• Nie Znaleziono Wyników

J. de Witte : „Membre de 1’Institut.“ Description des Collections d’Anti- quités conservées à l’hôtel Lambert. Paris. 1886. W ielkie 4°, str. L X X X

i 182, tabl. X X X V I i liczne figury w tekście.

Zbiór starożytności, k t ó ry m p o św ięco n a jest p o ­ w yższa p u b l i k a c y a , jest w łasnością h rab in y Izabelli z książąt C zarto rysk ich D zia łyń sk ie j, i przew ieziony został przed k il k u la ty z hotelu L am b e rt w P a r y ż u do G o łu c h o w a w W . K s ię s t w ie Poznańskiem , gd zie się ob ecn ie znajduje. Zapoznaje z nim ona szero k i świat uczony. W y d a n a została w chwili, k ie d y s k a r b y ten zbiór sk ład ające opuszczały P a ry ż , j a k b y na pożegn an ie, i n ajw ym o w n iej św ia d c z y o je g o wartości. Zbiór ten g ro m a d z o n y w k o le i lat, w części przez samą w ła ś c i­

c ie l k ę , w części przez z m a r łe g o jej męża hr. Jana Dzia- ły ń s k ie g o , p rzy p o m o c y takich z n a w có w i a rc h e o lo g ó w fra n cu sk ich , ja k n ie ż y ją c y już dzisiaj L o n g p érier, F r a n ­ ciszek L en o rm an t i n akon iec najstarszy z nich w sz y s t­

kich, a zawsze jeszcze p ełen życia de W itt e , s k ład a się p rzew ażnie z w az greck ich . P o je d y n cz e j e g o o k a z y o p r a c o w y w a n e już b y ł y przez tymhsamych uczonych, w ta k ich n a u k o w y c h przeglądach, ja k Revue lub Gazette archéologique. Dzisiaj c a ł y ze w sz y s tk im i sw7ym i o k a ­ zami, staje nam przed oczy'ma. A u t o r jest p raw d ziw ym N estorem arch e o lo gii klasycznej. R a z e m z księciem de

hardtem, należał jeżeli nie do założycieli, to do p ie rw ­ szych, najczynniejszych i najbardziej zasłużon ych p raco ­ w n ik ó w s ła w n e g o Instituto d i corespondenza archeologica w R z y m ie , w ted y, k ie d y ta w ie lk a instytucya, k tó ra się w naszem stuleciu najwięcej do poznania starożytności p rzy czyn iła , m iała jeszcze swój -szeroki m ię d z yn a ro d o w y charakter i nie zamieniona została na dzisiejszy, ciasny cesarsko-niem iecki instytut.

Z n au ką o w azach g re c k ic h jest nazw isk o de W it t e na zawsze i ja k najściślej związane. Najznaczniejsza część p rac i tak liczn ych p u b lik a cy j te g o u czon ego, b y ł a w a ­ zom poświęcona. On sam się może najwięcej p r zy c z y n ił do w y b o r u i n ab ycia tych okazów , k tó re w sk ład zbioru G o łu c h o w s k ie g o w e szły . N ik t w ię c nie b y ł w łaściw iej w sk a z a n y do napisania dzieła, a raczej n a u k o w e g o i illu- s tro w a n e g o k a ta lo g u , temu zb io ro w i p o św ię co n e g o , do p rzed staw ienia g o publiczności od n ie g o ; nikt nie m ó g ł b y ć pew n iejszym i bardziej u praw n ion ym p rzew od n ikiem do ocenienia ty ch pom n ików , dla zrozum ienia k t ó ry c h niezawsze sam sm ak e ste ty czn y wystarcza. Co do nas, o g r a n ic z y m y się je d y n ie do o g ó ln e g o rzutu o ka na ich znaczenie, w prześw iad czen iu , że na naszym w id n o k rę g u prom ień a teń sk ieg o słońca p ow in ien mieć szczeg ó ln iej­

szy u rok i że, przez w z g lą d na j e g o o ż y w c z e ciepło, t y tu ł i treść te g o szkicu nam c z yte ln ik z łatw o ścią w yb a czy .

