• Nie Znaleziono Wyników

Grzegorz Wróblewski: Noc w obozie Corteza

W dokumencie Zamieranie : lektury (Stron 31-40)

I.

Spotkania Starego i Nowego Świata ciągle wzbudzają ciekawość, a ich najwyrazistszym emblematem pozostaje podbój Meksyku. Wiele etno-graficznych rewelacji odwołuje się do przykładów z tego wydarzenia jako zasadniczego dla zrozumienia kolonialnego układu sił. Można sądzić, że negocjacje, walki i oszustwa, do jakich dochodziło pomię-dzy azteckim królem Montezumą i hiszpańskim najeźdźcą Cortezem odznaczają się zupełnie innym urokiem niż kontakty Kolumba z lek-ceważonymi przez niego tubylcami. Silniej ujawniają dwuznaczność napięć kulturowych, towarzyszących marzeniom Europejczyków o po-siadaniu nowych ziem. Dosyć gwałtownie oddziałują też na wyobraź-nię, znamy bowiem różne wersje opowieści kolonizatorskich, a każda z nich kładzie akcent na inne elementy: a to na powtarzający się wą-tek wyższości „cywilizowanych” nad „barbarzyńcami”, a to na prob-lemy komunikacyjne, a to na kwestie tożsamości kulturowych1. Gdy Maria Janion w Niesamowitej Słowiańszczyźnie pisze o ustanawianiu porządku chrześcijańskiego na wschodnich terenach, to powołując się na historię zdobycia Meksyku przez Corteza, z niej czyni w ogóle wzo-rzec antagonizmu kulturowego2. Gdzieś w cieniu narracji o podboju, który zwykle jest znakiem żywotności, siły i prężnego rozwoju danej

1 Zob. Bernal Diaz del Castillo: Pamiętnik żołnierza Korteza, czyli prawdziwa historia podboju Nowej Hiszpanii. Wybór, przekład i przypisy A.L. Czerny. Łódź 1986; M. Collis:

Cortés i Montezuma. Przeł. A. Rojkowska. Wrocław 2004; T. Todorov: Podbój Ameryki.

Problem innego. Przeł. J. Wojcieszak. Warszawa 1996; G.C. Vaillant: Aztekowie z Meksy-ku. Powstanie, rozwój i upadek narodu azteckiego. Przeł. J. Maliszewska-Kowalska. War-szawa 1965; H. Thomas: Podbój Meksyku. Przeł. M. Lewicka. Katowice 1998.

2 M. Janion: Niesamowita Słowiańszczyzna. Warszawa 2006, s. 16.

Torfowiska. Grzegorz Wróblewski: Noc w obozie Corteza 31 cywilizacji, pojawiają się motywy zamierania, schyłkowości, wyczer-pania. Przypisane zostają one nie tylko kolonizowanym społecznoś-ciom, ale i tym, będącym u szczytu, zdawałoby się, swoich możliwości.

Wątek powolnego zaniku sił społeczeństwa podejmuje właśnie Grze-gorz Wróblewski w cyklu minimalistycznych tekstów, składających się na trzecią część poetyckiej książki Noc w obozie Corteza (Poznań 2007). Poeta koncentruje się na przygodach hiszpańskich konkwista-dorów i Azteków. W jakiejś mierze cykl dziesięciu wierszy ujawnia ten sam potencjał etnograficzny, który został wyzwolony wraz z od-kryciem nowych możliwości interpretacji wydarzeń podboju. Pasja, z jaką Francuzi w latach 20. i 30. XX wieku zaczęli pisać o sztuce pre-kolumbijskiej – zwłaszcza Bataille i Artaud, nazwani przez Jamesa Clif-forda odszczepieńcami surrealizmu – nie była podnietą dla egzoty-zmu i głupiego kultu odmienności3. Miała raczej sprzyjać docenieniu świata różnic. Ich sojusznikiem wydaje się Wróblewski. Cykl wierszy z Nocy w obozie Corteza stanowi zapis próby „pośredniczenia” w sy-tuacji, gdy oczekuje się zdecydowanego opowiedzenia po którejś ze stron konfliktu. Piszący pełni tu funkcję tłumacza, który w „innym”

odnajduje „siebie”, a w „sobie” potrafi doszukać się „innego”, nie pod-dając się nigdy zdradliwej chęci asymilacji ani wyobcowania. Jednak to nie kwestie objaśnienia zawikłań tożsamości kulturowych, ani per-spektywa postkolonialna zajmują w tym cyklu najistotniejsze miejsce, ale wspomniane już wątki zamierania cywilizacji i jednostek.

