• Nie Znaleziono Wyników

mi, lecz zajmuje się dość pilnie losami całego wszech­

świata, bada źródła bytu i niebytu, rozprawia o świa­

tach i kometach, a zdarzają się jej przytem wypadki arcy ciekawe, przez nikogo jeszcze od kiedy świat światem niedoświadczane. Widzi np. jak chaos rodzi bogi i karły, to znowu czuje, że przepaść dyszy, raz nawet słyszała, jak otchłań toczyła jej nad głową «ska­

ły syzyfowe»—wszystko to niezmiernie zajmujące. Ile przytenę wyekspensowała poetka jutrzenek, komet,

pe-190

rei, szkarłatów, ile szumu, huku, piorunów i błyskawic, ile otchłani, przepaści i chaosu, dokładnie wykalkulo- wać trudno. Mogę wszakże prawdopodobnie twierdzić, że najwięcej wyszło przepaści i otchłani z niemałą do­

mieszką chaosu. Przytem sprawiedliwość wyznać naka­

zuje, że tych wszystkich dalekich rzeczy, poetka zbyt do serca nie bierze; z ich racyi Panu Bogu nie bluźni, ani nad ich losami łez nie roni, zostawując je dla zie­

mi, co zresztą bardzo słuszna: bliższa koszula ciała, niż kaftan.

Tymczasem o najbliżej tyczącem się nas pytaniu, o nieśmiertelności duszy i życiu przyszłem, p. Kono­

pnicka zdaje się nic mieć żadnego wyobrażenia; — o- wszem ma nawet o wierze pod tym względem naszej najdziwniejsze pojęcia. Tak np w wierszu «W Zadu­

szny dzień» poetka najpierwej z ogromnym impetem napada na tych, którzy «z zastygłą piersią i usty zim- nemi, klękają dla zwyczaju na mogilnej ziemi»; i nie­

wiadomo dlaczego, za co i po co zasypuje ich pyta­

niami: czy żyją, gdzie duch ich, w jakie ideały wcielił się płomień biały ich życia, gdzie ujście dla sil ich, gdzie ich dusza? Powiada, że chwyta ją nad nimi żal nieutulony, że kazałaby bić we dzwony i stać zała­

mawszy ręce, jak głaz nad ich grobem; przepowiada im ni mniej ni więcej tylko — śmierć powtórną, jak w Apokalipsie.

Po tym niezrozumiałym dla mnie wybuchu na­

stępuje dowodzenie, że w mogile nie ma wiecznego spoczynku, bo natura wiecznie działająca nie da sp o­

koju «prochom rozwianym, na które szereg odmian w grobie czyha». Kiedy się czyta takie i podobne im rzeczy, uparcie nastręcza się pytanie: gdzie jednak ta kobieta chow>ała się i rosła i jakim sposobem mogła

— 191

wychować się w kraju od lat tysiąca chrześcijańskim tak doskonała poganka, że nawet nie wie, iż «wieczny odpoczynek» nie stosuje się do ciała leżącego w gro­

bie, lecz do duszy zbawionej? Zresztą z właściwą so­

bie logiką, p. Konopnicka, w kilka lat później, żegna­

jąc zmarłego St Grudzińskiego, powiada do niego:

Ach dla śpiewaka, co żył między swenii, Nie mamy Więcej nic nad garstkę ziemi, Ab Wielką ciszę i spoliój mogiły,

1 łz y — i k w ia ty ...

