P I E Ś N I A R C E L U D U P O L S K I E G O !
Niech Ci życie płynie Szczęśliwie, wesoło;
A plon Twojej pracy Oglądaj w o k o ło ...
Uzbrajaj nam ducha, Z agrzew aj słowami — W zniesiesz ołtarz Bogu Ludzkiem i sercami.
A taką ofiarą Przebłaga się Boga:
Ażeby pow stała N asza Polska droga I . . .
Wojciech Zauada, w łościanin z Dąbrowicy.
^Kalendarz Maryańaki*
Dzień 19 p aźd ziern ik a 1902 r. b y ł w iel- kiem św iętem pieśni polskiej. YV dniu ty m cały n aró d polski s k ła d a ł w hołdzie se rca sw oje M aryi K onopnickiej w p ra s ta ry m gro
dzie k rakow skim . W śró d tysięcy p rz e d sta wicieli n a ro d u z n a jd alsz y ch stro n ziemi ojczystej nie b ra k ło leż licznych zastęp ó w ludu polskiego, b oć przecież u k o c h a n a pie
ś n ia rk a lud nasz n ad w szy stk o u k o c h a ła i życie by o ddała, gdyby przez to m ogła d la ludu, d la n aro d u polskiego ok u p ić lep
sz ą dolę. O p raw d zie tych słów św iadczą 8
— 114 —
niezliczone jej pieśni i p ow iastki, jak ie w ciągu 25-letniej p racy pisarskiej złożyła w dani rodakom , bo ju ż od m łodości, już ja k o dzieciętom ta k i im w sk azu je cel, ta kie głosi praw dy:
W stań o dziecię! Idź na pole, Gdzie pot ludu w siąka w rolę, Gdzie pod jasn em naszem niebem Kłosy brzęczą żytnim chlebem Jako stru n y szk lan e.. .
Idź i słuchaj, a w tym szumie Może serce tw e zrozum ie, Jakie to tam rosy świecą, Ja k masz uczcić dolę kmiecą I zgrzebną sukmanę!
Ucz się, drogie dziecię moje, Nosić w cześnie tw arde zbroje Jak daw ni rycerze!
Nie z żelaza, nie ze stali, Te co ludzie wykowali Hełmy i pancerze, Ale ja sn ą , ale dzielną Zbroję ducha nieśmiertelną, Co się strzał nie boi, Ale taką tarczę złotą, Co się zowie wolą, cnotą, A za oręż stoi.
Kiedy widzisz skrę, co pryska Z nakow adła i ogniska,
Gdy dłoń widzisz z kielnią, z młotem.
Jak nad głow ą śm iga bardo, Gdy n a tw arzy zlanej potem Odgadujesz dolę tw ardą, Uchyl czoła, synu miły,
Przed tym , co się krw aw o znoi : L ud i praca — to są siły, A świat cały niemi stoi! . . .
Z resztą najlepiej, najdobitniej w ypow ie d z ia ła to Czcigodna ju b ila tk a sa m a w dniu ju b ileu szu do w łościan, w itają cy ch j ą grom kim i o k rzy k am i p rzed gm achem k ra k o w skiego Sokoła. Oto jej słow a:
»Nie m ogłam doznać w iększej radości i chluby n a d to, iźeście mi przyjściem W a- szem zaśw iadczyli w dniu tym , drodzy b r a cia moi, ja k o m je s t bliska ludow i m ojem u.
Bóg-że W a m za p ła ć z a tę w ielką i nie
zap o m n ian ą c h w ilę ! Bóg W am za p ła ć z a dobre słow o, k tóre ta k poszło z serca, ja k z krynicy w o d a !
Z d a rz a ło m i się nieraz, żem się z ludźm i zrozum ieć nie m ogła; ale z ludem , z du
szą ludu, — ro zu m iałam się zaw sze. A nie tylko z ludem , ale i z ziem ią, n a której lud siedzi.
