• Nie Znaleziono Wyników

Rozdział 4. East Enders

2. East End: w centrum i na peryferiach

2.2. East End Petera Ackroyda

W ramach przedsięwziętego przez siebie projektu przepisania angielskości Peter Ackroyd, o czym pisałam już w rozdziale drugim, umieszcza Londyn, jego mieszkańców, jego tradycje literackie i jego życie miejskie na centralnej pozycji. Można powiedzieć, że Londyn jako fenomen i jako żywy organizm, jest bohaterem większości książek pisarza. Jednak to nie West End odgrywa tam dominującą rolę, ale wschodnie części miasta, szczególnie dzielnice Spitalfields, Limehouse, czy Wapping.

Str. 212

W wykładzie zatytułowanym London Luminaries and Cockney Visionaries (1993) Ackroyd omawia swoją wizję angielskości, która skupia się wokół pisarzy, artystów i tradycji, które w mniejszym lub większym stopniu związane były z East Endem. Według niego jedną z głównych cech angielskości jest skłonność do teatralizacji przejawiająca się przede wszystkim w formach kultury popularnej takich jak music hall, wodewil, czy teatr uliczny.

Podobna skłonność charakteryzuje, według Ackoryda, także angielską literaturę, jednak tak zwana „kultura wysoka” jest tu jedynie pomniejszym odbiciem dominującej kiedyś tradycji, dominującej w sensie cechującego ją potencjału kulturotwórczego, który był nieporównywalnie silniejszy niż konwencje kultury wysokiej. Szczególnie istotni dla tej tradycji byli tak zwani „monopolilingwiści”, których wpływ Ackroyd wychwycił w dziełach najważniejszych angielskich pisarzy:

„Przez kilka wieków istniała w Londynie tradycja tak zwanych monopolilingwistów – innymi słowy komików czy aktorów, którzy odgrywali kilka szybko zmieniających się ról w trakcie jednego występu. W 18 wieku Samuel Foote występował z numerem komicznym, których wpłynął na pisarzy takich jak Samuel Johnson czy William Blake. Jego następcą w wieku 19 był Charles Matthews, który […] wywarł wpływ na Charles Dickensa [przypis 646]."

Jednym z takich komików był Dan Leno pojawiający się w powieści Ackroyda pod tytułem Dan Leno i Golem z Limehouse (1994). Golem, który nawiedza najbiedniejsze dzielnice East Endu pod postacią seryjnego mordercy, ukazany jest tu jako materializacja szkód wywołanych przez rewolucję przemysłową.

We wspomnianym wyżej eseju Ackroyd omawia artystów, którzy jego zdaniem

reprezentują najbardziej „angielskie” cechy. Są to zazwyczaj idealiści żyjący w biedzie, nieuznani geniusze tacy jak Thomas Chatterton, czy głęboko religijni outsiderzy pokroju Williama Blake’a, których Ackroyda nazywa „Cockneyowskimi wizjonerami”. Jeśli chodzi o artystów sztuk wizualnych, według niego najbardziej angielscy są William Hogarth, William Turner, architekt Nicholas Hawksmoor, a z twórców współczesnych R.B. Kitaj (imigrant z USA), Leon Kossoff (syn żydowskich imigrantów urodzony w Islington) i Frank Auerbach (także żydowsko-niemieckiego pochodzenia). Artyści ci, wschodzący w skład tak zwanej

„szkoły londyńskiej”, reprezentują według Ackoryda szczególną londyńską wrażliwość [przypis 647].

Str. 213

Jeśli weźmie się pod uwagę ten rodzaj często niezamożnego wizjonera i czasem społecznego wyrzutka z jednej strony i rozważy to, co Ackroyd pisał na temat

wszechobecności spektaklu, otrzymujemy wizję angielskość, która jest zdecydowanie inna od tradycyjnie formułowanych definicji także pod względem kwestii klasy społecznej.

Angielskość nie jest tu bowiem związana z ziemiaństwem, ani burżuazją, ale łączona ze zwykłymi ludźmi, w tym wielkimi masami imigrantów.

