• Nie Znaleziono Wyników

Ludność i wzrost gospodarczy Jak zaznaczyliśmy wyżej, specyficzną cechą kapitału ludzkiego jest to, że

W dokumencie KWARTALNIK 43/2012 ISSN 1507 - 4757 43 (Stron 30-33)

jest ucieleśniony w ludziach i gdy mówimy o inwestycjach w kapitał ludzki, to mówimy jednocześnie o inwestycjach w człowieka. Jak by więc na sprawę nie patrzeć, po to, by mógł istnieć kapitał ludzki, muszą istnieć ludzie. Co więcej jednak, ceteris paribus, gdy liczba ludności rośnie to w tendencji kapitału ludzkiego może być więcej siłą działania tych zjawisk i mechani-zmów, jakie rodzi powiększona liczba ludności. Fakt ten zauważony kiedyś przez A. Smitha w jego studiach nad przyczynami bogactwa narodów, a potem albo zapomniany, albo błędnie interpretowany, znalazł swoje wła-ściwe miejsce, albo został na nowo odkryty w ekonomicznych modelach wzro-stu ostatniej generacji – modelach z tzw. endogeniczną stopą wzrowzro-stu lud-ności. Przewrót w myśleniu – albo jak kto woli – nawrót do Smitha polega na zauważeniu, że w przypadku gospodarki, gdy mówimy o dochodzie albo produkcie per capita, D/N – nie działa prosta matematyczna zależność spadku ilorazu, gdy rośnie mianownik ułamka. Dzieje się tak dlatego (i działo w tendencji przez ludzką historię), że gdy N – liczba ludności rosła – to jeszcze prędzej rosło „D” = dochód narodowy. Mechanizm polega na tym, że w miarę wzrostu N i w miarę wzrostu gęstości zaludnienia, siłą faktu ludzie wchodzili ze sobą w częstsze kontakty i coraz więcej ludzi mogło indywidualnie zajmować się coraz mniejszą liczbą czynności oraz zadań, specjalizując się w tym co najlepiej lubią i umieją robić. Słowem, pogłębiał się międzyosobowy podział pracy. Pchają ku temu dwie siły ekonomiczne:

po pierwsze rosnące przychody z koncentracji nad wykonywaniem ograni-czonego zestawu zadań, po drugie spadek kosztów koordynacji działań, gdy ludzie żyją i pracują w dużych skupiskach. (Zauważyć można, że oby-dwie te siły tłumaczą też, dlaczego rosną miasta i dlaczego mamy do czynie-nia z emigracją do miast niż raczej z miast na tereny bezludne). Trzecią siłą jest wzrost wiedzy – to wzrost poziomu wiedzy sprawia, że pojawiają się nowe specjalności i zawody i wzrost wiedzy „składającej się na kapitał ludzki sprawia, że podnosi się zarówno produkt przeciętny na pracujących w zespołach, jak i rośnie krańcowy produkt zespołu (...) Większa wiedza sprzyja wzrostowi korzyści ze specjalizacji i w ten sposób poprawia sto-pień optymalności podziału pracy (...). Wyjaśnia to dlaczego pracujący stają się ekspertami w coraz węższych dziedzinach, w miarę jak wiedza się powiększa, a kraje rozwijają. Z kolei pogłębiona specjalizacja podnosi korzyści z powiększonej wiedzy, tak że równoległy wzrost specjalizacji i inwestycji we wiedzę może pozwolić gospodarce na ciągły rozwój.”15

1 5 Gary S. Becker, Kevin M. Murphy, „The Division of Labor, Coordination Costs, and Knowledge” [w:] Gary Becker Human Capital III ed., s. 307-318.

W efekcie więc rośnie wydajność pracy, a stąd rośnie produkt prędzej niż liczba ludności. Innymi słowy, mamy przyrost produktu na osobę – z tytułu wzrostu wydajności pracy, z tytułu powiększania zasobu wiedzy, z tytułu pogłębienia podziału pracy, z tytułu wzrostu liczby ludności. Tak więc końcowym wkładem teorii kapitału ludzkiego do studiowania wzro-stu gospodarczego jest odkrycie, że wzrost demograficzny jest pozytyw-nym czynnikiem wzrostu dochodu narodowego na głowę, a nie przyczyną jego obniżania, jak wielu straszyło od czasów pierwszego „Raportu klubu rzymskiego” z początku lat siedemdziesiątych XX w. i jak pod koniec lat sześćdziesiątych straszył publicysta Jerzy Urban w cyklu artykułów „Żyć na stojąco”, publikowanych w tygodniku „Polityka”. Można by powiedzieć, że teoria kapitału ludzkiego stała w sprzeczności z alarmistycznymi rapor-tami rzymskimi nie tylko dlatego, że we wzroście liczby ludności upatruje źródło raczej radości niż strachu, ale i dlatego, że określała tempo wzro-stu ludności, a więc i liczbę posiadanych dzieci nie jako wypadkową po-stulatów planowania rodziny i aborcji, ale jako wypadkową działania me-chanizmów ekonomicznych i intuicyjnie prowadzonego, na ogół nie uświa-damianego w pełni, swoistego rachunku ekonomicznego prowadzącego do spontanicznych decyzji rodzin optymalizujących swoją sytuację w da-nych warunkach. W szczególności dotyczy to „decyzji” o wyborze między ilością a „jakością” dzieci.

