• Nie Znaleziono Wyników

GŁOŚNE PRZYPADKI MASOWEGO WYMIERANIA PTAKÓW [3611

Przemysław Mastalerz

13. DDT I PTAKI

13.4. GŁOŚNE PRZYPADKI MASOWEGO WYMIERANIA PTAKÓW [3611

DD D i perkozy na jeziorze Clear Lake

Przypadki zatruwania ptaków na polach i lasach były notowane od najwcze­ śniejszych lat stosowania DDT, ale na ogół zatrucia nie miały masowego charakteru [376, 377]. Pierwszy przypadek zatrucia masowego wydarzył się w latach 1949-1957 na jeziorze Clear Lake w Kalifornii [378]. Jest to jezioro o dużych walo­ rach rekreacyjnych, ale okresowo pojawiały się tam muszki Chaoborus asticlopus, które bardzo utrudniały życie, nie dlatego żeby gryzły, ale z powodu występowania w ogromnych ilościach. W roku 1949 postanowiono uwolnić jezioro od tej plagi przez wytępienie żyjących w wodzie larw Chaoborus za pomocą środków owado­ bójczych. Rozważano możliwość zastosowania DDT albo DDD. Wybór padł na DDD, ponieważ związek ten skutecznie tępił larwy i był mniej trujący dla ryb niż DDT. Tuż po zabiegu stężenie DDD w wodzie wynosiło 0,01 ppm. Wystarczyło to do wytrucia 99% larw i uwolniło jezioro od plagi muszek na kilka lat. Muszki wróciły jednak i w roku 1954 konieczne było ponowne zastosowanie DDD. Sukces i tym razem był całkowity ale krótkotrwały i w roku 1957 zastosowano DDD po raz trzeci i ostatni.

Przyczyną rezygnacji z używania DDD do walki z muszkami było zatruwanie perkozów. Przed zastosowaniem DDD na Clear Lake zakładało gniazda ponad tysiąc par perkozów a po zatruciu jeziora przez szereg lat nie było ani jednego gniazda. Perkozy zaczęły wracać na Clear Lake w roku 1962 a pięć lat później ich populacja wróciła do normalnego poziomu.

Nigdy nie przedstawiono dowodu, że DDD jest śmiertelnie trujący dla perko­ zów, ale analiza martwych ptaków wykazała zawartość DDD w tkance tłuszczowej sięgającą 1600 ppm [379, 380]. Duże zawartości DDD, sięgające nawet 2500 ppm w tkance tłuszczowej, zostały wykryte także w rybach z jeziora Clear Lake.

Obecność bardzo dużych ilości DDD w tkankach perkozów i w rybach stano­ wiących ich pokarm została przyjęta za dowód, że przyczyną zatrucia perkozów był DDD. Nie zebrano wtedy bezpośrednich dowodów, a więc nigdy nie dowiemy się prawdy. Sama tylko obecność potencjalnej trucizny nie jest dowodem jej szkodli­ wego działania. Wiadomo przecież, że różne ptaki zawierają bardzo dużo DDT w tkance tłuszczowej i nie wykazują objawów zatrucia. W przypadku perkozów na Clear Lake szczególnie intrygujące jest to, że inne ptaki żyjące na tym jeziorze nie ucierpiały z powodu DDD. Sprawa ta definitywnie przeszła do historii i należy sądzić, że na zawsze pozostanie niewyjaśniona. W ekologicznej literaturze sprawa Clear Lake ciągle jest sztandarowym przykładem ekologicznych szkód wyrządzanych przez pestycydy.

