• Nie Znaleziono Wyników

„Badania etnograficzne nie są już tym, czym były" (Przypis 344. Faubion i Marcus, 2009), a kategoria „terenu" w antropologii uległa licznym przeobrażeniom, relokacjom i

poszerzeniom (Przypis 345. zob. Amit, 2000). Etnograficzne „bycie tam" (Przypis 346.

Geertz, 2000) należy uzupełnić również o etnograficzne „bycie tu" (Przypis 347. por.

Knowles, 2000) oraz eksplorację wielowymiarowych, wielokierunkowych i

wielostanowiskowych reżimów, dyskursów i praktyk (Przypis 348. Hannerz, 2010: 59-86).

Tym właśnie jest etnografia wielostanowiskowa (multi-sited ethnography) (Przypis 349.

Marcus, 1995; por. Falzon, 2009; Fitzgerald, 2006), która wydaje się szczególnie istotna w terenie migracyjnym (Przypis 350. por. Goździak i Pawlak, 2016: 114-121). Co więcej, to także za jej sprawą można eksplorować konteksty i znaczenia emocjonalności migracji.

Etnografia wielostanowiskowa pozwala bowiem na „podążanie" za wyłaniającymi się w terenie „tematami", „zjawiskami", „ideami", „konfliktami", „biografiami", „metaforami" czy w końcu za ludźmi przemieszczającymi się między różnymi lokalnościami (Przypis 351. zob.

Marcus, 1995: 106-113). Co istotne, „podążanie za." nie ogranicza się tylko do mobilności horyzontalnej, ale zakłada również mobilność wertykalną - wielość stanowisk to nie tylko wielość miejsc (fizycznych), lecz także wielość poziomów dyskursów i praktyk będących pod wpływem globalnych wyobrażeń i zależności. W kontekście współczesnych migracji etnografia wielostanowiskowa pozwala na eksplorowanie wzajemnych powiązań między globalną złożonością a lokalnymi strategiami i praktykami migrantów. Z perspektywy wielostanowiskowej w etnografii jako metodzie badawczej doświadczane procesy globalne nie są monolityczne i zewnętrzne w stosunku do badanych różnych lokalności. Wręcz przeciwnie, stanowią one sprzężony ze sobą kontekst wzajemnych oddziaływań i negocjacji, czyniąc „systemy-światy" nie tylko ramą kontekstualną naszych badań, lecz również przedmiotem analizy w jej wielostanowiskowej formie (Przypis 352. zob. Marcus, 2009).

Str. 110

Mówiąc inaczej, istniejące dziś przepływy ludzi, rzeczy i idei, powiązania transnarodowe oraz neoliberalna ekonomia polityczna wymagają nowego, dynamicznego i krytycznego podejścia do klasycznie rozumianego podziału globalność-lokalność (Przypis 353. por.

Appadurai, 1986; Hannerz, 2006, 2010; Kearny, 1995).

Zaproponowanie nowej perspektywy badawczej spotkało się oczywiście z serią

krytycznych uwag i metodologicznych zarzutów (Przypis 354. zob. Falzon, 2009: 7-13;

Marcus, 2009: 181-196; por. Goździak i Pawlak, 2016: 119-121). Mimo że istnieje powszechna zgoda co do rekonfiguracji tradycyjnej etnografii w dobie współczesnych procesów globalnych, to jednak zbyt duży nacisk położony na wielostanowiskowość kosztem etnografii może skutkować naiwną fetyszyzacją ruchu i mobilności (Przypis 355.

Falzon, 2009: 7). Mówiąc inaczej, zamiast eksplorowania zarówno „dróg", jak i „korzeni"

(Przypis 356. Clifford, 1997) istnieje obawa skupienia się jedynie na „drogach" (Przypis 357. Falzon, 2009: 7). Być może najczęstszym problemem w etnografii

wielostanowiskowej jest idea i konceptualizacja terenu jako kontekstu wielu stanowisk: Ile stanowisk konstytuuje wielostanowiskowość terenu? Czy możliwe jest etnograficzne zaangażowanie i poznawcza „głębia" terenu w ramach prowadzenia badań

wielostanowiskowych? I w końcu, ile czasu należy spędzić w terenie, aby móc powiedzieć o wytworzeniu się etnograficznej zażyłości i familiarności?

Zatem kłopoty z etnografią wielostanowiskową można sprowadzić do trzech

podstawowych „zarzutów" (Przypis 358. Falzon, 2009: 7-13; por. Goździak i Pawlak, 2016:

119-121). Po pierwsze, istnieje całkiem uzasadniona obawa, że wielostanowiskowość

może prowadzić do utraty etnograficznej „głębi" i „gęstości" (Przypis 359. Falzon, 2009: 7-10). Aby uzyskać poczucie empirycznej „głębi", należy przecież spędzić sporo czasu w terenie, co w przypadku przemieszczania się między kilkoma stanowiskami może być utrudnione.