Zostają one poprzedzone dwoma innymi wątkami. Pierwszy tworzą wiersze rozpoczynające cykl. Są to liryczne wyznania pisane w pierw-szoosobowej formie: My i gwiazdy: „Obserwowałem siebie patrzące-go w gwiazdy. / (Czy ktoś jeszcze nas widział?)” oraz Powrót arma-dy, wprowadzający figurę torfowisk, bardzo istotną dla interpretacji pozostałych utworów. Temat hiszpańskich awantur nie pojawia się w tych utworach bezpośrednio, a nawet – jak w przypadku Powró-tu armady – obrazy poetyckie dotyczą zarówno terenów Ameryki Łacińskiej, jak i Jutlandii. Wiersze te jednak naprowadzają na trop podmiotu piszącego, wskazują na jego swoiste zawieszenie w czasie, nie pozwalają opowieści o szesnastowiecznym podboju zamknąć się w sztywnych granicach i zapieczętować w raz na zawsze dokonanych

3 J. Clifford: Kłopoty z kulturą. Dwudziestowieczna etnografia, literatura i sztuka. Tłu-macze różni. Warszawa 2000, s. 142.

Anna Kałuża

32

wydarzeniach. Drugi wątek można by nazwać dwudziestowieczną lo-kalną hiszpańską historią. Zostaje ona przedstawiona za sprawą od-niesienia do Siervii Marii, bohaterki powieści O miłości i innych demo-nach Marqueza w wierszu o sennych koszmarach Demony Marqueza oraz do losu Manuela z niemal obyczajowego tekstu Emerytowany nauczyciel tańca, Manuel. Jego ostatnie dni w kopenhaskim przytuł-ku „Paradis”. O ile inicjalne wiersze demonstrują specyficzną ahisto-ryczność, o tyle dwa kolejne, o bohaterce Marqueza i Manuelu, przy-noszą obraz meksykańskiej przyszłości. I dopiero po tych czterech tekstach, tworzących istotny kontekst dla opowieści o podboju, za-mieszczone są utwory, z których możemy odtworzyć poetycką wizję zdobycia Nowej Hiszpanii.

Historia kreślona przez autora nie układa się jednak ani w czytelne podziały sił, ani w chronologiczny opis następujących po sobie wyda-rzeń, nie reprodukuje także schematu opowieści o podboju. Wojenny zapał Europejczyków na obcej ziemi oraz religijne zachowania Azteków otrzymują w wierszach wspólny punkt wyjścia, jakim staje się wzajem-ne niezrozumienie obu cywilizacji. W tekście Noc w obozie Corteza na pierwszym miejscu zaakcentowany zdobywczy stosunek Corteza do rzeczywistości wyznacza pierwszą różnicę między Hiszpanami a Az-tekami, o których wiemy, iż wierzyli, że wszystko podporządkowane jest woli bogów. Mocne przekonanie o skuteczności działania patro-nuje myśleniu Corteza, wyraża się w nim zarazem fetyszyzacja rzeczy-wistości, jak i podtrzymanie jej fantazmatycznego wymiaru: „Bracia!

Nie trwóżcie się. Księżyc nie jest ze srebra. / Już dawno ściągnąłbym go na Ziemię. / Czyż to nie wyczerpuje tematu? / Powiadam wam – / Jutro padnie Tenochtitlan”. Przemowa wodza do żołnierzy, w której bierze górę retoryczna siła, chwytająca wszystkich w logiczną pułap-kę znaczeniowego szantażu oraz ustanawiająca wszechwładne Ja, zo-staje skonfrontowana z obrazem przerażonych hiszpańskich jeźdźców w Koniach Nowej Hiszpanii: „Tam, gdzie w ofierze bogom składano / ludzkie serca, // popłakiwały też konie, // czujące na swoich grzbie-tach, / drżenie wpółobłąkanych jeźdźców”. Krwawe rytuały, kaniba-lizm i wyrywanie serc doprowadzają armię Corteza do rozgorączko-wanego szaleństwa. Aztekowie zdają się wyczekiwać na Hiszpanów niczym na powtórne przyjście boga Quetzalcoatla, choć już podej-rzewają, że wersja wydarzeń, jakiej są świadkami i uczestnikami, nie zgadza się z przepowiednią: „Dlaczego nie tańczą wraz z nami u stóp

Torfowiska. Grzegorz Wróblewski: Noc w obozie Corteza 33 Wielkiej Świątyni, / Czyżby nie byli wysłannikami Quetzalcoatla?”