N a u k a o wazach g re c k ic h stanow i dzisiaj, k to wie, czy nie najważniejszą g a ł ę ź a rch e o lo gii klasycznej. I to dla bardzo prostej p r zy c z y n y . Niem a w całej spuściznie starożytności z a b y tk ó w , k t ó r e b y nas w tak znacznej ilości i w t a k stosun kow o dob rym stanie doszły, jak w azy. N iem a żadnych, k t ó r e b y ta k pow szechnie na w sz y s tk ic h przestrzeniach świata k la sy c z n e g o b y ł y znaj­

dowane, j a k one. O becnie, w sam ych muzeach

europej-skich i zbiorach, rachują ich ilość na przeszło 60,000 o k azó w , k tó ra się z k a ż d y m rokiem pomnaża. N iem a nareszcie żad n ego źródła, k t ó r e b y ta k wszechstronne rzucało św iatło na w szystk ie strony życia starożytn ego, i k t ó r e b y razem tak w y s o k ie nam d aw ało pojęcie o arty- stycznem poczuciu g re c k ie m w o gó le, a ateńskiem w szczególności, j a k te k ru ch e i n ietrw ałe napozór, a jed n ak ta k w istocie rzeczy n iespożyte przez czas i zarazem ta k misterne w y r o b y . P o w ie d zia n o słusznie p od p e w n y m w zględ em , że należą one do n ajpięk niej­

szych rzeczy, ja k ie k ie d y k o lw ie k c z ło w ie k stw o rzył.

D z iw n y m je d n a k zb ieg iem okoliczności, ze w szy stk ich pozostałości staro żytn ego świata d o szły nas o nich s to ­ sun kow o najskąpsze piśmienne świadectw a. R o z g ł o s ich b y ł w od w rotn ym stosunku do ich znaczenia. Chociaż g r a ł y tak w ie lk ą rolę w życiu, j a k te g o sama ich ilość dowodzi, to w piśm iennictw ie nie p o z o s ta w iły p raw ie śladu po sobie. O p rócz pob ieżn ych w zm ia n ek A risto- fanesa, tudzież A risto te le sa i Strabona, żaden sta ro ży tn y pisarz o nich nie mówi. W tem leży, k t o wie, c z y nie najważniejsza p rzy c z y n a trudności z ich badaniem z w ią ­ zanych, i zarazem tego, że ta k d łu g o na nie i na ich w ażn ość nie zw racan o u w agi.

W dru giej p o ło w ie zeszłeg o stulecia i p raw ie je d n o ­ cześnie z o d k ryc ie m H erk u lan eu m i P o m p ei, zaczęto je na w ięk szą skalę w y d o b y w a ć w p o łu d n io w y ch W ło s z e c h z g r o b ó w i p ow oli grom adzić, ja k o ciek a w o ść. Z k olei znajdow an o je w innych stronach W ło c h , ale zawsze najobficiej w tych częściach p ó łw y sp u , k tó re b y ł y sie­

dliskiem starożytnych E tru sk ó w . U w a ża n o je też p o ­ w szechnie za z a b y tk i ty ch ostatnich. Hamilton, am basa­

dor a n g ie lsk i na dw orze neapolitańskim , k t ó r y jeden z p ie rw szych zaczął się w azam i sp ecyaln ie zajm ować, p r z y p is y w a ł je Etru skom . M niem an ie to ta k się r o z ­ pow szechniło, że do dzisiaj jeszcze szeroka publiczność

