• Nie Znaleziono Wyników

KUTY, MIASTO ORMIAN

W dokumencie Ormianie polscy (Stron 27-34)

W p o łu d n io w o -w sc h o d n im zakątku Rzeczy­

pospolitej, tuż nad granicą rum uńską, leży m ia­

steczko Kuty. Miasteczko to, od początku wieku osiemnastego przez O rm ian zamieszkałe, zacho­

wało po dziś dzień najżywiej tradycje praojców ormiańskich. Jest też ono dzisiaj jakgdyby sto­

licą O rm ian polskich. Jeszcze tjdko w Kutach starzy Ormianie posługują się w życiu codzicn- nem językiem ormiańskim. Jest to osobne n a ­ rzecze, zwane narzeczem kuckiem. Obok w y ­ razów o rm iańskich zawiera ono sporo wyrazów tureckich, a zwłaszcza tatarskich. Pochodzi to stąd, że przodkowie dzisiejszych O rm ian kuckich, przed przybyciem n a ziemie polskie, przez dłuż­

szy czas mieszkali w śród T a ta ró w na Krymie,

26 T r a d y c je o r m ia ń s k ie w K u ta c h

a język ich w chłonął w siebie wiele pierwiastków tatarskich.

W Kulach od początku wieku osiemnastego utrzy m y w an a była szkoła orm iańska. Istniała ona jeszcze w połowic ubiegłego stulecia i dzięki niej również zachow ała się, tam najdłużej zna­

jomość języka ormiańskiego. Dziś szkółki tej już niema. Przeważnie też Orm ianie polscy nie znają języka ojczystego swych przodków. Księża o r ­ miańscy natom iast znają tylko język dawny, ko­

ścielny, którym dziś nikt już nie mówi. Język, którym dziś posługują się Ormianie w Armenji.

a także w T urcji, Persji, Syrji i w innych k r a ­ jach azjatyckich, oraz n a emigracji w Ameryce, we F ran c ji i w Italji jest językiem t. zw. nowo- ormiańskim . Jest on także zwany językiem li­

terackim, ponieważ w tym właśnie języku u k a ­ zują się obecnie wszelkie książki, czasopisma i gazety ormiańskie.

Lecz nietyiko język orm iański ostoję swa znajduje dziś jeszcze tylko w Kutach. P rzecho­

wują się tam także inne, daw ne tradycje o rm ia ń ­ skie. Tamtejszy kościół p arafjaln y słynie w ca­

łej Ormiańszczyźnie wielkim odpustem w dniu św. Antoniego (13 czerwca). N a ten dzień zjeżdżają i dziś nawet O rm ianie nietyiko z całej Polski, lecz także z zagranicy, zwłaszcza z Rumunji.

Prócz uroczystości kościelnej słynne są w tym dniu zabawy ormiańskie.

Cześć św. Antoniego w Kulach jest lak go­

rą c a i powszechna, że niem a praw ie dom u o r­

K u lt ś w . A n to n ieg o ‘27

miańskiego, który nie zawdzięczałby u k o c h a ­ nemu Patronow i jakiejś laski. Co więcej, nie- lylko Ormianie, nietylko Polacy i Rusini, lecz nawet Żydzi kuccy zw racają się z w iarą o po­

moc do św. Antoniego. Opowiadają, że pewnego razu w czasie p ożaru w R utach palić się zaczął dom jednego z żydowskich mieszkańców i szybko przerzuciły się płomienie n a inne domy. Wów­

czas Żyd, właściciel płonącego domu, zwrócił się w modlitwie do św. Antoniego, ślubując, że ofiaruje świece do kościoła ormiańskiego, jeśli cudow na opieka Świętego dopomoże do u r a to ­ wania płonącego domostwa. Istotnie pożar szczę­

śliwie ugaszono i urato w an o również dom owego Żyda. Ten zaś,, wywiązując się. z przyrzeczenia,, ofiarował świece, które zapalono przed o b ra ­ zem wielkiego Patrona.

Kiedyindziej znów zdarzyło się, że pewien bogaty kupiec orm iański w R utach postradał sakiewkę z pieniędzmi. Nie wiedział, czy ją zgu­

bił, czy też mu ją ukradziono. W zmartwieniu swem udał się do kościoła i żarliwie modlił się przed ołtarzem św. Antoniego, prosząc go o po­

moc. Właśnie odbywała się msza śpiewana, w ję­

zyku łacińskim. Zatopiony w modlitwie, kupiec ów usłyszał nagle głos: „Szedł Liber a niósł nie­

m ało“. Uwierzył, że to św. Antoni w jego s tra ­ pieniu daje m u wskazówkę, gdzie szukać zguby.