Str. 111

Po drugie, istnieje także krytyka dotycząca „zrzeczenia się etnograficznej

odpowiedzialności" w terenie (Przypis 360. Falzon, 2009: 10-12). W konsekwencji złożone relacje między badaczem a badanym traktowane są jako drugorzędne lub wręcz

lekceważone. Jeśli bowiem jedynie „podążamy" za ludźmi, narażamy się na utratę kluczowych kontekstów etnograficznych, takich jak refleksyjność, pozycjonowanie, współudział i współpraca w terenie. Po trzecie, prowadząc badania wielostanowiskowe, wystawiamy się także na ryzyko popadania w pułapkę naiwnie rozumianego holizmu (Przypis 361. Falzon, 2009: 12-13). Eksploracja „systemu-świata" prowadzona w oderwaniu od różnych lokalności może doprowadzić do braku kontekstualizacji i

zdominowania analizy przez perspektywę makro, która często redukuje złożoność do kilku

„prostych" zależności.

Istniejąca w antropologii krytyka etnografii wielostanowiskowej jest jak najbardziej zasadna i nie powinno się jej lekceważyć. Śledząc współczesną literaturę z zakresu studiów

migracyjnych, odnoszę wrażenie, że etnografia wielostanowiskowa stała się dziś swoistym słowem kluczem, wykorzystywanym zarówno przez antropologów, jak i socjologów,

geografów humanistycznych czy nawet politologów zainteresowanych zjawiskiem migracji.

Problem jednak w tym, że w wielu przypadkach metodologię etnografii wielostanowiskowej sprowadza się do serii - używając żargonu studiów migracyjnych - „wywiadów częściowo ustrukturyzowanych" przeprowadzonych w różnych miejscach geograficznych,

określanych zazwyczaj jako miejsca „wysyłające" i „przyjmujące" migrantów. Jest to oczywiście bardzo powierzchowne rozumienie etnografii wielostanowiskowej, które prowadzi do banalizacji głównych założeń tej metodologii. Same „wywiady" oraz

„multiplikacja miejsc" ich przeprowadzania nie czyni badań wielostanowiskowymi (Przypis 362. Horst, 2009: 120). Co więcej, tego typu podejście pozbawia etnografię

wielostanowiskową perspektywy etnograficznej, wystawiając jednocześnie badacza na krytykę.

Str. 112

Istotnym aspektem etnografii wielostanowiskowej jest refleksyjne rozpoznanie faktu, że

„teren" to nie tyle zwykłe miejsce geograficzne, ile raczej „przestrzeń koncepcyjna, której znaczenia i ograniczenia są nieustannie negocjowane przez etnografa i informatorów"

(Przypis 363. Gallo, 2009: 89). To właśnie w tego typu procesach negocjowania w terenie oraz doświadczanego w nim „tarcia" perspektywa etnograficzna - oparta na obserwacji uczestniczącej i osadzona we wzajemnych zależnościach globalności i lokalności - odgrywa niezastąpioną rolę.

Jedną z przyczyn lekceważenia obserwacji uczestniczącej, a w konsekwencji banalizacji etnografii wielostanowiskowej w studiach migracyjnych, jest neoliberalny reżim akademii i polityka badań migracyjnych. Tym samym ze względu na istniejącą ideologię ewaluacji (publish or perish), ekonomię badań (finansowanie zależne od sztywnych i

zestandaryzowanych form projektów i grantów) oraz publiczne (i polityczne) „żądania"

kontrolowania migracji wielu badaczy zdaje się „wybierać" łatwe i szybkie sposoby prowadzenia badań. W studiach migracyjnych dominuje więc zasada „chwilowości" - badania prowadzi się przez „chwilę" tu i przez „chwilę" tam, „chwilowo" teraz i „na chwilę"

później (Przypis 364. zob. Hannerz, 2003: 212-213; por. Horst, 2009: 121). Jednym słowem, Geertzowska (Przypis 365. Geertz 2003b: 55) formuła o niemożliwości odgraniczenia życia prywatnego od profesjonalnego została zastąpiona badaniem

„częściowym", „fragmentarycznym" i „szybkim". Wydaje się więc, że neoliberalne technologie produkowania podmiotowości stworzyły nowych badaczy i nowe badania

„etnograficzne", w których relacje w terenie

takie jak „zażyłość" czy „współpraca" - zostały zastąpione przez „transakcjonizm" i

„klientelizm" prowadzonych „wywiadów częściowo ustrukturyzowanych" opartych na

„kwestionariuszach" lub modnych ostatnio „poradnikach" (inter-view guides).

