• Nie Znaleziono Wyników

d. 7 sierpnia i8 yg r., Świslocz Zwlekło mi się tym razem z pisaniem do Pana z wesołej racji.

Miałam u siebie uroczystość ślubną i weselną. Ta. sama młoda osoba, 0 której pisałam Panu z powodu trudności, jakich doświadczała w sprawie otworzenia magazynu mód w Wilnie 2, otworzyła magazyn 1 wnet znalazła męża, jednego ze spółników w księgarskiem naszem 5 przedsięwzięciu3. Przyjechali do mnie, aby tu ślub wziąść i pierwsze dni poślubne przepędzić. Naturalnie, parad ani balów żadnych nie było, że jednak zebrało się trochę krewnych panny młodej a trochę krewnych i przyjaciół pana młodego, włącznie ze zwykłem towarzy­

stwem domowem utworzyła się gromadka spora, a huku, stuku, gwaru 10 i śmiechu przez dni parę było niemało. W wieczór poślubny księżyc w pełni lał na rzekę kaskady bladego złota, stare drzewa w gajach i na wyspie stały jak zaklęte w nieruch omem milczeniu, wśród migo­

tliwych światłocieni rozlegały się młode głosy drużek 1 drużbów, a garstka starszych do późnej nocy gwarzyła pod rozłożystym 15 klonem o różnych różnościach wesołych i smutnych.

W czarowny wieczór ów, gwarny a jednak tak cichy, myślałam 0 Panu. Gdybyś Pan b ył pomiędzy n am i! Wszyscyśmy obcy niby Panu, a przecież swoi. Wszyscyśmy wielbicielami i szczerymi przy­

jaciółmi Pana i z wyjątkiem W i e l e b n o ś c i , która ślub dawała -o 1 z konieczności niejako znalazła się pomiędzy nami, wszyscy Pana tak znamy, jakbyśmy z nim długie lata przebyli.

W i e 1 e b n o ś ć nie zna Pana i w ogóle nikogo 1 niczego, kto i co książek się tyczy. Przy wieczerzy za to opowiedziała nam z naj- wyższem namaszczeniem historią o ś-m F r a n c i s z k u z Asyżu, 25

1 M a k s y m ilia n o w i O b r ę b s k i e m u . 2 W a n d a Z a w i s t o w s k a .

3 W in c e n te g o C h e ł m i ń s k i e g o .

66 X I I I . ORZESZKOWA DO JEŻA

jako szatani gonili go wśród nocy, jako uciekając »¡»dli on w jc rz a k i głogowe, jako krzaki te rozdarły mu ciało i jako odtąd na głogach kwitną najnyszniejsze róże, kroplami krw i znaczone, z których to róż jedną Wielebność widziała na oczy własne niedawno w ręku jednej 30 z arystokratek miejscowych. Po skończeniu opowiadania tego grobowe milczenie zapanowało przy stole; towarzystwo całe było tak dobrane, że z jednostajnem uczuciem wysłuchawszy historii o diabłach i gł g rodzących róże krw ią znaczone porwanem zostało jednostaj ą śmiechu ochotą. Położenie gospodyni domu - tragiczne. Straszno, 3- żeby się któś głośno nie zaśmiał. Potrzeba też przerwać ciszę śmier-

teiną i cóś odpowiedzieć temu, kto mówił, a komu n ik t nie odpowiada.

Lecz cóż począć z F r a n c i s z k i e m ? Opuszczam tedy F r a n c i- s z k a i uderzam wprost na Asyż i jeografię. — „Asyż znajduje s ę podobno w południowej Francji“ - odzywam się. Wiekbnosć wytrze- 4o szcza oczy i głosem pełnym zdziwienia: Doprawdy . I po

z niedbałoŚcią najwyższą: „B y ć może! być może! L końca stołu któś z młodych parska śmiechem, któś inny sunie przed siebie wielki bukiet, aby się nim zasłonić, większość zaś czepia się jak zbawienia południowej Francji i rozmowa spada gradem na francuskie winnice, ,, francuski klim at i francuskie rzeczy w ogóle.

