• Nie Znaleziono Wyników

MACIEJEK BIEDOSZ

W dokumencie Ulotna broszurka wesołego piórka (Stron 108-138)

i

( I D Y 11 A L I N A J E G O Ż O N A ,

a l b ó :

D o r y w c z a d e d y k a c y j k a

GDYRALINA (odpychając męża).

J t masz-—- pocóź do komina?

Ruszaj do Barbarki wdowy, Tam dla ciebie chleb gotowy , Precz! krzyknęła Gdyralina.

MACIEJEK.

„ A c h ! toż mi głowa w kłopocie, Kto mi teraz ten koszt wróci ? ..

I myśl moja w czoła pocie . . . N e g u a m dziś jakiś zasmuci! ..

Słuchaj zono Gdyralino,

Ty mój ta l e n t , jam twój c e n ił, Dałaś na d r u k . . . koprow iną. . . Jam się tez z tobą ożenił.

Tak Macićj i żałością rzecze Gdy Gdyraliny patelnia Wędzonkę z cebulką piecze, I śniadanie urzetelnia.—

GDYRALINA (z przekrzywieniem).

„Jak Matuzal stary g rz y b , Orzecha nawet nie s k ą s a , A do wdówki dyb dyb dyb ! Jak ten młody kozioł pląsa.

M A C I E J E K .

Ktoś ci smolne duby p le c ie , Ja nie patrzę w tamtą s tro n ę ; Ach jak źle mieć wierszoklecie Na dobitkę głupią żonę.

GDI7 RA LIN A mocno obrażona.

„Kto głupi? ja Gdyralina?

Ach ty oszust, świszczypała!!!

Trąca niecki i rozczyna Na Maciejka się wylała.

MACIEJEK z flegmą.

„Dziecko jesteś Gdyralino!

Darmo się gniewasz i basta, 103

104

Oblałaś mi frak rozczyuą, Jakże teraz iść do miasta ?

GDYRALINA z Żalem:

„Straciłeś mój posag cały!

Kupił p a p ie r, dał do druku,

Wszystek fundusz wbił w szpargały, Teraz śpiewa kuku, kuku.—

MACIEJEK z pochlebstwem.

A k to r , historyk , ni mistyk Nigdy tak się nieuwiecznią, Jak na twej patelni fristik , Zrumieniony pod jajecznią.

Mars-by z gustem repetow ał, Lizałyby łapki Muzy,

Merkury-by w kieszeń ch o w ał, Kryjąc przed wzrokiem Meduzy.

GDYRALINA ciągle zła.

„ W ek cię szatan porwie razem Z twoim M a rsze m i M u r z a m i ! Z twoim P e r n a s ie m P e g a jz e m y Z twą M a n e w ru i bożkami *)

*) Chciała powiedzieć, Marsem, Muzami, Parnasem, Pegazem, Minewrą.

105

M A C I E J E K.

„Tra ta, ta ta! otóż ję d z a , Brzydsza jeszcze od Meduzy!

To mego Olimpu nędza, Murzami nazywa Muzy.

GDYRALINA lupa nogą.

„ S ile n tiu m , milczeć gapie!

H a lo m do Barbarki wdowy t O strolik co muchy łapie, Pan p o ję ta tuzinkowy *),.

MACIEJEK załamując ręce.

„Długoź jeszcze będę dźwigał Ten antyk mych przyjacieli?

Te farsę, ten trosk madrygał, Otóż mi konturmy zdjęli!

GDYRALINA płacze.

„Moja kieszeń i obrączka Są dla ciebie wielkim festcni, Wziąłeś innie jak róża z pączka, Pomiętaj kto z domu je z d e m !

M A C I E J E K .

„Szkaplernicą była matka, Ty byłaś kwiaciarką w mieście,

*) Chciała rz e c, A s tro lo g , poeta, i t. d

Garbulek U

Gdym cię brał, pokażę świadka, Miałaś z górą lat czterdzieście.

