• Nie Znaleziono Wyników

MACIERZYSTEGO DIAKONISEK BETHESDA W ZIELONEJ GÓRZE NA ŚLĄSKU (CZ. II)

W dokumencie Studia Zielonogórskie: tom XIV (Stron 87-103)

Przedszkole

Odkąd Theodor Fliedner, poprzez założenie Cesarskiego Domu Macierzystego, wznowił działalność diakonatu, opieka na dziećmi była zaliczana do podstawowych zadań. Także nasze siostry, począwszy od roku 1901 rozpoczęły działalność w tej dziedzinie. Jednym z głównych obszarów działań nowego domu macierzystego było wychowywanie i kształcenie dzieci. Bardzo duży wpływ miała panna Anna Borchers, która w 1903 roku została nauczycielką sióstr. Jej idee, które wpajała także wykształconym przez siebie siostrom, przy panujących wówczas warunkach, były trudne do spełnienia. Brakowało odpowiedniego miej-sca na kontemplację i ćwiczenia, brakowało miejmiej-sca na przedszkole, jak wówczas nazywano – na szkołę dla małych dzieci lub szkołę zabaw.

Połowiczny sukces osiągnięto, kiedy panna Borchers, po szybkiej de-cyzji, zebrała z ulicy dzieci pozostawione bez dozoru i na trzy popo-łudnia w tygodniu zapraszała je do domu na ulicę Morwową. Był to jednak tylko środek prowizoryczny.

Rzeczywista pomoc nastąpiła w 1905 roku wraz z budową domu macierzystego. W samym domu nie przewidziano miejsca dla dzieci.

Jednak panna Borchers wyprosiła stojący na tej samej działce i razem z nią kupiony mały dom, który chciała przeznaczyć do pracy z dzieć-mi. Dom ten otrzymała. Z powodu złego stanu technicznego liczący tylko kilka pokoi budynek był w zasadzie przeznaczony do rozbiórki.

Został jednak wyremontowany i 9 maja 1905 roku otworzony jako Lu-dowe Przedszkole. Nazwa wzbudzała u niektórych zdziwienie, chociaż określenie „ludowy” nie było jeszcze wówczas odbierane negatywnie czy lekceważąco, oznaczało raczej to, co dziś rozumiemy przez pojęcie

„wspólnota ludzi”. Słowo „przedszkole” zostało przejęte od wielkiego wychowawcy i przyjaciela dzieci Fröbla (Fröbel). Dążeniem panny Bor-chers było połączenie poglądów Fröbla z naukami największego przy-jaciela dzieci, naszego Zbawiciela. To było osobliwe przedsięwzięcie, które zostało zasiane tak cicho i skrycie, jak ziarnko gorczycy. Żadna ochronka, żadna szkoła dla małych dzieci nie posiadała domku przy zielonej drodze. Miejsce oferowało dzieciom, na skutek pracy rodzi-ców pozbawionym ich dozoru, dzieciom, których domy były zamknięte, bądź też one były w nich zamknięte, miejsce, w którym mogły znaleźć przystań na cały dzień. Cel został osiągnięty. Jako pierwsze przedszko-lanki zatrudniono siostry. Następnie wybudowano dużą altanę, zarząd miasta zrobił odpowiednie dla małych dzieci dojścia do ulicy, a następ-nie z pomocą przyjaciół zrobiono wszystko, co było potrzebne do urzą-dzenia i funkcjonowania domu, który zaczął żyć dla dzieci. W domu znajdowano dla nich odpowiednie zajęcia, na dworze organizowano zabawy, zajmowano hodowlą zwierząt i uprawą roślin. Najpiękniejsze i najbardziej ulubione były jednak te godziny, podczas których opowia-dano dzieciom o Zbawicielu. Ciasne pomieszczenia były wówczas pełne.