W wielkim historycznym studium Londynu pt. Londyn: The Biography (2001) Ackroyd, kontynuując w pewnym sensie tradycję pisania historii społecznej, nie skupia się na oficjalnej historii miasta, ale na formach ciągłości, zjawiskach tożsamościotwórczych, a szczególnie na genius loci charakteryzującym konkretne miejsca i dzielnice. W książce tej Ackroyd opisuje sposób, w jaki East End stał się ucieleśnieniem strachu Londyńczyków przed zepsuciem i chorobą:

„Obecność w Whitechapel i Spitalfields około 100 tysięcy żydowskich imigrantów jedynie przyczyniło się do podkreślenia wyraźnie „obcego” charakteru miejsca.

Służyła także wzmocnieniu innego terytorialnego mitu, który dotyczył East Endu.

Ze względu na to, że rzeczywiście leży on na wschodzie, kojarzony był z większym

„Wschodem”, leżącym poza światem chrześcijańskim i stanowiącym szagrożenie dla granic Europy. Nazwa nadana bezdomnym dzieciom ulicznym określanym jako „uliczni Arabowie” potwierdza tę diagnozę. East End stanowił w tym sensie ostateczne zagrożenie i największą tajemnicę. Reprezentował jądro ciemności [przypis 648]."

W książce Ackroyda prawdziwe doświadczenie Londynu to doświadczenie nowo przybyłego, podobnie jak prawdziwy charakter Londynu tworzony jest przez owych przybyłych. Hybrydyczność i heterogeniczność stanowią źródła tożsamości Londynu. W wykładzie z 1993 roku pt. The Englishness of English Literature, Ackroyd, podążając śladami Nikolausa Pevsnera, twierdzi otwarcie, że według niego hybrydyczna natura angielskości wyrażająca się w kulturze stanowi ekwiwalent hybrydycznej natury angielskiej rasy. Wierzy on w coś, co określa mianem „chronologicznego rezonansu”, rodzaju

dziedzictwa, które przechodzi nie tyle z pokolenia na pokolenie, ile jego nośnikiem jest konkretne miejsce [przypis 649]. Niektóre miejsca wymagają szczególnego artystycznego traktowania lub wywołują podobne podejście i podobne wydarzenia.

Str. 214

W większości swoich prac Ackroyd nie omawia tych aspektów przeszłości, które związane były z brytyjskim imperializmem. Jego ocena angielskości i Anglii bierze pod uwagę

jedynie Anglię i Londyn jako jej punkt centralny. Jest to, można powiedzieć, zdecydowanie wyspowa perspektywa. Nie znaczy to jednak, że jego wizja angielskości jest elitarna czy wykluczająca w jakimkolwiek sensie, bowiem, jak pisała Andriana Neagu, „dwie cechy, które [Ackroyd] stale podkreśla, to mieszany charakter angielskiej rasy i jej asymilacyjna natura” [przypis 650]. Proponowane przez Ackroyda rozumienie angielskiej tożsamości prosi się o oskarżenie o esencjalizm, choćby ze względu na to, że nie jest ono zbliżone do współczesnych anty-esencjalistycznych definicji tożsamości jako konstruktu. Jednak kładzie on nacisk na to, że tożsamość angielska zależy od mieszania się i ciągłego

napływu nowej krwi („rasa kundli”), co sugeruje procesualną naturę tożsamości kulturowej.

Warto w tym miejscu przywołać ponownie uwagi Saida na temat „petryfikowania” i

„podróżowania” teorii, ponieważ większość omówień postkolonialnej przestrzeni miejskiej powtarza Saidiański model orientalizmu/orientalizowanego dość automatycznie, ryzykując tym samym wpadnięcie w teoretyczną pułapkę, którą takie działanie zastawia na badacza.