Zwykle tak bywa z ludźmi, że gdy się zajmą sprawami dalekiemi, z konieczności muszą zaniedbać bliższe; tak też stało się z p Konopnicką. Zajęta wszechświatem, bolejąca nad «nędzą myśli Bożej», zmu­

szona do poprawiania na każdym kroku omyłek i nie­

dbalstwa Stwórcy wszechrzeczy, nic dziwnego, że na­

sza poetka nie miała czasu dowiedzieć się dokładnie o tern, co się działo na naszej mizernej planecie przed swojem przyjściem na świat. Pyta ona, i to nawet dość natrętnie Pana Boga, kiedy nareszcie da się ludziom poznać, kiedy z prawdy zerwie zasłonę, kiedy wskaże ludzkości cel jakiś i drogę do niego i ani się jej za ­ marzy, że to wszystko już dawno zrobione, że ludz­

kość do tego celu idzie bardzo dawno, że droga do niego już przepojona łzami jej i krwią, i potem. I zno­

wu zapytać potrzeba, jak u nas wychowała się pogan­

ka, nie wiedząca o sprawie Odkupienia, o dziele Chry- stusowem, o Kościele Jego? O tym ostatnim jednak p. Konopnicka wie, ale wic dlatego, żeby Go niena- widzieć i potwarzać.

Wspomnę tu tylko o tem, że podług niej «Ko­

ściół (albo świat chrześcijański) liczne ustawy kreślił zadumany — Prócz jednej tylko ustawy miłości*. Nie

— 192 —

każdy wyobrazić sobie nawet potrafi, jakiego niezgłę­

bionego trzeba było nieuctwa i razem jakiej niezach­

wianej wiary w swych nauczycieli, żeby można napi­

sać coś równie niesłychanego.

A co to za traktowanie Kościoła! Np. w «Janie Husie» zapewnia: «Sobory nudzą Rzym, daję wam sło­

wo, — Więc bez obawy bądźcie dobrzy ludzie». Jak jednak nizko trzeba cenić swoje słowo, żeby je dawać tak lekkomyślnie, jak gdyby to byty wytarte dwa grosze.

Najjaskrawszym objawem nienawiści p. Konopni­

ckiej do Kościota, były trzy dramatyczne fragmenty.

«Z Przeszłości» wydane w Wilnie w 1881 r. W nowych wydaniach jej poezyi tych sławnych fragmentów już nie ma; czy je autorka usunęła, wstydząc się niezmier­

nie lichej roboty, czy nie chciała może wojować zbyt widocznym paszkwilem, nie wiem; ale ponieważ wyco­

fane zostały niejako z obiegu, więc i mówić o nich nic będę; natomiast słówko o «Janie Husie», wierszu napisanym z powodu obrazu Brozika. Zaczyna się on w sposób niezrównany:

Stoję przed wami i milczę• O sędzię, W y nie jesteście dla mnie sądem Boga!

I temu milczącemu Husowi gęba się nie zamyka przez całe dwie kartki; odraźu widać, jak dalece po­

etka jest przyzwyczajoną do logiczności we wszystkiem!

Następują po tern różne rzeczy: porównanie Husa do Chrystusa (ba! przecież . Go porównano kiedyś z Bara­

baszem) dalej konieczne zwalenie wszystkiego na Rzym i na «rzymskie pany», potem zapewnienie, że blednie (Hus), bo widzi «jak na ziemię czeską idą c ie n ie ,-B o widzi groźnie strzaskane sklepienie nad własnym da­

chem» i t. d. i t. d. P. Konopnicka, powtarzając sta­

193

rą piosnkę, nic nie wie o tem, że w katolickiej śred­

niowiecznej Europie herezya była tem samem, czem w obecnej jest anarchizm; heretycy tak samo burzyli podstawy społeczne wówczas jak dziś dynamitardzi, radykaliści, socyaliści i t. p. Prześladowało ich i kara­

ło prawo państwowe, a biskupi odgrywali taką rolę, jak dziś przysięgli. Nie mogli zaś powiedzieć że Hus, lub Wiklef nie byli heretykami, skoro nimi byli i to w bardzo niebezpiecznym rodzaju. Jakoż następstwa sprawdziły, że cesarz Zygmunt prześladując Husa i je­

go herezyę, miał zupełną słuszność. Idistorya świadczy, że nauka tego apoteozowanego męczennika krwią za­

lała, ruinami i zgliszczami pokryła biedną ojczyznę Hu­

sa i że on to sam był sprawcą owego «groźnie strzas­

kanego sklepienia nad własnym dachem», on to spro­

wadził owe cienie, które widząc, bladł rzekomo. W ka­

żdym innym razie sprawca tylu nieszczęść własnej oj­

czyzny zasłużyłby niechybnie na przekleństwo, no, ale on powstał przeciw katolicyzmowi... więc —męczennik.

