• Nie Znaleziono Wyników

K t o ty lk o znał bliżej K r a k ó w w ostatnich czasach, m usiał za u w a ży ć na jednej z w y s t a w sztuki w S u k i e n ­ nicach c z ło w ie k a sześćd ziesiątkilko-letniego, o c h a r a k ­ te rysty c z n y ch rysach, p o c ią g łe j tw arzy, p rze n ik liw y ch oczach, o białej brodzie i b ia łyc h w łosach, o postaci szczupłej i suchej, lecz silnej, chociaż nieco zgarbionej,

— w czarnej czamarze z potrzebam i i w białej konfe- deratce z piórkiem, nasuniętej z p ew n ą k o k ie te r y ą na czoło; p e łn e g o ru ch liw ości i życia, mimo s w e g o wieku, n iecierp liw ego , zapalającego się co chwila, k t ó re g o sp o t­

k ać można b y ł o wszędzie, raz tutaj, a dru gi raz tam, g e s t y k u l u ją c e g o z n erw ow em zacięciem i rozm aw iają­

c e g o często. M ó w i on praw ie w szystkim i ję zy k a m i, polskim tak dobrze, ja k rosyjskim, francuskim, ja k niem ieckim , w łoskim , j a k angielskim . M ięsza je je d n o ­ cześnie ze sobą, przechodząc sw o bod n ie od je d n e g o d o d r u g ie g o i w p ad ając zawsze na w ła ś c iw y każdem u z nich akcent. A n e g d o t y syp ią się z je g o ust, ma je na za w o ła n ie p rzy każdej sposobności. U m ie je za p ie ­ p rzy ć zło śliw ością, podnieść i o ż y w ić ironią, dosadnych i silnych w yra że ń mu niebrak, a mimo to o d z y w a się w zw rotach j e g o myśli, w p rze b ie g u je g o wspom nień,

12*

w tonie je g o głosu , od czasu do czasu, p r z y p rzebie­

g ło ś c i i ch ytro ści w w y ra z ie oczu, j a k b y p r z y z w y c z a je ­ niem n a b yty, pew ien liry cz n y i sentym entalny, a naw et ł z a w y nastrój, tak w ła ś c i w y w szystkim p o lsk im w y c h o d ź ­ com, k t ó rz y znaczną część ż ycia spędzili na ob czy źn ie i opuścili kraj w epoce romantycznej.

C zło w iek iem tym jest p. Szm id t-C iąźyń ski, syn m e d y k a b y ł y c h w o jsk polskich z czasów K r ó l e s t w a k o n g r e s o w e g o , z C iążyńskiej urodzony, k t ó r y od m ło ­ dości p o ś w ię c ił się h an dlow i starożytności i an tykw ar- stwu. D zieciń stw o spędził w W a r s z a w ie , d łu g ie lata p r z e b y w a ł w R o s y i, k t ó rą zna od p ó łn o c y do południa.

N iem a miasta n iem ieck iego, k t ó re b y mu b y ł o obce.

Ziem ię w ło s k ą zdeptał w łasn em i stopami od A l p z a ­ cząw szy, aż po b r ze g i sycy lijsk ie. M ie sz k a ł najdłużej w P ary żu i nareszcie osiad ł w L ondynie. M ie w a ł sto­

sunki z najznakom itszymi zbieraczam i i amatorami stu­

lecia. Ż y w e j e g o w spom nienia z ło ż y ć b y się m o g ł y n a interesującą k r o n ik ę a n ty k w a r s k ie g o ruchu p rzed o stat­

nich czasów. Zawsze p o w o ła n iu sw em u w iern y, p r z y ­ szed ł w k olei lat do posiadania bardzo niepospolitych a rtysty czn ych zbiorów’ , rozm aitego g atu n k u i rodzaju, lecz najw iększe miał zam iłow anie w rzniętych a d r o g o ­ cen n ych kamieniach. B la s k ty ch kamieni, p rze zro c zy ­ stość ich, subtelność i delikatność w y r o b io n y ch na nich przedstawień, s ta ły się dla n ie g o najdroższą p o e z y ą i ideałem. Z ż y ł się z niemi. M o ż n a b y bez w ielkiej p rze ­ s a d y pow ied zieć, że ja k a ś część ich w ła ś ciw o ś ci przeszła w je g o naturę i o d b iła się na j e g o p ow ierzchow n ości.