M ówiła o n a do mnie, ja k m a tk a , — ja k m a tk a frasobliw a o dolę sw ych dzieci. — W szerokiej cichości pól, w głuchych bo
row y ch szum ach ra d ziła, u ra d z a ła , co i ja k począć, ab y ta dola b y ła dobrą, ja s n ą . Pio
sen k a m oja, to tylko echo tego, co do m nie ziem ia m ó w iła o w as, b ra c ia moi.
J a się wsi nie uczyłam z książki.
Ja się z nią u ro d ziłam w duszy. J a z nią żyję, o niej m yślę, a k a ż d a g ru d k a ziemi, k tó rą pługi W asze po ugorach kru sz ą, sy
pie się przez serce moje.
Pozdrów cie odem nie W asze pola, chaty, pozdrów cie swoich, którzy ta m zostali!
Pow iedzcie im, że je s t moc, k tó ra dwoi siły, krzepi w pracy, cieszy w trosce, po
m n a ż a dobro i zabiega klęsce. Pow iedzcie im, że ta moc, to jedność czucia i brater
stwo ducha w narodzie.
O, niechaj nam się 'przybliży dzień, w któ
rym się moc ta uczyni nad nami !*
Po tych słow ach w prow adzono u kochaną poetkę w prześlicznie p rzy stro jo n ą salę
» Sokoła* i nagle z paru tysięcy piersi w zniósł się okrzyk aż pod niebo: »Niech żyje! Niech żyje! Niech źyje!«
K onopnicka z a ję ła m iejsce n a podniesie
niu pod nam iotem , rozpiętym n a kosach.
W tej chw ili rozległy się dźw ięki m uzyki, następnie śpiew chóru, złożonego ze stu kilkudziesięciu osób, poczem n astąp iły prze
m ów ienia:
P ierw szy przem ów ił K azim ierz B artosze-
; wicz, lite ra t czyli pisarz, ja k o przew odni-
j czący kom itetu, u rząd zająceg o uroczystość jubileuszow ą. Po nim w itał ju b ila tk ę w m u - rach krakow skiego grodu p rezy d en t m iasta, a następnie w y rażali hołd i sk ła d ali dary przedstaw iciele A kadem ii um iejętności, Uni
w ersytetu Jagiellońskiego, w y słan n iczk a ko
biet czeskich, p isa rk a P au lin a M aternova, a potem delegacye czyli przedstaw iciele ro daków naszych ze w szystkich stro n ro z
d artej O jczyzny: a więc w ysłannicy stolicy ziem polskich W a rsz a w y i innych m ia st K rólestw a Polskiego, ja k Łodzi, Kalisza, i Lublina, następnie delegacye z Litw y, U k ra
iny, Podola. Licznie były rep rezen to w an e
— 115 — W ielkopolska i ziem ia ślą sk a : z P o zn ań
skiego przybyto 21 p ań i dw óch panów , a ze Ś lą sk a pruskiego k ilk ad ziesiąt w to- ścianek i kilku w łościan. W id o k S lązaczek ! ta k ucieszył i ro zrz ew n ił zn ak o m itą pie
śniarkę, że p o w sta ła i ze łzam i w oczach u śc isk a ła i u c a ło w a ła je serdecznie, a zgro
m a d z o n a publiczność rów nież o k a z y w a ła sw ą w ielką ra d o ść z ta k m iłych gości przez huczne oklaski.
Niem niej serdecznie b y ła p rz y ję tą depu- \ tacy a w łościańska z Galicyi z W todzim ie- rzem T etm ajerem , poetą R ydlem , Ja k ó b em B ojką i F ran ciszk iem W ójcikiem na czele.
Złożyli oni poetce w dam p ro stą skrzynię chłopską, pięknie m alo w an ą w edług m oty
w ów lu dow ych, a w tej skrzyni śliczny strój w iejskiej kobiety, ja k o sym bol, że ! p ie śn ia rk a , k tó ra ta k przepięknie u m iała opisać dolę i niedolę ludu, w szystkie jego sm utki i rad o ści i k tó ra ten lud c a łą du
szą u m iło w ała, ju ż m etylko duchem , ale i osobą sw o ją c a łą należy do l u d u ..
