(H e rb a b n y ’s N achfolger) D'a '
m . W I E D E Ń , Vll|1. Kaiserstrasse 7 3 — 75. ^ :
Składy we wszystkich większych aptekach.®5M Ę C Z E N N IC Y Z A W O L N O Ś Ć I LU D .
O powiadanie historyczne przez KASPRA WOJNARA.
Około 70 lat minęło, jak dnia 31. lipca 1847 r. dwaj szlachetni bojow nicy za w ol
ność d lud, zaw iśli na drzew ie szubienicz- netni, 70 lat dobiega, jak przem oc despo
tyczna tryu m fow ała chw ilowo nad idea wolności, aby w k ró tce z tern w iększą hań
bą runąć pod niezłam aną potęgą ducha sw obody i b ra te rs tw a ludów.
Zanim jedn?'< opow iem y o zaszczytnej śmierci Teofila W iśniow skiego i Józefa KapuścifisKiego, m usim y w pierw rzucić o- kiem na poprzednie dzieje i zapoznać się z owym i czasam i, w k tórych oni żyli i p r a cowali, m usim y poznać te „zbrodnie", za które ich spotkała tak surow a kara.
P o rozbiorze P olski naród nie w yrzek ł się ipraw do sw obody i niepodległości i nieraz ch w y tał za oręż, aby w ypędzić z a borców z rodzinnej ziemi za dziesiątą g ra nicę, ale niestety w alki te się nie pow iodły, bo nie znalazły poparcia u ludu, gdyż lud w ted y nie czuł się jeszcze polskim, nie miał przyw iązania do ojczyzny, bo daw niej ojczyzna nie b y ła dla niego rnatką, ale m acochą. Lud bowiem nie miał praw ie ża
dnych p ra w politycznych i musiał znosić ciężkie jarzm o poddaństw a i pańszczyzny.
Ludzie uczciwi i spraw iedliw i czuli tę k rz y w d ę ludu ii (poczęli czynić starania, aby nadać mu w olność i znieść pańszczy
znę. Już sław na K o n s t y t u c y a T r z e c i e g o M a j a 1791 r. była; zapow iedzią lepszej doli dla ludu, a w krótce potem , bo już w r. 1794 dnia 7. m aja pod.P ołańcem
zapow iedział ukochany nasz naczelnik w sukm anie, Tad. Kościuszko, zniesienie pań
szczyzny dla tych w szystkich, co pom ogą w ypędzić w ro g a z kraju. N-iestety p o w sta
nie Kościuszki upadło, w rogow ie nasi zno
wu wzięli górę i rozdarli resztę wolnej polskiej ziemi i znow u lud poszedł „pod obce rz ąd y i baty".
Ten podział Polski, jaki się odbył p rz y ostatnim rozbiorze w r. 1795, doznał je
szcze zm iany. W tym czasie b y ł w e F ran- cyi wielki w ojow nik Napoleon, k tó ry cu
dów w aleczności d ok azyw ał i odnosił zw y cięstw a nad w szystkim i nieprzyjaciół
mi F rancuzów . W ielką pomocą w tych w alkach by ły mu legiony ipolskie, utw o rzone przez sław nego jenerała H e n r y k a D ą b r o w s k i e g o , to też kiedy Napole
on, zo staw szy później cesarzem , w r. 1805 zbif na głow ę A ustryaków i Moskali, a w roku następnym 1806 także P ru sak ó w i kiedy, zw yciężając wszędzie, przeszedł ca
łe Niem cy i p rzy b y ł aż do Wielkopolski, zmusił tu P ru sak ó w do oddania zagarnię
tych ziem ploskich. z których utw orzono tak zw ane K sięstwo W arszaw skie.
P iękną i dobrą gospodarkę rozpoczął rząd polski w tej części wolnej Polski, jaką było K sięstw o W arszaw skie': budow ano szkoły, fabryki, p racow ano gorliw ie nad podniesieniem przem ysłu i rolnictw a, p rz y gotow yw ano zniesienie pańszczyzny, lecz nie długo to trw ało. Napoleon postąpił so
bie niewdzięcznie z Polakam i i popełnił
* Gospodarz0 1
wielki błąd, że nie zażądał przyw rócenia ziem polskich dzisiejsze K rólestw o Polskie, zw ane tak że K rólestw em K ongresow em albo krótko K ongresów ką. Królem P o l
skim b y ł car A leksander I., a w edług u- chw al kongresu P o la cy w e w szystkich trzech zaborach mieli otrzym ać; „przed
staw icielstw o i instytucye (czyli urządze
nia) narodow e, stosow ne do ich b ytu po
litycznego". C zy zab orcy spełnili w łasne postanow ienia i zobow iązania, przekonam y się w krótce.
kuczania. -Według ko-nstyitucyi ob radow ał w W arszaw ie sejm, ale składał się tylko oficerami, wielu opuszczało szeregi a na
w et odbierało sobie życie, nic mogąc znieść przez swoich w łasnych despotycznych w ładców , zaczęły się burzyć, usuw ać z
tro n ó w znienaw idzonych królów i w y w a l
c z a ć sobie w olność i rów ność.
