• Nie Znaleziono Wyników

Przed lustrem

W dokumencie Zamieranie : lektury (Stron 70-74)

Na ziarnku grochu. O wierszu Stanisława Barańczaka Powiedz, że wkrótce

6. Przed lustrem

Nie od dziś wiadomo, że spojrzenie w lustro bywa tyleż nęcące, co niebezpieczne. Historia Narcyza dostarcza wielu lekcji. „Nie do-ceniamy lustra, jeśli widzimy w nim tylko instrument próżności – ostrzega Walter Hilsbecher. – W lustrze kryje się powierzchnia i głę-bia świata”26.

[…] Już późno, to przecież

prawie świt. Stań w łazience, patrz z bliska w powierzchnię lusterka. Nie w twarz na dnie. W to, co zezna na niej pyłek, rysa szkła. […]

Ten być może najbardziej zastanawiający i zapadający w pamięć fragment villanelli przywołuje w pamięci wiersz młodziutkiego Cze-sława Miłosza Świty, który – jak twierdzi Stanisław Barańczak – „właś-nie jemu otworzył „właś-niegdyś nagłym błyskiem oczy na to, czym może

26 W. Hilsbecher: Apologia Narcyza. W: Tenże: Tragizm, absurd i paradoks. Eseje. Wy-bór i wstęp S. Lichański. Przeł. S. Błaut. Warszawa 1972, s. 67.

Joanna Kisiel

70

być i co potrafi z nami czynić poezja”27. Niepokojący, umiejscowio-ny przed świtem czas lirycznej akcji okazał się niezwykle intrygujący także dla autora Dziennika porannego i Chirurgicznej precyzji. Czas niepewny i niebezpieczny, pora zatartych konturów świata i trudnych egzystencjalnych rozpoznań. Spojrzenie w lustro przed świtem może utwierdzić nas w swoim istnieniu lub odsłonić zbyt wiele. Bohater-ka wiersza Miłosza:

Przez czarne lustro idzie. […]28

W nagłym widzeniu doświadcza groźnej nieuchronności czasu.

Gdy „zawyje czas”,

[…] dwie łzy

lekko wyciera kobieta chusteczką i farbą przyciemnia brew

– by z temporalnego tunelu powrócić do dnia teraźniejszego29. Bohater wiersza Barańczaka nie potrzebuje wehikułu czasu, nie patrzy w przeszłość, ani nie pyta o przyszłość. Lustro nie odsłoni mu jego losu, gdyż ten jest aż nazbyt jasny. „Na wpół martwy” nie uro-ni łzy. O jej związku z odbiciem w lustrze dobrze wiedział podmiot wczesnych wierszy autora Jednym tchem:

[…] czy są

skrawkami srebra, które muszę zalać szkłem łez, aby w tym lustrze odzyskać twarz; […]30

Czyżby dla bohatera villanelli Powiedz, że wkrótce twarz w lustrze była już nie do odzyskania? Zastanawiająca przestroga, nakazująca patrzeć „w powierzchnię / lusterka. Nie w twarz na dnie” może mieć podłoże lękowe. Obawa, że „na wpół martwy”, jak upiór, nie ma już swojego odbicia, skłania do tego, by skupić się na drobinach istnienia, na tym, co niewątpliwie jest. W trudnej porze przed świtem – „pyłek,

27 S. Barańczak: Tunel i lustro (Czesław Miłosz: „Świty”). W: Tenże: Tablica z Macondo.

Osiemnaście prób wytłumaczenia po co i dlaczego się pisze. Londyn 1990, s. 18.

28 Cz. Miłosz: Świty. W: Tenże: Wiersze. T. 1. Kraków 2001, s. 82. Wiersz z tomu Trzy zimy (1936).

29 Por. S. Barańczak: Tunel i lustro…, s. 26–27.

30 S. Barańczak: Twarzą w trawę. W: Tenże: Wiersze zebrane…, s. 57. Wiersz z tomu Jednym tchem.

Na ziarnku grochu. O wierszu Stanisława Barańczaka Powiedz, że wkrótce 71 rysa szkła” zyskują rangę dowodów na istnienie świata31. Stojący przed lustrem bohater nie rozstrzyga problemów tożsamościowych, nie pyta o to, kim jest, bo niepewność, czy jeszcze w ogóle jest, powstrzymu-je go przed szukaniem w szklanej tafli swego odbicia.

Skoro obrazy w lustrze – co oczywiste – tworzy światło, w niepew-nym czasie przed świtem mrok zaciera ich wyrazistość, nadaje odbi-temu światu widmową nierealność32. Niewykluczone, że o tej porze lustro – „też na wpół martwe” – jest czarne, jak u Miłosza, i wyjawia mroczne tajemnice. „Twarz na dnie” zdaje się oddalać, zamazywać, znikać. Lepiej nie patrzeć, bo możliwe, że wszystko, co można tam zo-baczyć, to tylko „cała widziana na jawie ciemność ziarnka grobu”.