Kształtowały się przy tym inne ważne sprawy. Miejsca nauki i ćwi-czeń dla sióstr mogły służyć młodym dziewczynom jako miejsca ich kształcenia. 15 czerwca 1905 roku Kuratorium wydało decyzję o otwo-rzeniu ewangelickiego Seminarium dla Przedszkolanek, co zostało za-twierdzone przez Rejencję 30 czerwca. Kiedy po otwarciu 15 paździer-nika tego samego roku, zamiast pięciu zgłosiła się tylko jedna osoba, utwierdzono się o potrzebie podobnych przedsięwzięć. Poglądy te były bardzo wspaniałomyślne i dalekowzroczne. Zostały one wyrażone w pierwszych ogłoszeniach o otwierającym się seminarium i świadczą o zrozumieniu ducha i potrzeb czasów:

W ewangelickim Seminarium dla Przedszkolanek Domu Macierzy-stego Bethesda w Zielonej Górze, posiadającym koncesję państwową, mogą kształcić się dziewczyny wyznania ewangelickiego na wycho-wawczynie w chrześcijańskich rodzinach i zakładach zajmujących się chrześcijańskim wychowaniem. Kurs jest jednoroczny i obejmuje roz-ważania teoretyczne i ćwiczenia praktyczne. Kończy się egzaminem.

89 Od kilku lat, szczególnie na wsi, odczuwa się brak nauczycielek domowych. Dlatego małe dzieci powinny być powierzane wykształco-nym przedszkolankom. Rozwój stosunków socjalnych i zawodowych doprowadził do tego, iż wiele dzieci, już od najmłodszych lat pozba-wionych jest opieki i przewodnictwa matki. Stowarzyszenia, gminy i osoby prywatne próbują przyjść z pomocą zakładając żłobki, przed-szkola, domy dziecka i przytułki. To z kolei daje dużą możliwość znale-zienia pracy przez niezamężne wykształcone kobiety. Uznaje się, iż ta-kie zakłady powinny być prowadzone przez wykształcone i odpowiednio przygotowane kobiety.

Istniejące stosunki gospodarcze pozwalają na przenikanie kobiet z wykształconych kręgów na rynek pracy. Dlatego należy tworzyć nowe miejsca, gdzie mogą się one kształcić i wskazywać na zawody, które są zgodne z kobiecą naturą.

W naszym seminarium mogą kształcić się młode dziewczyny, które poprzez naukę tak kobiecego zawodu mogą nadać sens swojemu życiu i odczuwać z niego satysfakcję. Celem naszej działalności jest przygo-towanie kobiet do pracy wychowawczej, do czego dążył też Comenius, Pestalozzi i Fröbel. Hasło przyświecające naszej pracy brzmi: Przez własne poglądy i samodzielność do niezależności.

Należy sobie życzyć, aby rodzice, których córki nie mają konkret-nego zawodu, pozwolili im udać się na rok do takiej instytucji kształcą-cej. Wykształcenie zdobyte podczas tego okresu mogłoby zainspirować liczne młode dziewczyny do rozpoczęcia dobrowolnej pracy w zakła-dach opiekuńczych.

Duże szkody moralne i socjalne naszych czasów zobowiązują ko-biety do pracy pomocniczej, szczególnie dla własnej płci. Koko-biety z wy-kształconych warstw muszą nauczyć się dostrzegać więcej niż wymaga-ją ich obowiązki, ażeby pomagać siostrom z ludu. Pochodzące z ludu dziewczyny potrzebują opieki i przewodnictwa wykształconych kobiet.

W stowarzyszeniach kobiecych, domach, stowarzyszeniach kobiet za-trudnionych w fabrykach i podobnych miejscach znajdują się takie wykształcone siły, skłonne do działania. Odpowiedni impuls i przygo-towanie do takiej pracy daje działalność w naszym ogródku dla dzieci.

Przedszkolanki pozostają w kontakcie z matkami swoich maluchów, przez co poznają różnorodne ciężkie sytuacje życiowe. Zdobywają zaufanie rodziny i popularność w społeczeństwie, które potrzebuje je do pracy z młodzieżą.

Jeśli jest prawdą, że naszemu narodowi brakuje matek i jeśli wła-śnie to jest przyczyną dużych nieporozumień, bez wątpienia należy wykonywać tę zbawienną pracę z młodymi dziewczynami; to jest duże zadanie, na nowo wychowywać matki. Nasze uczennice będą mogły wykorzystać nabytą wiedzę czy to we własnych rodzinach, czy w pu-blicznych zakładach opieki. Można w każdym razie oczekiwać, że wyj-dzie im to na dobre, jeśli pozostaną pod wpływem wychowania, którego celem jest wykształcenie pełnych charakteru osobowości chrześcijań-skich.