Nie wiedział zaś, że była śpiewana właśnie po łacinie Modlitwa Pańska, której słowa końcowe,

„Ale nas zbaw ode złego“ brzm ią w łacińskim ję­

28 O b y czaje i z w y c z a je

zyku: „Sed libera no.s- a m a ło “. Wyszedłszy z ko­

ścioła, kupiec ów zaczął się rozpytywać, czy nie zna kto w mieście jakiego Libera. Okazało się.

że był tam kupiec żydowski tego nazwiska, który znalazł sakiewkę O rm ianina i zwrócił ją poszko­

dowanemu.

Z innych odrębności laickich, bardziej „ziem­

s k ic h “, szeroką sławą cieszy się kozina. Są to wędliny, w yrabiane z mięsa koziego. T rad y cja ich w yrobu musi być bardzo dawna, bo już w wieku piętnastym utrzym yw ali Ormianie we Lwowie jatk ę z mięsem koziem.

W Kutach również jeszcze przed pół wie­

kiem zachowywano dawne zwyczaje tradycyjne w czasie świąt i wesel.

Pieczywo wielkanocne orm iańskie stanowiła pascha, wypieczona z grysu pszennego, zap arzo ­ nego miodem. Święcenia dokonyw ał ksiądz w do­

mach, a nie w kościele. Pospolitą w czasie Wiel­

kanocy była też zabawa, polegająca na tern, że je d n a osoba bierze w kułak ugotowane na tw ardo jaje, a dru g a w jego czubek u d erza swo- je m jajem. Kto stłucze jaje przeciwnika, len wygrywa. Zabawa ta jest znana nietylko O rm ia­

nom polskim, lecz także bardzo pospolita na Wschodzie.

Długoletnie współżycie z Polakam i sprawiło, że O rm ianie w wielu swych obyczajach przysto­

sowali się do obyczajów polskich. Widzimy to naprzykład w zachow anych i śpiewanych jeszcze

W ese le o rm ia ń sk ie 29 w K utach kolędach ormiańskich. W ojczyźnie swej O rm ianie kolęd nie posiadają. Kuckie ko­

lędy, w języku orm iańskim , powstały więc pod wpływem kolęd polskich. Niektóre z nich są po- prostu tłumaczeniem kolęd polskich i śpiewane b yw ają n a melodje polskie. Są jednak i kolędy odrębne, które ani tekstem, ani m elodją nic p rz y ­ p o m in ają polskich pieśni Bożego Narodzenia.

Z weselem orm iańskiem w Kutach związane były ongiś takie obrzędy: Swaty, zawsze dwaj pow ażni ludzie, uproszeni przez p an a młodego, szli do rodziców p a n n y młodej, prosząc o jej rękę. W razie przyjęcia, um aw iali z rodzicami te rm in ślubu, a także interesy majątkowe. Po pow rocie do p a n a młodego z pom yślną nowiną, p a n m łody daw ał na zapowiedzi.

N a dwa dni przed ślubem p a n m łody posyłał narzeczonej upominki, złożone z chustki na głowę., p a ry rękawiczek, p a ry bucików i p o ń ­ czoch, kwiatów i grzebienia. Drużbowie przy n o ­ sili te prezenty na tacy. P rzyjm ując je od nich, p a n n a m ło d a wręczała im nawzajem swoje up o ­ minki, przeznaczone dla narzeczonego, a m iano­

wicie: chustkę n a szyję, koszulę i ręcznik.

W wigilję. ślubu, wieczorem, goście męscy schodzili się 11 p a n a młodego n a "wieczerzę. Przed nią przyw oływ ano cyrulika, który gościom golił bro d y n a koszt p a n a młodego.

Równocześnie i u p a n n y młodej odbywała się wieczerza, n a k tó rą schodziły się zaproszone

30 Z a b a w a i ta ń c e n a w eselu

kobiety. Dziewczęta robiły wieniec ślubny. Mu­

siał on być brylantowy. Plotły go, wiążąc p ie r­

ścionki b rylantow e z gałązkami mirtu.