Szły n astępnie deputacye ro d ak ó w z a m ieszk ały ch n a obczyźnie, a więc z B er
lina, z R ap p ersw y lu (w S zw ajcaryi), z P a ry ż a i t. p., później w ysłannicy z różnych m iejscow ości k ra ju i od m n ó stw a to w a rzystw , a więc: od lw ow skiego kom itetu ju b ileu szu Konopnickiej, ra d y pow iat, bial
skiej, delegacya p ań z K ęt i B rzeska, Tow.
» P racy kobiet* z Kołomyi, lw ow skiej C zy
telni a k a d e m ic k ie j,»B ratniej pom ocy*, lw ow skiej m łodzieży i t. d.
W dalszy m ciągu sk ład ali h o łd i życze
n ia w raz z ad resam i i d a ra m i: k rakow skie Koto literackie, uczniow ie A kadem ii sztu k pięknych, d y rek to r te a tru m iejskiego, te a tr ludow y, k rak o w sk ie Tow . m uzyczne, Z a rz ą d głów ny Tow . Szkoły ludow ej, k rak o w sk ie Koło p ań Tow . Szkoły ludow ej, sto w arzy szenie nauczycielek, Tow. m iłośników hi- storyi i zab y tk ó w K rakow a, Z a k ła d n a u kow y dla kobiet im. Baranieckiego, słu c h a cze U niw ersytetu Jagiellońskiego, d z ia tw a szkoły ludow ej w Podgórzu, Koło arty ste k m alare k polskich, T ow .gim n. »S o k ó ł« w K ra kowie, m łodzież szk ó ł śred n ich w K rak o - j
wie, gim nazyum żeńskie w K rakow ie, dzieci górnośląskie, czesk a B eseda w K rakow ie,
Stow. im. K raszew skiego, górale z P oronina, w eteran i z r. 1863.
Gdy w szystkie delegacye złożyły dary, ad resy i życzenia, z a b ra ła głos M arya Ko
nopnicka i p rzem ów iła w te słow a:
»D ziękuję W am ! D ziękuję W am z a ten dzień jasn y , któryście mi zgotow ali! Dzię
k u ję W a m za W asze gorące serce, z a w y
ciągniętą do m nie dłoń, za to w zruszenie, k tó re n a tw a rz a c h W aszy ch widzę, a któ- rem sa m a do głębi je ste m przejęta.
»Dziękuję nadewszystko za to, żeśmy tu
taj wszyscy razem, że nas nie rozgraniczyły j granice, ani nie rozdzielił podział, że nie b ra k u je nikogo, tych naw et, co długo na uboczu stali, a te ra z oto są z nam i i dzielą z nam i nasze sm u tk i i n aszą radość.
»P a trz ę w pracę mego życia i p atrzę w odpłatę, ja k ą mi niesiecie i czuję się z a w stydzoną, bo mi tu n ad p łaco n o sto i ty siąckrotnie, bo p raca b y ła uboga i drobna, o d p ła ta b y ła w ielka i k rólew ska, bo p ra c a b y ła n a m iarę jednej duszy ludzkiej, od
p ła ta b y ła n a m iarę wielkiej zbiorow ej d u szy narodu. — O d p łata ta ogrom na byłaby n iepojęta zgoła, gdyby przyczyna, tk w iąca w naszem w y jątk o w em położeniu politycz- nem , nie b y ła ta k p ro sta i ja s n a . Owo to w y ją tk o w e położenie nasze sp raw iło , że n aró d , k tó rem u w ta k znacznej m ierze od
jęto m oc działania, p osiada n ad zw y czajn ą m oc czucia: w pieśni jednoczy się w nim daleko więcej dusz, niż w jakiem kolw iek innem społeczeństw ie.
» Pieśń uznaje z a je d n ą z n ajży w o tn iej
szych m anifestacyi swego istnienia i szuka w niej bezpośredniego w y razu n a sw oje uczucia.