Takimi są u nas przewodnicy dusz tysięcy. A b ył to jeden z naj­

lepszych, bo choć ciemny jak w rogu, ma przynajmniej to, co się dobrem sercem zowie, i żadnemi skandalami w oczy światu me bije. 5 * * * * 55 * * * * 6 * * * * 65 5o ^P ołączen ie się pary tej, o której piszę, nasunęło

nieobcą m i zresztą i wprzódy, iż nie ma takiego wypadku w indy­

widualnych istnieniach i kolejach ludzi, w którym by przy dobrem wpatrzeniu się nie można było dojrzeć społe^znego jakjegoś ogołu tyczącego się objawu. Tu objawił się po raz juz me wiem któ ry w oczach 55 moich fakt niewątpliwy a wielce pocieszający: niezmierne poszano­

wanie mężczyzn młodego pokolenia dla pracy kobiecej. Panna m o a, ładna, dobra i roztropna dziewczyna, lecz przy tem sierota i uboga siedziała na rezydencji u kogoś z bliskich a zamożnych i dosiedziała najspokojniej lat 26-ciu. Dosiedziałaby i stu siejąc rutkę, gdyby 6o sie była do pracy nie wzięła. Wzięła się, nauczyła się rzemiosła i poszła w świat aby żyć o własnych siłach. Wnet też znalazł się ktoś, kto by rezydentkę minął z pewnością nie obejrzawszy się nawet, a Pracownicę uszanował, pokochał i poślubił - z tern naturalnie,

pracować we dwoje. I tak się dzieje po kraju całym. Pr0™1^ 1;

65 najpiękniejsze choćby, jeżeli zwłaszcza bezposazne, siedzą darmo

X I I I . ORZESZKOWA DO JEŻA 67 wyglądają mesjaszów, te zaś, które pracują w najskromniejszych choćby zawodach, otoczone są głęboką czcią i sympatią. W imię samodzielnej pracy młodzież dzisiejsza przebacza kobietom to nawet, co dawniej bywało im poczytywane za hańbę niezmazalną, i to, co zawsze i wszędzie bywa śmiertelnym grzechem kobiety — brzydotę. 70 Upadłe podnoszą się i brzydkie pięknieją, gdy tylko z narzędziem pracy jakiejkolwiek w ręku staną o własnych siłach na gruncie spo­

łeczeństwa do dna nurtowanego świadomem siebie lub bezwiednem poczuciem gwałtownej potrzeby ratowania się przez pracę. Jest to jedna z najpiękniejszych stron dzisiejszej młodzieży naszej i wątpić 75 nie można, że będzie znakomitym bodźcem do podniesienia się skali umysłowej i moralnej kobiet. Rada jestem, że światełkiem tem mogę oświecić i rozweselić dzisiejszy mój list do Pana.

Jest jeszcze druga nowina dobra. Na koniec dostaję ów konsens na wypisanie nazwiska mego na szyldzie księgarni. Nie mam go 80 jeszcze w ręku, ale posiadam pewność, że wkrótce mieć będę. Wysłany już z Wilna, z podpisem gubernatora, ma mi być doręczonym w tych dniach przez grodzieńs[ką] policją. Sprawia mi to wielką radość, lecz większy jeszcze niepokój. Czy uda się? Czy potrafimy? Czy potrzebnie do tego się zabrałam? itd., itd. 85

Aby mi Pan na pytania te udzielił odpowiedzi, powiedzieć naprzód muszę, czem jest Wilno, potem, jakim sposobem wyrosła w głowie mojej księgarnia, na koniec, co za pośrednictwem jej czynić zamierzam.

