• Nie Znaleziono Wyników

Historja poglądów religijnych na zagadnienie cierpienia

Religia je st u nas w P olsce czynnikiem aż rażąco — biernym . O d g ry w a ona w p ra w d zie w życiu socjalnem doniosłą rolę, lecz w życiu jednostki staje się najczęściej nałogiem z lat dziecinnych, form ą konw encjonalną, w ygodnem przy zw y czajen iem i rzad k o ty lk o p rz y b ie ra form ę ak ty w n ą.

J e s t c h arak tery sty c z n em dla nas, że nie m am y, jak dotąd, ani jednej k a te d ry św ieckiej, pośw ięconej religioznaw stw u, lub choćby tylko historji religji — a za to kilkadziesiąt k a te d r teologicznych. M ożliwe, że tak i stan rz e cz y p rzy czy n ia się do trw a ło ści Kościoła, lecz napew no nie p rzy czy n ia się do pogłębienia indyw idualności ży cia religijnego.

Je s t jasnem , że tu w łaśnie leży p rz y c zy n a niesłychanego u nas ubóstw a lite ra tu ry religiologicznej. K siążek religijnych u nas n ie brak , podobnie jak 36

nie b ra k k a te d r teologii — lecz są to książki zazw y czaj pisane dla w y z n aw ­ ców takiej c zy innej w iary, książki dogm atyczne lub zw alczające tę c zy inną form ułkę w iary , a brak książek naukow ych, p ra c ob iek ty w n y ch i budzących zaufanie.

Nie znaczy to oczyw iście, że w ogóle nie m ielibyśm y w tej dziedzinie ż ad ­ nej zgoła pozycji do zanotow ania. Od czasu do czasu pojaw iają się i u nas pow ażne, obiektyw ne, ściśle n au k o w e p race na tem aty religioznaw cze. Są to przew ażn ie rzeczy z z ak resu historii religji, jako budzące może najmniej zastrzeżeń, a będące zarazem p ierw szą i zasadniczą podw aliną religiologji.

Z aintersow anie teg o rodzaju dziełam i je st jednakże b a rd z o nikłe, nie budzą praw ie żadnego ech a szerszeg o i poza kilkom a fachow cam i, ogół czy tający ch praw ie że nic o nich nie wie.

Jed n ą z teg o rodzaju prac, to książka, k tó ra niedaw no uk azała się na półkach k sięgarskich, a k tórej au to rem jest znany k rak o w sk i p a sto r ew ange­

licki, ks. dr W ik to r Niem czyk.*)

Mimo że napisana p rzez czło w iek a, k tó reg o osobiste przekonania reli­

gijne są — już choćby tylko z racji jego stan o w isk a — ściśle sp recy zo w an e i jednoznacznie określone, książka sam a je st rzetelnie ob iek ty w n ą i a u to r ma ty lk o jedną am bicję: b y ć ścisły m i b ezstro n n y m sp raw o zd aw cą i inform ato­

rem. Z resztą już sam te m a t 1 tom u u ła tw ia takie c zy sto naukow e tra k to w a ­ nie. O bejm uje on bow iem religje dość obce dzisiejszem u Europejczykow i, m ające niejednokrotnie już ty lk o znaczenie czysto m uzealne (jak religja egip­

ska, b abilońsko-asyryjska, g reck a i w przew ażnej m ierze także p ersk a) lub sięgające poza krąg k u ltury europejskiej (religje pry m ity w n e i religja chiń­

ska) — co nie znaczy jednakże, że nie w y w a rły one zgoła żadnego w p ły w u na n aszą kulturę. A utorow i nie chodzi z re sz tą o zo b razo w an ie całokształtu danego sy stem u religijnego. O g raniczył się on do jednej tylko kw estii, — lecz za to do najw ażniejszej i najbliższej każdem u człowiekowi — do zagadnie­

nia cierpienia i d o p ró b ro zw iązania teg o zagadnienia.