»Pieśń nasza m a osobne czucie, jakiego inne pieśni nie m a ją . Ona, ja k naród nasz, jest w niewoli. Z apraw dę, dzień pieśni m o
jej nie b y ł dniem w esela — nie śpiew ałam jej pełnym głosem n a ja sn y ch polach sw o
body, nie św iecił n ad nią jasn o prom ień narodow ej pom yślności, nie k rz e p iła jej ona.
Pieśń moja była stłumiona, często zduszona i niedośpiewana, ale wyście sobie ją dośpie- wali w duszy, wyście zrozumieli nietylko jej słowa, ale także i jej milczenie i tłum aczy
liście to milczenie w piersiach waszych.
A te ra z oto przyszliście.
8*
116
»U czucia duszy w aszej były uczuciam i m ojej duszy, bo w asze to serce w niej bito, w asz żal, w asza tę sk n o ta w niej drg a
ła , w asza n a d z ie ja b a rw iła j ą kolorem wiosny.
»I sto ję p rzed w am i, a n a lutni m ojej duch lu d u mego palce kładzie, iżby w ygrał n a stru n a c h jej nieco żałości sw ojej i n a dziei.
» Oto najw yższa jest nadzieja, iżby jeden duch oży w ił naród cały, a ta nam się speł
niać zaczyna. Z dumą i radością patrzę na uczestnictwo ludu w tern święcie narodowem pieśni, bo ci byli daleko, a oto są bliscy, bo szli nieraz w rozdwojeniu, a oto wchodzą do jedności ducha narodowego.
»Bo i cóż w as przyw iodło, b ra c ia , z wio
sek w aszych, jeżeli nie m iłość d la w aszej ojczystej m ow y i cześć dla drogich nam i w spólnych w szystkim nam id e a łó w ? A kie
dy m ożem y m ieć w spólne ideały, to i cele w spólne m ieć m ożem y, a m a ją c w spólne cele, m ożem y ku nim razem iść, a idąc ku nim razem , m ożem y m ieć siłę i nadzieję, że dojdziem y.
*Za ten widok na zorzę dni przyszłych, żeście otworzyli go dziś oczom moim, dzię
kuję wam z głębi wzniesionej duszy, a gdy
bym wam nawet serce całe wyśpiewała, jesz
cze całej mej wdzięczności wyrazić nie zdo
łam «.
Przem ów ienie to 'czcigodnej p ieśniarki p rzy jęto gorącem i, niem ilknącem i oklaskam i, i nagle z tysięcy piersi p o p ły n ęła pieśń:
„Jeszcze Polska nie zginęła !"
W reszcie c h ó r T o w a rz y stw a m uzycznego od śp iew ał pieśni, n a p isan e przez M aryę Ko
nopnicką, zgrom adzeni wznieśli k ilk ak ro tn y , z głębi duszy pochodzący o k rzy k : „Niech ż y je !u i zakończyli rad o sn e zeb ran ie w spól
nie odśpiew anym hym nem : Przed Twe oftarze zanosim błaganie, Ojczyznę, w olność racz nam w rócić Panie!
* * *
Lecz to jeszcze nie c a ła uroczystość. Ju ż w sobotę 18 p aźd zie rn ik a odbyło się uro
czyste przedstaw ienie w te a trz e m iejskim ku czci Jubilatki. W niedzielę ra n o odbyło się nabożeństw o n a je j intencyę, następnie i op isan a pow yżej uro czy sto ść; po południu ■
p rzed sta w ien ia uroczyste dla lu d u w te a trz e m iejskim i w te a trz e ludow ym . — W te a trz e ludow ym przem ów ił do kochanej pieśniarki w imieniu ludu poseł Ja k ó b Boj
ko, a w te a trz e m iejskim F ranciszek W ó j
cik.
* * 4
W n a stę p n ą niedzielę, d n ia 2 6 p aździer
nika, o d b y ła się podobna uro czy sto ść we Lw ow ie w tea trz e m iejskim . N iestety brak m iejsca nie pozw ala choćby n a k ró tk i opis.