GDYRALINA bardziej rozezlona:

„Łżesz! mój ojciec był ratmanem, Siostra za kluczwojteni Julka, Brat trębaczem, syn ułanem !—•

I dmuchnęła w twarz mężulka.

MACIEJEK najdelikatniej z ujęciem mówi:

„ A ta n d e z m a p r i m a d o n a !

P o u r vous p a in e s ? hańba wieczna I F o y e z ! taka uczona,

I t a k , le f e u t ! nie grzeczna.

GDYRALINA przedrzyżniając.

„Uj! mopsiu, dosyć tej chwały.

Ja po prancusku nie gadam, Zostaw fałszywe, m orały, Zwarbuj sobie inną madam.

„Piec wali się! komin stary!

Chleb wychodzi, suknię zszywam, A ty łazisz do Barbary,

Ja Baśce loki pozrywam!

MACIEJEK najmilej, |

„Przestań, przestań Gdyralina , Uspokój się nie śmiesz światu.,

106

Wszak już zapada kortyna, Koniec naszego dram atu! —

GDYRALINA niesłuchając.

„Ona piękna! duser słodki!

Chwilut, żebrak, durzy głowa!

Pień spróchniały, kawał kłódki!

Dej! tobie łeb kręci w d o w a !

MACIEJEK zażalony.

„Niema końca tej legendzie,

Chcesz mnie uciąć łeb bez szabli?

A niechże cię porwą — będzie ! . . Tylko co ,nie rzekłem diabli.

Maciuś wybieg! na ulicę Bez zmysłów, ochoty, chęci,

Choć znał każdą kamienicę,

Lecz dziś w głowie mu się kręci. —

„Hipokracki pan bogaty, Ale tetryk, sk ąpy, dumny, Sto tysięcy ma intraty:

To już musi być rozum ny!

Była blisko jedynasta, Lokaje mało zważali,

Pan miał wyjechać do m iasta;

Maciej łatwo wszedł do

sali.—-Skłonił się pokornie, nisko— ■...

Zwątpił, cofnął się troszeczkę, Rzecze: — „na pańskie nazwisko Dedykuję tę książeczkę."

„Co to ? — Hipokracki sp y tał,

„W iersze p a n ie , płód mój nowy.“-—

Nie wziął do rąk i nie c z y ta ł, Skinął:— ruszaj! nie durz głowy!

„Niektórzy z was wiersze kradną I włóczą się z pracą cudzą,

Niech na laika napadną, Bo u mnie nic nie wyłudzą.

M ACIEJEK do Hipokrackieg© z pokorą i żalem:

„Pan masz pieniędzy tak w ie le , Tyle tytułów, majątku,

Rzadko cię widzę w kościele Gdzie modlę się w cichym kątku....

»,Przy dostatku, obok złota ,

Gdzie bale, ton, przepych w domu, Winna być ludzkość i cnota,

A czy dałeś choć grosz komu?

„Hej służba!-— krzyknął nasz mądry!

„Wypędźcie go po za bramę ! To są nasze hypochondry!

Leczą ich pieniądze sa m e ! 108

*

Maciej zawrzał, lunął łz a m i, I rzekł wyraziście, jaśnie:

„Z dostatkami! z manatkami!

Niech was jasny piorun trz aśn ie!

Stoi Maciejek zdurzony,

Wiatr dmie chmurę gradu z dali,

Wpuszczono. Maciuś wszedł skromnie, Panicz bawił się z papugą,

Wierszopis czekał dość długo, Aż zapytał:— Co masz do mnie ?

„Broszurkę— Maciejek rzecze —

„Z pracą moją pana w itam ,

„Odczep się dobry człowiecze, Ja żadnych wierszy nie czytam.

