• Nie Znaleziono Wyników

Heterotopia – społeczna topografi a miejsca

Potencjał edukacji dyskursywnej – emancypacyjne i   narracyjne źródła strategii pedagogicznej interwencji

3.1. Heterotopia – społeczna topografi a miejsca

Heterotopia to po prostu miejsce inne niż świat, który znamy. Coś w rodzaju rzeczywistości al-ternatywnej, która mogła mieć wspólne źródło z tą naszą gdzieś głęboko w przeszłości, ale potem radykalnie się oddzieliła (Tokarczuk, 2012).

Jednym z najważniejszych mechanizmów edukacyjnej zmiany wykorzystanym w projekcie AER było społeczne kreowanie przestrzeni – miejsca innego od tych, które porządkują codzienne życie społeczeństwa. Istotną dyspozycją dla realizacji tego zadania jest świadomość, że hetero-topie są przestrzeniami, które wykazują podwójne znaczenie. Powinniśmy być zdolni do zesta-wienia w jednym miejscu rzeczywistym kilku miejsc (a więc i perspektyw), które są różne, często sprzeczne (Olszewska, 2010). Pozwala to na zachowanie nieustannego dystansu do własnych koncepcji/wizji, a także wprowadza otwartość na głos innych. W efekcie może powstać prze-strzeń/kontr-miejsce, w której możliwe jest spotkanie różnych ludzi, będących w nieustannym

procesie komunikowania, układania się ze sobą. Powstaje przestrzeń wolna od władzy jednej ideologii, jednej kultury. Możliwa jest autonomia i emancypacja wynikająca z podzielania prze-strzeni (tworzenia miejsca wspólnego).

Heterotopia jest przeciwieństwem utopii – fantazji o idealnie zorganizowanej przestrzeni i życiu; to miejsce, w którym dominująca forma codzienności ulega zawieszeniu, a jej normy nie obowiązują. Mogą to stworzyć artyści, aranżując „inaczej” przestrzeń publiczną, ale mogą zrobić to edukatorzy czy sami uczestnicy projektu, kreując i zmieniając na jakiś czas przestrzeń, w której żyją. W projekcie AER w tym kierunku podążały własne projekty społeczne uczestniczek.

Dzięki nim wytworzyły społeczną przestrzeń inną niż ta, w której codziennie funkcjonowały. Jak doprowadzić do zniwelowania hierarchicznego, dychotomicznego podziału? Inspirującą propo-zycją jest stanowisko Badiou, który uważa, że takim medium zapośredniczającym (umożliwia zawieszenie uprzednie pozycjonowanie podmiotów) jest „wydarzenie” (Badiou, 2007, s. 64).

Zapośredniczająca rola wydarzenia polega na uznaniu elementu wspólnego (wydarzenia) między różnymi od siebie elementami (podmiotami), które – odniesione do czegoś, co je łączy – zatra-cają swoje zróżnicowanie (Badiou, 2007, s. 66)

Cechą szczególną jest to, że odzwierciedlały one pewną formę kulturowej spacjalizacji, która sprawia, że miejsca mogą być naprzeciw siebie. To bycie naprzeciw jest w istocie rzeczy pewną komplikacją naszego doświadczenia: jedno miejsce odzwierciedla, ale też neguje lub odwraca własności drugiego, zarazem je dopełniając. Taka właśnie forma ruchliwości – biorąca się z nie-uniknioności przebywania po jednej i po drugiej stronie granic, jakie oznaczają zbiory rozmaito-ści kulturowych, w jakich uczestniczymy – wydaje się być włarozmaito-ściwa naszym czasom. Podejmując działanie w społeczności lokalnej, uczestniczki projektu zmieniały swoje miejsce (tworzyły nowe), przekraczały granice (mentalne, społeczne, środowiskowe), dzieląc się w grupie szkoleniowej swoimi doświadczeniami mogły zobaczyć się jednocześnie w wielu miejscach, tworzonych przez osoby w podobnej sytuacji.

Tak więc podkreślmy raz jeszcze, że pojęcie heterotopii odsyła nas do przestrzeni niejed-norodnych, ograniczających i jednocześnie przekraczanych. Miejsce jest wcieleniem konkretnej i zarazem abstrakcyjnej przestrzeni przeżytej oraz – jak pisze Ewa Rewers – formą „przestrzeni mediacji i przejścia”(Rewers, 1996, s. 48). Strefy „pomiędzy” („przejścia”) pisząc, że „staje się najistotniejsza, bo w niej zachodzą procesy integracyjne, traci ona jednocześnie swe znaczenie

‘bycia granicą’ (miejscem zupełnego oddzielenia zjawisk), stając się nie tyle miejscem tymczaso-wej styczności, co spotkania i przechodzenia jednego w drugie, obszarem kształtowania notymczaso-wej jakości (Kita, 2003, s. 39). Jest to więc operacja w pewnym sensie symboliczna, która prowadzi do powołania tworu o charakterze hybrydycznym, będącego nośnikiem nowych znaczeń. Wytwo-rzenie poczucia przejścia, przekroczenia mentalnej i społecznej granicy, było jednym z ważniej-szych zadań projektowanego mechanizmu interwencji.