Czy b y ł Pan w Wilnie ? Miasto czarowne, otoczone najpięk­

niejszą może w kraju naszym przyrodą, stare, zadumane jakby, z gma-

chami, na których wyryte przedkilkusetłetnie daty, cóś, co przypomina cmentarz pełen zwłok wielkich ludzi, pełen jeszcze tchnienia dawno uleciałego szczęścia. Na cmentarzu tym śród tych grobowców żyje przecież ludzi 95.000. Według wyznań ludność ta dzieli się następnie:

żydów 55.000, prawosławnych 10.000, katolików i kalwinistów 30.000. 95 Cytry istotne nie są może tak okrągłe, lecz przedstawiają prawdę najbliżej. Wedle wyznań — rozkład narodowości, z tem zastrzeże­

niem, że nie wszyscy prawosławni są Rosjanami de facto i że żydzi pod względem narodowościowym są — niczem. Pomiędzy katolikami znowu istnieje liczba pewna „dzieci świata“ , ogromna 100 jednak większość i wszyscy kalwiniści są tem, czem są. Tyle co do ilości. Co do jakości, rzecz ma się z pozoru bardzo pomyślnie. Żywioł żydowski, ilościowo potężny, jakościowo jest nader słaby. Ciemny jest i ubogi aż do nędzy. W yją tki naturalnie egzystują, lecz stosunek ich do ogółu przedstawia się najlepiej w fakcie następującym. Kiedy 105

Orzeszkowa: L is t y I 6

68 X I I I . ORZESZKOWA DO JEŻA

miasto otrzymało samorząd (przed 2-ma czy 3-ma laty), przystąpiono do wyboru radnych, których być ma w mieście każdem 72-ch. Do urzędu radnego przywiązane są pewne kwalifikacje własnościowe, nader względnie ustanowione. Byle własność choćby malutka.

110 Owóż wątpić nie można, iż żydzi czynili, co mogli, aby jak wszędzie zapewnić sobie przewagę, i zdobyli się zaledwie na 10-ciu spo ro siebie radnych. Z pozostałych 62-ch, 60-ciu wybrano katolików, 2-ch prawosławnych. Bogactwo tedy jest stanowczo po strome frakcji 30-tysięcznej. Jest też po jej stronie niezawodnie zabiegłość 1 prze- 115 myślność gospodarska, skoro, jak to wszędzie indziej na Litw ie stało się, nie dała się żydom zjeść w kaszy. Reprezentanci frakcji tej, których razem zgromadzonych widziałam na posiedzeniach Rady Miejskiej w Magistracie, przedstawiają się bardzo korzystnie. Mie­

szczanie to: kupcy, rzemieślnicy, właściciele fabryk, adwokaci itd.

120 Wyglądają inteligentnie, mówią dobrze, znajdują się z godnością i przy­

zwoitością wielką. Zauważyłam nawet kilku, jak np. B r o c h o c - k i e g o , fabrykanta serów, i P o z n a ń s k i e g o , właściciela ho­

telu (oba milionerzy), którzy przechodzić się zdają miarę średnią.

Przypuszczać więc, a nawet twierdzić można, że żywioł mający 125 reprezentantów takich, a przytem samą egzystencją swą udowadnia­

jący swe zalety cennym być musi materiałem społecznym 1 dobrym zadatkiem dla rozwoju nie tylko miasta, ale i prowincji. Tymczasem jednak jest tak i nie jest tak. Medal ma dwie strony. Z drugiej strony medalu istnieją dwie rzeczy ciemne, choć całkiem z sobą rożne: krań- 130 cowy, zacięty, ślepy klerykalizm i mocne przychylenie się ku nihi­

lizmowi. Na pozór dwa te zjawiska istnieć jednocześnie nie mogą.

W gruncie zaś, nie tylko istnieją, lecz są wzajemną sobie przyczyną.

Zachowawczość, mająca pierwotne swe źródło w patiiotyźmie, z e rza się tu ze skeptycyzmem, który od kosmopolityzmu zaczyna, 135 i z nienawiści ku sobie odskakują na dwa przeciwległe, najostateczmej

sze krańce,krańce, na których patriotyzm zmienia całkiem naturę swą i przedzierzga się w klerykalizm, a skeptycyzm przestaje szu ac prawdy, bo znajduje ją we wszystkiem, czemu zaprzecza kraniec przeciwny. W ten sposób staje się tu rzecz najniespodziewansza M° w świecie. Klerykalizm podnieca i szerzy nihilizm, nihilizm zaś pc a zachowawczość ku granicy, gdzie panuje absurd i idiotyzm. a wyraźności obrazu dodać jednak należy, że wobec wściekłej zacho­

wawczości wściekłe również nowatorstwo znajduje się w mniejszości znacznej, co zresztą ze względu na położenie rzeczy faktem jest J45 wielce pomyślnym.