„Teraz są drogie pieniążki,

A waść fraszką chcesz nas d u rz y ć , 109

U mnie walają się książki,

Gdzież czas bajkami się nurzyć ! ? — Maciuś westchnął,, książkę schował, I rzekł w duchu— otóż zyski!

Każdy kieszeń zahartował Na zagraniczne połyski!.

„Pójdę od tego magnatka, Który uboższym nie sprzyja, Widzę ma naturę dziadka, Czemuż nie ojca, nie stryja?

Przychodzi do wrót znienacka, Pyta się — “ Kto tu na górze ?

„Później przyjdziesz, pani chora, Ocet do głowry przykłada,,

Czeka właśnie na doktora, W idzisz, źe nieść nie wypada.

1

110

Maciejek jak zaczął prosić, Oświecać co to Bogacka, Musiał się juź lokaj zgłosić Mówiąc: — na co jej te cacka ? Jednak poniósł. Maciuś czeka, Aź tu po chwili głos z góry Dał się usłyszeć zdaleka:

„Jeśli z was przyniesie który Do mnie więcej, (krzyczy pycha,) W iersze, głupstw a, prospekt, d ru k i, Powypędzam precz do lich a!

Szlifujcie, jak oni b r u k i! “ Biegnie lokaj z góry k łu se m , A za nim książeczka spadła,

„ P a tr z , za tobą obdartusem Pani jeszcze gorzćj zbladła, —-A z tego krzyku, hałasu, Znowu na głowę zasłabła, Wynoś się mi tego czasu, Ruszaj włóczęgo do diabła!

Maciejek krzyknął ze łz a m i:

„Gapiu! to wilcza choroba!

Za cóż ty mnie klniesz diabłami?

Kutas, cóż ty za osoba?!

To jest słabość machinalna, Nikt od niej nie zabezpieczy,

Chyba nauka m oralna, Lub ten doktor co ją leczy.

Zatrzymał się trochę wdali.

„Ach jeszcze jest jedna ścieżka!

Choć mię tutaj wyłajali,

Pójdę gdzie Modnicka mieszka.

Wprawdzie długo się ubiera, Nie bardzo hojna nareście, Lecz tam służąca otw iera, A to rzadko bywa w mieście.

Zaszedł. Choć nie wyszła sama, Sługa jej książkę oddała,

Odsyła rękopism dama, I dukata! Bogu c h w a ła !!!

Kontent Maciejek wybiega,

W id zi, w oknie młodzik świszczę, Trzeba zajść, może co zyszczę, Wszedł. Fiu! fiu! fiu! mój kolega!

Rzecze panicz : — „Wybacz bracie!

W złą trafiłeś do mnie p o r ę , J a sam służę w magistracie, I trzy ruble w miesiąc biorę, Nie mów nic bracie n ik o m u ,—

Wybiegł Maciuś zysku żądny, Aż patrzy! w zajezdnym domu Jakiś pan bardzo porządny.

112

Maciuś Judku durzy głowę ;

„Masz grzywienkę, jeszcze dain, Pokaż książkę meldunkowe.^

Czyta: p ast f f s p i e r a ł s k i s a m “ Rusza prosto, wszedł i kwita, Nowych książek dosyć leży, Bierze pierwszą — tytuł c z y ta :

„ Ś w ia t do p o ję c ia m lo d z ie iy ! !

I tak dalej, preez przebiera, Zakręciło Maćku w głowie , Aź Wspieralski drzwi otw iera, I sp y tał: — co mi pan powie ?

Jestem ubogi gryzmoła,

Wszedłem poświęcić me trudy.

„Chętnie, chętnie, pan zawoła:

„P rz y jm ę , choćby same nudy.

„Wiersz słaby, Maciuś powiada.

Myśl szlachecka, stylek płaski, Mało daru , trudna rada,

Przytem domowe n ie sn a sk i!...

W SPIERALSKI.

„Nie pytam czy myśl wysoka, Ani zgłębiam wierszy brzmienia , Widząc żeś na sam rzut oka

Człek potrzebny, dość znaczenia.