Dość w spom nieć, że w odśw iętnie p rz y b ra nym, po brzegi zapełnionym te a trz e , p rze
m ow y, sk ła d a n ie d aró w i ad resó w z ty
siącam i podpisów trw a ło blisko trz y go
dziny, a w ciągu tego czasu z a p a ł publicz
ności ani n a chw ilę nie u sta w ał.
Szczególniejszy z a p a ł w yw ołało pojaw ie
nie się przed Ju b ila tk ą uczestników p o w sta
nia z roku 1863 a następnie „tych, którym mówić nie wolno", to je s t delegatów z ziem polskich, zab ra n y c h przez Moskali. Niemniej w itan o hucznym i o k lask am i Nepomucenę Piasecką z 6 dzieci z Wrześni, k tó ra s k a z a n a przez sądy p ru sk ie n a 2*/2 lat wię
zienia z a obronę dzieci polskich, k a ran y ch c h ło stą przez nauczycieli za to, że się nie chciały uczyć religii po niem iecku, z d o ła ła się schronić do Galicyi, a te ra z pospieszyła w ra z z innym i złożyć ho łd pieśniarce.
Z a p ał d o szed ł do najw yższego stopnia, kiedy się p o jaw iła delegacya S łow ian po
łud n io w y ch : C horw atów , S erbów i B ułga
rów , którzy w yzw oliw szy się z pięciowie- kow ej niewoli lub jeszcze ja k o bojow nicy o w olność (C horw aci), przyszli uczcić tę, k tó ra słow em i pieśnią s ta r a się w yw al
czyć w olność i lepszą dolę w szystkim uci
śnionym , bo jej pieśni w tłóm aczeniu do
ta rły i do innych b ra tn ic h n arodów sło w iańskich.
B ów nie gorąco i serdecznie w itan o de- p u tacy e w łościańskie. N ajpierw g ru p a w ło
ścian, kobiet i dzieci w pięknych stro ja c h k rak o w sk ich z now o założonej kolonii m a zurskiej, nazw an ej n a cześć Ju b ila tk i „Ko
nopnicą", p rzy n io sła kw iaty i snop zboża, a za nim i kilkudziesięciu w łościan i w to- j ścianek z Ż u b rzy i Sokolnik złożyło wie- 1 niec z kłosów . R ozrzew niona p o etk a
ści-117
s k a ła i c a ło w a ła je serdecznie, dziękując za te najm ilsze d la niej d ary , bo pocho
dzące od ludu, k tó ry o na nad w szystko u kochała.
Po p rzejściu w szystkich delegacyj w licz
bie p rzeszło 50 od n ajro zm a itszy ch m iast, to w arzy stw i t. p. ze łzam i w o czach prze
m ó w iła Ju b ila tk a n astęp u jącem i słow y:
»O lśniona p rzy b y ła m — a oto now y b la sk j we m nie uderzył.
•P rz y sz ła m w zru szo n a, a oto now e d rźe- | nie duszę m ą przen ik a. Z aw sty d z o n a p rzy szłam — znów zaw sty d zo n a je s te m , bo dobroć W a sz a i W a sz a ła s k a w yższe są nad zasłu g ę m oją. J a k k ro p la rosy jestem , w k tó rej się o d b ija i słońce.
•Ż eście przygarnęli pieśni m oje, dziękuję W am . Żeście dali im w y b u ja ć , dziękuję W am . Z a to złote dzisiaj żniw o, dzięki W am .
•ż e śc ie byli pieśni m ojej siłą i n a tch n ie
niem, d ziękuję W am . Żeście je j niedograne dźw ięki i niedośpiew ane pragnienia czuciem odgadli, d ziękuję W am .
• U sły szałam tu słow a, k tó re m i będą j sk rzy d łem m ocnem i w górę rw ącem . S ły- j sz a ła m m ow ę sło d k ą i p e łn ą otuchy.