Jed nem słow em , m am y w nim przed sobą w y b it n y ty p a n tyk w a rza , k t ó ry , k to wie, c z y p r z y o ryg in a ln o ści i różn orodn ych ż y c ia s w e g o ko lejach nie m ó g ł b y p o ­ s łu ż yć za przed m iot p o w ie ści now em u W a l t e r - S c o t o w i?

Jeżeli interesujący jest czło w ie k , to o w ie le w ię k s z y jeszcze interes budzą j e g o zbiory. P. Szm idt zw ijając

1 8 0

i

*

handel, nie chciał ich rozrzucić po ś w ie c ie i p ostan ow ił je p ozostaw ić ze szlachetnem uczuciem ojczyźnie. P o d k o n ie c życia z w ró c ił się wspom nieniam i do kraju i to, co m iał najdroższego, z ło ż y ł mu w darze. D z ia ł z ło ż o n y z obrazów, rzeźb, rycin i r y s u n k ó w m istrzów ofiarował d o Muzeum w R a p e r s w y ll , a częścią do M uzeum T o w a ­ r z y s tw a P r z y ja c ió ł nau k w Poznaniu, a najdrogocen- niejszy i najmilszy sercu sw em u zbiór kam ieni rzniętych p rze zn aczy ł do M uzeum n a ro d o w e g o w K r a k o w ie , p od bardzo, j a k sądzimy, p rzystęp n ym i w aru n kam i, i jedynie, a b y zapew n ić sobie e g z y s te n c y ę i spokój do śmierci.

N ie b ę d z ie m y m ów ili o darach rap e rsw yllsk ich i poznań­

skich, k t ó ry c h ś m y nie widzieli, ale zd am y czyteln ikom sp ra w ę z te g o ostatniego zbioru, k t ó r y k a ż d y obejrzeć może w now o otw artem k r a k o w s k ie m Muzeum.

P rze w a żn ą j e g o część stanow ią, ja k e ś m y mówili, k am ien ie rznięte czyli intaglie, tudzież kamee. S k ł a d a się on mniej-więcej z 2500 sztuk kam ieni, w którąto liczbę w chod zą pierścienie ze w spółczesn em i opraw am i w ilości o k o ło 300 sztuk. M ieści w y r o b y g e m m o - g ly p ty k i o d najdawn iejszych czasów aż po d ru gą p o ło w ę naszego stulecia, t. j. obejmuje czasy, w k t ó ry c h sztuka rznięcia w kam ieniach w zię ła początek, przechodzi przez te, w k tó ry c h dochodziła do n a jw y ższe g o rozw inięcia i k o ń c zy się na tych, w k tó ry ch nastąpił jej upadek.

W sk ła d zbioru tego w chodzą:

1 °). T a k zw an e c y lin d r y chaldejskie i assyryjskie, c z y li w alce g ru b o ś ci w ie l k ie g o palca z hem atytu, z lapis lazuli, z agatu i kry ształu sk aln ego , p o k r y te w k lę słe m i rzeźbam i przedstaw ień religijn ych i m itologicznych, z na­

pisami klinow em i, datujące po w iększej części z w. V I I i V I przed Chrystusem, przed ziu raw ione w środ ku przez c a łą długość, a b y m o g ł y b y ć zawieszone na sznu rku u ręki lub u szyi. S ł u ż y ł y one za pieczęcie, bez k tó ry ch , j a k św ia d czy H erod ot, nikt należący do k la sy panującej

1

zw łaszcza w B a b ilo n ie , a n aw et i w N in iw ie obejść się nie m ó gł. Muzeum b ryta ń sk ie posiada ich 600 sztuk, L u w r 300, B ib lio te k a n aro d o w a w P a r y ż u 500. A s s y r io l o g francuski M enant o b rachow uje ich ilość znaną dzisiaj na ca ły m św iecie do sztuk 3000. S ą one obecnie p rze d ­ miotem sp e cy a ln ych badań nauki. D o d a ć do te g o n ależy bardziej pow szechne i w w ielkich ilościach znajdow ane skarabeu sze eg ip sk ie, w form ie chrabąszcza o zw in iętych s k rz y d ła c h z jednej strony, z g ł a d k ą i opatrzoną hiero- glificznym i napisami stroną d r u g ą , sym bolicznie z w ią ­ zane z kultem słońca i z m yślą nieśmiertelności, k t ó ry c h u żyw an o podobnie j a k p o w y ż s z y c h cylin d ró w ja k o p i e ­ częci, c z y to nosząc je na szyi, czy też na palcach r ą k w o p raw ie pierścieni, i któ re kładzion o w opaski każdej mumii do g ro b u , ja k o zadatek życia p rzy szłeg o , p rze ­ p isan y p o g rz e b o w y m rytuałem .