Jeśli ten sam model jest wciąż aplikowany w podobny sposób, a te same grupy

bezwzględnie przedstawiane jako ofiary, ogranicza to ponadto propozycję Saida do jej Foucaultowskiego źródła. Natomiast Orientalizm Saida, jeśli weźmiemy pod uwagę jego późniejsze pisma, takie jak Traveling Theory i Traveling Theory Reconsidered, odczytywać należy nie jako pesymistyczną analizę wszechobecnego, dominującego dyskursu władzy, lecz raczej jako punkt wyjścia dla pozytywnego, emancypacyjnego projektu. Należy podkreślić, że zastosowanie przez większość autorów zajmujących się tą tematyką modelu Saida, choć w moim mniemaniu zbyt automatyczne, jest o tyle uzasadnione, że nadal widoczne jest działanie retoryki orientalizującej. Mimo dominującego trendu politycznej poprawności w mediach i prób symbolicznego dekolonizowania wschodniej części Londynu, po drugiej wojnie światowej nadal większość obrazów tej przestrzeni mających służyć jako „obrazy pozytywne” ukazuje przedstawicieli białej klasy robotniczej.

Jak pisała Georgie Wemyss,

„w dominujących dyskursach formułowanych przez policję, krajowe i lokalne media znaczenia słów „Cockney” i „East Ender” były zazwyczaj jasno ustalone. Oba oznaczały niezmieniającą się, homogeniczną, białą, pracującą społeczność, podczas gdy ci, którzy nie pasowali do tych opisów, opisywani byli jako, na przykład „outsiderzy” czy „Azjaci”

[przypis 651]."

Str. 215

Co istotne, cytowany fragment nie odnosi się do czasów bezpośrednio po przybyciu imigrantów po wojnie, ale do zamieszek na Brick Lane we wrześniu 1993 roku. W roku 1987 „The Guardian” opublikował raport na temat wizyty na East End przedsięwziętej przez księcia Walii. Sam jego tytuł sugeruje, jak niewiele obraz dzielnicy zmienił się z upływem czasu. Książę Karol miał mianowicie wybrać się na „safari po East Endzie” do głębiej położonych regionów Spitalfields. Jako jeden z inicjatorów projektu rozwoju społeczności odwiedził „ekonomicznego i społecznego Innego londyńskiego City”, najbardziej ubogą część najuboższej dzielnicy Londynu, Tower Hamlets [przypis 652].

Jane Margaret Jacobs zwraca uwagę na fakt, że w okresie bezpośrednio następującym po upadku imperium, dyskurs angielskości został zmodyfikowany, głównie z powodu fizycznej obecności wcześniej nieobecnych mieszkańców kolonii. Jak pisze ona,

„dokładnie w momencie, gdy cielesna krawędź imperium zbliżyła się do jego centrum, politycy tacy jak Enoch Powell rozpoczęli proces wypierania narracji narodowej opartej na imperialnej potędze przez taką, która oparta była na rodzimej i czystej angielskości.

Oznacza to, że zależność brytyjskiej potęgi od ludzi i dóbr pozyskiwanych w koloniach określana była jako marginesowa i przypadkowa, co czyniło niepewnym prawo

skolonizowanych do zamieszkiwania centrum, czyniąc z nich „obcych” i nagle także

„wewnętrznych wrogów” [przypis 653]."

Postrzegana w kontekście tych zjawisk, angielskość według Ackroyda jest niemal wyłącznie ograniczona do Londynu nie z powodu jego centralnej pozycji (gdzie

centralność rozumiana jest tu jako przeciwstawna wobec i marginalizująca peryferia), ale ponieważ wszystkie marginalizowane podmioty znalazły tu swój dom. W tym sensie

angielskość Ackroyda zbudowana jest i zależna od owych „obcych” elementów, skupia się na heterogeniczności i hybrydyczności, ale podkreśla przede wszystkim czasowe i

przestrzenne ciągłości – nie chodzi o to, kto i dlaczego, ale gdzie i jak. W tym sensie, jako wizja alternatywna i w moim mniemaniu nosząca znamiona potencjalnie emancypacyjnej, będąca pewnego rodzaju prowokacją wobec politycznie poprawnych, lecz działających wedle ustalonych i akceptowanych już przez system schematów, wydaje się zbieżna z równie subwersywną i prowokacyjną artystyczną propozycją Gilberta i George’a.

Str. 216