(Magia obsydianowych noży). Osławiona porażka hiszpańskich na-jeźdźców z roku 1520, gdy zmuszeni byli wycofać się ze zdobywane-go miasta, niepokojąco opalizuje sensem w symbolicznym epitafium La Noche Triste (1520), i paradoksalnie wzmacnia inicjalną przemo-wę Corteza do żołnierzy z tytułowego wiersza, która staje się przecież przepowiednią zwycięstwa. O jego cenie opowiada właśnie tekst La Noche Triste (1520): „Przepłynęliście morza w poszukiwaniu żółtego piasku, / Wasze serca spoczną wśród czerwonych owoców opuncji”, oraz dopełniająca wiersz modlitwa: „Zostawiliśmy tam nasze cienie.

Spraw, niech wrócą ponownie / do siebie” (Zostawiliśmy tam nasze cienie). Finalny dystych cyklu można natomiast odczytać jako zapo-wiedź metysażu kultur: „I wszystko się szybko skończyło. / I zaczę-ło się nowe wszystko”4.

Ostatecznie więc cykl prowadzi trzy równoległe do siebie wątki stop-niowego tracenia sił: cywilizacji azteckiej i konkwistadorów, dwudzie-stowiecznych Hiszpanów (Europejczyków) umierających w przytuł-kach i śniących koszmary oraz podmiotu piszącego, który od czasu do czasu i na siebie kieruje snop światła po to, by oświetlić specy-ficzne „rozprężenie zmysłów”. Staje się on dosłownie medium, które odtwarza chorobliwe stany paranoi, szaleństwa i halucynacji, przy-darzające się wszystkim bohaterom tego cyklu w ekstremalnych mo-mentach uświadomienia sobie własnego końca. Ale to nie opisy wy-darzeń nadają tempo i budują napięcie; siłę napędową całego cyklu stanowi specyficzne ustawienie figur retorycznych i to właśnie usta-wienie powtarzających się figur języka odpowiada za wrażenia znie-ruchomienia i zastygnięcia, z jakimi mamy do czynienia w wierszach z Nocy w obozie Corteza. To więc, co będzie nas najbardziej intere-sowało podczas czytania tekstów koncentruje się wokół trzech naj-ważniejszych figur: torfowisk, morza, opuncji oraz kilkakrotnie od-nawianego motywu powrotu w wierszach Powrót armady, Demony Marqueza i Zostawiliśmy tam nasze cienie.

4 Dla Todorova (Podbój Ameryki: dz. cyt.) przykładem pierwszego metysażu kultur jest Dońa Marina, aztecka tłumaczka i kochanka Corteza. Jej postać nie pojawia się w wier-szach, wiadomo jednak, że historia podboju Meksyku nie zakończyła się ani triumfem Hiszpanów, ani klęską Azteków, ale narodzinami nowego narodu Metysów.

Anna Kałuża

34

II.

Poetycki skrót, ufundowany na kilku wybranych zdarzeniach, więk-szą wagę każe nam przykładać do psychologiczno-kulturowych konse-kwencji marzeń o Meksyku niż do historycznego przebiegu podboju.

Klęsce tych marzeń patronuje wspomniana już figura torfowisk, poja-wiająca się w wierszu Powrót armady i stanowiąca uogólnione wyob-rażenie o powolnym zamieraniu. To najdłuższy wiersz w cyklu, opo-wiada kilka historii naraz, komplementarnie traktując wyczekiwanie i osłabianie sił jako pretekst nie tyle do obserwacji ludzkich ekstre-malnych emocji, pojawiających się w tych ryzykownych momentach, ile do ich odtworzenia, inscenizacji, symulacji:

W płaskim kraju nadal kwitnie poezja:

Rusałki

przestały mnie w końcu nachodzić.

Należałoby przekopać jutlandzkie torfowiska.

Z pewnością

spoczywa tam jeszcze niejeden brązowy człowiek z poderżniętym gardłem i nasionami

w dobrze zakonserwowanych trzewiach.

(Seamus Heaney powinien zostać honorowym obywatelem Aarhus).

Kiedy powróci armada wysłana przeze mnie w 1970 roku na poszukiwanie obrączek Atahualpy?