2 °). P ieczęcie, am u lety i talizm any perskie z epoki A c h a m e n id ó w , A r s a c y d ó w i S assa n id ó w (?), jeśli p o ­ b ie żn y rzut o k a nie myli, tudzież arabskie i tu reckie, kuficzne i k o p tyjsk ie, p o k r y t e fantastycznem i dekora- cya m i z napisów i senten cyam i z koranu w p rze ­ p ysz n y c h okazach.

3 °). K a m ie n ie rznięte starożytne, g re c k ie , etrusk ie i rzym skie, o przedstaw ieniach w k l ę s ł y c h g łó w , figur i scen h istoryczn ych, m itologiczn ych i rodzajow ych, do odbijania i odciskania, czyli ta k zw ane intaglie, tudzież tensam p o czą te k mające kam ien ie rzeźbione, w y p u k łe , cz y li kamee.

4°). Intaglie i kamee z czasów starochrześcijańskich, bizantyń skich, barbarzyń sk ich i średniow iecznych, a m ię ­ d zy niemi tajemnicze abraxas, tak zw ane dlatego, że ten sztuczny w y r a z b y ł często na nich w yp isan y. W y r a z ten sk ład a się z liter greck ich , k tó re zamienione na liczb ę , w y d a ją c y fr ę 365, od p ow iad ającą ilości dni w roku, w sk u t e k czego sj-mbolizuje wr sobie najwyższe p raw o

1 82

rządzące w szechświatem , i b y ł dla s e k t g n o sty czn ych m istyczn em nazw iskiem najwyższej Istności.

5°). Intaglie i kamee z ep oki Odrodzenia, z czasów Cinquecento, w k tó ry ch tajemnice tej sztuki pod w p ły w e m zm artw ych w stającej starożytności, nan ow o odnalezione, n ad ały jej daw ną św ietn ość i życie i z pierwszej p o ł o w y ep o k i barocco, tj. z ko ń ca X V I i z początku X V I I wieku.

6 n). N a k o n ie c intaglie i kamee z ostatnich lat X \ III i z p ierw szych X I X stulecia, tj. z czasów, któ re dla g e m m o - g ly p t y k i b y ł y now em odrodzeniem i z którem i się dzieje jej rozwoju z a m y k a ją , ustępując miejsca u padkow i.

P rzejścia m ięd zy jedn ym z tych działów a drugim, m ięd zy jedną e p o k ą a d ru gą , są odpow iednio w y p e ł ­ nione. Z te g o się pokazuje, że nasz zbiór w o g ó ln y c h zarysach daje nam w yo b ra że n ie o c ały m p rzeb ieg u te c h ­ niki g e m m o -g ly p tyczn e j od najdawniejszych aż po dzi­

siejsze czasy, i że w szeregu sw o ich o k a zó w stanow ić może dopełnienie źródeł, w jednej, w y ją tk o w e j a r t y s t y ­ cznej g a łę z i całej historyi rzeźby, uważanej w ogóle.

R z e ź b a w k lę sła na kam ieniach eg ip sk a, chaldejska i assyryjsk a poprzed za i p r zy g o to w u je w y r ó b kam ei, k t ó re na w ie lk ą skalę i w pełni zaczynają g r a ć w g l y p t y c e p rzew ażną rolę dopiero w kla sy czn y m , g re c k im i r z y m ­ skim świecie. N a n iek tó rych intagliach babilońskich c y lin d r ó w m o żem y zazn aczyć p ierw o tn ą, niedołężną p rac ę , p rzy której użytem i b y ł y do w yż ło b ie n ia kam ien ia d w a je d y n ie najprostsze narzędzia, jedno służące do otrzym ania o k r ą g ły c h zagłęb ień , a dru gie do pod łu żn ych linij, co przedstaw ieniom n adaw ało pozór tych d ru cia­

n y ch figurek, u ży w a n y c h przez dzisiejszych artystów z a rtyk u lacyam i, zaznaczonemi gru bo, ja k to m ożem y spraw dzić na naszych okazach. P o w o li kon tu r się za­

o k r ą g la ł i kształt zaczął zastępow ać linie, ale o graniczona nim w k lę sło ś ć b y ł a m od elow an a ostremi, pełnem i

rapto-w n y ch przejść rysami, do p ó k i u doskonalenie techniki nie d o p ro w ad ziło do zatarcia nierówności, i że tak p o ­ w iem y, do odlania w z e g łę b ie n iu całej fo rm y z nieskoń- czonem b o g a c tw e m jej ru ch om ych i subtelnych odcieni.

