• Nie Znaleziono Wyników

UWAGI NA MARGINESIE ARTYKUŁU ARKADIUSZA CINCIO

W dokumencie Studia Zielonogórskie: tom XIV (Stron 145-151)

ZIELONA GÓRA I POWIAT ZIELONOGÓRSKI NA DAWNYCH MAPACH

Zamieszczony w 12 numerze „Studiów Zielonogórskich” artykuł Arkadiusza Cincio1 stanowi typowy przykład próby spojrzenia na wy-cinek historii pewnego niewielkiego obszaru geograficznego poprzez pryzmat dawnej kartografii. Jest to zadanie wbrew pozorom niełatwe, gdyż samo odtworzenie wizerunku kartograficznego w ciągu historycz-nym niczego jeszcze nie mówi. Może ono co najwyżej stanowić cieka-wostkę dla regionalisty, i to też pod warunkiem, że pewne stwierdzenia autora przyjmie a priori. Jednak mapa to również źródło historyczne, i jako takie powinna zostać potraktowana zgodnie z wymogami warsz-tatu. Chwalebne skądinąd próby sięgania przez regionalistów do dawnej kartografii, nie zawsze w pełni wyczerpują konieczne do przeprowa-dzenia badania, których punktem wyjścia powinno być zapoznanie się z dostępnym piśmiennictwem. Nie dotyczy to zresztą badaczy zaj-mujących się „małą” historią; na dyletanctwo kartograficzne wśród historyków „zawodowych” wielokrotnie wskazywał prof. Stanisław Alexandrowicz, ostatnio na XXII Konferencji Historyków Kartografii2.

1 A. Cincio, Zielona Góra i powiat zielonogórski na dawnych mapach, „Stu-dia Zielonogórskie”, XII, 2006, s. 9–25.

2 Konferencja odbyła się w dniach 11-13.10.2007 w Pobierowie. Referat prof.

Alexandrowicza ukaże się w materiałach pokonferencyjnych, warto tu jednak

Przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele, wskazać można na stosunko-wo nieliczną i trudno dostępną literaturę przedmiotu, zwłaszcza starszą oraz traktowanie dawnej mapy na ogół jako ciekawej ilustracji, szcze-gólnie, gdy jej treść geograficzna uznana zostanie z jakichś względów za „słabą”. Zapomina się przy tym o wielowątkowości, koniecznej w ba-daniach nad dawnymi mapami; ponieważ stanowią one wytwór pew-nej epoki, silnie od niej uzależniony, obarczony jej brakami, niedo-skonałościami i zależny od jej ducha, należy je bezwzględnie osadzać w kontekście czasów, w jakich powstały.

Wspomniany wyżej „typowy przykład spojrzenia” mieści się w co-raz popularniejszym wśród polskich historyków – regionalistów nurcie rysowania wieloaspektowości dziejów małej ojczyzny. Dokonuje się on za sprawą sięgania do coraz to nowych źródeł, które częstokroć do tej pory bywały co najwyżej przedmiotami kolekcjonerskimi. W tej dzie-dzinie często prześcigają oni swoich kolegów zajmujących się „wiel-ką” historią, którym brakuje świeżości spojrzenia, otwarcia na nietypo-we źródła i warsztatu nie skażonego tradycyjną metodą. Oczywiście te wszystkie, jakże pozytywne przymioty, nie mogą występować w ode-rwaniu od pewnych zasad ogólnych, uniwersalnych, obowiązujących każdego historyka.

Artykuł A. Cincio zawiera kilka takich braków i niedociągnięć metodologicznych, wynikających z różnych przyczyn, co poniżej po-krótce wymieniono. Uwagi tu zawarte nie mają charakteru krytyki – wprost przeciwnie, niech autor potraktuje je jako wyraz życzliwego za-interesowania swoją pracą, stać się także winny uzupełnieniem wspo-mnianego artykułu oraz, być może, wskazówkami przy dalszej pracy.

Pomijam tutaj szereg potknięć redakcyjnych, takich jak niejednolitość konstruowania przypisów, błędy korektorskie w tekście itp., a choć nie stanowią one meritum poniższej wypowiedzi, są zauważalne i też wpły-wają na ogólny odbiór.

Co najbardziej charakterystyczne dla opracowania A. Cincio, to dość uboga literatura na którą się powołuje. A przecież żaden region historyczny Polski nie ma tak bogatego piśmiennictwa

przywołać wcześniejszą i stosunkowo łatwo dostępną publikację, w której za-gadnienie to profesor również podejmuje: tenże, Dawna mapa jako narzędzie pracy historyka, „Z Dziejów Kartografii”, t. XI, red. T. Bogacz, B. Konopska, Wrocław – Warszawa 1999, s. 17–24.