W ieczorem 29; listopada, g a rstk a najod
w ażniejszych uczniów z w ojskow ej szkoły podchorążych uderzyła na dany znak na B elw eder, m ieszkanie wielkiego księcia Konstantego, zakluła straże i z okrzykiem : pow stania rozpoczęło się ogromne prze
śladow anie zw yciężonego narodu polskie
go. M nóstw o rodaków musiało opuścić ro im konstytucyę, poszanow anie narodow o
ści i języka ojczystego; urzędnikam i mieli b y ć P olacy. T ym czasem w krótce zaczęto ich usuw ać ze w szystkich stanow isk, a natom iast nasłano urzędników Niemców;
w e w szystkich urzędach zaprow adzono ję
zyk niemiecki, prześladow ano polską na
rodow ość, a później naw et religię katolic ludzi szlachetnych chciało podnieść bo
gactw o narodow e przez przem ysł: zak ła
przecież w ted y kolei nie było, tylko kon przed rozm aitym i „landratam i i hofratam i11, niektórzy jeździli naw et do sam ego icesarza do W iednia, aby sobie tylko w y ż eb rać jaki
dzisiejsze gubernie Lubelską, Siedlecką, R adom ską, Kielecką, K raków z częścią G a rozpoczęło się straszn e prześladow anie.
Nikt z biorących udział w tej św iętej w alce
ich dolę osładzała nadzieja, że kiedyś się
pomóg, w spieranie chorych i niezdolnych do p ra cy i t. p.
checkiej, lecz Polski, obejmującej „miliony szczęśliw ych, w olnych m ieszkańców ", ko
rzystających z urodzajnych niw ojczy
stych. Zniknąć tam m iały w szelkie daw ne
Dla pozyskania jak największej liczby ludzi dla tych zasad i przekonań w y d a w a
Ci em isaryusze czyli w ysłannicy przebie
gali ziemie polskie w szerz i w zdłuż w e w szystkich trzech zaborach, chodzili od dw oru do dworu, od wioski do wioski, gło
sząc w szędzie, że to jest najw iększa nie
spraw iedliw ością, aby jedni ludzie na dru
gich pracow ali, że należy znieść poddań
stw o i pańszczyznę, a grunta upraw iane 1) Manifest T ow arzystw a demokratycz
nego z 4. grudnia 1836 r.
dotychczas przez lud pow inny się stać je ..S tow arzyszenie Ludu P olskiego1*.
P ra c a em isaryuszów obfite w y d a w a ła bardzo skutecznie niew iasty polskie.
Jednym z najczynniejszych i najgorliw
szych pracow ników z pośród m łodzieży
w śród ludu i z ludem. W yjechał w ięc ze więzienia lw ow skie, rozpoczęto urządzać b ardzo w iele rew izyj, aresztow ano wielu podejrzanych o działanie w śród ludu. Do pom ocy użył rząd haniebnego środka:
„W ów czas to po raz pierw szy uznał rząd za stosow ne użyć w łościan jako obław ę policyjną przeciw ko szlachcie, przechow u
jącej w ychodźców . Zasługa tego w y n alaz
ku p rzypada w udziale radcy dw oru K rat- terow i. sprow adzonem u umyślnie z Czer- niowiec, którego harce, w y p raw ian e w cyrkule czortkow skim w pościgu za po
dejrzanemu osobistościam i, zo stały uw ień
czone n a kartach w spółczesnych pam ięt
ników. Chłopi, zachęceni przez niego na
grodą dziesięciu złotych reńskich za k aż
dego pojmanego em igranta, zaczęli napa
dać na przejezdnych po gościńcach, o raz
3) „Życie za wolność" St. Schniir-Pepłowskiego.