w całej E u ro p ie pow szechnie je w azam i etruskiem i na:- zyw a. M iało to tem w ięk sze pozory słuszności, źe przez d ł u g i p rze c ią g czasu żadnych waz p o d o b n y ch na ziemi helleńskiej nie znajdowano. W in k e lm a n n p ierw szy, z b y ­ strością i in tu icyą sobie w ła ś c iw ą i z tą gen ialn ością p o gląd u , k tó ra g o odznaczała, d o m y śla ł się w nich dzieł czysto greck ich , ale u w a g i j e g o pod tym w zglę d e m nie zn alazły szerszego echa. D o p ie ro k o ł o r. 1830 a rch eolo g niem iecki, E d w ard G erhardt, zdając spraw ę z n a jw ię k ­ szych, ja k ie dotąd dokonano, o d k r y ć w az w V ulci, a zatem na ziemi przed ew szystkiem etruskiej, w sław nem sw ojem Raporto Volcente o t w o r z y ł o c z y światu uczonemu i w znacznej części daw ny, u tarty przesąd d o tyc z ąc y ich pochod zenia obalił. Od te g o czasu je d n a k u płyn ęło w ie le czasu, zanim p oszu kiw an ia ostatnich lat dwudziestu na ca ły m obszarze h e lle ń sk ie g o świata, n ie ty lk o w nioski j e g o pod k a ż d y m w z glę d e m p o p arły, ale w azom sam ym d a ły ta k w ie l k ą n a u k o w ą doniosłość, o jakiej się u czo ­ nym z e s z łe g o stulecia nie marzyło. P o szu k iw a n ia S c h l ie ­ m anna w Troadzie, a za nim innych francuskich i a n g ie l ­ skich a rc h e o lo g ó w na w y s p a ch A r c h ip e la g u i badania nad ich rezultatami, d o p r o w a d z iły do przekonania, że w ty ch naczyn iach glin ian ych , a nieraz je d y n ie w s k o r u ­ pach ty c h naczyń, d o szły nas najstarsze ślad y k u lt u r y na tej ziemi. O d k ry c ia pod tym w z glę d e m m n o ż y ły się z k a ż d y m nieled w ie rokiem i w sumie swej p o z w o liły nam w sz y s tk ie w ten sposób w y d o b y t e z ziemi okazy, że ta k powdemy, ’ ch ron ologiczn ie o b o k siebie ustaw ić;

ozn a czyć mniej-więcej czas p o w itan ia, ro zk w itu i u padku tej ceramicznej industryi, i sfo rm u ło w a ć praw o, rządzące c a ły m zam k n iętym już i skoń czon ym w sobie c yk le m jej rozwoju.

W i e m y dzisiaj, że najstarsze z ty c h naczyń g lin ia ­ n y ch są w y k o n a n e ty lk o r ę k ą , bez u życia g a r n c a r sk ie g o k r ę g u czy k o ła , i że d e k o r a c y a ich ogranicza się do

Sokołow ski. Studya i szk ice z dziejów sztu ki i c y w il. T . I. j O

\

146

najprostszej rytej a nie m alowanej jeszcze ornamentacyi, tak, ja k w naszych w ła sn y ch przed h istoryczn ych p o p ie l­

nicach. P o tej, z linearnych i ge o m e try czn ych p ierw iast­

k ó w złożonej d ek oracyi, następuje p eryo d , w którym się n aczyn ia zaczyn ają m alow ać i w ornam en tacyę swą w p la ta ć m o t y w y zaczerpnięte z p ierw szych , codziennych, najpow szechn iejszych wrażeń, ja k ie nadm orska ludność, z te g o w ie l k ie g o ż yw io łu , k t ó r y ją otacza i karmi, za ­ czerpnąć jest w stanie. S ą to fale, rośliny wodne, lub nad w o d ą rosnące, są muszle, polipy, annelidy, m eduzy 1 w szystk ie te t w o r y delikatn ych kształtów pełne, które na dnie morza, w k r y s z t a ło w y c h je g o przezroczach, w zaciszu zatoki lub u dna łodzi, r y b a k czy żeglarz w p o g o d n y dzień widzi. P o w o li dodają się do te g o zw ierzęta nawet, ptaki, j a k b y m e w y unoszące się nad falami, chociaż jeszcze zupełnie o g ó ln ik o w e i nie mające bliżej o k re ślo n yc h i p o z w a la ją cy c h je nazw ać kształtów.

Zmienia się to pod w p ły w e m w zorów , p r zy c h o d z ą ­ c y c h handlem z zewnątrz, ze W sch o d u , z A z y i mniejszej, lub z w ys p G r e c y i najbliższych, fenickiem i fak to rya m i zaludnionych. N a czy n ia glin ian e wschodnie, a raczej fenickie, p o k r y te są ornam en tacyą o w ie le b ogatszą, przypom in ającą sław ne od n ajdaw n iejszych w ie k ó w w schodn ie d y w a n y i tkan in y. Z d obią je w pasach r ó w n o ­ l e g l e po sobie następujących, szeregi zwierząt, lw ów , p o tw o ró w skrzyd latych , fan tastyczn ych roślin lub takich, któ re są ty lk o W s c h o d o w i w ła ś ciw e ; w z o ry te nieraz w c a ły c h sw y c h p o je d yn cz y c h m o tyw a ch p o k r y w a ją ścia n y naczyń, czarno c z y ciemno m alow an e na ich jasnem tle. O b c y ten p ro d u k t jest naśladow any. N a j­