Seminarzystki otrzymały mieszkanie i pomieszczenia do nauki w domu macierzystym i zostały przyjęte do domowej społeczności. Za-jęcia były prowadzone przez pannę Borchers i kilka sióstr, do których w marcu 1912 roku doszła jeszcze nauczycielka. Zajęcia religijne pro-wadził przełożony domu. Dzięki wydawanym okólnikom, konferen-cjom, pośrednictwie pracy i osobistym kontaktom uczennice pozosta-wały w kontakcie z seminarium nawet po ukończeniu nauki.

Praca wykonywana z miłością wzrastała. Jeszcze w 1905 roku została przedszkolu podporządkowana niedzielna ochronka. Starsze rodzeństwo odwiedzało młodsze w wolne od nauki popołudnia, ale przy większej ich liczbie rzeczywiście to przeszkadzało. Dlatego za-praszano małych gości w niedzielne popołudnia, kiedy przyprowadza-li też swoich przyjaciół. W miarę upływu czasu ich przyprowadza-liczba wzrastała, także dzięki byłym przedszkolakom, które w końcu stawały się mło-dzieżą szkolną. W niedzielnej ochronce, jak to przedsięwzięcie zostało nazwane, odbywały się dyskusje religijne, śpiew, zabawy i inne zaję-cia. 20 października 1909 roku została ona zastąpiona przez ochronkę dzienną, którą urządzono w wynajętych pomieszczeniach sąsiednie- go domu. Taka potrzeba pojawiła się już dawno i była bardzo paląca.

Poprawiły się wyniki dzieci w nauce i przez to łatwiejsza była promo-cja do wyższych klas. Dzieci zajmowały się także zabawą i np. pracą w ogrodzie.

Ochronka i przedszkole nie miały na celu zastępowanie wycho-wania rodzicielskiego bądź też uczynienie go zbędnym. Dlatego pie-lęgnowano osobiste kontakty z rodzicami, organizowano wieczory macierzyńskie lub rodzicielskie, publiczne dyskusje o problemach wychowawczych. Niedzielne letnie festyny i inne tego typu zajęcia wzmacniały dodatkowo związek między rodzicami a przedszkolem i ochronką.

91 Rok 1909 przyniósł pierwszy wakacyjny kurs dla zatrudnionych sióstr i pracujących zawodowo kobiet, które szukały możliwości dal-szego kształcenia się. Przedsięwzięcie okazało się potrzebne i od tego czasu, z przerwami spowodowanymi przyczynami obiektywnymi, było wielokrotnie powtarzane. Liczba uczestniczek, wśród których było wie-le sióstr z innych domów i byłych uczennic innych seminariów, wzra-stała z roku na rok.

Rozporządzenie ministerialne z 6 lutego 1911 roku stworzyło moż-liwości zdobycia wykształcenia i zdawania egzaminu na przedszko-lankę, dlatego wiele córek z ewangelickich rodzin podjęło taką próbę.

W planach lekcji nie trzeba było niczego zmieniać, bowiem dotych-czasowe działania wychowawcze opierały się już na nowych wytycz-nych. Szkoła otrzymała państwową koncesję 24 lutego 1914 roku, zaś pierwszy państwowy egzamin 1 września przeprowadził dr Jantzen, tajny rejencyjny i wyższy radca szkolny z Prowincjonalnego Kolegium Szkolnego we Wrocławiu, którego mięliśmy przyjemność gościć jako komisarza egzaminacyjnego i przyjaciela domu do 1925 roku. Po prze-kształceniach nie uniknięto początkowo zmniejszenia się liczby uczen-nic, co było spowodowane zaostrzeniem kryteriów przyjęcia do semi-narium, jednak problemy te szybko minęły i liczba uczennic powróciła do dawnego poziomu, a nawet wzrosła.

Ciągły wzrost ilości wykonywanych zadań spowodował, iż poja-wiła się potrzeba odpowiednich pomieszczeń we własnym budynku przedszkola. 8 maja 1912 roku Kuratorium zdecydowało o budowie, którą rozpoczęto 21 września. Nabyta w tym celu nowa parcela znaj-dowała się w sąsiedztwie zakładu. Plany ponownie opracował miejski radca budowlany Severin, pod którego najwyższym kierownictwem były też realizowane. Znaczące wskazówki praktyczne, które ze względu na szczególną rolę, jaką miał spełniać budynek, pochodziły od panny Borchers, która miała największą wiedzę o potrzebach dzieci. Wspania-łomyślne wsparcie finansowe otrzymano od braci Hermanna i Friedri-cha Suckerów z Zielonej Góry. Koszty budowy wyniosły 124 500 ma-rek, na ich pokrycie został zaciągnięty kredyt hipoteczny. Dom mógł oferować odpowiednie pomieszczenia nie tylko na przedszkole i ochron-kę, lecz także miejsce dla nowo otwartego oddziału noworodków, gdzie dzień i noc opiekowano się najmłodszymi dziećmi, pozbawionymi opieki matczynej. Działania były zgodne z rzeczywistymi potrzebami miasta Zielona Góra. Z budynkiem połączono Szkołę dla Opiekunek