Garbulek

i

Maciuś dodał naostatku:

„Pan lokaj za drzwi wypycha, Maciej pięknie podziękował,

Po chwili wybiegł czćmprędzej, Siadł w kąciku, porachował, R a d , źe ma tyle pieniędzy.

P a trz y . . . karetę wywlekli, I zatoczyli przed bram ą,

114

„Czyja? “ — Dobroczyńskiej rzekli:

Wszedł i rozmawia z tą damą.

Rozsądna, pełna ujęcia,

Grzeczna, ludzka, jakich rzadko!

Poważna jak córka k sięc ia, Świat ją zowie sierót matką.

Ta dama m iła, wspaniała, Pełna c n ó t, uczuć lito ści,

Tak hojnie wesprzeć umiała, Źe Maciuś płakał z radości.

R z e k ł:— ju t do domu podążę!

Żyj cnoto, dobroci sama!

Jeszcze za miastem jest książę, Taki anioł, jak ta d am a.—

' * •1 ; • ' ’• 1 * ’ '• '• '"l ' i'' i

•---O f>

---P O W R O T Z H A S T A .

*

Bo Gdyraliny po w raca;

Krzyknęła .— „ jestesz s ą s ia d k u ? Pokaż m nie, gdzie twoja praca?

N ie, nie będziesz jadł obiadku“

—-Maciejek pobrząkał złotkiem:

„Patrz Gdyrciu wiele mam złotka!.

Gdysia prosi z gestem słodkim:

„Pokaz; pokaz mój jagódka.

„Papeczko! ty zmordowany. . . Zdejm p r a k , połóż się na łóżku, Odpocznij mężu kochany!

Zaśnij trochę mój serduszku.”

Ściska Maciejka, całuje, 0 wdówce ani wspom ina, Zdjęła frak, bóty zdejmuje, Wcale nie ta Gdyralina !

„Biedny, jakże się namęczył, Aż spotniał biegając wszędzie.—

1 któżby wprzódy zaręczył, Że taka pieszczota będzie?

Maciuś wszystko oddał żonie, Zwija się Gdysia szczęśliwa, Żywa radość w twarzy pło n ie, Nócąc piosnkę , stół nakrywa :

Ś P I E W E K .

Młody magnatek, ledwo wziął miljonek Od teścia po młodej żonie,

Zaraz już zaniknął pałacu przysionek, Niechcąc bićdnym podać dłonie!

I owe stare siostrzyczki i ciotki.

Panienki ze srebrnym w łosem, Biegają tylko i roznoszą plotki,

Włażąc wszędzie z długim nosem, Zle, że już dawny ruch znacznie wystyga,

Kaszlik męczy, dusi chrypka,

W oczkach się cierni, bródka fic fic dyga, Szypie, jak rozbita skrzypka.

Lub te świętoszki i minką nader skromną Krzyżują s i ę , m odlą, p łaczą,

A gdy biednego u progu zobaczą, Przez czułość wsparć go zapomną.

4

Nic to że dumny w górę łeb swój wznosi, I swem znaczeniem się sławi,

Jednak od śmierci on się nie wyprosi, Umrze i wszystko zostaw i!

118

„B ra w o ! brawo G dyralina!

Ozwał się Maciejek w d a l i :

„W yrw ała mój text z komina, I jak żak z pamięci w a l i ! “ Zaraz do obiadu sied li,

Żona z mężem, obok dziatki, Rozmawiali, p ili, jedli,

Daj to Boże mie’ć dostatki!

Wtenczas i miłość i zgoda, I gniew czoła nie zachm urza, I w sercu miła pogoda,

I w duszy ustaje burza.

Pieniądze są duszy duszą,

Życie , roskosz , śmierć i g r ó b , Z a p ła ć. . . i słuchać cię m u sz ą , Bez pieniędzy człowiek tru p i

N I E Z N A J O M Y

Kiedy przy obiedzie siedzą, Nieznajomy gość zawitał:

„Przepraszam, niech państwo jedzą.