Rodzice „wybierają” nie tylko, ile chcą w swoje dzieci zainwestować, ale także, ile chcą dzieci mieć. Uboższe środowisko wiejskie skłania do posiadania większej liczby dzieci i mniejszych nakładów w rozwój każdego z nich – mniejszych inwestycji w ich kapitał ludzki. Przyczyna takiego wy-boru leży po pierwsze w tym, że wykształcenie i inne formy inwestycji w kapitał ludzki są mniej produktywne w takim otoczeniu, a po drugie dzieci już od dość wczesnego wieku mogą przyczyniać się do powiększania produkcji gospodarstwa rolnego. Większa liczba dzieci w warunkach więk-szej ich śmiertelności jest też swoistym zabezpieczeniem emerytalnym na starość. W miarę jak gospodarka się rozwija za sprawą wyżej przedstawio-nego mechanizmu (wzrost liczby ludności – pogłębienie podziału pracy – wzrost produktywności na głowę – wzrost gospodarczy), czas staje się droższy (wartość czasu jest odzwierciedlana przez wartość dochodów uzyskiwa-nych w jednostce czasu), maleją korzyści z posiadania większej liczby dzie-ci. Uprzemysłowienie oraz stosowanie nowoczesnych wydajnych techno-logii w produkcji rolnej podnosi stopę zwrotu z wiedzy i umiejętności.

W efekcie następuje przestawienie decyzji od posiadania wielu dzieci w kierunku inwestowania więcej w każde z nich, co implikuje spontanicz-ne decyzje o mniejszej ich liczbie. Wzrost gospodarczy popycha zatem rodziców w kierunku mniejszej rozrodczości i większych inwestycji w kapi-tał ludzki każdego z dzieci. Trend taki, utrzymując się przez generacje,

wzmacniany przez postęp w poziomie wykształcenia kobiet, który przynosi im wyższe dochody i czyni czas spędzany na wychowaniu dziecka coraz kosz-towniejszym, dodatkowo zachęca je do ograniczania liczby dzieci.

W wymiarze makro obserwujemy wtedy rosnący dochód narodowy na gło-wę, rosnący zasób kapitału ludzkiego ucieleśniony w osobach i spadek stóp rozrodczości.16 Proces trwa aż do objawienia się destruktywnej siły tego tren-du, widocznej pod postacią zawężania się piramidy demograficznej, a więc swoistego wymierania społeczeństw i narodów, któremu zaczyna towarzy-szyć spóźniony lament o konieczności „utrzymywania coraz większej liczby emerytów przez coraz mniejszą liczbę pracujących” – z zagrożeniem dla wzrostu ekonomicznego, którego źródłem był sam ten proces! Niżej poka-żemy jak ten mechanizm rzutuje na filozofię systemów emerytalnych.

Umieszczanie zjawisk demograficznych, jak zmiany rozrodczości i zmiany dzietności w kontekście zjawisk ekonomicznych, jak dochód i inwestowa-nie w kapitał ludzki, inwestowa-nie jest uprawiane przez polską demografię tkwiącą w zastoju intelektualnym od dziesiątek lat, ale procesy te zachodzą oczy-wiście i dają się zaobserwować w Polsce i w przekroju miasto-wieś. Po pierw-sze więc, obserwujemy długofalowy spadek współczynnika dzietności z około 2,3 w latach 1980-85 do 2,03 w roku 1990 i do 1,4 w latach 2008-2009, przy zamykaniu się przewagi poziomu dzietności na wsiach w porównaniu z miastami z 1,5 w roku 1990 do 1,12 w roku 2009. Można więc powie-dzieć, że od 1990 roku, a zatem od 21 już lat dzietność w Polsce nie gwa-rantuje prostej zastępowalności pokoleń. Po drugie i w powiązaniu z po-wyższym, następuje spadek współczynników reprodukcji brutto i netto z poziomu 1,108 i 1,073 dla miast i 1,416 oraz 1,368 dla wsi w roku 1980 do 0,645 i 0,644 dla miast i 0,726 oraz 0,721 odpowiedni dla wsi w roku 2009.17 Wreszcie od 2008 roku po raz pierwszy objawił się nieznaczny ubytek ko-biet w wieku produkcyjnym, co w przypadku mężczyzn zacznie objawiać się w roku 2013.18 Generalne zaś prognozy mówią o spadku ludności w wieku produkcyjnym w Polsce z 24,6 mln w roku 2010 do 22,5 w roku 2020 i 21,3 w roku 203019, jeśli zachowana zostanie inercja dotychczaso-wych tendencji, którą można odwrócić tylko oddziałując na nowe urodze-nia „od dzisiaj” (tzn. za 9 miesięcy od dzisiaj). Do zagadnieurodze-nia tego wró-cimy niżej w trakcie omawiania filozofii konstrukcji systemów emerytal-nych i oceny propozycji reformy.

1 6 G.S. Becker „Economy wide changes” [w:] „Human capital” 3rd ed. University of Chicago, s. 256; G.S. Becker, Kevin M. Murphy, Robert Tamura, Human Capital, Fer-tility and Economic Growth, [w:] Journal of Political Economy 1990, vol 98, s. 34.

1 7 Rocznik Statystyczny GUS 1994, s. 61, tab. 23(91), Rocznik Statystyczny GUS 2010, s. 229 tab. 17(132).

1 8 Tamże str. 222 tabl. 6 (121).

1 9 Tamże str. 233 tabl. 23 (138).

1.5. Bilans migracji wewnętrznych i powinności otoczenia

W dokumencie KWARTALNIK 43/2012 ISSN 1507 - 4757 43 (Stron 30-33)