Pytanie, jakie rodzi się przed lustrem w bezsennej godzinie przed świtem, nie brzmi: kim jestem, lecz: czy jestem. Trawiony nocną udrę-ką bohater wiersza Barańczaka wydany jest na zakusy nicości. Świa-domość własnego zamierania przychodzi ze strony nocy i kiełkuje w ciele, tajemnicze głosy – „powiedz, że wkrótce” – osaczają go z każ-dej strony. Zmęczone brakiem snu ciało zdaje się rozpadać na kawał-ki. Lusterko rejestruje zamazywanie się konturów „twarzy na dnie”.

Podczas gdy na jego powierzchni osadza się „pyłek”, zobaczyć można

„rysę szkła”, głębia zwierciadła pokazuje horyzont, „gdzie – jak pisze Walter Hilsbecher – łączy się życie i śmierć, ból i zapomnienie, po-czątek i koniec”33.

Z tej perspektywy powrót na powierzchnię lustra jest zatem chwy-taniem się zwykłej realności („pyłek”, „rysa szkła”) niczym brzytwy, by nie utonąć w groźnych wirach metafizycznej głębi. To – najprawdo-podobniej – jedyny rodzaj obrony przed niepodważalną świadomoś-cią własnego zanikania w otchłani czasu. Dopóki owa realność jawi się w oku doświadczającego jej bohatera, jego życie, choć zagrożone wyrokiem („wkrótce”), trwa. Pewnie dlatego ważniejsze od zanikają-cej własnej postaci w lustrze okaże się inne odbicie, to, „gdzie się po

31 Inaczej scenę przed lustrem interpretuje J. Kandziora, widząc w niej przezwyciężenie perspektywy egocentrycznej i wybór „Nieobjętego Świata” jako przedmiotu opisu poety.

Tenże: Figury…, s. 100–101.

32 Pisze Walter Hilsbecher: „Lustro […] oddala. Czyni z rzeczywistości obraz, fatamor-ganę. Przenosi ją w ową nierealność, która przywraca jej utracony przewrotny czar zagad-ki. Wchłania ją w swoją widmowo bezprzestrzenną, duchową przestrzeń” (Lustro i hory-zont. Dialog o planowanym eseju. W: Tenże: Tragizm…, s. 190).

33 W. Hilsbecher: Apologia Narcyza…, s. 74.

Joanna Kisiel

72

wieczne / mgnienie skupiło Wszystko znane, nienazwane”, jednost-kowe widzenie świata pod powieką patrzącego nań podmiotu.

Powiedz, że wkrótce Stanisława Barańczaka to zapis śmiertelnych zapasów. Wrzuconemu w samotność bezsennej nocy bohaterowi każ-dą tkanką ciała doświadczyć przyjdzie lekcji „memento mori”. Dramat utraty samego siebie zapisany w wierszu jest rodzajem próby, która – by użyć słów Emmanuela Lévinasa poświęconych pisarstwu Maurice’a Blanchota – jawi się jako „nieustanne rozważanie tego, czego nie moż-na pojąć, przed czym «ja» traci swą tożsamość”. Zatem „śmierć to nie koniec, lecz kończenie bez końca. Jak w niektórych opowiadaniach Edgara Poe, gdy zagrożenie zbliża się coraz bardziej, a bezsilne spoj-rzenie wciąż jeszcze mierzy tę odległą bliskość”34. W wierszu Barań-czaka przed rozpaczą w obliczu tak dramatycznej perspektywy broni jedynie opowiedzenie się po stronie własnego „ziarnka globu” pod powieką. Jego uporczywa dotkliwość nie zmienia faktu, że „widze-nie rzeczy w ściśle indywidualnej perspektywie – to po prostu spo-sób poezji na stawianie oporu światu, ilekroć zechce on zepchnąć jed-nostkę ze sceny”, choć „koniec końców […] do świata, nie do poety należy ostateczna pointa”35.

Abstract

The article presents the manner in which two completely different lyric strategies were confronted in the poem by Stanisław Barańczak: a virtuoso formal competence and dramatic inability to express the crucial existential recognitions. The interpretation of the poem trails the experience of insomnia being, according to Marice Blanchot, ‘the real meeting with a night’. In that meeting, the terrifying, unavoidable and progressing dying out germinates and increases in one’s body, uncovers human sense of helplessness towards time and meets with the sense of existential homelessness. The night aware-ness of losing oneself presented in the poem aims at drawing attention to the grains of existence and contrasting the inevitable nothingness with individ-ual view of the world locked in the masterful form of the villanelle.

34 E. Lévinas: Spojrzenie poety. Przeł. M.P. Markowski. „Literatura na Świecie” 1996, nr 10, s. 73–74.

35 S. Barańczak: O pisaniu wierszy…, s. 154–155.

J a n P i o t r o w i a k

W dokumencie Zamieranie : lektury (Stron 70-74)