147 nego jak Śląsk. W przypisie 3. przy okazji omawiania mapy Martina Helwiga autor zapowiada przywołanie „nowszej” literatury, po czym następuje wymienienie zaledwie 2 pozycji, z których jedna stanowi wydawnictwo o charakterze katalogowym sprzed dziesięciu (sic!) lat (R. Wytyczak), druga zaś ledwie kompilację całej dostępnej literatury dotyczącej dziejów kartografii Śląska (B. Czechowicz). Na te dwie Pu-blikacje autor powołuje się jeszcze wielokrotnie, i wraz z Zarysem dzie-jów kartografii śląskiej do końca XVIII wieku Juliana Janczaka (Opole 1976) jest to podstawa jego wiadomości. Wartości monografii profe-sora Janczaka i katalogu Romana Wytyczaka są niepodważalne i ich wykorzystanie jest ze wszech miar uzasadnione, jednak właśnie R. Wy-tyczak, a także pominięty przez A. Cincio Kazimierz Kozica są auto-rami szeregu artykułów tyczących się wspomnianej mapy, publikowa-nych między innymi w najważniejszym piśmie branżowym – Polskim Przeglądzie Kartograficznym3. Bez uwzględnienia ich najnowszych ustaleń pisanie o mapie Helwiga to jedynie powtarzanie nie zawsze już aktualnych wiadomości dawniejszej literatury.

Wobec powyższego zrozumiałym, choć trudnym do zaakceptowa-nia staje się nieuwzględnienie podstawowej literatury odnoszącej się do Atlas Silesiae Spadkobierców Homanna. Co prawda można uznać, że jest ona przywołana pośrednio poprzez odsyłacze do książki Cze-chowicza (jedyne wiadomości o tym najważniejszym dziele kartogra-ficznym nowożytnego Śląska autor podał niestety tylko stąd), nie daje to jednak czytelnikowi żadnej wskazówki, zaś autora stawia na pozycji zależności od jednej publikacji, o której podstawowej wadzie wspo-mniano wyżej. A pisanie o pracach Wielanda i Schubartha bez znajo-mości prac Andrzeja Koniasa4, Bogdana Horodyskiego5 a nawet Hen-ryka Kota6 jest niemożliwe.

3 Dla przykładu: R. Wytyczak, Publikowane mapy Śląska do połowy XVIII wie-ku na tle innych regionów oraz ich adaptacje przez kartografów europejskich,

„Polski Przegląd Kartograficzny” (dalej: PPK), t. 35, nr 4, 2003, s. 265-275;

K. Kozica, Mapa Śląska Martina Helwiga i jej nieznane wydanie z 1612 roku, PPK, t. 36, nr 2, 2004, s. 92–103; tenże, Odnalezienie egzemplarza dwuna-stego wydania (drugiego z 1776 roku) mapy śląska Martina Helwiga z 1561 roku, PPK, t. 38, nr 4, s. 329–333.

4 A. Konias, Kartograficzny obraz Śląska na podstawie map księstw śląskich Jana Wolfganga Wielanda i Mateusza Schubartha z połowy XVIII wieku,

Kato-Cechą Autora jest formułowanie kategorycznych wniosków, wręcz twierdzeń, które nie są oparte na wiedzy a jedynie przekonaniu. I tak sygnatura (nie: symbol) winnicy nie mówi nam nic więcej ponad to, że w regionie uprawiano winorośl. Ponieważ jest to standardowy znak używany w nowożytnej kartografii, stwierdzenie, że potwierdza on

„stosowanie tradycyjnej w rejonie zielonogórskim palikowej metody prowadzenia winorośli” to nadinterpretacja lub po prostu adaptowanie argumentów do posiadanej wiedzy, zresztą w tej materii bez wątpie-nia szerokiej7. „Kuriozalne” jak chce A. Cincio dublety nazw8 to częste i świadome zabiegi kartografów-kompilatorów, którzy w ten sposób nanosili wiadomości pochodzące z różnych źródeł w czasie, kiedy ma-py konstruowano w oparciu o wiadomości opisowe, a których w żaden sposób nie można było zweryfikować.

Na s. 17 znajduje czytelnik stwierdzenie, że wraz z pracami Cas-siniego (Jeana, a właściwiej Giovanniego a nie Jaena) i stworzeniem pierwocin metody kreskowej „kartografia przeszła z rąk amatorów w ręce specjalistów, głównie wojskowych”. Jeżeli już mielibyśmy zgo-dzić się z tą tezą, to tylko przy zastrzeżeniu: nie wszędzie i nie wtedy.

Zarówno wojskowi trzymali w rękach kartografię na pół wieku przed Cassinim (vide służby kartograficzne armii szwedzkiej Gustawa Adolfa), jak i pół wieku po nim „amatorzy” wciąż jeszcze decydowali o profilu największych oficyn wydawniczych w Europie (Homanna czy Seuttera).