Zbutwiałe, lilipucie okręty – dwugłowe ptactwo wyjdzie im na powitanie.

Mogłoby się wydawać, że figura torfowisk, nieadekwatna geo-graficznie do terenów Ameryki Południowej, stanowi mylącą wska-zówkę. W rzeczywistości jest podpowiedzią typu poetyckiego, a nie tylko historyczno-geograficznego, umożliwia specyficzną tranzytyw-ność wiersza oraz ułatwia to, co Adorno nazywa „mnożeniem obocz-ności”5. Jej poetyckość tym różniłaby się od historycznych czy geo-graficznych podpowiedzi, mocniej umotywowanych faktycznością zdarzeń, że zwracałaby uwagę przede wszystkim na podmioty tych wydarzeń. Przyjrzyjmy się więc uważniej temu wierszowi, bowiem

5 Tak pisze Th. W. Adorno o eseju. Zob. Th. W. Adorno: Esej jako forma. W: Tenże:

Sztuka i sztuki. Wybór esejów. Przeł. K. Krzemień-Ojak. Warszawa 1990, s. 25.

Torfowiska. Grzegorz Wróblewski: Noc w obozie Corteza 35 najtrafniej ujmuje to, co nazwalibyśmy zamieraniem, odróżniając je od umierania czy śmierci.

„Płaski kraj, w którym nadal kwitnie poezja” to rejon skandynaw-ski, a konkretnie miasto Aarhus z wiersza Człowiek z Tollund Seamu-sa Heaneya6, irlandzkiego poety. Podmiot piszący zapowiada w nim swój przyjazd do Aarhus, ponieważ chce zobaczyć zwłoki człowieka z epoki żelaza („Nagiego, jeśli nie liczyć / Czapki, stryczka i paska”), wykopane w tej miejscowości po wiekach, a znajdujące się na głębo-kości dwóch metrów pod powierzchnią bagna. Wspomina o zakon-serwowanym na mokradłach człowieku jako o „panu młodym prze-znaczonym bogini /co zacisnęła na nim swój naszyjnik / I uchyliła bagno”. Fraza „płaski kraj” rozpoczynająca Powrót armady jest dokład-nym cytatem z polskiego tłumaczenia wiersza Irlandczyka, podobnie jak epitet „poderżnięte gardło” – z jego wiersza Człowiek z Graubal-le. I ten tekst Heaneya także odnosi się do zdarzenia odkopania czło-wieka zamordowanego w rytualnych okolicznościach na torfowiskach w okolicach wioski Grauballe. Opisując jego ciało („Jak gdyby był ob-lany / smołą, leży / na poduszce z torfu / i wypłakuje // czarną rzekę samego siebie”), poeta wzmacnia przede wszystkim akcenty dotyczą-ce przekonania o rytualnym mordzie, ofiarniczej dotyczą-celebracji oraz nie-dwuznacznie sugeruje, że człowiek złożony w ofierze nie umiera ni-gdy: „Kto powie „trup” / na ten żywy odlew?”.

Jutlandzkie „ruchome piaski”, wokół których zawiązuje się sens obra-zów z dwóch zwrotek wiersza Powrót armady, bardzo łatwo możemy połączyć z aztecką cywilizacją: powtarzającym się wątkiem w opisach tych odległych czasowo i geograficznie społeczeństw jest kult ofiary.

Aztecka wspólnota, którą Bataille charakteryzuje jako społeczeństwo zatraty w przeciwieństwie do społeczeństwa przedsiębiorczości7, pro-wadziła wojny z innymi plemionami głównie po to, by zdobyć ofiary:

6 Wiersze S. Heaneya podaję w przekładzie P. Sommera. Zob. P. Sommer: Sześciu poe-tów północnoirlandzkich. Warszawa 1993, s. 25–28.

7 G. Bataille (Część przeklęta oraz Ekonomia na miarę wszechświata. Granica użytecz-nego. Przeł. K. Jarosz. Warszawa 2002, s. 63) tak je od siebie odróżnia: „Społeczeństwo naprawdę militarne to społeczeństwo przedsiębiorcze, dla którego wojna ma znaczenie jako forma rozwoju potęgi, uporządkowanego powiększania imperium. […] wprowadza do swoich obyczajów racjonalne metody przedsiębiorczości, których cel usytuowany jest w przyszłości, i wyklucza szaleństwo składania ofiar z ludzi. Nic bardziej sprzecznego z or-ganizacją militarną niż trwonienie bogactwa, jakim są hekatomby jeńców”.