Dziecięcych, dla której przygotowano sale lekcyjne, sypialnie i pomiesz-czenia do zamieszkania. Zadania i cele, na których opierało się to nowe miejsce kształcenia, można wyczytać z podanego ogłoszenia:

W Szkole dla Opiekunek Dziecięcych młode dziewczyny otrzymają wykształcenie w zakresie opieki nad niemowlakami.

W naszych czasach należy uwzględniać kwestię planowania opieki nad dzieckiem już od czasów niemowlęctwa. Duża umieralność dzieci w pierwszym okresie życia prowadzi do poważnego zajęcia się tą pro-blematyką różnych urzędów, które stawiają sobie pytanie o sposób zapobiegania temu zjawisku. Ochrona życia niemowlaka ma związek z odpowiednią nad nim opieką, która ponadto wpływa na jego rozwój fizyczny i psychiczny. Dlatego też zarówno w rodzinach, jak i różnych zakładach do opieki nad niemowlakami powinno zatrudniać się wy-kształcone opiekunki.

Wkrótce przekonamy się, że nie tylko starsza pani, która wycho-wała sama swoje dzieci, jest najlepszą opiekunką do dziecka, ale takie zadania można wykonywać także w oparciu o odpowiednie wykształ-cenie i zawodowe przygotowanie. W ostatnich latach wykształciliśmy dużą ilość opiekunek do dziecka z przeznaczeniem do pracy w rodzinie i w ochronkach. Dlatego też w naszej Szkole dla Opiekunek Dziecięcych oferujemy młodym dziewczynom możliwość zdobycia umiejętności, po-trzebnych do wykonywania tego szczególnego zawodu.

Szkoła trwa rok i kończy się egzaminem. Po jej ukończeniu, za po-średnictwem domu macierzystego można otrzymać posadę.

Uczennice zdobywają praktyczne umiejętności w naszym żłobku dla niemowląt, gdzie wprowadza się je w tajniki opieki nad najmłod-szymi dziećmi. Następnie uczy się je o sprawach dziecięcej diety i ich kąpaniu. Zdobyte wiadomości teoretyczne mogą sprawdzić praktycz-nie podczas zajmowania się dziećmi do szóstego roku życia. Nasza Szkoła dla Opiekunek Dziecięcych pomaga także dziewczynom, które w przyszłości planują założyć własną rodzinę.”

Cel naszego domu określony jest w napisie znajdującym się nad drzwiami: „Pan Bóg jest Ojcem i Mistrzem naszej młodzieży”. W ok-nach znajduje się sentencja „Pozwólcie dzieciom przyjść do mnie”

i dewiza Fröbla, którą przejęliśmy od seminarium: „Chodźcie, pozwól-my żyć dzieciom”.

4 lipca 1913 roku dom został uroczyście wyświęcony. Kierownic-two przejęła panna Borchers, opiekę medyczną sprawował lekarz

po-93 wiatowy dr Meyer. 1 października otworzono Szkołę dla Opiekunek Dziecięcych. W nowym domu swoją siedzibę miało również Stowarzy-szenie Panien, założone już w 1906 roku przez pannę Borchers, które stwarzało siostrom i seminarzystom okazję do przebywania wśród mło-dzieży płci żeńskiej. Ze skromnych początków wzrosło wielkie dzieło, a dzieci z przedszkola i ochronki pozostały złączone z Bethesdą i sio-strami.

Nowe plany i zamierzenia zniweczył wybuch wojny.

III. Lata 1914-1926

Nagły wybuch wielkiej wojny i jej głębokie oddziaływanie na wszystkie podejmowane działania wyraźnie pokazały, jak ściśle życie zakładu i sióstr związane jest na dobre i na złe z całym narodem i jak mocno dom macierzysty diakonisek włączony jest w bieg wydarzeń.