Czy tu pan Biedosz?— zapytał.

„Tu! Gdyralina skoczyła,

Mąż g ro z i:— milcz babo ciemna:

Rzekł g o ś ć :— pan hrabia z nad-Niemna Piędziesiąt rubli przysyła. “

Oddał pismo i dar cały, Maciejek biorąc rzekł mile:

„Jaki pan hrabia wspaniały, I mój trud nie wart był tyle. “

„A niechże cię ukróluje!

Gdyralina zakrzyczała, Porywa gościa, całuje,

Chwała B ogu! Bogu chw ała! “ —

120 Maciejek się zdetonował, Pobladł i stanął u progu, Gość wymawiał się, dziękował, A ta krzy czy : c h w a ła B o g u ! Maciuś wziął gościa na stronę:

„Przebacz pan co baba plecie, Ach jak tęskno rym o-klecie Przy nędzy mieć głupią ż o n ę !

GDYRALINA (siada na ław ce, obejmuje gościa i mówi:)

„Nie wierz królciu! on sam głupi!

Kłócę się z nim , jak lis z chartem, Niech pan jego u mnie kupi

Z pięknym wyjechała żartem.

Maciejek się zaczerwienił, A komissarz spuścił oczy, Biedny Maciuś, aż się zmienił,

W s ty d , gdy z głupstwem ktoś wyskoczy.

Gdysia gościa zapraszała:

„ „P ro szę, proszę na obiadek, C h w a ła B o g u ! B o g u c h w a ła ! Opowiem panu przypadek.

(Wskazując na męża).

Ten świętoszek z skromną m iną, Zakochał się w wdówce k ie p , Oblałam go dziś rozczyną, I dostał garnuszkiem w łeb.

Ale i to zemsta słaba,

Ja jej m ordę— — Cicho żono!

Rzekł Maciuś: — to Herod baba ! Co ja pocznę z głupią w roną?

„Nie skończyłam, nie, — odrzekła Maciejek zatkał jej usta —

„A to czysty szatan z p ie k ła ! Do czego ta mowa pusta?

Grzeczny gość na nic nie zważał, Poznał że babka w nałogu,

A więc we wszystkiem pobłażał, A ta krzyczy: c h w a ła B o g u !

GDYRALINA częstuje gościa.

„No napijmy się wódeczki.'*

„Dziękuję — gość jej odpowie —

„Potroszeczki, potroszeczki, Za pana g ra b ieg o zdrowie.

K c e s z , to ja po la k e r *) schodzą Do cukierni, po m a j d e r e ,

Po p a r t e r , Maciuś rzekł w trwodze:

D eus m e u s m is e r e r e !

Wypił gość , bo przym usiła, Na obiadek zapraszała ,

*) Chciała powiedzieć: Likier, M a d era , P o rte r, i t Garbulek

I co słówko to mówiła:

C h w a ła B o g u ! B o g u c h w a ła !

MACIEJEK z westchnieniem

Śliczna życia tow arzyszka!

Uprzyjemnia wiek m ę ż o w i, To prawdziwa żmudzka kiszka ! Rad, kto taką Nimfę z ło w i!—

GDYRALINA z uśmiechem.

„Zów mnie t y m f o , ja się śmieję, H a r fe u s z L u r y k pan M e n l a r , Na figle dyk masz in d e je , Gotów spisać cały c m e n ta r *).

Maciuś ubrał się, stał w progu, W mawia żonie: — porzuć, basta!

Dość już tego c h w a ła B o g u .(i I poszedł z gościem do miasta.

GDYRALINA do wychodzącego gościa:

> t J - i .ę i

„Bywaj zdrów miła osoba!

Gdysia za progiem krzyczała:

„Ten pan każdćj się podoba, B o g u c h w a ł a ! B o g u c h w a ł a !