722 P M ASTALERZ

Brązowe pelikany

W ostrych walkach o zakaz stosowania DDT, jakie toczyły się 35 lat temu, niemałą rolę odegrały amerykańskie brązowe pelikany. Organizacje ekologiczne wszel­ kimi sposobami starały się wtedy wyrobić w amerykańskim społeczeństwie przeko­ nanie, że z powodu DDT brązowe pelikany z wybrzeży Luizj any, Teksasu i Kalifornii znalazły się na krawędzi całkowitego wymarcia. Nie unikano przy tym rozpowszech­ niania zwyczajnych kłamstw. W roku 1971 szeroki oddźwięk znalazła absurdalnie fałszywa informacja, że w latach 1961—1970 wymarło 50 tysięcy pelikanów żyją­ cych w Teksasie i Luizjanie na wybrzeżu Zatoki Meksykańskiej [34], Informacja ta, pochodząca z jednej z amerykańskich agencji rządowych, była cytowana w nauko­ wych publikacjach [381] iw środkach masowego przekazu. Tymczasem wiadomo z czasopism ornitologicznych [382], że w roku 1943 w Teksasie i Luizjanie żyło zaledwie kilkaset pelikanów [34, 381], podczas gdy w roku 1918 było ich około 5 tysięcy. Spadek liczebności był wynikiem tępienia tych ptaków przez myśliwych i rybaków. Naturalny wzrost liczebności, od kilkuset w roku 1943 do 50 tysięcy w ciągu niespełna 20 lat, był po prostu niemożliwy, bo pelikany nie odznaczają się tak dużą płodnością. Można się dziwić, że ekolodzy, zafascynowani propagandowym walorem wiadomości o wymarciu 50 tysięcy ptaków z powodu DDT, nic zauważyli, że kilkudziesięciokrotny wzrost populacj i miałby nastąpić w okresie najbardziej inten­ sywnego stosowania DDT. Przeczyłoby to twierdzeniom o trującym działaniu DDT na ptaki.

Na początku lat 1970. zaczęły się pojawiać informacje, że w roku 1969 miał miejsce gwałtowny spadek liczebności pelikanów w Zatoce Kalifornijskiej i na wy­ spach położonych u wybrzeży Kalifornii [383, 385]. Natychmiast uznano, że przy­ czyną jest DDT, przedostający się do oceanu ze ściekami miejskimi i przemysło­ wymi. Brzmiałoby to wiarygodnie, gdyby nie okoliczność, że wtedy ze ściekami z zakładów chemicznych produkujących pestycydy w Kalifornii wydostawało się do oceanu zaledwie około 200 g DDT na dobę [379, 386],

Opublikowano wiele prac o wymieraniu kalifornijskich brązowych pelikanów, ale wszystkie omawiajątylko różne aspekty toksyczności DDT i nic zawierają nawet wzmianki o możliwości działania innych, niebezpiecznych dla pelikanów czynników. Tymczasem spadek liczebności nastąpił w roku 1969 tuż po dużym wypływie ropy z jednego z szybów naftowych położonych w pobliżu wysp zamieszkałych przez pelikany [381]. Ponieważ wiadomo, jak fatalne dla ptaków są skutki nurkowania w poszukiwaniu pożywienia gdy na powierzchni morza rozlana jest ropa [388], to należy się dziwić, że ekolodzy w swoich publikacjach pomijają sprawę wycieku ropy. Znalazłem tylko taką informację, że na początku roku 1969 wyciek ropy unie­ możliwił ekologom wyjazdy na wyspy z koloniami pelikanów [385].

Znaną od lat przyczyną śmiertelności ptaków jest zakaźny wirusowy pomór ptaków (choroba Newcastle). Pod koniec lat 1960 epidemia tej groźnej choroby ogar­ nęła Kalifornię ale w publikacjach o wymieraniu pelikanów nie ma o tym ani słowa.

Ekolodzy głoszą, że populacje pelikanów były zagrożone z powodu DDT. Gdyby jednak tak było, to ewentualny wzrost liczebność ptaków nie mógłby przebie­ gać szybciej niż spadek stężenia DDT w środowisku. Tymczasem fakty mówią coś wręcz przeciwnego: na kalifornijskich wyspach w roku 1969 wykluły się tylko

4 pisklęta a w roku 1974 było ich aż 1185 [387]. Dowodzi to, że przyczyną zmniej­ szenia populacji były krótkotrwałe czynniki, takie jak wyciek ropy lub epidemia. Po ustaniu działania tych czynników liczba ptaków zaczęła szybko wzrastać. Jest sprawą oczywistą, że DDT długo przebywa w środowisku, a więc nie jest czynni­ kiem krótkotrwałym.

Problemu pelikanów u wybrzeży Kalifornii nie można sensownie rozpatrywać bez wzmianki o pelikanach na Florydzie. Otóż faktem jest, że DDT jest obecny także w środowisku na Florydzie, ale tam nie było przypadku gwałtownego zmniejszenia się populacji.

Wiele publikacji o pelikanach na kalifornijskich wyspach dotyczy niewielkiej, bezludnej wysepki Anacapa (to właśnie tam ekolodzy strzelali do pelikanów na gniaz­ dach). W wyniku propagandowych działań organizacji ekologicznych wysepka ta przeszła do historii i stała się symbolem zanieczyszczenia oceanów przez ludzką dzia­ łalność. Ekologiczne publikacje nie dopuszczają nawet cienia wątpliwości, że DDT omal nie doprowadził kalifornijskich pelikanów do zagłady. Powstał w ten sposób jeszcze jeden „fakt” stworzony przez propagandę.