Nie było żadnej dziedziny życia i działalności, w której nie zaszłyby głębokie przemiany. Oprócz głębokiego poruszenia wywołanego wy-padkami, które dotknęły społeczność sióstr Bethesda miała swój głę-boki udział w tym, co przyniosły czasy: poprzez organizację dużego szpitala polowego w Bethesdzie, poprzez wysyłanie sióstr do pracy w innych lazaretach w kraju i za granicą, poprzez wielokrotną zmianę miejsca pracy na terenach zagranicznych, poprzez troskę o siostry pra-cujące na zagrożonym obszarze górnośląskiej granicy, poprzez budzą-ce grozę wiadomości przynoszone przez siostry bądź też ich krewnych z Prus Wschodnich. Oprócz wydarzeń ogólnych, jakie zaszły w tych po-ruszających czasach I wojny światowej, doszły jeszcze własne nieszczę-ścia w postaci zmiany Zarządu. Przełożona siostra Christiane Schikor ciężko zachorowała i w październiku złożyła swój urząd. Jednocześnie przełożony pastor Jobst, na skutek zaistnienia głębokiej różnicy zdań, czuł się w obowiązku wypowiedzieć swoją pracę i 1 lutego 1915 roku ustąpił. Na życzenie sióstr ustępującą na stanowisku przełożonej zastą-piła tymczasowo siostra Gusta Gambal, która prowadziła dom przez wzburzone miesiące. Na nowego przełożonego został wybrany drugi duchowny Domu Macierzystego Diakonisek Fundacji Paula Gerharda (Paul-Gerhard-Stift) w Berlinie, pastor Heinrich Schulte, który został zatwierdzony 6 maja 1915 roku przez przewodniczącego Kuratorium, pastora von Gerlacha. Od 1 lipca 1916 roku urząd przełożonej przejęła siostra joannitka z drezdeńskiego domu macierzystego, Cäcilie Kühn, która 11 października została wyświęcona jako diakonisa naszego

do-mu i dzięki tedo-mu zatwierdzona przez Kuratorium. Streścimy pokrótce losy zakładu w czasie wojny i latach powojennych aż do dziś.

Dom macierzysty

Chociaż nie zawarto żadnego porozumienia z Zakonem Joanni-tów, dom wyraził natychmiastową gotowość wysłania sióstr na wojnę w charakterze pielęgniarek. Następne miesiące naznaczone były bólem oczekiwania na powołanie. 28 października 1914 roku sześć naszych sióstr zostało wysłanych na zachodni teatr działań wojennych, dziewięć następnych 21 stycznia 1915 roku udało się do lazaretu na wschodzie, a 15 października cztery siostry na południe, na tyły wojsk. Pozosta- łe zostały przydzielone do rezerwowego lazaretu w Prowincji Śląsk.

W czasie wojny 66 sióstr, a więc niemal czwarta część pracujących, znalazła się na obszarze bezpośrednio sąsiadującym z rejonem działania wojsk, z czego 26, to jest ich dziesiąta część – na tyłach wojsk. Ostat-nia część wymienionych sióstr, na skutek obciążeń wywołanych pracą i innych ciężkich warunków panujących na obszarze działań wojennych, doznała trwałego uszczerbku na zdrowiu. Diakonisa Emma Scheiler, gdy w 1918 roku wracała z Rosji do domu, ciężko zachorowała i przed-wcześnie zmarła. Pozostałe siostry pracowały w szpitalach i budynkach gminnych, w mniejszym bądź większym stopniu przekształconych na lazarety, opiekując się chorymi i rannymi żołnierzami. Praca ta była prowadzona w 67 miejscach zamieszkania sióstr, w których siostry się często zmieniały. Utrata sióstr wysyłanych na wojnę z poszczególnych Oddziałów i obciążenie pracą stanowiło bolesny uszczerbek dla pozo-stających; skutki tego poszczególne Oddziały odczuwają do dziś.

Siostry zielonogórskiego zakładu chętnie włączyły się w służbę dla ojczyzny i broniących kraju żołnierzy i. Na mocy porozumienia z miejscowym wydziałem mobilizacyjnym powstał lazaret na 250 miejsc, który został zorganizowany we wszystkich wolnych pomiesz-czeniach domu macierzystego, szpitala i przedszkola. Siostry pomoc-nicze i pomocnice Czerwonego Krzyża, z których 29 zostało u nas wykształconych, pomagały w pielęgnowaniu chorych. 30 października przybyła oczekiwana przez siostry pierwsza duża grupa 227 rannych.