tedy s k o ń cz y ł się p e r y o d porodu rzemiosła, m ate ry ał został o p a n o w an y i rozpo częła się dojrzała sztuka, m a­

jąca swoje w łasne p raw a i swój sty l odrębny.

O dtąd przeniesienie j a k ie g o k o l w i e k kształtu w k a ­ mień m ałych rozm iarów, k t ó r y się sw o bod n ie m ó g ł mieścić w zagłęb ien iu naszej dłoni, nie p o le g a ło na j e g o pro po rcyo n aln em , w e w szystk ich częściach i równo- miernem zmniejszeniu, ale przeciwnie, na w zględn em p o w ięk szen iu części najważniejszych, sk ład ają cy ch się na ty p i charakter przedstawienia, tak, a b y się ono tem podnioślejszem i tem monumentalniejszem w y d a w a ło . R o z s z e r z a ł y się stosun kow o rozm iary g ło w y , ramion, piersi, r ą k i nóg, a zmniejszały inne i p o m ijały szcze­

g ó ł y dla u w yd a tn ien ia całości i w y w a r c ia tem w ię k s z e g o wrażenia. Gzem g e m m a b y ł a mniejsza, tem z jej w nętrza p r a w d z iw y artysta w y d o b y w a ł kolosalniejszy kształt, ja k słusznie pow iedziano. G d y b y odpow iednio do jej rozm iarów r e d u k o w a ł w jed n ym i tym sa m ym stosunku w sz y s tk ie części form y, b y ł b y otrzym a ł dzieło nędzne, mizerne i małe. S k o r o miał n a p rzyk ła d w y k o n a ć profil b o g in i c z y kró lo w ej w p rzeźroczym kamieniu, to »gubił policzek, j a k m ówi B lanc, w zao k rąg len iach szyi i r ó w ­ nał g o z niemi do jednej powierzchni, a b y zatrzym ać o k o p atrzącego w y łą cz n ie na liniach czystych czoła, na w y r a z ie w ie lk ic h o tw a rty ch oczu, na m ięsistości ust, k t ó ry c h dolna w a r g a rozjaśniała się pocałunkiem światła.«

W ten sposób p o w st a ły najpiękniejsze k r e a c y e g ly p t y k i, k tó re w y k o n a n e w e w ła ś c iw y c h kamieniach, mają zawsze ja k iś sz cz e g ó ln y i sobie ty lk o w ła ś c iw y , a pełen czaru urok. B e r y l starożytnych, czyli tak z w a n y dzisiaj akwa- marin, u ż y w a n y b y ł przew ażnie m ięd zy innemi, zw łaszcza

stawień w y m a g a ją c y c h w yk w in tn o ści i idealnej czystości form. Zielona i w o d n a je g o barwa, przezrocza, nieujęta i zmienna, raz w yraźna, to znow u ginąca, odpow iednio do położenia, spraw iała, że w y r z e ź b io n y w nim amor n a g i w y g l ą d a ł j a k b y sk ą p a n y w k ro p li źródlanej, a że nieśmiertelna p ię k n o ść A f r o d y t y o b ja w iała się na je g o dnie, j a k b y widziana w tajemniczej i ruchomej g łę b i fal morskich. S tarożytn i zwłaszcza, tak G r e c y j a k R z y ­ mianie, p rzy w ią z y w a li do p e w n e g o rodzaju kam ieni osobne w ła ściw o ści, z k tórem i w iązali treść w y r z e ź b io ­ n y ch na nich przed m iotów . H e m a ty t m iał w st rz y m y w a ć hem oragie, kornalin budzić m ęstw o i daw ać o d w a g ę , am etyst m iał bronić od pijaństwa i zapew n iać trzeźwość.

W p ierw szym w yo b rażan o H y g i ę lub Eskulapa, w drugim b o g ó w w o jn y i siły, a winna b a rw a trzeciego g o d z iła się z bachicznemi scenami i z całym c y k le m D yon izosa.