Amerykańskie drozdy (ang. robirtś)

W USA w latach 1950-1965 realizowany był program ochrony wiązów przed wirusową chorobą przenoszoną przez owady [389,390]. Ochrona polegała na opry­ skiwaniu drzew bardzo dużymi dawkami DDT, wynoszącymi nawet ponad 1 kg DDT na jedno drzewo [391]. Te niezwykle duże dawki powodowały masowe zatru­ cia różnych ptaków, ale najbardziej dotknięte były amerykańskie drozdy, bardzo pospolite ptaki zamieszkujące zadrzewione miejsca w miastach [389], Początkowo nie domyślano się, że powodem zatrucia jest DDT, bo ptaki padały dopiero w następ­ nym roku po oprysku. Sprawę wyjaśnił R. J. Barker w publikacji dowodzącej, że drozdy zatruwają się dżdżownicami, które akumulująduże ilości DDT z gleby i opa­ dających jesieniąliści [392,394], Byłto pierwszy opisany przypadek biomagnifikacji. W odróżnieniu od kontrowersyjnej sprawy pelikanów, problem drozdów nie budzi zastrzeżeń, ponieważ ich zatruwanie w wyniku ochrony wiązów jest bardzo dobrze udokumentowane. Drozdy ginęły nie dlatego, że są szczególnie wrażliwe na DDT ale dlatego, że stosowanie dużych dawek przy opryskach wiązów doprowadziło do wysokich stężeń DDT w glebie i w dżdżownicach. Notowano nawet stężenia prze­ kraczające 1000 ppm w dżdżownicach [394] i sięgające 250 ppm w mózgach droz­ dów [392].

Zatruwanie drozdów zostało bardzo szeroko nagłośnione w amerykańskich środ­ kach przekazu i było też jednym z naczelnych tematów książki Rachel Carson. Wszy­

724 P M ASTALER Z

scy widzieli martwe drozdy w alejach wiązów i dlatego akcje protestacyjne domaga­ jące się zakazu DDT spotkały się z szerokim poparciem społecznym.

Pierwsze lokalne zakazy DDT zostały wywalczone przez organizacje ekolo­ giczne w miejscowościach, gdzie była duża śmiertelność drozdów [395], Z drozdami wiąże się też początek i rozwój ekologicznej organizacj i Environmental Defense Fund, której j ednym z założycieli był profesor Charles Wurster, znany i nieprzejednany prze­ ciwnik DDT.

Historia powiązań drozdów z DDT toczy się dalej, ponieważ uczeni ekolodzy ciągle znajdująnowe tematy do badań. Jedna z najnowszych prac dotyczy bioakumu- lacji DDT w łańcuchu gleba-dżdżownice-drozdy w kanadyjskich sadach [396]. Sady wybrano do badań dlatego, że w przeszłości były to miejsca, gdzie stosowano naj­ więcej DDT. Bioakumulacja na etapie gleba-dżdżownice nic jest duża, bo wyraża się współczynnikiem nie przekraczającym 5,0. Współczynnik bioakumulacji na etapie dżdżownice-drozdy osiąga wartość 40.

Sokoły

Jedna z pierwszych publikacji o wpływie DDT na życic sokołów [397] zaczyna się słowami: „spadek liczebności ptaków drapieżnych wystąpił jednocześnie z wpro­ wadzeniem insektycydów chloroorganicznych”. Tak często powoływano się na tę zbieżność w czasie, że uznano j ą za dowód istnienia przyczynowego związku między insektycydami w środowisku i liczebnością sokołów i innych ptaków. Są jednak fakty, które świadczą, że związku takiego po prostu nie ma. Jednym z takich faktów jest liczebność rybołowów w różnych rejonach stanu New Jersey [398]. W niektó­ rych rejonach liczba zajętych gniazd spadła do zera w latach 1939-1963 a w innych, blisko położonych miejscach, nie zanotowano w tym czasie żadnego spadku. DDT i inne insektycydy nie mogły mieć z tym nic wspólnego, ponieważ nic jest możliwe, żeby ich stężenie w środowisku podlegało istotnym wahaniom w obrębie stanu tak małego, jak New Jersey. Byłoby to sprzeczne z aktualną wiedzą o globalnym rozpo­ wszechnieniu DDT.