•P rzem ó w iły tu do m nie w szystkie ser- j ca, a je s t to pieśni m ojej n ajd ro ź sz e m św ia- j dectw em , bo i o n a do w szystkich serc p rze- j m aw ia ła, d la w szystkich p rag n ęła siły ży
cia. Chciała miłości dla ziemi, wyznawców \ dla ideałów, chciała światła dla ludu, czci \ dla pracy, chciała bojowników dla idei, try- j u m fu praw dy i dla wszystkich chciała je- j dności.
• T eraz, gdy p atrz ę n a W as, zeb ran y ch z różn y ch dziedzin i obszarów , gdy obok dostojników w idzę przedstaw icieli wiedzy, w idzę m łodzież, lu d i w szechpracow ników wielkiego w a rs z ta tu życia, — do głębi d u szy czu ję się p rz e ję ta w zruszeniem i n a j
radośniej szem uczuciem w dzięczności.
• Oto stoimy tu wszyscy, jako służebnicy narodu, pod sztandarem wspólnei pracy dla przyszłości, której składam y nasze siły i nasz dorobek duchowy.
• J a śp iew ałam , w yście w alczyli, j a by- j ła m słow em , wy czynem . A jeżeli pieśń m o ja W a s b u d ziła, to i sa m a biciem serc, | tętn em W aszej duszy b y ła budzona. N a j
ja k i dzień, n a ja k i ból, n ą ja k i tru d , nie w iem , a le jak ik o lw iek będzie ten tru d , zw y
cięstw em zakończyć się m usi, gdy będziem y razem .
»Bojownicy różnych pól, zapatrzeni w ju trzenkowe świty, idziemy razem, u fn i i silni nadzieją, idziemy ku wolności«.
II.
Ju ż z opisu tej wielkiej, w sp an iałej u ro czystości ku czci M aryi K onopnickiej w d w u d ziestą p ią tą rocznicę jej p racy literackiej, w idzicie, b ra c ia d rodzy, j a k ą to w ielką, znakom itą, ale za ra z em d o b rą i szlach etn ą je s t t a p ie śn ia rk a , kiedy przedstaw iciele całego n a ro d u naszego pospieszyli, aby Jej złożyć h o łd i w yrazić n ajse rd e c zn ie jsz ą po
dziękę z a te sk arb y , z a te z ia rn a złote, ja kie O na po naszych n iw ach ro z sia ła i ciągle jeszcze sieje — o czem sa m a ta k p rze
pięknie opow iada:
Przez pola puste, przez te czarne role, Ponad którem i dzień w schodzi przyszłości, Idę — i rzucam siew bratniej miłości Dla tych, co słabi — i dla tych, co prości, Dla tych, co tw ard ą ciężką m ają dolę.
I duszę w łasn ą w ylew am , ja k czaszę Łez srebrnych pełną, by z nich, jak o z rosy Brały sw ą plenność jutrzejszych dni kłosy, Dni, w których nędzarz — dziś nagi i bosy Ukocha cele i nadzieje nasze.
Ja ducha mego, ja krew m oją s ie ję ...
Pójdźcie, obaczcie, kto jestem i jaki Siew rzucam w rolę przyszłości! Zaiste Ziarno m e zdrow e i płodne i czyste, Tak m i dopomóż w tym siewie, o C h ry ste ! ...
A w śród tej zbożnej i długiej p racy duch je j b aw i zaw sze w śró d pól w ioskow ych,
| w śród biednych i głodnych:
Ja będę latać jako ptak zraniony, Nisko, n a d ziem ią tą, co w bólach kona, Bym mogła objąć z miłością w ramiona
Smutnych miliony / . . .
Ja idę prosto do biednej tej chaty, Gdzie w ięcej potu, niż chleba n a ziemi, Gdzie opuszczeni są, gdzie są tułacze, Tam, ja k ptak lecę skrzydłam i drżącem i.
Gdzie duch om dlew a — i tęskni — i płacze, Kędy niedola zasiada u proga,
Idę — i ślad za sobą pieśnią znaczę I w e łzach w ołam do B oga. . . :
— 118
-W o ła i prosi poetka Boga, aby więcej św ia tła było n a ziem i, więcej m iłości, wię
cej ciepła, aby zn ik ła niedola, a z a k w itł d o b ro b y t i sw oboda w biednej polskiej ziemi.