Przyjechali pociągiem sanitarnym, z których do tej pory niejeden już przejeżdżał przez Zielona Górę. Odtąd przybywały kolejne mniejsze bądź większe grupy rannych i chorych żołnierzy. Do momentu rozwią-zania lazaretu w styczniu 1920 roku opiekowano się rannymi przez

95 201 745 dni, co średnio licząc w przeciągu pięciu i pół roku codziennie pielęgnowano 106 żołnierzy. 1 marca 1916 roku z przyczyn wojsko-wych lazaret został przekształcony w tzw. „lazaret rezerwowy”, przy czym dom zastrzegł sobie prawo dysponowania pomieszczeniami, sio-strami, ustalania regulaminu wewnętrznego i prowadzenia działalno-ści. Ordynatorami byli kolejno: dr Wagner, dr Brucks, radca sanitarny dr Eckstein i radca sanitarny dr Schirmer. Stopniowo, ze względu na rosnące z roku na rok potrzeby domu macierzystego i szpitala, lazaret musiał opuszczać zajmowane przez siebie pomieszczenia. Do począt-ku stycznia 1920 ropocząt-ku została uprzątnięta nawet nasza aula, w której do tej pory znajdowało się 40 łóżek. Lazaretowe życie wniosło dużo zmian i niepokojów do pracy domu macierzystego, nie przygotowane-go do pełnienia takiej roli. Jednak ze względu na ojczyznę i w podzię-kowaniu za obronę wszystkie niewygody znoszono cierpliwie, a goście zawsze byli serdecznie witani i przyjmowani. Odwzajemniali się pod-porządkowaniem regulaminowi panującemu w domu i nawet w nie-spokojne dni rewolucji nie dochodziło do żadnych niemiłych wyda-rzeń. Często nasi żołnierze uczestniczyli razem ze społecznością domu w patriotycznych i domowych festynach, wykładach i innych uroczy-stościach, a w pierwszych latach także w mszach i modlitwach. Zielo-nogórski Wydział Mobilizacyjny nie ustawał w dostarczaniu darów, z których przygotowywano posiłki, i przyczyniał się do utrzymywania lazaretu. Dom, jako narodowy lazaret dla żołnierzy z Zielonej Góry i okolic, znalazł się w centrum publicznego zainteresowania. Dały temu wyraz liczne gminy wiejskie poprzez organizowanie zbiórek żywności.

Wielu żołnierzom, którzy ponieśli u nas śmierć w obronie ojczyzny, towarzyszyliśmy w ostatniej drodze na nieopodal leżący „cmentarz dla bohaterów” (Heldenfriedhof). Ten rozdział w działalności naszego domu został zamknięty wraz z zamknięciem lazaretu podczas krótkiej uroczystości pożegnalnej.

Zawirowania wojenne dały się odczuć także i w pozostałych dzie-dzinach naszego życia. Z powodu zmniejszenia się ilości słuchaczek, jesienią 1915 roku zamknięto Szkołę Gospodarstwa Domowego. Do-tkliwie odczuwano konieczność stosowania wielu ograniczeń i pogłę-biający się spadek wartości pieniądza, a „brukwiana zima” do dzisiaj żyje we wspomnieniach. Środków starczało tylko na zaspokojenie podstawowych potrzeb, a wkrótce wypłynęły różnego rodzaju troski i braki. W 1916 roku można było powiększyć naszą parcelę na drodze

korzystnego zakupu sąsiedniego gruntu i połączenia z naszymi 22 mor-gami.

Siostry w domu macierzystym i w oddziałach, szczególnie pracu-jące na tyłach wojsk, w sposób nieugięty i wytrwały przeszły swoją drogę wśród tych wydarzeń dziejowych. Oczekiwany zewsząd rozrost diakonatu w naszym domu jednak nie nastąpił. Wprawdzie do 1916 roku można było zauważyć wzrost ilości wstąpień do stowarzyszenia,

Siostry w domu macierzystym i w oddziałach, szczególnie pracu-jące na tyłach wojsk, w sposób nieugięty i wytrwały przeszły swoją drogę wśród tych wydarzeń dziejowych. Oczekiwany zewsząd rozrost diakonatu w naszym domu jednak nie nastąpił. Wprawdzie do 1916 roku można było zauważyć wzrost ilości wstąpień do stowarzyszenia,

W dokumencie Studia Zielonogórskie: tom XIV (Stron 87-103)