Przyczynami eksterminacji rybołowów w niektórych rejonach atlantyckiego wybrzeża USA były polowania, wyłapywanie w sidła zakładane dla ochrony stawów rybnych i zajmowanie miejsc lęgowych przez ludzkie osiedla i ośrodki rekreacyjne. [399] Akurat tak się składa, że miejsca atrakcyjne dla ludzi poszukujących rekreacji są atrakcyjne także dla sokołów. Zajmowanie dzikich terenów na letniskowe osiedla nasiliło się szczególnie od początku drugiej połowy XX w., a więc jednocześnie z pojawieniem się DDT. Stąd był już tylko mały krok do uznania DDT za przyczynę zagłady rybołowów.

Sokołem, o którym pisano naj częściej, j est Falc o peregrinus (sokół wędrowny). Ptak ten był tak skutecznie tępiony, że na całym ogromnym terytorium USA (bez Alaski) w roku 1940 było tylko około 200 par zakładających gniazda [55]. W Wielkiej Brytanii podczas wojny władze wojskowe zarządziły eksterminację Falco

peregrinus dla ochrony gołębi pocztowych, tak jakby w epoce radia wojsko musiało polegać na gołębiach przenoszących wiadomości. Skutek tej nieprzemyślanej decyzji był taki, że w latach 1939-1945 liczba sokołów wędrownych na wyspach brytyj­ skich zmniejszyła się o 40% [27],

Badania sokołów wędrownych dostarczyły kolejnych dowodów braku związku przyczynowego między DDT w środowisku i liczbą tych ptaków. W Kanadzie np. normalną reprodukcję sokołów notowano nawet wtedy, gdy ich tkanki zawierały wyjątkowo dużo DDT [400-402]. Ratcliffe, odkrywca rzekomego związku przy­ czynowego DDT z reprodukcją drapieżnych ptaków, sam zaprzeczył swojemu odkryciu pisząc [403], że spadek liczebności sokołów trwał tylko do roku 1963. DDT nie mógł z tym mieć żadnego związku, bo gdyby istniał taki związek, to repro­ dukcja sokołów nie mogłaby się poprawić w czasie najbardziej intensywnego stoso­ wania DDT.

Głęboka wiara ekologów w rychły koniec sokołów, spowodowany chloroorga- nicznymi pestycydami, została w 1975 wyrażona w przepowiedni [404], że ostatni sokół wędrowny w Ameryce Północnej zginie w roku 1980. Z publikacji w następ­ nych latach wynika jednak, że sokoły czują się doskonale a ekolodzy już zapomnieli 0 tej przepowiedni [405,406].

Orły

W latach 1960-1981 w USA prowadzona była akcja zbierania, centralnego ewi­ dencjonowania i badania przyczyn śmierci padłych orłów bielików {Haliaeetus leu- cocephalus). Ogółem znaleziono ich wtedy 747. Stwierdzono, że33 orły padły zatru­ te dieldryną (jest to insektycyd o wicie bardziej toksyczny dla ptaków niż DDT i jego metabolity), 10 zatruło się talem z trutek wykładanych przez farmerów a tylko trzy zginęły z powodu nagromadzenia w tkankach toksycznych stężeń EDDT. Najczęst­ szą przyczyną śmierci orłów (ok. 50%) były rany postrzałowe [402].

Nie da się ukryć, że znikomy udział DDT wśród przyczyn śmierci orłów jest druzgocącym faktem dla tych ekologów, którzy winą za występujące w przeszłości spadki populacji drapieżnych ptaków obarczają wyłącznie DDT [408]. Wydaje się jednak, że powoli zaczynają przeważać obiektywne oceny sytuacji. Wprawdzie cią­

gle jeszcze ukazują się publikacje, których autorzy nie dostrzegają innych poza DDT przyczyn śmierci ptaków, ale coraz częściej spotyka się obiektywne prace, w któ­ rych analizowane sąrównież inne możliwe przyczyny, takie na przykład jak choroby 1 okresowe braki pożywienia [409]. Coraz częściej zwraca się też uwagę na udział polichlorowanych bifenyli i dioksyn w zatruwaniu ptaków [410,411].

Liczba orłów powoli zaczyna wzrastać w Północnej Ameryce. Według jednego ze źródeł wzrost populacji zauważono po raz pierwszy w roku 1971 w rejonie Wiel­ kich Jezior w USA [412], Wzrost jest powolny, bo orły ciągle jeszcze giną od strzelb i trutek wykładanych na pastwiskach [413].

726 P.M ASTALERZ