Str. 113

Nie uważam oczywiście, że tego typu badania są niepotrzebne czy też nie mają one wartości poznawczej. Problematyczne jednak wydaje się nazywanie ich „etnografią"

(wielostanowiskową) zamiast po prostu „badaniami jakościowymi", które mają swe zasłużone miejsce w metodologii nauk społecznych.

Aby rzeczywiście postępować zgodnie z założeniami etnografii wielostanowiskowej, należy nie tylko przemieszczać się fizycznie, lecz również połączyć perspektywę mikro (lokalność) i makro (globalność) w złożony i wzajemnie na siebie oddziałujący kontekst antropologicznej analizy. Należy także być otwartym na wyłaniające się w terenie nowe powiązania, zjawiska, idee i praktyki oraz „podążać" za nimi, nawet jeśli oznacza to

odejście od wcześniej analizowanych problemów badawczych, zmianę samego miejsca badań czy też badanej grupy (etnicznej, narodowej, społecznej itd.). Mówiąc inaczej, metoda etnografii wielostanowiskowej implikuje „nieokreśloność" stanowisk

geograficznych (horyzontalna mobilność badawcza) i poznawczych (wertykalna mobilność badawcza), ponieważ nigdy nie możemy być pewni, gdzie zaprowadzi nas teren (Przypis 366. Gallo, 2009: 89). Idea ta nie różni się oczywiście od tradycyjnego rozumienia badań etnograficznych, w których „nieprzewidywalność" (serendipity) jest niezwykle ważnym aspektem. Niemniej perspektywa wielostanowiskowa zakłada nie tylko „kwestionowanie założeń teoretycznych i oczekiwań przedterenowych", lecz również „kwestionowanie samego terenu badawczego" w świetle pojawiających się nowych zależności i powiązań (Przypis 367. Gallo, 2009: 89).

Zjawisko migracji to jak najbardziej odpowiedni teren dla etnografii wielostanowiskowej.

Kontekst eksplorowania „różnych typów ruchu" (Przypis 368. Fitzgerald, 2004: 2),

„badania sieci" (Przypis 369. Hannerz, 2003: 21) oraz globalnych i lokalnych przepływów narzuca nam wręcz „podążanie" za wieloma stanowiskami (Przypis 370. Horst, 2009:

120).

Str. 114

Nie oznacza to jednak porzucania obserwacji uczestniczącej i „głębokiego"

zaangażowania na rzecz krótkich „wizyt terenowych" i fetyszyzmu sformalizowanych

„wywiadów". Jeśli bowiem rzeczywiście będziemy „podążać" za migrantami, bardzo szybko przekonamy się, że ich mobilność musi być analizowana na podstawie lokalnych strategii życiowych i „umiejscowionych" praktyk społeczno-kulturowych. Aby móc być mobilnym, trzeba też być lokalnym, o czym etnografowie wielostanowiskowi doskonale wiedzą. Być może więc różnica między etnografią jednostanowiskową a

wielostanowiskową dotyczy głównie języka - ta pierwsza mówi o „zawężaniu", druga natomiast o „poszerzaniu" (Przypis 371. Falzon, 2009: 13).

Wstyd, którego doświadczyłem w terenie, okazał się dla mnie niezwykle wartościowy poznawczo. Po wstępnych dylematach tożsamościowych i problemach badawczych w terenie wyłonił się kontekst zażyłości kulturowej (Przypis 372. Herzfeld, 2007), którego badanie wymaga zaangażowania, „głębi" terenu i familiarności. Zacząłem nie tylko

„podążać" za migrantami - badając ich powiązania zarówno w Norwegii, jak i w Polsce - lecz również eksplorować wzajemne oddziaływania między globalnością i lokalnością, traktując je jako nowy teren wyobrażeń, ideologii i relacji władzy. Postanowiłem „podążać"

za własnymi emocjami, często lekceważonymi jako „subiektywne" i „nienaukowe", które w

ostateczności miały znaczący wpływ na produkowanie wiedzy etnograficznej.

Wielostanowiskowość moich badań polegała więc na mobilności zarówno fizycznej, jak i analitycznej, w której „tu" i „tam" (Polska i Norwegia), „góra" i „dół" (globalne i lokalne) oraz

„teraz i kiedyś" (praktyki społeczne i konteksty kulturowe) stanowiły połączoną ze sobą całość.

Str. 115