starsze w a z y k o r y n c k ie i a tty ck ie nawet, noszą w yra ź n e ś la d y te g o w p ły w u na sobie. O d zw iercied lają one na tym je d n y m w y r o b ie d o m o w e g o przem ysłu , ten w ie lk i proces, k t ó ry się w dziedzinie w yższej sztuki i całej k u lt u r y w spółcześn ie o d b y w a. M o ż e m y na nich

nama-caln ie w id zieć, ja k p rastare i zam ierające c y w iliz a c y e a z y a ty ck ie , o d d zia ły w a ją na w yro b ie n ie się m łodocianej c y w iliz a c y i g re c k ie j. T a k i je st w n a jo gó ln iejszy ch za ­ rysa ch ch ara k te r p ierw o tn ych epok.

L e cz G re c y w cześn ie w p ro w ad zają w tę ornamen- ta c y ę czło w ie k a . D e k o r a c y a w az m o tyw a roślin n e i g e o ­ m etryczn e o g ra n icza do p ew n y ch części naczyn ia, a g łó ­ w n ie staje się figuraln a. W p ierw szej archaicznej epoce sw e g o ro zw o ju fig u ry te są zaw sze czarn e na jasnem , czerw on em tle i w y g lą d a ją ja k cien ie, o d ziw n ych nieraz i k ą to w a ty c h kszta łtach , p rzesu w ające się na jasnym p łom ien iem ośwdeconej ścianie. P o w ie d zia łb y ś, że p r z y ­ pom in ają one tę w iz y ę R ze czy p o sp o lite j platoń skiej, k tó rą w ie lk i filo z o f i p o eta w y w o łu je przed naszem i oczym a, a b y p rzeciw staw ić św iat realn y, św ia to w i id e a l­

nem u. Z w yczaj ten d łu g o trw a, lecz o b o k n ie g o już w ko ń cu V I w iek u , ja k dzisiaj w iem y, p ro ced er się ten udoskon ala. W m iejsce cien i stają przed nami na w azach c a łe k sz ta łty . I a b y m ożna je w yraźn iej i z c a łą sw o ­ b o d ą u w yd atn ić, fig u r y zaczyn ają b y ć przed staw iane czerw one, a zatem jasne, na czarnem tle, zu p ełn ie o d ­ w ro tn ie od poprzednich. N ie ty lk o zew n ętrzn y kon tur, ale i w e w n ę trzn y p o d zia ł fo rm y daje się w ó w czas za ­ znaczyć. O b o k p rofilów , dochodzi się do p rzed staw ien ia figu r w id zia n y ch w p ro st; k o m p o z y c y a je st u łatw io n a i p rzed staw ien ie na naczyn iu, zam ienia się na obraz.

C a ły rozw ój w ie lk ie j sztuki odbija się na ty ch cera ­ m iczn ych okazach, ja k w zw iercied le. "W n ajpiękn iejszej epoce op rom ien ia je o d b la sk a rc y d z ie ł F id y a s z a ; m o­

t y w y zaczerp n ięte ze sła w n ych ob razó w P o ly g n o ta i M ikon a, p o w tarza ją się na nich. S k o ro sztuka się ma k u s c h y łk o w i i zaczyn a g o n ić za efektem , sko ro za p o ­ m ina o daw nej sku lp tu raln ej p ro sto cie i staje się ro z­

m yśln ie m alo w n iczą, sko ro czysto ść fo rm y dla w y ra ż e ­ nia jej uczuć nie w ysta rcza , w id zim y, ja k p rzesad zon y

io'

1 4 8

dram atyzm k o m p o z y c y e w az psuje, ja k p o w o li n ietylk o do d aw n ych dw óch, z n aturą m ateryału zesp o lo n ych barw , zaczyn ają d o d aw ać zło to i urozm aicać je g o b la sk innym i ko lo ram i, ale ja k n aw et p lastyczn e dod atki i orna­

m enty, m askaron y i ro zety, zacierają i m ącą czysto ść k szta łtu sam ego, św iad cząc tem sam em , że ta tech n ika przez w ie k i n ajw iększej s ła w y g re c k ie j trw ająca, już się p rzeżyła. E p o k a A le k sa n d ry jsk a , w. III przed Chr. jest czasem , w k tó ry m na ziem i h elleń skiej ta ceram iczna in d u strya n ie ty lk o się psuje, ale i zu p ełn ie upada.