Anna Kałuża

36

„Większość ofiar stanowili jeńcy wojenni, co usprawiedliwiało ideę wo-jen koniecznych do utrzymania słońca przy życiu: sensem wojny była zatrata, a nie podbój. Meksykanie sądzili bowiem, że gdyby przestali składać krwawe ofiary z ludzi, słońce przestałoby świecić”8. Zasada zatraty, wyrażająca się w sakralizacji przemocy, organizuje życie spo-łeczne. Jej paradoksalna logika uzależnia od siebie jeńców i wojowni-ków, nie oszczędzając nikogo, oraz prowadzi do „ofiarniczego upoje-nia”9, a więc do dysfunkcjonalności i rozkładu zmysłów; stanu, który znajduje się w centrum zainteresowania Wróblewskiego w wierszach z „hiszpańskiego” cyklu.

W trzeciej zwrotce Powrotu armady poeta każe nam wyprowadzić się ze Skandynawii i wprowadzić na tereny Ameryki Południowej, od-wołuje się bowiem do władcy Inków, Atahualpy, którego, mimo zapła-conego okupu, Hiszpanie zamordowali podczas konkwisty. Zmiana przedstawienia krajobrazu z bagnistego na morski nie niweluje wra-żeń unieruchomienia i zastygnięcia, sugerowanych tym razem figu-rą morskich wód. Bez trudu możemy odnaleźć naturalny odpowied-nik tej figury: legendy krążące na temat morza Sargassowego o tym, że statki, zaplątane w wodorosty, gniją i butwieją w jego wodach, wy-starczą, by sfikcjonalizować już i tak groźne zjawisko natury. Tran-zytywny charakter wiersza objawia tu w pełni swój charakter, ponie-waż okazuje się, że Morze Sargassowe i teren bagienny północnych okolic Europy mogą stać się źródłem podobnych doznań psychofi-zycznych. Morze Sargassowe bowiem, choć nieprzywołane wprost, dopełnia w jakiejś mierze figurę torfowisk i staje się jej „południo-wym” odpowiednikiem, funkcjonując jako figura przeniesienia, a za-razem skrzyżowania ze sobą różnych światów. Do tekstu wprowadza ją podmiot, posługując się obłędną frazą, działającą niczym para-noiczne zakłócenie językowej równowagi: „Kiedy powróci armada wysłana przeze mnie w 1970 roku / na poszukiwanie obrączek Ata-hualpy? / Zbutwiałe, lilipucie okręty – dwugłowe ptactwo / wyjdzie im na powitanie”. W tym fragmencie mamy do czynienia z końcem podmiotu wiedzy, który do tej pory racjonalnie objaśniał nam świat, zachowując dla siebie pozycję komentatora tekstu Heaneya i

histo-8 Tamże, s. 57.

9 Zob. Bataille: dz. cyt., s. 64. Temu stanowi i reakcji Europejczyków poświęcony jest wiersz Konie Nowej Hiszpanii.

Torfowiska. Grzegorz Wróblewski: Noc w obozie Corteza 37 rycznych wydarzeń, dotyczących odkopania zwłok na torowiskach, a także ze specyficznym spięciem czasowym, jakie wytwarza halu-cynacyjna fraza o czekaniu na wysłaną armadę i spodziewanym po-wrocie okrętów. To spięcie nie jest ani nagłym zwrotem akcji, ani za-trzymaniem, a raczej jej upłynnieniem, wyparowaniem. Paranoiczne przekonanie Ja o własnej potędze, powtarzające podobne przekona-nie Corteza z tytułowego wiersza, dodatkowo zdublowane w marze-niu o władzy (podmiot wysyła zdobywczą armadę po obrączki sym-bolizujące złoto) zderza się w drugiej części wypowiedzi z obrazem zbutwiałych, lilipucich okrętów. Jako oznaki klęski i szoku odsłania-łyby prawdziwy wymiar zdobywczej fantazji. Uświadamiaodsłania-łyby więc fakt, że wyrywa ona z linearnego biegu czasu i dosłownie zatrzymuje Ja w miejscu, zmuszając do oczekiwania na powrót swoich pragnień w postaci zniekształconych widm: unieruchomione na morzu lilipu-cie okręty przywitać ma dwugłowe ptactwo. Obie figury – i lilipulilipu-cie okręty, i dwugłowe ptactwo – łączą lęk z odrazą, dlatego, że okręty, na które się czeka, nie mogą ani zatonąć, ani powrócić. A podmiot, wciągnięty w przestrzeń o zakłóconej logice wymiany pomiędzy ży-ciem a śmiercią, zastyga w niekończącym się oczekiwaniu, już bez szans powrotu do świata jednoznacznego podziału na żywych i mar-twych. Pozostaje mu jedynie wpatrywanie się w zdegenerowane for-my, będące złowieszczymi, bo spotwornianymi, uosabiającymi ano-malie, wizerunkami jego dawnych sił.

