• Nie Znaleziono Wyników

KOMBINOWANIE I PODZIAŁ „WSCHÓD-ZACHÓD"

DYLEMATY WSTYDU

Pisanie o wstydzie nie jest łatwe, w szczególności gdy okazuje się, jak ważna jest jego rola społeczna i polityczna. Wstyd jest polityczny, a jego znaczenie potęgowane jest w momencie, gdy rzuca cień na szersze konteksty ideologiczne i relacje władzy. Podążanie za wstydem wiązało się dla mnie nie tylko z dyskomfortem badawczym, który był

produktywny, lecz również z dyskomfortem polityczności.

Zawstydzające rozpoznanie narodowego „My" miało na celu dekonstrukcję

homogenicznych tożsamości, za którymi skrywają się zróżnicowani „ludzie z krwi i kości", przy jednoczesnym niezatrzymywaniu się jedynie na różnicy. Wstyd wywoływany był przez

„zażyłość kulturową", familiarność praktyk i znaczeń, które w kontakcie z Innym stanowiły podstawy praktycznego esencjalizowania „polskości". Wstyd okazał się więc narzędziem łączącym (wyobrażone) różnice (klasowe) i podobieństwo (narodowe), przy czym różnica była punktem wyjścia, przesłanką do pisania, a nie jedynie konkluzją. W tym samym jednak czasie uświadomienie sobie własnego zawstydzenia, które było związane z tym, co obserwuję, przebywając z polakkene, potęgowało we mnie chęć autocenzury przy pisaniu etnografii. Nie chciałem „ujawniać" tych nieco „ciemniejszych" szczegółów z życia

migracyjnego polakkene, które często były rezultatem kombinowania. Zrezygnowałem z tego, uważając, że jest to nieistotne lub niepotrzebnie krzywdzące. Być może jednak był to także rezultat samej „zażyłości kulturowej" i potrzeba „ukrycia" tego, co zawstydzające i co

„obnaża" istniejące „wady" i „skazy" zdefiniowane przez podział Wschód-Zachód za pośrednictwem technologii „normalizacji"?

Str. 205

Niemniej to, co zostało przedstawione, miało na celu rzucenie pewnego światła na strategie migracyjne polakkene. Podobnie było w przypadku kosmopolitów, których

narracje, spostrzeżenia i komentarze o polakkene często miały charakter dyskryminacyjny i jednoznacznie potępiający. Jednym słowem, moje pozycjonowanie nie miało jedynie miejsca w terenie między polakkene a kosmopolitami, lecz także podczas pisania o ich emocjach i wyobrażeniach.

Emocje wpisane są w relacje władzy i hierarchie społeczne (Przypis 572. zob. Abu-Lughod i Lutz, 1990), a zawstydzenie jest tego przykładem. Wstydziłem się swojego zawstydzenia, ponieważ uświadomiło mi to moją własną, niezręczną, pozycję w relacjach władzy. Byłem uwikłany w sytuacje, konteksty i zależności, które nie tylko tworzyły problemy badawcze i etyczne (zarówno w terenie, jak i podczas pisania), lecz także ukazywały role istniejących wyobrażeń i ideologii, w których sam byłem osadzony. Konsekwencją tego były trzy główne dylematy wstydu - pewnego rodzaju „diaetnograficzne" „cienie" - które towarzyszyły mi podczas badań i pisania etnografii.

Po pierwsze, był to „cień" kombinowania. Trudno jest bowiem pisać o kombinowaniu w sposób niekrzywdzący. Nawet jeśli potraktowane jest ono ściśle jako idiom kulturowy, w ramach którego nieważne jest to, czy ktoś kombinuje czy nie, a jedynie to, że

wykorzystywane jest ono w dyskursywnych strategiach tożsamościowego

pozycjonowania. Kombinowanie nie jest oczywiście domeną jedynie „polskości". Są to praktyki, które można odnaleźć w wielu innych krajach. Niemniej podobnie jak w przypadku - równie powszechnej - figury złodzieja w koncepcji „zażyłości kulturowej"

Herzfelda (Przypis 573. Herzfeld 1995, 2007) istotny jest kontekst nadawanych w tym przypadku znaczeń praktyki esencjalizowania opartego na ikoniczności i projektowania takich wyobrażeń na kategorię narodowości.