Ślub odbywał się zawsze rano. Przed samym ślubem przychodzili do p a n a młodego członko­

wie b ra c tw a kościelnego w raz z księdzem. P o k r o ­ piwszy p a n a młodego w odą święconą, ksiądz, wraz z panem m łodym i towarzyszami, udawał się do dom u p a n n y młodej. Tutaj witano ich u progu kołaczem, a ksiądz pokrapiał w odą świę­

coną oboje pań stw a młodych. W otoczeniu dru- żek i drużbów wyruszali wszyscy do kościoła na ślub. Przy wyjeździć tu ram i lub saniami, za­

leżnie od p o ry roku, domownicy p anny młodej obrzucali p a rę nowożeńców cukierkami, rodzyn­

kam i i migdałami.

Po powrocie z kościoła gospodarz lub go­

spodyni witali nowożeńców odpowiednią prze­

mową, składając im życzenia. Następnie życzyli wszystkim obecnym p a n n o m i kawalerom, by i oni ja k najrychlej wstąpili w związki m a ł­

żeńskie.

Zabawa i tańce trw ały do obiadu. Zazwy­

czaj podaw ano go koło godziny drugiej. Obiad składał się z zupy, zapraw ionej szczawikicm.

Zupa taka, dziś jeszcze często w dom ach o rm ia ń ­ skich w Polsce podaw ana, nazywa się yanclżabur.

\Y obiedzic weselnym w zupie tej podaw ano uszka z mięsa wołowego. Jedno uszko, większe od innych, nazywane dolw al to znaczy

szczę-Czem tru d n ili s ię O rm ian ie k u c c y 31 ście, gospodyni, ro zdająca zupę, oddaw ała panu młodemu. Po zupie następował ryż gotowany na sypko, z tureckiego zwariy pilaw , potem go­

łąbki z mięsem, również z tureckiego zwane dołm a, i łakocie.

W ieczorem . odbywały się zabawy i tańce.

O północy starościna weselna w kładała pannie młodej czepek na głowę, w wieniec ślubny zaś, zdjęty z głowy p a n n y młodej, przybierała pokolei wszystkie obecne dziewczęta, życząc im rychłego zamążpójścia.

W kilka dni po ślubie państw o młodzi skła­

dali wizyty krewnym, od których otrzymywali p o d a ru n k i w pieniądzach lub w ubraniu.

Ormianie, którzy n a początku wieku osiem­

nastego osiedlili się w Kutacli, trudnili się ho ­ dowlą b y d ła i przerobem surow ców zwierzęcych, a nadto handlow ali końmi. Bliskie połoniny k a r­

packie doskonałe n adaw ały się do wypasania bydła. Zachęcały do lego również szerokie a żyzne pola pobliskiej Bessarabji. Ze skór bydlęcych w yrabiali Orm ianie kuccy drogie a piękne safjany, tłuszcze zwierzęce zaś d o s ta r­

czali fabrykom m ydła i świec. Konie wschodnie sprzedawali nietylko w Polsce, lecz także w Niemczech i w Austrji. Bezpośrednie stosunki handlow e łączyły ich najsilniej z Węgrami. Mia­

sta siedmiogrodzkie niejednokrotnie widywały u siebie O rm ian kucki cli.

Ja k do dziś jeszcze opow iadają w Kulach,

32 P rz y g o d a w D e b re cz y n ie

jednem u z O rm ian kuckich zdarzyła się raz w siedmiogrodzkim Debreczynie n astępująca przygoda.

Kupiec orm iański pojechał do Debreczyna z tow arem n a sprzedaż. Kupcom węgierskim z Debreczyna tow ar bardzo się podobał, lecz długo targowali się. o cenę. Gdy O rm ianin ze swej ceny nic opuścić nie chciał, posłyszał, ja k rze­

komo węgierscy kupcy n a ra d za ją się między sobą po orm iańsku, chw aląc tow ar i u m aw iając się, ile za niego zapłacić. Orm ianin, jakby nic nie rozumiejąc, potrafił kupców debreczyńskich o dobroci swego tow aru przekonać i uzyskał b a r ­ dzo d o b rą cenę. N a pożegnanie dopiero przem ó ­ wił do nich w ojczystym języku, polecając im n a przyszłość swe usługi. Można sobie w y o b ra ­ zić, jak wielkie było zdziwienie owych niby Wę­

grów, którzy w polskim kupcu odkryli swego brata, Ormianina.

Dziś daw ne bogactw a i dawne przygody n a ­ leżą już do wspomnień. Orm ianie kuccy żyją w swem eichem miasteczku, nie m a ją c ani tych stosunków handlow ych, co dawniej, ani tego znaczenia, jakie było udziałem ich pradziadów.

W dokumencie Ormianie polscy (Stron 27-34)

Powiązane dokumenty