Nie przeczę, że spalenie żywcem jest śmiercią okropną, ale czy to takie rzeczy działy się w onych wiekach?—Takim był duch czasu. Gdyby ktoś np. ż y ­ jący przed 500 czy G00 laty tak się odzywał o Bogu i tyle bluznierstw przeciw Niemu powiedział, co p. Ko­

nopnicka, przebitoby mu język rozpalonem żelazem, podług ówczesnego kodeksu karnego; a współczesnym zdawałoby się jeszcze, że zbyt łagodnie z nim postą­

piono.

Najlepiej jednak może swoją znajomość i pojmo­

wanie chrześcianstwa wyraziła p. Konopnicka we «Fra­

gmencie» (t. I str. 216).

Nie, to nie była grecka kolumnada, Z której kaskadą jasność dzienna spada,

13

194

O rzeźbę bogów nie biło tam morze,' Jak wino Cypru zamknięte w amforze, Co, szumiąc, w perły rozpryskuje fale.

Nie, tam nie rządził Zeus ani Ilero, ...i nikt niewolnikiem Nie przyszedł na świat, klnąc jasności dzienne, Nikt na marmurze białym targowicy

Nie stawiał jeńcem męża ni dziewicy Z wpół obnażonem, drżącem hańbą łonem—

Nikt nie rozdzielał matki z jej dzieciną, Nikt na twarz starca pomarszczoną, siną, Nie pluł z cynikiem Xenem ni Milonem,

Nie, to nie były te wieki zatrute, Co mędrcom swoim dawały cykutę, Nędznych helotów mnożąc zastęp blady...

Tam nie radzili wielcy myśliciele, By niewolników piętnować na ciele, Z bydłem u rzeki pojąc ich gromady.

Nikt tam za okup wolności bliźniego Nie wziąłby miny złota ateńskiego, By ją heterze rzucić na wonności. . To był świat inny— chrześcijański, nowy Co barbarzyństwa zarzuciwszy okowy, Wiele i głośno mówił o wolności...

Stawiał świątynie, czcił Boga, kapłany, Mnogie ustawy kreślił zadumany, Prócz jednej tylko ustawy miłości.

To był świat ludzki, chrześcijański, nowy...

Tylko były tam całe tłumy ciemne, Życia bez jutra wysiłki daremne, Tylko tam były smutne, blade twarze, Ręce bez pracy— bez bóstwa ołtarze (?)

195 —

Tylko nie wszystkich nakarmiał chleb ziemi I źródła wiedzy wodami żywemi

Nie wszystkie usta poiły spragnione;

Tylko tam były ubogie poddasza,

Gdzie śmierć nikogo z nędznych nie przestrasza, Bo życie nosi cierniową koronę. .

Lecz świat był ludzki, chrześcijański, nowy I dawno rzucił pogańskie okowy...

Nic— to nie była grecka kolumnada!

Ma to być gryząca ironia z chrześcijańskiego świa­

ta, ale poetka podjęła się (nie w tym tylko zresztą ra­

zie) zadania o wiele przewyższającego jej siły. Dla wo­

jowania bowiem ironią trzeba dokładnej znajomości dwóch porównywanych z sobą przedmiotów, trzeba bystrego i dokładnie pojmującego stosunki umysłu, któryby trafnie uchwycił sprzeczność istniejącą między tern co jest, a co być powinno i uwydatnił ją w ironii.

P. Konopnicka chciała zawstydzić świat chrześcijański,