U w ażnego czytelnika czeka tu niejedna niespodzianka. Okazuje się prze- dew szystkiem , że n asze w y k sz ta łc e n ie historyczne, k tó reśm y w ynieśli ze szkoły, pozo staw ia rażącą lukę — jeśli chodzi o czynnik św iatopoglądow y V/ historii, jeśli chodzi o historię usiłow ań i prób ro zw iązan ia m yślow ego wielkich zagadek m etafizycznych, d ręczących ludzkość od sam ego zaran ia jej istnienia. B rak ten w y n ik a z jednostronnego przeceniania m otyw u m aterial­

nego w h istorii — a co za tern idzie, także w życiu jednostki. I o m ało co, a b y lib y śm y już m oże n a w e t zapom nieli, że początkiem w szelkiej kultury, jej istotną p rz y c zy n ą , to „głód d u szy “ ludzkiej. Bo poszukiw anie człow ieka, dążenie jeg o do czegoś innego, niż tego, co stoi w bezpośrednim zw iązku z jeg o p o trzebam i m aterjalnem i, z jego instynktem sam ozachow aw czym — to w łaśnie p oczątek w szelkiej k u ltu ry . G d y b y nie „głód duszy“ ludzkiej, nie b y ło b y kultury. H istoria człow ieka, to w łaśn ie w p ierw szy m rzędzie h isto­

ria jego „głodu duchow ego“. Inaczej sta ła b y się ona jedynie historią w ę d ró ­ w ek w poszukiw aniu n o w y ch teren ó w pod u p raw ę roli, now ych pastw isk, opo w iad ałab y jedynie o w alce o by t, o grabieżach, napadach i ucieczkach, o p ow staniu i zaniku. A jeśli je st inaczej, to ty lk o dlatego, że najistotniej.

*) „ Z a g a d n ie n i e c i e r p i e n i a w r e l i g j i i f ilo z o fii" , K r a k ó w 1936. C e n a 4 z t z p r z e ­ s y łk ą .

37

szyni m otyw em historii człow ieka, to m o ty w duchow y. D ążenia i radość nie ograniczają się tylko do m aterialnych korzyści, sm utek i ból do n a m a ca l­

nej s tra ty . C złow iek chciał i chce zaw sze obchodzić uroczystości, podczas k tó ry ch nie tylko żołądek jest pełny, ale także i dusza jego się raduje. Jego

„głód d uszy żąd a także s tra w y duchow ej. C h cem y w idzieć, słyszeć, w ie ­ dzieć, rozum ieć, posiadać i używ ać także tego, co leży poza sferą cielesnych potrzeb. Duch ludzki chce św iatopoglądu, chce w ia ry , żąda un iw ersalisty cz- nego obrazu św iata, chce nietylko w iedzy ale i m ądrości, ugruntow anej nie- ty lk o na rozsądku, ale i na sercu. S tąd te ciągłe dążenia d ucha ludzkiego do dow iedzenia się o tern, cc najistotniejsze, n ajg łęb sze i o stateczn e — w czem tkwi źródło w szelkiej rcligji, ale i w szelkiej filozofii. Ale n ie w szystkim w y ­ s ta rc z y tylko w iara i przekonanie. S ą ludzie, k tó rz y p rag n ą tak że d o św iad ­ czy ć tego, o czem m ów ią sy ste m y religijne: — i w stępują w ten sposób na ścieżkę m istyczną, do k tórej tęskni w łaściw ie każda dusza. H istoria nasza, to co s tw a rz a jej ciągłość, co z esp a la najrozbieżniejsze nieraz c z y n y i w y ­ siłki ludzkości, to p rzed ew szy stk iem czynniki uczuciow o-religijne i ś w iato ­ poglądow e.