W ielu ze zw iązkow ych w padło w ręce
czych zdołał ujść przed pościgiem policyj C entralizacyi. O bow iązkiem centralizacyi było utrzym yw anie w nich w iary niezłom
kratycznego, D em okrata polski, Katechizm dem okratyczny i t. d. — Teofil W iśniow było przygotow anie zbrojnej walki p rze
ciw zaborcom , ale rów nocześnie z rozpo ziemiach P olski nastąpił zbrojny w ybuch.
Z pośród ty ch dzielnych m isyonarzy i m ęczenników za sp raw ę św iętą, k tó rzy działali w zaborze m oskiewskim , szcze
gólniej dwaj zasługują na obszerniejszą w z m ian k ę: S z y m o n K o n a r s k i i
■okropnie, chcąc się dowiedzieć o innych członkach stow arzyszenia, lecz napróżno.
M ęczennik nasz znosił wszelkie nieludzkie katusze z bohaterskim spokojem i milczał jak grób, tak, że prezes komisyi śledczej,
Mniej więcej w tym czasie rozpoczął pracę w śród ludu ksiądz P iotr Ściegienny, proboszcz z Chodla w w ojew ództw ie Iu- belskiem. B yt synem chtopa. Urodzi! się w r. 1800, nauki pobierał w Szkotach
pijar-S zym on K onarski.
kniaź Trubeckoj, w oiat: „To żelazny czło
w iek!" — S zlachetny ży w o t zakończył 27. lutego 1839 r., ro zstrzelany w W ilnie4).
4) O Szymonie Konarskim w yszta osobna książeczka przez Wandę, zasługująca na roz
powszechnienie, tudzież w iększa praca przeż Stan. Szpotańskiego.
skich. poczem został księdzem. M ając se r
ce nadzw yczaj szlachetne, bolał wielce nad losem nieszczęśliw ego ludu, k tó ry jęczał pod brzem ieniem p ańszczyzny i nahajką m oskiew ską. P o stan ow ił w ięc powoli i o- strożnie, ale w y trw a le p raco w ać nad tem, ab y uwolnić lud tak od jarzm a m oskiew
-skiego, jak i od pańszczyzny. Zorganizo
chodniej Galicyi działali przedew szystkiem . F ranciszek hr. W iesiołowski, bardzo w iel w śród nieustającej pogoni policyjnych zbi
rów , „landsdragonów ", a co gorsza, w śród zdem oralizow anej poduszczeniam i biuro- k racyi (w śród zepsutej przez urzędników podburzaniem ) ludności wiejskiej. Dzięki niestrudzonym sw ym zabiegom posiadał było należycie przygotow ane. C entraliza- cya, ulegając naciskow i z kraju, zgodziła
Rząd pruski zach o w y w ał się nibyto spo użyć najnikczem niejszych środków , byle tylko poskrom ić w szelkie dążenia do w ol M iihlbachera podburzyć ciemny lud w iej
ski przeciw ko szlachcie, w m aw iając weń, że szlachta dlatego urządza pow stanie, bo cesarz chce dać w łościanom grunta i znieść pańszczyznę. T ak w yw ołano roz
myślnie ow ą okropną „rzeź galicyjską", której groza urąga wszelkiem u opisowi."
„P rzez cztery straszn e dni lala się krew niewinnych, m ordow anych przez w łasnych braci w śró d okrucieństw , od jakich w łosy poprzebieranych kom isarzy rządow ych rz u cały się na dw o ry szlacheckie, m ordu winien, sami sobie czytelnicy doś-piewają.
W krótce też serdeczny pieśniarz narodo
w y Kornel Ujejski w ołał z głębi zbolałej,
stw a , w k tó ry m k aż d y podług zasług i szlachty b yło bardzo wielu sprzyjających z głębi serca ludowi i pragnących jego więziono też ogrom ną liczbę czynniejszych rodaków , z którym i rozpoczęto proces
śniowski, po rozpuszczeniu sw egp oddziału śpieszył w przebraniu duchownego do Ma- p rzy dzisiejszej ulicy B atorego.
T u pędził ten szlachetny męczennik za
przednio mówili, jak zorganizow ał oddziat z 500 dziarskich górali sądeckich i bił z straszn ą egzekucyą nastąpiło publiczne czytanie w y ro k ó w w śró d ogrom nej rzeszy pozwolono rodzinie W iśniow skiego o dw ie
dzić go w k azam atach więziennych. Od
W as. żegnam w szystkich poczciw ych. T eo
fil W iśniow ski".
W dniu 30. lipca przyjęli skazani św.