X I I I . ORZESZKOWA DO JEŻA 69 N astępuje zapytanie: Co dzieje się w społeczeństwach n o r­

m alnie uorganizow anych i rozw ija ją cych się w w ypadkach tem u podobnych? D zieje się zazwyczaj to , że pom iędzy dwom a k ra ń - cowemi fra k c ja m i znajduje się trzecia, pośrednia, k tó ra nie ty lk o popycha pierwszą, a powściąga drugą, lecz przez samo ju ż 150 złagodzenie k o n tra s tu i przysłonienie jaskrawości, łagodzi uczucia, uspakaja u m y s ły i do w y k o n y w a n ia akrobatycznych skokow w prze­

szłość i przyszłość skłonność umniejsza.

Pośrednia fra k c ja ta k a znalazłaby się niew ątpliw ie 1 tu ta j

— lecz ja k ie m iż sposoby objaw ić się i oddziaływać m o że . rasa 155 jest niem ożliw ą, ka te d ra tern bardziej, k lu b y , stowarzyszenia itp . środki p ropaga ndy — nieprawdopodobne najzupe m ej. m ia r kow a n i te d y, acz postępowi, ludzie rzetelnej n a u ki, rzezwego um ysłu, liczący się z w a ru n ka m i czasu, m iejsca i n a tu ry^ u z kie j - siedzą i m ilczą. Źle na tern w ychodzi ta k państw o, 160 ja k społeczeństwo. K o rz y s ta ją z tego obustronn i szalbierze i sza leńcy. Jako środek oddziaływ ania na u m ysły je d y n y pozostaje czytelnictw o. Księgarnie posiadać i ksią żki wydaw ać do pewnego stopnia i p o d pewnem i w arunkam i — można. Środek ten tem lepszy, że w W iln ie , ja k w ogóle na L itw ie , czyta ją wiele i coraz więcej. l 6 5

Co c z yta ją ? Pisma periodycz[ne] polskie i rosyjskie, jedne wydawane w W arsz[aw ie], drugie w P e te rsb u rg u ], z konieczności więc miejsco- w em i spraw am i p ro w in c ji nie zajm ujące się wcale albo co najwięcej tra k tu ją c e je pobieżnie i bez lu b z iałszyw ą ich znajom o cią.

Co się ty c z y księgarni i ruchu wydawniczego, m onopol ich trz y m a 170 w swem rę ku firm a Józefa Z a w a d z k i e g o . Oprócz mej istnieje ty lk o jedna jeszcze księgar[nia] L a m b e c k a , całkiem cu zoziem ska, w yłącznie praw ie obsługująca przebyw ającyc w 1 [nie] lem ców i Francuzów, i k ilk a skle p ikó w żydowskich, w yłącznie archiwa- riuszów. A lfą zatem i omegą jest Z a w a d z k i . Czem jest dzia- 175 łalność Z a w a d z k i e g o ? Jako człowiek, duszą 1 ciałem należy on do stro n n ictw a ultrakonserw atyw nego. Jako kupiec, zręczny je st i chciw y. Jako obyw atel - okrągłe zero. W szystko to razem wzięte sprawia, że księgarnia jego dla każdego myślącego 1 o o ro ogólne dbającego człowieka jest is tn y m skandalem. N a półkach jego 180 is tn ie ją dwie ty lk o lite ra tu ry : u ltram ontań ska 1 - skandaliczna^

Tak np .: Jésus C h ris t et les Apôtres 1 la D am e de F e u Z lo ty O łta rzyk 1 Historia p o ca łu nku , Ż y c io ry s ojca i-g o i T aje m n ica dw oru hiszpań­

skiego itp . Co do w yd a w n ictw , te ograniczają się na książkach do nabożeństwa, przedrukach najlichszych elementarzy a n ie kie d y poezji, l 8 3