122

*) Chciała powiedzieć: O rfe u s z , L ir y k , N im fa , Id e ję , crnęiarz.

123

Wybiegła i krzyczy na ulicy:

„Mężu! na piwko szlachcica Do Hołubka proś łaskawie , Na fcołdunki do Saplica,

U Julki bądźcie na kawie."-—

Wróciła, całuje dziatki, I płakała i skak ała,

„Dzielcie radość waszej matki, B o g u c h w a ła ! B o g u c h w a ł a !“

Maciejek gościa przeprosił I zaraz do domu w rócił, Choć prezenta poprzynosił, Jednak się i zoną wykłócił.

Ale krótko kłótnia t r w a ł a , Zaraz siedli do wieczerzy, Gdyralina przem ilczała, I nastąpił czas pacierzy.

Cisza, bo dom modły wznosi, Gdyralina dość pobożna,

Na to narzekać nie można, Po modlitwie męża prosi:

„M aciu ! chodź już spać na łó żk o ,

„Spij luba! moglę się właśnie, ,,Więc dobranoc tobie duszko, Módl się póki dziecko zaśnie."

Zasnęli. Maciejek marzy I mówi z czuciem , otwarcie ;

„Niech Bóg tych łaską swą darzy, Którzy mi dziś dali wsparcie ! Za miastem, gdzie Niemen płynie, A na prawo dwór się wznosi, Tam mu Anioł wieniec w in ie , Nim go do Nieba zaprosi!

Patrząc na dzieci:

„Spjicie miłe moje d z ie c i!

Dobrze źe was tylko dw oje,

Wiek wasz w głąb przyszłości leci Na troski i niepokoje.

Wasza myśl zamknięta , c ic h a , Spijcie! wy czuć nie umiecie, Jak pogardza nędzą p y c h a , Jak źle biednym żyć na świecie.

„Spjicie palmki! spijcie sobie, I ja dzieckiem roskosz znałem , Nic nie czułem , słodko sp ałe m , Teraz chyba zasnę w grobie !

„Póki wiek serce rozwinie, Rozpacz marzeń nie ro z płoszą , S pjicie! nim snem młodość m inie, Dobranoc dziatki Biedosza!

Klęka i z westchnieniem wznosząc ręce mówi:

„ B o ż e ! my żyjem z Twej ręki , Człek bez Ciebie nic nie m o że, Wieczna Ci cześć! wieczne dzięki, Miłosierny wielki B o że!

„Stwórco ! gdy Ciebie obrażę, Cofniesz błogi los z k olei,

Westchnę — znów mi dłoń Twa wskaże, Przylądek dobrej nadziei!

Potężny Sabaoth ! Boże!

Niech się wola Twoja stanie, Ojcze! gdy Ci hołd mój z ło ż ę ,

Strzeż mych dobroczyńców P a n ie !“ —

Zemdlał Biedosz z temi słowy, Tak go dotknął żal głęboki, Nazajutrz rankiem bez mowy Stygnące znaleźli zwłoki.

„ T r u p ! t r u p ! — wrzeszczy z dziećmi żona!

„ Ż y je ! — Doktor rzekł po c h w ili, Osłabiony, lecz nie skona —

I wszyscy się ucieszyli.

Gdy się tak przytłumił lam ent, Maciejek odzyskał zd ro w ie,

126

Siadł, pióro zmoczył w atram ent, I to n ap isa ł: — „Panowie !

Oto skończony M aciejek!

Rusza w świat na m iasta, d w o r y ! Niechże wam skraca wieczory:

Cena pięćdziesiąt kopiejek.

i

« 1 'J iU ż i a c iu l .M y J

K o a i e c .

R

Biblioteka Śląska w Katowicach Id: 0030000751547

W dokumencie Ulotna broszurka wesołego piórka (Stron 108-138)

Powiązane dokumenty