Str. 206

Kombinowanie, niegdyś waloryzowane pozytywnie, współcześnie często rozumiane jest jako noszące znamiona „wad" i „skaz" uniemożliwiających narodowemu „My" bycia

„nowoczesnym". Dylemat wstydu wyłaniający się w trakcie badania i pisania o

kombinowaniu ma charakter ściśle etyczny. Czy bowiem pomimo ostrożności w używaniu słów, pisząc o kombinowaniu, nie krzywdzę moich informatorów? Czy założenie, że w równym stopniu kombinują wszyscy, a zarazem nikt, jest wystarczające, aby uniknąć zarzutów o esencjalizację czy wręcz dyskryminację? Za Herzfeldem (Przypis 574. Herzfeld 2007) jednak uważam, że nie należy esencjalizować esencjalizmu, ponieważ jest on domeną codzienności, narzędziem komunikacji i postrzegania świata. Nie wystarczy więc jedynie dekonstruować esencjalizowania i wskazywać, że istnieje. Trzeba również podjąć próbę odpowiedzi na pytanie, „jak" ludzie esencjalizują oraz w jakich sytuacjach i

kontekstach praktyczny esencjalizm staje się strategią poetyki społecznej wpisaną w relacje i procesy tożsamościowe.

Po drugie, podczas badań i pisania etnografii pojawił się „cień" reżimów wiedzy i władzy funkcjonujący pod postacią technologii „normalizacji". Jest on w pewnym sensie

rezultatem figury kombinowania, ponieważ ukazuje świadome bądź nie próby kontroli społecznej i kulturowej. Gdzie jednak leży granica pomiędzy tym, co określa się jako kombinowanie, a tym, co jest pomysłowością, pragmatyką i sprawczym wykorzystywaniem sytuacji? Doświadczając kombinowania - czy to za pośrednictwem opowieści,

zmityzowanych narracji, legend miejskich, czy też własnych obserwacji - miałem poczucie dylematu niespójności i rozdarcia. Z jednej strony byłem bowiem pod ogromnym

wrażeniem „zaradności" niektórych polskich migrantów i sposobów „załatwiania"

rozmaitych problemów migracyjnych. Z drugiej natomiast pojawiało się u mnie poczucie zawstydzenia, że „przecież tak nie można", że to działanie na granicy prawa i moralności.

Str. 207

Dylemat ten był rezultatem istniejących wyobrażeń i ideologii, którymi sam jestem przesiąknięty. Uświadomiłem więc sobie, że moja podmiotowość jest produktem tych samych globalnych treści i zależności, które pojawiają się w grupie polskich migrantów, i że świadome bądź nie próby sytuowania się po „jednej" bądź „drugiej" stronie zawsze mają charakter polityczny.

Po trzecie wreszcie, pojawił się dylemat wstydu właśnie jako działania politycznego. Nie chodzi jednak o polityczność samej antropologii. Wychodzę z założenia, że antropologia jest nieodłącznie związana z politycznością i zaangażowaniem, i taka powinna pozostać.

Poważnym problemem jednak w badaniu i pisaniu o globalnych zależnościach i nierównych relacjach władzy oraz ideologicznym, zesencjalizowanym i perswazyjnym podziale Wschód-Zachód, produkującym wyobrażenia o „odpowiednich" stylach życia, myślenia i działania (zarówno na poziomie jednostkowym, jak i zbiorowym), okazał się dla mnie kontekst polskiej polityki. Krytyka kulturowa i refleksyjność, będące podstawowymi narzędziami antropologii i dekonstruujące istniejące zależności społeczne, kulturowe, ekonomiczne i polityczne, spowodowały, że wpisałem się w dyskurs, w którym wstyd jest istotnym narzędziem walki i strategii politycznych. W rezultacie radykalnie dalekie mi hasła i slogany typu „koniec z pedagogiką wstydu" czy też „czas wstawania z kolan", którymi silnie przesiąknięta jest nacjonalistyczna polityka w Polsce, wzbudzają jednak moje zawstydzenie. Jednym słowem, zabiegi dekonstruowania globalnych zależności i próba

wskazania paradoksu wstydu, które starałem się przedstawić, mogą pozycjonować moją polityczność po niewłaściwej dla mnie stronie barykady.

Str. 208 7.2.