B o g a t y nasz zbiór daje nam w y o b ra że n ie o w szystk ich ty ch cudach. W id z ia n y z g ó r y przez szkło k r y ją c y c h g o w itry n jest m a r tw y i m ało działa na w yo b ra źn ię ; le cz skoro z lupą w ręk u w e źm ie m y każdą j e g o ge m m ę do rę k i i z k o le i przez c a ł y s zereg zbioru podn iesiem y je d n ę z nich po drugiej p od światło, w t e d y o tw o rz y się przed nami nieznany św iat piękności i p o e zyi i cała czaro d ziejsk a dziedzina s k a rb ó w id ea łu stanie przed naszemi oczyma.

T a k ie m i są intaglie. Co do kamei, to na te z natu ry rz e cz y patrzeć n ależy nie pod światło, ale w świetle.

S ą one w y p u k ł e rzeźbione, albo w cało ści w jednej b a r w y kamieniu, lub też najczęściej w rodzaju agatu onyksem zw an ego , zło ż o n e g o z dwóch w arstw , górnej białej i dolnej ciemniejszej, na której tle k o n tu r w y p u k łe j f o r m y się z c a łą d o k ła d n o ś cią u wydatnia. Jeśli ten a g a t ma trz y lub więcej w arstw jed n a nad d ru gą , tak, że wierzchnia jest brunatna lub różnobarwna, śro d k o w a

1 8 6

biała, a spodnia czarna czy też ciemniejsza, w t e d y nosi on nazw ę sardonyksu i stopniow o po sobie w nim na­

stępujące w a r s t w y służą do o d p o w ie d n ie g o zabarw ien ia p o jed yn czy ch części przedmiotu, rysu ją ce go się w całości na w arstw ie najciemniejszej. G ło w a A le k sa n d r a W ., ja k o Jow isza A m m o n a z baraniem i rogam i, będzie m iała te ro gi w yrze źb io n e w brunatnej w arstw ie pierwszej, na tle białem tw a rz y i w ło s ó w u w y d a tn io n ych w profilu, k t ó r y

się ostro odetnie od czarnej w a r s tw y ostatniej. G ł o w a dt S a t y r a u wieńczona splotami liści w innych, w y k o n a n a

w odpow iednim materyale, zachow a zielon y tym liściom k o lo r na ż ó łtaw y ch włosach, k tó re razem z tw a rzą w ystąp ią z b ru n a tn ego tła. Czasami p r zy p a d k o w e na kam ieniu p lam y zu ży tk o w a n e b y w a ją dla u w yd atn ien ia c h ara k te ry sty c zn y ch szczegółów . C zerw on e sk a zy w b ia ­ łym kam ieniu służą do oznaczenia k r w i na g ł o w i e C hrystu sa w jednej z naszych kamei. W s z y s t k ie zresztą o k a z y tych i innych te g o rodzaju p r z y k ł a d ó w m ożem y w id zieć w naszym zbiorze.

P o n iew aż je d n a k zbioru gem m tak iego , k t ó r y b y pod w szy stk ie m i w z g lę d a m i i odnośnie do w szystkich e p o k b y ł zu p ełn y, na św iecie niema, nic w ięc dziw n ego, że i nasz zbiór nie jest bez brak ów . P rzed h isto ryczn a i archaiczna zw łaszcza g r e c k a e p o k a jest w nim słabo reprezen towan a, niema w nim tak dziś p o szu k iw a n y ch kam ieni, rzniętych w epoce g re c k ie j V I I I i V I I w., znaj­

d o w a n y ch w rozm aitych częściach eu rop ejskiego i azya- t y c k i e g o , h e lle ń sk ie g o świata, a szczególniej na w ysp a ch A r c h ip e la g u i d latego noszących n azw ę: »kamieni wysp«

— Inselsteine. Sam przez się u w a ża n y dział in ła g lij i kamei starożytnych, g re ck ich , etruskich i rzym skich, jest d o sy ć u b o g i i nie może iść w porów n an ie z takiem iżsamem i działami w e F lo re n c y i, R z y m ie , L on d yn ie, Paryżu, P e te rsb u rg u lub W ie d n iu , a n aw et w n ie k tó ry ch innych p ryw a tn y ch zbiorach. S z u k a ć w nim niepodobn a g em m , +

Powiązane dokumenty