6*

70 X I I I . ORZESZKOWA DO JEŻA

które wszyscy na pamięć umieją, i h isto rii lite ra tu r, których oby n ik t w pamięci swej nie chował. Tym sposobem me naraża się, jak to mówią, nikomu i robi dobre interesy. O sterowaniu opinią publiczną i publicznym smakiem, o dążnościach jakichś szerszych nieco ja 190 boki grubo wypchanego pugilaresu naprzód, a potem szyjka uliczna

do Ostrej Bram y wiodąca - mowy ani m yśli tu me ma. Czy zatem przyda się W ilnu i okolicom jego księgarnia druga, która by tam tej monopol odbierając pomiędzy Jezusem Chrystusem a Damą

Leonem X I I I a Izabelą hiszpańską wynalazła i publiczności podała

iqs trzeci iakiś rodzaj literatury ? . . ■» t

Zawiązek księgarni takiej powstał przed dwoma la ty i zwichnął się wnet po powstaniu, z braku środków materialnych i z popełnio­

nych fatalnych błędów. D a ł mu początek niejaki R o m a n o w s k i , człowiek skromny, cichy, lecz zacny i najlepszych chęci Wziął i za

200 żył księgarnią i — nie wiedział całkiem, co ro i c a j<

garbarzem z profesji będąc i nad fabryką garbarską od świtu do nocy czuwając, ani wiadomości odpowiednich, ani czasu, ani pienię y dość nie posiadał. M iał wyrachowania jakieś, które go zawiod y, pro je kty które się nie spełniły, i biedak wpadł w swoje chęci dobre 205 jak ryba w sieci i ani rusz dalej! Owóż w krytycznym momencie tym na drodze dobrego człowieka tego stanęło dwoje „dzieci świata : on i ona1 2. - „W yratujem y cię“ -p o w ia d a ją . - ..Ratujcm - odpo­

wiada garbarz w kłopotach. - Gdzie ratunek ? — „W wydawnictwach.

W ydaj książkę jaką, rozgłośną, poczytną, świeżą, zrobi ci rek amę, 2io pochwyci ogół, zrobisz fortunę i - sławę” . - „Dobrze lecz JakJ ks^

ke?“ O n wybiera, o n a tłum aczy powieść rosyjską p t. Rodzina Obnoskowych. Tendencja: teoria wolnej, ale to zupdnHi wolnej mu łości. Obrobienie: tuzinkowe. A utor: me znany*. PrzeWaT jakby go kto w najferalniej szym dniu z całego stulecia wykona . Y • 2I5 W odpowiedź zabrzmiały w Warszawie, W ilnie i na prowincjach krzyk Oburzenia i chór śmiechu. Sprzedali kilkadziesiąt egzempla rz y f a stracili całą prawie i wprzód już mizerną klientelę. Oprócz tego było tam mnóstwo innych nietaktownosci i absurdów popełnia nych przez ową pomocniczą parę, która na koniec swobodną się czu-

220 jąc jako w ia tr i fala uleciała w świat daleki, R o m a n o w s k i zaś został nad brzegami Babilonu i już, już m iał księgarską harfę swą zawiesić na drzewie, gdy znalazł się chłopak m łody, z głową i sercem

1 G u s ta w W o ł t k i Teresa Z a k r z e w s k a . 2 A le k s an d e r S z e l l e r ( A. M ic h a jło w ).

X I I I . ORZESZKOWA DO JEŻA 71 (obecny nowożeniec)1, który podniósł go na duchu, związał się z nim we spółkę, uporządkował nieco interesy i ostatecznie, opowiedziawszy mi historią całą, rzucił mi w głowę myśl podniesienia i przeistoczenia 225

nieudałego raz dzieła. . , .

