• Nie Znaleziono Wyników

V. KRASZEWSKI DO ORZESZKOWEJ

d. i i listopada i8j ę , Drezno, villa — Nordstrasse.

Szanowna P a ni!

Chciałbym być ju ż tak silnym na duchu i na ciele, aby móc Pani obszernie bardzo na lis t Jej odpisać, ale wróciłem z tych wielkich godów pija n y niemi i osłabły, zgnieciony na miazgę... tak że od po­

w rotu jestem w ręku doktora i na lekarstwach, a mimo upojenia wiel- kiem szczęściem na dnie kielicha b y ły i krople zatrute. Wszystko to 5

razem starego i zmęczonego — przybiło... Nie mogę przyjść do siebie.

W ybieram do odpisania chwilę w dniu, w której zwykle jestem na j­

silniejszy, ale i tak nie wiem, ja k podołam zadaniu, boć jest nad czem pomyśleć i o czem pisać.

Nie ty lk o na tej naszej Litw ie, ale we wszystkich częściach kra ju 10 naszego jest wiele do zrobienia, a środki nasze własne są sparaliżowane, zwichnięte, słabe. Tymczasem z jednej strony pod pozorem rozumnego konserwatyzmu i poczciwego patriotyzm u ciśnie się fanatyzm średnio­

wieczny i zacofanie, z drugiej — pod pozorem postępu narzucają się doktryny ledwie na to im ię zasługujące, fantazje umysłów chorych, 15 szaleństwa. Jeden i drugi prąd grozi niebezpieczeństwem, pierwszy obumarłością i śmiercią, drugi szałem i zdziczeniem.

Europa, obawiająca się socjalizmu, narzuca nam wsteczność, Rosja, lękająca się nihilizm u w części, a pragnąca postępu w drugiej połowie, nasyła nam lekarstwa na chorobę, której nie mamy. Utrzymać 20 spuściznę zdrowej cyw ilizacji, którą mieliśmy, nie dać się spętać fanatykowi wstecznictwa, nie wyrzec się tra d y c ji dla u to p ij — jest to zaprawdę wielkie a wielkie zadanie. Gdybyżeśmy m ieli ręce roz­

wiązane, swobodę m yśli i ruchu, gdyby nas nie podejrzewano, gdyby jedyne narzędzie, jakie mamy, miłość narodowości, nie było przy- 25

tępiane z obawy, abyśmy go nie użyli lekkomyślnie...

Rozumiem, co Pani chcesz czynić, ale zgadzając się pewnie na myśl zasadniczą — ja , com próbował już wydawnictwa w innych warunkach, a niegdy żył i w kraju, widzę, jakie tu trudności będą w wykonaniu. Od wykonania zależy wszystko — co gorzej, nieledwie 3° od materialnych warunków jego.

Cel, ja k i Pani chcesz osiągnąć, możeby najlepiej dał się zdobyć za pomocą pisma zbiorowego, wychodzącego w nieoznaczonych

ter-12 V. KR A S ZE W S K I DO ORZESZKOWEJ

minach. Tak wychodziło moje Athenaeum przez la t io . Nie 35 znam dzisiejszych warunków i nie wiem, czy to możliwe. Broszury seriami wychodzące, zobaczysz Pani, do natury naszej, do na­

szego obyczaju się nie nadadzą. Z początku pójdzie to, później wszystko się rozprzęże. Lecz próbować trzeba, jeśli Pani sądzisz, że można.

4» Co do mnie, póki jestem tak niedołężny, ja k dziś, nic obiecywać nie mogę, lecz je śli się pokrzepię, odżyję, z największą chęcią jakąś kwestię społeczną, np. postępu i konserwatyzmu, będę się starał po m yśli mej sformułować.

Lękając się o poczętą serię moich powieści historycznych, abym 45 je j nie odumarł, nim dojdzie do jaśniejszych czasów, cały teraz siedzę w studiach do niej. Ten ty lk o , kto pracował nad powieścią tego ro­

dzaju, wie, ile to potrzeba mięsa na odrobinę bulionu.

Racz mnie Pani zawiadomić o dalszym postępie wydawnictwa swego i chciej wierzyć w najgłębszy szacunek, z ja kim zostaję Jej

5° sługą życzliwym.

/ . I . Kraszewski

VI. ORZESZKOWA DO KRASZEWSKIEGO

14/2 [1]88[o ], Grodno.

Szanowny Panie.

W te j chw ili otrzymałam cenny lis t Pana1 * * * 5 i śpieszę z podzię­

kowaniem za sąd pobłażliw y o maluczkiej pracy m ojej. Do podzię­

kowania jednak pozwolę sobie dodać słów k ilk a ku obronie, nie książki samej, ale przyczyn i intencji, które ją wywołały.