Myślową kontynuację figur torfowiska i morza zapewnia epita-fium o spoczynku wśród czerwonych opuncji z wiersza La Noche Tri-ste (1520). Obraz żółtego piasku, nadzieja i cel podróży hiszpańskiej, pseudonimujący złoto, zawiera w sobie także obraz „ruchomych pia-sków” Jutlandii. Możliwość wymiany jednego na drugi jest zagwa-rantowana dzięki temu, że oba nastawione są na spełnienie zbliżonej funkcji w tekstach, oba współtworzą zasadnicze przekonanie o od-wlekaniu ostatecznej zatraty, która nigdy się nie dokona, bo zastę-puje ją cały czas zamieranie; tak, jak nigdy nie pojawi się ostateczna figura śmierci, która charakteryzowałaby się absolutną niewymie-nialnością. Zamiast niej dają o sobie znać jedynie figury wzajemnie znoszące się i nieosiągające kresu wyrażenia. Oznaczają one zarówno wyczerpanie, jak i regenerację. Na podobnej zasadzie, na jakiej zwią-zek między żółtym piaskiem i torfowiskami okazuje się związkiem przyległym, a przez to tautologicznym, figura Morza Sargassowego

Anna Kałuża

38

przeobraża się w figurę owoców opuncji. Wprawdzie Hiszpanie prze-płynęli morze, ale ich serca spocząć mają „wśród czerwonych owo-ców opuncji”. Automatycznie przywołują one, w kontekście możliwej dosłowności ofiarniczego gestu wyrywania serc przez Azteków, obraz wodorostów, pośród których butwieją szczątki ciał zagubionych ma-rynarzy. Dopiero w tym momencie łańcuch figur – torfowiska, mo-rza i opuncji – uwyraźnia zasadniczą linię cyklu: nagłego zatrzyma-nia czasu, „zawieszezatrzyma-nia” życia, które potrafi obyć się bez odwołazatrzyma-nia do przeszłości i przyszłości; oraz wyizolowania pewnych elementów, znieruchomiałych przez zakaz śmierci. To przede wszystkim te obra-zy narzucają tekstom o podboju nowych ziem perspektywę wyczer-pywania i zaniku sił, która jest przecież także przerażającą wizją nie-możliwości śmierci. Okazuje się bowiem, że wszyscy bohaterowie tego cyklu – rytualna ofiara, wojownik zagubiony na symbolicznym Morzu Sargassowym i żołnierz Corteza – nie mogą umrzeć nawet je-den raz10. Ten nieredukowalny do niczego element porządku zatraty zakłóca funkcjonowanie ekonomii życia i śmierci. Związek ideologii wojennej i religijnej, występujący w narracji o zamieraniu, ujawnia też niespodziewaną odpowiedniość między gwałtownością zdobyw-ców a ekstatycznym odrętwieniem mieszkańzdobyw-ców Meksyku. Właśnie taki związek odpowiada za rozerwanie symbolicznych powiązań ży-cia i śmierci oraz pozwala na wdarcie się w ich ży-ciasny splot czegoś niepojętego. I to ten niepojęty element może przesądzić o kresie ca-łej cywilizacji, ale także o jej odrodzeniu.

Abstract

The article Torfowiska. Grzegorz Wróblewki: Noc w obozie Corteza de-scribes the problem of dying out on the example of a cycle of poems. Grze-gorz Wróblewski presents the complicated relations between the conquis-tadors (Spain) and the conquered (Mexico). The category of dying out is exploited to the observation of conquest – the synonym for life and strength that conceals the elements of stagnation, stillness, exhaustion.

10 To aluzja do twierdzenia J. Lacana, że umiera się dwa razy. Zob. S. Žižek: Wzniosły obiekt ideologii. Przeł. J. Bator, P. Dybel, Wrocław 2001, s. 161–179.

A l i n a Ś w i e ś c i a k

W dokumencie Zamieranie : lektury (Stron 31-40)