Firmę trzeba było koniecznie zmienić, bo była zwalana 1 ośmie­

szona. Obecnie tedy stanowimy spółkę we troje: R o m a n o w s k i , C h e ł m i ń s k i i ja. Firma brzmieć będzie: El. Orzeszkowa i spółka. Z dawnego przedsięwzięcia nie pozostaje mc prócz 'on- 230 sensu władz na założenie księgarni, rzeczy ważne], bo do otrzymania trudnej. Zresztą lokal i nawet personel obsługujący zmieniamy, Rodzinę Obnoskowych do owijania pakietów przeznaczamy 1 o o o wręcz przeciwnego wydawnictwa zakrzątujemy się. Warunki wszyst- kie nam sprzyjaj,: kapitału mamy tyle, ile będr.e potrzeba,^kredyt zJ5 zapewniony i najrozleglejszy u wszystkich ważniejszych ( « 5

dawniczych w Warszawie i do zarządu księgarnią człowieka facho­

wego, starszego pomocnika G e b e t h n e r a i W o a, ore nam firma ta ustąpiła2. Poparcie w prasie znajdziemy tez pewnie, a sympatia ogółu przyjdzie nam wtedy, gdy mu zamiary nasze i prze- 240 konania czynnie objawimy. Ja mieszkać w Wilnie me mogę, ale C h e ł m i ń s k i stale tam przebywa, że zaś jest buchalterem z pro­

fesji i trochę literatem, więc kontrola nad administracyjną stroną przedsięwzięcia i korekta wydawnictw do mego należeć będą .Moja

„e c z - wydawnictwa obmyśhwać . urządzać . tu, od tego wiersza >«

listu, zaczyna się petycja moja do Pana.

Naprzód wytłumaczyć się muszę z natury, którą część ta przed­

sięwzięcia wedle mnie mieć powinna. Powinna być ona natury czysto społecznej W nauki ścisłe wdawać się me podobna, z beletrystyką będę oszczędną; popularyzować chcę historią, ekonomią, pedago- 25<>

g,kę do pewnego stopnia filozofią, a wszystko to, o ile można, ze względem na miejscowe warunki i potrzeby. Książki wychodzić będą seriami drogą prospektów i prenumeraty, lecz nieperiodycznie, bo seriami, cl gą P P pomieścić chcę tomów 6—8. Jeżeli uda się"0wy^łam natychm iast drugą. Tymczasem chciałabym zacząć od 255 czegS co by wyszło spod pióra Pana, lecz od powieści zaczynać me T cę Czy rńe

7

aPisze nam Pan jakiego społecznego studium, czegoś co bv związek miało z wychowaniem, przemysłem, rodziną, jaką- co by zwią ołecznego lub jakiemkolwiek z zaga-kolwiek zresztą częścią ustroju społecznego mu j b

1 W in c e n ty C h e ł m i ń s k i . 2 W a c ła w a M a k o w s k i e g o

72 X I I I . ORZESZKOWA DO JEŻA

260 dnień społecznych ? Rzeczy takie prześlicznie wychodzą spod pióra Pana, np. artykuł o Słowiańszczyźnie południowej w Ateneum. Tylko ja bym o Słowiańszczyźnie nie chciała dla wielu przyczyn, ale Szwaj­

caria, Francja, Niemcy, Anglia — to mi wszystko jedno. Idzie mi głównie o osobiste poglądy Pana na rzeczy opisywane i, o ile to będzie

265 podobnem, o jakieś punkty porównania ze społeczeństwem naszem.

Co do tych ostatnich, jeżeliby Panu niedostawało faktów jakichś, cyfr itp ., dostarczyć bym ich mogła. Jeżeli Pan wysłucha tę prośbę moję, o powieść prosić będę do serii 2-iej, w przeciwnym razie proszę o nią i do i-e j, tylko koniecznie treści i tendencji społecznej, najlepiej

270 jednotomową, gdyż chcę w serii dwu tylko tomów beletrystyki; jeden zawrze powieść Pana albo B a ł u c k i e g o , drugi prześliczne poezje K o n o p n i c k i e j . Co do honorarium, wszelkie żądania Pana w tym względzie z radością spełnionemi zostaną. Plan ogólny serii całej prześlę łaskawemu przejrzeniu Pana i krytyce Jego także w liście

275 następnym. Stanowczym zresztą być on jeszcze nie może, gdyż nie wiemy, co od kogo dostaniemy. Gdybym od Pana pomyślną otrzymała odpowiedź, wiele już byłoby zrobionego, a serce i głowę miałabym dużo lżejsze.