Jed n ocześn ie jed n akże podn osi się ona na p ó łw y sp ie w ło skim . R o z k w ita now em życiem w A p u lii, w L u k an ii, w daw nej w ie lk ie j G re c y i, i trw a, w y d a ją c bardzo jeszcze p iękn e, chociaż w arto ścią nie m ogące iść w p o rów n an ie z tam tem i o k a zy , aż do k o ń ca n ieled w ie II w ie k u p rzed C hrystusem , to jest do ro ku 186. Jest to data e d y k tu senatu rz y m sk ie g o p rze ciw B ach an aliom , z którem i się w ią z a ły n ie ty lk o pew n e re lig ijn e i m is ty c zn o -o rg ia - styczn e w yo b ra żen ia i zw ycza je, ale, ja k się zdaje, naw et sp isek n u rtu ją cy podziem n ie p o d sta w y sp ołeczn e i p o li­

tyczn e p ań stw a R z y m s k ie g o , Jest rzeczą in teresu jącą, a ta k ściśle z praw am i k a żd e g o rozw oju zw iązan ą, że ten ko n ie c w dziejach starożytn ej ceram ik i p rzyp om in a z w ielu w z g lę d ó w jej początki. N a n ajstarszych h isto ­ ry c zn y c h ju ż w azach g re c k ic h , ja k e śm y to w id zieli, w y ­ obrażon e b y ły pod w p ły w e m a zy a ty ck im i w schodnim zw ierzęta. T ęźsa m ą orn am en tacyę zn ajdujem y pod temiż- sam ym i w p ły w a m i, na inną form ę m ających i b o g aciej, w sposób w yra fin o w a n y i z b y tk o w y d ek o ro w a n ych w azach A le k sa n d ry jsk ie j ep oki. T o nie dosyć. G re c y , k tó rz y w m ycie, w b ajce, w p o ezyi nieraz p ełn ej i jej m g łą ow ian ej a n eg d o cie, zn ajd o w ali p o czą te k w sz y st­

k ie g o , każdej te c h n ik i, k a ż d e g o w y n a la zk u , każdej n ow ej swej zd o b yczy, p rzy p isy w a li pow stan ie w az b a je ­ cznem u K e ra m o s o w i c zy li garn ca rzo w i, inaczej m ów iąc,

k t ó r y m iał b y ć syn em D yo n iso sa i A ria d n y . D yo n iso s, B ach u s, b ó g n ajd ro go cen n iejszeg o i n ajszlach etn iejszego napoju, w in a — d ał p o czątek n aczyn iu do picia. O tóż na w azach ostatnich czasów , tych , co p o chod zą z W ło c h i A p u lii i tam na m iejscu b y ły w yra b ia n e, znajdujem y p raw ie w y łą cz n ie m y th y z ku ltem D yo n iso sa i z Ba- chan aliam i zw iązane. T o nam d o m yślać się p ozw ala, d la czeg o ostateczn y u p ad ek tej in d u stryi p rzy p a d ł na czas e d y k tu zn o szącego B ach an alie.

T o , co w tym k ró tk im szkicu p o w ie d zie liśm y o ro z ­ woju d e k o ra cy i w az i jej stylu, tożsam o się odnosi do ich form . K s z t a łt y w az są najrozm aitsze. Z n am y ich dzisiaj p rzeszło ioo rodzajów , nie m ów iąc o liczn ych odm ianach. W s z y s tk ie m ają sw o je n azw iska, po k tó ry ch je św iat u czo n y rozpoznaje. R o z w ija ją się one, u d o s­

kon alają i uszlachetniają w sp ó łcze śn ie z sam ą d e k o racy ą.

W najpiękn iejszej epoce n ależą do n a jw y k w in tn iejszych w y ro b ó w , m ają d o sk o n a ło ść p raw d ziw ie ty p o w ą i idealną.