Na marginesie warto zaznaczyć, że „metody kreskowej” (co także jest uproszczeniem, bo tak naprawdę to wtedy jeszcze nią nie była) w Atlas Silesiae używano niekonsekwentnie i nie na wszystkich mapach.

wice 1995. W przypisie 44 pojawia się nazwisko prof. Koniasa, brak jednak tytułu jego publikacji.

5 B. Horodyski, Dzieje Atlasu Śląska 1720–1752, Zabytki Polskiej Kartogra-fii, z. 7, Warszawa 2002.

6 H. Kot, Historia nowożytnej kartografii Śląska 1800–1939, Katowice 1970.

Mimo iż książka dotyczy okresu prawie pół wieku po wydaniu Atlas Silesiae, to autor omawia uzupełnienia, jakich na mapach Wielanda / Schubartha do-konał D.F. Sotzmann, uaktualniając je o zmiany dokonane w ramach koloni-zacji fryderycjańskiej. Informacje te bez wątpienia wzbogaciłyby istotnie pu-blikację.

7 Por. przyp. 23 i 54.

8 Por. s. 11.

149 Podobnie kontrowersyjną wydaje się zawarta na s. 25 uwaga, że „mapy Śląska Helwiga, Scultetusa i Wielanda-Schubartha należą do najdonoślejszych dokonań kartografii nowożytnej w Środkowej Euro-pie”. To mocne stwierdzenie zdaje się wynikać ze śląskocentrycznego punktu widzenia autora oraz nieznajomości kartografii tej części sta-rego kontynentu (i dokonań Lubinusa, Schultzego, Güssefelda i in.).

Z tego samego powodu jako zarzut postawiono Helwigowi brak ozna-czenia granic zaś Scultetusowi – dróg. Wyjaśnić należy, że nanoszenie obu tych zjawisk nie było wtedy normą, co więcej – dróg w kartogra-fii tej części Europy nie nanoszono wtedy praktycznie w ogóle.

Widoczne są w omawianym artykule liczne niekonsekwencje. Dla przykładu na s. 17 jest mowa o tym, że „obraz Śląska stworzony przez Scultetusa funkcjonował przez następne sto lat”, podczas kiedy kilka stron wcześniej (s. 10) dowiadujemy się, iż to „mapa Helwiga do po-łowy XVIII w. wywierała znaczący wpływ na mapy tej krainy”. Fakt długiego wydawania „matki wszystkich map Śląska” świadczy jedy-nie o jej popularności jako przedmiotu kolekcjonerskiego czy dzieła sztuki a nie korzystania z jej ustaleń. Uwaga drobniejsza dotyczy po-dawania (lub nie) nazw obcojęzycznych (niemieckich).

Większość wyżej wymienionych potknięć wynika z tego, iż autor nie zna literatury przedmiotu lub zna ją wyrywkowo, a co za tym idzie – niewłaściwie interpretuje pewne zjawiska związane z zagadnieniem, którego analizy się podjął. Z tego samego powodu nie potrafi odpowied-nio osadzić kartografików w przestrzeni historycznej w jakiej powstały.

W konsekwencji formułuje daleko idące wnioski, czasem sprawiające wrażenie, jakby miały wesprzeć z góry założoną konkluzję. Cenna dla każdego zainteresowanego dziejami regionu jest analiza poszczególnych map pod kątem sieci osadniczej i innych zjawisk społeczno – kulturo-wych, jednak tu szczególnie dokuczliwy okazuje się brak zreproduko-wanych fragmentów tychże map jako podkładu obrazującego wywód autora; stawia to tak naprawdę pod znakiem zapytania jego skuteczność.

Zdajemy sobie jednak sprawę, że uwaga ta odnosić się powinna w pew-nej mierze także do redakcji „Studiów...”. Dla złagodzenia krytyczpew-nej wymowy powyższych uwag należy wspomnieć, że nieznajomość peł-nej literatury to mankament, który postawić można każdemu history-kowi i w każdej sytuacji. Kwestią jest tylko, jak daleko ten brak sięga.

Podobnie i osadzenie pewnego zjawiska historycznego w szerokim kontekście (kulturowym, społecznym, naukowym) to bardzo trudne

i wymagające dużego doświadczenia naukowego zadanie. Młodemu badaczowi na początku jego drogi naukowej życzyć należy powodze-nia w jego realizacji.

dr Radosław Skrycki – Instytut Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Szczecińskiego

Włodzimierz Bogucki

LUBUSKA RODZINA KATYŃSKA

W dokumencie Studia Zielonogórskie: tom XIV (Stron 145-151)