Tymczasem zapytanie jedno. Czy będzie Pan w Krakowie na

280 uroczystości jubileuszowej1? Ja się wybieram i prawdopodobnie będę. Gdybyśmy się tam spotkali!

Nieźmierną mam chęć, i to oddawna, zapytać Pana jeszcze 0 rzecz drugą, lecz ledwie śmiem. Jednak pytam: Czy i nad czem pracuje Pan teraz ? Jakie układa Pan sobie literackie plany ? Wszelka

285 wiadomość i każdy szczegół tyczący się Pana zajmuje mię nieźmiernie 1 uszczęśliwiłbyś mię Pan, gdybyś chciał m i je przesłać.

Jeszcze jedna wiadomość. Chłopcy moi mają się znacznie lepiej.

Wody mineralne, świeże powietrze, owoce, mleko, a może też spokój i przyjaźń, jakie ich otaczają, zrobiły swoje. Być może, iż są urato-

290 wani, w każdym razie niebezpieczeństwo zmniejszyło się znacznie.

Ten, któremu Pan kilka słów w liście do mnie przesłał2, uszczęśli­

wiony zaszczytem tym , prosi mię, abym od niego wyrazy czci głę­

bokiej i serdecznej miłości przesłała. Gorliwy to czytelnik dzieł Pana, a Szandor Kowacz i Praprawnuk zachwycają go szczególniej.

295 Ze zwykłą niecierpliwością czekam listu Pana.

El. Orzeszkowa 1 Pięćdziesięciolecia p ra c y lite r a c k ie j J. X. K r a s z e w s k i e g o .

2 M a k s y m ilia n O b r ę b s k i .

73 X IV . JEŻ DO ORZESZKOWEJ

X IV . JEŻ DO ORZESZKOWEJ

J5/$ [i8 ]y ę , Genev[e], 4. Plateau [de] Champel.

Szanowna Pani, — O jakże to dobrze pomyślne otrzymać now iny!

Odzwyczaiłem się już od tego i Pani wyobrazić sobie tego nie potrafisz, jakąś mi przyjemność listem swoim ostatnim sprawiła. Niechże będzie w progach moich pozdrowionym dawno nie widziany gość —pomyślne

nowiny!... . , . . . 5

Interes księgarniany, tak jak go Pani opowiadasz, zdaje się, przedstawia się dobrze. Przedsiębiorstwo tego rodzaju powinno y pójść na Litwie, bodaj dlatego, że wchodzi tu w grę miłość własna

— l ’amour propre des cloches. Litw a w latach ostatnich zapozycza a się we względzie literackim, zechce więc zapewne dać coś z sie le.

Że zaś do datku tego jako pośredniczka stajesz Pani, więc — szanse są.

Należy jednak na szanse nie spuszczając się wyłącznie potęgować je za pomocą reklamy. O ! o środku tym proszę nie zapominać, j es on nadzwyczajnie skuteczny.

Szkoda, żem wcześniej trochę nie wiedział, jakiego rodzaju Pn^cy chcesz Pani ode mnie: byłbym sobie materiały bodaj przysposo 1

Jestem prawie zaskoczony. Gotowego nie mam nic, z wyjątkiem osnowy do opracowania, pokutującego mi w głowie od niejakiego czasu a mającego za przedmiot „spólnictwo spólnictwo w maitych onego przejawach, na polach politycznem, e onomicznem i społecznem, w przeszłości, w teraźniejszości i w przyszo ci, ja o

Jestem prawie zaskoczony. Gotowego nie mam nic, z wyjątkiem osnowy do opracowania, pokutującego mi w głowie od niejakiego czasu a mającego za przedmiot „spólnictwo spólnictwo w maitych onego przejawach, na polach politycznem, e onomicznem i społecznem, w przeszłości, w teraźniejszości i w przyszo ci, ja o