W projekcie akcentowana była kwestia aktywności w społeczności lokalnej, ale nie chodziło w niej o statyczny mechanizm terytorialnego zakorzenienia, tylko o umiejętność i praktykę na-wigowania w przestrzeni społecznej. W tym podejściu do pracy poprzez społeczność lokalną nie chodzi o tworzenie map – jak to czyni kartograf – bo w ten sposób chcąc nie chcąc zmieniamy przestrzeń w terytorium, czyli obszar o określonych granicach i cechach, związany z jedną regułą porządkowania, centrum władzy. Chcąc nie chcąc patrzymy wówczas z góry, z zewnątrz, mapa ma przecież przede wszystkim objąć i pokazać całość. Bardziej chodzi o podejście topografi czne, czyli

opis miejsc oglądanych z wewnątrz. Topograf opisuje okolice, przechodząc od jednego lokalnego porządku do innego, porusza się po płaskiej powierzchni, w perspektywie horyzontalnej. Często zamieszkuje przestrzeń, którą bada, używa zatem zaimka „my” (Krynicka, 2010). W tej topogra-fi cznej perspektywie hierarchiczny układ miejsc zostaje zastąpiony przez przestrzeń umiejscowie-nia, określaną przez relacje sąsiedztwa, a więc akcentujące przede wszystkim różne formy relacji.

Pojawia się doświadczanie przestrzenności przez doznawanie miejsc. „Miejsce jest – jak podkreśla Maria Mendel – zawsze znaczące, to w nim toczą się wydarzenia, układają się sensy, za których pośrednictwem pojmujemy rzeczywistość, a w niej siebie, z mniej lub bardziej klarownym, lecz zawsze obecnym poczuciem związku z miejscem. Ludzki świat zakotwicza się w matematycznie nieogarniętym, nieskończonym zbiorze punktów. Dokonuje się w jakimś rozpięciu między fi zycz-nie rozumianą długością, szerokością i głębokością/wysokością, posiadając swój „adres”, bardzo konkretny wymiar. Wymiar w przestrzeni, oczywiście, lecz znaczenia miejsca lokują się w opozycji wobec jej kulturowo zuniwersalizowanego rozumienia” (Mendel, 2006, s.  21). Topografi czny ogląd najlepiej tworzą sami uczestnicy projektu edukacyjnego, badacz jest po prostu wśród nich.

– Tak, no to jest tak, oczywiście. Blisko mamy tutaj do śluzy, nie jest daleko, pięknie tam. No i każda strona ma swoje uroki, nie, no. No i tak to jest.

– Pani w ogóle pochodzi stąd? Tak?

– Tak.

– I rodzice też stąd tutaj byli, tak? Czy oni gdzieś skądś z Polski?

– Oni się wprowadzili, ale zaraz po wojnie, z centralnej Polski, zza Warszawy, z siedleckiego.

No, także tutaj mieszkali, a ja jestem po rodzicach. Także ja się urodziłam w Piekle. Niedaleko.

– To akurat chyba takie trudne miejsce do życia teraz jest, nie? Nie wiem jak kiedyś było, ale teraz tak postrzegam, że tam się chyba trudno żyje.

– A w Piekle? No też na pewno daleko mają wszędzie, nie. Ale na przykład powiem Pani, że oświetlenie mają. Mają, wszystkie te boczne uliczki mają oświetlone. No bo teraz nawet niedaw-no jechałam, byłam w szoku, że wszystkie te ulice mają oświetlone (6_M, 190-202).

– Daleko stąd?

– To jest za Nowym Stawem, niedaleko. To jest powiat, chyba był Nowy Dwór, nie wiem, w każdym bądź razie wioska zupełnie podobna do tej. Dom zupełnie podobny do tego domu, czyli to była taka chata za wsią. Ojciec z zamiłowania gospodarz, rolnik. Mieliśmy konia i krowy, i drób. Zimą zwracał nam tatuś ogromną uwagę na dokarmianie dzikich zwierząt. Sarny przychodziły do nas do kuchni, zające kicały po podwórku. Ojciec zawsze dbał o to, żeby wszystko było dokarmiane, i sikoreczki i sarny, był myśliwym. Dbał bardzo też o domowe zwierzęta. Sadzał nas na konia, ale najpierw kazał się zaczesać, ubrać, dopiero nas sadzał na konia. Bo koń był piękny, więc i musieliśmy wyglądać pięknie. Zwracał nam uwagę na to, jak budzi się wiosna, pokazywał nam zwykłe pączki na drzewie. Kazał nam wąchać ziemię, jak ziemia pachnie świeżo zaorana, jak pachnie obornik wiosną. Zwracał uwagę na takie szcze-góły, na to, jak skowronek nieruchomo śpiewa i dla kogo on śpiewa. Budził nas rano o wschodzie słońca po to, żeby zobaczyć wschód słońca. Zwracał uwagę dzieci na zachód słońca, jak wygląda, jak wieje wiatr, jak faluje zboże. Mówił, że podobnie wygląda morze. Był romantykiem i budził w nas też to pięk-no i estetykę do przyrody. Udało mu się. Ja teraz to samo przekazuję moim dzieciom. Przeprowadziliśmy się później do miasta, ja miałam 12 lat. No w mieście zupełnie inne życie, w Malborku, spotkało mnie, tęskniłam cały czas do tych krajobrazów takich dziecinnych (12_A, 3-20).