I stąd ta doniosłość znajom ości tego, co pospolicie n a zy w a się historią filozofii, a co z chwilą, gdy pojęcie to trochę ty lk o ro z szerzy m y , obejmuje także h isto rię sy ste m a tó w religijnych. Do niedaw na jeszcze b y ły to jednakże w arto ści pog ard zan e i lekcew ażone. Dziś już m ożna bez p rz e sa d y p o w ie ­ dzieć, że p rzezw y cięży liśm y ten „ m a rtw y punkt" w filozofii i p rzekonaliśm y się, że „n atu raln a historia rozw oju nie w y sta rc z a do „rozw iązania" zag ad ek św iata. T o też dzisiejsza „ rew o lu cja“ filozofii je st raczej tylko reakcją na p rzesad n y sensualizm , na z b y t daleko posunięte dążenia refo rm ato rsk ie filo­

zofii XIX wieku. Nie chodzi o p rzy w ró cen ie św iatu średniow iecznych w a r­

tości religijno-filozoficznych, scholastycznego dogm atyzm u i w ylęknionego zabobonu — lecz jedynie o w y ró w n an ie p rz e ciw ień stw i uratow anie przed zapom nieniem w iecznych sp ra w ludzkiego ducha, w y ra stają c y c h ponad św iat m aterjalny.

J o też, stojąc na takim stanow isku, w szelk ie zagadnienia religijne na­

bierają now ego ogólnego znaczenia, stają się nie tylko w artościam i czysto osobistem u ową n i e d z i e l ą ż y c i a jednostki, lecz stają się także dzie- clzmą dociekań i badań naukow ych. K w estja ich „praw d ziw o ści“ realnej schodzi tu na plan drugi. M ożliwe, że w szelkie konstrukcje m etafizyczne nie w y trz y m u ją p recyzyjnej k ry ty k i rozum ow ej, lecz nie ulega w ątpliw ości, że te w łaśnie tw o ry odw ażnej i niejako nieśw iadom ie poetyckiej p ra c y u m y ­ słow ej w y w ierały i w yw ierają nadal — dzięki swem u duchowi i swej treści g łę b sz y i donioślejszy w p ły w , niż najlogiczniejsze, najostrzejsze sy ste m y m yślow e. 1 kultura ludzka -nie m oże się w y rz e c ich życiodajnego, ek scy tu jąceg o żaru, zaró w n o jak nie m oże z rezy g n o w ać z zim nego św iatła o strej k ry ty k i.

O czyw iście, że nie zn aczy to, jak o b y w a rto ści te m iały j e d y n i e zna- czenie ogólno-kulturalne, naukow e. Ich osobiste znaczenie je st mniej donio­

słe dla tych jednostek, k tó re ow ą „gorejącą tre ść “ w szelkich sy stem ó w reli­

gijnych potrafią w czyn zam ienić, ożyw ić sw ą k rw ią serdeczną. J e s t to ta najistotniejsza, najgłębsza i najdziw niejsza w a rto ść, w a rto ść m istyczna w szel­

kich religij, k tó ra dopiero oży w ia w szelkie sy ste m y św iatopoglądow e, któ ra sp ra w ia, że nie są to tylko m a rtw e w arto ści archiw alne, lecz że tętni w nich

ag

pulsujące życie, że różow ią się luną teg o żaru, k tó ry m goreją serca w y z n aw ­ ców. T y c z y się to w szelkich religij bez w y jątk u , tak że w szelkich system ów okulty stycznych — chociaż istnieją różne jakości owej g o r e j ą c e j t r e ś c i . T o też to, co dla niejednego stanow i najw ięk szy urok Religioznawstwa i d e ­ cydujący bodziec do zain terso w an ia się zagadnieniem rcligijnem, co niejed­

nego zm usza d o ży w eg o zain teresow an ia się okultyzm em , to p rz e d ew sz y st- kiem zainteresow anie psychologiczne. Bow iem w szędzie tam , gdzie m ożna w ejrzeć w życie w ew n ętrzn e osobow ości n ap raw d ę religijnych, znajdujem y takie bog actw o nastroju, ogrom fantazji, nam iętność chcenia, że psycholog staje przed fascynującym , zag ad k o w y m obrazem osobow ości.

T o też w książce ks. N iem czyka znajdzie każdy, in teresu jący się i tą stro n ą religji, sporo m ateriału. Nie je st on w praw dzie bezpośrednio podany czytelnikow i — g dyż a u to r ogranicza się jedynie do historyczno-opisow ego zaznajom ienia czytelnika z poglądam i danego sy stem u religijnego na cierpie­

nie — lecz nie mniej pośrednio jest książk a ta cennym m ateriałem także dla

psychologa. D. n.

Powiązane dokumenty