W y g lą d a ją ja k b y nie b y ły rob ion e rę k ą c z ło w ie k a , a le ja k b y je stw o rz y ła sam a natura na m o cy p raw w e ­

w n ętrzn ych , w ch w ili ja k ie jś w y ją tk o w e j i św iąteczn ej tw ó rczo ści. P o w o li się ten k szta łt urozm aica, b o g aci, o cięźa i p suje; traci id ealn ą w y k w in tn o ść i p ro sto tę, tak, ja k d ako racya.

W ie lk o ś ć ty ch n aczyń je st najrozm aitsza. S ą takie, k tó re m ają p ó łto ra m etra w y so k o śc i; d ru g ie znow u są ta k drobne, że dochodzą za led w ie do czterech, a n aw et trzech cen tym etrów . N ie p o trzeb u jem y dod aw ać, że d o ­ sko n ało ść i trw a ło ść m ateryału , że d ob roć w y p a le n ia i le k k o ś ć ich, je st w ścisłym stosunku do orn am en tacyi i kształtó w . P rzezn aczen ie ich b y ło najrozm aitsze. N a j­

znaczniejsza część w az s łu ż y ła do napoju, do p rze ch o w y ­ w ania p ły n ó w i w in a; d ru gie w niem niej m oże w ie lk ie j ilo ści w ią za ły się z ku ltem um arłych . U żyw an o ich do o zd o b y g ro b ó w , zak o p yw a n o razem ze zm arłym i.

Nie-k tó re g r a ły rolę w y łą czn ie d e Nie-k o ra cy jn ą , cze g o n ajlepiej ten fa k t dow odzi, że n ig d y dna nie m iały. W y ra b ia n e p rzew ażn ie na ziem i h elleń skiej i w rozm aitych centrach jej k u ltu ra ln e g o życia, a przew ażn ie w n ajp ięk n iejszych czasach w A t t y c e i w sam ych A ten a ch , ro zch o d ziły się po in n ych i n ajd alszych częściach sta ro ży tn e g o św iata d rogam i handlu. N a han del je naw et w yrab ian o w sp o ­ sób u w zg lę d n ia ją cy w ym a g a n ia i p rzy zw ycza je n ia tych k rajó w , dla k tó ry c h b y ły przezn aczone, i g d zie w ła śn ie najznaczniejsze ich ilo ści znajdujem y. N ie k tó re z nich rzucają w sk u te k te g o św iatło na nieznane nam z innych ź ró d e ł w ła ściw o ści p e w n y ch o g n isk ó w czesn ego życia.

S ła w n e są m ięd zy innem i trz y rodzaje w az ateń ­ skich : i) W a z y p o g rze b o w e , c zy li w ie lk ie w yd łu żo n e a m fo ry o w ysm u k łej form ie, bez dna, k tó re się sta w ia ły na gro b ach . N a ścian ach ich w znacznej części w y p a d ­ k ó w w id zim y scenę ta k zw an ej ftrothesis, c z y li w y s ta ­ w ien ie z w ło k u m a rłeg o p rzed p o grzeb an iem ; 2) w a z y szcze g ó ln ie jsze g o rodzaju, n ie w ie lk ie , le k k ie , w y k w in tn e i form ą m oże n ajpiękn iejsze ze w szystkich , słu żące do w o n n ych o lejó w i balsam ów . W y p e łn io n e w ten sposób, u sta w ia ły się one o k o ło w ysta w io n e g o na m arach ciała p rzed p ogrzeb an iem , a często k ła d ły z tem ostatniem do g ro b ó w , g d zie się najczęściej znajdują. S ą to ta k zw an e »L ekythoi«, o k tó ry c h w spom in a A ristó fan es.