S akram enta. — N azajutrz już z brzaskiem dnia zaludniły się tłumnie ulice w pobliżu więzień, tysiące przygnębionych rodaków w śród uroczystej ciszy czekało na okropną
na górze tracenia, zw anej także ze w z g a r
dą górą „hyclow ską". W iśniow ski sta n ą w szy pod szubienicą, zaw ołał: „Niech żyje P olska!" — i zginął. Kapuściński k rz y knął rów nież grom kim głosem : „Niech ży je Polska! B racia! nie dajcie się o d strasz y ć śm iercią mo...“ re szty nie dokończył, sznur
chwilę. N iew iasty i dziewice polskie p rz y g o to w ały kw iaty, aby nimi obsypać ofia
ry za św iętą spraw ę, ale w ład za ich z a m iar udarem niła, gdyż kazała skazanych prow adzić zupełnie inną drogą, niż zw ykle, w otoczeniu wojska.
O kropny akt stracenia odbył się w po
bliżu m iasta w stronie północno-zachodniej
katow ski przerw ał tętno życia jego.
Zwłoki nieszczęśliw ych w isiały cały dzień na drzew ie szubienicy, niby dla h ań by i pogardy; tym czasem w róg nasz nie wiedział, że ,ci dwaj straceni, to św ięci n a
si, a te złow rogie słupy, to krzyże naro dowe. Ś pieszyły też tysiące ku d otych cza
sowej górze hańby, k tó ra od tej chwili Pomnik Teofila Wiśniowskiego.
stała się miejscem pielgrzym ek i czci, bo
śniow skiego do Polskiego Ludu:
„Ludu Polski! Ludu niewirfny! przez zapłatą braci naszych bezlitośnym urzęd
nikom. P rzeb aczam y W am w szy stk ie złe
Rys.Artur Grottger: „LITUANIA". — ZNAK.
Rys.Artur Grottger. „lituania".— :?us::za;
„M iałbym w am w iele jeszcze do po nie zapominajcie o O jczyźnie!"
* * % ko nstytucyę, znosząc rów nocześnie pod
daństw o i pańszczyznę. I dziś jeszcze ten
T rzeszczą kości, staw y, Spotnieli już kaci —
L ecz Konarski Szym on milczy.
Nie; w y d a on braci!
W ścieka się M uraw iew , Kipi z niego piana...
W ieszać chce; lecz m iał Konarski Stopień kapitana.
W ięc z a T rocką bram ą Głucho b ęb n y g ra ją — T am Szym ona Konarskiego Dzisiaj rozstrzelają.
W yw lekli go z lochu, M artw ego w pół trupa, P rzy w ią zali go w kajdanach Do tej Ikaźni słupa.
Tam m u odczytali W y ro k śm ierci carski...
— Niechaj żyje P olska! -— na to O dkrzyknął Konarski.
Zagłuszyły bębny Ten o k rzyk zuch w ały:
P od ro tow ym ogniem, w dymie, P ad ł męczennik śm iały.
T ak zginął Konarski, B ohater nasz miły!
A z kajdanów jego Polki Pierścienie nosiły.
M a r y a K o n o p n i c k a .
EMISARYUSZE.
C ichą nocą, m roczną nocą G w iazdy się migocą...
N ad gran icą cień się słania —
— Kto tam idzie? P o co ? Hej, to Józef jest Zaliwski . Z druhami swoim i —
Idzie budzić o rły senne Na tej polskiej ziemi.
Idzie budzić orły senne.
Krzepić senne dusze...
To w y słań cy E m igracyi — To Em isaryusze!
Pieszo z F rancyi i bez broni, O żebraczym chlebie.
W yszli, b y znów w alczyć, cierpieć, P olsko m a, dla ciebie!
Cicho milczkiem się przekradli P rze z graniczne straże.
R ozsypali się po kraju, P o całym obszarze...
R ozsypali się ipo kraju, Ja k milczące cienie.
A gdzie przeszli, tam się budzi W olności pragnienie.
P oczu ły tę w iosnę w sercach, S postrzegły się wrogi...
Biegną szukać, biegną chw ytać, T rzęsą dom ów progi.
Nie uchodzą dobrowolni Siprawy m ęczennicy,
P o w ięziennych giną lochach, Luto na szubienicy.
Ale hasło już w ydane!
Ju ż nad P olsk ą całą
Jakim ś brzaskiem , jakim ś św item Niebo rozedniało...
E m isaryusz tu był... T ędy O ddech tchnął swobody...
Tutaj padło słow o ciche,
— Nie giną naro d y ! — Em isaryusz... P olsk a cała Imię to pow tarza.
A głow y się ze czcią chylą, Ja k b y u ołtarza!
M a r y a K o n o p n i c k a.