasy Drakego, Frohischera i Dawis.i. Pan Weddel wypocząwszy czas jakiś w porcie świętej- Eteny na pobrzeżach Patagonji, skierował ku połu- dnio-wschodowi na,początku stycznia 1825 i 12 te­

goż miesiąca rozpoznał Orkady południowe, gruppę wysp leżącą blizko pod 61° długości południowej i 43° zachodu, którą odkrył w przeszłym roku. Widok tego pobrzeża nra być jeszcze bardziej przerażającem niżeli Nowej-Szetlandji: góry lodu utworzone w za­

tokach w czasie zimy, kruszą się w kawały w leciey a szczątki icli kołysane wułumi, zagrażają okrętom ciągle największern niebezpieczeństwem. Najwznio­

ślejsze szczyty tych wysp są pospolicie zakończone w kształcie wież i bardzo podobne do gór rozburzo­

nych wstrząśnieniami ziemi. Okręty o płynęły te wy­

spy w przestrzeni blisko 50 mil: lecz dla zbyt małej liczby cieląt morskich, burz i mgłów ciągłych, mu­

siały niezadługo skierować w inne strony. Pan Wed­

del postano wił popłynąć ku południowi i dostał się do 7° szerokości. Wyspy lodowe okrywały morza i pod 68“ 30’ lody te tak się pomnożyły, że prawie

niepodobieństwem było żeglować wśród tego pły­

wającego archipelagu. Lecz pod 70° 26’ lody zu­

pełnie znikły, powietrze się złagodziło gromady pta­

ków zaczęły wznosić się w około okrętów, postrze­

żono kilku wielorybów igrających pośród bałwanów.

Stosunkowo jak nasi podróżni zbliżali się ku połu­

dniowi, temperatura co raz była łagodniejszą, liczba wielorybów zwiększyła się i jak tylko oko dosięgało # niewidać już było ani kawałka lodu. W tak przyjąć znych okolicznościach,Weddel spodziewał się co chwi­

la odkryć ziemię nieznaną; działo się to właśnie 20 lutego, w porze kończenia się zimy w tych stronach.

Znajdowali się pod 34“ 10’ 45” długości ¡dosięgli 74° 15' szerokości, gdy dobry wiatr południowy na­

gle powstał; unocno pragnąłem mówi Weddel;

przejrzeć strony południowo-zachodnie tych pobrze- ży; lecz zastanowiwszy się że pora roku była już bar­

dzo spóźniona, że mieliśmy jeszcze do przebycia 1,000 mil na morzu okrytćin lodami, w czasie długich t mglistych nocy, korzystałem więc z pomyślnego w ia­

tru i zacząłem myśleć o odwrocie.«

W tej podróży Weddel dostał się do koła połu­

dniowego pod 3° 5' czyli 214 mił dalej od kapitana Kook lub któregokolwiek innego żeglarza. Nazwał on tę część oceanu dotąd niezwidzoną, morzem króla Jerzego IV. Rzecz godna uwagi że lody nie- zwiększały się w miarę jak się posuwał ku południo- wi;przeciwnie płynął po morzu głębokiem, otwarłem, w daleko łagodniejszym klimacie Uważał także Ic ru­

chy igły magnesowej wolniały pod temi wysokiemi po- łudniowetni stopniami, jąk to samo kapitan Parry uważał pod dalekiemi stopniami północnemi, szuka­

jąc przejścia północno-zachodniego.

Żeglarze nasi rozłączeni gwałtownemi nawałni­

Żeglarze nasi rozłączeni gwałtownemi nawałni­