W p rzeciw ień stw ie do w szy stk ich innych, są one p raw ie zaw sze b iałe i m ają w n a jp ięk n iejszych czasach czysty, sam em i brunatnem i lub czarnem i kon turam i zazn aczon y ornam ent z figuraln em p rze d sta w ie n ie m ; 3) n ako n iec ta k zw an e a m fo ry pan athen ejskie, o tra d y cy jn y c h a rch a i­

czn ych kształtach , zaw sze m niej w ięcej jed n y ch i tych- sam ych p rzez c a ły czas trw an ia w ie lk ic h p an ath en ejskich u ro czysto ści, czci b ó stw a A th e n y p o św ięco n ych . W czasie ty ch ostatnich o d b y w a ły się ig rz y sk a i atleci, od n oszący w g ym n iczn ych w alk a ch zw ycię stw o , o trzym y w a li w

na-— i5o —

p oszukiw an ą o liw ę , pochod ząca ze św ię ty c h o liw n ych

F ig. 17. Jutrzenka na wazie ze zbioru hr. Działyńskiej w Gołuchowie.

g a jó w , k tó re b y ły sam ego b ó stw a w łasn o ścią. O liw a ta w ręczan a b y ła tryu m fatorom w takich w łaśn ie, u m yśln ie na ten ce l w yra b ia n y ch am forach. N a jednej ich stronie

p rzed staw io n y b y ł p rastary, arch aiczn y w izeru n ek Athe-

oprom ienione p o e zy ą m łod ości i w yp o w ied zian e z p ełn ą w d zięk u n aiw n ością. N a jedn ej z czar w id zim y trzy postacie, sta rszeg o m ężczyznę m ięd zy dw om a m ło d zień ­ cam i i u g ó r y ja s k ó łk ę . Jeden z ch ło p có w m ów i p o k a ­ zując palcem : »Patrz, jaskółka!«. »Prawda na Heraklesa!«

od p o w iad a m ężczyzna. »To ona«, dod aje drugi. »A zatem mamy j u t wiosnę!« k o ń c zy trzeci, ja k św iad czą napisy.

N a jch a ra k tery styczn iejsze je d n a k są te c za ry do w in a, n izkie, p ła sk ie a szero k ie, o prześliczn ej form ie, na k tó ry c h m alarz w az nam k re ś li życie św ietn e, nieraz h ulaszcze złotej m ło d zieży ateńskiej, z czasów po w y p ę ­ dzeniu P izistra tid ó w , po m ord erstw ie H ip p a rk a i u cieczce H ippiasza, a m oże prędzej z ep o k i K im o n a, i kto w ie, c z y nie późniejsze. S ą na nich p rzed staw ion e e fe b y sław n e ze sw e g o sportu, ze sw ych ko n i i ko ch an ek.

S p o ty k a m y tam ja k b y scen y w y ję te z d y a lo g ó w h eter p ó źn iejszeg o L u cy an a, chociaż bez ry s ó w zn am ion ujących upadek. M ło d e d zie w czy n y w stroju E w y leżą ce na p o ­ słaniach, g ra ją c e na fletniach, to znow u p ijące w ino i op atrzon e zaw sze znanem i zapew n e w szystkim im io ­ nam i. W id z im y je d n e g o z takich efe b ó w na kon iu w tessalskim kap elu szu, ze stopam i obutem i w w y ­ k w in tn e »endrom idy«, w ch lam yd zie p o k ry te j haftam i, z dum ą ja d ą c e g o przed siebie. T o znow u in n y zu p ełn ie n agi, z w ieńcem na czo le i z n aczyn iem w in a w ręku , ta ń czy na dnie czary, a na zew n ętrzn ych ścianach o ta­

czają g o rów n ież n a g ie fletn istki w b ach iczn ych skokach . P atrząc na n iek tó re z ty ch scen, p rzyp o m in ają się sło w a p o e ty :

„Dajcie mi bursztyn, i różę, i wina!

„K łębam i dymu niechaj się otoczę,

„Niech o młodości pomarzę półsenny.

„Czuję, jak pachną kochanki warkocze,

„W idzę, jaki ma w oczach blask promienny...“

C y ta ta ta, ja k k o lw ie k zanadto rom an tyczn a i znam ion u­

jąca n atchn ien ie już »m dlejącej M u z y « — w stosun ku do te g o św ia ta zd row ych , siln ych i p ie rw o tn ych uczuć — nie je st n aciągn ięta. Jeżeli w p ły w p o e zy i epiczn ej na

jąca n atchn ien ie już »m dlejącej M u z y « — w stosun ku do te g o św ia ta zd row ych , siln ych i p ie rw o tn ych uczuć — nie je st n aciągn ięta. Jeżeli w p ły w p o e zy i epiczn ej na

Powiązane dokumenty