1 L is t te n , j a k w s z y s tk ie in n e pisane do O r z e s z k o w e j w r. 1880, z a g in ą ł. Streszcza go O r z e s z k o w a w liście do T . T . J e ż a z d n . 14 /2 [i]8 8 [o ] ( k tó r y p o za t y m n ie z a w ie ra nic in te re s u jąc e g o , n ie w c h o d zi w ięc w c a ­ łości do w y d a w n ic tw a ) — w słow ach n a s tę p u ją c y c h :

„ N ie d a le j j a k w c zo ra j p rz y k re g o d o ś w ia d c zy ła m w ra ż e n ia , a p r z y ­ szło m i ono z lis tu n ajza c n ie js ze g o i czcigodnego K r a s z e w s k i e g o . P o s ła ła m m u k s ią ż k ę m o ję o P a trio ty źm ie. O d p is a ł m i n a ty c h ­ m ia s t g rzecznie, ale t a k d w u z n a c z n ie , że d o p ra w d y w o la ła b y m , a b y 5 m ię W y ła ja ł. U t r z y m u je n a p rzó d , że p ra c a ta n ie z d a je się b yć p o trz e b n ą , i m a n a d z ie ję , że ,,d la w iększości społeczeństw a k s ią ż k a t a b ęd zie

V I. ORZESZKOWA DO KRASZEW SKIEGO 13

14 V I. ORZESZKOWA DO KRASZEW SKIEGO

i mocą opracować potrafiła. Wiedziałam z góry, iż rzeczy tej nie zdołam napisać doskonale, iż w obrobieniu mojem będzie ona przęd­

ło stawiała niezawodnie wiele niedokładności, pustek, omyłek może.

Jednak podjęłam się zadania tego — chciej Pan wierzyć, iż nie przez zarozumiałość, zuchwale rzucającą się z małemi siłam i ku rzeczom wielkim , lecz przez sumienne i głębokie uczucie i uznanie potrzeby, potrzeby ozwania się w sprawie, w której n ik t dotąd zabrać głosu 15 nie chciał lub nie śmiał. Istotnie, sprawa to, o której aby mówić, trzeba śmieć narazić się ze stron wielu... Śmiałam stanąć wobec niebezpieczeństwa objawiającego się w dwu postaciach... dlatego, że wiem dobrze, wiem niestety, iż antypatriotyzm nie jest dziś „epidem ią grasującą gdzieś daleko“ , ale chorobą szerzącą się coraz w organizmie 20 naszym, zwracającą w strony obce wiele cennych naszych sił, zabie­

rającą tkankę po tkance, nerw po nerwie, tuż, tuż niemal pod samem już naszem sercem. Tętna te odzywają się nie ty lk o „nad Newą“ , kędy nie bywam; uderzają one w ielkim chórem nad W ilią i Niemnem,’

słychać je, choć słabo jeszcze i z rzadka, i nad W isłą. Ci, co tu żyją’

25 wiedzą o tem dobrze — ale milczą; dlatego to wydaje się, jakobym ja jedna widziała i słyszała, a wydaje się nie dlaczego innego, ty lk o żem się jedna głośno o tem ozwała. Czyliż śmiałość i szczerość — pochodzące z boleści — za grzech poczytanemi mnie być mają ? Ra­

dości, chluby, oklasku nie wyglądam, ani szukam, ani spodziewam 30 się, lecz pragnąć m i wolno, abym posądzoną nie była o wymyślanie chorób społecznych gw oli... czemu? — nie zgadnę nawet. Od la t piętnastu patrzę na ten biedny świat nasz, słucham, spostrzegam, sprzeczam się, nawracać usiłuję, aż przyszła chwila, w której powzięłam myśl zgromadzić w książce rezultat spostrzeżeń moich, rozmów i usi- 35 łowań na drogach prywatnych dokonywanych. Oto wszystko. Uczy­

niłam , ja k umiałam. Najgorętszem pragnieniem mojem jest, aby bie- glejsi i potężniejsi ode mnie lepiej, potężniej o sprawie tej prze­

m ów ili...

Mnie także serce uderzyło silniej, gdym na pierwszym egzem- 4° pl[arzu] książki mojej wyczytała: W ilno. Że przed la ty wyraz ten łączył się z imieniem Pana, a dziś łączy się z mojem, dowód to na j­

lepszy, jakeśmy zubożeli i ja k potrzebujemy wytężać biedne siły nasze, aby nie popaść w nędzę ostateczną.

Z najgłębszą czcią

El. Orzeszkowa