Aby tę lepszą dolę uprosić u Stw órcy, tak k ornie i p rzecudnie m odli się do Niego:
Na Twej mi szacie daj kroplą być rosy!
Nie — iżbym w sobie odbiła niebiosy, Lecz abym drżąca przed stopy Twojemi Ł zą ubłagalną była dla tej zie m i. ..
Lecz p ieśn iark a wie, że m o d litw a sam a nie w y starcza, boć przecież i n asze przy słow ie po w iad a: »Módl się i p ra c u j«, więc też i o na w zyw a n as w sw oich u tw o rach ustaw icznie do p racy : »Hej, siew acze, n a w asz tru d czeka ziem ia, czeka lud!« — a na innem m iejscu ta k wzniosie się od
zyw a »Do m łodej b ra c i* :
Czuwaj strażnico 1 w ludzkości pochodzie Duchy młodzieńcze niech idą n a przodzie!
Niech tory biją p rze d braćmi ciemnymi.
Niech będą świtem i ju tr z n ią tej ziem i — I w yciągniętą po św iatło p r a w ic ą ...
Czuwaj strażnico!
Dziś sam ym walczyć nie m ożna zapałem : Myśl — przekuj w słowo, a słowo zrób ciałem 1 Siej za swym pługiem nie m ary, lecz czyny;
Przyszłości jasn e ukochaj dziedziny — I bądź ciśniętą nocy rę k a w ic ą ...
Czuwaj strażn ic o ! . . .
Do rzucenia ręk aw icy nocy, do w alki z ciem notą w zyw a nas J u b ila tk a i do sze
rzen ia św ia tła i wiedzy, więc w to jej lato godow e złóżm y Jej, wszyscy m łodzi, ja k o n ajm ilszy d ar, ja k o najsło d sze wiązanie, to solenne przyrzeczenie, że nas tysiące pospieszą za Jej hasłem , za Jej przew o
dem : a Ona w oła:
Pójdę ja , pójdę drogą daleką.
Po górach wichrem , po nizinach rzeką, Po chatach pieśnią, po polach ciszą, Gdzie się na roli zboża kołyszą . . . Pójdę ja , pójdę po m iastach onych, Co stoją w potu kroplach czerwonych, A jako szare, znajom e ptaszę
Oblecę każe nędzne p o d d asze. ..
A więc za h asłem tem spieszm y do c h a t n ajuboższych, n a poddasza i do izb pi
w nicznych po m iastach i spełniajm y n a j- ■ gorętsze pragnienia Ju b ilatk i, z ak lin ającej: !
Ach, rzućcie wy w wiosce ziarenka oświaty. . . A wzniosą się czoła ku słońcu jak kw iaty I zbudzą się m yśli i duchy!
T a m yśl, to pragnienie, w ieje ze w sz y st
kich Jej utw orów :
A kiedyż m y doczekamy Tej w iosenki, tego lata,
Ze pod strzechą, pod zm urszałą W ybieleje nasza c h a ta ? ...
A kiedyż m y doczekamy ego ran k a, tego dzionka, e przez szybkę, przez okienko Zajrzy w izbę więcej sło n k a ? ...
Nie pod o b n a w k ró tk im a rty k u le w ypo
w iedzieć tych w sz y stk ic h , szlachetnych i przepięknych myśli, w ypow iedzianych cu
d o w n ą m ow ą, ja k ie się m ieszczą w kilku
dziesięciu księgach i k siążeczk ach d la m ło
dzieży, ja k ie dotychczas d a ła p ieśn iark a naszem u narodow i. Niech w ty m w ypadku w yręczeniem m i będzie ury w ek z listu, ja k i zam ieścił w g azetach o Konopnickiej H en
ry k Sienkiewicz, sław n y na cały św iat po-
ry k Sienkiewicz, sław n y na cały św iat po-